Dołącz do nas

Piłka nożna

Górak: „Wygraliśmy 1-0 i jesteśmy w Ekstraklasie”

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po wygranej w Gdyni odbyła się konferencja prasowa, w której wzięli udział trenerzy obu drużyn: Rafał Górak oraz Wojciech Łobodziński.

Górak: Dzisiaj podsumowanie to trudne. Można powiedzieć, że tydzień temu grając jeszcze z Wisłą nie byliśmy pewni miejsca barażowego na sto procent i ta nasza droga od tego 11. miejsca to jest taka historia, która utkwi i to niejednemu na lata. Zresztą w ogóle ten 5-letni okres pracy, kiedy wróciłem do GKS-u byliśmy w drugiej lidze po spadku i rzeczywiście ja doskonale wiem jak żeśmy nad tym wszystkim pracowali. To nie o to chodzi, że trzeba było coś odbudowywać, bo nie tędy droga. Także mówię, tydzień temu nie byliśmy pewni barażów, wygraliśmy spotkanie z Wisłą, jakże ważne, a wyniki to jedno i potem mecz w następny dzień w Gdańsku dał nam możliwość grania o pełną pulę i wydaje mi się, że być może z mniejszym takim balastem psychicznej nerwowości w takim meczu weszliśmy w to spotkanie i graliśmy bez jakiegokolwiek obciążenia. Zdobyliśmy bramkę, piękną bramkę w pierwszej połowie. Mieliśmy swoje sytuacje, Arka najważniejszą, chyba Czubaka na koniec, ale tym razem my okazaliśmy się tutaj lepsi. Wygraliśmy 1-0 i jesteśmy w Ekstraklasie. Uwierzcie mi państwo, że dla mnie to jest niesamowity moment i niesamowita chwila, ale to już też wiadomo, może moja opowieść, a państwu dziękuję i za tą konferencję również. 

Pytanie: Czy po rundzie jesiennej sądził pan, że ten sezon może się tak zakończyć?
Górak:
Po rundzie jesiennej mieliśmy bardzo dużo niedosytu w sobie i my jako sztab wydaje mi się, że doskonale wiedzieliśmy, że 11. miejsce, 10 punktów straty do miejsca bezpośredniego, 7 punktów straty do miejsca barażowego nie odzwierciedla tego, jak drużyna wygląda na boisku. Myśmy naprawdę grali wiele meczy, ale niestety nie punktowaliśmy. Wiadomo, że to potem rodzi znowu frustrację i ogromne trudności, przez które żeśmy przechodzili, ale dzięki zespołowi, grupie kapitalnych ludzi, których zawsze miałem w szatni zawsze mi było z tym wszystkim łatwiej i to jest ich ogromny sukces. To jest pytanie nie tyle do mnie, a do nich i wiedziałem, że w każdym dniu nie spuścili jeszcze głów w batalii, aby po prostu grać o swoje marzenia. Potem zaczęła się runda rewanżowa, gdzie graliśmy tak, jak żeśmy grali. 

Jakie było pierwsze uczucie jak usłyszał pan gwizdek dzisiaj?
Górak:
Nie wiem, naprawdę. Jest tyle emocji we mnie i tyle rzeczy, które przeze mnie przechodzą, że długo by o tym opowiadać. To, że jestem szczęśliwy, to chyba dla wszystkich jest jasne.

Co trener pomyślał, jak usłyszał z sektora gości skandowanie swojego imienia i nazwiska? Wiemy, jaka była relacja z kibicami, a dzisiaj może nie bezpośrednio, a pośrednio powiedzieli panu przepraszam. Jak pan do tego podchodzi?
Górak:
Jeżeli tak się stało i miało się to zamknąć w takie coś, to przeprosiny przyjęte.

Jak trener widzi swoją przyszłość? Kontrakt do końca czerwca, chodziły słuchy o przedłużeniu w przypadku awansu.
Górak
: Proszę nam zostawić trochę czasu, aby odpowiedzieć na to pytanie.

Powiedział pan, że mieliście groźne sytuacje w pierwszej połowie, a przypominam sobie, że tylko szukaliście stałych fragmentów gry i nie potrafię sobie przypomnieć niczego więcej.
Górak:
Stały fragment gry, piłka w centrum bramki i strzał Maka niecelny. Takie piłki często trafiamy, to była sytuacja, kiedy mogliśmy podwyższyć na dwa zero, ale zgodzę się z panem, że to nie były takie sytuacje jak Kuby Araka na koniec, gdzie ona była z tych stu procentowych, natomiast ja w wielu momentach dojrzewałem, że dużo nie brakło, żeby dojść nawet do takiej sytuacji. Także tutaj Kuby najbardziej otwiera, ale także sytuacja gdzie jest spalony, ale to wiadomo tam przewiniliśmy i było to niezgodne z przepisami. Wydaje mi się, że były sytuacje, żeby mocniej zagrozić bramce.

***

Łobodziński: Na początek gratulacje dla GKS-u Katowice za ten awans bezpośredni. Zrobiliśmy za mało dzisiaj, żeby wygrać ten mecz i to mówię z pełną odpowiedzialnością. Plan na ten mecz był taki, jak pierwsze 20 minut i graliśmy tylko 20 minut dobrze, nawet do momentu straty bramki, czyli to był nasz plan mecz. Jeżeli byśmy mieli podsumowywać, to tak chcieliśmy grać. Bardzo wysoko, bardzo agresywnie, chcieliśmy tworzyć sytuacje. No cóż, nie będę mówił o absencjach, bo wszystko zostało powiedziane. Powiem tylko, że jeszcze nie jest koniec, jeszcze nie jest koniec. Ja wiem, że wszyscy są rozgoryczeni – my też, ale ja jako trener nie mogę sobie pozwolić, żeby teraz się załamywać, bo to był trudny okres, szczególnie ten od derbów teraz za nami. Ja jako trener nie mogę sobie pozwolić na to, żeby zespół mentalnie siadł. To są trudne momenty tak po ludzku nawet, więc zrobię wszystko, co w mojej mocy i to mogę zapewnić, żeby ta drużyna, tak czy inaczej, zagrała w ekstraklasie i oddam całe serce, jak oddawałem do tej pory dla drużyny, dla tych chłopaków, aby ten awans stał się faktem. Oczywiście trudne to jest zadanie teraz dla nas, ale zrobimy wszystko, żeby wygrać te dwa spotkania barażowe.

Jak się okazuje trenerze moje pytanie podczas konferencji nie było bezzasadne. Mi chodziło o to, jak pan w przypadku porażki zamierza mentalnie popracować nad zespołem. Jak ich zmobilizować, że to nie jest koniec?
Łobodziński:
Pierwsze słowa moje były takie, że to jest sport. Oczywiście można być słabszym i przegrać, ale cechą najlepszych jest wyciągać wnioski i walczyć, dopóki jest szansa. Też pamiętajmy, że teoretycznie dwa mecze mamy u siebie i nie chciałbym w tej chwili tak jak już ciężko będzie u kibiców o optymizm. Proszę o taką szansę jeszcze dla drużyny, bo 62 punkty zdobyliśmy, cały czas jesteśmy w walce, no ale mamy problem, ale to jest moje zadanie na te kilka dni, żeby pozbierać zespół.

Teraz gracie z Odrą Opole. Na gorąco – dobrze, źle? Katowice rozpędzone, ale te drużyny 4-5-6 są na podobnym poziomie, również z problemem mentalnym. Tutaj oczywiście awans był na wyciągnięcie, ale czy nie za łatwo Arka oglądała.
Łobodziński:
Wiele razy o tym mówiłem, że w piłce już wszystko widziałem, tak mi się wydawało. Czasami 1 punkt trudno się zdobyć. Oni siedzą teraz w tej szatni i są załamani, ja ich teraz nie próbuję podnosić na duchu, bo wiem, że to nic nie da. Oni to muszą przetrawić sami sobie. Jesteśmy faworytem i chcemy po prostu awansować. Po tych barażach nawet. Czy dobrze, że z Odrą Opole? No jest to niewygodny przeciwnik, wiadomo, jaki był tu mecz z nimi w tym błocie. Mam nadzieję, że to będzie bardziej piłkarski mecz tym razem i wygramy.

Będzie Kinkać? Co z Dobrotką?
Łobodziński:
Martin wydaje mi się, że zakończył sezon. Milewski pauza za kartki. Przemek wraca, rozmawialiśmy o tym wiele razy, wszystkie ręce na pokład. Nie mamy szerokiej kadry, trochę ją powiększyliśmy, ale nie mamy kadry na tyle szerokiej, aby sobie móc pozwalać na wiele zmian. Będzie kim grać. Szykujemy kolejnych zawodników, oni są po to, oni czekają, żeby dostać szansę. Na pewno dostaną w tym meczu barażowym szansę i nie zawiodą.

Kibice nie zawiedli, prawie komplet. Czy w czwartek będzie podobnie?
Łobodziński:
Rewelacja dzisiaj była. Dzięki wielkie wydaje mi się, że ciężko, bo zawiedliśmy dzisiaj po prostu. Tak jak powiedziałem wcześniej, moja prośba jest taka ta ostatnia, żeby zaufać temu zespołowi i mi. Dużo szczęścia daliśmy, w końcówce zawiedliśmy, co nie znaczy, że to już jest koniec.

Tak jak pan wspominał co za wami, to za wami. Trzeba patrzeć w przyszłość, zapewniał pan o ofensywnej grze. Ma pan w głowie plan, żeby do meczu barażowego podejść bardziej zachowawczo, czy raczej chce pan być wierny swojej ofensywnej filozofii?
Łobodziński:
Nie może to funkcjonować, bo patrząc na nasz optymalny skład, a teraz, to są dwie całkowicie różne rzeczy. To trzeba dostosowywać do piłkarzy, ich umiejętności oraz specyfiki gry. Wydaje mi się, że czasami plan na mecz jest troszkę bardziej defensywny, a potem są zarzuty, czemu tak gramy, a nie gramy w piłkę. Różnie podchodzimy do tematu, tu na pewno będziemy chcieli zdominować przeciwnika. Tak jak chcemy to często robić. Dzisiaj te 20 minut to było za mało, a być może z Odrą wystarczy.

Po meczu w Gdańsku mówił pan, że ta drużyna musi nauczyć się przegrywać. Widział pan po chłopakach, czy zawodnicy byli w stanie przetrawić to, co się tam wydarzyło w tydzień? Czy teraz te 3 dni wystarczą?
Łobodziński:
Naprawdę patrzyłem na nich 2 dni przed meczem, rozgrzewkę, czy te pierwsze 20 minut byłem spokojny. Byliśmy tacy, jacy mieliśmy być. Nagle ta bramka spowodowała, że nie potrafiliśmy się podnieść niestety.

Powiedział pan, że chcielibyśmy zdominować. Mamy takie pytanie, czy to jest jakaś taka psychiczna blokada zawodników? Arka to była drużyna, którą się ładnie oglądało. Dziś zawodnicy są wycofani, nie ma tego zęba.
Łobodziński:
Nie znam odpowiedzi na to pytanie szczerze mówiąc. Ten sezon był taki, że ten skład nasz kręcił się wokół tych samych piłkarzy. Nie mogliśmy sobie pozwolić na rotacje, wszystko po trochu, tej presji, zmęczenia być może też. Nie no w zawodowej piłce w zmęczenie to w zasadzie trudno wierzyć. Ja też grałem co 3 dni i najlepiej mi się grało, regeneracja stoi na takim poziomie, że spokojnie możemy sobie poradzić, tym bardziej młodzi zawodnicy. Dużo nam zabrały te straty w postaci Janusza i Dawida i tu też jest problem, że drużyna się wycofała mentalnie i tak piłkarsko dlatego są takie problemy Adasia ze zdrowiem. Sidibe teraz problemy. Trochę się tego nałożyło, ale nie chcę szukać wytłumaczenia, bo po to są zawodnicy inni też, żeby utrzymać ten poziom, ale tak jest w piłce, że trudno utrzymać wszystkim ten poziom.

Katowice nie chciały grać otwartej piłki, czekały na swój moment, stały fragment. Odra jest też fizycznym zespołem, czy pan jest na to przygotowany?
Łobodziński:
Tak, już myślę o tej Odrze. Chwilę zdążyłem zobaczyć. Na pewno będzie to mecz podobny do tego, może nie tak ciężki. Pierwsza liga jest, jaka jest, być może już więcej drużyn gra dobrą piłkę, to jest bardzo mocno fizyczna liga i dopóki my się nie dostosujemy do tego, to będzie nam bardzo ciężko walczyć z tymi najmocniejszymi w tym elemencie tutaj. 

Czy to kontuzje zdaniem trenera największym problemem na finiszu?
Łobodziński:
Czy ja wiem, myślę, żę to ma wpływ. To jest futbol, na pewne rzeczy nie jesteśmy w stanie zareagować, bo nie mamy na to wpływu. Kontuzje, kartki, więc no być może tak. Tego nie wiemy do końca, być może ten punkt mógł się wydarzyć na początku sezonu, być może z Wisłą Kraków wytrzymać. To jest zbyt dużo okoliczności, żeby już to podsumowywać, a ja nie chciałbym jeszcze podsumowywać tego sezonu.

Rzecznik wspomniał dwa terminy meczów.
Łobodziński:
Trochę więcej czasu na regenerację, każda godzina jest dla nas ważna.

Krąży taka opowiastka, że trener GKS-u Katowice pokazał swoim zawodnikom fragment motywacji Arki i podobno nic nie mówił do nich, żeby ich zmobilizować.
Łobodziński:
Jakiej motywacji? Filmiku z kibicami? Kibice przyszli, ok. Liczyliśmy i taką informację dostaliśmy, że kibice nas wesprą, dlatego się zgodziłem na to spotkanie. Takie rzeczy się zdarzają, kibicom bardzo zależy. Ja takie rzeczy przeżywałem w każdym klubie, chociaż nie spodziewałem się, że to nagrają i upublicznią. Byliśmy zapewniani, że to zostaje między nami a tak się nie stało. Wiadomo, że to od nas nie wyszło. Ok, taką podjęli decyzję i tyle. Nic nie możemy zrobić z tym faktem, no bo tak się już stało i nic nie możemy zrobić.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga