Dołącz do nas

Piłka nożna

Paszulewicz i Fornalak o meczu

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po derbach GieKSy z Ruchem Chorzów wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Jacek Paszulewicz i Dariusz Fornalak.

Jacek Paszulewicz (trener GKS Katowice):
Przede wszystkim gratuluję trenerowi Ruchu wygranej i trzech punktów w jakże ważnym dla wszystkich spotkaniu. Uważam, że gdyby Ruch grał w poprzednich spotkaniach tak, jak przeciw mojej drużynie, to te turbulencje w klubie i straty związane z odjęciem punktów nie miałyby znaczenia i Ruch by się utrzymał. Natomiast czeka go walka do samego końca. Jeśli chodzi o mój zespół, to można powiedzieć, ze spóźniliśmy się 45 minut na dzisiejszy mecz derbowy. Z założeń z pierwszej połowy wyszło tylko wznowienie od środka. Mam ogromny żal i pretensje do zawodników, powiedzieliśmy sobie parę cierpkich i ostrych słów. Po przerwie widać było diametralnie różnicę w nastawieniu natomiast nie zmienia to faktu, że przegraliśmy spotkanie, którego przegrać nie mogliśmy. Limit błędów i słabych występów niektórych zawodników został wyczerpany. Zostały nam do rozegrania trzy mecze i dziewięć punktów do zgarnięcia, uważam że nadal jesteśmy w grze.

Pytania od redakcji GieKSa.pl do trenera Paszulewicza

(Shellu) Na GieKSę chodzę 20 lat i nie przypominam sobie, żeby GKS rozegrał kilka meczów w tak krótkim czasie, w których by przeszedł obok spotkania. Pan mówi, że nie dojechaliśmy na pierwszą połowę, ale to samo słyszeliśmy w Olsztynie. To samo było na Puszczy. Nie wiem, na czym pan opiera optymizm, ale pytanie dotyczy tego, czy sądzi pan, że to jest kwestia tylko piłkarska czy dla niektórych zawodników ekstraklasa nie jest atrakcyjnym celem. Druga sprawa – z drużyną, która dwukrotnie straciła 6 bramek, my oddajemy tylko jeden celny strzał. O co tu chodzi?

Nie wiem, na które pytanie odpowiedzieć, bo tak dużo pan zawarł w wypowiedzi. Ja na GieKSę nie chodzę tak długo, pracuję w tym klubie od stycznia i ze straty punktowej, wynoszącej 7 oczek, kiedy skreślili nas wszyscy i byliśmy poza grą, wróciliśmy do gry – uważam w wielkim stylu – i po małych korektach w zimie stworzyliśmy zespół, który w oparciu o dobrą organizację gry i motorykę odrobił tę stratę i doił do czołówki. To że przegraliśmy trzy spotkania – z jednej strony się z panem zgadzam, ale z drugiej strony, ile razy wygraliśmy, gdy byliśmy skazani na porażkę. Więc tutaj nie mam z panem wspólnego pułapu, na którym możemy się dogadać. Uważam, ze pracujemy bardzo ciężko i z tego zespołu wycisnęliśmy bardzo dużo. Natomiast pana uwaga, co do tego, że komuś nie zależy na ekstraklasie, to ja w to nie wierzę. Wierzę natomiast w to, że niektórzy zawodnicy może nie tyle, że nie dorośli, ale przerasta ich gra w takim klubie jak GKS Katowice. Nie każdy poradzi sobie w Legii czy Wiśle, natomiast chodzi o mocniejsze marki grające o jakieś cele. Dzisiejszy mecz pokazał, że pierwsza połowa odbyła się bez nas. Musimy podjąć działania, by wyeliminować tak duże wahania pomiędzy poziomem gry, bo nie ma co ukrywać, że byliśmy w niebie po Podbeskidziu, a znaleźliśmy się znów w piekle po meczu z Ruchem.

Na czym pan opiera optymizm na te trzy mecze?

Na tym, że zostały trzy mecze i dziewięć punktów do zdobycia. W zeszłym roku Zabrze awansowało z 58 punktami. Ja przychodząc do Katowic nie obiecywałem awansu, obiecywałem, że będą tu ludzie, którzy będą chcieli umierać za GKS Katowice i niektóre mecze pokazały, że sporo takich ludzi jest, ale niektórzy coraz bardziej przekreślają swoje szanse, by zostać w GKS na następny sezon, niezależnie od tego, w której lidze GKS będzie występował.

Dariusz Fornalak (trener Ruchu Chorzów):
Powiedzieliśmy po drugiej połowie meczu w Częstochowie, że zapaliła się iskierka i dzisiaj był ogień. Dziękuję zespołowi za to, że podszedł do tego meczu tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Zagraliśmy z olbrzymią ambicją i poświęceniem. To był prawdziwy mecz derbowy dla nas, wspaniała oprawa i myślę, że warto dzisiaj było przyjść na Cichą. Zasłużone zwycięstwo mojego zespołu.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

27 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

27 komentarzy

  1. Avatar photo

    Michal

    12 maja 2018 at 21:00

    Sprzedane kurwy

  2. Avatar photo

    Solski

    12 maja 2018 at 21:02

    Czyli rezygnacja z całego składu poza może 2-4 nazwiskami

  3. Avatar photo

    Prezes1964

    12 maja 2018 at 21:02

    Kurwy i złodzieje

  4. Avatar photo

    Greg

    12 maja 2018 at 21:02

    I po części Mo chop racja te grajki nie maja jakości mądrości nie mówiąc juz o umiejętności każdy kto oglądał ten szpil widział co sie działo w pierwszej pół volas praktycznie sam co miał zrobic brak nie umiejetność wręcz słabość to były główne atuty Gieksy Midzierski cena 0
    Kedziora 0
    Skrzecz 0
    Mandrysz 0
    Zejdler 0
    Cerminagic czy jak on mo 0
    Słaby 0
    Goncerz biegał i tylko tyle 0
    Reszta na 1
    Wstyd upokorzenie i dramat przegrali z juniorami kurwa
    O samym szpilu nie chce mi sie pisać kurwa

  5. Avatar photo

    roman gertych

    12 maja 2018 at 21:09

    złotousty odlatuje, przepierdala z outsiderami a ciągle będzie przywoływał ile to nie odrobili wcześniej punktów, chuj tam że awans był na wyciągnięcie reki, ale on nic nikomu nie obiecywał wiec jest ok po kolejnej kompromitacji, kolejny paralityk umysłowy co omamił nas dobra gadką na początku a teraz pierdoli jak potrzaskany, niech lepiej pakuje mandżur i wypierdala razem ze swoimi wkładami, już wolałbym poczciwego Góraka który fizycznie też dobrze umiał przygotować zespół, grał tak samo bez żadnej taktyki a przynajmniej nie pierdolił jak każdy kolejny idiota, jeszcze niech teraz wyjdzie bartnik i powie że najważniejsza jest organizacja gry i będzie komplet, kibice się wkurwiają a kabaret leci dalej

  6. Avatar photo

    carra23

    12 maja 2018 at 21:09

    Pilkarski Poker w Katowicach!!!Nigdy juz nie bydzie takich graczy jak Sput Biegun Kapias Furtok Koniarek Kubisztal etc!!!!Sprzedawczyki pieprzone!!!!

  7. Avatar photo

    Irishman

    12 maja 2018 at 21:11

    ŻE CO????????????????????

    Że niby przegraliśmy z jakąś świetną drożyną, która nie wiadomo dlaczego leci z ligi?????

    PASZULEWICZ CO TY6 GADASZ?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!?

  8. Avatar photo

    Mecza

    12 maja 2018 at 21:14

    Paszulewicz???!!! każdy wiedział nie oglądając treningów że Cerimagic nie nadaje się do tego meczu a ty go wystawiasz znowu zmieniając po 45 minutach. Nie był najsłabszy z Bytovią ani dzisiaj…o co kaman? Mieliśmy wyjść w 10? Dlaczego ignorujesz wychowanków? W takim meczu Plizga powinien mieć pewny plac a nie pozoranci. Wracaj Do Grudziądza, Bartnik jak ten GKS ma wyglądać? Nie chcę awansu, chcę normalności!!! Plus jaki widzę u trenera? Najlepiej ubrany trener w 1 lidze. Niektórzy wyglądają jak menele w dresach.

  9. Avatar photo

    Irishman

    12 maja 2018 at 21:15

    Kurde, a podobno to Mandrysz albo Brzeczek odlatywali!
    Jak tak, to obecny nasz trener chyba wpadł w jakąś… rzeczywistość równoległą!

    Ja p…..lę!

  10. Avatar photo

    Marcin

    12 maja 2018 at 21:18

    Miałem Cię za trenera z jajami, a jesteś gościem bez jaj!!!Pierdolisz!!! Zacznijmy od trenera z jajami

  11. Avatar photo

    Irek

    12 maja 2018 at 21:30

    paszulewicz wypierdalaj

  12. Avatar photo

    Mecza

    12 maja 2018 at 21:31

    Bartnik proszę o informację jaki masz pomysł.

  13. Avatar photo

    1964

    12 maja 2018 at 21:37

    Taktyka treneiro opiera się na lagowaniu piłki do przodu i mocnej defensywie.Co z tego że wystawiamy 5 ofensywnych skórokopów skoro nie umieją przeprowadzić jednej składnej akcji.paszul i reszta bandy wypierd….!Zróbmy bojkot na te ostatnie mecze i nie przychodźcie na bukową.ja mam karnet ale sezon uważam za zakończony.do lipca pozdro.GieKSa to MY.

  14. Avatar photo

    Robson

    12 maja 2018 at 21:40

    80% zespołu i trener na bank do wymiany!
    W takim ważnym derbowym meczu aż się prosiło a wychowanka Dawida ale nie bo trener go nie lubi i wystawia Cerimagicza czy Volasa którzy o derbach wiedzą tyle co ja o zbieraniu mszyc. Jak już mamy tego Prokicza który jak nie sabotuje to potrafi zagrać to go wstaw jełopie w 55 min na zmęczoną młodzież bo chłop ma szybkość i mógł by w nich wjeżdżać jak w masło.
    Szkoda gadać Paszulewicz wylot !

  15. Avatar photo

    Serbia

    12 maja 2018 at 21:48

    Na treningi i mecz wychodzicie w koszulkach bez herbu GKS-u KATOWICE wy pajace bez honoru. Paszul wiesz co to wstyd ? wy kurwa chodzące ZERA. zejdlere, goncerze i inne pasożyty WYPIERDALAĆ z tego klubu.

  16. Avatar photo

    1964

    12 maja 2018 at 21:51

    Robson.Prokić pauzował za kartki

  17. Avatar photo

    Irishman

    12 maja 2018 at 22:06

    Powiem na koniec tylko tyle, bo mnie zaraz jasny ch… strzeli! Klasykiem!
    Panie trenerze, zmarnował Pan szanse, aby zamilczeć po tym wstydzie, który Pan i Pana wybrańcy, grając Pana taktyką pokazali dziś…
    I tylko ogromna szkoda, że pokazali to w tv. WSTYD!

    Dziękuję, dobranoc!

  18. Avatar photo

    Łukasz

    12 maja 2018 at 22:11

    Trenerowi dałbym jeszcze szansę… ale tak jak napisał kolega poniżej poza 2-4 nazwiskami resztą pionków bez honoru którzy śmią nazywać siebie piłkarzami należy wyp… z klubu ewentualnie w ramach pomocy osobom niepełnosprawnym wysłać z powrotem do szkoły

  19. Avatar photo

    marcinwitosa

    12 maja 2018 at 22:12

  20. Avatar photo

    Dziadek

    12 maja 2018 at 22:22

    Pan trener to widać gaduła i bajkopisarz. I nawet jaj nie ma, bo jak Brzęczek w zeszłym sezonie zobaczył co tu się wyprawia, to przynajmniej miał tyle honoru by w tym nie uczestniczyć…

  21. Avatar photo

    roman gertych

    12 maja 2018 at 22:25

    dokładnie, tez uważam że powinni do końca sezonu grac i trenować w koszulkach z zaklejonym Herbem, oni nie zasługują już na żadną uwagę a co dopiero na grę w tych barwach z tym Herbem jebane dziady

  22. Avatar photo

    Tomek

    12 maja 2018 at 22:58

    Fornalak nie uratował GKSu nie uratuje Ruchu. Co robi Prezes i rada nadzorcza widząc taką grę nie w piłkę a hazard. Teraz to już od nas nic nie zależy nawet wygrywając wszystko w co osobiście nie wierzę nie awansujemy. Jutro z pewnością Miedź tego nie wygra bo po co. Panie prezydencie ile można ładować kasy miejskiej w to dziadostwo. Nie akceptujemy takiego podejścia do obowiązków.

  23. Avatar photo

    Ragnar Gunnarrson

    12 maja 2018 at 23:11

    30 lat kibicuję GieKSie….
    I dalej się łudzę.Dzisiaj mam już dość.Primo…kto zatrudnia w klubie to całe lenistwo piłkarskie,szrot który nie myśli o grze o wyższe cele niż 1 liga??Dlaczego nie wypier…. piłkarzyków którzy grają już kilka lat w klubie i wszystkim sterują.Taki Zejdler czy Goncerz..piłkarze bez umiejętności i chęci do gry…
    Na koniec….Może lepiej zamknąć ten cyrk z miernymi małpami i wskrzesić np. FC Katowice!!

  24. Avatar photo

    wkurwiony

    13 maja 2018 at 01:15

    FC Katowice juz dawno wskrzeszone i gra w A klasie

  25. Avatar photo

    Hasiokowi kopacze

    13 maja 2018 at 01:47

    Paszul-początek rundy wygrywaliście bo u buka płacili sporo za wasze zwycięstwa. Teraz nie ma już co wygrywać bo jeszcze faktycznie by się okazało że awansujecie, a wtedy mogłoby się okazać że znajdzie się inwestor, a wtedy gdzieś by trzeba ulokować dzieci, siostrzeńca i siostrzenice poszczególnych sbckich ziomków którzy trzymają władzę w tym mieście?
    Krupczok, Janicki, paszul, i inni cudowni 'przyjaciele’ naszego klubu kłamią nas wszystkich zarzekając się że przecież oni chcą awansu. Prezydentowi i radnym też w to graj, w myśl zasady 'igrzysk albo chleba’ paru mało rozgarniętych ziomków, albo takich co wierzą w jednorożce – znowu pójdzie do urn głosować na biskupskiego, andruta, krupczoka i paru innych lokalnych politycznych celebrytów. Gdyby dawali z własnej kasy, już dawno by zadbali o to żeby ten kapitał przemnożyć w extraklasy. A tak lepiej ciągnąć z pieniędzy społeczeństwa które przecież nigdy się nie skończą… Ja w GieKSie chce wychowanków, i działaczy którym będzie zależeć na prawdziwych osiągnięciach… A nie mydleniu oczu publice…

  26. Avatar photo

    Irishman

    13 maja 2018 at 06:12

    Dopiero teraz doczytałem co trener odpowiedział Shellowi i….. Jestem bardzo kuźwa ciekawy, co pan Paszulewicz powie, jak nas pojadą kolejne rewelacyjne drużyny, z którymi jeszcze zagramy i skończy się tak, że na koniec jednak dalej będziemy mieli te siedem albo i więcej punktów straty????

  27. Avatar photo

    mietek44

    13 maja 2018 at 21:09

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Lechia Gdańsk kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pisałem to już wielokrotnie, ale mam przyjemność napisać ponownie – przyjeżdża topowa ekipa. Lechia Gdańsk to jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego ruchu kibicowskiego.

Historia ruchu kibicowskiego w Gdańsku jest na swój sposób upolityczniona. Gdańsk jest miastem, w którym zapoczątkowana została „Solidarność”, a spora część osób zaangażowanych w walki z ZOMO była jednocześnie kibicami Lechii. Przełożyło się oczywiście na chuligańską potęgę Betonów, którzy byli zaprawieni w bojach i nie jedna ekipa, która miała przyjechać do Trójmiasta, zwyczajnie wymiękła. Banda BKS-u pod dowództwem śp. Dufo i Wolfa sprawiła, że Lechia namieszała w Polsce konkretnie. Potrafili pojechać na mecz Polska – Anglia na Stadionie Śląskim w 1993 roku w 700 głów (wspólnie ze Śląskiem) i zlać mundurowych. Przez granie w niskich ligach, to na kadrze załatwiali chuligańskie sprawy, między innymi z Legią Warszawa czy Triadą (Arka Gdynia, Cracovia i Lech Poznań). W Gdańsku, przez regularne lanie milicjantów przez kibiców, mecze Lechii ochraniał oddział antyterrorystyczny.

Największym chuligańskim sukcesem Lechii były wydarzenia z 20 czerwca 1984 roku, kiedy grali na Arce Gdynia. Fani Lechii najechali w 12 tys. i stanowili większość stadionu. Mało tego – zajęli legendarną Górkę, czyli młyn Arkowców. Lechia w połowie lat 90. nie przestawała schodzić z chuligańskiej glorii. Banda Młode Orły ’95 regularnie wojowała z Arką (pod dowództwem Zbyszka Rybaka), a Trójmiasto w latach ’90 to było piekło. Była tam jeszcze jedna, wówczas solidna, ekipa – Bałtyk Gdynia. Popularne Kadłuby nie wytrzymały jednak próby czasu.

Lechia „od zawsze” ma sztamę ze Śląskiem Wrocław. Data założenia zgody to 1977 rok, czyli… bardzo dawno temu. W tych latach w innych miastach jeszcze na dobre nie rozwinął się (lub nawet nie zaczął się) zorganizowany ruch kibicowski. Jednak przez silne i konkretne grupy skinów, które nienawidziły komuny, ta zgoda scementowała się i cały czas rozwijała na kolejne dekady. W dzisiejszych czasach to naprawdę sztama z prawdziwego zdarzenia.

Oprócz WKS-u mają sztamę z Gryfem Słupsk, który pierwszy raz wsparł Lechię w Koszalinie jesienią 1993 roku. Natomiast Gryf swoje płótno powiesił na Lechii w derbach Trójmiasta z Arką wiosną 1995 roku. Z Gryfem, i u boku Czarnych Słupsk, Lechiści starli się konkretnie z policją zimą 1998 roku, kiedy z rąk milicjanta został zamordowany 13-letni Przemysław Czaja. Co do fanów Czarnych są bardziej z szacunku traktowani jako zgoda po wydarzeniach w Słupsku, ale ich funkcjonowanie jest mniejsze niż niejednej ekipy działającej jako FC.

Lechia pod swoimi skrzydłami ma sporą rodzinę fan clubów lub ekip, z którymi żyją w komitywie: Chojniczanka Chojnice, Bytovia Bytów, KP Starogard Gdański, GKM Grudziądz, Pomezania Malbork, Unia Tczew czy Mławianka Mława. Od kilku sezonów Jeziorak Iława, który miał różne okresy w swoich szeregach, zdecydował się zostać FC Lechii.

Od 2016 roku mają układ chuligański ze Stomilem Olsztyn. Od lat również mają bardzo dobre relacje z Rakowem Częstochowa, wielu nawet mylnie przez wspólną oprawę w tym sezonie pomyślało, że została na tym meczu w Gdańsku przyklepana zgoda.

Nasza rywalizacja miała miejsce, odkąd pojawiliśmy się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w połowie lat 80. zagraliśmy ze sobą w ekstraklasie. Lechia zameldowała się na 4 sezony i spadła, z kolei GieKSa zaczynała pisać swoją piłkarską dekadę, która przyniosła najlepszy okres w dziejach klubu. Wtedy z Lechią Gdańsk nic nas nie łączyło, oprócz wzajemnej zgody ze Śląskiem Wrocław, z którym w 1987 roku zagraliśmy finał Pucharu Polski w Opolu. W latach 90. futbol w Gdańsku grał na poziomie obecnej pierwszej ligi, jednak klub regularnie borykał się z trudnościami organizacyjnymi i finansowymi.

W 1995 roku doszło do fuzji z Olimpią Poznań i Lechia grała pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Kibice Betonów podjęli decyzję o wspieraniu klubu, bo wtedy była to jedyna okazja do pokazania się na salonach. W tym samym sezonie podobny ruch uczynili kibice GKS-u Tychy, którzy dosłownie świętowali fuzję z Sokołem Pniewy, przez co także mieli okazję pokazać się kibicowsko w ekstraklasie.

Nasz wyjazd „na Lechię” miał mieć miejsce jesienią 1995 roku, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarze GieKSy pojechali do Poznania, gdzie Olimpia miała stadion „w remoncie”, ale departament PZPN wyznaczył ten obiekt do rozegrania spotkania. Z kolegi równolegle na Traugutta w Gdańsku stadion Lechii wyczekiwał naszych zawodników i… kibiców. Finalnie mecz nie został rozegrany, GieKSa otrzymała walkower na swoją korzyść, a fanatycy GKS Katowice nie pojechali w tamtym sezonie jedynie do Poznania i Pniew (GKS Tychy grał tam domowe mecze), ponieważ nie akceptowali fuzji z kibicowskiego punktu widzenia. Z kolei fani Lechii znienawidzili nas ze względu na osobę Mariana Dziurowicza, który przejął wtedy władzę w PZPN.

Wiosną 1996 roku mecz był w Katowicach. Lechia mocno się zmobilizowała i przyjechała w 130 głów, co na tamte czasy było bardzo dobrą liczbą. Jednak sporym szokiem było, kiedy Lechia zobaczyła swoje płótno („Lechia love forever”) na Blaszoku do góry kołami. Trochę czasu potrzebowali kibice BKS-u, aby połączyć kropki. Płotno przekazali Śląskowi Wrocław, z którym flaga jeździła lub wisiała na Oporowskiej, później WKS flagę przekazał Wiśle Kraków, która miała sztamę równolegle z Gdańskiem i Wrocławiem. Gdy był mecz GieKSy ze Śląskiem Wrocław jesienią 1995 roku, to jadąca wspierać Śląsk ekipa Białej Gwiazdy została trafiona przez chuliganów GieKSy. Wiśle zabrakło odwagi nie tylko do podjęcia rękawic, ale także poinformowania o straconej fladze.

Lechia mimo fuzji i zjeżdżenia Polski oraz konkretnego młynu na swoim stadionie, musiała się zadowolić jedynie sezonem i… znów spadła. W sezonie 1999/2000 spotkaliśmy się ponownie. I ponownie w Gdańsku doszło do fuzji… Tym razem Betony grały jako Lechia/Polonia Gdańsk po połączeniu dwóch gdańskich klubów. Jesienią 1999 roku GieKSiarze wybrali się w 240 osób, w tym 10 Banik Ostrava – na tamte lata była to świetna liczba. I kto wtedy zakładał, że to była nasza ostatnia wizyta? Ale o tym zaraz…

Wiosną 2000 roku graliśmy u siebie. Lechia przyjechała w 132 głowy, z czego 80 głów Betonów, reszta to była Wisła Kraków (27) i delegacje Gryfa Słupsk oraz Śląsk Wrocław. Przed meczem doszło do awantury – GieKSa wysypała się na gości, ale policja rozgoniła towarzystwo. Na meczu Blaszok palił sporo pirotechniki, a chuligani GieKSy zaprezentowali, w formie dywanów, szaliki Ruchu Chorzów z Katowic. Był to znak czystek w mieście.

Lechia, a konkretnie ich kibice, zdecydowali w 2001 roku, że napiszą własną historię – „sama” Lechia Gdańsk choćby od najniższej ligi (jednocześnie klub z fuzją cały czas kopał się w otchłani lig). Mieli zaczynać od B klasy, ale okazało się, że zespół Startu Kulice wycofał się z ligi i na starcie dostali od losu „handicap” – zaczynali od A klasy. Zaczynała się nowa, ale dumna historia gdańskiego futbolu, który w 2007 roku spotkał się w jednej lidze z nami. My zaczynaliśmy na poziomie obecnej trzeciej ligi, ale wspólnym mianownikiem tej rywalizacji jest fakt, że na zapleczu ekstraklasy spotkały się dwa kluby, które uratowali kibice.

Jesienią 2007 roku mieliśmy pojechać do Gdańska. Ciśnienie było ogromne, ale wcześniej zaliczyliśmy, po bardzo długiej rozłące, GKS Jastrzębie na wyjeździe. Doszło tam do awantury i dostaliśmy dwa mecze zakazu wyjazdowego.

Wiosną 2008 roku zagraliśmy na Bukowej. Lechia zapowiadała pociąg specjalny, ale coś poszło nie tak, bo goście dotarli w 87 głów i nie mieli ze sobą żadnej flagi.

Minęło 15 lat. GieKSa cały czas to samo pierwszoligowego granie (z dwuletnią przerwą na drugą ligę), natomiast Lechia była cały czas w Ekstraklasie. Gdańszczanie dorobili się nowego stadionu, który służył także podczas Euro 2012.

Ponownie zagraliśmy na zapleczu Ekstraklasy i znowu… nie pojechaliśmy na Lechię. Tym razem PZPN zamknął stadion BKS-u za ich pokaz pirotechniczny z Podbeskidziem Bielsko-Biała i nasza skromna delegacja, przekazała jedynie to, co myśli jako społeczność fanów GieKSy o PZPN.

Wiosną 2024 roku zagraliśmy u siebie z Lechią. Od niepamiętnych czasów pęknął „sold out”, co tylko pokazywało, jak brakuje nam wielkich spotkań. Goście, po 7-miesięcznej przerwie za przerwany mecz w Gliwicach, wygłodniali wyjazdów na legalu, wyprzedali wszystkie bilety. Zawitali w 550 głów, w tym 100 Śląsk Wrocław i 40 Raków Częstochowa. Weszli wszyscy i zaliczyli najliczniejszy wyjazd w historii do Katowic.

Minęło pół roku i zagramy ponownie. GKS Katowice kontra Lechia Gdańsk, ale już w Ekstraklasie. Dwa kluby, które ze zgliszczy podniosły grupy kibiców. Tylko fanatycy z obu stron wiedzą, jaką przeszliśmy drogę, żeby tu się spotkać!

Kontynuuj czytanie

Klub Piłka nożna

„Ludzie GieKSy” wspominają Jana Furtoka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.

Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.

Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:

„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.

Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:

„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””

Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:

„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”

Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:

„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.

Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”

Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:

„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.

Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”

Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:

„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”

Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:

„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”

Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:

„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.

Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.

Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”

Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:

„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”

Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:

„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.

Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.

Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”

Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:

„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”

Rafał Kędzior, komentator sportowy:

„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.

Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”

Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:

„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”

Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:

„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”

Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:

„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”

Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:

„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.

Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.

Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:

– Działamy.

Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.

– Szukamy.

Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.

No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂

„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.

Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.

Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”

Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:

„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.

Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.

Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.

Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.

Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”

Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:

„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.

Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.

Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.

Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.

W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.

Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.

Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice SK 1964

Odsłonięto mural stworzony przez kibiców GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś o godzinie 11:00 uroczyście odsłonięto mural wykonany z inicjatywy i siłami członków Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”.

Odsłonięcia muralu dokonał Robert Ciupa – dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności oraz przedstawiciel Stowarzyszenia Kibiców „SK 1964” – Marcin Gruszczyński. W wydarzeniu wzięła również udział Joanna Bojczuk – Członek Zarządu Województwa Śląskiego.

Mural stworzony na bocznej ścianie dobrze znanej wszystkim mieszkańcom Brynowa kawiarni „Gruba Ciotka” znajduje się zaledwie 800 metrów od Kopalni Wujek. Na przygotowanym przez fanów GieKSy muralu oprócz nazwisk poległych górników znajdziemy panoramę Brynowa, podkreśloną na czerwono datę 16.12.1981 oraz tekst będący pierwszą zwrotką wiesza „Chłopcy z Kopalni Wujek”, którego autorką jest Maria Szcześniak. Mural zrealizowany przy ul. Pięknej 48 to czwarty mural o tej tematyce w Katowicach, w tym trzeci powstały z inicjatywy kibiców GieKSy !

„Od wielu lat staramy się na różne sposoby przypominać o tych tragicznych wydarzeniach w historii naszego Miasta i Kraju. Robimy to na różne sposoby, w tym również te nam najbliższe jak graffiti. Jestem szczęśliwy, że w sercu Brynowa, w które miejscu dziennie odwiedzają dziesiątki osób, udało się stworzyć pracę, która rzuca się w oczy i niesie za sobą wyraźny przekaz. Bardzo bym chciał, by ludzie chociaż na chwilę zastanowili się nad jego przesłaniem i nad tym, że w dzielnicy, w której mieszkają, nie tak dawno tworzyła się historia wolnej Polski” – podsumował Gruszczyński.

Historię strajku w kopalni „Wujek” w stanie wojennym i jego pacyfikacji przez siły milicyjno-wojskowe 16 grudnia 1981 roku dokumentuje i upowszechnia Śląskie Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach. Tu czynna jest stała wystawa opowiadająca o tych wydarzeniach, a także szerzej o walce o wolność i godność w latach PRL.

FOT. Sylwester Strzałkowski/ŚCWIS

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga