Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Media o GieKSie: Każdy z nas codziennie powinien robić rachunek sumienia

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia w minionym tygodniu w Polskiej Hokej Lidze i PlusLidze nastąpiły przerwy w rozgrywkach ligowych. Hokeiści wrócą na lód 03.01.2020 roku meczem z Comarch Cracovią (u siebie), siatkarze zagrają dzień później mecz ligowy z Ślepsk Malow Suwałki (na wyjeździe).

 

PIŁKA NOŻNA

tylkokobiecyfutbol.pl – Znamy terminarz rundy rewanżowej ekstraligi

Komisja ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN zatwierdziła kalendarz rozgrywek na rundę wiosenną sezonu 2019/20. Ekstraliga rozpocznie granie 29 lutego. Trzy kolejne serie spotkań rozegrane zostaną w marcu, dwie w kwietniu, a prawdziwy maraton czeka nas w maju. Wtedy ekstraligowe piłkarki zagrają aż pięć kolejek. 30 maja poznamy ostateczne rozstrzygnięcia.

 

sportdziennik.com – Wojciech Cygan, czyli kurator z przypadku, prezes po wędrówce

Wojciech Cygan marzy o ekstraklasowym meczu Raków – GKS Katowice przy pełnych trybunach nowego stadionu w Częstochowie.

[…] – Pochodzę z Częstochowy – mówi Wojciech Cygan. – Dokładnie z dzielnicy Północ, która była podzielona między kibiców kilku klubów i dyscyplin. Byli tam fani Widzewa, AZS-u, Włókniarza i Rakowa. Ja chodziłem z kolegami na mecze siatkarzy, którzy w pobliskiej hali Polonia zdobywali raz za razem mistrzostwo Polski oraz na stadion Rakowa, grającego wówczas w ekstraklasie. Awans częstochowskich piłkarzy ćwierć wieku temu był na ustach wszystkich i na mnie też zrobił wrażenie.

[…] Jednak w 1998 roku wyprowadziliśmy się z Częstochowy z racji obowiązków służbowych ojca i kontakt z Rakowem nagle się urwał.

W czerwcu dostałem informację, że po wakacjach zmieniamy adres i do liceum zacząłem już chodzić w Katowicach. Pamiętam pierwszy dzień po przewiezieniu mebli. To była końcówka sierpnia. Nierozpakowane pudła zostały w nowym mieszkaniu, a my pojechaliśmy na Bukową, gdzie GKS grał z Legią. Przegrał 1:3, a dwie bramki strzelił wtedy Bartosz Karwan. I tak zaczął się mój katowicki rozdział aktywnego kibica, który co jakiś czas jeździł na mecze GKS-u Katowice. Zarówno w tych czasach ekstraklasowych, jak i w tym późniejszym okresie gry w niższych ligach.

[…] Wojciech Cygan otworzył wtedy swoją kancelarię, ale przerwa od piłki potrwała jedynie od lutego do początku sierpnia 2012 roku.

– Gdy kancelaria zaczęła już przyzwoicie funkcjonować, zadzwoniła ówczesna wiceprezydent Katowic. Zapytała, za ile może pan przyjechać do Urzędu Miejskiego – kontynuuje Wojciech Cygan.

– Dodam, że to był ten czas, w którym w burzliwy sposób powstawało KP Katowice. I Ireneusz Król chciał połączyć się z Polonią Warszawa i przeprowadzić do stolicy. Udzielił również słynnego wywiadu, mówiąc, że GieKSa jest na wykończeniu i nie dotrwa do końca sezonu. Wtedy odbyło się też głosowanie w mieście, które przyznało klubowi pokaźną kwotę. Jednak nie było możliwości, żeby ją przekazać do spółki. Odpowiedziałem więc pani wiceprezydent, że jestem w centrum Katowic i za 15-20 minut mogę być w ratuszu. Usłyszałem jeszcze: „To proszę się pospieszyć, bo za półtora godziny jest posiedzenie rady nadzorczej”. Przyjechałem. Podpisałem zgodę i poszedłem już na to zebranie jako kandydat na wiceprezesa reprezentującego miasto.

[…] Cała ta otoczka klubu, w którym zawodnicy nie otrzymywali wypłat przez kilka miesięcy, wymagała rozwagi i wielu działań, które pozwoliły ten kryzys przełamać. Gdy spółki Ireneusza Króla, mające też inne problemy na głowie, czegoś z punktu prawnego nie dopilnowały i pojawiała się taka możliwość, to po przelewie z miasta w pośpiechu płaciliśmy zawodnikom po trzy pensje na raz.

Duży udział w opanowaniu wówczas tej sytuacji miał także trener Rafał Górak. Ściśle współpracowaliśmy, wiedział, jak wygląda sytuacja w klubie i wokół niego. Ostatecznie udało się to wszystko w końcu wyprostować i w czerwcu 2013 roku miasto przejęło już większość udziałów. Natomiast rada nadzorcza GKS Katowice wybrała mnie na nowego prezesa.

W tej roli Wojciech Cygan wszedł także do struktur Polskiego Związku Piłki Nożnej. W kadencji 2012-2016 był w Izbie ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych, a w obecnej kadencji jest członkiem zarządu.

– Byłem też niespełna dwie kadencje w zarządzie stowarzyszenia Pierwsza Liga Piłkarska, z którego odszedłem w 2018 roku po awansie Rakowa – uzupełnia Wojciech Cygan. – Dlatego gdy we wrześniu 2017 roku złożyłem rezygnację z funkcji prezesa GKS-u Katowice, nie rozstałem się z piłką nożną. Jako wiceprezes PLP nadal i to dość często, bo nawet dwa razy na weekend, pojawiałem się na meczach I ligi. Po kilku miesiącach tej wędrówki ze stadionu na stadion od Olsztyna i Suwałk po Bielsko-Białą i Częstochowę otrzymałem propozycję od Michała Świerczewskiego. Nie znaliśmy się z czasów kibicowania Rakowowi grającemu w ekstraklasie. Poznaliśmy się dopiero przy okazji moich pierwszoligowych wędrówek po stadionach i wtedy, ta wątła znajomość – bo wcześniej chyba raz miałem okazję z nim rozmawiać – zaowocowała częstszymi kontaktami.

Byłem kilka razy na meczach Rakowa, aż wreszcie, przed moim wyjazdem na mistrzostwa świata do Rosji, właściciel Rakowa zadzwonił do mnie i zapytał czy chciałbym się zaangażować w pracę w jego klubie. Odpowiedziałem, że tak. Zaważyło to, że wywodzę się z Częstochowy, Raków to rozwijający się klub z pomysłem, a także to, że nie ma jakichś większych antagonizmów między kibicami z Katowic i Częstochowy.

[…] Łączenie dwóch piłkarskich światów to jednak efekt świątecznej magii. Dzięki niej Wojciech Cygan może wrócić do najpiękniejszych chwil z Katowic i Częstochowy.

– W Częstochowie na pewno na zawsze w pamięci zostanie moment awansu – zapewnia Wojciech Cygan. – Ale sam ten moment po ostatnim gwizdku, bo na moim świętowaniu wejścia Rakowa do ekstraklasy cieniem położył się spadek GKS Katowice. To się nałożyło w czasie. Było to dla mnie specyficzne przeżycie, bo gdy wokół mnie wszyscy się cieszyli, śmiali, radowali to ja wsiadając do autokaru i jadąc Alejami zastanawiałem się, co się dzieje na Bukowej, w klubie, któremu poświęciłem 7 lat swojego życia. To tam udało się wyciągnąć klub niemal ze stanu upadłości. Tam, razem z moim ówczesnym zastępcą Marcinem Janickim, pozyskaliśmy sponsora strategicznego i udowodniliśmy, że jesteśmy w stanie przyciągnąć do klubu naprawdę solidnego partnera. Tam także otwierając poszczególne sekcje cieszyliśmy się z gry siatkarzy w PlusLidze, czy hokeistów walczących o medale, albo dziewczyn pokonujących kolejne piłkarskie szczeble.

 

Każdy z nas codziennie powinien robić rachunek sumienia

Rozmowa z Rafałem Górakiem, trenerem drugoligowego GKS-u Katowice.

Jak to jest, być osobą tak lubianą przez społeczność klubu, wokół którego w ostatnich latach są głównie złe emocje, który nie kreuje idoli i bohaterów?
Rafał GÓRAK: – Bardzo trudne pytanie… Może to świadczy właśnie o tym, jak duże zapotrzebowanie na piłkę jest wciąż w Katowicach – i jakie są nadzieje. Kibice GieKSy dostawali ostatnio po dupie, i to bardzo. Odpowiadając – nie wiem, dlaczego. To dla mnie bardzo zaskakujące i cenne. Jednocześnie, położono mi na plecy taką belkę, krzyż odpowiedzialności. Idę z nim.

Krzyż, belkę, albo „Złotego Buka”. Pański powrót do GKS-u wybrano najważniejszym wydarzenie 2019 roku.
Rafał GÓRAK: – Mówiłem już na gali „Złotych Buków”, że piłkarze to póki co nie złote buki, a szare żuki… To dla mnie bardzo cenna nagroda, bo od kibiców – a to oni są w tej całej zabawie najważniejsi, dla nich to wszystko się robi, dla nich to się kręci. Miałem masę satysfakcji, gdy jesienią drużyna schodziła z boiska, a kibice po prostu bili jej brawo. Nawet po tym pierwszym meczu, nie wygranym, a przegranym. Wsparcie z trybun pozytywnie nakręciło tę drużynę.

[…] Podkreśla pan często przywiązanie do katowickiego klubu. Jak zapałać taką sympatią do miejsca, w którym w ostatnich latach prawie nic się nie udawało?
Rafał GÓRAK: – Może to dlatego, że jakoś zawsze w życiu przychodziło mi zwracać większą uwagę na tego słabszego. Na autsajdera, na którego nikt nie stawia i spadają na niego ciosy. Ruch Radzionków, w którym zaczynałem pracę trenera, nie był klubem z pierwszych szpalt gazet. Podobnie było w Elanie Toruń. W Bielsku prowadziłem BKS, a to Podbeskidzie jest tam dominujące. GKS… Wychowałem się na jego pucharowych meczach, z Piotrem Piekarczykiem na boisku czy ławce. Na wszystkich nas robiła wrażenie ta „dekada GieKSy”. Do tego doszedł potem mój pierwszy pobyt w GKS-ie, podczas którego w ekstremalnych warunkach walczyliśmy o przetrwanie. To wszystko splotło się w taką ramę, która powoduje, że jest bardzo bliska memu sercu. Tak już będzie do końca życia. To się nie zmieni. Moim marzeniem było to, by wrócić tu do pracy.

Naprawdę marzył pan o powrocie na Bukową?
Rafał GÓRAK: – Wiosną, w czasie końcówki mojej pracy w Toruniu, wiedziałem już, że muszę spoglądać w kierunku Śląska. Chciałem wrócić do domu, byłem daleko od rodziny i to zaczynało doskwierać. Zadawałem sobie pytanie, co ja będę na tym Śląsku robił. Wiedziałem, że jest tylko jedno miejsce, w które chciałbym wrócić. Gdy w 2013 roku stąd odchodziłem, byłem strasznie niepocieszony. Miałem poczucie niespełnionej do końca misji. Siedziała we mnie chęć rewanżu, wygrywania. To marzenie było realne, ziściło się. Widocznie jeśli się o czymś często myśli, to może się to wydarzyć.

Ma pan wiarę w to, że GKS kiedyś znów może być wielki?
RAFAŁ GÓRAK: – To nie wiara, a przekonanie o właściwie obranej drodze, choć mówimy o procesie. Na razie budujemy GieKSę w drugiej lidze. A co jest na szczycie tej góry? Wolę tego nie mówić. Moim marzeniem było to, by wrócić tu do pracy, by GKS odnalazł tożsamość. Dziś jesteśmy na trzecim miejscu w drugiej lidze, gramy o czołową dwójkę albo play offy. Wychodzę z założenia, że najlepsze marzenia są takie, które są blisko. Tymi odleglejszymi lepiej się nie interesować, istotniejsze są przyziemne. Ale tak – sądzę, że GKS jeszcze będzie wielki. Oby w takim okresie, kiedy jeszcze będę się liczył w tej rozgrywce.

[…] Co ma dzisiejszy GKS, czego nie miał podczas pańskiej pierwszej kadencji?
Rafał GÓRAK: – Nowego właściciela. Wcześniej pracowałem w anormalnej GieKSie, z innym właścicielem, kiedy nic nie było normalne. Dlatego odchodząc z klubu – a wtedy właścicielskie kwestie się wyjaśniały, przejmowało go miasto – tym bardziej bolało mnie, że nie dostałem szansy pracy w normalnych strukturach, z komfortem jutra. Teraz to mam. Czuję ogromne wsparcie właścicieli, to nasza szansa. Zgoda – ktoś może powiedzieć, że GieKSa znowu jest anormalna, bo drugoligowa. Widocznie musiało zdarzyć się coś strasznego, bym zjawił się tu ponownie. Może to początek naszej drogi powrotnej w miejsce, gdzie GKS chce być, ale głośno nie ma co o tym mówić.

Za jesień jesteście chwaleni, klimat jest pozytywny. Spójrzmy jednak z dystansu: za półmetkiem pierwszego sezonu po historycznym spadku na trzeci poziom rozgrywkowy GKS nie jest na miejscu premiowanym awansem. To masakra!
Rafał GÓRAK: – I ja wszystkim o tym przypominam. Latem, na pierwszej konferencji prasowej, przedstawialiśmy plan i mówiliśmy, że potrzebujemy czasu, cierpliwości, która będzie dla nas najważniejsza. W sporej mierze dzięki niej jesteśmy dziś w tym miejscu; jeszcze niepremiowanym awansem, ale podchodzę do tego racjonalnie. Trzecia pozycja jest tą, na którą dziś zasługujemy swoją postawą na boisku. Na początku mieliśmy przecież poczucie, że będzie jeszcze trudniej.

Czyli poszło łatwiej niż się można było spodziewać?
Rafał GÓRAK: – W pewnym momencie szło bardzo dobrze. Zawodnicy pozytywnie zareagowali na trudny moment w końcówce sierpnia. Mimo problemów kadrowych, około dziesięciu absencji, nie dokonaliśmy na zamknięcie okienka żadnego transferu. Szatnia poczuła się dowartościowana. Przegraliśmy w Łęcznej, ale potem była seria kilkunastu meczów bez porażki. Aż przyszła ta na Zniczu Pruszków. Mogła spowodować, że zespół na sam koniec rundy straci pewność siebie. Przerabiałem podobne rzeczy w Elanie. Między 6. a 14. kolejką nie przegraliśmy, potem to się zdarzyło i już do końca roku nie wygraliśmy. Obawiałem się, że teraz w Katowicach może dojść do powtórki, ale wstaliśmy, poradziliśmy sobie, najpierw wygrywając z Gryfem, a potem szalenie ważny mecz w Bytowie.

[…] Latem rozstaliście się z Poczobutem, Adrianem Frańczakiem, Mateuszem Kamińskim i Mateuszem Mączyńskim, którzy podczas zgrupowania w Kamieniu zostali złapani przez kibiców w nieodpowiednim miejscu i czasie. To wydarzenie miało duży wpływ na to, co działo się jesienią?
Rafał GÓRAK: – Mnie bardzo to wzmocniło. Gdy ludzie zarządzający projektem – prezes, dyrektor – nie są zgodni co do pewnych decyzji, to wtedy powstaje kryzys. My mieliśmy w tym temacie identyczne zdanie. Trudne, niewygodne, ale wiedzieliśmy, że tak być nie może. Postanowiliśmy, co postanowiliśmy.

Tak po ludzku, czuł się pan zawiedziony? Podaliście tym zawodnikom rękę po spadku, przedłużając kontrakty.
Rafał GÓRAK: – Trzeba umieć przyjąć cios w twarz. Coś wymknęło się z ram obowiązujących na zgrupowaniu. Te ramy się połamały. Gdybym to ja zobaczył tych zawodników, a nie kibice, zareagowałbym tak samo. Odpowiedzialni kibice zareagowali bardzo dobrze. Wszystkim życzę jak najlepiej, ale nie jest mi dziś brak żadnego z tych zawodników. Z Bartkiem czy „Kamykiem” miałem już okazję się niejednokrotnie widzieć, rozmawiać. Niech się realizują gdzie indziej. Dla nich to też była lekcja życia. Wspólnie sporo z niej wyciągnęliśmy.

To wasz duży atut, że wiosną całą czołówkę będziecie gościć przy Bukowej?
Rafał GÓRAK: – Mamy to już przegadane z dyrektorem Góralczykiem. Różne są odczucia. Czołówkę mamy u siebie, ale tych teoretycznie słabszych rywali, walczących o utrzymanie, trzeba będzie pokonać na wyjeździe, co wcale nie musi okazać się łatwiejszym zadaniem.

Niejednokrotnie podnosił pan tej jesieni kwestię frekwencji, mówił pan, że drużyna walczy o sympatię kibiców. Fakt, że w tym roku GieKSie trudno przekroczyć nawet i 2-tysięczną publikę, leży na wątrobie?
Rafał GÓRAK: – Potencjał kibicowski w Katowicach z pewnością jest. Może ta zima okaże się potrzebna, by kibice ze sobą rozmawiali, nawoływali, że warto odwiedzać Bukową… Niczego na siłę nie zrobimy. Szanujemy tych ludzi, którzy przychodzą. Ja osobiście szanuję ich strasznie. Jeśli jest ich 2000 – to niech tak będzie, ale potencjał mamy tu o wiele większy. Może w meczach z rywalami z „czuba” wiosną będzie na Bukowej dużo ludzi.

[…] Raków czy ŁKS w szybkim czasie przebyły drogę z drugiej ligi do ekstraklasy. Czy tą wydeptaną ścieżką może pójść GieKSa?
Rafał GÓRAK: – Każda drużyna ma swój krzyż. Padły nazwy klubów z kapitałem prywatnym, my mamy go miejski i to trzeba brać pod uwagę. Codziennie musimy wiedzieć jedno. Kładąc się spać, każdy z nas powinien zrobić rachunek sumienia i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zrobił tego dnia wszystko, by stać się lepszym i spowodować, by lepszy był GKS. Myślę, że taką pasją zaraziłem drużynę. Dyrektora Góralczyka nie musiałem, bo ma w sobie niespotykane pokłady wręcz obsesji, a prezes Szczerbowski idealnie się z tym scala. Są w nas ogromne chęci, by wyciągnąć GieKSę może nie tyle z otchłani, co z piłkarskiego zaścianka.

 

dziennikzachodni.pl – Nowy stadion GKS Katowice. Wiemy ile ma naprawdę kosztować

Firma RS Architekci przysłała do Urzędu Miasta nowy kosztorys inwestycji związanej z budową nowego stadionu i hali GKS Katowice. Wiemy ile ma kosztować cały kompleks.

Firma RS Architekci przysłała do Urzędu Miasta nowy kosztorys inwestycji związanej z budową nowego stadionu i hali GKS Katowice.

Na początku grudnia do Urzędu Miasta wpłynął kosztorys opiewający na 561 milionów złotych. Urzędnicy podnieśli larum, a RS Architekci przyznali się do błędu. Na przedstawienie poprawionej dokumentacji mieli 21 dni.

– Taki dokument do nas wpłynął, analizujemy go. Nic więcej na ten temat nie powiem. Życzę wszystkiego dobrego w nowym roku – oświadczył wiceprezydent Katowic Bogumił Sobula, który poprzednio firmował oburzenie władz miasta.

Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że nadesłana dokumentacja jest obszerna, zawiera wyjaśnienie każdego z punktów wyceny, rozbieżności z kwotą zakładaną w konkursie na koncepcję stadionu i w sumie opiewa na 396,5 mln złotych brutto. Podatek miasto ma szansę odzyskać, a wycena netto wynosi ok. 322 mln. Na tę kwotę składają się stadion, hala, tereny zewnętrzne i prace II etapu, na które nie ma na razie planu zagospodarowania przestrzennego. Sam stadion plus hala,w sumie kosztują netto 156 mln zł (ok. 180 mln z VAT-em). W kosztorysie zawarto też wszystkie dodatkowe koszty związane z zaleceniami miasta i służb z nim związanych – na ok. 80 mln zł.

Miasto na ustosunkowanie się do pisma architektów ma 21 dni.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Dustin Watten: Stać nas na wygrywanie z dobrymi zespołami

– Trzeba umieć pokazać charakter nie tylko w pierwszych, ale i końcowych akcjach meczu – powiedział libero GKS-u Katowice, Dustin Watten po zwycięstwie 3:1 nad Aluron Virtu CMC Zawiercie w Spodku. –  Spodek jest wyjątkowym obiektem, każdy zawodnik czuje się tutaj wyjątkowo i wydaje mi się, że to samo dotyczy fanów na trybunach. Z boiska widzisz i słyszysz jak wielu ich jest, czujesz ich wsparcie i jesteś w stanie walczyć absolutnie z każdym – dodał.

Zgodzisz się zapewne z tym, że Spodek jest szczególny z wielu względów…
Dustin Watten: – Spodek jest wyjątkowym obiektem, każdy zawodnik czuje się tutaj wyjątkowo i wydaje mi się, że to samo dotyczy fanów na trybunach. Z boiska widzisz i słyszysz jak wielu ich jest, czujesz ich wsparcie i jesteś w stanie walczyć absolutnie z każdym. Myślę, że to właśnie dzięki naszym kibicom byliśmy w stanie dokonać odmiany wydarzeń w czwartym secie, kiedy rywal odbudował się. Dzięki dopingowi fanów otrzymaliśmy potężny zastrzyk pewności siebie i wznieśliśmy się najwyżej, jak mogliśmy. Nie znajduję słów, żeby należycie im za to podziękować.

[…] Jesteś zadowolony z aktualnego poziomu gry GKS-u?

– Tak, ostatnie cztery mecze zagraliśmy na naprawdę wysokim poziomie, natomiast w tym spotkaniu utrzymaliśmy ten poziom wystarczająco długo i to nam dało trzy punkty. Wiemy, że stać nas na wygrywanie z naprawdę dobrymi zespołami i „zamykanie” meczów na naszą korzyść. Chciałbym, żeby ta umiejętność została z nami na dłużej, najlepiej do końca sezonu.

 

HOKEJ

hokej.net – O poprawie sędziowania. Powstanie specjalna komisja?

W sobotę rano odbyło się spotkanie arbitrów i obserwatorów z przedstawicielami klubów Polskiej Hokej Ligi. O czym debatowano? Oczywiście o poprawie jakości sędziowania.

[…] Niestety na spotkaniu pojawili się przedstawiciele tylko czterech klubów: Lotosu PKH Gdańsk, GKS-u Tychy, JKH GKS-u Jastrzębie i GKS-u Katowice.

– Byli wszyscy sędziowie główni, martwić może jedynie frekwencja klubów – nie kryje rozczarowania Leszek Laszkiewicz, dyrektor sportowy JKH GKS-u Jastrzębie.

– W tym okrojonym gronie udało nam się wymienić swoje spostrzeżenia i uwagi. Pewne jest to, że kluby i sędziowie chcieliby, aby powstała komisja do spraw spornych. Miałaby ona zajmować się kontrowersyjnymi sytuacjami i rozliczać arbitrów, którzy podejmują złe decyzje – dodaje.

By to gremium zostało stworzone, potrzebna jest zdecydowana reakcja spółki PHL. Plany są takie, aby w skład tej specjalnej komisji weszli doświadczeni sędziowie i byli zawodnicy. Nie da się ukryć, że byłby ogromny krok w stronę profesjonalizacji naszych rozgrywek.

[…] Dyrektor sportowy JKH GKS-u Jastrzębie chciałby, aby spółka PHL zaczęła też karać zawodników, którzy symulują faule.

– Apeluję do arbitrów, żeby wyłapywali takie przewinienia i robili z tego materiały wideo. Za granicą są jasne zasady w tej kwestii: kto symuluje, ten traci 10 procent wynagrodzenia – wyjaśnia

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna Wywiady

Błąd: Funkcjonowaliśmy jako zespół

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu w Krakowie porozmawialiśmy ze zdobywcą trzeciej bramki dla GieKSy – Adrianem Błądem.

Jak oceniasz na gorąco to spotkanie? Czy spodziewaliście się, że Cracovia zostawi tyle miejsca z przodu?

Adrian Błąd: Że tak łatwo, to na pewno nikt się nie spodziewał, ale fajny mieliśmy plan na ten mecz. Częste zmiany strony, szeroka dziesiątka, co nam dawało w dużym stopniu łatwość mijania pressingu Cracovii. No i stąd się też wzięły te bramki, bo nawet jak byliśmy w niskiej obronie, to bardzo fajnie funkcjonował nasz szybki atak, stąd choćby druga bramka Mateusza Maka. Bardzo się cieszę, że tak, a nie inaczej funkcjonowaliśmy jako zespół. Bardziej mnie martwi to, że dzisiaj nie mamy Adasia Zrelaka i to jest dla nas taka strata na minus.

Czym spowodowane jest stracenie bramek w końcówkach spotkania?

Dzisiaj trzeba oddać Cracovii, że po prostu jest dobrym zespołem i też stwarzała sobie mnóstwo okazji. Dzisiaj Kudłi myślę, że ze trzy-cztery sytuacje sam wybronił. Także trzeba oddać Cracovii, że miała jakościowych zawodników i przez to stwarzała sytuację. Choćby bramka na 3:3, to też super wrzutka i super wykończenie Kallmana – ciężko jest się obronić przed takim sytuacjami. Także nie sprowadzałbym tego do jakiegoś braku koncentracji, tylko musimy być jeszcze bardziej pazerni w swoim polu karnym. Musimy wybijać wszystkie piłki, które tam się znajdują i tak jak powiedziałem – rywal też stwarzał sobie akcje i je wykorzystał.

Teraz czeka nas przerwa na kadrę, po ostatniej zaliczyliśmy dołek. Myślisz, że dzisiejszy mecz był z rodzaju takich na przełamanie?

Powiem szczerze, że ja się na tym nie skupiam. Bardziej mnie martwi to, że w dniu dzisiejszym nie mamy kilku zawodników, którzy mają kontuzję i to jest dla nas największym minusem, jeżeli chodzi o szatnię. Bo straty Grześka Rogali, Olka Komora, Bartka Nowaka, dzisiaj Zrela, to są takie straty, że musimy trzymać się wszyscy razem, żeby nasza jakość przede wszystkim nie spadła, a to jak będziemy wyglądać po przerwie na kadrę, to zawsze każdy będzie dywagował. Jednym służy przerwa, drugim nie. Robimy swoje z meczu na mecz, ale myślę, że będziemy mieli dobry plan na Lecha. Trzeba też zaznaczyć, na jaki teren jedziemy, ale pojedziemy na pewno zwarci i gotowi.

Dobrze wam się gra z zespołami, które chcą grać w piłkę i nie murują się na swojej połowie. Na pewno Lech należy do takich drużyn.

Każdy mecz jest inny, ale na pewno tak, jak powiedziałeś — lepiej nam się gra z zespołami, które chcą odważnie grać w piłkę. Łatwiej jest choćby założyć pressing, czy wyjść z szybkim atakiem, czy gdzieś tam nawet zepchnąć troszkę rywala. Bo inaczej jak rywal broni się przy swojej szesnastce i wtedy jest nam zdecydowanie ciężej. Ale jak pojedziemy na Lecha, to oni też mają swoje cele w tym sezonie, jakąś jakość prezentują. Na pewno czeka nas bardzo solidne wyzwanie. Wyzwaniom trzeba stawiać czoła i na pewno w Poznaniu tak zrobimy.

Czy po stracie bramki w doliczonym czasie gry, wierzyliście, że te spotkanie można jeszcze wygrać?

Ten mecz to był taki rollercoaster i pokazał, że wszystko się może wydarzyć. Chwilę wcześniej Seba Bergier miał sytuację bramkową, ale trzeba oddać, że Cracovia też miała super sytuację, gdzie Kudłi wybronił. Trzeba podkreślić, że ten mecz był naprawdę na bardzo wysokim poziomie i z tego się cieszymy, że od tego poziomu nie odstajemy, a wręcz przeciwnie – że spokojnie do niego dorównujemy.

Od czego zaczęło się zamieszanie po bramce dla GieKSy?

Przez kogo się zaczęło, to nie ma znaczenia. Chyba było uderzenie Sebastiana Bergiera, ale jak jest zamieszanie, to idziemy wszyscy. Nie ma znaczenia, czy to jest trener z ławki, czy ktoś na trybunach – jesteśmy jedną drużyną, stajemy wszyscy jeden za drugiego. Także to jest najmniej istotne, kto dostał kartkę i co się tam działo – ważne, że byliśmy wszyscy razem.

 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga