Dołącz do nas

Piłka nożna Prasówka

Murowane to są emocje. Media o meczu GKS-Stomil

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Piłkarze GieKSy po emocjonującym spotkaniu zremisowali wczoraj z Stomilem 2:2. Zapraszamy do przeczytania bardzo „obfitych” fragmentów doniesień mass mediów, które wybraliśmy dla Was.

 

sportowefakty.wp.pl – Nice I liga: zmarnowana szansa GKS-u Katowice

[…] Od początku gospodarze zaatakowali i ostrzeliwali bramkę Piotra Skiby. Golkiper gości długo jednak nie popełniał błędów i nie dawał się zaskoczyć rywalom.

Najczęściej na bramkę przyjezdnych strzelał Tomasz Foszmańczyk, ale to Mikołaj Lebedyński w 30. minucie trafił w poprzeczkę. Wymienieni gracze mieli udział w bramkowej akcji. W 40. minucie Fosmańczyk zagrał „klepkę” z Lebedyńskim i po chwili trafił do siatki.

Wydawało się, że po zmianie stron gospodarze będą kontrolowali przebieg meczu. Tymczasem w 50. minucie był remis. Indywidualną akcję przeprowadził Marcel Ziemann, który ograł Tomasza Wisio i uderzył nie do obrony. Podrażnieni katowiczanie ruszyli do ataku i po niespełna kwadransie ponownie prowadzili. W zamieszaniu kilka razy na bramę Skiby uderzał Kamil Jóźwiak. Dopiero trzecia próba znalazła drogę do bramki.

Radość GKS trwała krótko. W 72. minucie było 2:2. W polu karnym Alan Czerwiński sfaulował Pawła Wojowskiego, a „jedenastkę” wykorzystał Rafał Kujawa.
Po wyrównującym golu do ataku niespodziewanie ruszył Stomil i mógł zdobyć bramkę na 3:2. Świetnej okazji nie potrafił wykorzystać Tsubasa Nishi, który z kilku metrów uderzył w Mateusza Abramowicza. W końcówce do zdobycia zwycięskiego gola dążyli gospodarze. Olsztynianie przez ostatnie minuty grali w osłabieniu, ale dowieźli remis do końca.

 

katowickisport.pl – Wielkie emocje i rozczarowanie przy Bukowej

Katowiczanie w pierwszym tej wiosny występie przed własną publicznością mieli fotel lidera tabeli zaplecza ekstraklasy na wyciągnięcie ręki. Dwukrotnie prowadzili, ale ostatecznie stracili dwa punkty z rywalem z Olsztyna.

„Murowany kandydat” – tej treści oprawę wywiesili w pierwszej połowie na dość licznie wypełnionym „Blaszoku” fani GKS-u. Chyba nikt patrząc na boiskowe poczynania obu zespołów nie miał wtedy wątpliwości co do słuszności tego stwierdzenia. Katowiczanie od pierwszych minut zepchnęli Stomil do defensywy. Egzekwowali niezliczoną ilość rzutów rożnych, dwukrotnie – po centrach Alana Czerwińskiego i „główkach” Mateusza Kamińskiego oraz Mikołaja Lebedyńskiego – gości ratowała poprzeczka. Jak tylko mógł, między słupkami dwoił się i troił Piotr Skiba. Gol dla „GieKSy” był jednak tylko kwestią czasu.

[…] W końcówce spotkania za faul na Grzegorzu Goncerzu (zmienił dobrze dysponowanego Lebedyńskiego) drugą żółtą kartkę ujrzał Piotr Klepczarek, ale na wykorzystanie liczebnej przewagi – niesieni godnym podkreślenia dopingiem kibiców – gospodarze czasu już nie mieli i skończyło się rozczarowującym remisem.

Fakty są takie, że w ten sposób GKS awansu nie wywalczy. Stomil nie zaprezentował niczego szczególnego, a i tak strzelił dwa gole – co przy Bukowej w tym sezonie nie zdarzyło się żadnej innej drużynie. Pamiętając jeszcze o inauguracyjnym wiosnę 2:2 w Chojnicach – cóż, jest efektownie, postronnym kibicom i telewidzom się podoba, ale defensywa katowicka o początku roku raczej nie będzie chciała długo pamiętać.

Za tydzień GKS znów walczyć będzie o punkty w późny piątkowy „telewizyjny” wieczór. Tym razem – w gorących derbach województwa z Zagłębiem Sosnowiec, niestety ochłodzonych decyzją wojewody o zamknięciu sektora gości na Stadionie Ludowym.

 

sportslaski.pl – Murowane to są emocje. Fotel lidera nie dla GieKSy

[…] Trener Jerzy Brzęczek postanowił zrobić dwie zmiany w wyjściowym składzie. Za Łukasza Zejdlera grał Igor Sapała, dla którego był to pierwszy mecz w barwach GieKSy, a za Grzegorza Goncerza do boju został posłany Mikołaj Lebedyński, który już w pierwszych minutach mógł wpisać się na listę strzelców.

[…] Przewaga GKS-u na początku spotkania była miażdżąca. Uderzenie Kamila Jóźwiaka w świetnym stylu obronił Piotr Skiba, Mateusz Kamiński trafił w poprzeczkę, a nieznacznie chybił Tomasz Foszmańczyk. Stomil miał problemy, by wyjść ze swojej połowy. Pierwszą okazję przyjezdni mieli dopiero po 20 minutach – Grzegorz Lech posłał piłkę nad  poprzeczką. Po chwili jednak sytuacja wróciła do normy. Szturmowała GieKSa.

Znów świetną paradą popisał się Skiba (po strzale Foszmańczyka), po raz kolejny olsztynian uratowała poprzeczka (Lebedyński). Najczęściej otworzyć wynik próbował „Fosa”, który w końcu dopiął swego – po jego uderzeniu po ziemi piłka w końcu wpadła do siatki. Trzeba jednak przyznać, że równie duży wkład w gola na 1:0 miał Lebedyński, który odegrał pomocnikowi piętą. Ładna akcja, która udokumentowała bardzo dużą przewagę śląskiej drużyny.
GieKSa prowadziła, miała mecz pod kontrolą. Szybko się to jednak zmieniło – chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy do wyrównania doprowadził Marcel Ziemann, którego w polu karnym nie był w stanie powstrzymać Tomasz Wisio.
Po golu dla gości mecz się trochę wyrównał, ale to GKS wciąż był zespołem częściej atakującym Tradycyjnie prawą stroną często do akcji ofensywnych podłączał się Alan Czerwiński, który tuż przed linią końcową zagrał w pole karne, gdzie uderzał Jóźwiak – strzał był jednak słaby i obrońca zdołał zablokować piłkę. Ta jednak ponownie trafiła do wypożyczonego z Lecha Poznań piłkarza, który wślizgiem uderzył pod poprzeczkę, dzięki czemu GieKSa ponownie wyszła na prowadzenie.
Znów jednak dosyć szybko Stomil zdołał odrobić stratę – Czerwiński sfaulował w polu karnym Pawła Wojowskiego i sędzia Paweł Pskit podyktował „11”, którą wykorzystał Rafał Kujawa. Po chwili mogło być 3:2, ale… dla olsztynian. Abramowicz odbił piłkę przed siebie po mocnym strzale z dystansu Jakuba Piotrowskiego, co prawie wykorzystał Tsubasa Nishi. Japończyk zmarnował jednak wyborną sytuację – strzelił wprost w bramkarza gospodarzy.
Mecz był bardzo emocjonujący, bo Stomil nie zamierzał zadowolić się jednym punktem i w końcowych minutach oba zespoły na zmianę zadawały ciosy. Nikt jednak nie uderzył tak, by wygrać. Na kilka minut przed końcowym gwizdkiem czerwoną kartkę zobaczył Piotr Klepczarek, ale było już zbyt późno, by móc tę szansę wykorzystać.
Bardzo dobrą atmosferę stworzyli kibice GKS-u, którzy głośno dopingowali i jeszcze w pierwszej połowie zaprezentowali malowaną sektorówkę „Murowany kandydat”. Patrząc jednak na dwa pierwsze mecze katowiczan w tym roku – murowane w spotkaniach ekipy trenera Jerzego Brzęczka są jak na razie tylko emocje…

 

gol24.pl – GieKSa znowu nie utrzymała prowadzenia. Stomil wyrwał punkt

[…] GKS Katowice nie wykorzystał potknięcia Chojniczanki Chojnice i nie został nowym liderem 1. ligi. Trudne warunki przy Bukowej postawił Stomil Olsztyn, który dwukrotnie zdołał doprowadzić do remisu.
[…] GKS w rundzie jesiennej często rozpoczynał domowe mecze z animuszem, ale takiego mocnego naporu ze strony gospodarzy jak w pierwszym kwadransie piłkarze z Olsztyna chyba nie przewidzieli. Już w pierwszych minutach szansę na zdobycie bramki miał Lebedyński, ale najpierw uderzył obok bramki Skiby, a następnie kilkadziesiąt sekund później, mimo że trafił do bramki, gol nie został uznany ze względu na pozycję spaloną. Chwilę później swoje okazje miał Kamil Jóźwiak, ale i on przegrał pojedynek z bramkarzem gości.

Skiba nie miał prawa narzekać na nudę w pierwszych fragmentach spotkania. Zaledwie minutę po wybronieniu strzału Jóźwiaka uratowała go poprzeczka po główce Lebedyńskiego. Po kwadransie napór gospodarzy nieco ustał, ale to w dalszym ciągu podopieczni trenera Brzęczka nadawali ton boiskowym wydarzeniom.

[…] Goście, mimo iż przegrywali mogli cieszyć się, że do szatni schodzili z zaledwie jedną straconą bramką, co dawało im jeszcze nadzieję na wywiezienie z Katowic jakichkolwiek punktów. Trener Adam Łopatko nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń i w przerwie dokonał dwóch zmian. Na boisku pojawili się Jakub Piotrowski i Tsubasa Nishi, którzy mieli ożywić grę w ofensywie drużyny z Olsztyna. Mimo, że druga część gry podobnie jak pierwsza rozpoczęła się od ataków gospodarzy, to Stomil niespodziewanie cieszył się z wyrównującej bramki.
[…] W ostatnich minutach gra przenosiła się zarówno pod jedno jak i drugie pole karne, ale klarownych sytuacji kibice na Stadionie Miejskim już nie zobaczyli. Podopieczni trenera Łopatki kończyli ten mecz w dziesięciu, kiedy to po dwóch żółtych kartonikach musiał opuścić plac gry. Gospodarzom zabrakło czasu, ale także pomysłu na to, aby mimo gry w przewadze, przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Przy Bukowej byliśmy zatem świadkami niezłego spotkania, które w lepszych humorach kończyli goście, dla których punkt zdobyty na gorącym terenie może okazać się niezwykle ważny w kontekście walki o utrzymanie na zapleczu.
weszlo.com – Gol bramkarza, Ekstraklasa i skok bez spadochronu. I liga znów nie zawodzi!

[…] GKS Katowice stracił punkty tak niebywale głupio, że sami zastanawiamy się, jak to w ogóle możliwe. Jeden z najpoważniejszych faworytów ligi wiedział już po meczu Chojniczanki, że gra o pozycję lidera. Wyszedł na murawę tak nakręcony, że właściwie w pierwszych kilkunastu minutach mógł prowadzić kilkoma golami. Poprzeczka. Bomba Foszmańczyka. Strzał tuż obok słupka. Bomba Foszmańczyka. Tak wyglądały długie minuty, a my zastanawialiśmy się jedynie, kiedy to w końcu wpadnie. Stomil nie stanowił nawet tła, nie był nawet statystą – po prostu nie było go na murawie i tylko potężne szczęście oraz incydentalna obecność w bramce Skiby ratowała ich od pogromu. Gdy w końcu katowiczanie się wstrzelili – zapachniało zwycięstwem w sporym rozmiarze. Sama akcja bramkowa – czysta maestria. Foszmańczyk do Lebedyńskiego, ten piętą, pod nogą, odgrywa z pierwszej piłki, pomocnik GieKSy kończy płaskim strzałem w długi róg. Chwilę później przerwa i – wydawałoby się – 45 minut obijania słabszego zespołu gości.

I nagle po przerwie… Nie, obraz nie uległ zmianie. GKS atakował cały czas, ale tym razem dał Stomilowi wyprowadzić kilka kontr. Jak to zazwyczaj bywa – szybko zrobiło się 1:1. Gieksiarzy było stać na to, by po raz drugi wyjść na prowadzenie (gol Jóźwiaka, zdobyty na raty), ale gdy olsztynianie po raz drugi wyszli ze swojej połowy i od razu wywalczyli rzut karny – wszystko siadło. GKS nie tylko nie zdobył bramki na 3:2, ale miał olbrzymie szczęście, że nie stracił nawet tego jednego punktu. Dwa razy sam na sam z Abramowiczem wychodził Nishi i dwa razy górą w sobie tylko znany sposób z sytuacji wychodził bramkarz GKS-u.

Szalony mecz. Bardzo wysoka jakość piłkarska, niesamowite emocje, mnóstwo dramaturgii, zaskakujący, choć chyba wcale nie taki niesprawiedliwy wynik. Czego chcieć więcej? I liga znów pokazała swoje ofensywne, przyjemne dla oka oblicze. Czy tylko my nie jesteśmy zdziwieni, że stało się to akurat w meczu w Katowicach, z oprawą „Murowany Kandydat”, odnoszącą się do sytuacji w lidze?

 

sport.wm.pl – Stomil wywiózł punkt z gorących Katowic!

W pierwszej połowie piątkowego meczu wydawało się, że GKS Katowice rozgromi Stomil, tymczasem olsztynianie nie dość, że ostatecznie zremisowali 2:2, to jeszcze mieli piłkę meczową, niestety, Nishi zmarnował ją koncertowo!
[…] Przed meczem w Katowicach trener Stomilu zapowiedział, że ma plan na wicelidera. Pierwsze pół godziny pokazało, że musiał to być plan przeora Kordeckiego, bowiem w olsztyńskim polu karnym byliśmy świadkami regularnej obrony Częstochowy.
[…] W końcówce znowu mieliśmy obronę Częstochowy, bowiem w 88. minucie drugą żółtą kartkę zobaczył Klepczarek. Najważniejsze, że wynik się już nie zmienił i Stomil z boiska wicelidera wywiózł cenny punkt. – Cieszę się z tego gola, bo w ten sposób chociaż trochę odrobiłem fatalny błąd z Sosnowca – powiedział Rafał Kujawa, który w poprzedniej kolejce tuż przed końcem meczu sprokurował rzut karny, po którym Zagłębie doprowadziło do remisu.

 

stomil.olsztyn.pl – Remis z GKS-em Katowice

[…] Od samego początku drużyna Jerzego Brzęczka przystąpił do mocnych ataków.

[…] W przeciągu dziesięciu minut GKS egzekwował sześć rzutów rożnych. Zespół Jerzego Brzęczka próbował zaskoczyć olsztynian centrami z prawego bądź lewego skrzydła. Stomil Olsztyn ani razu poważnie nie zagroził bramce Mateusza Abramowicza. Zespół Adama Łopatko pierwszy raz próbował groźnie zaatakować w dwudziestej drugiej minucie meczu.

[…] Na popularnym Blaszoku kibice GKS-u zaprezentowali oprawę z przesłaniem „Murowany kandydat”, nie ma co się dziwić fanatykom katowickiego zespołu, gospodarze kontrolowali przebieg gry.

 

infokatowice.pl – GKS Katowice zaledwie remisuje ze Stomilem

GKS Katowice przez niemal całe spotkanie zdecydowanie przeważał na boisku i stworzył mnóstwo sytuacji podbramkowych, ostatecznie jednak zaledwie zremisował ze Stomilem 2:2.

Pierwsze 10 minut spotkania to huraganowe ataki GieKSy, która praktycznie nie wychodziła z pola karnego gości.

[…] Druga połowa rozpoczęła się od niespodziewanego wyrównania wyniku.

[…] Stracona bramka nie podłamała gospodarzy, którzy rzucili się do ataku i już kwadrans później, po strzale Jóźwiaka, ponownie cieszyli się z prowadzenia. W kolejnych minutach przewaga nadal należała do GieKSy, która szukała trzeciej bramki. W 71. min. gospodarze nadziali się jednak na kontratak, który zakończył się faulem w polu karnym. Piłkę na linii jedenastu metrów ustawił Kujawa, który chwilę później po raz kolejny doprowadził do wyrównania. Po tym golu katowiczanie wyraźnie stracili ducha i do ostatniego gwizdka sędziego nie potrafili już zagrozić bramce rywali. Dwukrotnie blisko szczęścia byli za to goście, ale w obu sytuacjach rewelacyjnymi paradami popisał się Abramowicz i ostatecznie GKS Katowice zaledwie zremisował ze Stomilem Olsztyn 2:2.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga