Zapraszamy do przeczytania zapisu konferencji prasowej po remisie 2:2 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą.
Rafał Górak: Dobry wieczór. Niewątpliwie, mecz jakby o dwóch historiach i nad tym ubolewam, bo wydaje mi się, że gdyby nas było po równo, to wyjechalibyśmy stąd z trzema punktami. Wyjeżdżamy z jednym punktem i również, wydaje mi się, należy to w jakiś sposób przyjąć. Wszelkie złości i wszelkie jakieś trudności trzeba wystudzić, schować dzisiaj do kieszeni i zabrać punkt z trudnego terenu. Po prostu przeanalizować spotkanie, w czwartek już kolejne i trzeba, wydaje mi się, pozytywnie nastawiać na to, co przed nami. Niestety, każdy popełnia jakieś błędy, myśmy się ich nie ustrzegli. Ta czerwona kartka, podyktowana oczywiście słusznie, to błąd naszego zawodnika, no i cóż zrobić. Nie jestem od tego, aby go ganić, wprost przeciwnie, zawsze będę zawodników podnosił na duchu i w jakiś sposób rozumiał emocje. Szkoda, bo wydaje mi się, tak jak powiedziałem na początku, że wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami.
Pytanie: Ten mecz pan traktuje jako wygrany jeden punkt, czy jednak mimo wszystko przegrane dwa, biorąc pod uwagę tę pierwszą połowę? 2:0 wynik, praktycznie czerwona kartka już w doliczonym czasie, ale patrząc stricte na statystyki z całego meczu, to GieKSa powinna się cieszyć z tego, że wywozi stąd jeden punkt. Czy tym spotkaniem Dawid Kudła troszeczkę odkupił winy ze spotkania z Odrą Opole?
Górak: Sumarycznie, gdyby zobaczyć, to tak, jak mówię: gdyby mówić tylko o samej grze i o samej historii tego spotkania to wydaje mi się, że grę mieliśmy pod kontrolą, w szczególności, że prowadziliśmy 2:0 do przerwy. Jeżeli utrzymalibyśmy równowagę, osobową wydaje mi się, że nie udałoby się rywalom zdobyć dwóch bramek, a wydaje mi się, ze my byśmy cały czas dążyli do tego, by strzelić kolejną. To jest finał tych dywagacji, po prostu przyjmuję ten punkt, biorę go na klatę, bo zdaję sobie sprawę, że statystyki całego meczu po stracie zawodnika leciały na łeb, na szyję i na pewno tutaj należy podkreślić dominację Termaliki i to, że stwarzała sytuację, że było bardzo, bardzo groźnie. Dawid dzisiaj zagrał bardzo dobre spotkanie, ja nie winiłem go z punktu widzenia zero-jedynkowego za to spotkanie z Odrą, myśmy tam też zawalili w innych aspektach. Tam nie było akurat tej bezpośredniej winy Dawida, a dzisiaj bronił bardzo dobrze i na pewno to był jego dobry występ. Bierzemy ten punkt z pokorą, nie cieszymy się i nie jest to dla nas jakaś wielka sprawa, ale tez nie popadamy w jakiś smutek. Po prostu skończyło się remisem i taki jest stan faktyczny.
***
Marcin Brosz: Oglądaliśmy naprawdę emocjonujące widowisko i to tak naprawdę od pierwszej do ostatniej minuty, aż szkoda, że się skończyło. Patrząc na przebieg meczu, graliśmy z jednym z zespołów, który aspiruje do tego, by w przyszłym sezonie występować w Ekstraklasie. To, co łączy ten mecz i poprzedni, to mieliśmy dużo sytuacji bramkowych z meczu, i to strzałów groźnych, i to stwarzanych takich groźnych sytuacji. Bardzo dużo. To, co podkreślam, posiadanie piłki, tak chcemy grać. Wiadomo, na końcu jest ta najważniejsza rubryczka: bramki i jedna droga: tu trzeba konsekwentnie pracować nad wykończeniem, bo widać, że jesteśmy w stanie stwarzać sytuacje, natomiast ta finalizacja to jest praca na treningach. Widać progres, natomiast to nie jest tak, że z treningu na trening będzie tak łatwo wykonywany, więc to jest moment, nad którym pracujemy. Podsumowując: ciekawe widowisko, dużo emocji, dużo pojedynków jeden na jeden, to co kibice lubią. Do końca mecz trzymał w napięciu i w emocjach.
Pytanie: Po pierwszej połowie wydawało się, że trudno wam będzie wrócić do gry. Było 2:0, po przerwie przejęliście inicjatywę. Bramka w 93. minucie, daje dużo radości, czy niedosyt zostaje?
Brosz: Wartość dodana, to to, że po raz któryś do końca gonimy, wierzymy w to, że jesteśmy w stanie odwrócić wynik meczu i tu widać, że jest duży progres. Ta pierwsza połowa, przegrywaliśmy 2:0, te bramki… Też wiemy, jak padały, jakby je wziąć, ten mecz był bardzo dobry, z jednej i drugiej strony. Naprawdę to było dobre widowisko na dobrym poziomie. Były te sytuacje, których musimy zdecydowanie unikać, i pierwsza i druga bramka. Oczywiście, to nas nie usprawiedliwia. Podział punktów, i my i GKS walczyliśmy o trzy, nie rozpatrywałbym w tych kategoriach. Dla nas jest ważne to, że po raz kolejny z zespołem, który walczy o najwyższe cele, byliśmy w stanie i nawiązać na boisku bardzo równą walkę, jak również udało nam się strzelić dwie bramki. Mieliśmy sytuację na zdobycie kolejnych.
misiek
21 maja 2018 at 12:19
Shellu, czy chciałbyś aby kibice okazali swoje niezadowolenie i zachowali się jak w Poznaniu? Za doping wielki szacun dla nich.
Może mimo wszystko warto zastanowić się czy po prostu ich umiejętności nie są takie jakie są czyli mizerne … i stać ich na kilka meczy w rundzie aby zagrać na wyżynach ale później muszą przyjść niziny…. Z jakiegoś powodu grają u nas a nie w ekstraklasie.
To że część z nich nie jest walczakami też dobrze wiedzieliśmy od początku odkąd się u nas znaleźli. Nie mniej ktoś ich ściągnął do GieKSy.
Pozostaje dla mnie kwestia Prokicia – dla mnie to kuriozalna sytuacja gdzie piłkarz „walczy” u nas o awans wiedząc że po sezonie przejdzie do innego zespołu który tez może awansować… co dla niego lepsze sami sobie odpowiedzcie…
mekail
21 maja 2018 at 13:45
Za doping to właśnie Lechowi należy się szacunek, oprawę mieli świetną. Dzięki pokazaniu charakteru przez kibiców, w Poznaniu coś się zmieni. „Niezadowolenie”, o którym pisze misiek, to inna sprawa. Chłopaki z Lecha po prostu nie zdzierżyły wizji mistrzowskiej fety Legiuni na własnym stadionie.
A u nas kolejny raz wszystko zamiatane jest pod dywan. Po prostu „nic się nie stało, GKS nic się nie stało”. Przypomnijcie sobie czasy Irka Króla, jak się chce, to można Panów piłkarzy zmotywować.
A ze spraw piłkarskich. Wpuszczanie dalej Prokicia (który ma po bałkańsku na wszystko wylane) i Słabego (którego najlepiej charakteryzuje nazwisko) to sabotaż trenera. Tu chyba wszyscy się zgadzamy. Mnie osobiście nie podoba się jednak sposób pożegnania z jednym z kozłów ofiarnych Paszulewicza – Grześkiem Goncerzem. O Złotych Bukach zapomnieliście, o 50 bramkach też? Szkoda chłopaka, bo – mimo tego, że jest w dołku z formą – to grał przez wiele lat, a co najważniejsze: jak był u szczytu formy i bramy strzelał na zawołanie, to jednak został zamiast iść do ekstraklasy. Zmarnował sobie karierę w klubie porażek, a nawet nikt mu dziękuję nie powiedział? Grzesiek ja Ci życzę powodzenia!
Mecza
21 maja 2018 at 13:59
Ja nie kibicuję słabym piłkarzom a klubowi GKS. Jakiś dziwny ten minus o kibicach. Nie wszystko jest złe. Co do piłkarzy to oni gdzieś mają ten doping co pokazali w ostatnich tygodniach. Kibicuje się klubowi, nie im.
Shellu
21 maja 2018 at 14:07
Tak, zwłaszcza śpiewanie:
„Wygraj GieKSo, wygraj
Walcz, sił nie oszczędzaj
Cały stadion czeka
Na twój goool
hej, hej, hej hej”
To nie jest doping dla pilkarzy.
q2
21 maja 2018 at 18:04
Niestety Shellu ma tutaj rację. Tu nie chodziło o wybieganie na boisku, wszczęcie burd, przerywanie meczu. Po największym upokorzeniu z chorzowem, ekipa z blaszoka nie powinna prowadzić dopingu, wywieszając konkretne hasło zamiast flag. Totalny brak reakcji po przegranej z ruchem to blamaż. Niestety doszło do błazenady, w której to kibice z blaszoka bronią się, że śpiewali dla siebie. Po czym przy stanie 1-2 przestali śpiewać. Jeżeli mówimy, że piłkarze nie byli świadomi powagi meczy z chorzowskimi, to także ekipa z blaszoka nie jest świadoma tego jak powinni się zachować. Nie dziwię się, że ludzie uciekają z blaszoka. Niejednokrotnie nietrafione przyśpiewki, zamiast mobilizować piłkarzy przy przewadze gości, to na blaszoku fiesta. Brak deprymowania przeciwnika, gwizdów buczenia, kiedy jest potrzebne aby wybić gości z rytmu. W latach 90-tych był młyn i doping adekwatny do gry. Teraz coś się chłopakom z blachy pomieszało i te ciągłe pozdrowienia…..Oczy bolą jak się czyta, że w meczu z Tychami spełnili swój obowiązek….dopingując. Pomieszanie z poplątaniem.
Irishman
22 maja 2018 at 07:07
My to w ogóle jesteśmy na dnie i nie tylko jeśli chodzi o sprawy sportowe. Piłkarze „grają dla siebie” i nie przeszkadza to władzom klubowym. Ale dlaczego miało by przeszkadzać skoro one „nie są od tego żeby spełniać życzenia i żądania”. No więc dlaczego mamy potępiać tych, którzy „kibicują dla siebie”. I tylko GieKSy żal, bo ta… od lat, niedostrzegalnie, bardzo powoli ale systematycznie umiera nam w biały dzień.
Nawet Shellu pisze „powtórka z rozrywki”. Jak powtórka? rok temu najedliśmy się co prawda wstydu ale nie takiego jak teraz w derbach. I nie chodzi mi tu o Tychy, które kibicowsko dla mnie nic nie znaczą, choć piłkarsko, a przede wszystkim jeśli chodzi o stadion to jesteśmy przy nich kolosem na glinianych nogach. Ale dać się upokorzyć:
– po pierwsze chorzowskim;
– po drugie jednej z najsłabszych drużyn praktycznie witającej się z I liga;
– po trzecie licealistom?!?!?!?!
I bez żadnej reakcji z naszej strony! I nie chodzi mi już nawet o doping ale, żeby nie można było nawet wywiesić jakiegoś transparentu?????
Irishman
22 maja 2018 at 07:09
EDIT:
Oczywiście miało być „praktycznie witającej się z II ligą””
misiek
22 maja 2018 at 08:45
Sorki, może będę brutalny. Dlaczego tak krytykujecie ludzi z blaszoka samemu nic nie robiąc. Piszecie że nie wywiesili żadnego transparentu, że nic nie zrobili. Niech każdy z nas uderzy się w piersi co zrobił (pomijam tutaj Shella bo On robi bardzo dużo). Nie mówmy że inni nic nie zrobili samemu nic nie robiąc. To jest takie „POLSKIE” – krytyka innych. Jesteśmy w tym mistrzami…
q2
22 maja 2018 at 14:42
@Misiek pozwolę sobie odpisać na Twój komentarz, bo widzę, że albo nie rozumiesz sytuacji albo jesteś mocno związany z ekipą z Blaszoka i starasz się nie dostrzegać problemu. Tak nie zrobiłem nic, ponieważ nieważne co bym wcześniej napisał i tak moje zdanie odnośnie oprawy, czy jej braku by się nie liczyło. (Bo nie ja decyduje o dopingu). Tacy jak ja, pisali już 2 sezony temu, że coś nie gra. Zamiast zastanowić się, to następował atak, z tekstami, że sramy do własnego gniazda. Często pojawiały się wpisy, że dla nas nic się nie zmienia, my jedziemy dalej. No i dojechaliśmy do czarnej dupy! W meczu z tyskimi wystarczyło nie wywieszać fan i nie prowadzić dopingu. Proste? Tak ale nie u nas. Pomimo niebywałej kompromitacji, ktoś z blachy zadecydował, że będzie niby doping. (żenada). Paranoja a wiesz dlaczego? Ponieważ brak dopingu jest zarazem brakiem zgody na tak przepierdalane mecze. Bez walki, bez jakiegokolwiek zacięcia. Pokazuje innym, że kibice są niezadowoleni i sytuacja wymaga zmian. Jest informacją puszczoną w eter! Przyjrzyjmy się jak jest u nas? Sielanka na blaszoku i udawanie, że kompromitacja nie miała miejsca. Niby doping dla samych siebie ale kończy się po bramce na 1-2? Dlaczego nie trwał w takim razie do końcowego gwizdka?? Błazenada na całego, wywołująca śmiech i politowanie zarazem u osób, które obserwowały cały cyrk. Do tego zero gwizdów na przywitanie aby wybić z głowy kolejne kompromitacje u naszych kopaczy. Brak także deprymowania przeciwnika w przypadku jego przewagi. U nas na blaszoku jest zabawa! np. przegrywamy w jakimś meczu a młynowy zapodaje „Ja kocham GieKSę lololololo” jakbyśmy wygrywali 3-0 i świętowali. W zasadzie to ta piosenka nadaje się dla dzieciaków na główną. Blaszok w latach 90-tych ostro gwizdał jak przeciwnik miał przewagę, gwizdał jak goście byli przy piłce i robili niebezpieczną akcję. Podgrzewał do walki swoich piłkarzy a w przypadku słabszej gry, jasno dawał do zrozumienia kto na „twierdzy bukowa” powinien wygrać. Niejednokrotnie z blaszoka szło „Co wy robicie ? GKS co wy robicie?!” lub „Ku…a mać GieKSa grać”. Pozwolę sobie przypomnieć mecz z Bordeaux, na blaszoku panował tumult i wrzawa, istny kocioł. Gwizdy dla piłkarzy francuskich aby zesrali się w tym meczu na miętowo i silne wsparcie dla naszych gwiazd. Jak jest teraz? To widać gołym okiem, co niektórzy czują się spełnieni, bo swoje zrobili….. eeeecchhhh. Czysty narcyzm bez zastanowienia się nad istotą problemu.
a
22 maja 2018 at 18:42
g2 masz w 100% racje.
Irishman
23 maja 2018 at 13:04
Jasne, już widzę, jakby mnie wpuścili na boisko, żebym se kurde jakiś transparent wywiesił 😉 😉 😉
I to nie chodzi, że się dowalam do kogoś, kto robi 100 razy więcej niż ja mogę zrobić. I tu też nie chodzi o sam doping, bo tu mogę zrozumieć Juniora, że on po prostu uważa, że to jego obowiązek wobec klubu, NIE WOBEC PIŁKARZY..PRZEPRASZAM, WOBEC „ZAWODNIKÓW”! Tylko, że my kibice, nie robiąc nic, jako całość daliśmy po prostu sygnał, że dla nas nic się nie stało. I to jest wręcz przyzwolenie na coś takiego w przyszłości.
q2
24 maja 2018 at 09:31
Zgadzam się z Tobą Irishman. W ostatnim meczu na bukowej powinniśmy zaśpiewać sarkastyczne: Auf Wiedersehen! W końcu liczę na to ze pożegnamy ostatecznie całą ekipę i zastąpimy ich pilkarząmi z ambicją.