Piłka nożna
Noty i opisy po Podbeskidziu
Trochę musieliśmy ochłonąć po pierwszym meczu GKS Katowice w nowym sezonie. Katowiczanie – w zupełnie nowym zestawieniu – zaprezentowali się bardzo słabo i bez wyrazu. Jedynie początek spotkania dawała nadzieję, ale im dalej w las, tym było gorzej – zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Większość zagrała absolutnie przeciętnie, natomiast kilku zawodników beznadziejnie i przez to nie udało się osiągnąć choćby remisu.
Mariusz Pawełek – 7
Najlepszy z piłkarzy GKS. Dwie setki wybronione w ciągu kilku minut. Przy bramce bez większych szans. Na minus niedokładne wybicia, które najczęściej padały łupem rywali. Trochę ryzykowna gra z piłką przy nodze. Ale za czyste kwestie bramkarskie – plus.
Wojciech Lisowski – 5,5
Umiarkowanie przyzwoity debiut. Wielkich błędów nie popełniał, próbował się podłączać do ofensywy, jednak bez efektu. Po stałych fragmentach dwa razy był bliski „czegoś”, ale brakowało pary i precyzji. Ale dobrze się ustawia. Na szerszą ocenę musimy poczekać.
Rafał Remisz – 5
Średnio. Dostawał trochę piłek za plecy, w sytuacjach sam na sam rywali, być może mógł coś zdziałać, ale to nie on był głównym winowajcą tych sytuacji.
Mateusz Kamiński – 5,5
Normalny występ stopera. Bez większych błędów, ale też bez jakiegoś spektakularnego czyszczenia. Nieźle.
Simon Kupec – 2
Fatalny debiut. Zawodnik kompletnie nie radził sobie na swojej stronie, dawał się ogrywać, nie trzymał pozycji, gdy szła prostopadła piłka w jego rejonie, to zostawał 20 metrów za rywalem – tak było w dwóch sytuacjach sam na sam. Dośrodkowanie, po którym padł gol, też padło z jego strony. W drugiej połowie trochę się ogarnął w defensywie, ale z przodu grał bardzo bojaźliwie i podawał do najbliższego.
Wojciech Słomka – 5
Musi trochę popracować nad głową, bo w pierwszej połowie miał kilka wejść w pole karne, ale brakowało kropki nad i, co prawdopodobnie wiązało się z podjęciem decyzji. Czas już brać bardziej sprawy w swoje ręce (nogi) i rządzić na boisku. Koniec futbolowego dzieciństwa.
Bartłomiej Poczobut – 5
Niezbyt dobry mecz. Zawodnik czasami wdaje się w niepotrzebne pojedynki, gdzie ryzykuje utratę piłki. Na szczęście ma w wielu sytuacjach tę umiejętność „dziubnięcia” w ostatniej chwili, by ostatecznie ją wygarnąć, ale wczorajszy mecz zupełnie nie przekonał. Na tle lepszych zawodników Bartłomiej może mieć problemy z taką dyspozycją.
Damian Michalik – 4,5
Absolutnie przeciętny. Sporo przy piłce, coś tam próbował, ale to było takie zupełnie bez wyrazu. Jakiś tam niecelny strzał się zdarzył, panu Bogu w okno. Czekamy na więcej.
Adrian Łyszczarz – 4,5
Od początku aktywny, starał się, walczył. Ale efektu z tego nie mieliśmy żadnego. Podobnie jak Michalik – na razie przeciętność.
Adrian Błąd – 2
Ten zawodnik miał ciągnąć nasz zespół do zwycięstwa, a zagrał beznadziejnie, kompletnie beznadziejnie. Wielość dośrodkowań porażała, jeszcze bardziej ich wykonanie – piłka lądowała zawsze na głowie przeciwnika, na aucie bramkowym lub bocznym. Wydawałoby się, że Adrian potrafi dobrze dośrodkować, ale w tym meczu temu absolutnie zaprzeczył. Zepsuł wszystkie stałe fragmenty gry. Fatalny błąd w przyjmowaniu piłki po crossie od Piesia (piłka wyleciała na aut).
Dalibor Volas – 2
Kolejny beznadziejny występ. To nie było tak, że Dalibor był odcięty od gry. Jak najbardziej w niej uczestniczył, tylko był fatalny technicznie, źle przyjmował i odgrywał. Nie było z jego strony zagrożenia.
Grzegorz Piesio (grał od 46. minuty) – 4,5
Niezłe wejście w drugą połowę, ale potem było już gorzej. Jeszcze pamiętamy świetne podanie długie do Błąda, którego pomocnik nie przejął. Potem Piesio zaliczył głupią stratę jeszcze na własnej połowie, po której poszła kontra. I generalnie już nie więcej nie dał zespołowi. Przeciętnie łamane na dość słabo.
Daniel Rumin (grał od 61. minuty) – niesklas.
Niezły aktywny początek po wejściu na boisko. Piłkarsko zbyt wiele nie pokazał, ale podoba się ambicja tego zawodnika. Być może to on powinien wyjść w pierwszym składzie na ŁKS, a nie Volas.
Kacper Tabiś (grał od 68. minuty) – niesklas.
Wszedł i trochę podostrzył. Przydarzyło się kilka błędów, ale zawodnik ambitny.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




KaTe
22 lipca 2018 at 19:01
Faktycznie Kupec, Błąd i Volas byli fatalni. Lisowski w pierwszej połowie też dwa razy dał się okiwać w prosty sposób (wysocy zawodnicy na boku obrony często mają z tym problem). Po zobaczeniu Kupca chyba zatęskniliśmy do Mąki… Volas lepszy jest we własnym polu karnym, niż po drugiej stronie boiska (gdy już tam doczłapie).
Minie jeszcze sporo czasu nim ta kapela zatrybi, a przecież jeszcze nie zobaczyliśmy Kurowskiego, Andrzejczaka i Bonisławskiego. No i kolejnych dwóch potencjalnych nowych. Mam nadzieję, że to nie będą „Dziadzia” Wawrzyniak i „Złota ręka” Rafał Siemaszko (któremu ponoć Gieksa oferuje 100.000 zł. za podpis pod dwuletnim kontraktem.
mattjaw93
22 lipca 2018 at 19:04
Mistrzu nie wiem skąd masz te info ale chodzi o Artura Siemaszko z Lubina
Kibic
22 lipca 2018 at 19:16
Wielu tu narzekało na Pawełka że emeryt itp. a już w sparingach było widać że to solidny bramkarz. Więc wcale bym z Siemaszki czy Wawrzyniaka nie przekreślał chociaż nie sam mam obawy co do ich formy. Jakiś solidny napastnik by się przydał.
Mecza
22 lipca 2018 at 20:05
Może zmieńmy tą formułę oceniania? Po co każdego dołować albo głaskać, niech będzie rubryka najgorszy piłkarz meczu. Do tego ankieta dla kibiców i głosowanie do godziny 24 w niedzielę.W poniedziałek rano ogłoszenie wyników, idąc na trening pacjent wie że musi się poprawić a inni trenować mocniej aby nie zaistnieć w tej rubryce. Dlaczego każdy dobry grajek u nas staje się bardzo słaby? Gdybym widział Błąda pierwszy raz to bym pomyślał że może jakiś debiut wychowanka 15 letniego. Jak można być tak słabym? Może marketing mu zaszkodził i jazda w samochodzie, jeszcze w tamtej rundzie.
abel
22 lipca 2018 at 21:56
fcqafc
Robson
22 lipca 2018 at 22:31
Trudno się nie zgodzić z ocenami dla mnie też Pawełek bez wątpienia najlepszy nasz zawodnik na boisku brawo za chęci dla Rumina i Tabisia, Volas największe dno jak zawsze i jeszcze Kupec który nas ośmieszał.
Jacek
23 lipca 2018 at 08:19
Remisz nie 5 a 2, reszta ocen prawidłowa wg mnie
KaTe
23 lipca 2018 at 10:42
Jeszcze raz odnośnie Siemaszki. Gdyby chodziło o Artura, to było by wszystko ok. Ale niestety, najbardziej konkretne są informacje z Wybrzeża – a one mówią o Rafale Siemaszko. Vide: trojmiasto.wyborcza.pl/…/7,35617,23694201,rafal-siemaszko-kuszony-przez-gks-katowice
Mecza
23 lipca 2018 at 11:34
Duże pieniądze na stole za 31 letniego piłkarza, chyba by kogoś pogieło.Wolałbym aby Rumin biegał po boisku. Siemaszko nas nie zbawi.
kosa
23 lipca 2018 at 15:30
Nie ma mowy o Rafale. W grze jest Artur.
Irishman
23 lipca 2018 at 17:39
Trudno się nie zgodzić Shellu, największa odpowiedzialność spoczywała na barkach tych najbardziej doświadczonych, a jednocześnie już zaaklimatyzowanych na Bukowej, którzy powinni ciągnąć tą grę czyli Volasa i Błada. Tymczasem oni zawiedli najbardziej.
Tak samo jak Kupec w I połowie. Aczkolwiek nie wiem czy części odpowiedzialności za te błędy w obronie nie należałoby przypisać także Remiszowi, który grał na lewym stoperze. Paszulewicz bardzo opieprzał także Słomke więc może i on nie wypełnił jakichś przedmeczowych ustaleń i stąd ta potężna dziura z naszej lewej strony?
abel
23 lipca 2018 at 21:52
niestety ale wuefista wyniku oczekiwanego nie zrobi. uleganie presji kibicow i wymiana 3/4 skladu to glupota. popadanie ze skrajnosci w skrajnosc. sami zobaczycie ze wiekszosc tych zawodnikow bedzie grala w tych druzynach z powodzeniem. bedziecie dociekac czemu u nas tak nie bylo. odpowiedz jest prosta bo u nas nie ma cierpliwosci i miarodajnej oceny sytuacji. Brzeczka wywalono choc wizualnie bylo co ogladac. Prawda sukcesu nie bylo ale kazdy glupiec golym okiem widzial ze to ma sens. Co zrobil gks pogonil trenera bo kibice go mieli dosc. potem byl mandrysz ktory mial byc zbawca. Generalnie kibice chcieli wprowadzic polityke zamordyzmu tyle tylko ze sie pomylili i mandrysz nie byl 100 procentowym zamordysta. Czasami w kryzysie prezentowal sie jak skrzywdzony chlopiec. jak mu juz zaczelo cos isc to go wywalono. kolejny sukces zarzadu. Dajej to juz zbawca paszulewicz ktory zrobil transfery i mial dluga przerwe zimowa i co i gowno. Prawda jest taka ze jak wtedy nie dal rady to i teraz nie da i to sie potwierdzi. Kolejna sprawa to powielanie tego samego bledu co trener to nowy zaciag. bez refleksji chce to ma zeby nie gadal a efekt ciagle taki sam. jezeli komus sie wydaje ze zamordyzmem osiaga sie sukces to niech trafi na menago w pracy ktory go bedzie tak traktowal wtedy pogadamy. Nie tedy droga. pilkarz nie decyduje o transferach. ktos go chial to jest. ktos kontrakt podpisal. I tu jest glowny problem. Zero skautingu a pan bartnik ma takie rozeznanie rynku jak moja tesciowa. kazdy trener zrobi z nim co zechce. no i rok w rok to samo. Czy to przypadek. Nie to nie jest przypadek tylko brak kompetencji po stronie zarzadzajacych klubem. Zreszta oni nie chca zarzadzac tylko zapewniac kase i ciepla wode. Inna sprawa jest ze tego tez nie zapewniaja bo to daje miasto i zadna ich zasluga. No i kurwidolek kreci sie dalej
kosa
23 lipca 2018 at 23:19
@abel Brzęczek sam odszedł, nikt go nie wywalił.
Irishman
24 lipca 2018 at 07:35
Dajcie spokój z tym, ze za Brzęczka było co oglądać, bo mnie zaraz coś trafi!!! Przyjemność z oglądania naszej gry to mieli przeciwnicy, gdy raz za razem przegrywaliśmy wygrane mecze!
Co byłoby gdyby Mandrysz zimą został i spełniono by jego życzenia co do transferów tego się już nie dowiemy, więc nie ma co rozkminiać.
I bez przesady, że przyszedł Paszulewicz i porobił transfery, bo pozyskaliśmy tylko Poczobuta (strzał w 10) i Volasa (odwrotnie).
Poza tym @abel bądź konsekwentny. Jesli twierdzisz, że za mało czasu dostał Brzęczek i Mandrysz, to daj go też Paszulewiczowi.
Mecza
24 lipca 2018 at 07:57
@Irishman, coś mi się wydaje że Poczobut przyszedł tak szybko że Paszulewicz nie miał z tym transferem nic wspólnego, bardziej Mandrysz.
Irishman
24 lipca 2018 at 11:06
@Mecza, chyba się mylisz. Nawet chyba gdzieś o tym było pisane, że Paszulewicz bardzo go chciał ale nie chce mi się szukać.
Natomiast od początku dziwił mnie transfer Volasa, bo nie był przygotowywany kondycyjnie przez Paszulewicza, miał zaległości, chyba nie za bardzo pasuje do jego koncepcji gry trenera, a pewnie kontrakt ma wysoki.
Mecza
24 lipca 2018 at 11:14
Masz rację, 11 stycznia na 90minut podane że Paszul trenerem a info o Poczobucie z 26.01.