Dołącz do nas

Felietony

Post scriptum do meczu z Zagłębiem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Mecz z Zagłębiem Lubin już dawno za nami, wszystko zostało już powiedziane i napisane, czas więc powoli zamykać temat tego spotkania. Już w sobotę czeka nas spotkanie z Chrobrym Głogów i na nim powinniśmy skupić wszystkie redakcyjne, kibicowskie i piłkarskie siły. Na chwilę wracamy jeszcze do niedzielnego spotkania, po czym przekładamy kartkę na rozdział „Chrobry”.

1. Jak już wspominaliśmy Stadion Zagłębia to miejsce, o którym sam Pan Bóg zapomniał. Widać z daleka jupitery niczym Gwiazdę Betlejemską, ale im bliżej tym gorzej. Ilekroć tam przyjeżdżam, to zawsze dylematy, którędy wjechać, czy zajechać czy objechać czy wjechać. W końcu jednak udało się dotrzeć na miejsce.

2. Budka, gdzie wydaje się akredytacje oddalona jest na oko z kilometr od stadionu. Wygląda jak budka strażnika. Co prawda jest napis na niej, ale przyznajmy – nie zwróciliśmy na niego uwagi uznając, że w takiej odległości od obiektu – i to przecież nowego – jedyne co możemy znaleźć to opuszczone baraki.

3. Sam odbiór akredytacji przebiegł jednak bardzo sprawnie. Choć chwilę wcześniej było śmiesznie. Pani ochroniarka dostała komunikat „my na akredytacje z GieKSa.pl”. „To proszę pokazać”. „Nie, to pani powinna nam je dać”. Sympatycznie.

4. Żeby dojechać do stadionu trzeba przejść przez kilka zasieków jednoosobowych oddziałów ochrony. Każda skrupulatnie sprawdza akredytacje. No dobra, nie sprawdza, wystarczy powiedzieć, że się ma…

5. Po starym stadionie Zagłębia nie ma już prawie śladu. Prawie, bo pozostała ta wieża będąca starym budynkiem klubowym, więc jako zabytek nie można było jej zburzyć. Ostał się też fragment starej trybuny, która jest umiejscowiona za jedną z trybun nowego obiektu. Można zażartować, że jest to trybuna dla gości-zakazowiczów 😉

6. Historii z ochroniarzami ciąg dalszy. Najpierw wchodząc na stadion jeden z nich (już mężczyzna) sypnął takim sucharem codziennym na temat tego, że czekaliśmy na koleżanki z redakcji, że opadła szczęka, ręce i nie wiadomo co jeszcze. Dowcip był z gatunku 0/10 😀

7. Ale to i tak nic w porównaniu z ochroniarzem już na trybunie. Na akredytacjach było bowiem wyszczególnionych siedem rubryk – obszarów obiektu, na których różne osoby mogły się poruszać w określonej konfiguracji. Czyli na przykład w naszym przypadku była to loża prasowa i dostęp na konferencję prasową, które były oznaczone numerkami 3 i 4, co widniało w centralnym miejscu akredytacji. W pewnym momencie jak oparzony doskoczył do nas ochroniarz i pyta energicznie „Co to jest to 34, co to jest to 34?”. Grzecznie, acz stanowczo wytłumaczyliśmy mu. Na koniec powiedzieliśmy, że jest to końcowy wynik meczu. Niestety, tu się pomyliliśmy.

8. Choć z drugiej strony absurdalne na tej plakietce jest to, że „Akredytacja nie daje prawa do zajmowania miejsca na trybunie stadionu”. Hm, to w takim razie gdzie? Przed telewizorem w domu?

9. Stanowiska prasowe są w porządku, ale bez rewelacji. Najważniejsze, że stoliki są równolegle do ziemi, bez skrzywień. Trochę mało miejsca jest na nogi, ale też nie jest tak ciasno jak na kurnikach w Gdyni czy Gliwicach. Da się pracować.

10. Za to miejsca dedykowane oficjalnej stronie Zagłębia są wypasione. Duże blaty, dużo miejsca, lepsza widoczność (znaczy wyżej). Korzystaliśmy z tego na jednym ze sparingów. Jeśli to było założone już na etapie budowy stadionu, to był to strzał w dziesiątkę. A co do widoczności – i z naszych miejsc była ona bardzo dobra.

11. Na kartce ze składami było napisane, że jest to mecz… 1/4 finału Pucharu Polski, o czym informowaliśmy na FB. Pozostaje nam tylko powiedzieć, że szkoda, że nie udało się zdobyć bramki na wyjeździe, ale jednobramkowa strata jest do odrobienia. W rewanżu na wiosnę.

12. Co ciekawe, mecz leciał na żywo na telebimie stadionowym. Rzadko to spotykana rzecz, ale dodaje wiele profesjonalizmu. Co prawda ona jest chyba taka sucha, bez powtórek czy bez wielu powtórek, ale ogólnie fajna rzecz.

13. Spiker podczas meczu powiedział zadziwiającą i szokującą rzecz. Następny wyjazd Zagłębie ma bowiem do Ząbek i poinformował on o wyjeździe dla kibiców, którzy chcą tam pojechać i zasiąść na LEGENDARNYM sektorze gości. O co tu kaman?

14. Pochwaliliśmy infrastrukturę stadionu w Lubinie, teraz przechodzimy do minusów. Niewątpliwie jest nim tzw. Mixed Zone, czyli strefa, w której po meczu „łapie się” piłkarzy do wywiadów. Jest ona zrobiona kuriozalnie. Pomijamy już fakt, że 80% tej strefy to w ogóle nie jest miejsce, gdzie przechodzą piłkarze, tylko prowadzi ona kajś w eter, do ściany, to jeszcze te pozostałe 20% rozkłada się tak, że można złapać tylko piłkarzy gości. Zawodnicy Zagłębia po prostu mają możliwość niemal ominięcia Mixed Zone (zahaczają o nią dosłownie na pół sekundy, po czym znikają w korytarzu), z czego skrzętnie korzystają.

15. Dlatego moja próba złapania Aleksandra Kwieka była zupełnie nieudana. Oczywiście, żeby w ogóle tę próbę podjąć, sam musiałem się wpakować w niedozwolone miejsce i rozpaczliwie krzyczeć „Panie Aleksandrze, Panie Aleksandrze!”. Aleksander nawet się obrócił i spojrzał, ale dupy raczyć nie ruszył. Najwidoczniej uznał, że skoro zarabia kilkadziesiąt tysięcy za kopanie się po czole w pierwszej lidze, to z plebsem z Katowic rozmawiać nie będzie. Palant.

16. Za to jeden z piłkarzy rezerwowych się nie uśmiechał. Dostał mocną reprymendę od członka sztabu szkoleniowego. „Nie uśmiechasz się? Przecież jesteśmy jedną drużyną. Nie ma miejsca na obrażanie się” – usłyszał.

17. Na wielki minus zaskoczyła nas konferencja. Nie tylko dlatego, że była robiona na dwie raty (czyli dwóch trenerów oddzielnie, a nie razem), co uniemożliwiało jakąkolwiek konfrontację i było po prostu jakieś suche bez wyrazu.

18. Przede wszystkim dlatego, że jak na klub aspirujący do szybkiego powrotu do ekstraklasy było na niej żenująco mało dziennikarzy. Z 14 obecnych osób chyba 8 było z Katowic, a reszta to byli jacyś operatorzy kamer, gdzieś tam na końcu sali pod ścianą jedna osoba coś dziubała na laptopie. Nie wiem czy w ogóle był tam jakikolwiek dziennikarz z Lubina i okolic.

19. Trener Moskal na konferencji powiedział, że z jego perspektywy nie było na pewno faulu, po którym sędzia podyktował rzut wolnym (sytuacja przed karnym). Gdy zapytałem trenera Stokowca jak on to widział, zaczął odpowiadać bardzo wymijająco, mówił coś o innych meczach, w których sędziowie „krzywdzili” Zagłębie, ale na koniec powiedział, że według niego… faul był. Mniejsza o to, grunt, że „nigdy nie spadnie, WKS nigdy nie spadnie” – jak krzyczał jeszcze w karierze piłkarskiej Piotr Stokowiec, gdy samolotem wracał ze Śląskiem ze zgrupowania i były turbulencje (o czym pisał Szamo w swojej książce).

20. Gratulujemy rzecznikowi prasowemu Zygmuntowi Kogutowi potomka. Jak ktoś powiedział – „mały Kogucik”. Jemu zadedykował zwycięstwo Piotr Stokowiec.

21. Długo, aż do północy, siedzieliśmy w McDonaldsie w Lubinie przygotowując dla Was materiały na GieKSa.pl. Już wiele lat temu ten „Mak” zyskał miano „przypałowego”, choć nikt nie potrafi powiedzieć, dlaczego. Może dlatego, że w czasach III ligi piłkarze GKS regularnie się tam stołowali po meczach ligowych wracając z wyjazdów z zachodniej Polski? Dobrze, że te czasy minęły i mamy – przynajmniej w żywieniu – więcej profesjonalizmu…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

2 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

2 komentarze

  1. Avatar photo

    Marcin

    1 października 2014 at 11:26

    Też byłem na meczu i od strony organizacyjnej żenada.
    Potwierdzam odczucia autora odnośnie problemów z zaproszeniami/akredytacjami. Ochroniarze tak zamotani że szkoda gadać. Jeden z nich przewidział chyba zwycięstwo Zagłębia, bo już w trakcie przerwy był nawalony, z oddechu tego pana można by sporządzić gaz paraliżujący, natomiast jego niewyraźna mowa nie była spowodowana na pewno wadą wymowy.
    Podzielę się wrażeniami ze stadionu, byłem pierwszy raz.
    Dojazd koszmar, labirynt postawiony chyba dlatego, żeby nie można było dojechać i być może Zagłębie liczy na wygraną w części meczy walkowerem.
    Teren wokoło stadionu wygląda jak przeniesiony z Czernobyla.
    Sam stadion, niby fajnie, ale ja czułem się jak na sali gimnastycznej i w sumie oświetlenie aż raziło po oczach, całkiem znika to co najważniejsze czyli walka na boisku. Poprzez takie naświetlenie widać puste miejsca na stadionie. Nie znam się, może tak ma być, ale mnie tysiąc razy bardziej odpowiada atmosfera na Bukowej.
    Oczywiście (może się mylę), ale kibice Gieksy zostali zaproszeni do miejsca skąd jest najgorsza akustyka, więc choćby mieli każdy po 10 gardeł to i tak lepiej było słychać zagłębiaków (w niektórych momentach).
    Myślę, że gdyby posadzono naszych za bramką to mieliby lepszą akustykę.
    Moja subiektywna ocena dopingowania: no ludzie to jest przepaść, nasi w barwach, powiewające flagi, pirotechnika. Natomiast adwersarze niby głośno, jakieś tam wiersze, ale jakoś tak bez przekonania.
    Nie chcę nikogo obrazić, to tylko moja ocena.

  2. Avatar photo

    kibiccc !

    1 października 2014 at 23:06

    Shellu jesteś Plebsem to Kwiek z Tobą nie miał ochoty gadać grubasie ! co ty myslisz ze jesteś pępkiem świata ? co ty sobą reprezentujesz że profesjonalny zawodnik ma obowiązek gadac z kims takim jka Ty ? żenada !

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga