Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Grill – zbyt późno rozpalony i szybko zgaszony

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Z Koroną można było wygrać, przegrać i zremisować. Niby stara piłkarska prawda, ale tak naprawdę, rzeczywiście każdy z tych wyników w poszczególnych fazach meczu był bardzo prawdopodobny. Korona mogła niemal zamknąć (a na pewno przybliżyć się w 99% do zwycięstwa), strzelając drugą bramkę w końcówce pierwszej połowy. W końcówce za to, gdy GieKSa przyatakowała i wykorzystywała swoje skrzydła, naprawdę mogliśmy zdobyć zwycięską bramkę – gdy uderzał Alan Czerwiński czy Filip Szymczak. Można było też ten remis utrzymać, gdy graliśmy w dziesiątkę. Niestety – wylosowało się, że przegraliśmy. Pokarał nas Dawid Błanik, co jest o tyle absurdalne, że zawodnik strzelił w tym sezonie trzy gole, z czego dwa przeciw GieKSie w samych końcówkach.

W pierwszej połowie mogliśmy tylko jeszcze postawić grilla na środku boiska i kiepską rozpałką go rozpalać. GieKSa grała kompletnie bez iskry, jeśli chodzi o cechy wolicjonalne, to być może był najgorszy moment w sezonie. Tak jakby uszło z katowiczan powietrze. Po utrzymaniu i po tym wywołującym emocje meczu z Legią. Korona też nie miała jakiegoś wielkiego tempa, ale momentami jednak je podkręcali i stąd ich prowadzenie do przerwy było zasłużone. Przed trenerami w przerwie stało zadanie pobudzić naszych piłkarzy do tego, że… sezon się jeszcze nie skończył.

Rzeczywiście w drugiej połowie było już nieco lepiej. GieKSa nie notowała już tylu strat i co jakiś czas podchodziła pod pole karne przeciwnika. Na dobre ogień rozpalił się w ostatnich dziesięciu minutach. Katowiczanie pokazali to, co mają najlepszego w tym sezonie i raz po raz zaczęli atakować rywali. Najpierw Oskar Repka strzelił bramkę po świetnym dośrodkowaniu Alana Czerwińskiego. Alan w ogóle jakby odmłodniał o 10 lat, bo przypomniał nam słynne „tory kolejowe”, po których pędził raz po raz podczas poprzedniego pobytu w GieKSie. Chcielibyśmy, żeby to wróciło i cieszy, że zawodnik tego najwidoczniej zupełnie nie zatracił. Szkoda, że piłkarz po chwili mając znakomitą sytuację, nie strzelił bramki, uderzając tuż obok. Potem jeszcze świetnie zagrywał do Szymczaka, ale napastnik fatalnie chybił. GieKSa była bliżej zwycięstwa.

Niestety Oskar dolał nie tyle oliwy do ognia, co zalał tego grilla całym wiadrem wody, choć przypadkowo – o czym za chwilę. Zawodnik „wyrobił normę” i jak w każdej ostatnio rundzie zalicza spotkanie z dwoma żółtymi kartkami. Cóż, zdarza się – natomiast, o ile kiedyś śmialiśmy się z któregoś trenera, który powiedział, że czerwona kartka chyba Poczobuta w 90. minucie ustawiła mecz to… tutaj tak istotnie było. GKS przestał atakować i skupił się na obronie, a Korona zyskała wiatru w żagle i strzeliła gola.

Bądźmy jednak sprawiedliwi. Choć efekt jest w postaci typowego Oskara, to… ta żółta kartka jest nieporozumieniem. Zawodnik wystawił rękę, ale ani nie chwytał, ani nie szarpał, a Błanik to wykorzystał. Pech zawodnika.

GieKSa przegrała ten mecz między również przez znów dość fatalnie tracone bramki. W obu sytuacjach strzelcy bramek mieli absolutnie mnóstwo miejsca w polu karnym i bez problemu mogli oddać strzał. Pierwszy gol padł dodatkowo po jednej z naszych typowych strat w polu karnym. Tym razem podawał Repka, a Borja Galan też myślami był na grillu, bo był bardzo nieskoncentrowany i stracił piłkę.

Sporo znanych z tego sezonu grzechów w kluczowych momentach dało o sobie znać. Przede wszystkim znów zawiodła defensywa, bo można było zrobić zdecydowanie więcej, aby tych bramek uniknąć.

Nie ma co jednak płakać nad rozlanym mlekiem. Musimy grać dalej i punktować do końca sezonu. Remis w Kielcach byłby świetnym wynikiem, patrząc na postawę Korony na wiosnę. Ale piłkarze Jacka Zielińskiego po raz kolejny pokazali klasę. Nie ma co gadać, ostatecznie to zwycięstwo jest zasłużone. Choćby z tego powodu, że GKS oddał tylko jeden celny strzał na bramkę. Ten czas od 80. do 90. minuty i wielki napór to za mało, żeby myśleć o trzech punktach. A było blisko remisu.

Przed nami teraz kolejne dwa mecze – tym razem domowe. Nadal koncentracja musi być zachowana. Najpierw mecz z Cracovią o pozycję w tabeli, a za dwa tygodnie być może będziemy rozdawać kartę w kwestii Mistrzostwa Polski, gdy na Nową Bukową przyjedzie Lech Poznań.

Tak więc piłkarze, otrzepać się po tym spotkaniu, wyciągnąć mityczne wnioski i w niedzielę z zespołem z Krakowa pokażcie przez większość meczu to, co wczoraj było widoczne przez dziesięć minut. Potencjał do takiej gry nadal jest wielki. A grilla zostawcie na 25 maja po powrocie z Gdańska!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Pewne utrzymanie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GKS Katowice utrzymał się w Ekstraklasie.

To, co od dłuższego czasu było „pewne” (dla jednych już po Górniku, dla innych po Puszczy, a dla każdego po Wrocławiu) dziś zostało formalnie potwierdzone. Po stracie punktów przez Puszczę Niepołomice w meczu z Pogonią Szczecin (4:5) GieKSa oficjalnie utrzymała się w Ekstraklasie.

Po wielkosoboniej wygranej we Wrocławiu Śląsk stracił szansę na dogonienie nas w tabeli. W miniony wtorek Stal Mielec, po remisie z Górnikiem Zabrze, także przestała nam „zagrażać”. Dziś do tej dwójki dołączyła Puszcza Niepołomice, która nie może nas już wyprzedzić w tabeli.

Przypomnijmy, że nasza drużyna ani razu w tym sezonie nie znajdowała się na miejscu spadkowym, a matematyczne utrzymanie na początku 30. kolejki to duże osiągnięcie, które potwierdza tylko, jak świetny sezon rozgrywa GieKSa.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

Świętowanie mistrzostwa jednak w Katowicach?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

GieKSa nie potrafiła przez 90 minut pokonać bramkarki rywalek, a po naszej stronie pojawiło się zbyt wiele błędów indywidualnych. Tym samym celebracja mistrzostwa musi jeszcze poczekać, a szansa na takową fetę będzie już za tydzień przy Bukowej.

Klaudia Słowińska w Łęcznej doczekała się powrotu na pozycję skrzydłowej. Świetną akcję ujrzeliśmy już w pierwszej minucie – Katarzyna Nowak odważnie wyprowadziła na skrzydło, a centrę Julii Włodarczyk przecięła Natalia Piątek. W 7. minucie Jagoda Cyraniak powstrzymała nacierającą Klaudię Lefeld po dużym błędzie Klaudii Słowińskiej. Odpowiedziała Kozak sytuacyjnym strzelam z dystansu, mocno niecelnie. Blisko zdobycia pierwszej bramki z dystansu była Włodarczyk, golkiperka wzniosła się na wyżyny umiejętności. Na kilkanaście następnych minut walka skupiła się w środku pola, obejrzeliśmy po jednym bardzo nieudanym strzale z obu stron. W 26. minucie Katja Skupień dograła do Pauliny Tomasiak, zupełnie niepilnowanej w polu bramkowym. Ta zgrała piłkę do Julii Piętakiewicz, a Kinga Seweryn była bez szans. Blisko było odpowiedzi po trąceniu piłki w powietrzu Cyraniak, Kinga Kozak nie zdołała wepchnąć piłki obok bramkarki. W 33. minucie Piątek znów uratowała swoją drużynę, ściągając piłkę z nogi rozpędzonej Vuskane, której podawała Kinga Kozak. Po rzucie różnym główkowała Słowińska, wysoko nad bramką. Na zakończenie pierwszej części Julia Piętakiewicz huknęła w samo okienko, Kinga Seweryn udowodniła swoją klasę, broniąc strzał.

W 47. minucie strzał oddała Gabriela Grzybowska, trafiając w wybiegającą Vuskane. Łęczna wyprowadziła kontratak, a centrę Piętakiewicz wybiła Marlena Hajduk na rzut rożny. W 54. minucie Seweryn na przedpolu uratowała swój zespół, nie dając szans Skupień na sfinalizowanie akcji. GieKSa w zasadzie nie miała pomysłu na konstrukcję ataków, nawet kontry kończyły się niecelnymi podaniami. W 58. minucie Kaczor odnalazła długim podaniem Włodarczyk, a Klaudia Słowińska po zgraniu uderzyła w golkiperkę. Pięć minut później Anita Turkiewicz zdołała powstrzymać pędzącą Skupień, nadrabiając dystans. W 69. minucie Katja Skupień padła w szesnastce Kingi Seweryn, arbiter od razu pokazała kartkę za próbę wymuszenia. Minutę później Kinga Kozak miała dobrą okazję po wrzutce Marleny Hajduk, trafiła wprost w bramkarkę. W 79. minucie Jagoda Cyraniak bez zdecydowania podała do Kingi Seweryn, a nasze rywalki skrzętnie tę okazje wykorzystały – pusta bramka i 0:2.

Mistrzostwo Polski musi poczekać. Może się ziścić już jutro, jeśli Czarni przegrają w Szczecinie. W innym wypadku poczekać będziemy musieli do soboty 3 maja. Wtedy o 10:45 na Bukowej zagramy z Pogonią Tczew. Wstęp darmowy – zapraszamy do świętowania mistrzowskiego tytułu z uKOCHanymi. 

Łęczna, 26.04.2025
Górnik Łęczna – GKS Katowice 2:0 (1:0)
Bramki: Piętakiewicz (26), Tomasiak (79).
GKS Katowice: Seweryn – Nowak, Hajduk, Cyraniak (80. Bednarz) – Włodarczyk, Grzybowska, Kaczor (61. Nieciąg), Turkiewicz – Kozak, Vuskane (61. Langosz), Słowińska.
AP Orlen Gdańsk: Piątek – Skupień (84. Ostrowska), Kazanowska, Piętakiewicz (65. Sikora), Lefeld, Ratajczyk, Zawadzka, Głąb, Kłoda, Kirsch-Downs, Tomasiak.
Żółte kartki: Skupień, Głąb – Nowak, Grzybowska, Słowińska, Włodarczyk.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Osłabiona Legia przed meczem z GieKSą

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Drużyna Legii w sezonie 2024/25 rozegra największą liczbę spotkań z całej stawki zespołów PKO BP Ekstraklasy – aż 55. Na to składają się mecze w polskiej lidze, europejskich pucharach oraz Pucharze Polski. Najbardziej intensywnymi miesiącami pod tym względem były sierpień (9 rozegranych spotkań), oraz kwiecień – mecz z GieKSą będzie dla Legii siódmym w tym okresie. 

Taka liczba spotkań rzutuje na postawę drużyny w rozgrywkach ligowych. Legia zajmuje piątą pozycję z 47 punktami (bilans 13-8-8, bramki 52-38). Goście do trzeciego miejsca tracą 8 punktów, a do lidera 12. Legia jest drużyną własnego stadionu – na boiskach przeciwników zdobyła 17 punktów (bilans 4-5-5, bramki 22-23). Bilans ligowych wyjazdów przedstawia poniższa tabela (pogrubioną czcionką wyróżniono wygrane przez Legię mecze):

W ostatnich trzech spotkaniach ligowych na wyjeździe Legia zmierzyła się kolejno z Motorem, Rakowem i Górnikiem. W meczu z Motorem goście przez pierwsze dwa kwadranse przeważali, ale Motor po wyrównaniu w 37. minucie zaczął śmielej atakować. Początek drugiej połowy wyglądał jak pierwszej minuty meczu: Legia miała sporą przewagę i dwukrotnie prowadziła. Gola na 3:3 Motor strzeli po dobitce rzutu karnego w ostatniej akcji meczu. W spotkaniu z Rakowem Legia przegrywała po 47 minutach gry 0:3. Przy takim prowadzeniu Medaliki oddały inicjatywę gościom i na efekt nie trzeba było długo czekać. W 50. minucie padła pierwsza bramka dla Legii, która coraz bardziej zaczęła przeważać… Drugą bramkę przyjezdni strzelili na pięć minut przed końcem spotkania, jednak Raków nie dał sobie wbić gola dającego remis. W ostatnim wyjazdowym meczu Legia w pierwszej połowie nie miała zbyt wiele do powiedzenia – Górnik osiągnął sporą przewagę, jedna strzelona bramka był najmniejszym wymiarem kary. Drugą połowę obie drużyny rozpoczęły bardzo spokojnie od długich ataków pozycyjnych. Prawie po kwadransie Legia wyrównała, a KSG stracił animusz z pierwszej połowy. W 67. minucie Legia strzeliła drugiego gola i Górnik nie miał specjalnie pomysłu jak wyrównać.

Od 10 kwietnia ubiegłego roku trenerem Legii jest kontrowersyjny Gonçalo Feio. Co jakiś czas, według doniesień medialnych, okazuje się, że dalsza praca z drużyną z Warszawy staje pod znakiem zapytania. Jak na razie pozycja trenera, mimo wszystko, wydaje się być niezagrożona. Oczywiście, może się to zmienić w przypadku braku awansu Legii do europejskich pucharów. Ostatnie doniesienia sprzed około tygodnia mówią, że zarząd Legii już wybrał następcę: zostanie nim Białorusin Aleksiej Szpilewski.

Z 52 bramek strzelonych przez Legię, 9 zdobył Bartosz Kapustka, 7 Marc Gual, a następny na liście z 6 trafieniami jest Luquinhas. Najdokładniej podający to Rúben Vinagre z 5 asystami, Ryōya Morishita z 4 oraz Paweł Wszołek, Luquinhas i Kacper Chodyna z 3 ostatnimi podaniami.

Sytuacja kadrowa ze względu na kontuzje jest mocno komplikowana: najlepszy strzelec gości Bartosz Kapustka doznał urazu kolana i nie zagra do końca sezonu. Najprawdopodobniej również do końca sezonu nie zagra Paweł Wszołek, który naderwał mięsień dwugłowy uda. Z kolei Juergen Elitim we wcześniejszych trzech meczach grał ze złamaną ręką, przeszedł operację i podobno może zagrać w sobotnim meczu. Marc Gual, który na początku kwietnia doznał urazu uda, po rehabilitacji wraca do zdrowia i rozpoczął treningi z drużyną. Podobnie bramkarz Gabriel Kobylak, po przejściu zabiegu stawu skokowego wrócił do treningów.  Obrońca Jan Leszczyński zerwał więzadło krzyżowe we wrześniu, do końca sezonu nie pojawi się boisku.

Ze względu na nadmiar kartek nikt z zawodników gości nie pauzuje.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga