Dołącz do nas

Piłka nożna Wywiady

Okiem rywala: Nową Bukową trzeba otworzyć z przytupem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Nie było chyba lepszego scenariusza niż inauguracja nowego stadionu w Katowicach Śląskim Klasykiem w Ekstraklasie. Gwarantowana jest wyjątkowa atmosfera na trybunach, a rywal pod względem piłkarskim na pewno wysoko zawiesi poprzeczkę, tak jak to robił dotychczas. Czy uda się GieKSie przerwać passę bez zwycięstwa nad Górnikiem, przekonamy się już w niedzielę. Przed spotkaniem porozmawialiśmy z Marcinem Ziachem z serwisu Roosevelta81.pl o nastrojach w ekipie z Zabrza, formie Lukasa Podolskiego i historii naszych ostatnich pojedynków.

Pamiętasz, kiedy po raz ostatni GieKSa wygrała z Górnikiem?
Sprawdzałem to przy okazji naszego poprzedniego meczu w Zabrzu. Był to rok 2005, ostatnia kolejka sezonu, w którym GKS spadał z Ekstraklasy. Górnikowi spadek już wtedy nie groził, więc mecz był „o pietruszkę”. Skończyło się zwycięstwem GieKSy po golu Krzysztofa Markowskiego z rzutu karnego w 90. minucie, a mecz rozgrywano bez publiczności, na skutek przerwania przez waszych kibiców meczu z Odrą Wodzisław.

Jak się później okazało, GKS pożegnał się w tamtym momencie z Ekstraklasą na blisko dwie dekady. Mimo to nasze drogi przecinały się czy to w 1. lidze, czy w Pucharze Polski. Jednak ani razu nie udało się nam znaleźć sposobu na Górnik. Jak wytłumaczyć taką niemoc?
Nie dopatrywałbym się tutaj jakiegoś „kompleksu Górnika” po stronie GieKSy. Mówimy przecież o meczach derbowych, które zawsze wyzwalają dodatkową mobilizację. Pamiętam jeszcze derby w Ekstraklasie sprzed czasów naszej zgody, kiedy to GKS częściej wygrywał, a na boisku nieraz iskrzyło. Później, gdy połączyła nas zgoda, to atmosfera była inna, a przysłowiowe kości aż tak nie trzeszczały – na trybunach było święto, a mecze były zwykle ciekawe pod względem piłkarskim. Ponadto, za każdym razem kiedy Górnik spadał z Ekstraklasy, drużyna kadrowo pozostawała silna, z celem natychmiastowego powrotu do elity. Chwała Bogu, że to się udawało, bo między innymi wasza historia pokazuje, że łatwo się zakopać w niższych ligach.

Długie oczekiwanie na awans GieKSy osłodził nam nieco styl, w jakim dokonała tego ekipa Rafała Góraka. Warto jednak przypomnieć, że podobnie było w waszym przypadku, kiedy w 2017 roku na pewnym etapie dawano wam procent szans na awans.
Dokonała tego ekipa Marcina Brosza, „młodzi gniewni”. Po rundzie jesiennej nikt nie stawiał nas w gronie kandydatów do awansu, bo zajmowaliśmy miejsce w środku stawki (Górnik był ósmy, a GKS drugi – przyp. red.). Był taki moment, że właściwie straciłem nadzieję na awans, gdy w 23. kolejce przegraliśmy u siebie z Zagłębiem Sosnowiec 1:2. W końcówce sezonu zaliczyliśmy jednak serię sześciu zwycięstw z rzędu, które dały nam awans. Do ostatniej kolejki trzeba było o niego walczyć. Warto wspomnieć, że jako beniaminek byliśmy potem rewelacją Ekstraklasy – zajęliśmy czwarte miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. Był to najlepszy okres w najnowszej historii Górnika.

W ostatnich latach wasz zespół kończy zwykle rozgrywki w okolicach szóstego miejsca. Czego brakuje, by skutecznie włączyć się do walki o podium?
Aspiracje kibiców z pewnością sięgają walki o puchary. Trzeba się jednak zastanowić, czy warto porywać się z motyką na słońce, bo pod względem organizacyjnym wciąż nie jesteśmy na poziomie czołówki Ekstraklasy. Czkawką odbija nam się okres złego zarządzania klubem. Mamy spore zadłużenie, które miasto stara się spłacać. Sytuacja zdaje się nieco stabilizować, mamy wreszcie rozsądny zarząd, a z tego co mi wiadomo, poprzedni rok klub zakończył na minimalnym plusie, co nie zdarzyło się od co najmniej dwudziestu lat. Jeśli dojdzie do prywatyzacji klubu, o której mówi się od dłuższego czasu, to będzie łatwiej równać do ligowej czołówki. W ostatnich sezonach brakowało do tego przede wszystkim stabilnej kadry – po dobrej rundzie jesiennej często odchodzili kluczowi zawodnicy, a trener Urban musiał łatać te dziury. Dziś nie musimy drżeć o utrzymanie, ale wciąż czegoś brakuje, by grać o wyższe cele.

Jeśli chodzi o rotację kadrową w Górniku, trafiłem ostatnio na zestawienie jedenastki złożonej z piłkarzy, którzy w ostatnim czasie odchodzili z Górnika. Przyznam, że taki skład zrobił wrażenie, bo nie brakowało tam uznanych nazwisk.
Takie zestawienie wrzucił na Twitterze Krzysztof Marciniak z Canalu+. Większość z tych zawodników na pewno wyróżniała się w Górniku, ale byli tam też tacy, których w Zabrzu żegnano bez żalu. Górnik jest dziś bardzo dobrym oknem wystawowym. Lukas Podolski skupia na sobie uwagę środowiska piłkarskiego, na czym korzysta klub. Wielu menadżerów przesyła oferty pozyskania ciekawych zawodników, a nie jest tajemnicą, że za niektórymi transferami, takimi jak Ennali czy Yokota, osobiście stoi Podolski. Wcześniej bardzo dobre ruchy transferowe wykonywał Artur Płatek, jako szef skautingu dobrą robotę wykonuje Roman Kaczorek, jest jeszcze Łukasz Milik. Większość zawodników sprowadzanych ostatnio do Górnika to trafione transfery.

Kto chce przejąć Górnika i kiedy może to nastąpić?
W temacie prywatyzacji Górnika panuje swego rodzaju zmowa milczenia, trudno uzyskać w tej sprawie jakiekolwiek informacje, szczególnie ze strony miasta. Ratusz przyjął bardzo wysokie wymagania wobec wiarygodności podmiotów zainteresowanych nabyciem akcji klubu, dzięki czemu uniknęliśmy podejrzanych funduszy z zagranicy czy hochsztaplerów na miarę Ireneusza Króla. Dziś wiadomo, że złożono dwie oferty przejęcia klubu: jedna ze strony Lukasa Podolskiego i stojącego za nim konsorcjum, a druga od dużej zabrzańskiej firmy Zarys, producenta jednorazowego sprzętu medycznego. Oba podmioty są związane z Górnikiem – co do Lukasa nie ma tutaj wątpliwości, z kolei prezes Zarysu Paweł Ossowski jest naszym kibicem, kiedyś chodził na Torcidę i też chce dla klubu jak najlepiej. Zdaniem kibiców najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby oba podmioty porozumiały się i razem zaangażowały się w zarządzanie klubem. Nie jest to wykluczone, ale dziś trudno uzyskać w tej sprawie wiarygodne informacje.

W zasadzie w każdym aspekcie rozmowy o Górniku przewija się nazwisko Lukasa Podolskiego. O Barcelonie mówi się, że to więcej niż klub, o Podolskim można za to powiedzieć, że to więcej niż piłkarz Górnika. Łatwiej niż na pytanie, czym Lukas zajmuje się w klubie, będzie ci odpowiedzieć, czym się nie zajmuje?
Być może jedynie nie sprząta, chyba że trzeba pozamiatać na boisku. Ostatnio często ciągnie drużynę do zwycięstw, widać że jego forma poszła w górę. Lukas jest człowiekiem-instytucją w Górniku i nie ma co do tego wątpliwości. Jego transfer był dla klubu potężnym skokiem rozwojowym, niemniej długo ten potencjał nie był wykorzystywany. Nie przyjechał on do Zabrza „odcinać kupony”. Na boisku wciąż jest wartością dodaną, mimo że fizycznie daleko mu do najlepszych czasów. Co być może ważniejsze, Lukasa jest wszędzie pełno także poza boiskiem: chętnie angażuje się w akcje marketingowe i jest twarzą Górnika. Do tego dochodzą kwestie transferów czy zmian właścicielskich, o których rozmawialiśmy wcześniej. Jego oczkiem w głowie jest też akademia, w której zresztą na co dzień trenuje jego syn. Podolski kupił autokar na potrzeby akademii, wielokrotnie się angażował i wspierał finansowo naszych juniorów. Co ciekawe, obecnie gościmy w Zabrzu młodzieżową drużynę Vissel Kobe, z którą towarzyskie mecze zagrają młodzi piłkarze Górnika i GieKSy. Liczymy, że dzięki Lukasowi klub wciąż będzie się rozwijał, bo silny Górnik jest potrzebny zarówno śląskiej, jak i polskiej piłce.

Uda się namówić Podolskiego na przedłużenie kontraktu?
Nie wykluczałbym sytuacji, że staniemy się jedynym klubem na świecie mającym grającego właściciela. Jest to marzenie wielu kibiców Górnika. Pod względem piłkarskim Lukas wciąż nie odstaje od poziomu ligi, pozostaje pytanie, jak będzie się czuł pod względem fizycznym i czy nadal będzie mu się chciało grać. Nie można mu odmówić ambicji, więc jeśli fizycznie da radę, to liczymy że kontrakt przedłuży, mimo że wcześniej deklarował, że to jego ostatni sezon w karierze. Dziś w swoich wypowiedziach zostawia sobie jednak uchyloną furtkę do zmiany decyzji.

O wpływie Podolskiego na postawę Górnika przekonaliśmy się jesienią w Zabrzu, kiedy w zasadzie w pojedynkę rozmontował naszą obronę.
Mało kto spodziewał się wtedy takiej dominacji Górnika na boisku. Byliśmy wtedy w sportowym dołku, po serii spotkań z beniaminkami. O ile w tej rundzie udało nam się już pokonać Lechię i Motor, o tyle jesienią dwa razy dostaliśmy łomot. Dlatego oczekiwaliśmy zaciętego pojedynku i obawialiśmy się o wynik meczu z GieKSą, tymczasem nasze zwycięstwo ani przez moment nie było zagrożone. Pierwsza bramka Lukasa padła już po niespełna pięciu minutach, po przerwie kolejne trafienie dołożył Josema, a wynik na 3:0 ustalił Podolski. Górnik zebrał dużo pochwał za styl tego zwycięstwa – oddaliśmy dużo strzałów na bramkę i w zasadzie wszystkie statystyki przemawiały na naszą korzyść.

W najbliższym meczu za kartki pauzuje Taofeek Ismaheel, który zbierał ostatnio dobre noty. To dla was duża strata? Kto go zastąpi? Być może któryś z piłkarzy pozyskanych zimą?
Prawdę mówiąc spodziewaliśmy się więcej po Ismaheelu, szczególnie jeśli chodzi o liczby, których wciąż mu brakuje. Taofeek Ismaheel dysponuje dobrym dryblingiem, jest jednym z szybszych piłkarzy w Ekstraklasie, ale nie idzie za tym efektywność. W mojej opinii jego największym minusem jest fakt, że operuje w zasadzie tylko lewą nogą. Liczę, że któryś ze zmienników będzie w stanie go zastąpić bez straty na jakości. Naturalnym kandydatem wydaje się być Ousmane Sow, ale trener Urban może mieć na to inny pomysł. Generalnie mamy problem na lewej flance, bo kontuzji doznał Kamil Lukoszek i to jest nasze większe osłabienie niż brak Ismaheela. Jeśli zaś chodzi o transfery, to z dobrej strony pokazał się już Słowak Matúš Kmeť, który zaliczył asystę w meczu z Radomiakiem i „wejście smoka” z Motorem zakończone golem. Z kolei Ousmane Sow dostał szansę dłuższego występu w ostatniej kolejce i pokazał potencjał. Jest zawodnikiem nietuzinkowym, który może grać na kilku pozycjach. Ta uniwersalność jest jego największą zaletą. Jaki pomysł ma na niego trener Urban w meczu z GieKSą? Przekonamy się w niedzielę.

W jednej z przedmeczowych wypowiedzi Lukas Podolski trafnie stwierdził, że mimo iż nasz najbliższy mecz będzie miał specjalną otoczkę, to najważniejsze i tak będzie się działo na boisku. I choć kibice będą świętować, to piłkarze będą na sto procent walczyć o zwycięstwo. Jaki scenariusz napisze się twoim zdaniem na boisku?
Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby Górnik nastawił się na grę z kontrataku. Jest raczej pewne, że nasi piłkarze rzucą GieKSie rękawicę i zaserwują kilkunastu tysiącom kibiców prawdziwy piłkarski spektakl. Spodziewam się ambitnej walki i liczę, że GieKSa tę rękawicę podejmie. Ranga meczu na otwarcie stadionu może przytłoczyć, o czym sami przekonaliśmy się na inaugurację naszego nowego obiektu. Pamiętamy gorzki smak porażki z Ruchem i chcielibyśmy choć trochę odkuć się za to w meczu z GieKSą.

Gdyby kilka lat temu powiedziano mi, że GKS szybciej wybuduje nowy stadion niż Górnik wykończy swój, to popukałbym się w głowę. Tymczasem czwarta trybuna w Zabrzu jeszcze się buduje, a my w niedzielę zasiądziemy na Nowej Bukowej. Na jakim etapie jest budowa waszego stadionu?
Prace są już na finiszu. Czwarta trybuna stoi, większość krzesełek jest już zamontowana, brakuje natomiast wykończenia zaplecza, jak m.in. szatnie, klubowe muzeum, loże VIP. Miasto szuka środków na sfinansowanie tej inwestycji i mam nadzieję, że już wkrótce stadion zostanie dokończony zgodnie z projektem. Nie da się ukryć, że miasto jest w trudnej sytuacji finansowej, dlatego poszukuje podmiotów, które mogłyby partycypować w kosztach dokończenia stadionu, m.in. sponsora tytularnego obiektu. W skali kosztów budowy całego stadionu brakująca kwota nie jest duża, dlatego liczę, że wkrótce uda się te środki zdobyć i stadion będzie w pełni funkcjonalny.

Potencjał kibicowski Górnika jest jednym z najwyższych w Polsce. Mimo to w ostatnim czasie nie zapełniacie regularnie stadionu. Frekwencja jest dziś problemem w Zabrzu?
Nie wyciągałbym zbyt daleko idących wniosków z frekwencji w ostatnich meczach. Moda na Górnika wciąż jest i kibice zarówno z Zabrza, jak i okolicznych gmin, wciąż interesują się klubem. Kibica przyciąga na stadion przede wszystkim poziom sportowy, a Górnik na początku tej rundy nie zachwycał. Nie pomagała też pogoda i godziny rozgrywania meczów. Nie szukałbym tu jednak głębszego kryzysu. Marketingowo klub robi dużo, by frekwencja była jak najwyższa, a przy dobrych wynikach i wiosennej pogodzie na mecz przyjdą też ci bardziej chimeryczni kibice. W mojej ocenie potencjał Górnika to 20-25 tysięcy widzów na każdym meczu i spokojnie jesteśmy w stanie to osiągnąć na gotowym stadionie.

Udało się pogodzić waszych kibiców przy rozdzielaniu biletów do Katowic?
Dystrybucja biletów była błyskawiczna, bo chętnych na wyjazd było znacznie więcej niż przyznana pula wejściówek. Być może części naszych kibiców udało się zdobyć miejsca na wasze sektory, ale wiem, że nie wszystkim chętnym udało się zdobyć bilet na Śląski Klasyk. Szykuje się kapitalne widowisko na murawie i wielkie święto na trybunach, bo trzeba Nową Bukową otworzyć z przytupem. Jestem pewny, że obie ekipy staną na wysokości zadania.

Jakie masz osobiste wspomnienia z naszej rywalizacji?
Jest kilka meczów, które szczególnie utkwiły mi w pamięci. W 2003 r., gdy GKS zajął trzecie miejsce w lidze, przegraliśmy w Zabrzu 1:3. GieKSa wyszła na prowadzenie, potem Górnik wyrównał, ale wy szliście wtedy jak burza i dołożyliście kolejne gole. Było to dla mnie duże rozczarowanie. Kolejny to pierwszy mecz po przybiciu „sztamy”, jeszcze na starym stadionie w Zabrzu. Mecz rozpoczął się z opóźnieniem, bo delegat zwrócił uwagę, że nie ma sektorów buforowych. Na trybunach zasiadło ponad 20 tysięcy ludzi, a Górnik wygrał 2:0. W tym czasie GieKSę prowadził trener Adam Nawałka, który debiutował tej w roli jesienią 2008 w pucharowym meczu z Górnikiem przy Bukowej. Wielu naszych kibiców spodziewało się łatwej przeprawy, tymczasem mecz był wyjątkowo zacięty – Górnik wygrał 4:3, dopiero po dogrywce. Co ciekawe, w końcówce meczu było już dość ciemno, a na stadionie nie było oświetlenia z powodu modernizacji jupiterów przy Bukowej.

Adam Nawałka łączy nasze kluby, bo jako trener pracował najpierw przy Bukowej, skąd przeniósł się do Zabrza. Jak wspominasz jego pobyt w Górniku?
Trenera Nawałkę wspominam jako najlepszego trenera, z jakim miałem okazję współpracować jako dziennikarz i przyglądać się jego pracy. Trener był zawsze zaangażowany w stu procentach, zarówno na treningu, jak i podczas meczów ligowych. Tytan pracy, bardzo ambitny i wymagający, ale potrafiący też walczyć za swój zespół także w gabinetach działaczy. Za jego kadencji Górnik osiągał znacznie lepsze wyniki niż wskazywałby na to potencjał kadrowy. Gdy przychodził do Zabrza w grudniu 2009 r., drużyna zajmowała 5. miejsce w 1. lidze. Ostatecznie, dzięki serii zwycięstw wywalczyliśmy upragniony awans. W Zabrzu wspominamy trenera Nawałkę w samych superlatywach i z dużym sentymentem. Moim zdaniem to jeden z najlepszych trenerów naszego pokolenia, co udowodnił jako selekcjoner reprezentacji Polski.

Czy w Zabrzu działa klątwa byłych piłkarzy, którzy karcą wasz zespół w barwach innych drużyn? Będziecie się szczególnie przyglądać postawie Bartosza Nowaka i Dawida Kudły?
W ubiegłym sezonie Łukasz Wolsztyński w barwach Stali Mielec zdobył w Zabrzu bramkę na wagę remisu, ale poza tym nie było zbyt wiele takich przypadków. Wspominam Bartka Nowaka jako kreatywnego pomocnika, który daje dużą jakość piłkarską, zarówno wtedy w Górniku, jak i dziś w GKS-ie. Latem były przymiarki, aby Bartek wrócił do Zabrza, ten wybrał jednak Katowice. Pobyt w Rakowie nie był dla niego najlepszym czasem w karierze, dlatego cieszę się, że odnalazł formę w GieKSie. Z kolei Dawid Kudła jest naszym kibicem, w barwach Górnika wywalczył wicemistrzostwo Polski juniorów. Liczyliśmy jednak na więcej, jeśli chodzi o jego występy w pierwszym zespole i moim zdaniem mógł zrobić większą karierę. Cieszę się, że swoje piłkarskie miejsce znalazł w Katowicach i pomógł wam wrócić do Ekstraklasy. Mimo że rywalizuje z Rafałem Strączkiem, to nie oddaje miejsca między słupkami i prezentuje się co najmniej solidnie.

Jaki wynik typujesz w niedzielę?
Liczę, że wygra Górnik i nie skończy się tylko 1:0, ale będziemy świadkami ciekawego piłkarskiego widowiska. Idealnym scenariuszem będzie wysoki wynik bramkowy i wielka feta na trybunach.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga