Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka
Tygodniowy przegląd mediów: GKS Katowice ma problem
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.
Kobieca drużyna przegrała dwa spotkania w identycznym stosunku 0:4 – pierwsze z nich w ramach rozgrywek Orlen Ekstralidze z Górnikiem Łęczna, a drugie w ramach Pucharu Europy UEFA z BK Häcken. Kolejny mecz ligowy rozegramy w niedzielę 12 października o godzinie 12:00 we Wrocławiu ze Śląskiem. Drużyna męska przegrała z Lechem Poznań 0:1. Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ. Ze względu na mecze drużyn narodowych kolejny mecz rozegramy w piątek 17 października o godzinie 18:00 z Motorem w Lublinie. Na konferencji pomeczowej z Lechem Rafał Górak wyjaśnił powód absencji Adama Zreľáka.
Siatkarze pokonali w Arenie Katowice KKS Mickiewicz Kluczbork 3:2. Następne spotkanie rozegramy 11 października o 17:00 na wyjeździe z KPS Siedlce.
Hokeiści rozegrali w minionym tygodniu dwa spotkania – oba wygrane. W pierwszym z nich pokonali Zagłębie 5:2, a w drugim STS Sanok 2:0. W tym tygodniu zespół rozegra dwa mecze – oba w Satelicie. W piątek 10 października o 18:30 hokeiści zmierzą się z Polonią Bytom, a w niedzielę 12 października o 17:00 z GKS-em Tychy.
PIŁKA NOŻNA
kobiecyfutbol.pl – Górnik górą w pojedynku z GieKSą!
Na inaugurację ósmej kolejki Orlen Ekstraligi GKS Katowice podejmował u siebie Górnika Łęczna. Zespół z Lubelszczyzny wygrał 4:0 po dwóch golach Julii Piętakiewicz oraz trafieniach Weroniki Kłody i Pauliny Tomasiak.
Od początku spotkania Górniczki chciały narzucić swój styl gry. Już od początku meczu sporo zamieszania na lewym skrzydle robiła Tomasiak i to właśnie jej akcja przyniosła pierwszą bramkę – po strzale reprezentantki Polski Kinga Seweryn odbiła piłkę, do której dopadła Weronika Kłoda, wpisując się tym samym na listę strzelczyń. Katowiczanki mogły odpowiedzieć po pół godzinie gry, lecz Nicola Brzęczek nie trafiła głową po podaniu Klaudii Maciążki. Chwilę później gospodynie uratowała poprzeczka, w którą piłkarki Górnika trafiły dwukrotnie w jednej akcji. Groźnie było także po strzale Kurkutović, która ponownie obiła obramowanie bramki. Najlepszą okazję dla GieKSy miała przed przerwą Victoria Kalaberova, ale jej uderzenie wybiły z linii obrończynie Górnika.
Po zmianie stron katowiczanki ruszyły do ataku, lecz nie wykorzystały sytuacji i szybko zostały skarcone – Tomasiak podwyższyła wynik mocnym strzałem z lewej nogi. Zielono – Czarne udokumentowały swoją przewagę w 73. minucie meczu – na listę strzelczyń wpisała się Julia Piętakiewicz, która zaledwie trzy minuty wcześniej zameldowała się na placu gry. W doliczonym czasie gry ta sama zawodniczka ustaliła rezultat meczu na 4:0 dla Górnika.
sportowefakty.wp.pl – Wytrzymały 70 minut, a potem wydarzyło się to. Wysoka przegrana GKS-u Katowice w Szwecji
Przez ponad 3/4 spotkania było nieźle. Popis rezerwowych w ostatnich 20 minutach rozwiał jednak marzenia o dobrym wyniku. Piłkarki GKS-u Katowice przegrały na wyjeździe z BK Hacken 0:4 w pierwszym meczu 2. rundy eliminacji Pucharu Europy.
Do Goeteborga, gdzie rozgrywane było spotkanie, mistrzynie Polski nie leciały w roli faworytek. Tu warto przytoczyć choćby pozycję w klubowym rankingu UEFA, gdzie aktualne wicemistrzynie Szwecji zajmują 12. miejsce, zaś katowiczanki dopiero co wskoczyły na 85. pozycję. To pokazuje, z jak silną ekipą musiała mierzyć się ekipa prowadzona przez Karolinę Koch.
– Ja myślę, że to dobre dla naszego rozwoju. Czy jesteśmy gotowi na rywalizację w tych rozgrywkach? Na pewno będziemy z nich czerpać. Kadry drużyn z pewnością muszą być szersze, bo występy w Europie to częstsze granie co 3 dni. My mamy komfort, ze gramy w pełnym mikrocyklu. To coś, co jest potrzebne, by walczyć z mocnymi rywalami w Europie – mówiła trener GieKSy po starciu z FC Twente w kwalifikacjach Champions League.
Zgodnie z oczekiwaniami, od pierwszych minut przewagę miały gospodynie, ale nie potrafiły przekuć jej na bramkę. Najbliżej były tuż przed upływem drugiego kwadransa, gdy strzał Alice Bergstrom poszybował w poprzeczkę, a chwilę później groźny strzał oddała Felicia Schroeder anonsowana jako najgroźniejsza z piłkarek w drużynie lidera ligi szwedzkiej.
Kinga Seweryn w katowickiej bramce miała dużo pracy, ale od czasu do czasu GKS próbował zawiązać akcję pod bramką Jennifer Falk. W 37. minucie Klaudia Maciążka sprytnym uderzeniem usiłowała zaskoczyć bramkarkę Hacken, lecz została zablokowana. Kilkadziesiąt sekund później próbowała też Marcjanna Zawadzka po zagraniu Patricii Hmirovej z rzutu wolnego, lecz Falk również spisywała się świetnie.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy znów zadrżała poprzeczka bramki Kingi Seweryn po strzale Bergstrom. W odpowiedzi strzał nad bramką oddała Victoria Kalaberova. Jednak z każdą minutą napór miejscowych rósł. W 64. minucie Katarzyna Nowak była o krok od gola samobójczego próbując interweniować po wrzutce przeciwniczek. Ale piłka do siatki nie wpadła.
W 71. minucie defensywa GKS-u ostatecznie skapitulowała. To była akcja dwóch rezerwowych. Dośrodkowanie Alvy Selerud na głowę Heleny Sampaio i było 1:0. Dziesięć minut później ta sama piłkarka podwyższyła prowadzenie Hacken dobijając strzał Matildy Nilden.
A to nie był koniec. 120 sekund później ekipa ze Szwecji świetnie operowała piłką wokół bramki GieKSy, co przyniosło gola Pauliny Nustroem, a po kolejnych dwóch minutach hat-tricka skompletowała Sampaio i ustaliła wynik spotkania na 4:0 dla swojej drużyny.
Spotkanie rewanżowe odbędzie się w czwartek 16 października o 18:00 na Arenie Katowice. Zwycięzca przechodzi do I rundy Europa Cup. Przegrany zakończy przygodę z europejskimi pucharami w sezonie 2025/2026.
transfery.info – GKS Katowice ma problem. „Dużo rzeczy się uszkodziło w stopie”
Adam Zreľák stracił większość poprzedniego sezonu ze względu na kontuzje i nadal nie powrócił po nich do pełni sił, o czym mówił na konferencji prasowej po meczu z Lechem Poznań szkoleniowiec GKS-u Katowice, Rafał Górak.
[…] W ostatnim czasie nie był do dyspozycji trenera Góraka ze względu na zachorowanie na COVID-19, a w sobotnim meczu z Lechem Poznań ponownie nie mógł pomóc swojej drużynie, lecz tym razem powód absencji był inny.
– Nieobecność Adama rzeczywiście była podyktowana powikłaniami, ale wynikającymi z kontuzji złamanej nogi. Stopa nadal bardzo mocno cierpi i przeciąża się w momencie wysiłków. To nie jest prosta sprawa, bo zawodnik również to zdecydowanie przeżywa. System unerwienia w stopie ostatnio odezwał się w dotkliwy sposób. Wynika to z tego, co się działo – ona była dość długo i bardzo usztywniona, ponieważ złamanie było rozległe, również wraz z zerwaniem torebek stawowych i więzadeł. Dużo rzeczy się uszkodziło w stopie. Po urazie daje się we znaki Adamowi. Został potraktowany środkami w stopę, a lekarz stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie odpoczynek nogi w ten weekend. Szkoda, bo Adam w dobrej dyspozycji bardzo by się nam przydał w tym meczu – powiedział Górak po przegranym 0:1 meczu z Lechem, którego wypowiedź cytuje portal slaskisport.pl.
SIATKÓWKA
siatka.org – Sobota tie-breaków na zapleczu PlusLigi
[…] Pierwszy stracony punkt GKS-u
Od początku pojedynku Mickiewicz pokazywał, że przyjechał urwać punkty faworytom. Kluczborczanie początkowo gonili wynik, ale po serii celnych zagrywek Pasińskiego wyszli na prowadzenie 14:11.Dopiero zagranie przez środek Krulickiego pozwoliło GKS-owi zrobić przejście. W kolejnych akcjach inicjatywa leżała po stronie gości, którzy po atakach Maruszczyka i Kaźmierczaka zdobyli ostatnie punkty. Pierwsze akcje drugiej odsłony toczyły się po myśli kluczborczan. Mimo dobrej gry Superlaka GKS wciąż tracił punkty do rywali. Po drugiej stronie siatki ręki nie wstrzymywał Linda. Obie ekipy regularnie popełniały błędy. Z czasem to GKS wyszedł na prowadzenie. Po błędzie w ataku Lindy rywale mieli piłki setowe. Ostatnie punkty padły po zepsutych zagrywkach.
W trzecim secie trwała zacięta walka. Dopiero atak Maruszczyka i blok na Quirodze pozwoliły Mickiewiczowi odskoczyć na 15:12. Gospodarze walczyli i po zagraniach Superlaka wyrównali. Do końca trwała zacięta walka, ale ostatnie słowo należało do Lindy. Chociaż po asie Kalembki Mickiewicz prowadził 5:3 w czwartym secie, szybko stracił przewagę. Po kontrataku Gibka to GKS wyszedł na prowadzenie. Z czasem katowiczanie powiększyli dystans a Mickiewicz walczył o jego zniwelowanie. Po trzech asach Quirogi zrobiło się 17:13. Choć Maruszczyk nie odpuszczał, Mickiewicz tej przewagi nie zniwelował. Atak Superlaka i blok na Lindzie dały punkty prowadzące do tie-breaka.
Początkowo piąty set był wyrównany. Z czasem pewniej zaczęli punktować gospodarze i po kontrataku Superlaka było 8:6. Na środku skuteczność utrzymywał Schmidt. W dalszej fazie seta obie ekipy popełniały błędy. Punkt na wagę zwycięstwa gospodarzy zdobył Quiroga.
MVP: Michał Superlak
GKS Katowice – Mickiewicz Kluczbork 3:2 (22:25, 25:20, 23:25, 25:22, 15:10)
HOKEJ
hokej.net – Czwarty atak dał zwycięstwo GieKSie. Rywale pękli w trzeciej tercji
Nie małych emocji dostarczyli kibicom hokeiści GKS-u Katowice i Zagłębia Sosnowiec w 8. kolejce TAURON Hokej Ligi. Gospodarze prowadzili już dwoma golami po pierwszej tercji, aby w drugiej roztrwonić przewagę. Ostatecznie dzięki skutecznej grze w ostatniej fazie spotkania GieKSa wygrał 5:2 i zdobyła komplet punktów. Bohaterem został Maksymilian Dawid, który wykończył akcję braci Hofman.
Historia starć GieKSy z Zagłębiem jest bardzo bogata, a w ostatnich latach także niezwykle udana dla katowickiego zespołu. Gospodarze zwykle dość pewnie radzili sobie w starciach z ekipą z Sosnowca. Start tego sezonu wskazywał jednak na to, że układ sił w THL może się zmienić. Po letniej przebudowie Zagłębie bardzo dobrze rozpoczęło rozgrywki i przyjechało do Katowic jako wicelider tabeli. Za to GKS punktował na początku sezon słabiej niż się spodziewano. To w drużynie gości upatrywano też faworyta meczu.
Tyle teorii, bo w praktyce wszystko rozpoczęło się inaczej. GKS potrzebował zaledwie 25 sekund, by wyjść na prowadzenie. Już pierwszą dobrą okazję zamienił na gola Bartosz Fraszko. GKS grał pewnie w obronie i wyprowadzał wiele groźnych ataków. Jeszcze w pierwszej tercji kolejne trafienie dołożył strzałem z dystansu Travis Verveda. GieKSa wydawała się mieć mecz pod kontrolą, ale na sama sprokurowała sobie problemy. Aleksi Varttinen niepotrzebnie brutalnie sfaulował rywala na początku drugiej tercji. Dla niego mecz się zakończył, a nasza drużyna grając w osłabieniu dała sobie strzelić gola. Rywale uwierzyli w swe siły i przed kolejną przerwą doprowadzili do wyrównania.
Trzecia tercji miała wyrównany przebieg, a o jej losach, dość zaskakująco, zaważył czwarty atak GKS-u. Po akcji braci Hofmanów przed szansą stanął Maksymilian Dawid i pięknym uderzeniem znów dał prowadzenie gospodarzom. Końcówka spotkania była niezwykle nerwowa, a w ostatniej minucie błędy rywali wykorzystali Stephen Anderson i Mateusz Bepierszcz. W efekcie mecz zakończył się wyraźną wygraną Katowic.
esanok.pl – STS Sanok powalczył z wicemistrzem Polski
W ramach 9. kolejki TAURON Hokej Ligi STS Sanok podejmował w Arenie Sanok wicemistrza Polski GKS Katowice. Choć spotkanie zakończyło się wynikiem 0:2, gospodarze zaprezentowali się z bardzo dobrej strony i zostawili na lodzie wiele serca oraz zaangażowania.
Katowiczanie od początku meczu narzucili swoje tempo i często gościli pod bramką sanoczan. Pomimo przewagi i licznych strzałów, długo nie potrafili przełamać świetnie dysponowanego Juraja Ovečki. Bramkarz STS-u był jednym z bohaterów meczu, broniąc aż 60 uderzeń rywali. Przy obu straconych bramkach był bez szans.
Zespół z Sanoka próbował odpowiadać kontratakami, jednak nie zdołał znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza GKS-u. Mimo braku zdobyczy punktowej kibice mogli być dumni z postawy swoich zawodników, którzy ambitnie walczyli do ostatniej syreny.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze