Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o dzisiejszym meczu: Słoniki chcą przerwać mroczną serię

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat dzisiejszego meczu Bruk-Bet Termalica Nieciecza – GKS Katowice.

gazetakrakowska.pl – Bruk-Bet Termalica w poszukiwaniu wygranej zagra z Katowicami

Beniaminek ekstraklasy Bruk-Bet Termalica podejmie w piątek o godz. 18 GKS Katowice. „Słonie” będą chciały wreszcie zdobyć trzy punkty, bo na wygraną czekają już bardzo długo.

Gdy 8 sierpnia Bruk-Bet wygrał w prestiżowym meczu z Górnikiem w Zabrzu 1:0 nikt nie przypuszczał, że na długie tygodnie jest to ostatnie zwycięstwo podopiecznych Marcina Brosza. To była czwarta kolejka. Bruk-Bet po niej zajmował szóste miejsce w tabeli ekstraklasy. Górnik był dziewiąty. Przez blisko trzy miesiące zmieniło się jednak wszystko. Zabrzanie są dzisiaj liderem tabeli, niecieczanie znaleźli się pod kreską i jeśli chcą szybko nad nią przeskoczyć, to koniecznie muszą pokonać GKS, gdyż to właśnie katowiczanie zajmują przed startem 14. kolejki pierwsze bezpieczne miejsce z przewagą czterech punktów na Lechią Gdańsk i Bruk-Betem właśnie.

Bilans Bruk-Betu jest ostatnio fatalny. Od meczu z Górnikiem, licząc z Pucharem Polski, „Słonie” rozegrały dziesięć meczów. Siedem z nich przegrały, trzy razy padł remis. Promykiem nadziei dla piłkarzy beniaminka jest fakt, że w ostatniej kolejce udało się im zatamować krwotok. Wreszcie nie przegrali, choć remis 1:1 z Zagłębiem Lubin na swoim terenie też dobrym wynikiem nie jest.

W piątek o wygraną jednak łatwo nie będzie. Do Niecieczy przyjedzie bowiem zespół, który co prawda bardzo słabo rozpoczął rozgrywki, ale w Katowicach wytrzymano ciśnienie, a trener Rafał Górak kolejny raz opanował kryzys i wyciąga GKS na spokojniejsze wody. Trzy ostatnie mecze katowiczan, to po prostu trzy zwycięstwa – dwa w lidze, jedno w Pucharze Polski. Dlatego poprzeczka będzie zawieszona bardzo wysoko. Na ostatnim meczu trener „Słoni” Marcin Brosz dostał duże wsparcie od kibiców. Jeśli jednak Bruk-Bet będzie dalej punktował tak słabo, to może nie wystarczyć. Właściciele klubu z Niecieczy, tak jak zresztą chyba wszyscy na świecie, to czego nie lubią najbardziej, to seryjnych porażek…

gol24.pl – Słoniki chcą przerwać mroczną serię

Mecz Bruk-Bet Termalica Nieciecza – GKS Katowice będzie pierwszym spotkaniem świątecznej 14. kolejki PKO Ekstraklasy. W sobotę, 1 listopada oczywiście nie zaplanowano żadnego spotkania. Czy uda się przerwać gospodarzom czarną serię?

[…] Bruk-Bet Termalica Nieciecza od dziewięciu spotkań czeka na ligowe zwycięstwo. Ostatni raz drużyna Marcina Brosza cieszyła się z trzech punktów jeszcze w 4. kolejce, po wygranej z Górnikiem Zabrze. Od tamtej pory Słonie sześciokrotnie przegrywały i trzykrotnie remisowały, przez co z ekipy, która na początku sezonu potrafiła pokonać Jagiellonię Białystok, stały się przedostatnią drużyną w tabeli – wyprzedzając jedynie Piasta Gliwice.

GKS Katowice natomiast przed dwoma tygodniami odniósł pierwsze wyjazdowe w sezonie zwycięstwo nad Motorem Lublin (5:2). Katowiczanie poszli ewidentnie za ciosem, bo w ostatniej kolejce wygrali z rewelacyjną Koroną Kielce (1:0) po golu Sebastiana Milewskiego z 76. minuty rywalizacji na Nowej Bukowej.

weszlo.com – Termalica – GKS

Spotkanie z dołu tabeli Ekstraklasy. Termalica nadal jest przedostatnią drużyną ligi, natomiast GKS zajmuje w tym momencie ostatnie, bezpiecznie miejsce. Nie oznacza to jednak, że jest pewny swego.

Termalica nie prezentuje się dobrze. Punkt zdobyty przeciwko Zagłębiu zadowala tylko nielicznych, ale jest jakimś światełkiem w bardzo ciemnym tunelu. Drużyna nie prezentuje poziomu godnego Ekstraklasy, co jeszcze na starcie sezonu wydawało się nie do pomyślenia. Na taki poziom powoli wchodzi GKS Katowice. Podopieczni Rafała Góraka w końcu przywykli do niewielkich, ale jednak zmian i są w trakcie udanej serii. Ta na chwilę obecną wynosi 2 wygrane spotkania, ale na terenie beniaminka, katowiczanie postarają się dołożyć kolejne.

Szanse na punkty w Niecieczy są duże. Termalica mocno obniżyła loty i w niczym nie przypomina drużyny, która deklasowała na starcie sezonu Jagiellonię. GieKSie zdecydowanie pomogły transfery na ostatnią chwilę, a przebłyski geniuszu notuje coraz więcej piłkarzy GKS-u.

[…] GKS wygląda coraz lepiej, potrafi się zorganizować i dać swoim kibicom nieco radości po fatalnym starcie sezonu. Termalica zremisowała co prawda z Zagłębiem, ale zrobiła to na barkach swojego bramkarza, a ten nie może remisować, a tym bardziej wygrywać jej każdego spotkania. Ekipa Brosza nadal jest w kryzysie, z którego wyszła GieKSa.

Termalica złapała punkt, co po serii porażek należy docenić. Ten punkcik mógl także uratować stołek Marcina Brosza, którego pozycja nadal nie należy do najpewniejszych. GieKSa zdecydowanie się rozkręca. Wygrała dwa mecze z rzędu, co wcześniej w tym sezonie jej się nie zdarzyło.

ekstraklasa.org – Czatowanie na stałe fragmenty – 14. kolejka 2025/2026 (piątek)

Dziś zagrają cztery drużyny, które zajmują najwyższe lokaty pod względem procentowego udziału goli strzelonych po stałych fragmentach gry. Najpierw lider tego zestawienia, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, podejmie czwarty GKS Katowice. Potem zaś do konfrontacji staną Piast Gliwice i Korona Kielce, dzielące pozycję numer dwa.

BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA – GKS KATOWICE

SYTUACJA: Aktualny beniaminek zmierzy się z beniaminkiem z zeszłego sezonu. Na razie Bruk-Bet Termalica Nieciecza plasuje się pod „kreską”. GKS Katowice jest natomiast pierwszy zespołem powyżej tej granicy z przewagą czterech punktów nad dzisiejszym przeciwnikiem. Gieksa trochę się odkuła, wygrywając z Motorem Lublin oraz Koroną Kielce. Za Słoniami seria 9 meczów bez wygranej. W tym czasie zdobyli tylko trzy punkty za remisy 1:1.

HISTORYCZNIE: To pierwszy mecz między nimi na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Na zapleczu każde z pięciu ostatnich spotkań w obrębie tej pary kończyło się remisem (1:1-3:3-1:1-0:0-2:2). Ostatnia ligowa potyczka między nimi zakończona wyłonieniem zwycięzcy odbyła się we wrześniu 2018 roku. Wtedy Słonie pokonały 2:1 GKS Katowice. Jedną z bramek zdobył obecny do tej pory w ich składzie – Artem Putiwcew.

POD LUPĄ – GOSPODARZE: Stałe fragmenty to główna broń Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. Zawodnicy Marcina Brosza zdobyli w ten sposób ponad 58% swoich bramek. To najwyższy współczynnik w stawce. Również sumarycznie prymat należy do zespołu z województwa małopolskiego. Trafili po nich dziesięć razy do siatki rywali, w tym w każdym z czterech ostatnich meczów.

POD LUPĄ – GOŚCIE: GKS Katowice, jeśli wychodził na prowadzenie w tym sezonie, to nie oddał rywalom żadnego punktu! To jedyna taka drużyna w stawce. Sześć z siedmiu porażek katowiczanie zaliczyli w starciach, w których nie zdobyli bramki (3x 0:3, 2x 0:1, 1x 0:2), z Legią Warszawa przegrali zaś 1:3, trafiając na 1:1. W zremisowanych starciach także gonili wynik (z KGHM Zagłębiem Lubin z 0:2 na 2:2 i Wisłą Płock z 0:1 na 1:1). Przewagę nad konkurentem Gieksa uzyskiwała tylko z Arką Gdynia, Radomiakiem Radom, Motorem Lublin oraz Koroną Kielce. Wszystkie te starcia dały jej pełną pulę.

CZY WIESZ, ŻE: Obie drużyny strzeliły po 17 goli w tym sezonie

PRAWDOPODOBIEŃSTWO ZWYCIĘSTWA: Bruk-Bet Termalica Nieciecza – 39%, GKS Katowice – 33%.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Jedyna drużyna bez zwycięstwa u siebie (też: najmniej punktów u siebie: 2)

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Jeśli wygrywa w tym sezonie to bez straty bramki (4:0 i 1:0)

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: 8 goli strzelonych do 30. minuty

Morgan Fassbender – strzelał gole w obu zwycięskich meczach Bruk-Betu Termaliki Niecieczy w tym sezonie

Wojciech Jakubik (Bruk-Bet Termalica Nieciecza) – najczęściej wprowadzany z ławki (11 razy; tyle samo: Nikodem Niski)

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: 58,8% swoich goli strzeliła po stałych fragmentach gry (najwięcej procentowo)

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: 70,6% swoich goli strzeliła po strzałach prawą nogą (najwięcej procentowo)

GKS Katowice – jeśli wychodziło na prowadzenie w tym sezonie, to zawsze wygrywało mecz

GKS Katowice: Bartosz Nowak – najwięcej strzałów celnych zza pola karnego (10)

GKS Katowice: Marcin Wasielewski – najwięcej sprintów/mecz z zawodników w lidze w tym sezonie (21,15/mecz)

Rafał Strączek (GKS Katowice) – bez gola straconego w II połowach w tym sezonie

GKS Katowice w 3 z 4 zwycięskich meczów w tym sezonie strzelał minimum 3 gole

GKS Katowice: 37,5% goli stracił w II połowach (najmniej procentowo)

Pierwszy mecz między nimi w Ekstraklasie w historii.

termalica.brukbet.com – Najbliższy rywal: GKS Katowice

W ostatnim spotkaniu października „Słonie” ponownie zmierzą się ze swoim starym, dobrym znajomym – katowickim GKS-em. Przez wiele lat obydwa zespoły występowały wspólnie na szczeblu Betclic I Ligi. 31 października o godz. 18:00 po raz pierwszy w historii zagrają ze sobą w ramach najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce.

Trwający sezon jest drugim kolejnym po powrocie zespołu z Katowic do PKO BP Ekstraklasy. O ile jednak w pierwszym sezonie po awansie katowiczanie stali się jedną z rewelacji ligi, o tyle w aktualnym notują zniżkę formy. Do meczu w Niecieczy przystąpią z ostatniego bezpiecznego miejsca w tabeli, przy czteropunktowej przewadze nad czerwoną kreską. Z pewnością więc GKS nie odstawi nogi: porażka zniweluje ich przewagę nad dolną trójką do absolutnego minimum.

W poprzedniej serii gier zespół z Katowic sprawił jedną z największych niespodzianek, pokonując dobrze dysponowanego rywala z szerokiej czołówki tabeli – kielecką Koronę. Kielczanie postawili GKS-owi twarde warunki, lecz długo nie mogli otworzyć spotkania, co zemściło się na nich w ostatnim kwadransie gry. Jedyną, za to ważącą aż trzy punkty bramkę dla naszego piątkowego rywala zdobył wówczas Sebastian Milewski w 76. minucie spotkania. Zespół z Katowic rozpoczął ten mecz w wyjściowym składzie: Rafał Strączek – Marcin Wasielewski, Märten Kuusk, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz, Borja Galán – Eman Markovic, Mateusz Kowalczyk, Jesse Bosch, Bartosz Nowak – Adam Zreľák. Po przerwie na boisku pojawili się również Marcel Wędrychowski, Ilya Shkurin i Sebastian Milewski. Mimo niewielu rotacji, katowiczanom wystarczyło sił, by utrzymać zwycięstwo do końcowego gwizdka.

Roszad tych dokonywał trener Rafał Górak, który tydzień po tygodniu wpisuje się na długo w historię zespołu z Katowic. To jeden z najdłużej pracujących szkoleniowców w historii tego klubu. 52-letni bytomianin to architekt zarówno ubiegłorocznego awansu do PKO BP Ekstraklasy, jak i dobrych wyników już na jej poziomie. Od czerwca 2019 roku trwa jego druga kadencja na tym stanowisku. Łącznie z pierwszą prowadzi już GKS przez 9 lat, rozpoczętych jeszcze na poziomie Betclic II Ligi. Rozwój i postęp, którego dokonał zespół z Katowic pod jego wodzą, imponują powszechnie na skalę krajową.

Podczas bieżącej kadencji Rafał Górak zaliczył już 232 oficjalne spotkania na ławce GKS. Na ten dorobek składają się 102 zwycięstwa, 74 porażki i 56 remisów. Te imponujące liczby – jeśli wliczyć w nie mecze STS Pucharu Polski – przekładają się na średnią 1,56 punkta/mecz.

[…] W kończącym się tygodniu zespół z Katowic postawił kolejny krok w bieżącej edycji wspomnianego Pucharu, pokonując pierwszoligowy ŁKS Łódź 2:1 na wyjeździe. Podczas spotkania w Niecieczy z pewnością zechce domknąć udany okres. „Słonie” jednak od dawna stanowią dla tego rywala trudny orzech do zgryzienia. W ramach rozgrywek ligowych często dzielimy się z GKS-em punktami. Takim wynikiem skończyło się… aż pięć ostatnich spotkań. Wcześniej, jeszcze we wrześniu 2018 roku, to Bruk-Bet pokonał tego rywala 2:1 na wyjeździe. Tym razem nie obrazimy się na taki wynik w naszym domu.

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.

Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.

A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.

Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.

Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.

Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.

Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…

Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.

Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).

W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.

Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.

Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.

Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.

W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.

Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plusy i minusy po Rakowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.

Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.

Plusy:

+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.

+ Jędrych i Klemenz 
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.

Minusy:

– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.

– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.

– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.

Podsumowanie:

GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.

To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.

Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.

GieKSiarz

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Widzew rywalem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś w siedzibie TVP Sport odbyło się losowanie ćwierćfinałów Pucharu Polski. GKS Katowice zmierzy się w tej fazie z Widzewem Łódź. Mecz odbędzie się w Katowicach, a 1/4 Pucharu Polski zaplanowano na 3-5 marca.

Widzew obecnie zajmuje 13. miejsce w Ekstraklasie, mając w dorobku 20 punktów, czyli tyle samo co GKS. Na 18 meczów piłkarzy Igora Jovicevića (a wcześniej Żelijko Sopića i Patryka Czubaka) składa się 6 zwycięstw, 2 remisy i 10 porażek (bramki 26-28). We wcześniejszych rundach Widzew wyeliminował trzy drużyny z ekstraklasy: Termalikę, Zagłębie Lubin i Pogoń Szczecin.

Zanim dojdzie do pojedynku pucharowego, obie drużyny zmierzą się w lidze (także w Katowicach), w kolejce, która odbędzie się 6-8 lutego.

Pozostałe pary tej fazy to:
Lech Poznań – Górnik Zabrze
Zawisza Bydgoszcz – Chojniczanka Chojnice
Avia Świdnik – Raków Częstochowa

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga