Piłka nożna
Lismen, reprezentanci i legendarny Grosik
Nawał meczów udziela się także naszej redakcji. Wczoraj zamieściłem felieton międzymeczowy, podsumowujący spotkanie z Niecieczą i będący mini-wstępem do pojedynku z Pogonią Szczecin. W tych przedmeczowych artykułach, dotyczących zmagań u siebie zamieszczam opis ciekawostek z karier poszczególnych piłkarzy naszych przeciwników. I tym razem, mimo że miałem tekst napisany już w poniedziałek… zapomniałem umieścić go na stronie. Co czynię niniejszym teraz. Naprawdę przyjeżdża do nas mocna ekipa, a Kamil Grosicki to będzie pan piłkarz, jakiego Bukowa od wielu lat nie widziała (oprócz oczywiście Lukasa Podolskiego). Zapraszam do lektury!
Podstawowym bramkarzem Pogoni jest Valentin Cojocaru, trzykrotny Mistrz Rumunii oraz dwukrotny zdobywca krajowego pucharu, choć jego udział w mistrzostwach Steauy Bukareszt był raczej symboliczny i są to zamierzchłe czasu, bo 9-11 lat temu. Zawodnik grał w Lidze Młodzieżowej UEFA, a w 2016 rok w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów zaliczył spotkanie przeciw Manchesterowi City. Grał w belgijskim Leuven, w Dnipro, swego czasu trafił także do włoskich Frosinone, Crotone oraz do Feyenoordu, ale w żadnym z tych trzech klubów nie udało mu się zagrać nawet jednego meczu.
Leonardo Koutris to 7-krotny reprezentant Grecji. Grał w Lidze Mistrzów z Olympiakosem przeciw takim klubom jak Sporting, Juventus i Barcelona, w Lidze Europu przeciwko Milanowi. Z greckim klubem został również mistrzem kraju, choć po rundzie jesiennej odszedł do Mallorki, w której zagrał jednak tylko dwa mecze w La Liga. Ponadto występował w Fortunie Dusseldorf w 2. Bundeslidze.
Leo Borges to 23-letni Brazylijczyk, który w barwach Internacionalu rozegrał kilka meczów w rodzimej lidze m.in przeciw Corinthians, a także dwa spotkania w Copa Libertadores, jednak dość szybko trafił do Europy i po sezonie spędzonym w rezerwach FC Porto trafił do Polski.
Warto wspomnieć też o mało grającym w tym sezonie (29 minut w 3 meczach) naszym był zawodniku Wojciechu Lisowskim. Nie mamy specjalnie dobrych wspomnień z tym zawodnikiem, gdyż w defensywie często nie spisywał się dobrze. Faktem jest jednak, że strzelił dwie bramki, zagrał też 120 minut w meczu Pucharu Polski z… Pogonią Szczecin. A po jego faulu w 120. minucie meczu z Jagiellonią Białystok mieliśmy pierwszą w historii Bukowej analizę VAR. Niestety z efektem w postaci rzutu karnego dla Jagi.
Linus Wahlqvist rozegrał 16 meczów w reprezentacji Szwecji, był, m.in wystąpił w Lidze Narodów w ostatniej przerwie reprezentacyjnej przeciw Azerbejdżanowi. Jest Mistrzem Szwecji z 2015 roku z IFK Norrkoping i ogólnie legendą tego klubu, w którym występował przez 10 lat. Rozegrał też 54 mecze dla Dynama Drezno w 2. Bundeslidze.
Benedikt Zech zagrał niemal 250 meczów w pierwszej i drugiej austriackiej Bundeslidze w barwach SCR Altach i Austrii Lustenau. Rozegrał też 20 spotkań w kwalifikacjach do Ligi Europy i Ligi Konferencji, ale nie udało mu się awansować do fazy grupowej. W Pogoni od 2019 roku – rozegrał już 138 spotkań w ekstraklasie.
Wahan Biczachczjan w reprezentacji Armenii wystąpił 36 razy i strzelił 5 bramek, mając na koncie trafienia m.in Szwecji, Czarnogórze czy Szkocji. Jest zdobywcą Pucharu Armenii z Szirakiem Gjumri, strzelając gola w finale z Pjunikiem Erewań. Ponadto rozegrał 84 spotkania w słowackiej Żilinie. Również ma na koncie sporo występów w kwalifikacjach do europejskich pucharów.
Utytułowanym zawodnikiem jest Alexander Gorgon, mistrz Austrii (Austria Wiedeń), Chorwacji i 3-krotny zdobywca Pucharu Chorwacji NK Rijeka). Do Ligi Mistrzów nie udało mu się awansować, ale ma koncie 10 meczów i 3 gole w Lidze Europy. Zawodnik od 202o roku gra w Pogoni Szczecin, rozegrał dotychczas 74 mecze w ekstraklasie i strzelił 16 goli.
Joao Gamboa, żelazny rezerwowy, to reprezentant portugalskich młodzieżówek. Piłkarz ma na koncie setkę występów w portugalskiej ekstraklasie.
Absolutnie niespełnionym talentem polskiego piłkarstwa jest Rafał Kurzawa, 7-krotny reprezentant Polski, który wystąpił nawet na Mistrzostwach Świata w Rosji, w słynnym przechodzonym meczu z Japonią i zaliczył asystę przy golu Jana Bednarka. Drugą asystę dołożył w meczu Ligi Narodów z Portugalią. Piłkarz po dobrych występach w ekstraklasie trafił do francuskiego Amiens, gdzie w Ligue 1 zagrał 11 meczów i strzelił gola przeciwko Lille. Z Midtjylland zdobył Puchar Danii, w finale nie grał, ale zaliczył asystę w półfinale z Odense. W ekstraklasie rozegrał 151 meczów i strzelił 7 goli
Ciekawym piłkarzem jest Adrian Przyborek, który debiutował w ekstraklasie w wieku 16 lat i na ten moment nie mając jeszcze „osiemnastki” młody piłkarz ma na koncie 25 meczów i gola w ekstraklasie.
Fredrik Ulvestad zagrał cztery mecze w reprezentacji Norwegii. Był Mistrzem Turcji (Sivasspor) i Szwecji (Djurgardens), zdobywcą Pucharu Szwecji (Djurgardens) i Pucharu Norwegii (Aalesunds). W barwach Sivassporu grał w Lidze Konferencji. Grał też w Burnley, z którym awansował do Premier Leauge (udział symboliczny), w której zaliczył dwa mecze, a w FA Cup mecz na Emirates z Arsenalem.
Efthymios Koulouris to drugi Grek, również reprezentant kraju, w kadrze wystąpił osiemnaście razy. Jest dwukrotnym zdobywcą Pucharu Grecji z PAOK, jednak w zwycięskich finałach nie grał. W Atromitos w sezonie 2018/19 został królem strzelców greckiej ekstraklasy. To zaowocowało transferem do Toulouse, w której rozegrał 24 mecze i strzelił 4 bramki w Ligue 1.
No i na koniec legenda polskiej ekstraklasy, ale też bardzo znacząca postać całej polskiej piłki – Kamil Grosicki. Popularny Grosik rozegrał 186 meczów i strzelił52 bramki w naszej ekstraklasie. Zaczynał w Pogoni już w sezonie 2005/06, czyli pierwszym bez GieKSy w elicie. W Legii Warszawa był krótko, ale zdobył Puchar Polski, choć zagrał tylko w dwóch meczach jesienią. Po krótkim pobycie w szwajcarskim Sionie przez dwa lata grał w Jagiellonii, z którą ponownie zdobył krajowy puchar, po czym na 10 lat wyjechał z Polski. Grał w Sivassporze (104 mecze, 16 goli, 26 asyst), Rennes (92 mecze, 15 goli, 13 asyst) czy Hull City (123 mecze, 26 goli, 27 asyst). Jednym z najbardziej spektakularnych jego meczów to spotkanie z Marsylią, kiedy to wszedł w 62. minucie na boisko, w 86. z rzutu karnego doprowadził do wyrównania, a w 88. minucie zaliczył asystę na 3:2. W FA Cup w meczu z Chelsea strzelił bramkę w meczu przegranym 1:2, a w lidze tureckiej trafiał przeciw Fenerbahce i Besiktasowi. W reprezentacji Polski debiutował u Leo Beenhakkera w 2008 roku. Rozegrał 94 mecze, strzelił 17 bramek. Zagrał 34 minuty w meczu z Czechami na Euro 2012. Tak naprawdę kluczową postacią stał się w kadrze Adama Nawałki i w całej kampanii Euro 2016, począwszy od wyjazdowego meczu z Gibraltarem w Faro, w którym strzelił dwa gole (u siebie zresztą też dwukrotnie trafił z tym rywalem). Wszyscy pamiętam jego fenomenalną asystę w wyjazdowym meczu z Niemcami przy golu Roberta Lewandowskiego. Na Euro 2016 zaliczał asysty w obu meczach fazy pucharowej – ze Szwajcarią i Portugalią. Zdobył bramkę w decydującym o awansie do Mundialu w Rosji meczu z Czarnogórą. Na tychże Mistrzostwach Świata zaliczył asystę w spotkaniu z Senegalem. Potem jego udział w kadrze był już symboliczny, choć nadal był powoływany. W meczu z Francją na Mundialu w Katarze wywalczył rzut karny, na raty wykonywany przez Lewego. I na Euro 2024 wystąpił przez 15 minut w meczu z Austrią i dotychczas był to jego ostatni mecz z Orzełkiem na piersi. Co ciekawe jednak, miesiąc temu – wystąpił w meczu pożegnalnym Kuby Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka i na oczach 81 tysięcy widzów strzelił dwa gole, które oklaskiwał sam Jurgen Klopp, będący trenerem jego ekipy.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.
Kibice Klub Piłka nożna
Puchar Polski dla wyjazdowiczów
Wczoraj klub GKS Katowice ogłosił, że wszyscy wyjazdowicze (a było ich aż 1022!), którzy pojechali na mecz do Białegostoku, mają w systemie biletowym przypisany voucher, który można wymienić na darmowy bilet na pucharowe spotkanie z Jagiellonią.
Jak informuje na swojej stronie internetowej klub (tutaj): Wyjazdowicze na swoich profilach w Systemie Biletowym GieKSy otrzymali voucher rabatujący cenę biletu na mecz pucharowy do 0 zł. Z prezentu można skorzystać już teraz! Voucher nie obejmuje biletów parkingowych oraz VIP. Co ważne, jeśli któryś z wyjazdowiczów nabył już wcześniej bilet na mecz pucharowy, to wówczas może wykorzystać voucher przy zakupie biletu na mecz innej sekcji GKS-u w 2025 r.
To kolejny miły gest ze strony klubu w kierunku najwierniejszych kibiców GieKSy. Już w niedzielę, zaraz po decyzji o niegraniu, piłkarze GieKSy podeszli pod sektor gości, a część z nich się na nim znalazła. Tam podziękowali fanatykom za tak liczną obecność, wspomnieli, że zawsze grają w „12” i dziś też chcieli dla nas wygrać. Oprócz tego rozdali swoje koszulki najmłodszym kibicom GKS Katowice, którzy wybrali się do Białegostoku. O tej sytuacji piszą więcej sami kibice na Facebooku (tutaj).
Przypomnijmy, że mecz z Jagiellonią zostanie rozegrany w czwartek 4 grudnia o 17:00 na Arenie Katowice. Na ten mecz NIE obowiązują karnety – wszyscy kibice muszą zakupić bilety (lub wykorzystać wspomniany wcześniej voucher). Bilety dostępne są w internetowym systemie (tutaj).




Najnowsze komentarze