Dołącz do nas

Piłka nożna

Marazm…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po porażce w Lubinie liczyliśmy na trzy punkty z Chrobrym. Rywal, który przegrał cztery ostatnie mecze był tym, którego aż prosiło się, aby pokonać. I choć z doświadczenia wiemy, że GKS jest idealnym zespołem do przerwania złej passy – tradycyjnie, choć naiwnie wierzyliśmy, że wygrana będzie po stronie złoto-zielono-czarnych.

W składzie zabrakło Mateusz Kamińskiego, a na środek obrony powędrował Łukasz Pielorz. Na prawej zagrał Alan Czerwiński. Do składu powrócili Sławomir Duda, Kamil Bętkowski i Piotr Ceglarz, który zagrał na skrzydle.

Od początku meczu widać było, że GieKSa chce strzelić bramkę, a Chrobry grał mocno przyczajony. Już w piątej minucie bardzo dobrym podaniem do Goncerza popisał się Wołkowicz, ale Gonzo źle przyjął sobie piłkę. Chwilę później rywale po rzucie rożnym uderzali głową, ale dobrze ustawiony Ceglarz wybijał piłkę sprzed linii bramkowej. Po początkowym cofnięciu rywale głównie skupili się na wywalczeniu jak największej ilości stałych fragmentów gry (a konkretnie rzutów rożnych), po których regularnie stwarzali zagrożenie. Prowadzenie katowiczanie objęli w 18. minucie. Pitry podał do Goncerza, a ten nie namyślając się długo uderzył niezbyt mocno, ale precyzyjnie z 18 metrów. Piłka po rękach wpadła do siatki, a Gonzo tym samym zaliczył swoje dziesiąte trafienie w sezonie. Dosłownie chwilę później GieKSa wyprowadziła dobrą okazję, w której znów mógł pokazać się Goncerz, ale tym razem zabrakło precyzji. Nie zabrakło jej natomiast Michałowi Ilków-Gołąbowi, który strzelił bramkę w 26. minucie. Podanie z lewej strony do Szczepaniaka okazało się niecelne (za plecy), ale za to otworzyło drogę do bramki obrońcy, który bez problemu pokonał Dobrolińskiego. GieKSa miała jeszcze jedną bardzo dobrą sytuację po jednym z rzutów wolnych, ale Goncerz uderzył niecelnie.

O ile w pierwszej połowie katowiczanie mieli kilka dobrych sytuacji, to w drugiej części gry było już z tym dużo gorzej. Na domiar złego błędy zaczęły pojawiać się w obronie i już kilka minut po przerwie rywale mieli okazję sam na sam, na szczęście trafili prosto w Dobrolińskiego. Trener Kazimierz Moskal zdecydował się na pierwszą zmianę już kwadrans po przerwie. Niestety Krzysztof Bodziony w swojej pierwszej akcji interweniował tak niefortunnie, że podał piłkę rywalowi, a ten prawie strzelił bramkę. GieKSa nie miała wiele z gry w tej części meczu, ale po kilku przebitkach i przypadkowych piłkach do dobrej pozycji doszedł Wołkowicz, niestety jego strzał nie trafił do siatki. Z czasem gra GKS wyglądała nie tylko coraz bardziej źle, ale przede wszystkim nie było widać zęba, akcje notorycznie były spowalniane, jak trzeba było grać do przodu, to była gra do tyłu, jak trzeba było przyspieszyć, to stawaliśmy. Ciężko było w związku z tym przedrzeć się przez zasieki Chrobrego. Z pojedynczych sytuacji warto odnotować świetny strzał Sławomira Dudy (najlepszy zawodnik w GKS) w poprzeczkę oraz bardzo dobre przepuszczenie piłki przez Nawrota w polu karnym, gdy Goncerz doszedł do dobrej piłki. Nieco ożywienia do gry wniósł właśnie Nawrot, ale niewiele z tego wynikało. Znów po wejściu na boisko nic nie dał zespołowi Kujawa. GKS nie szarżował na bramkę rywala, nie było widać sportowej złości, chęci zwycięstwa za wszelką cenę. Sędzia zakończył zawody, a GKS zremisował 1:1, który to wynik ucieszył tylko gości.

Owszem, można zrozumieć, że Chrobry grał defensywnie i przez to było trudno, ale niestety marazm w naszych zespole był aż nadto widoczny. Przemysław Pitry – od którego wymagamy najwięcej – grał w totalnie zwolnionym tempie, Kamil Bętkowski, który powinien harować na boisku – nie był sobą. Piotr Ceglarz tradycyjnie dużo wiatru bez efektu. Naprawdę słabo to wyglądało i takie remisy u siebie ze słabymi drużynami powoli wychodzą kibicom bokiem. Była dobra seria, były efektowne zwycięstwa w Bytowie i Chrobrym, dlaczego ta gra nie może być utrzymana? Czyżby znowu problem z morale zespołu?…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

6 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

6 komentarzy

  1. Avatar photo

    johann

    4 października 2014 at 20:23

    1. System treningowy do bani: nie potrafią celnie podać piłki, nie mają wyćwiczonych schematów. Kazek chodzi, tupie siada, macha, w końcu ściąga najlepszego piłkarza (a Pitry powłóczy nogami i nic…)
    2. Niskie morale, brak motywacji.
    3. Uśmiechnięty prezes na trybunie honorowej, nie przejmujący się ani malejącą frekwencją na blaszoku ani grą na poziomie okręgówki.
    4. Organizowanie kolegom kampanii wyborczych {Marcin Krupa lansujący się z dzieciakami w przerwie).
    5. Lubin ma lepszy stadion niż bogate miasto wojewódzkie.
    Panowie, nie bądźmy naiwni. Żeby coś w Katowicach ruszyło, trzeba wymienić całe to zmurszałe, kolesiowskie towarzystwo. W listopadzie będzie okazja – idź na wybory i głosuj.

  2. Avatar photo

    jarek

    4 października 2014 at 20:35

    Tez słyszałem ze nasz Prezes Cygan ma kandytować na Prezynta Katowic. Nietety nie bede na niego głosował ……..

  3. Avatar photo

    a.m

    4 października 2014 at 20:55

    grajcie panowie tak dalej…

    a kibiców na bukowej nie bedzie juz wcale…

  4. Avatar photo

    Marcin

    4 października 2014 at 21:47

    Marazm? To bardzo delikatne określenie.
    na 90 minut, było może kilka chwil kiedy widać było chęć zwycięstwa.
    Większość meczu to, niecelne podania,oddawanie piłki przeciwnikom, zwalnianie dobrze zapowiadających się akcji.
    Moje subiektywne zdanie jest takie, że jak się dobrze akcja rozpoczynała i piłka trafiła do Pitrego to on ją w mistrzowski sposób zwalniał, wycofywał, podawał nie wiadomo do kogo. Zawodnicy w tempie atakują i czekają na podanie a 81 ma fantazję wycofać….

  5. Avatar photo

    tyta

    5 października 2014 at 19:32

    … byłem, widziałem – to była nyndza!!!!!!

  6. Avatar photo

    kibic

    8 października 2014 at 13:24

    mam prosbe,zmusmy Cygana do spotkania sie z kibicami,niech nam wytlumaczy kto odpowiada za tak slaba druzyne,za nie udane transfery,ktos musi zato dpowiedziec i wyleciec z klubu,czy nikt nie widzi ze frekfencja jest coraz nizsza gdyby nie dzieci z 2 sektora i ich rodzice na meczu moze bylo by z 1000 ludzi niema sensu czekac do konca rundy zmiany sa potrzebne od razu bo znowu stracimy sezon jesli ktos mysli tak jak ja to niech odpisze

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga