Dołącz do nas

Siatkówka

PlusLiga: 6 kolejka – Sensacyjna wygrana beniaminka nad AZS-em Olsztyn

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Podsumowanie kolejki zacznijmy od dużej niespodzianki, gdzie Warta Zawiercie pokonała będący dotychczas bez porażki AZS Olsztyn! To rozstrzygnięcie trzeba uznać za sensację, tym bardziej że olsztynianie prowadzili już 2:0 w setach, a mimo to przegrali. W pierwszych dwóch setach zawiercianie walczyli dzielnie, ale i tak przegrali, za to w trzeciej partii rozbili wyraźnie olsztynian. W czwartej partii Warta prowadziła od samego początku, osiągając już znaczną przewagę (20:15). AZS nie poddał się i wyrównał stan na po 21 i doszło do zaciętej końcówki. A w niej skuteczne akcje w ataku, obie ekipy przeplatały błędami na zagrywce, aż w końcu Warta wygrała na przewagi. W tie-breaku trwała zacięta walka o zwycięstwo, gdzie to goście mieli lekką przewagę (od 4:6 aż do 11:12). Aż trzy błędy w ataku olsztynian w tej końcówce, dały możliwość gospodarzom na bycie wciąż w grze, choć nawet po asie Zniszczoła to AZS miał piłę meczową (13;14). Wreszcie Smith ze środka oraz Guimaraes udanym blokiem, dali historyczny sukces zawiercianom w postaci premierowego zwycięstwa w PlusLidze!

Skra Bełchatów nadspodziewanie „łatwo” uporała się w trzech setach z Cuprum. Sety były dość wyrównane, ale wynik mówi sam za siebie. Dużo emocji było w Jastrzębiu, gdzie gospodarzom udało się wyjść z opresji i doprowadzić do tie-breaka. W nim Resovia rozbiła jastrzębian i tym sposobem brązowi medaliści z poprzedniego sezonu mają już na swoim koncie trzy porażki. Mistrzowie Polski z Kędzierzyna bez większych problemów uporali się z Czarnymi Radom. Jedynie w trzecim secie postawili się goście, mając nawet szansę na wygranie tej partii. Po spokojnym prowadzeniu ZAKSY 15:11, za sprawą Żalińskiego, Czarni wrócili do gry (15:15). Jeszcze w samej końcówce kędzierzynianie prowadzili już 23:20 i sprawa wygrania seta wydawała się rozstrzygnięta. Radomianie zdołali jednak wyrównać, a po asie serwisowym Hubera, nawet wyjść na prowadzenie 24:25! Niestety błędy w ataku i zagrywce nie pozwoliły na wykorzystanie, jednej z trzech piłek setowych. ZAKSA za sprawą najlepszego na parkiecie Sama Deroo, w końcu przechyliła szalę wygranej na swoją stronę i wygrała tę emocjonującą końcówkę seta. Tym sposobem mistrzowie Polski wciąż pozostają jako jedyni bez porażki w lidze.

Nasz następny przeciwnik z Kielc, toczył dość wyrównany pojedynek z ONICO, ale w decydujących końcówkach setów, to większe umiejętności warszawian brały górę i w sumie końcowy wynik nie pozostawia złudzeń. Społem spadło już na przedostatnie miejsce w tabeli, wyprzedzone jeszcze przez beniaminka z Zawiercia, a za nimi już tylko bielszczanie, którzy mają jednak aż dwa mecze rozegrane mniej. Kolejka zakończyła się meczem w Gdańsku, gdzie Trefl bez żadnych problemów pokonał w trzech setach MKS Będzin.

Trzecie miejsce GKS-u w tabeli musi cieszyć, ale z drugiej strony trzeba brać pod uwagę nierówną liczbę rozegranych spotkań przez kilka drużyn. Tabela prawdę nam powie dopiero po 22 listopada, kiedy to zostaną nadrobione wszystkie zaległości. Na razie cieszmy się z dobrej gry oraz wyników GieKSy, a w sobotę musimy wykorzystać sporą szansę na odniesienie czwartego zwycięstwa z rzędu, bo naszym rywalem w Szopienicach będzie Dafi Społem Kielce.

 

Wyniki 6 kolejki: 20, 21, 22 i 23 października

PGE Skra Bełchatów – Cuprum Lubin 3:0 (25:22, 25:22, 26:24)

Skra: Łomacz (2), Wlazły (23), Lisinac (8), Czarnowski (6), Bednorz (9), Ebadipour (7), Piechocki (libero) oraz Romać, Kłos (3), Penczew (3), Milczarek (libro). Trener: Roberto Piazza. MVP: Mariusz Wlazły.
Cuprum: Masny (2), Kaczmarek (16), Michalski (4), Hain (4), Pupart (8), Taeht (6), Kryś (libero) oraz Gorzkiewicz, Patucha (1), Terzić (1). Trener: Patrick Duflos.

Jastrzębski Węgiel – Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (23:25, 18:25, 25:21, 25;19, 8:15)

Jastrzębski: Kampa (2), Muzaj (17), Kosok (12), Sobala (2), Quiroga (9), Oliva (19), Popiwczak (libero) oraz Lushtaku (1), Strzeżek (1), Boruch (6), Turski, Ernastowicz, De Rocco (1). Trener: Mark Lebedew.
Resovia: Tichacek (1), Jarosz (20), Lemański (10), Możdżonek (7), Rossard (17), Śliwka (12), Rusek (libero) oraz Masłowski (libero), Kędzierski, Krastins (1). Trener: Roberto Serniotti. MVP: Jakub Jarosz.

Dafi Społem Kielce – ONICO Warszawa 0:3 (21:25, 21:25, 23:25)

Społem: Stępień, Wachnik (14), Nalobin (1), Morozow (6), Pawliński (10), Łapszyński (17), Czunkiewicz (libero) oraz Schamlewski (2), Superlak, Biniek (libero). Trener: Wojciech Serafin.
ONICO: Brizard (5), Gjorgiew (14), Wrona (8), Warda (8), Kwolek (9), Włodarczyk (8), Wojtaszek (libero) oraz Vernon-Evans, Samica. Trener: Stephane Antiga. MVP: Sebastian Warda.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Cerrad Czarni Radom 3:0 (25;17, 25:20, 30:28)

ZAKSA: Toniutti (3), Torres (10), Wiśniewski (9), Bieniek (5), Buszek (9), Deroo (18), Zatorski (libero) oraz Jungiewicz. Trener: Andrea Gardini. MVP: Paweł Zatorski.
Czarni: Droszyński (1), Filip (3), Teremienko (4), Ostrowski (2), Żaliński (15), Fornal (10), Watten (libero) oraz Ziobrowski (7), Huber (1), Rybicki, Kwasowski (1). Trener: Robert Prygiel.

Aluron Virtu Warta Zawiercie – Indykpol AZS Olsztyn 3:2 (21:25, 23:25, 25:18, 26:24, 16:14)

Warta: Pająk (5), Bociek (22), Swodczyk (13), Smith (9), Guimaraes (16), Patak (18), Koga (libero) oraz Kaczorowski (2), Zajder, Żuk, Andrzejewski (libero). Trener: Emanuele Zanini. MVP: Grzegorz Pająk.
Olsztyn: Woicki, Hadrava (28), Zniszczoł (5), Kochanowski (18), Andringa (15), Rousseaux (2), Żurek (libero) oraz Makowski, Kańczok, Pliński (6), Scheerhoorn (5), Buchowski (3). Trener: Roberto Santilli.

Espadon Szczecin – GKS Katowice 2:3 (20:25, 21:25, 25;23, 25;17, 12:15)

Espadon: Tervaportti (1), Kluth (20), Duff (4), Gawryszewski (6), Ruciak, Wika (16), Mihułka (libero) oraz Jaskuła (libero), Kowalski, Malinowski, Gałązka (8), Menzel (14). Trener: Michal Gogol.
GKS: Komenda (6), Butryn (20), Pietraszko (5), Kohut (10), Kapelus (11), Quiroga (17), Mariański (libero) oraz Fijałek, Witczak (1), Krulicki (2), Stelmach, Sobański (1), Stańczak (libero). Trener: Piotr Gruszka. MVP: Karol Butryn.

Trefl Gdańsk – MKS Będzin 3:0 (25:23, 25;18, 25:21)

Trefl: Sanders, Schulz (8), Nowakowski (2), Grzyb (11), Szalpuk (13), Mika (15), Olenderek (libero) oraz Kozłowski, Gunter (5), McDonnell (2), Jakubiszak. Trener: Andrea Anastasi. MVP: Mateusz Mika.
Będzin: Kozub (2), Araujo (11), Ratajczak (5), Grzechnik (2), Waliński (21), Jordanow (2), Potera (libero) oraz Seif, Faryna (3), Kowalski, Peszko (3), Koek (1). Trener: Stelio De Rocco.

 

Mecz zaległy z 1 kolejki: 25 października

Jastrzębski Węgiel – BBTS Bielsko-Biała 25 października (środa) godz. 18.00 – sędziowie Piotr Król / Marcin Weiner

 

Mecz przełożony na inny termin:

BBTS Bielsko-Biała – Łuczniczka Bydgoszcz 21 listopada (wtorek) godz. 00.00 – sędziowie Piotr Skowroński / Paweł Ignatowicz

 

tabela po 6. kolejce

miejsce drużyna mecze punkty sety małe punkty
1 ZAKSA KĘDZIERZYN-KOŹLE 5 15 15:3 461:411
2 INDYKPOL AZS OLSZTYN 5 12 14:7 485:426
3 GKS KATOWICE 6 11 14:9 530:502
4 CUPRUM LUBIN 6 11 13:9 522:481
5 ONICO Warszawa 6 11 13:10 501:500
6 Trefl Gdańsk 5 10 12:7 436:395
7 Espadon Szczecin 6 10 14:12 579:578
8 Asseco Resovia Rzeszów 5 8 10:9 430:432
9 Jastrzębski Węgiel 5 8 10:10 446:452
10 PGE Skra Bełchatów 4 7 9:6 353:336
11 Łuczniczka Bydgoszcz 5 7 8:10 398:410
12 Cerrad Czarni Radom 6 7 10:13 520:527
13 MKS Będzin 6 5 7:14 459:494
14 Aluron Virtu Warta Zawiercie 4 2 4:11 311:351
15 Dafi Społem Kielce 6 2 3:17 400:485
16 BBTS Bielsko-Biała 4 0 3:12 303:364

 

 

Kolejność w tabeli po każdej kolejce rozgrywek (tabela) ustalana jest według liczby zdobytych punktów meczowych. W przypadku równej liczby punktów meczowych o wyższym miejscu w tabeli decyduje:

a) liczba wygranych meczów,
b) lepszy (wyższy) stosunek setów zdobytych do straconych,
c) lepszy (wyższy) stosunek małych punktów zdobytych do małych punktów straconych.

Jeżeli mimo zastosowania powyższych reguł nadal nie można ustalić kolejności, o wyższej pozycji w tabeli decydują wyniki meczów rozegranych pomiędzy zainteresowanymi drużynami w danym sezonie.

Miejsca 1-2 – 1/2 finału fazy play-off
Miejsca 3-6 – baraże o 1/2 finału play-off
Miejsca 13-14 – pokonany zagra baraż z drużyną I ligi
Miejsca 15-16 – spadek do I ligi



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Plagi gliwickie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?

Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.

Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.

Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.

Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).

Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…

Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.

A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.

Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.

Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.

Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.

Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.

Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.

Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga