Dołącz do nas

Piłka nożna

Podsumowanie 25. kolejki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Za nami kolejna kolejka ligowych zmagań. Podobnie jak w ekstraklasie nikt nie kwapi się do mistrzostwa, tak na zapleczu nikt nie chce awansować. Faworyci solidarnie pogubili punkty i walka o awans będzie prawdopodobnie trwać do ostatniej kolejki. Niestety w minionej kolejce padło zdecydowanie mniej goli niż w poprzednich dwóch. Bramek padło bowiem tylko 17. Nie poprzednia, jak przewidywaliśmy lecz ta kolejka okazała się kolejką remisów. 5 meczów zakończyło się podziałem punktów, 3 razy zwyciężali gospodarze, a raz goście.

Piast Gliwice – LKS Nieciecza 1:1

Po raz kolejny gliwicki Piast nie wykorzystał atutu własnego boiska i tylko zremisował. Gospodarze wyszli na prowadzenie tuż po pierwszym gwizdku sędziego po golu Kędziory, wyrównywał Lipecki 6 minut po przerwie. Ten mecz miał status hitu kolejki, grały ze sobą czołowe zespoły ligi. Nieciecza potwierdziła dobrą formę i ekstraklasowe aspiracje oraz utrzymała pozycję lidera. Piast myśląc o awansie musi u siebie zdobywać komplet punktów, tym razem jednak za remis można rozgrzeszyć piłkarzy Piasta, wszak grali z liderem.

Ruch Radzionków – Polonia Bytom 0:0

Garstka widzów obejrzała małe derby śląska. Mecz zakończył się jedynym w tej serii gier bezbramkowym remisem, z czego bardziej cieszyć mogą się gospodarze. Sytuacja w tabeli jest bowiem zdecydowanie bardziej korzystna dla Ruchu, Polonia do bezpiecznego miejsca traci już 5 punktów.

Warta Poznań – Olimpia Elbląg 2:0

Zgodnie z przypuszczeniami Olimpia nie poszła za ciosem i po sensacyjnej wygranej z Pogonią poległa w Poznaniu. Ważne zwycięstwo Warty, która walczy o utrzymanie. Do przerwy wynik był korzystny dla gości, gdyż było 0:0, jednak już w 7. minucie drugiej połowy bramkę zdobył Giel czym uspokoił miejscowych kibiców, a kropkę nad „i” postawił Reiss.

Wisła Płock – Dolcan Ząbki 1:2

W meczu sąsiadów w ligowej tabeli walczących o utrzymanie, padła niespodzianka. Niepokonana wiosną Wisła w końcu poległa i to u siebie w bardzo ważnym meczu. Tym samym zespoły zamieniły się miejscami, teraz to Dolcan jest bezpieczny, a Wisła pod kreską. Oba gole dla przyjezdnych strzelił doświadczony Maciej Tataj. W doliczonym czasie gry sędzia Siedlecki pokazał dwie czerwone kartki, najpierw Grzegorzowi Piesio z Dolcanu za dwie żółte, a następnie piłkarzowi gospodarzy Patrykowi Kamińskiemu za faul.

Arka Gdynia – Flota Świnoujście 1:1

Kolejny faworyt zawiódł. Arka jeśli nie będzie wygrywać u siebie to o awansie może zapomnieć. Tymczasem to Flota pierwsza strzeliła gola w Gdyni, a do pełni szczęścia zabrakło im dwóch minut. Szczęście „Arkowców”, że inni faworyci też zaliczyli wpadki.

GKS Katowice – Bogdanka Łęczna 1:0

Najważniejszą wiadomością weekendu dla nas jest zwycięstwo GieKSy w dobrym stylu. Łęczna przed spotkaniem z nami była najlepszą drużyną wiosny, tym bardziej cieszymy się z 3 punktów. Ładny gol Zachary i uważna gra w defensywie okazały się kluczem do wygranej. Teraz przed GieKSą dwa ciężkie wyjazdy do Polkowic i Bydgoszczy.

Sandecja Nowy Sącz – KS Polkowice 2:1

Sandecja dzięki zwycięstwu odskoczyła od strefy spadkowej na 6 punktów. Myli się jednak ten, kto myśli, że wygrana przyszła lekko. Podopieczni trenera Moskala 3 punkty zapewnili sobie dopiero w doliczonym czasie gry za sprawą Marcina Makucha. Polkowice zajmują w tabeli 16. miejsce ze stratą 4 oczek do „bezpiecznego” Dolcanu. Jaka będzie reakcja polkowiczan na porażkę w ostatnich sekundach przekonają się na własnej skórze piłkarze GieKSy.

Zawisza Bydgoszcz – Kolejarz Stróże 1:1

Kolejna wpadka Zawiszy, który znów potwierdził, że jest wiosną w dołku. Liczymy na to, że podopieczni trenera Kubota nie zechcą się przełamać w najbliższą sobotę… Kolejarz prowadził długo po bramce Wolańskiego w 4. minucie, duży wpływ na końcowy wynik miała czerwona kartka dla piłkarza Kolejarza. Za drugą żółtą kartkę z boiska w 58. minucie wyleciał Nitkiewicz. Mimo gry w przewadze gospodarze zdołali jedynie wyrównać, gola na wagę punktu zdobył Oleksy w 61. minucie meczu.

Pogoń Szczecin – Olimpia Grudziądz 1:1

Teraz już wiemy, że efekt nowej miotły w Szczecinie się nie sprawdził, Pogoń przeżywa kryzys, czego dowodem jest tylko remis z Olimpią. Goście znów pokazali, że utrzymanie 1. ligi dla Grudziądza jest jak najbardziej możliwe. Olimpia gra dobrze na wiosnę i w tabeli wcale nie ma noża na gardle plasując się na 13. miejscu. Przewaga nad grupą spadkową wynosi tylko 2 punkty, jednak wszystko w nogach Olimpijczyków.

Tytułem końca pragniemy przypomnieć, że liga przyspiesza i następna kolejka już w środę. Miejmy nadzieję, GieKSa nie zwolni tempa i będziemy mogli się cieszyć z 5. spotkania bez porażki.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga