Celowo nie zamieszczaliśmy tradycyjnego wyjazdowego post scriptum zaraz po meczach, gdyż nawał newsów na naszej stronie był olbrzymi. Jeśli chodzi o poszczególne mecze, z Górnikiem, Termaliką i Pogonią – obrobiliśmy je liczbą odpowiednio: 22, 18, 19 newsów (i jeszcze coś będzie). W końcu po tym intensywnym czasie możemy chwilę odetchnąć i podsumować nasze dwa ostatnie wyjazdy i… dodać jeden punkcik lub dwa o meczu domowym. Zapraszamy do lektury!
1. Do Zabrza wybraliśmy się w 4-osobowym składzie. Derby, blisko, więc mimo że był to mecz wyjazdowy, to z Katowic zbieraliśmy się dopiero po siedemnastej.
2. Od spadku z ekstraklasy miałem okazję być na obu poprzednich meczach, które GieKSa rozgrywała w Zabrzu. W 2009 roku, jeszcze na starym stadionie, przy 20-tysięcznej publiczności, gdy zgoda była absolutnie świeża. No i w 2017, kiedy stadion był już w większości nowy, ale główna trybuna była jeszcze ze starego obiektu.
3. Oba te mecze GieKSa przegrała – 0:2 i 0:1. Teraz liczyliśmy na gole dla naszego zespołu. Historia jednak się powtórzyła. Na szczęście mam jeszcze w pamięci dawne spotkania z ekstraklasy, kiedy to GieKSa przy Roosevelta potrafiła wygrywać.
4. Mieliśmy całą historię i przeprawę z akredytacjami, gdyż początkowo Górnik przyznał je jedynie dwóm z czterech osób. Uruchomiliśmy nasze zasoby, żeby podziałać w tej sprawie – z głównym argumentem po prostu chęci jak najlepszego opracowania meczu. Ostatecznie rzecznik prasowy Górnika przyznał akredytację dla całej naszej czwórki. Dziękujemy!
5. Stadion Górnika z zewnątrz robi wrażenie, to naprawdę spory, solidny obiekt, zresztą kibice GieKSy wspierający jako zgoda zabrzan na meczach doskonale go znają. Natomiast musieliśmy sporą część okrążyć, gdyż punkt odbioru akredytacji był nieco odległy od miejsca, w którym zaparkowaliśmy.
6. Idąc pod stadionem, wrażenie na nas robiły różnego rodzaju atrakcje związane z tym piłkarskim świętem. Były stoiska gastronomiczne, bańki mydlane dla dzieci, malowania twarzy, Janusz Jojko rozdawał podpisy pod zdjęciami, a kibice mogli spróbować swoich sił strzelając na bramkę z kartonowym Jerzym Dudkiem.
7. Przy odbiorze akredytacji miała miejsce dość kuriozalna sytuacja. Był tam taki czarnoskóry jegomość, chyba bloger zwiedzający polskie stadiony i pani (organizatorka?) nie potrafiła mu powiedzieć, gdzie ma się kierować. I tu nie chodziło o braki w angielskim, tylko po prostu nie wiedziała, gdzie ma kierować się na prasówkę (sic!). Na szczęście była tabliczka, że trzeba wjechać na trzecie piętro, więc wyjaśniliśmy mu, gdzie ma iść.
8. My natomiast po wjechaniu windą, pogubiliśmy się kompletnie. Nie widzieliśmy żadnych wskazówek, gdzie mamy dalej się kierować, więc po uprzednim chwilowym wyjściu na trybunę za bramką i podziwianiu jeszcze pustego obiektu, skierowaliśmy się tam, gdzie nakazywała logika – czyli na wysokość środka boiska.
9. A tam po miejscach prasowych ani widu, ani słychu. Szukaliśmy, rozglądaliśmy się i nic. Pytamy pana ze służby porządkowej (oni nigdy nic nie wiedzą), gdzie jest prasówka. Mówi – nie ma. Była i będzie, ale teraz nie ma. To co, na kolanach mamy pisać?
10. Staliśmy jednak obok takich skyboxów. W jednym z nich przygotowane już były stanowiska dla Canal Plus. Drugi był pusty. Pan więc powiedział, że możemy sobie tam wejść. No to weszliśmy.
11. Filip, z którym byłem, potem poszedł rozeznać się, gdzie jest konferencja prasowa i przy okazji dowiedział się, że prasówka jednak na stadionie istnieje i jest umiejscowiona nad narożnikiem boiska po przeciwległej stronie.
12. Nie chcieliśmy jednak rezygnować z kapitalnego miejsca jakie mieliśmy, z iście telewizyjnym widokiem – bo kamery z Canal Plus były tuż pod naszym stanowiskiem i gdy odpaliliśmy transmisję, mieliśmy praktycznie dokładnie taki sam widok, co w telewizji.
13. W kabinie obok komentowali mecz Robert Skrzyński i Kamil Kosowski. Popularny Kosa dość często komentuje nasze spotkania w tym sezonie, był m.in. na inauguracji z Radomiakiem.
14. A co do wspomnianych operatorów kamery, to przyznam, że przynajmniej jeden ma strasznie niełatwą pracę. Na tym głównym stanowisku był bowiem dwie kamery – jedna od tego najbardziej podstawowego planu podczas transmisji, a druga od ustawicznego, ciągłego śledzenia piłki na pewnym zbliżeniu. I podczas meczu ten operator musiał cały czas ruszać tą wielką kamerą w dwóch osiach – prawo-lewo i góra-dół. Najgorszej miał, jak był przerzut po skosie, spod jednej linii autowej, na drugą. To, jakie wygibasy robiła ta kamera, było niesamowite. Szacun dla operatora.
15. A sam skybox kapitalny, schludny, szeroki blat, internet, nawet klima, gdyby była potrzebna. W różnych warunkach jako redakcja pracowaliśmy, czasem bywało luksusowo, częściej na krzesełkach z rozkładanymi niczym na uczelniach chybotliwymi stoliczkami. Tutaj było luksusowo.
16. Sam mecz, jaki był – każdy widział. Odwrotnie proporcjonalny do naszych warunków pracy i widoczności na boisko. To był najsłabszy mecz w tym sezonie.
17. Od spadku z ekstraklasy w 2005 roku, z Górnikiem mierzyliśmy się dwukrotnie. Przegraliśmy 0:2 za trenera Nawałki i 0:1 za trenera Brzęczka. I tym razem nie udało się strzelić gola.
18. A naszym katem w ostatnich latach jest Lukas Podolski. Dwa lata temu w meczu Pucharu Polski na Bukowej strzelił dwie kapitalne bramki, no i teraz ustrzelił dublet. Ostatni raz trafił do siatki 10 lutego w meczu z Piastem i od tamtej pory Mistrz Świata nie strzelił gola w… 18 kolejnych meczach. Poldi zostawia sobie gole na wielkie mecze.
19. Kibice obu drużyn, w liczbie ponad 22 tysięcy, stworzyli bardzo dobre widowisko na trybunach. Były głośne śpiewy i oprawy pirotechniczne, GieKSa ze swoimi racami, Górnik wystrzelił natomiast sztuczne ognie. Było co oglądać.
20. Po meczu musieliśmy się sprężyć, bo aby dojść do sali konferencyjnej musieliśmy przebyć kawałek stadionu. Jakaż to była droga. Filip mi o tym mówił, ale rzeczywiście była to ekscytująca wycieczka. Najpierw musieliśmy się przedrzeć przez jedną czy dwie zamknięte bramki, które otwierały nam służby porządkowe. Potem znów winda. A gdy z niej wysiedliśmy, przechodziliśmy przez kawałek placu budowy czwartej trybuny, z normalnymi elementami budowlanymi. Szliśmy jakimiś korytarzami aż doszliśmy do tej „hali” gdzie był zaparkowany autobus i gdzie było wyjście na boisko. Tam też była salka.
21. Podobnie jak w Lubinie, trochę się naczekaliśmy na konferencję, a potem między jednym a drugim trenerem. Przerwa między wystąpieniem Rafała Góraka i Jana Urbana trwała dość długo. W ogóle to jest niesamowite, że nie wraca się do dawnych standardów i wspólnych konferencji, bo miały one większą dynamikę. A teraz wszystko jest takie rozlazłe.
22. Jan Urban wypowiadał się trochę jak taki dobrotliwy wujek, widać było, że zeszła z niego presja po wygranej, bo poprzednie trzy spotkania Górnik przegrał. Chętnie odpowiadał na pytania, dowcipkował, widać było, że jest radosny. Potem po trzech dniach i przegranej z Radomiakiem miał już zupełnie inny nastrój i był niemożebnie wk..iony. Choć i potem na konferencji się rozkręcił i chętnie dzielił się wspominkami z meczów z Legią, bo o to był pytany. Wczoraj przy Łazienkowskiej zremisował 1:1.
23. Konferencja się zakończyła i zebraliśmy się do samochodu. W Katowicach byliśmy około północy. W minorowych nastrojach, ale z dobrze wykonaną redakcyjną robotą. Żegnaliśmy się tylko na chwilę, bo już we wtorek czekał nas kolejny wyjazd.
—–
24. Mimo że był to środek tygodnia, zmobilizowaliśmy się i pojechaliśmy w czteroosobowym składzie – Patryk, Magda i Weronika, moja skromna osoba oraz Mariusz, jako nasz driver.
25. I tu mieliśmy problem z akredytacjami, bo jednej nam nie przyznano. Znów musieliśmy telefonicznie i mailowo interweniować, co również przyniosło sukces i wszyscy mogliśmy dla Was pracować przy meczu. I tu dziękujemy rzecznikowi prasowemu Niecieczy.
26. Do Niecieczy daleko nie jest, więc mimo popołudniowego wyjazdu, zdążyliśmy jeszcze po drodze posilić się w Taurusie (choć pierwszy przez nieuwagę przejechaliśmy), więc z pełnymi brzuchami zmierzaliśmy na stadion położony między polami kukurydzy.
27. W Niecieczy miałem okazję zameldować się po raz siódmy. Pierwsza moja wizyta na tym obiekcie miała miejsce dawno, dawno temu, w 2011 roku, jeszcze za czasów trenera Wojciecha Stawowego. Zremisowaliśmy wówczas 3:3. Kilka wizyt jeszcze było na starym, nierozbudowanym stadionie, gdzie te pola kukurydzy rzeczywiście były bardzo widoczne. Raz kibice z tego względu zrobili nawet okolicznościową oprawę.
28. Ogólnie nie wiodło nam się na tym stadionie, podobnie, jak w całej historii meczów z Niecieczą. Raz jednak tam wygraliśmy, co pamiętam ze względu na to, że stanowisko prasowe mieliśmy w takiej brukbetowej jamie na wysokości murawy. Komentując ten mecz, przy golu Cholerzyńskiego, coś przedziwnego stało się z moim głosem, zapowietrzyłem się i zablokowałem, wprawiając w wesołość moich ówczesnych współtowarzyszy.
29. Na „nowym” obiekcie byłem tylko w 2019 roku, kiedy po bramce Adriana Błąda długo prowadziliśmy, ale błąd Mariusza Pawełka w końcówce doprowadził do utraty bramki. M.in. ta bramka zadecydowała, że nie utrzymaliśmy się w pierwszej lidze.
30. To co niezmienne, to że gdy z Żabna jedzie się już te kilka kilometrów w kierunku stadionu, to na jego wysokości jest drogowskaz „Centrum”, który prowadzi 1) do kościoła 2) do stadionu. To centralne punkty w tym miejscu.
31. Sam stadion króluje w tej okolicy. Jest widoczny z daleka, do tego ładny, schludny, jakby nie patrzeć Termalica zaznaczyła swoją obecność w polskiej piłce, dwukrotnie awansując do ekstraklasy i spędzając w niej w sumie cztery sezony.
32. Odbiór akredytacji nastąpił szybko i sprawnie w budynku nieopodal stadionu, w przedsionku do klubowej kawiarenki. Sympatyczne było „ozdobienie” meczu herbami narysowanymi kredą. Pal licho już jakość wykonania, liczy się pomysł 😉 Wejście na stadion również nie sprawiło żadnych problemów.
33. Mieliśmy kontrast, jeśli chodzi o sobotę i wtorek – duży stadion Górnika, który, żeby go obejść, trzeba poświęcić sporo minut. Tutaj jest kameralnie, trybuny stosunkowo niskie i klimat również dużo spokojniejszy.
34. Warto byłoby zadbać nieco o higienę obiektu. Na sektorze prasowym na schodach w pewnym miejscu był armagedon ptasich kup. Nie wyglądało to zbytnio estetycznie i trzeba było omijać. Pomiędzy stolikami na sektorze prasowym wiły się natomiast… pajęczyny.
35. Same warunki do prowadzenia relacji powiedzmy, że niezłe, tylko z charakterystyczną ciasnotą w przejściach – czasem żeby wyjść, cały rząd… musi wyjść i przepuścić.
36. Dobrze, że siedzieliśmy tam, gdzie siedzieliśmy, bo zwłaszcza w drugiej połowie wzmógł się deszcz i zacinał na trybunę. Rząd niżej mogłoby nam zalać sprzęt. Tutaj byliśmy na granicy.
37. Przed meczem statystyki pojedynków były wprost koszmarne dla GKS. Nasz zespół wygrał zaledwie jeden z siedemnastu meczów. W końcu udało się przełamać i po jedenastu latach wygrać z tym rywalem po raz drugi.
38. Bramki w spotkaniu strzelali zawodnicy, których udział w tym sezonie był symboliczny. Jakub Antczak zagrał tylko fragmenty meczów z Piastem i Motorem (w tym pierwszym brał udział w akcji bramkowej). Dla Bartosza Jaroszka to był pierwszy mecz w tym sezonie – od razu w roli kapitana.
39. Ogólnie mieliśmy okazję oglądać zawodników w dużej mierze rezerwowych, którzy spisali się lepiej lub gorzej. Natomiast zmiany w drugiej połowie i wzmocnienie zawodnikami pierwszego składu, odmieniło grę naszego zespołu.
40. Z trybun: choć nie powinno się dawać temu typowi uwagi, warto odnotować jakiegoś cymbała, który zapodział się i zamiast na Cichą czy gdzie oni tam grają, zawędrował do Niecieczy i przez cały mecz epatował – oczywiście w celu prowokacji – swoją miłością do Ruchu Chorzów. Kuriozalne było, gdy zachęcał młyn Niecieczy, żeby też dopingowali pro-Ruch. Na szczęście go zlali go – jak to się mówi – ciepłym moczem, czyli zrobili to, co należy.
41. Po golu dla gospodarzy na obiekcie rozlega się dość przeraźliwy dźwięk ryku słoni. Gdy słyszy się to pierwszy raz, naprawdę można być pod wrażeniem.
42. Mocno dostawało się sędziemu Piotrowi Urbanowi, który nie gwizdał po myśli kibiców gospodarzy. Ileż on się nasłuchał pod swoim adresem. My oczywiście nie mieliśmy do arbitra większych zastrzeżeń 😉
43. Po meczu niestety zdarzyło się to, co ostatnio jest jakąś chorą normą na polskich stadionach, czyli tuż po końcowym gwizdku, gdy ktoś sobie zostanie kilka minut na trybunach, już nadgorliwi ochroniarze wypraszają z trybun, bo chcą zamykać. Tak było w Gdyni, teraz w Niecieczy i w piątek na Bukowej. Ludzie, dajcie chwilę pooddychać, człowiek chce jeszcze chwilę poprzeżywać lub po prostu zrobić materiał.
44. Z tego względu meldunek pomeczowy nagrywałem z salki konferencyjnej, a oglądanie zapewne umilił Wam performance naszej fotografki Magdy, która postanowiła być mistrzynią drugiego planu 😉
45. Znów przerwa pomiędzy udziałem w konferencji Rafała Góraka i Marcina Brosza była olbrzymia i trwała aż trzynaście minut. Prawdopodobnie da się to lepiej ogarnąć, choć oczywiście wiemy, że – zwłaszcza w ekstraklasie – mogą w grę wchodzić np. łączenia z Ligi+ czy Ligi+Extra i wtedy może się wszystko przedłużyć. Tu nie wchodziło to w grę, bo był to Puchar Polski.
46. Trener Marcin Brosz zachował się bardzo klasowo, mimo porażki, gdy wszedł na salę przywitał się z każdym z osobna. To drobiazg, a jednak bardzo miły. Pamiętam, że tak w dawnych czasach robił też trener Adam Nawałka.
47. Dla nas był to radosny dzień, bo GieKSa w wielu poprzednich latach dawała plamę w rozgrywkach pucharowych. Z czego dwa odpadnięcia u siebie z ekstraklasowym Górnikiem nie były niczym wielkim, ale kompromitacje z wszelkiej maści zespołami z niższych lig sugerowały, że Puchar Polski nie jest traktowany zbyt poważnie. Tym razem zagraliśmy z ekipą bardzo mocną i to na jej terenie. Z dobrym efektem.
48. Cisnąć się w aucie w piątkę, z pootwieranymi laptopami, przygotowywaliśmy galerię czy relację z konferencji prasowej. Dzięki temu dość szybko materiały pojawiły się na naszej stronie.
49. W Katowicach byliśmy – a jakże – niemal o północy. To zadziwiająca regularność w ostatnim czasie.
—–
50. Skoro post scriptum jest łączone, to końcówkę poświęćmy wyjątkowo domowemu meczowi z Pogonią Szczecin. Odliczając zwycięski mecz w karnych sześć lat temu, ostatni raz u siebie z rywalem ze Szczecina wygraliśmy 21 lat temu, a w ogóle z Portowcami – 14 lat temu (słynne 4:3 w Szczecinie). W sezonie 11/12 przeciw GieKSie grał w obu meczach obecny trener Robert Kolendowicz i sprawił naszemu zespołowi niezłe lanie, wygrywając oba. Tym razem sam doświadczył tego „lania”, raz na boisku, dwa w postaci deszczu i trzy… gdy z nerwów cisnął wodą i sam sobie polał nią głowę.
51. Mecz obserwował m.in. Marek Papszun, który uciął sobie pogawędkę z Grzegorzem Goncerzem. Trener Rakowa ze swoją drużyną dzisiaj wygrali swój mecz ligowy z naszym kolejnym rywalem, czyli Puszczą Niepołomice. Z kolei obserwowana przez szkoleniowca Pogoń Szczecin będzie rywalem częstochowian za dwie kolejki.
52. To był dobry tydzień dla GKS Katowice. Mentalnie drużyna podniosła się po przegranym Śląskim Klasyku i wygrała oba kolejne mecze. Tak to powinno wyglądać!
53. A już jutro losowanie Pucharu Polski. Wylosujmy dobrze!
Najnowsze komentarze