Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Media o meczu z KSP: Polonia zagrała dobrze jak nigdy, ale i tak przegrała

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania fragmentów doniesień mediów na temat wczorajszego meczu Polonia Warszawa – GKS Katowice 1:2 (1:0).

 

1liga.org – Niedziela w F1L: beniaminek z kolejną wygraną

W niedzielnych meczach drużyna GKS Katowice wyszarpała trzy punkty w ostatnich minutach meczu, natomiast Znicz Pruszków pewnie pokonał na wyjeździe drużynę Miedź Legnica.

[…] Zespół prowadzony przez Trenera Rafała Smalca otworzył wynik spotkania w 7. minucie meczu, kiedy po asyście Kobusińskiego bramkę strzelił Mateusz Michalski. Praktycznie całe spotkanie to gospodarze mięli pod kontrolą grę i wydawało się, że nic nie odbierze im zwycięstwa. Nic bardziej mylnego. W doliczonym czasie gry sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Jędrych, a trzy minuty później świetną bramkę na wagę trzech punktów zdobył Jakub Arak.

 

kspolonia.pl – Przegrywamy z GKS-em

W meczu 30. kolejki Fortuna 1. Ligi Polonia Warszawa przegrała z GKS-em Katowice 1:2. Gola dla Czarnych Koszul w pierwszej połowie strzelił Mateusz Michalski.

Już w 7. minucie piłkarze Dumy Stolicy wyszli na prowadzenie za sprawą trafienia Mateusza Michalskiego, który z bliskiej odległości skierował piłkę do siatki, wykorzystując tym samym podanie rozpędzonego w polu karnym Szymona Kobusińskiego. W kolejnych minutach gra układała się po naszej myśli, a zawodnicy GKS-u Katowice mieli problemy, by zagrozić bramce Kuby Lemanowicza. Druga połowa również układała się zgodnie z planem, aż do 90. minuty. Najpierw rzut karnych na bramkę zamienił Arkadiusz Jędrycha, a kilkanaście sekund później prowadzenie gościom dał Jakub Arak. W kolejnych sekundach próbowaliśmy zaatakować i odwrócić losy tego spotkania, co zaowocowało trafieniem Pawła Tomczyka, którego sędzia finalnie nie uznał. Mecz zakończył się zatem naszą porażką 1:2

 

dumastolicy.pl – Polonia zagrała dobrze jak nigdy, ale i tak przegrała

Trudno zrozumieć, co wydarzyło się dzisiaj na K6. Nasz zespół grał dobrze jak nigdy i od 7 minuty prowadził. „Czarne Koszule” stwarzały sobie masę sytuacji, ale były bardzo nieskuteczne. W 90 minucie GKS wyrównał po pechowym rzucie karnym, a po kilku minutach strzelił drugą bramkę. Ostatecznie goście wygrali 2:1.

Polonia pierwszy raz zaatakowała w 2 minucie. Piłkę w polu karnym dostał Szymon Kobusiński, ale jego mocne dośrodkowanie nie dotarło do żadnego z kolegów. Nasz zespół od początku przeważał i w 7 minucie udokumentował swoją przewagę golem. „Czarne Koszule” ładnie rozegrały piłkę na połowie rywala. Kobusiński otrzymał futbolówkę w polu karnym, urwał się rywalom, zagrał wzdłuż bramki i z bliska piłkę do siatki wpakował Mateusz Michalski. GKS szybko chciał odpowiedzieć. Ich akcja zakończyła się jednak za mocnym dośrodkowaniem, które złapał Jakub Lemanowicz. Od momentu bramki goście na krótki moment przejęli inicjatywę, pierwszy raz w tym meczu. Polonia dobrze jednak broniła się. W 17 minucie GKS stworzył pierwszą okazję na bramkę. Po szybkiej akcji rywal potężnie uderzył z dystansu, ale strzał zdołał obronić Lemanowicz. Rywal miał jeszcze dobitkę, ale ponownie górą był Lemanowicz. W 19 minucie to Polonia zmarnowała kapitalną okazję na bramkę. Po ładnej klepce Bartosz Biedrzycki dograł na środek pola karnego, ale sunący wślizgiem Kobusiński strzelił tuż obok słupka. W 21 minucie „Czarne Koszule” wywalczyły rzut rożny. Niestety Michalski dośrodkował prosto w ręce bramkarza. 5 minut później poloniści mieli rzut wolny na połowie rywala. Tym razem dośrodkowywał Biedrzycki. Efekt był jednak identyczny – piłka trafiła prosto w ręce bramkarza. W 28 minucie niebezpiecznie zaatakowali goście. Na szczęście płaskie dośrodkowanie zdołał wślizgiem zablokować Maciej Kowalski-Haberek. GKS miał jeszcze rożny. Ostatecznie nie przyniósł on większego zagrożenia. W 31 minucie goście wyprowadzili kolejny dobry szybki atak. Płaski strzał pewnie złapał jednak Lemanowicz. W 38 minucie dobrym kontratakiem popisali się poloniści. Kilka szybkich podań stworzyło okazję Kobusińskiemu. Niestety jego płaski strzał sprzed pola karnego bez problemu złapał bramkarz. W 40 minucie nasz zespół zmarnował kolejną okazję. Tym razem po szybkiej akcji piłkę w polu karnym otrzymał Krzysztof Koton, niestety uderzył nad bramką. Chwilę później znów mogło być groźnie pod bramką gości. Świetnie piłkę na połowie rywali odebrał Nikodem Zawistowski, jednak będąc już pod polem karnym rywali zagrał prosto w nogi obrońcy. W 43 minucie poloniści sunęli z kolejną kontrą, znów zawiodło niestety ostatnie podanie. W doliczonym czasie pierwszej połowy GKS miał jeszcze rzut rożny. Został on źle rozegrany i Polonia mogła wyprowadzić kolejną kontrę. Tak jak wcześniej, zawiodło ostatnie podanie. Do przerwy nasz zespół prowadził 1:0.

Drugą połowę od ataków zaczął GKS, ale za wiele z nich nie wynikało. W 49 minucie katowiczanie wywalczyli jednak rzut rożny, ale bez problemu poloniści wybili piłkę. W 51 minucie „Czarne Koszule” wykonywały rzut wolny na połowie gości. Nasz zespół ciekawie rozwiązał ten stały fragment, ale połapali się przeciwnicy. Polonia szybko odzyskała piłkę, w pole karne rywali wpadł Zawistowski, ale podanie wzdłuż bramki zostało wybite przez defensorów gości. W 55 minucie „Czarne Koszule” dobrze przebiły się środkiem pola, jednak dogranie Zawistowskiego z boku zostało zablokowane. Chwilę później Polonia miała rzut rożny. Po dośrodkowaniu do piłki dopadł Zawistowski, ale sprzed pola karnego uderzył bardzo niecelnie. 58 minuta przyniosła kolejną niewykorzystaną szansę Polonii. Nasz zespół trochę nie miał pomysłu co zrobić z piłką w polu karnym rywali. W końcu Michał Bajdur zdecydował się na uderzenie, ale zrobił to tak lekko, że bez problemu złapał golkiper gości. W 64 minucie niebezpiecznie zrobiło się pod naszą bramką. Łatwo ograny został Zawistoswski, ale dośrodkowanie wpadło prosto w ręce Lemanowicza. Trzy minuty później zaatakowała Polonia. Kobusiński podał prostopadle do Bajdura, zrobił to trochę niecelnie, Bajdur zdołał jednak przejąć piłkę, ale jego strzał został zablokowany. W 72 minucie długo nasz zespół rozgrywał piłkę na połowie rywali. W końcu ta dotarła do Marcina Kluski, ale wstrzelona przez niego piłka trafiła w nogę bramkarza. Chwilę później w polu karnym znalazł się Zawistowski, jednak lekki strzał łatwo złapał golkpier. W 74 minucie dalekie podanie zaskoczyło naszą obronę, sytuacyjny strzał głową rywala dobrze obronił Lemanowicz. W 80 minucie Polonia miała rzut rożny. Niestety dośrodkowanie Bajdura było trochę za mocne i Kobusiński nie był w stanie celnie uderzyć. W 82 minucie „Czarne Koszule” znów nie najlepiej zachowały się w polu karnym rywali. Biedrzycki wbiegł w nie z lewej strony i dograł do nikogo. Dwie minuty później Polonia wykonywała rzut rożny, ale nie przyniósł większego zagrożenia. Potem zmarnowane okazje mogły się zemścić. Dwa razy zakotłowało się w polu karnym, dwa razy jednak udało się wybić piłkę zmierzającą do pustej bramki. Niestety po analizie VAR podyktowany został rzut karny dla gości za zagranie ręką naszego piłkarza. Rywal nie pomylił się z jedenastu metrów, w 90 minucie było 1:1, a sędzia doliczył 8 minut. Chwilę później było już 1:2. Po dośrodkowaniu z lewej strony jeden z rywali ubiegł naszego obrońca i z bliska głową wyprowadził gości na prowadzenie. Polonia po kilku minutach zdołała strzelić drugiego gola, ale sędzia dopatrzył się faulu Pawła Tomczyka. „Czarne Koszule” przegrały mecz, którego wydawało się, że nie mają prawa przegrać.

 

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice wygrał z Polonią w Warszawie. Dwa gole w doliczonym czasie gry!

Piłkarze GKS Katowice zgarnęli w Warszawie trzy punkty i mocno trzymają się w strefie barażowej. O zwycięstwie zadecydowały gole w doliczonym czasie gry.

Zespół GKS-u na stadionie Polonii Warszawa przez 89 minut grał bezbarwnie. Gospodarze, którzy szybko objęli prowadzenie dość spokojnie zmierzali do zainkasowania trzech bezcennych w walce o utrzymanie punktów. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem piłkarze Rafała Góraka napisali świetną historię.

Jakub Arak oddał wtedy strzał, po którym piłka trafiła do Aleksandra Komora, a ten fatalnie zakończył swój pojedynek z bramkarzem. Arbiter nie pozwolił jednak na wznowienie gry, pobiegł do monitora i podyktował jedenastkę. Okazało się, że jeden z polonistów po uderzeniu Araka zagrał ręką. Arkadiusz Jędrych wykorzystał rzut karny, a gospodarze… wpadli w panikę. Seria ich nerwowych zagrań zakończyła się dośrodkowaniem Adriana Błąda i główką Araka na wagę trzech punktów! Polonia zdołała jeszcze pokonać Dawida Kudłę, jednak wcześniej miał miejsce faul.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga