Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Media o GieKSie: Każdy z nas codziennie powinien robić rachunek sumienia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia w minionym tygodniu w Polskiej Hokej Lidze i PlusLidze nastąpiły przerwy w rozgrywkach ligowych. Hokeiści wrócą na lód 03.01.2020 roku meczem z Comarch Cracovią (u siebie), siatkarze zagrają dzień później mecz ligowy z Ślepsk Malow Suwałki (na wyjeździe).

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – Znamy terminarz rundy rewanżowej ekstraligi

Komisja ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN zatwierdziła kalendarz rozgrywek na rundę wiosenną sezonu 2019/20. Ekstraliga rozpocznie granie 29 lutego. Trzy kolejne serie spotkań rozegrane zostaną w marcu, dwie w kwietniu, a prawdziwy maraton czeka nas w maju. Wtedy ekstraligowe piłkarki zagrają aż pięć kolejek. 30 maja poznamy ostateczne rozstrzygnięcia.

 

sportdziennik.com – Wojciech Cygan, czyli kurator z przypadku, prezes po wędrówce

Wojciech Cygan marzy o ekstraklasowym meczu Raków – GKS Katowice przy pełnych trybunach nowego stadionu w Częstochowie.

[…] – Pochodzę z Częstochowy – mówi Wojciech Cygan. – Dokładnie z dzielnicy Północ, która była podzielona między kibiców kilku klubów i dyscyplin. Byli tam fani Widzewa, AZS-u, Włókniarza i Rakowa. Ja chodziłem z kolegami na mecze siatkarzy, którzy w pobliskiej hali Polonia zdobywali raz za razem mistrzostwo Polski oraz na stadion Rakowa, grającego wówczas w ekstraklasie. Awans częstochowskich piłkarzy ćwierć wieku temu był na ustach wszystkich i na mnie też zrobił wrażenie.

[…] Jednak w 1998 roku wyprowadziliśmy się z Częstochowy z racji obowiązków służbowych ojca i kontakt z Rakowem nagle się urwał.

W czerwcu dostałem informację, że po wakacjach zmieniamy adres i do liceum zacząłem już chodzić w Katowicach. Pamiętam pierwszy dzień po przewiezieniu mebli. To była końcówka sierpnia. Nierozpakowane pudła zostały w nowym mieszkaniu, a my pojechaliśmy na Bukową, gdzie GKS grał z Legią. Przegrał 1:3, a dwie bramki strzelił wtedy Bartosz Karwan. I tak zaczął się mój katowicki rozdział aktywnego kibica, który co jakiś czas jeździł na mecze GKS-u Katowice. Zarówno w tych czasach ekstraklasowych, jak i w tym późniejszym okresie gry w niższych ligach.

[…] Wojciech Cygan otworzył wtedy swoją kancelarię, ale przerwa od piłki potrwała jedynie od lutego do początku sierpnia 2012 roku.

– Gdy kancelaria zaczęła już przyzwoicie funkcjonować, zadzwoniła ówczesna wiceprezydent Katowic. Zapytała, za ile może pan przyjechać do Urzędu Miejskiego – kontynuuje Wojciech Cygan.

– Dodam, że to był ten czas, w którym w burzliwy sposób powstawało KP Katowice. I Ireneusz Król chciał połączyć się z Polonią Warszawa i przeprowadzić do stolicy. Udzielił również słynnego wywiadu, mówiąc, że GieKSa jest na wykończeniu i nie dotrwa do końca sezonu. Wtedy odbyło się też głosowanie w mieście, które przyznało klubowi pokaźną kwotę. Jednak nie było możliwości, żeby ją przekazać do spółki. Odpowiedziałem więc pani wiceprezydent, że jestem w centrum Katowic i za 15-20 minut mogę być w ratuszu. Usłyszałem jeszcze: „To proszę się pospieszyć, bo za półtora godziny jest posiedzenie rady nadzorczej”. Przyjechałem. Podpisałem zgodę i poszedłem już na to zebranie jako kandydat na wiceprezesa reprezentującego miasto.

[…] Cała ta otoczka klubu, w którym zawodnicy nie otrzymywali wypłat przez kilka miesięcy, wymagała rozwagi i wielu działań, które pozwoliły ten kryzys przełamać. Gdy spółki Ireneusza Króla, mające też inne problemy na głowie, czegoś z punktu prawnego nie dopilnowały i pojawiała się taka możliwość, to po przelewie z miasta w pośpiechu płaciliśmy zawodnikom po trzy pensje na raz.

Duży udział w opanowaniu wówczas tej sytuacji miał także trener Rafał Górak. Ściśle współpracowaliśmy, wiedział, jak wygląda sytuacja w klubie i wokół niego. Ostatecznie udało się to wszystko w końcu wyprostować i w czerwcu 2013 roku miasto przejęło już większość udziałów. Natomiast rada nadzorcza GKS Katowice wybrała mnie na nowego prezesa.

W tej roli Wojciech Cygan wszedł także do struktur Polskiego Związku Piłki Nożnej. W kadencji 2012-2016 był w Izbie ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, a w obecnej kadencji jest członkiem zarządu.

– Byłem też niespełna dwie kadencje w zarządzie stowarzyszenia Pierwsza Liga Piłkarska, z którego odszedłem w 2018 roku po awansie Rakowa – uzupełnia Wojciech Cygan. – Dlatego gdy we wrześniu 2017 roku złożyłem rezygnację z funkcji prezesa GKS-u Katowice, nie rozstałem się z piłką nożną. Jako wiceprezes PLP nadal i to dość często, bo nawet dwa razy na weekend, pojawiałem się na meczach I ligi. Po kilku miesiącach tej wędrówki ze stadionu na stadion od Olsztyna i Suwałk po Bielsko-Białą i Częstochowę otrzymałem propozycję od Michała Świerczewskiego. Nie znaliśmy się z czasów kibicowania Rakowowi grającemu w ekstraklasie. Poznaliśmy się dopiero przy okazji moich pierwszoligowych wędrówek po stadionach i wtedy, ta wątła znajomość – bo wcześniej chyba raz miałem okazję z nim rozmawiać – zaowocowała częstszymi kontaktami.

Byłem kilka razy na meczach Rakowa, aż wreszcie, przed moim wyjazdem na mistrzostwa świata do Rosji, właściciel Rakowa zadzwonił do mnie i zapytał czy chciałbym się zaangażować w pracę w jego klubie. Odpowiedziałem, że tak. Zaważyło to, że wywodzę się z Częstochowy, Raków to rozwijający się klub z pomysłem, a także to, że nie ma jakichś większych antagonizmów między kibicami z Katowic i Częstochowy.

[…] Łączenie dwóch piłkarskich światów to jednak efekt świątecznej magii. Dzięki niej Wojciech Cygan może wrócić do najpiękniejszych chwil z Katowic i Częstochowy.

– W Częstochowie na pewno na zawsze w pamięci zostanie moment awansu – zapewnia Wojciech Cygan. – Ale sam ten moment po ostatnim gwizdku, bo na moim świętowaniu wejścia Rakowa do ekstraklasy cieniem położył się spadek GKS Katowice. To się nałożyło w czasie. Było to dla mnie specyficzne przeżycie, bo gdy wokół mnie wszyscy się cieszyli, śmiali, radowali to ja wsiadając do autokaru i jadąc Alejami zastanawiałem się, co się dzieje na Bukowej, w klubie, któremu poświęciłem 7 lat swojego życia. To tam udało się wyciągnąć klub niemal ze stanu upadłości. Tam, razem z moim ówczesnym zastępcą Marcinem Janickim, pozyskaliśmy sponsora strategicznego i udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie przyciągnąć do klubu naprawdę solidnego partnera. Tam także otwierając poszczególne sekcje cieszyliśmy się z gry siatkarzy w PlusLidze, czy hokeistów walczących o medale, albo dziewczyn pokonujących kolejne piłkarskie szczeble.

 

Każdy z nas codziennie powinien robić rachunek sumienia

Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem drugoligowego GKS-u Katowice.

Jak to jest, być osobą tak lubianą przez społeczność klubu, wokół którego w ostatnich latach są głównie złe emocje, który nie kreuje idoli i bohaterów?
Rafał GÓRAK: – Bardzo trudne pytanie… Może to świadczy właśnie o tym, jak duże zapotrzebowanie na piłkę jest wciąż w Katowicach – i jakie są nadzieje. Kibice GieKSy dostawali ostatnio po dupie, i to bardzo. Odpowiadając – nie wiem, dlaczego. To dla mnie bardzo zaskakujące i cenne. Jednocześnie, położono mi na plecy taką belkę, krzyż odpowiedzialności. Idę z nim.

Krzyż, belkę, albo „Złotego Buka”. Pański powrót do GKS-u wybrano najważniejszym wydarzenie 2019 roku.
Rafał GÓRAK: – Mówiłem już na gali „Złotych Buków”, że piłkarze to póki co nie złote buki, a szare żuki… To dla mnie bardzo cenna nagroda, bo od kibiców – a to oni są w tej całej zabawie najważniejsi, dla nich to wszystko się robi, dla nich to się kręci. Miałem masę satysfakcji, gdy jesienią drużyna schodziła z boiska, a kibice po prostu bili jej brawo. Nawet po tym pierwszym meczu, nie wygranym, a przegranym. Wsparcie z trybun pozytywnie nakręciło tę drużynę.

[…] Podkreśla pan często przywiązanie do katowickiego klubu. Jak zapałać taką sympatią do miejsca, w którym w ostatnich latach prawie nic się nie udawało?
Rafał GÓRAK: – Może to dlatego, że jakoś zawsze w życiu przychodziło mi zwracać większą uwagę na tego słabszego. Na autsajdera, na którego nikt nie stawia i spadają na niego ciosy. Ruch Radzionków, w którym zaczynałem pracę trenera, nie był klubem z pierwszych szpalt gazet. Podobnie było w Elanie Toruń. W Bielsku prowadziłem BKS, a to Podbeskidzie jest tam dominujące. GKS… Wychowałem się na jego pucharowych meczach, z Piotrem Piekarczykiem na boisku czy ławce. Na wszystkich nas robiła wrażenie ta „dekada GieKSy”. Do tego doszedł potem mój pierwszy pobyt w GKS-ie, podczas którego w ekstremalnych warunkach walczyliśmy o przetrwanie. To wszystko splotło się w taką ramę, która powoduje, że jest bardzo bliska memu sercu. Tak już będzie do końca życia. To się nie zmieni. Moim marzeniem było to, by wrócić tu do pracy.

Naprawdę marzył pan o powrocie na Bukową?
Rafał GÓRAK: – Wiosną, w czasie końcówki mojej pracy w Toruniu, wiedziałem już, że muszę spoglądać w kierunku Śląska. Chciałem wrócić do domu, byłem daleko od rodziny i to zaczynało doskwierać. Zadawałem sobie pytanie, co ja będę na tym Śląsku robił. Wiedziałem, że jest tylko jedno miejsce, w które chciałbym wrócić. Gdy w 2013 roku stąd odchodziłem, byłem strasznie niepocieszony. Miałem poczucie niespełnionej do końca misji. Siedziała we mnie chęć rewanżu, wygrywania. To marzenie było realne, ziściło się. Widocznie jeśli się o czymś często myśli, to może się to wydarzyć.

Ma pan wiarę w to, że GKS kiedyś znów może być wielki?
RAFAŁ GÓRAK: – To nie wiara, a przekonanie o właściwie obranej drodze, choć mówimy o procesie. Na razie budujemy GieKSę w drugiej lidze. A co jest na szczycie tej góry? Wolę tego nie mówić. Moim marzeniem było to, by wrócić tu do pracy, by GKS odnalazł tożsamość. Dziś jesteśmy na trzecim miejscu w drugiej lidze, gramy o czołową dwójkę albo play offy. Wychodzę z założenia, że najlepsze marzenia są takie, które są blisko. Tymi odleglejszymi lepiej się nie interesować, istotniejsze są przyziemne. Ale tak – sądzę, że GKS jeszcze będzie wielki. Oby w takim okresie, kiedy jeszcze będę się liczył w tej rozgrywce.

[…] Co ma dzisiejszy GKS, czego nie miał podczas pańskiej pierwszej kadencji?
Rafał GÓRAK: – Nowego właściciela. Wcześniej pracowałem w anormalnej GieKSie, z innym właścicielem, kiedy nic nie było normalne. Dlatego odchodząc z klubu – a wtedy właścicielskie kwestie się wyjaśniały, przejmowało go miasto – tym bardziej bolało mnie, że nie dostałem szansy pracy w normalnych strukturach, z komfortem jutra. Teraz to mam. Czuję ogromne wsparcie właścicieli, to nasza szansa. Zgoda – ktoś może powiedzieć, że GieKSa znowu jest anormalna, bo drugoligowa. Widocznie musiało zdarzyć się coś strasznego, bym zjawił się tu ponownie. Może to początek naszej drogi powrotnej w miejsce, gdzie GKS chce być, ale głośno nie ma co o tym mówić.

Za jesień jesteście chwaleni, klimat jest pozytywny. Spójrzmy jednak z dystansu: za półmetkiem pierwszego sezonu po historycznym spadku na trzeci poziom rozgrywkowy GKS nie jest na miejscu premiowanym awansem. To masakra!
Rafał GÓRAK: – I ja wszystkim o tym przypominam. Latem, na pierwszej konferencji prasowej, przedstawialiśmy plan i mówiliśmy, że potrzebujemy czasu, cierpliwości, która będzie dla nas najważniejsza. W sporej mierze dzięki niej jesteśmy dziś w tym miejscu; jeszcze niepremiowanym awansem, ale podchodzę do tego racjonalnie. Trzecia pozycja jest tą, na którą dziś zasługujemy swoją postawą na boisku. Na początku mieliśmy przecież poczucie, że będzie jeszcze trudniej.

Czyli poszło łatwiej niż się można było spodziewać?
Rafał GÓRAK: – W pewnym momencie szło bardzo dobrze. Zawodnicy pozytywnie zareagowali na trudny moment w końcówce sierpnia. Mimo problemów kadrowych, około dziesięciu absencji, nie dokonaliśmy na zamknięcie okienka żadnego transferu. Szatnia poczuła się dowartościowana. Przegraliśmy w Łęcznej, ale potem była seria kilkunastu meczów bez porażki. Aż przyszła ta na Zniczu Pruszków. Mogła spowodować, że zespół na sam koniec rundy straci pewność siebie. Przerabiałem podobne rzeczy w Elanie. Między 6. a 14. kolejką nie przegraliśmy, potem to się zdarzyło i już do końca roku nie wygraliśmy. Obawiałem się, że teraz w Katowicach może dojść do powtórki, ale wstaliśmy, poradziliśmy sobie, najpierw wygrywając z Gryfem, a potem szalenie ważny mecz w Bytowie.

[…] Latem rozstaliście się z Poczobutem, Adrianem Frańczakiem, Mateuszem Kamińskim i Mateuszem Mączyńskim, którzy podczas zgrupowania w Kamieniu zostali złapani przez kibiców w nieodpowiednim miejscu i czasie. To wydarzenie miało duży wpływ na to, co działo się jesienią?
Rafał GÓRAK: – Mnie bardzo to wzmocniło. Gdy ludzie zarządzający projektem – prezes, dyrektor – nie są zgodni co do pewnych decyzji, to wtedy powstaje kryzys. My mieliśmy w tym temacie identyczne zdanie. Trudne, niewygodne, ale wiedzieliśmy, że tak być nie może. Postanowiliśmy, co postanowiliśmy.

Tak po ludzku, czuł się pan zawiedziony? Podaliście tym zawodnikom rękę po spadku, przedłużając kontrakty.
Rafał GÓRAK: – Trzeba umieć przyjąć cios w twarz. Coś wymknęło się z ram obowiązujących na zgrupowaniu. Te ramy się połamały. Gdybym to ja zobaczył tych zawodników, a nie kibice, zareagowałbym tak samo. Odpowiedzialni kibice zareagowali bardzo dobrze. Wszystkim życzę jak najlepiej, ale nie jest mi dziś brak żadnego z tych zawodników. Z Bartkiem czy „Kamykiem” miałem już okazję się niejednokrotnie widzieć, rozmawiać. Niech się realizują gdzie indziej. Dla nich to też była lekcja życia. Wspólnie sporo z niej wyciągnęliśmy.

To wasz duży atut, że wiosną całą czołówkę będziecie gościć przy Bukowej?
Rafał GÓRAK: – Mamy to już przegadane z dyrektorem Góralczykiem. Różne są odczucia. Czołówkę mamy u siebie, ale tych teoretycznie słabszych rywali, walczących o utrzymanie, trzeba będzie pokonać na wyjeździe, co wcale nie musi okazać się łatwiejszym zadaniem.

Niejednokrotnie podnosił pan tej jesieni kwestię frekwencji, mówił pan, że drużyna walczy o sympatię kibiców. Fakt, że w tym roku GieKSie trudno przekroczyć nawet i 2-tysięczną publikę, leży na wątrobie?
Rafał GÓRAK: – Potencjał kibicowski w Katowicach z pewnością jest. Może ta zima okaże się potrzebna, by kibice ze sobą rozmawiali, nawoływali, że warto odwiedzać Bukową… Niczego na siłę nie zrobimy. Szanujemy tych ludzi, którzy przychodzą. Ja osobiście szanuję ich strasznie. Jeśli jest ich 2000 – to niech tak będzie, ale potencjał mamy tu o wiele większy. Może w meczach z rywalami z „czuba” wiosną będzie na Bukowej dużo ludzi.

[…] Raków czy ŁKS w szybkim czasie przebyły drogę z drugiej ligi do ekstraklasy. Czy tą wydeptaną ścieżką może pójść GieKSa?
Rafał GÓRAK: – Każda drużyna ma swój krzyż. Padły nazwy klubów z kapitałem prywatnym, my mamy go miejski i to trzeba brać pod uwagę. Codziennie musimy wiedzieć jedno. Kładąc się spać, każdy z nas powinien zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zrobił tego dnia wszystko, by stać się lepszym i spowodować, by lepszy był GKS. Myślę, że taką pasją zaraziłem drużynę. Dyrektora Góralczyka nie musiałem, bo ma w sobie niespotykane pokłady wręcz obsesji, a prezes Szczerbowski idealnie się z tym scala. Są w nas ogromne chęci, by wyciągnąć GieKSę może nie tyle z otchłani, co z piłkarskiego zaścianka.

 

dziennikzachodni.pl – Nowy stadion GKS Katowice. Wiemy ile ma naprawdę kosztować

Firma RS Architekci przysłała do Urzędu Miasta nowy kosztorys inwestycji związanej z budową nowego stadionu i hali GKS Katowice. Wiemy ile ma kosztować cały kompleks.

Firma RS Architekci przysłała do Urzędu Miasta nowy kosztorys inwestycji związanej z budową nowego stadionu i hali GKS Katowice.

Na początku grudnia do Urzędu Miasta wpłynął kosztorys opiewający na 561 milionów złotych. Urzędnicy podnieśli larum, a RS Architekci przyznali się do błędu. Na przedstawienie poprawionej dokumentacji mieli 21 dni.

– Taki dokument do nas wpłynął, analizujemy go. Nic więcej na ten temat nie powiem. Życzę wszystkiego dobrego w nowym roku – oświadczył wiceprezydent Katowic Bogumił Sobula, który poprzednio firmował oburzenie władz miasta.

Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że nadesłana dokumentacja jest obszerna, zawiera wyjaśnienie każdego z punktów wyceny, rozbieżności z kwotą zakładaną w konkursie na koncepcję stadionu i w sumie opiewa na 396,5 mln złotych brutto. Podatek miasto ma szansę odzyskać, a wycena netto wynosi ok. 322 mln. Na tę kwotę składają się stadion, hala, tereny zewnętrzne i prace II etapu, na które nie ma na razie planu zagospodarowania przestrzennego. Sam stadion plus hala,w sumie kosztują netto 156 mln zł (ok. 180 mln z VAT-em). W kosztorysie zawarto też wszystkie dodatkowe koszty związane z zaleceniami miasta i służb z nim związanych – na ok. 80 mln zł.

Miasto na ustosunkowanie się do pisma architektów ma 21 dni.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Dustin Watten: Stać nas na wygrywanie z dobrymi zespołami

– Trzeba umieć pokazać charakter nie tylko w pierwszych, ale i końcowych akcjach meczu – powiedział libero GKS-u Katowice, Dustin Watten po zwycięstwie 3:1 nad Aluron Virtu CMC Zawiercie w Spodku. –  Spodek jest wyjątkowym obiektem, każdy zawodnik czuje się tutaj wyjątkowo i wydaje mi się, że to samo dotyczy fanów na trybunach. Z boiska widzisz i słyszysz jak wielu ich jest, czujesz ich wsparcie i jesteś w stanie walczyć absolutnie z każdym – dodał.

Zgodzisz się zapewne z tym, że Spodek jest szczególny z wielu względów…
Dustin Watten: – Spodek jest wyjątkowym obiektem, każdy zawodnik czuje się tutaj wyjątkowo i wydaje mi się, że to samo dotyczy fanów na trybunach. Z boiska widzisz i słyszysz jak wielu ich jest, czujesz ich wsparcie i jesteś w stanie walczyć absolutnie z każdym. Myślę, że to właśnie dzięki naszym kibicom byliśmy w stanie dokonać odmiany wydarzeń w czwartym secie, kiedy rywal odbudował się. Dzięki dopingowi fanów otrzymaliśmy potężny zastrzyk pewności siebie i wznieśliśmy się najwyżej, jak mogliśmy. Nie znajduję słów, żeby należycie im za to podziękować.

[…] Jesteś zadowolony z aktualnego poziomu gry GKS-u?

– Tak, ostatnie cztery mecze zagraliśmy na naprawdę wysokim poziomie, natomiast w tym spotkaniu utrzymaliśmy ten poziom wystarczająco długo i to nam dało trzy punkty. Wiemy, że stać nas na wygrywanie z naprawdę dobrymi zespołami i „zamykanie” meczów na naszą korzyść. Chciałbym, żeby ta umiejętność została z nami na dłużej, najlepiej do końca sezonu.

 

HOKEJ

hokej.net – O poprawie sędziowania. Powstanie specjalna komisja?

W sobotę rano odbyło się spotkanie arbitrów i obserwatorów z przedstawicielami klubów Polskiej Hokej Ligi. O czym debatowano? Oczywiście o poprawie jakości sędziowania.

[…] Niestety na spotkaniu pojawili się przedstawiciele tylko czterech klubów: Lotosu PKH Gdańsk, GKS-u Tychy, JKH GKS-u Jastrzębie i GKS-u Katowice.

– Byli wszyscy sędziowie główni, martwić może jedynie frekwencja klubów – nie kryje rozczarowania Leszek Laszkiewicz, dyrektor sportowy JKH GKS-u Jastrzębie.

– W tym okrojonym gronie udało nam się wymienić swoje spostrzeżenia i uwagi. Pewne jest to, że kluby i sędziowie chcieliby, aby powstała komisja do spraw spornych. Miałaby ona zajmować się kontrowersyjnymi sytuacjami i rozliczać arbitrów, którzy podejmują złe decyzje – dodaje.

By to gremium zostało stworzone, potrzebna jest zdecydowana reakcja spółki PHL. Plany są takie, aby w skład tej specjalnej komisji weszli doświadczeni sędziowie i byli zawodnicy. Nie da się ukryć, że byłby ogromny krok w stronę profesjonalizacji naszych rozgrywek.

[…] Dyrektor sportowy JKH GKS-u Jastrzębie chciałby, aby spółka PHL zaczęła też karać zawodników, którzy symulują faule.

– Apeluję do arbitrów, żeby wyłapywali takie przewinienia i robili z tego materiały wideo. Za granicą są jasne zasady w tej kwestii: kto symuluje, ten traci 10 procent wynagrodzenia – wyjaśnia

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga