Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Jerzy Brzęczek: GKS to będzie najtrudniejszy rywal z dotychczasowych

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wieczornego meczu Wisła Kraków – GKS Katowice.

 

sportowefakty.wp.pl – Szlagier po latach w Fortuna I lidze. Jerzy Brzęczek kontra były klub

Wisła Kraków będzie po raz pierwszy w sezonie bronić miejsca premiowanego awansem do PKO Ekstraklasy. Przeciwnikiem Białej Gwiazdy będzie GKS Katowice, czyli były klub trenera Jerzego Brzęczka. Wisła rozpoczęła sezon, po spadku z PKO Ekstraklasy, od bezbramkowego meczu z Sandecją. Niemrawa gra zespołu, przede wszystkim w ofensywie, nie była dobrym prognostykiem i spowodowała nerwowe reakcje na trybunach. W kolejnych meczach Biała Gwiazda już jednak stawiała na swoim i po trzecim z rzędu zwycięstwie 1:0 z Odrą Opole znalazła się na miejscu premiowanym awansem.
Fortuna I liga przyspieszyła i już we wtorek pierwsza obrona miejsca premiowanego awansem. Wisła podejmie GKS Katowice w najciekawszym meczu kolejki. Także podopieczni Rafała Góraka pozytywnie wystartowali i z siedmioma punktami są w strefie barażowej. GKS spróbuje jako pierwszy w sezonie przynajmniej strzelić gola Wiślakom. Na razie osiem zdobytych bramek sprawia, że jest najskuteczniejszym pierwszoligowcem.

– Pracowałem kilka lat temu w GKS-ie i od tego czasu poziom ligi podniósł się pod względem piłkarskim, szkoleniowym, przygotowania fizycznego oraz taktycznego drużyn – mówi Jerzy Brzęczek, trener Wisły. – GKS pod względem stylu gry jest podobny do Rakowa Częstochowa. Gra agresywnie, jest dobrze zorganizowany i przygotowany fizycznie. Nie ma w tej lidze zdecydowanych faworytów i przynajmniej 8-9 klubów będzie walczyć o czołowe miejsca.

 

gazetakrakowska.pl – Jerzy Brzęczek: GKS to będzie najtrudniejszy rywal z dotychczasowych

[…] Kontynuując wątek poziomu I ligi, zapytaliśmy trenera Jerzego Brzęczka o jego ocenę najbliższego rywala, czyli GKS-u Katowice. Szkoleniowiec odpowiedział: – GKS jest bardzo dobrze zorganizowany w defensywie, bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Potrafią bardzo dobrze wychodzić do kontrataków po odbiorze piłki. To pokazuje jak trzeba być skoncentrowanym i odpowiedzialnym w grze. Zagłębie Sosnowiec w ostatnim spotkaniu z nimi długo utrzymywało się przy piłce, kreowało sytuacje, ale każdy błąd, każda strata powodowała duże niebezpieczeństwo, bo GKS bardzo dobrze wychodził z kontrami. To jest styl gry GKS-u. Tak jak powiedziałem, jest bardzo dużo podobieństw do tego jak gra Raków Częstochowa. Dla nas to będzie piąte spotkanie w tym sezonie. W mojej ocenie najtrudniejsze i z najbardziej niewygodnym, nieprzyjemnym rywalem spośród wszystkich, z którymi dotychczas graliśmy.

 

sportdziennik.com – Z wizytą pod Wawelem

Takiego meczu nie było od ponad 17 lat! Dobrze dysponowani katowiczanie zmierzą się we wtorek (20.30) na wyjeździe z Wisłą Kraków, która nie poniosła jeszcze porażki i nie straciła gola.

Niemal 17 i pół roku przyszło nam czekać na mecz Wisły Kraków z GKS-em Katowice. 12 marca 2005 krocząca po swój 10. mistrzowski tytuł „Biała gwiazda” pokonała powoli godzących się z degradacją katowiczan 1:0 po bramce Marka Zieńczuka.

GieKSa aż do teraz nie była w stanie wrócić w ekstraklasowe szeregi i musieli opuścić je krakowianie, by znów spotkać się na ligowym szlaku. Po raz ostatni GKS wygrał z Wisłą w maju 2003 roku, kiedy oba kluby walczyły o tytuł. Przy Bukowej plejada wiślackich gwiazd Henryka Kasperczaka przegrała z drużyną Jana Żurka 0:1 za sprawą gola Pawła Adamczyka. W tamtym sezonie klub z Katowic „ustawił” trochę spotkań, ale akurat nie tamto.

By odnaleźć z kolei poprzednie zwycięstwo GieKSy przy Reymonta, trzeba cofnąć się aż do wiosny 1997 roku. Zespół prowadzony przez Piotra Piekarczyka był w tamtym czasie po prostu od Wisły (trenowanej przez Wojciecha Łazarka) silniejszy, zakończył sezon tuż za podium, 8 lokat wyżej od rywala, którego pokonał 3:1 po trafieniach Bartosza Karwana, Sławomira Wojciechowskiego i Adama Kucza. Co za nazwiska, co za historia…

Potem, z 16 następnych konfrontacji z „Białą gwiazdą” nabierającą blasku dzięki majątkowi Bogusława Cupiała, aż 13 kończyło się porażkami GieKSy.

– Trzeba szyć nową historię – mówi dziś trener GKS-u, Rafał Górak. – Wisła znalazła się w pierwszej lidze trochę znienacka. Wiemy, że dla niej każdy mecz jest i będzie bardzo emocjonalny. Spodziewamy się około 20 tysięcy ludzi na trybunach i dobrego przeciwnika, który zdobył dotąd aż 10 punktów. Wiemy jednak, że będziemy drużyną przygotowaną na to, by grać tam jak równy z równym – dodaje szkoleniowiec GieKSy.

Rzeczywiście są podstawy ku temu, by sądzić, że katowiczanie są w stanie sprawić niespodziankę i przywieźć na Bukową pełną pulę. W tym sezonie grają dobrze, a mieli silny zestaw przeciwników. Podbeskidzie, z którym przegrali czy ŁKS, który pokonali, mają dziś po 9 punktów. Zagłębie Sosnowiec jedyną porażkę – minionej soboty – poniosło właśnie w Katowicach (1:3), a i Bruk-Bet Termalica Nieciecza (3:3) też plasuje się w górnej połowie tabeli.

– Nic, tylko cieszyć się, że w pierwszej lidze są takie zespoły i możemy się na ich tle pokazywać z dobrej strony. Na pewno pojedziemy do Krakowa po 3 punkty – zapowiada Patryk Szwedzik, który w sobotę strzelił Zagłębiu 2 gole.

Z pewnością krystaliczna nie jest sytuacja kadrowa GieKSy. Za czerwoną kartkę ujrzaną w Bielsku-Białej nadal pauzuje Bartosz Jaroszek, status rekonewalescenta ma Daniel Tanżyna, zaś pod znakiem zapytania stoją występy Rafała Figla i Oskara Repki, którzy zwycięstwo z Zagłębiem obejrzeli z perspektywy trybun, pustawych z powodu bojkotu prowadzonego przez fanów przeciwko rządom prezesa Matka Szczerbowskiego.

– Mamy się czym martwić. Gdybyśmy mieli kilka dni więcej – to pewnie byłoby inaczej, ale mecz z Wisłą jest za chwilę. Nasza kadra nie będzie pełna, ale mamy tak zbudowaną drużynę, że nie ma w niej zawodników nie do zastąpienia. Nie wiemy czy zagrają Figiel, Repka, Roginić. Czekamy, zobaczymy – twierdzi trener Górak.

GKS ma szansę być pierwszym I-ligowcem, który strzeli Wiśle gola. Ta po bezbramkowym remisie z Sandecją Nowy Sącz wygrywała potem do zera z Resovią, Arką Gdynia i Odrą Opole.

– Nie przytrafiło mi się jeszcze, by zakończyć cztery mecze z rzędu na zero z tyłu. To pozytywnie nakręca, niełatwo jest zachować czyste konto w jednym spotkaniu, a co dopiero w czterech pod rząd. W piątek w Opolu musieliśmy jednak mieć się na baczności do samego końca, bo wynik wisiał na włosku. W kolejnych spotkaniach podobnych momentów z pewnością będzie więcej, bo w tej lidze każdy zespół jest w stanie stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika. My natomiast musimy być bardziej odpowiedzialni w obronie, bo momentami pozwalaliśmy rywalowi na zbyt wiele – mówi Mikołaj Biegański, bramkarz Wisły.

 

goal.pl – Wisła Kraków – GKS Katowice: typy, kursy, zapowiedź (09.08.2022)

[…] Wisła Kraków swoją postawą w pierwszych kolejkach zaskoczyła nawet własnych kibiców. Biała Gwiazda choć nie imponuje skutecznością pod bramką rywali, to jest niezwykle solidna w defensywie. We wtorkowy wieczór, w meczu z GKS-em Katowice, będzie chciała potwierdzić dobrą formę i zapisać na swoje konto kolejne ważne punkty w walce o powrót do Ekstraklasy. Wiślacy wybiegną na boisko w roli faworyta i stawiamy na ich wygraną z podpórką w postaci remisu.

[…] Wiślacy muszą jednak spodziewać się trudnej przeprawy. Ich rywalem będzie jedenastka z Katowic, która po czterech kolejkach ma na koncie siedem punktów. GKS sezon rozpoczął od wyjazdowego zwycięstwa 2:0 nad ŁKS-em Łódź, by w kolejnych dwóch meczach zdobyć tylko jeden punkt – 3:3 z Bruk-Betem Termaliką i 0:1 z Podbeskidziem Bielsko-Biała. W ostatniej kolejce odniósł drugie zwycięstw, tym razem pewnie 3:1 wygrywając u siebie z Zagłębiem Sosnowiec.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga