Dołącz do nas

Piłka nożna

(In)Statystycznie po sezonie – pomocnicy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W przedostatniej części naszego omówienia raportu InStat skupimy się na naszych pomocnikach. Jutro przyjrzymy się napastnikom i podsumujemy indywidualne wyniki zawodników GKS-u.

Naszym najwyżej sklasyfikowanym defensywnym pomocnikiem został Bartłomiej Poczobut. Zajął 5. miejsce w lidze pod względem InStat Index, co oznacza awans aż o 21 miejsc w stosunku do rundy jesiennej! Jego index na koniec sezonu wyniósł 233 (średnia dla ŚPD 214), a po jesieni wynosił zaledwie 208. Rozegrał 2643 minuty i zanotował 4 asysty. Oddał 12 strzałów na bramkę, z czego co trzeci był celny. Faulował rywala 65 razy, ale sam był faulowany aż 90 razy, o czym już pisaliśmy. Podawał średnio 41 razy na mecz z dokładnością 85%. Kluczowego podania próbował 0,75 raza na 90 minut, a 0,44 raza było ono udane. Przy zagraniach w pole karne osiągnął 46% dokładności. Wygrał 55% pojedynków w defensywie i 65% w ataku, z kolei w powietrzu zwyciężał w 49% przypadków. Jego dryblingi były udane w 72%, a próby odbiorów, które podejmował 6 razy na mecz, w 61%. 6 razy na mecz przecinał podanie rywala, a 8-krotnie zbierał bezpańską piłkę.

20. miejsce zajął Jakub Habusta, dla którego oznacza to spadek o 3 pozycje w stosunku do rundy jesiennej, którą spędził w Odrze Opole. Choć zajmuje niższą pozycję, to jego InStat Index wzrósł z 215 do 218. Przez 1998 minut zanotował asystę – jeszcze w barwach Odry. Od momentu przyjścia do GieKSy rozegrał tylko 438 minut. W Odrze 35 razy faulował i 25 razy był faulowany, a w GKS-ie liczby te wynoszą odpowiednio 15 i 6. Jego dokładność podań spadła z 85% do 84%. Spadek zaliczyła także jego statystyka kluczowych podań – z 0,9/0,5 do 0,72/0,45, z kolei skuteczność podań w pole karne spadła z 61% do 58%. Poprawiła się natomiast jego skuteczność w pojedynkach – z 55% do 56% w defensywie, z 44% do 46% w ofensywie i z 51% do 54% w powietrzu. Słabiej radził sobie z dryblingami. Ich skuteczność spadła z 62% do 57%. Jego skuteczność odbiorów utrzymała się na poziomie 52% przy 3,1 próbach. Przecinał 6 podań na mecz i zbierał 7 piłek.

Na 33. miejscu znalazł się Callum Rzonca z InStat Index wynoszącym 214. Rozegrał w GieKSie 791 minut i zdobył jedną bramkę. Oddał 10 strzałów, z czego tylko 2 leciały w światło bramki. 24 razy faulował przeciwnika, a nieprzepisowo zatrzymywany był 10 razy. Wykonał zaledwie jedno kluczowe podanie i było one dokładne. Ani razu dokładnie nie podał w pole karne. Wygrał 48% pojedynków w defensywie i 50% w ofensywie, a także w powietrzu. Dryblował ze skutecznością 56%, a odbierał piłkę z 42% – próbował tego 5 razy na 90 minut. Dosyć rzadko przecinał podania, bo tylko 4,4 razy na 90 minut, ale trochę nadrabiał to zebranymi piłkami. Ich było 9 na mecz.

6 miejsc za Rzoncą mamy Grzegorza Piesio z indexem 213. Oznacza to spadek aż o 17 pozycji, ale tak jak w przypadku Habusty jego InStat Index minimalnie wzrósł – dokładnie o punkt. Przez 1545 minut gry zanotował tylko asystę. 35 razy strzelał na bramkę, a 13 razy robił to celnie. Dopuścił się 37 przewinień, a sam był faulowany 43 razy. Podawał z zaledwie 71% skutecznością, ale należy pamiętać, że przez sporą część sezonu był ustawiany niżej, niż na defensywnym pomocniku. Widać to po liczbie kluczowych podań – próbował ich niemal 2 razy na mecz, a ponad 1 próba była udana. W pole karne podawał z 36% dokładnością. Wygrał 52% pojedynków w defensywie, 53% w ofensywie, 63% w powietrzu, jego dryblingi były skuteczne w 53%, a odbiory, których prób były 4 na mecz, w 43%. 3,6 raza na 90 minut przecinał podanie rywala, a bezpańską piłkę zbierał 7 razy.

45. miejsce zajął Kamil Kurowski, ale podobnie jak w przypadku Słomki, Kupeca i Midzierskiego nie będziemy się skupiać na zawodniku, którego nie było już w GieKSie w trakcie rundy wiosennej.

Najniżej sklasyfikowanym defensywnym pomocnikiem GKS-u został Adrian Łyszczarz. Z InStat Index wynoszącym 203 zajął 51 miejsce z 63 zawodników. W ciągu 974 minut, które spędził na boisku, zdobył gola i raz asystował. Z 26 strzałów na bramkę tylko 5 było celnych. Podawał z 79% dokładnością. W kluczowych podaniach osiągnął rezultat 2,1/1,1, a jego podania w pole karne był celne w 57%. Bardzo słabo wypada jednak w pojedynkach, wygrał ich 43% w ataku, 42% w obronie i raptem 24% w powietrzu. Jego dryblingi były udane w 57%, a odbiory w 41% (podejmował 3,5 prób). Po 5 razy na mecz przecinał podanie przeciwnika i zgarniał wolną piłkę.

Przejdziemy teraz do lewych pomocników. Jedynym zawodnikiem GieKSy, który został przypisany do tej pozycji, jest Adrian Błąd (przypomnijmy, że Tymoteusz Puchacz został zakwalifikowany jako lewy obrońca). Błąd zajął 6. miejsce z InStat Index wynoszącym 221 (średnia ligowa 207). W ciągu 2868 minut strzelił 10 goli i 2-krotnie asystował. Z jego aż 95 strzałów 34 były celne. Faulował 30 razy, samemu będąc faulowanym jedynie 21 razy. Jak na skrzydłowego podawał dosyć często, bo 41 razy na mecz przy średniej ligowej dla tej pozycji wynoszącej 32, jednak zaledwie z 66% dokładnością. Wykonywał 1,98 kluczowego podania na mecz, a 1,04 było dokładne. Posyłał aż 10 piłek na 90 minut w pole karne z 45% dokładnością. Wygrywał 41% pojedynków w defensywie, 43% w ofensywie i 32% w powietrzu. Jego dryblingi były skuteczne w 51%, z kolei odbiory, których próbował 3,5 razy na 90 minut, w 47%. 3,5 razy przecinał podanie, a 6 razy zbierał piłkę.

Tak jak na lewej stronie pomocy mieliśmy tylko Adriana Błąda, tak jedynym zawodnikiem przydzielonym do prawych pomocników został Kacper Tabiś. Zajął 21. miejsce wśród 41 piłkarzy z indexem 201 przy średniej 204. Rozegrał 1275 minut i jest jednym z 5 prawych pomocników w lidze, którzy nie zdobyli gola ani nie zanotowali asysty i rozegrał z nich zdecydowanie najwięcej minut. 11 razy uderzał na bramkę i tylko 2 razy celnie. Był faulowany 43 razy, a sam faulował 29 razy. Podawał z dokładnością 81%. Próbował wykonywać kluczowe podanie 0,91 na mecz, ale z bardzo słabą skutecznością – tylko 0,21 raza na 90 minut piłka docierała do adresata. Jego dogrania w pole karne były skuteczne w 58%. Wychodził zwycięsko z 51% pojedynków w defensywie, 46% w ofensywie i 40% w powietrzu. Dryblował ze skutecznością 57%, a najlepiej radził sobie z odbiorami – przy 4,5 próbach na 90 minut osiągnął rezultat 62%. 4.5 razy przejmował piłkę po podaniu rywala, a tylko 3,7 razy zgarniał ją bezpańską. Należy pamiętać, że Tabiś rozegrał kilka spotkań jako prawy obrońca i wahadłowy.

Ostatnią omawianą dziś pozycją będą ofensywni pomocnicy. Dopiero na 19. miejscu znalazł się David Anon. Uzyskał InStat Index 213 przy średniej 211. Przez 1536 minut zdobył 2 gole i raz asystował. Oddał 36 strzałów, w tym 13 celnych. Przewinił 30 razy, a sam był nieprzepisowo zatrzymywany 42 razy. Bardzo rzadko podawał – tylko 28 razy na 90 minut, podczas gdy ofensywny pomocnik w 1 Lidze podawał średnio 37. W dodatku osiągnął tylko 69% dokładności. Kluczowego podania próbował 2,2 razy na mecz, a 1,23 raza było celne. W pole karne dogrywał z 43% skutecznością. Wygrał 37% pojedynków w obronie, 39% w ataku i 25% w powietrzu. Jego dryblingi były skuteczne w 57%, natomiast odbiory, których próbował 2,5 razy na mecz, w 49%. Przecinał 2,4 podań i 5 razy zgarniał wolną piłkę.

28. miejsce zajął Damian Michalik, ale to ten sam przypadek, co Kurowski. Ostatnim pomocnikiem jest Dominik Bronisławski, który zajął 35. miejsce na 38 piłkarzy. W ciągu 650 minut na boisku zdobył gola i zanotował asystę. Strzelał 13 razy, z tego 5 razy w światło bramki. 15 razy faulował, a sam był faulowany zaledwie 7 razy. Podawał najrzadziej ze wszystkich ofensywnych pomocników – tylko 20 razy na mecz z 77% skutecznością. Bardzo rzadko również posyłał kluczowe podania – zaledwie 0,83 na mecz, co jest jednym z najsłabszych wyników wśród pierwszoligowych ,,dziesiątek”. Dokładnie połowa jego podań w pole karne trafiała do adresata. Ich również nie było wiele – zaledwie 2,2 próby na 90 minut przy średniej ligowej 4,7. Wygrał 45% pojedynków w obronie i tylko 36% w ataku. W powietrzu natomiast wygrał 31% walk o górną piłkę. Często próbował dryblingów, bo 5 razy na mecz, ale osiągnął tylko 47% skuteczności (średnia ligowa to 3,6 i 58%). Próbował odebrać piłkę niecałe 2 razy na 90 minut i udawało mu się to w 57%. Tylko 1,25 raza na mecz przecinał podanie rywala, co jest drugim najgorszym wynikiem wśród ofensywnych pomocników. 2,9 razy na mecz odzyskiwał piłkę.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga