Po meczu GKS Katowice – Stomil Olsztyn rozmawialiśmy ze stoperem katowiczan – Mateuszem Kamiński.
Czy można powiedzieć że to zwycięstwo zrodziło się w bólach?
Myślę, że tak. Na początku niepotrzebnie sami stworzyliśmy nerwową sytuację. Któryś raz z kolei z rywalem z dołu tabeli daliśmy sobie na początku strzelić bramkę. Na szczęście mecz się tak ułożył że dostaliśmy rzut karny, a rywal czerwoną kartkę. Kontrolowaliśmy przebieg meczu do końca, prawie do końca, bo niepotrzebna ta druga bramka dla rywala. Na szczęście Deniss dopełnił formalności.
Kontrolowaliście, ale czy to było maksimum które mogliście pokazać, bo te ataki były z mniejszym animuszem niż w pierwszej połowie.
Przede wszystkim chcieliśmy się długo utrzymywać przy piłce, wiadomo jak na naszym boisku się gra, zawsze walka, dzisiaj mieliśmy okazję pograć piłką.
Druga bramka dla Stomilu to źle zastawiona pułapka ofsajdowa?
Nie tyle pułapka, co zawodnik z drugiej linii wbiegł. Musimy to przeanalizować.
Po ostatnim meczu z Olimpią Grudziądz, już można było odłożyć tamto spotkanie na bok i pocieszyć się z 3 punktów na Bukowej.
No nareszcie, sprawiliśmy imprezę dla kibiców, 3 punkty u siebie na koniec, teraz jedziemy do Ząbek, tam będzie trzeba się poświęcić.
Deniss Rakels wrócił do składu – hat-trick, nasi zawodnicy czasami strzelają 4 bramki tak jak Przemek, a Deniss 3 – można być z tego zadowolonym.
Na pewno cieszy powrót do składu Denissa, powrót od razu ukoronowany trzema bramkami, oby ta forma była też w ostatnim meczu.