Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Płacz, euforia i duma

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po spotkaniu z Górnikiem Zabrze część kibiców – mówiąc delikatnie – zaniepokoiła się postawą drużyny w derbowym meczu. Choć katowiczanie nie dawali w poprzednich spotkaniach podstaw do niepokoju, jeśli chodzi o samą grę, to spotkanie z Górnikiem – przez to, że było pierwszym słabym meczem – dało nam pewien znak zapytania – czy jest to wypadek przy pracy czy początek zadyszki/kryzysu/słabej postawy ogólnie. Nie pozostawało nam nic innego, jak czekać do następnej kolejki ligowej.

Mecz pucharowy w Niecieczy nie mógł być w żaden sposób porównywalny z… czymkolwiek. Skład kompletnie odmienny od ligowego, potem z modyfikacjami w postaci wejścia zawodników z pierwszej jedenastki, nie dawał możliwości jakiejś porównawczej analizy. Sens spotkania z Termaliką w tym kontekście – oprócz oczywiście gry o zwycięstwo – był więc w dużej mierze mentalny, tak żeby poprawić morale całego zespołu po Śląskim Klasyku i dobrze się nastawić przed piątkowym meczem z Pogonią Szczecin.

Wyzwanie było bardzo ciężkie. Jest problemem Pogoni w tym sezonie gra na wyjazdach, ale przecież z mocną Stalą Rzeszów na wyjeździe wygrali zdecydowanie, strzelając przy tym przepiękne bramki. Dodatkowo Pogoń to zespół, który w ostatnich czterech sezonach był zawsze w pierwszej czwórce na koniec sezonu, w tym dwukrotnie na podium, w zeszłym sezonie dotarł do finału Pucharu Polski. Grali w europejskich pucharach i są zespołem niezwykle doświadczonym. Przed meczem z GKS zespół ze Roberta Kolendowicza był na piątym miejscu w tabeli.

Wszyscy widzieliśmy, jak GieKSa zdała ten trudny egzamin we wczorajszym meczu. Celująco. Od początku do końca zespół grał na swoim wysokim poziomie. Zdarzyły się co prawda w pierwszej i drugiej połowie momenty, w których rywale przejęli wyraźną inicjatywę, ale po pierwsze, nie trwało to zbyt długo, po drugie – Portowcy nie wykreowali sobie w tym czasie bardzo groźnych sytuacji. Nasi rywale nie grali nawet jakoś źle. Ale to „granie na swoich warunkach”, o których mówi trener Rafał Górak, gdy jest dobrze realizowane, nie pozwala rywalom nawet z czołówki ekstraklasy rozwinąć skrzydeł.

Kapitalnie się oglądało GieKSę wczoraj. Znów intensywność, energia, agresja i ciąg na bramkę. Przez całe 90 minut, co świadczy też przecież o bardzo dobrym przygotowaniu fizycznym i mentalnym. Ach, przepraszam – jakie 90 minut…? Przecież dwie bramki strzeliliśmy po upływie regulaminowego czasu gry. W takim razie możemy założyć, że zespół mógłby tak zagrać i 120 minut i jakość by nie ucierpiała.

Znowu strzeliliśmy gola po wrzucie z autu, choć tym razem nie bezpośrednio, a w drugim tempie, po rozegraniu akcji. Na to zwracał uwagę szkoleniowiec – że akcja nie kończy się z momentem wybicia piłki przez rywali z pola karnego. Zawsze można ją zebrać i na tej energii po stałym fragmencie podjąć drugą próbę – zawodnicy mają wtedy nadal „stało-fragmentowe” zadania. Naprawdę jakimś ewenementem na skalę światową jest to, że w tej akcji, która niejako przerodziła się w atak pozycyjny, asystę zaliczył środkowy obrońca, drugi środkowy ją przepuścił, a trzeci stoper strzelił gola. Absolutnie unikatowa sytuacja.

Dodajmy jednak, że jeszcze przy stanie 0:0 było blisko, aby bezpośrednio po wrzucie z autu strzelić bramkę, ale po wykonaniu tego stałego fragmentu przez Marcina Wasielewskiego i przedłużeniu przez Oskara Repkę, Adamowi Zrelakowi w ostatniej chwili piłkę z nogi zdjął Leonardo Koutris, który dalej w trakcie meczu stał się „ulubieńcem” katowickiej publiczności.

GieKSa prowadziła, grała swoje, ale musiała być też czujna. Kilka razy, gdy Kamil Grosicki miał piłkę przy nodze… no nie oszukujmy się, widać było jego klasę i umiejętności. Mimo to jednak Grosik sobie w tym meczu kompletnie nie pograł, bo zwłaszcza Marten Kuusk, jak i cała spółka wyeliminowała atuty jeszcze do niedawna reprezentanta Polski.

Gdy chcieliśmy już zakończenia meczu i zadowolenia się skromnym zwycięstwem… zaczęło się dziać. Bartosz Nowak powalczył o piłkę przy linii końcowej i nie do końca dobrze, ale ostatecznie skutecznie zagrywał w pole karne, a Sebastian Bergier wbił piłkę do bramki niczym bilę do łuzy. Pogoń nie poddawała się i tutaj pokazał się chyba jedyny większy mankament, który towarzyszy nam od początku sezonu, czyli znów nieumiejętność wybicia piłki z pola karnego. Ostatecznie po odbiciu od Klemenza, Alexander Gorgon wpakował piłkę do siatki. Serce podeszło nam do gardła, bo rywale mieli jeszcze rzut rożny. Na szczęście tym razem – w przeciwieństwie do meczu z Widzewem – to my ukłuliśmy jeszcze raz, a sposób w jaki Mateusz Marzec wbiegł przed Rafała Kurzawę, to jest to, czego oczekujemy od zawodników wchodzących na boisko z zapasem sił. Jesteś świeży, wchodzisz na podmęczonego rywala – to wykorzystaj tę przewagę właśnie w taki sposób. Mateusz zrobił to szkoleniowo.

Cieszy bardzo, że zawodnicy, którzy wcześniej grali słabo czy przeciętnie, tym razem weszli na wyższy poziom. Da się wyciągnąć jeszcze więcej, ale postawa np. wspomnianego Nowaka czy Alana Czerwińskiego była naprawdę jakościowa. Wspomniany Klemenz też zagrał lepiej niż w poprzednich meczach. O Wasielewskim napisano już tyle, że… co tu dodawać. Niektórzy wieszczą mu jeszcze powołanie do kadry i znając styl prowadzenia reprezentacji przez Michała Probierza i jego ciągłe zamiłowanie do zawodników ze Śląska – nie zdziwię się, jeśli kolejnym po Mateuszu Kowalczyku piłkarzem w reprezentacji będzie właśnie nasz naczelny „zap…lacz”. Ambicja, jaką ma ten zawodnik to jest to, co powinno cechować piłkarza GieKSy.

Osobno chcę też wspomnieć o Adrianie Błądzie, bo choć w tym meczu wyglądał bardziej na zawodnika wykonującego czarną robotę, to grał naprawdę kapitalnie. Zastawiał się, zbierał piłki, tyłem do bramki odgrywał do wychodzących do akcji/kontry partnerów zespołu. Dodatkowo robił to lekko, technicznie, jakby nie potrzebował w tym wszystkim żadnego wysiłku. Świetny mecz Adriana.

Bergier, który niewiele dał w poprzednich meczach, tym razem zakończył z golem i asystą w naprawdę kluczowych momentach meczu. Drżeliśmy, że Pogoń nam „walnie” drugą w doliczonym, ale jak się okazało, nie było się czego bać. Sebastian, podobnie jak Bartosz, wygarnął piłkę niemal zza boiska i rozprowadził bramkową akcję.

Ten mecz chyba największych sceptyków utwierdził w przekonaniu, że GKS Katowice nie tylko wywalczył awans do ekstraklasy, ale stał się po prostu drużyną na ekstraklasowym poziomie. Popełniamy błędy – czasem jesteśmy za mało skuteczni w ofensywie, czasem panikujemy w defensywie. Wszystko jednak jest procesem, który – jak widać – idzie do przodu. Pamiętacie mecz z Rakowem? Wtedy GKS grał naprawdę bardzo dobrze w polu, była agresja i dobre akcje, ale brakowało sytuacji bramkowych. To spowodowało, że rywal miał jedną akcję w pierwszej połowie i strzelił gola, a mecz ostatecznie przegraliśmy. Teraz nie tylko gramy ładnie i agresywnie, ale co rusz stwarzamy sobie okazje do strzelenia gola. I co jeszcze lepsze – wykorzystujemy je. Ostatnie trzy mecze na Bukowej to osiem bramek. Osiem bramek! Z Jagiellonią, Widzewem i Pogonią. Przecież to brzmi jak jakiś sen.

Sam się muszę przekonywać, żeby tę łyżkę dziegciu tu wrzucić. No ale zarówno trener, jak i drużyna, zapewne dobrze wiedzą, że gdyby sytuacja z golem Gorgona miała miejsce przy stanie 1:0, to poziom wku…rzenia po tym meczu wyrzuciłoby poza skalę. O ile mamy coraz więcej opanowania i całościowo ten mecz był naprawdę spokojny, to ta jedna sytuacja w doliczonym czasie gry daje materiał do analizy. Musimy unikać takich sytuacji, żeby znów w głupi sposób nie uciekło nam jakieś zwycięstwo. Ale to ten jeden fragment. Poza tym to był naprawdę świetny mecz i mogliśmy się znów cieszyć z wygranej.

Ekstraklasa w tym sezonie to dla nas coś pięknego. To nie jest jakiś tam awans, byleby był, w stylu: weszła sobie drużyna z genem pierwszoligowej młócki do ekstraklasy i jest piątym kołem u wozu. GieKSa dodaje tej lidze kolorytu, jest powiewem świeżości i myślę, że kibice w całej Polsce raczej z sympatią podchodzą do naszego zespołu, bo taką piłkę po prostu da się lubić.

My jako kibice doświadczamy ekstraklasy na różne sposoby. Był płacz i zgrzytanie zębów po remisie z Widzewem (a wcześniej w mniejszym stopniu po porażce z Zagłębiem), było przyjęcie na siebie „gonga” – popularne od meczu z Widzewem słowo u nas 🙂 – od Górnika. Ale mamy też te nasze euforie po Jadze czy Pogoni. Całościowo natomiast możemy być dumni z postawy zespołu. Od początku sezonu widać, że kierunek obrany jeszcze w poprzednim sezonie jest po prostu bardzo dobry i taki, który daje nie tylko nadzieję, ale i pewność, że punkty po prostu będą przychodzić.

Po bólu związanym z porażką z Górnikiem nie ma już śladu. Od tamtego czasu wygraliśmy dwa mecze – pucharowy z arcytrudnym rywalem i to w momencie, gdy jedna trzecia ligi odpadła już na starcie z Pucharu Tysiąca Drużyn. No a potem świetny mecz ligowy i zwycięstwo. Tydzień w piłce naprawdę może dużo zmienić. Zespół się nie podłamał i dzięki temu mamy… naprawdę przyjemny weekend.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Post scriptum z wyjazdu do Krakowa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Za nami kolejny wyjazd na stadion Cracovii, tym razem na mecz z prawdziwym gospodarzem tego obiektu. Czas na tradycyjne „Post scriptum”.

  1. Na wyjazd do Krakowa złożyliśmy cztery wnioski o akredytację i bez problemu zostały nam przyznane: Madziara i Kazik (foto), Shellu i ja (press).
  2. Dzień przed wyjazdem napisał do mnie Łukasz, który w zeszłym sezonie kilkukrotnie pisał dla Was relację tekstową na żywo z pierwszoligowych boisk. Później w oczekiwaniu na nowe okulary musiał na chwile zaprzestać jeżdżenia. Oznajmił, że mógłby czasami pomóc, na co mu odpisałem – że będę miał go na uwadze i jakby była taka potrzeba, to będę dzwonił.
  3. Chciałbym widzieć jego zdziwienie, gdy w sobotę przed godziną ósmą dostał ode mnie wiadomość: czy nie chciałby pojechać do Krakowa? Shellu obudził się z wysoką gorączką. W momencie, kiedy Łukasz wyraził chęć, zacząłem ogarniać mu akredytację.
  4. Równo o godzinie dziewiątej wykręciłem numer do Marzeny Młynarczyk-Warwas, która pełni rolę rzecznika pasowego w Cracovii. Przedstawiłem jej sytuację i poprosiłem o przyznanie akredytacji Łukaszowi, a anulowanie Shellowi. Muszę przyznać, że wiele klubów powinno się uczyć od tej pani podejścia do człowieka. Była bardzo życzliwa i nie widziała żadnych problemów, aby podmienić akredytację. W wielu klubach zostalibyśmy zrugani, że w ogóle dzwonimy.
  5. Do Krakowa dojechaliśmy godzinę przed meczem, sprawnie zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się po akredytację. Ja z Łukaszem odebraliśmy je bardzo szybko, ale Magda z Kazikiem mieli je w innym miejscu, którego musieli się trochę naszukać.
  6. W tym dniu pod stadionem odbywały się obchody z okazji 106. rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości. Dla kibiców była grochówka z kotła, sporo pojazdów wojskowych i żołnierzy w pełnym umundurowaniu. Dodatkowy akcent mieliśmy jeszcze przed pierwszym gwizdkiem: żołnierze wynieśli na murawę 80-metrową biało-czerwoną flagę i zostały odśpiewane trzy zwrotki Mazurka Dąbrowskiego.
  7. Z Łukaszem udałem się na sektor prasowy, a Madziara z Kazikiem postanowili jeszcze pokrążyć pod stadionem, aby popstrykać trochę fotek i polatać dronem.
  8. Spotkanie rozpoczęło się dla nas bardzo dobrze i z niedowierzaniem oglądaliśmy poczynania naszych piłkarzy, którzy bez problemu stwarzali sobie sytuacje bramkowe, a to, co robił Mateusz Mak, przechodziło nasze najśmielsze oczekiwania.
  9. W drugiej połowie Adrian Błąd zdobył bramkę kolejki, którą zobaczyłem dopiero z odtworzenia, bo w trakcie meczu mi umknęła.
  10. Końcówka spotkania to istny rollercoaster, z którego wyszliśmy obronną ręką. Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, po utracie bramki w 93. minucie, że jeszcze wygramy ten mecz.
  11. Po meczu poszedłem do mix zony, aby przeprowadzić wywiad z Adrianem Błądem, który możecie przeczytać TUTAJ, a reszta ekipy udała się na konferencję.
  12. Po konferencji podszedłem do pani rzecznik, aby osobiście podziękować za przyznanie akredytacji na ostatnią chwilę – co ją niezmiernie zdziwiło. Stwierdziła, że takie drobnostki to ona załatwia od ręki i była zdziwiona, że w innych klubach tak to nie działa.
  13. Następnie udaliśmy się w kierunku Katowic. Ostatnia osoba (ja ;)) zameldowała się w domu po godzinie 20:00.
  14. Teraz trochę przerwy na mecze naszych „Orłów”, a następnie udamy się na wyjazd do Poznania.
Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Czas odświeżyć pamięć #16 – Lech Poznań

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Lech Poznań to rywal, z którym – z obecnego grona ekstraklasowiczów – nie graliśmy najdłużej. Od czasu spadku w 2005 roku nie było nam dane spotkać się w żadnej lidze, a w losowaniach Pucharu Polski także nie mieliśmy szczęścia. Na przebudowanym stadionie Lecha GieKSa wystąpi po raz pierwszy w spotkaniu z gospodarzami, ale wizytowaliśmy go już przy okazji spotkań z Wartą Poznań w I lidze. 

#1 – Da Silva – Wiele osób pamięta mecz i bramkę, w której było coś „magicznego”. GieKSa przed sezonem sprowadziła do ataku Brazylijczyka Leonardo Da Silvę i z miejsca stał się on ulubieńcem Bukowej. Wielu miało nadzieję, że rodzi nam się wielki talent na miarę możliwości R9.

Da Silva jedną z kilku bramek, strzelił właśnie w spotkaniu z Lechem. Zimowy wieczór na Bukowej uatrakcyjnił jednym z najładniejszych goli w historii spotkań pomiędzy ekipami. Zobaczcie poniżej, jak pięknie uderzył z popularnej „kapy”.

#2 – Ecik ogrywa Mistrza – Do sezonu 1992/93 Lech Poznań przystępował jako Mistrz Polski. Spotkanie rozgrywane było w marcu w Poznaniu i GieKSa po niezłym meczu pokonała Lecha 2:1. Ozdobą były bramki Maciejewskiego oraz Ecika Janoszki, który tradycyjnie już uderzeniem głową zapewnił GieKSie punkty i wygraną w ostatniej sekundzie spotkania. Nie mielibyśmy nic przeciwko, by to GieKSa w sobotni wieczór cieszyła się z wygranej w takich okolicznościach.

#3 Wojciech Show i zielone koszulki – Końcówka sezonu 1994/95 to remis GieKSy z Lechem na Bukowej. Mecz warty zapamiętania z uwagi na bramkę Wojciechowskiego, który po raz kolejny potwierdził, że był wielkim specjalistą, jeśli chodzi o rzuty wolne. Warte zapamiętania były również wyjazdowe koszulki z tamtego okresu. U siebie graliśmy tego dnia w zielonych trykotach i trzeba przyznać, że prezentowały się one świetnie.

#4 – Gajtkowski pokarał Lecha – W sezonie 2003/2004 GieKSa była przez niektórych skazywana na spadek, a mimo to całkiem nieźle radziła sobie w lidze. W 7. kolejce graliśmy na stadionie Lecha Poznań i mecz ten był wyjątkowy dla Krzysztofa Gajtkowskiego. Zawodnik, jeszcze kilka kolejek wcześniej był zawodnikiem Lecha Poznań, ale nie spełnił pokładanych w nim nadziei i wrócił w trakcie sezonu do Katowic. Powrót był całkiem udany, choć nie aż tak bardzo, jak wszyscy sobie tego życzyli. Gajtkowski zdobył kilka bramek, w tym na Lechu, która dała nam wygraną 2:1. Był to jeden z tych momentów, w których to rywale narzekali, że „byli gracze strzelają im bramki”.

#5 – Półfinał Pucharu Polski – Sezon 2003/04 to jeden z ostatnich „sukcesów” GieKSy w Pucharze Polski. Drużyna, która w sezonie zajęła 10. miejsce z trzema punktami przewagi nad strefą spadkową, dotarła do półfinału Pucharu Polski. Biorąc pod uwagę dzisiejsze realia i nasze występy w tych rozgrywkach, to wynik ten jest abstrakcją. Abstrakcją tym większą, jeśli spojrzy się skład, którym graliśmy w tamtym okresie. Katowiczanie półfinał rozegrali z Lechem i pierwszy mecz przegraliśmy 1:2 (bramka Gajtka), a w rewanżu przegraliśmy 2:4. Nasz skład z tego drugiego mecz: Klytta – Sadzawicki, Pluta, Markowski, Adżem, Fonfara, Adamczyk, Widuch, Bała, Brożek, Gajtkowski.

***

Bilans spotkań z Lechem jest całkiem niezły – 17-13-18. Co ciekawe, mamy dodatni bilans bramkowy – 60-55. Był taki okres w historii naszej rywalizacji, w którym wygraliśmy wynikami 4:1, 3:0, 4:0. Miejmy nadzieję, że w sobotę zdobędziemy kolejne punkty w ligowej tabeli.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga