Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu: Skuteczna pogoń GKS-u Katowice

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego spotkania GKS Katowice – Zagłębie Lubin 2:2 (0:2).

 

gol24.pl – Bartosz Nowak wyszarpał remis dla GKS Katowice. Wpadka Zagłębia Lubin po przerwie

Wielkie emocje w meczu GKS Katowice – Zagłębie Lubin wieńczącym 2. kolejkę PKO Ekstraklasy. W pierwszej połowie strzelali tylko goście. W drugiej – tylko gospodarze. Efekt jest taki, że skończyło się remisem 2:2. Dublet dla GieKSy zaliczył najlepszy na boisku Bartosz Nowak.

Zagłębie zapomniało, że mecz trwa nie 45 minut, lecz 90. Zostało w szatni, jak mawia się w języku piłkarskim. Dowód? Dwie stracone bramki, zero celnych strzałów…

A wcześniej wszystko wyszło wręcz idealnie. Właśnie za sprawą jedynych celnych uderzeń udało się trafić i podwyższyć. Najpierw akcję Adama Radwańskiego zwieńczył w polu karnym Marcel Reguła. Potem rolę się odwróciły. Młodszy wywalczył karnego, starszy mocnym uderzeniem trafił do siatki.

GieKSa przed przerwą nie grała dosłownie nic, czego dowodem był wynik na telebimie, ale i reakcja kibiców, gwiżdżących na piłkarzy. Wszystko zmieniło się po zmianie stron, kiedy świetnie wypadł Bartosz Nowak. Pomocnik wykorzystał swoje momenty. Najpierw z jego dośrodkowania z rzutu wolnego wyszedł strzał. Potem już całkiem zamierzenie uderzył precyzyjnie przy tym samym słupku, odnajdując lukę w gąszczu rywali.

Zagłębie zerwało się dopiero w okolicach doliczonego czasu gry. Najlepszą akcję zatrzymał ofiarnie interweniujący Alan Czerwiński, który przecież z Miedziowych się wywodzi.

 

dziennikzachodni.pl – Fani GieKSy nie żałowali gardeł, a katowiczanie walczyli do końca

W ostatnim meczu 2. kolejki PKO Ekstraklasy rozegranym 28 lipca GKS Katowice zremisował z Zagłębiem Lubin 2:2. Ponad 10 tysięcy fanów GieKSy głośno dopingowało drużynę Rafała Góraka, a katowiczanie walczyli do końca i zdołali odrobić straty z I połowy.

[…] Na nasiąkniętym wodą po intensywnych opadach deszczu boisku początkowo lepiej czuli się goście.

Po prawej stronie boiska szarpał Mateusz Wdowiak, na bramkę GKS strzelał Kajetan Szmyt i w końcu po kwadransie gry Zagłębie objęło prowadzenie. Po płaskim dośrodkowaniu Adama Radwańskiego do siatki trafił młodzieżowiec Marcel Reguła.

W szeregach katowiczan aktywny był Bartosz Nowak, który najpierw wpadł z piłką w pole karne, a później groźnie strzelał z rzutu wolnego z 18 m. Po główce Arkadiusza Jędrycha Dominik Hładun wybił piłkę nad poprzeczkę, ale groźniejsi byli lubinianie. Po strzale przewrotką Reguły piłka trafiła w rękę Lukasa Klemenza i po objerzeniu powtórki na monitorze VAR sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Adam Radwański.

Po zmianie stron GieKSa ruszyła to odrabiania strat. Gospodarze szybko strzelili kontaktowego gola. Nowak dośrodkował z rzutu wolnego w pole karne, a mocno podkręcona piłka minęła wszystkich piłkarzy i wpadła do bramki.

Później potężnym uderzeniem z dystansu popisał się wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Marcel Wędrychowski, lecz bramkarz lubinian musnął piłkę rękami i ta trafiła w poprzeczkę. W końcówce Nowak po podaniu Alana Czerwińskiego sprytnym uderzeniem tuż przy słupku doprowadził do remisu. W doliczonym czasie gry Zagłębie mogło przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale z pustej bramki piłkę wybił Czerwiński.

 

weszlo.com – GKS ma remis dzięki Nowakowi, a Zagłębie przez swoją głupotę

Już gdy Bartosz Nowak trafiał do GKS-u Katowice, było wiadomo, że musi być kluczową postacią tej drużyny, ale teraz – po roku – musi być nią tym bardziej. Nie ma Bergiera, nie ma Repki, Nowak właściwie nie może sobie pozwolić na dłuższe okresy w gorszej formie. Dzisiaj sobie nie pozwolił i GKS ma chociaż punkt z Zagłębiem..

To naprawdę wielkie szczęścia (i świetny ruch), że katowiczanie z Nowakiem się dogadali. Spokojnie można sobie wyobrazić, że ten gość radzi sobie w lepszej drużynie, która gra o wyższe pozycje. Jasne, już nie jako największa gwiazda, ale jakby pykał z Imazem i Pululu w takiej Jagiellonii, to pewnie nikt by się nie obraził..

Niemniej – dzisiaj GKS był prawie w całości Nowakiem. W pierwszej połowie, gdy nic się nie układało, tylko on szarpał, w drugiej dołożył konkrety i wyciągnął gospodarzom ten remis. Najpierw centrostrzał z rzutu wolnego, potem uderzenie w krótki róg. Po wejściu na murawę trochę Nowaka odciążał Wędrychowski – też był bliski gola – no, ale żeby coś wpadło do sieci, musiał w tym brać udział właśnie Nowak.

Z kolei Zagłębie też chciałoby się chwalić, w końcu w pierwszej części gry było lepsze od GKS-u, pierwsza bramka palce lizać, druga też, choć z karnego. Ale jak zdobytego (ręka Klemenza, ale najpierw przewrotka Reguły) i jak wykonanego… Radwański trafił niczym niegdyś Harry Maguire i w sumie i tu, i tu, była to jedenastka dość niespodziewana.

Natomiast Miedziowi naprawdę mieli pomysł na GKS, potrafili podejść wysoko, byli agresywni, konkretni. Dlaczego więc zrezygnowali z tego przy stanie 0:2? Wierzyli już, że gospodarze się nie podniosą i odpuszczą? No dajcie spokój. Nie pomagał Ojrzyński, bo zmieniać Radwańskiego w 60. minucie i wpuszczać za niego Makowskiego, albo ściągać w tym samym momencie Wdowiaka i dawać Sypka…

Cóż – bez sensu. Trener Ojrzyński lubi powtarzać, że jakby miał ofensywnych piłkarzy, to grałby ofensywnie, ale czasem wychodzi właśnie z niego taki murator. Zresztą końcówka pokazała, że GKS był na spokojnie do walnięcia, przy 2:2 bronił się rozpaczliwie, między innymi wybijając z linii, bo Zagłębie znów ZAATAKOWAŁO.

Naprawdę – można było to zrobić wcześniej, walnąć na 3:0 i zamknąć mecz. A jak się chciało dowieźć 2:0, to przy golu kontaktowym zrobił się smród, którego lubinianie już nie opanowali.

I zamiast trzech punktów mają jeden. Kara.

 

katowickisport.pl – GKS Katowice remisuje, choć przegrywał już 0:2!

Terminarz Ekstraklasy ułożył się w taki sposób, że Gieksa dwa pierwsze mecze rozgrywała przed własną publicznością. Z pewnością ci bardziej optymistycznie nastawieni kibice liczyli na to, że przy Nowej Bukowej uda się ugrać komplet punktów. O ile wiadome było, że o punkty z Rakowem trzeba będzie się wyjątkowo napracować, o tyle Zagłębie Lubin wydawało się być rywalem jak najbardziej w zasięgu Gieksy. Finalnie katowiczanie muszą się zadowolić zaledwie jednym oczkiem. To efekt remisu z Miedziowymi i w tym miejscu trzeba zaznaczyć, że podopieczni Rafała Góraka mogą mówić o sporym szczęściu.

Zagłębie dużo lepiej weszło w mecz i prowadziło po golu w 15. minucie po golu Marcela Reguły. Jeszcze przed przerwą bramkę na 2:0 z rzutu karnego zdobył Adam Radwański. Po przerwie oglądaliśmy już lepszy zespół gospodarzy i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 54. minucie po dośrodkowaniu Klemensa, piłkę do siatki wbił Bartosz Nowak i Gieksa złapała kontakt. Wyrównanie przyszło w 81. minucie a gola ponownie zdobył Nowak! GKS miał jeszcze swoje okazje, ale najlepszą mieli przyjezdni. Nie wykorzystali oni jednak sytuacji w doliczonym czasie gry i mecz zakończył się podziałem punktów.

 

sportowefakty.wp.pl – Było 0:2. Nie przegrali. Skuteczna pogoń GKS-u Katowice

[…] Od początku większą ochotę do ataku pokazywali goście. W 10. minucie strzał Kajetana Szmyta na rzut rożny wybił Dawid Kudła. Sześć minut później lubinianie objęli prowadzenie. Adam Radwański wbiegł z piłką w pole karne, zagrał na szósty metr do Marcela Reguły, który wpakował futbolówkę do bramki.

Prowadząc Miedziowi nie zamierzali się początkowo bronić, tylko szukali kolejnych trafień. W 18. minucie strzał Aleksa Ławniczaka z ok. 16 metrów zmierzał do bramki. Maciej Rosołek zablokował piłkę w ostatnim momencie.

Katowiczanie zagrozili gościom dopiero w 29. minucie. Stojący tyłem do bramki Arkadiusz Jędrych zdołał uderzyć głową. Dominik Hładun wybił piłkę na rzut rożny. W końcówce premierowej odsłony GKS w końcu uzyskał przewagę, ale niewiele z niej wynikało..

To gościom udało się trafić po raz drugi. Po uderzeniu przewrotką Reguły sędzia po analizie VAR uznał, że Lukas Klemenz zagrywał ręką i wskazał na rzut karny. Radwański mocnym strzałem w samo okienko zdobył gola.

Po zmianie stron początkowo dość niemrawo atakujący katowiczanie potrzebowali dziewięciu minut, aby złapać kontakt bramkowy. Wówczas Bartosz Nowak dośrodkował z rzutu wolnego. Piłka bezpośrednio wpadła do bramki obok zaskoczonego Hładuna.

Gospodarze zamierzali ruszyć po remis, ale goście dość szybko opanowali sytuację i oddalili grę od własnej bramki. Drużyna Rafała Góraka wyrównać mogła w 66. minucie. Marcel Wędrychowski groźnie uderzył z ok. 16 metrów. Hładun zbił piłkę na poprzeczkę. Po chwili z kilku metrów niedokładnie główkował Aleksander Buksa.

Z kolei w 76. minucie, z sześciu metrów, sytuacyjnie główkował Lukas Klemenz, piłka w niewielkiej odległości minęła bramkę gości. Pięć minut później katowiczanie wyrównali. Nowak niespodziewanie uderzył płasko z ok. 15 metrów. Piłka przy bliższym słupku wpadła do bramki Hładuna, który w tej sytuacji powinien zachować się dużo lepiej.

W końcówce obie drużyny szukały zwycięskiego trafienia. Ostatecznie go nie znalazły. W ostatniej akcji meczu strzał Michalisa Kossidisa sprzed linii bramkowej wybił Alan Czerwiński i uratował katowiczanom punkt.

 

infokatowice.pl – Udana pogoń GieKSy. Dwa gole Nowaka ratują remis w meczu z Zagłębiem

GieKSa po słabiutkiej pierwszej odsłonie przegrywała z Zagłębiem dwoma bramkami. W drugiej odsłonie katowiczanie zagrali znacznie lepiej i po dwóch trafieniach Nowaka udało im się doprowadzić do remisu.

GieKSa rozpoczęła spotkanie z Zagłębiem Lubin w takim samym składzie, jak w nieudanym, inauguracyjnym pojedynku tego sezonu z Rakowem Częstochowa. Choć w trakcie samego meczu nie było deszczu, po wielogodzinnych ulewach murawa na Arenie Katowice była nasiąknięta wodą, niczym gąbka. Katowiczanie rozpoczęli spotkanie dość sennie. Jako pierwsi zaatakowali w 10 min. goście. Z szybkim kontratakiem pobiegł Szmyt, który oddał piłkę Wdowiakowi. Strzał tego drugiego z ostrego kąta wybił jednak Kudła. W odpowiedzi kibice w końcu także doczekali się dobrej akcji gospodarzy. Futbolówkę w polu karnym otrzymał Nowak, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem i Hładun nie miał problemów z interwencją. W 16 min. znów dali o sobie znać znacznie bardziej dynamiczni w tym fragmencie gry lubinianie i piłkę w siatce z najbliższej odległości umieścił Reguła. Dwie minuty później mogło być już 0:2, ale groźne uderzenie z dystansu wybił jeden z obrońców. Potem do głosu doszli w końcu Trójkolorowi. W 21 min. do rzutu wolnego wykonywanego tuż za linią pola karnego stanął Nowak, który jednak strzelił tuż obok słupka. W 26 min. po rzucie rożnym głową na bramkę Hładuna uderzał Rosołek, ale zbyt lekko, a w dodatku prosto w golkipera Zagłębia. W 29 min. Hładun ponownie musiał interweniować, tym razem po główne Jędrycha. W 34 min. po kolejnym rzucie rożnym bliski wyrównania był Galán, ale w gąszczu zawodników trafił w nogi jednego z obrońców. W końcówce pierwszej odsłony po ręce Klemenza arbiter podyktował rzut karny, który na drugiego gola dla przyjezdnych zamienił Radwański. W ostatnich sekundach GieKSa próbowała jeszcze zdobyć kontaktową bramkę, ale bezskutecznie i po 45 minutach Zagłębie w pełni zasłużenie prowadziło na Arenie Katowice 2:0.

Druga odsłona rozpoczęła się od przewagi nie mającego już nic do stracenia GKS-u. W 49 min. z dystansu uderzył Nowak, ale zbyt lekko. W 53 min. rywal sfaulował szarżującego lewą stroną Wasielewskiego. Do rzutu wolnego podszedł Nowak. Piłka po jego dośrodkowaniu minęła wszystkich zawodników i… wpadła do siatki. W 62 min. Rafa Górak zdecydował się na dwie zmiany. Bąda i Rosołka zastąpili na boisku Wędrychowski i Buksa. W 66 min. Trójkolorowi byli blisko wyrównania. Na bramkę rywala huknął wprowadzony chwilę wcześniej Wędrychowski, ale świetną interwencją popisał się Hładun. W 69 min. ten sam zawodnik znów zdecydował się na strzał, tym razem jednak był on zbyt lekki. Niesieni głośnym dopingiem kibiców katowiczanie nie poddawali się i w 81 min. precyzyjnym strzałem tuż obok słupka popisał się Nowak i tym samym wyrównał wynik pojedynku. Od tego momentu niespodziewanie to znowu przyjezdni zaczęli przeważać. W doliczonym czasie gry lubinianie byli blisko zwycięskiego gola, na szczęście Czerwiński wybił piłkę zmierzającą do pustej bramki i ostatecznie pojedynek skończył się dwubramkowym remisem.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice

Odszedł od nas Sztukens

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dotarła do nas smutna wiadomość o śmierci kibica GKS Katowice Grzegorza Sztukiewicza.

Grzegorz kibicował GieKSie „od zawsze” – jeździł na wyjazdy już w latach 90. Był także członkiem Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Na kibicowskim forum wpisywał się jako NICKczemNICK, ale na trybunach był znany jako Sztukens.

Ostatnie pożegnanie będzie miało miejsce 4 września o godzinie 14:00 w Sanktuarium  św. Antoniego w Dąbrowie Górniczej – Gołonogu. 

Rodzinie i bliskim składamy najszczersze kondolencje. 

 

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga