Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Katowiczanie czekali na to aż trzy lata

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z pięciu dni, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

W najbliższą sobotę (drugiego marca, o godzinie 17:30) kobieca drużyna rozpoczyna rundę rewanżową Orlen Ekstraligi meczem z Czarnymi Sosnowiec. Spotkanie będzie transmitowane na antenie TVP Sport. Piłkarze przegrali wyjazdowe spotkanie z Wisłą Płock 1:2 (1:1). Prasówkę po tym meczu można przeczytać TUTAJ. Najbliższe spotkanie (zaległe z jesieni) drużyna rozegra na Bukowej już jutro (dwudziestego siódmego lutego, o godzinie 18:00). Przeciwnikiem będzie Miedź Legnica. Z okazji jubileuszu 60-lecia powstania GieKSy przed i po tym meczu będzie sporo atrakcji. Kolejne „normalne” ligowe spotkanie piłkarze rozegrają w sobotę drugiego marca ze Zniczem Pruszków. Mecz rozpocznie się o godzinie 12:40 na Bukowej.

Siatkarze wygrali w hali w Szopienicach z wyżej notowanym AZS-em Olsztyn 3:2, następne spotkanie zespół rozegra szóstego marca. Przeciwnikiem będzie Exact Systems Hemarpol Częstochowa.

Hokeiści w minionym tygodniu rozegrali dwa spotkania: z Energą, przegrany 1:4 oraz wygrany z Zagłębiem 4:2. Do rozegrania w rundzie zasadniczej zostało jedno spotkanie z STS-em Sanok. Spotkanie zostanie rozegrane jutro w Sanoku. Początek o godzinie 18:00.

 

PIŁKA NOŻNA

wkatowicach.eu – Jubileuszowy mecz GKS-u Katowice. Wyjątkowa oprawa spotkania GieKSy z Miedzią Legnica

Na wtorek, 27 lutego zaplanowano spotkanie GKS-u Katowice z Miedzią Legnica. Tego dnia przypada 60. rocznica powstania GKS Katowice. Z tej okazji dla kibiców przygotowano specjalne atrakcje oraz okazyjną cenę biletów na trybuny Stadionu Miejskiego przy Bukowej.

We wtorek 27 lutego o godz. 18:00 piłkarze GKS-u Katowice zmierzą się na Stadionie Miejskim przy ul. Bukowej z Miedzią Legnica. To będzie wyjątkowe spotkanie, bo właśnie tego dnia GieKSa będzie świętować swoje 60. urodziny.

Meczowi towarzyszyć będzie moc atrakcji, by w jak najlepszy sposób uczcić jubileusz klubu. Bramy stadionu otworzą się już o godz. 16:30, a na kibiców czekać będą specjalna strefa gastronomiczna, pokaz sprzętu wojskowego przygotowany przez Wojskowe Centrum Rekrutacji z Katowic oraz prezentacja samochodów dostarczonych przez partnera GKS-u – salon Auto-Zięba.

Dla najmłodszych fanów przygotowane zostanie sportowe miasteczko. Klub razem z Decathlon Katowice w specjalnej strefie przy Trybunie Głównej zaoferuje zabawy i konkurencje, które zachęcą do aktywności na świeżym powietrzu.  Na wszystkich fanów czekać będą też pamiątkowe bilety z jubileuszowego spotkania. Atrakcją będzie też przedmecz w wykonaniu zawodników GKS-u i Miedzi drużyn do lat 11.

Piłkarze GKS-u wyjdą na mecz w specjalnej oprawie. Wyjątkowe będą też ich stroje, bo klub przygotował trykoty nawiązujące do górniczych tradycji GieKSy.

Symbolicznego pierwszego kopnięcia piłki dokona Franciszek Sput, który jest rekordzistą pod względem liczby występów dla GKS-u. Legendzie Klubu towarzyszyć będzie 11-letni Fabian z Akademii „Młoda GieKSa”.

W przerwie meczu odbędzie się konkurs, w którym do wygrania będą cenne nagrody. Na Bukowej będzie też wyjątkowo także po zakończeniu gry. Wtedy nad stadionem rozbłysną fajerwerki. To jednak nie koniec. Boisko przy Bukowej zostanie zadymione, a następnie rozpocznie się pokaz laserów. W połączeniu z muzyką całość ma stworzyć znakomite widowisko dla wszystkich odbiorców.

Dodajmy, że w trakcie meczu będzie prowadzona zbiórka dla Domu Aniołów Stróżów. W ten sposób Klub kolejny raz włączy się w pomoc dla swojego wieloletniego partnera, który niesie pomoc dzieciom.

Bardzo zależy nam na godnym uczczeniu jubileuszu 60-lecia Klubu. Za nami turniej Spodek Super Cup, którego GKS był głównym partnerem. Dla wszystkich sekcji zostały też przygotowane stroje dedykowane jubileuszowi. Wierzymy, że mecz GKS-u z Miedzią będzie wielkim świętem całej społeczności skupionej wokół Klubu, dlatego spotkanie ma tak wyjątkową oprawę, a bilety kosztują symboliczne 5 zł. Nam tym obchody jubileuszu się jednak nie kończą. Szykujemy się też do gali, w trakcie której uhonorujmy legendy GKS-u – podkreśla prezes GKS-u Katowice, Krzysztof Nowak.

Bilety na mecz można zakupić na stronie internetowej bilety.gkskatowice.eu. Stacjonarnie bilety dostępne są w Regionalnym Centrum Informacji Turystycznej (Katowice, Rynek 13) oraz w Oficjalnym Sklepie GKS Katowice (Katowice, Bukowa 1A). W dniu meczu wejściówki dostępne są w kasach Stadionu Miejskiego.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Niespodzianka w Katowicach. GKS wygrał z AZS-em Olsztyn

Do niespodzianki doszło w Katowicach, gdzie tamtejszy GKS niespodziewanie wygrał z Indykpolem AZS-em Olsztyn 3:2.  Po trzech partiach prowadzili przyjezdni 2:1, nie wykorzystali swoich szans. Nie mający nic do stracenia siatkarze z Górnego Śląska ruszyli do ataków. Ich zryw okazał się skuteczny, wygrali kolejne dwie partie i dopisali do swojego konta cenne dwa punkty. Porażka zespołu z północnej Polski skomplikowała ich sytuację w grze o grę w fazie play-off.

Z powodu choroby w szeregach gości nie mógł wystąpić Moritz Karlitzek. Po wykorzystaniu kontry przez Manuela Armoę przyjezdni prowadzili 4:1. Od tego momentu zaczęło się naprzemienne zdobywanie punktów i dopiero po zatrzymaniu Alana Souzy seria ta została przerwana (8:9). W środkowym fragmencie seta katowiczanie zaczęli popełniać błędy własne, zwłaszcza w polu serwisowym, ale nie tylko. Po trafieniu z prawego skrzydła przez Souzę przegrywali już czterema ,,oczkami”, a kiedy przestrzelił Łukasz Usowicz – nawet pięcioma. Dodatkowo Davide Saitta przełożył dłonie na drugą stronę siatki i sytuacja miejscowych w samej końcówce była bardzo trudna. Grali oni dużo słabiej w przyjęciu, co przekładało się także na ich ofensywę. Akademicy grali skuteczniej i prezentowali się lepiej, dlatego premierową odsłonę spotkania wygrali pewnie do 18.

Po wykorzystaniu kontry przez Alana Souze oraz bloku Szymona Jakubiszaka goście rozpoczęli drugą partię od prowadzenia 6:3. Szybko jednak miejscowi doprowadzili do wyrównania, gdyż przechodzącą piłkę wykorzystał Łukasz Usowicz. Po asie serwisowym Jakuba Jarosza wyszli nawet na dwupunktowe prowadzenie. Duża w tym zasługa zagrywki, którą wzmocnili w porównaniu do poprzedniej partii. Set ten miał jednak wyrównany przebieg i po skończeniu kontry przez Kamila Szymenderę ponownie był remis. Gospodarze uwierzyli jednak, że mogą tą partię wygrać i z każdą akcją grali coraz lepiej. Kiedy trafił Jakub Jarosz mieli trzy ,,oczka” więcej i to oni prowadzili grę. Siatkarze Javiera Webera próbowali się zbliżyć, ale ich gra nie wyglądała już tak dobrze i zaczęli mieć coraz więcej kłopotów. W końcówce seta nic się nie zmieniło. Olsztynianie cały czas mieli punkt bądź dwa straty i ostatecznie po zepsutej zagrywce Souzy przegrali go do 23.

Początek trzeciego seta obfitował w wiele błędów po obu stronach siatki. Choć prowadzący zmieniał się to żadna z drużyn nie mogła uciec rywalowi. Nawet gdy były ku temu okazje to zawodnicy obu drużyn nie potrafili tego wykorzystać. Dopiero przy zagrywkach Marcina Walińskiego to się zmieniło. Cztery odbicia po stronie gości i blok na Manuelu Armoi sprawiły, że zrobiło się 8:11. Jednak podopieczni Grzegorza Słabego szybko przewagę stracili, gdy dwukrotnie z blokiem nie poradził sobie Jakub Jarosz. Olsztynianie ograniczyli ilość zepsutych zagrywek i od razu miało to przełożenie na wynik. Mimo choroby na boisku pojawił się Lukáš Vašina, gdyż graczom GKS-u potrzeba było skutecznego ataku. Kiedy z prawego skrzydła zapunktował Alan Souza to siatkarze Indykpolu AZS-u mieli dwa ,,oczka” więcej, ale po udanym bloku w wykonaniu katowiczan zrobiło się po 21. Decydujące dla losów tego seta okazało się wykorzystanie kontry przez Armoę (23:21). Do końca tego seta trwało naprzemienne zdobywanie punktów i po ataku Kamila Szymendery set zakończył się wygraną olsztynian.

Na początku czwartej partii długo utrzymywał się wynik remisowy. Goście ponownie przestali kończyć swoje akcje i powrócili do popełniania błędów. Po ataku w antenkę Alana Souzy oraz zagraniu blok-aut przez Lukáša Vašinę było 10:7, co wyraźnie podbudowało gospodarzy. Dobrą zmianę dał Vašina, który wyraźnie poprawił skuteczność lewoskrzydłowych, a dodatkowo dobrze czytał zamiary atakujących rywali. Katowiczanie w ważnych momentach punktowali też blokiem, dzięki czemu zwiększyli różnice do czterech ,,oczek”. Serię dobrych ataków po obu stronach siatki przerwał Jakub Jarosz, który posłał zagrywkę nie do przyjęcia. Postawiło to przyjezdnych pod ścianą, którzy nie potrafili znaleźć rozwiązania na skutecznych gospodarzy. Dużym ich mankamentem była słaba zagrywka, która nie wyrządzała zbyt wiele krzywdy. Trener Weber nie miał zbyt wielkiego manewru zmian, więc niewiele mógł zmienić. Ich licznik zatrzymał się na 20 punktach i wygrany miał zostać wyłoniony po tie-breaku.

W nim szybko na dwupunktowe prowadzenie wyszli siatkarze GieKSy. Przy zmianie stron gospodarze mieli trzy ,,oczka” więcej po tym jak pomylił się Alan Souza. Joshua Tuaniga wiele piłek kierował do Souzy, który jako jeden z nielicznych utrzymywał skuteczność. Jednak i on się zaciął, dlatego katowiczanie niebezpiecznie odskoczyli. Dobrze w ich szeregach spisywał się Jakub Jarosz, który w ważnych momentach brał na siebie ciężar zdobywania punktów. Od momentu wejścia na boisko wspierał go Lukáš Vašina, który skutecznym atakiem z lewego skrzydła dał swojej drużynie aż pięć meczboli. Całe spotkanie zakończył Marcin Waliński udanym zagraniem z lewego skrzydła. Wygrana ta pozwoliła im awansować na trzynaste miejsce w tabeli PlusLigi.

MVP: Jakub Jarosz

GKS Katowice – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (18:25, 25:23, 23:25, 25:20, 15:10)

Składy zespołów:

GKS: Waliński (12), Jarosz (25), Saitta (3), Kvalen (8), Adamczyk (2), Usowicz (7), Mariański (libero) oraz Mielczarek, Fenoszyn, Domagała (1), Vasina (11), Krulicki (5)

 

dziennikzachodni.pl – Katowiczanie czekali na to aż trzy lata

W rozegranym 26 lutego meczu 23. kolejki PlusLigi siatkarzy GKS Katowice pokonał po zaciętym boju Indykpol AZS Olsztyn 3:2. Katowiczanie na wygraną z Akademikami czekali trzy lata, a poniedziałkowy pojedynek trwał aż 153 minuty.

Siatkarze GKS Katowice na wygraną z Indykpolem AZS Olsztyn czekali od marca 2021 roku. W poniedziałkowe popołudnie katowiczanie podejmowali Akademików we własnej hali w Szopienicach i po trzech latach wreszcie ich pokonali przerywając serię trzech kolejnych zwycięstw gości w PlusLidze.

W pierwszym secie od początku do końca prowadzili olsztynianie. Podopieczni trenera Grzegorza Słabego kilka razy dochodzili rywali na odległość jednego punktu. Ostatni raz taki wynik widniał przy stanie 11:12, ale później goście zdobyli cztery punkty z rzędu i odskoczyli na bezpieczną odległość, a w końcówce jeszcze ją powiększyli zdobywając ostatni punkt po zepsutej zagrywce Sebastiana Adamczyka.

Druga partia była bardziej wyrównana. Początkowo ton nadawał w niej AZS, który prowadził 7:4. Katowiczanie szybko jednak odrobili straty i po ataku Jakuba Jarosza wyszli na prowadzenie 17:14, które mimo zaciekłej walki olsztynian, utrzymali do końca seta.

Równie zacięty bój oglądaliśmy w trzecim secie. GKS prowadził w nim 12:9, lecz goście zdobyli pięć punktów z rzędu i odskoczyli na 12:14. Ostatni remis był przy stanie 21:21, a w dramatycznej końcówce, w której nie zabrakło długiej wideoweryfikacji olsztynianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a piłkę setową skończył Kamil Szymendera.

W czwartej partii od stanu 7:7 uwidoczniła się przewaga gospodarzy, dla których najwięcej punktów zdobywał niezawodny Jarosz. Katowiczanie odskoczyli na 10:7. Od stanu 19:16 to był już popis GKS, który wygrał seta 25:20 po ataku Lukasa Vasiny.

W tie-breaku drużyna trenera Słabego szybko objęła prowadzenie 3:1, a strony boiska zmieniła przy wyniku 8:5. Kilkupunktową bezpieczną przewagę katowiczanie utrzymali do końca partii i cieszyli się z siódmej wygranej w tym sezonie PlusLigi. Był to jednocześnie trzeci wygrany tie-break GKS w obecnych rozgrywkach. Ostatni punkt w trwającym 153 minuty meczu zdobył Marcin Waliński, a MVP spotkania wybrany został Kuba Jarosz.

 

HOKEJ

hokej.net – KH Energa Toruń zatrzymuje lidera! Hat trick Larionovsa

KH Energa Toruń przed własną publicznością pokonała 4:1 GKS Katowice. Decydująca o losach spotkania była końcówka trzeciej tercji, w której gospodarze zdobyli trzy bramki. Architektami zwycięstwa „Stalowych Pierników” byli świetnie dysponowany między słupkami Julius Pohjanoksa oraz strzelec trzech bramek- Danila Larionovs.

W składzie mistrzów Polski na dzisiejsze spotkanie zabrakło Aleksi Varttinena, zmiana nastąpiła również w obsadzie bramki, gdzie trener Płachta podjął decyzję o zadysponowaniu do gry Michała Kielera. Obraz początku spotkania w dużej mierze został zdeterminowany przez wydarzenia z 80 sekundy, kiedy to arbitrzy podwójną karą mniejszą „2+2” za grę wysoko uniesionym kijem wykluczyli z gry lidera katowickiej ofensywy, Joone Monto. Podopieczni Juhy Nurminena pomimo sposobności gry przez cztery minuty w liczebnej przewadze nie zdołali oddać strzału na bramkę strzeżoną przez Michała Kielera. Pierwsza tercja nie obfitowała w sytuację bramkowe, a żadna ze stron nie potrafiła znaleźć recepty na zdominowanie wydarzeń na lodzie. W 10. minucie „Stalowe Pierniki” stanęły przed kolejną możliwością gry w przewadze, jednak i tym razem nie przyczyniło się to do otwarcia wyniku spotkania. Po wyrównaniu formacji goście coraz śmielej radzili sobie w poczynaniach ofensywnych, co zdołali udokumentować w 19. minucie. Mocne uderzenie na toruńską bramkę posłał Jakub Wanacki. Odbity przez Pohjanoksę krążek skierowany został wprost na kij Miro Lehtimakiego, któremu nie pozostało nic innego jak skierować gumę do siatki.

Dużo żwawsze tempo zafundowali nam po przerwie zawodnicy GieKSy. W pierwszych minutach goście wypracowali sobie wyśmienite okazje do zdobycia bramki, krążek po uderzeniach gości albo mijał światło bramki, albo na jego drodze stawał świetnie dysponowany Pohjanoksa. W miarę upływu czasu trudno było nie ulec wrażeniu, że mistrzowie Polski mają przebieg spotkania pod kontrolą. Wydarzenia dla podopiecznych Jacka Płachty skomplikowały się jednak w 31. minucie. W tercji środkowej Maciej Kruczek dopuścił się niebezpiecznego zagrania w okolice głowy Daniła Larionovsa. Decyzją arbitrów na kapitana GKS-u została nałożona kara 5 minut za przewinienie oraz kara meczu. Na domiar złego po 25 sekundach kolejnego przewinienia dopuścił się Jakub Wanacki, co oznaczało, że przez kolejne dwie minuty goście zmuszeni będą bronić podwójnego osłabienia. Choć torunianie w dzisiejszym spotkaniu mieli spore problemy z rozgrywaniem swoich przewag, to z tak szczodrego prezentu ze strony rywali nie wypadało im nie skorzystać. W 33. minucie Daniła Larionovs zmienił lot krążka po uderzeniu Paulsa Svarsa i doprowadził do wyrównania. Szansa na odpowiedź dla GieKSy nadeszła w 36. minucie, gdy na ławce kar zasiadł Kamil Kalinowski, wynik nie uległ jednak zmianie do końca drugiej tercji.

W 43. minucie goście mieli doskonałą okazję, aby ponownie objąć prowadzenie. Mateusz Michalski świetnie dostrzegł wjeżdżającego do tercji za akcją Jakuba Wanackiego. Gdy wydawało się,że reprezentacyjny duet książkowo rozegrał atak, w ostatniej instancji krążek zatrzymał przesuwający się za podaniem Pohjanoksa, kolejny raz ratując swój zespół. Obie strony w trzeciej tercji miały swoje okazje, aby wyjść na prowadzenie. Niemoc strzelecka trwała aż do 53. minuty. Ambitnie walczący w forechecku Mirko Djumić zdołał wyłuskać krążek dla swojej drużyny. Akcje sfinalizował Mikałaj Syty i tym sposobem „Stalowe Pierniki” zdołały po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru wyjść na prowadzenie. Po straconej bramce, goście ruszyli w poszukiwaniu wyrównania, jednak torunianie nie zamierzali w biernej defensywie wyczekiwać końca spotkania. W 59. minucie pracujący na remis zawodnicy GKS-u znacznie utrudnili sobie zadanie, za sprawą dwuminutowych wykluczeń nałożonych na Hampusa Olssona I Jakuba Wanackiego. Ledwie czterech sekund potrzebowali grający w podwójnej przewadze torunianie, by podwyższyć swoje prowadzenie, drugi raz na listę strzelców wpisał się Larionovs. Na 90 sekund przed końcem spotkania, trener Płachta porzucił wszystkie kalkulacje i ściągnął do boksu Michała Kielera. Strzałem do pustej bramki wynik spotkania ustanowił Daniła Larionovs, czym skompletował hat tricka.

 

GieKSy patent na Zagłębie

GKS Katowice pokonał przed własną publicznością Zagłębie Sosnowiec 4:2, czym odnotował piąte w tym sezonie zwycięstwo nad rywalem zza miedzy. Bohaterem ostatniego domowego spotkania katowiczan w sezonie zasadniczym był Sam Marklund, który zapisał na swoim koncie dwie bramki.

Pierwsza tercja toczyła się w pełni pod dyktando o gospodarzy. Mistrzowie Polski nie mieli większych problemów aby wprowadzić krążek do tercji rywala, a następnie tamże go utrzymywać. Choć zespół Piotra Sarnika przejawiał sporą wolę walki i ambicję, to większość pojedynków na bandach padało łupem katowiczan. W 8. minucie Tomasz Kozłowski został zaproszony przez arbitrów do boksu kar, jednak GieKSa nie potrafiła zamienić liczebnej przewagi na zdobycz bramkową. Najbliżej szczęścia był Hampus Olsson, lecz z jego soczystym strzałem poradził sobie Szczepkowski, pewnie mrożąc krążek. Zespół Jacka Płachty sposobu na sosnowieckiego golkipera szukał mocnymi uderzeniami spod niebieskiej linii, jednak Mikołaj Szczepkowski zdawał swój egzamin zadowalająco. Otwarcie wyniku powinno nastąpić w 16. minucie gdy Ben Sokay pomknął z krążkiem na sosnowiecką bramkę. Kanadyjski napastnik wręcz podręcznikowo wymanewrował Szczepkowskiego lecz mając otwartą drogę do bramki posłał krążek w słupek.

Drugą tercję gospodarze rozpoczęli w liczebnej przewadze, gdyż Tomasz Kozłowski na 28 sekund przed końcem pierwszej odsłony zasiadł na ławce kar. I tym razem mistrzowie Polski nie zdołali odczarować swojej niemocy strzeleckiej w przewagach. W 22. minucie nastąpiło otwarcie wyniku. Hampus Olsson posłał podanie wzdłuż bramki, bierność defensywy gości pozwoliła aby dotarło ono do Sama Marklunda, który w tej sytuacji zobowiązany był skierować krążek do bramki. 3 minuty później Szczepkowski po wrzutce Delmasa, raz jeszcze zmuszony był wyciągać gumę z własnej bramki, jednak sędziowie analizując zapis video, doszukali się gry wysokim kijem przez jednego z napastników zbijających krążek do bramki. W 33. minucie Ryan Cook bez pardonu potraktował Kamila Sikorę, czym zdaniem arbitrów przekroczył przepisy. Mający nieco więcej przestrzeni na lodzie Michał Naróg, zdecydował się na indywidualny rajd, który przyniósł gościom wyrównanie. Niedługo przyszło drużynie Zagłębia cieszyć się remisem. W 37. minucie Miro Lehtimäki otrzymując krążek za bramką, indywidualnie wykończył akcję, sprawiając, że Szczepkowski nie zdążył się nawet zorientować, w którym momencie krążek wpadł do jego bramki. W 38. minucie w odstępie 30 sekund do boksu kar zostal oddelegowani Smal i Pasiut, co sprawiło, że GieKSa poraz trzeci w ciągu dwóch spotkań zmuszona była bronić podwójnego osłabienia. Tym razem katowiczanie dali popis świetnej gry obronnej, wybraniając 90 sekund gry 5 na 3.

Początek trzeciej tercji to mocne uderzenie gospodarzy. W 42. minucie Santeri Koponen uderzył z pełnego zamachu, a lot krążka przeciął pozostawiony bez żadnej opieki Joona Monto, czym nie dał żadnych szans na interwencję Szczepkowskiemu. W 44. minucie Olli Valtola został wykluczony z gry karą mniejszą, a GieKSa w końcu zdołała zamienić przewagę na bramkę. Szybkie rozegranie krążka na bramkę zamienił Sam Marklund. Do 52. minuty wydarzenia utrzymywały się pod kontrolą katowiczan. Na ławkę kar zostali wzajemnie oddelegowani za Monto i Lindgren, jednak goście mieli sposobność gry w przewadze, gdyż Monto został wykluczony karą „2+2”. Zagłębie wykorzystało liczebna przewagę za sprawą trafienia Patryka Krężołka, który dobił krążek do bramki, po interwencji Murraya. To jednak okazał się być ostatni akcent ofensywnych poczynań gości i wraz z upływem 60 minuty, na tablicy wciąż widniał wynik 4:2.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna kobiet

Mistrzowska galeria!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do obejrzenia galerii z pogromu 7:2 Pogoni Tczew oraz świętowania drugiego tytułu mistrzowskiego przez GKS Katowice. 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga