Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Wicemistrz lepszy od mistrza!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Kobieca drużyna wygrała w 9. kolejce Orlen Ekstraligi Kobiet ze Śląskiem Wrocław 1:0 (1:0). Kolejne spotkanie rozegramy w najbliższy czwartek o 18:00 na Arenie Katowice z BK Häcken w ramach rozgrywek Pucharu Europy UEFA. W sobotę 18 października o 13:30 zmierzymy się natomiast na wyjeździe z Respektem Myślenice w ramach 1/32 finału Pucharu Polski. Piłkarze najbliższe spotkane rozegrają w piątek 17 października o 18:00 z Motorem w Lublinie. Po meczu z Lechem do „11” badziewiaków portalu Weszlo.com trafił lja Szkurin.

Siatkarze pokonali na wyjeździe KPS Siedlce 3:0. Następne spotkanie rozegramy w najbliższą środę 15 października o 18:30 z Rekord Volley Jelcz-Laskowice. Trzy dni później o 17:00 odbędzie się kolejny mecz – tym razem na Arenie Katowice, a przeciwnikiem będzie zespół MCKiS Jaworzno.

Hokeiści rozegrali w ubiegłym tygodniu dwa spotkania – przegrali z Polonią Bytom 2:3 i pokonali GKS Tychy 3:0. Kolejny mecz rozegramy w niedzielę października o 16:00 na wyjeździe z JKH GKS-em Jastrzębie.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Jedna bramka zadecydowała o zwycięstwie GieKSy

W meczu kończącym dziewiątą serię gier Orlen Ekstraligi GKS Katowice wygrał 1:0 ze Śląskiem Wrocław na jego terenie. Bramkę na wagę zwycięstwa zdobyła Aleksandra Nieciąg.

Spotkanie znakomicie rozpoczęło się dla GieKSy, która objęła prowadzenie już w 3. minucie po indywidualnej akcji Aleksandry Nieciąg. W pierwszym kwadransie blisko gola były także Hmirová i Maciążka. Śląsk odpowiedział próbami Sitarz i Sokołowskiej, jednak bez powodzenia. Do przerwy utrzymywał się rezultat 1:0 na korzyść mistrzyń Polski.

Po przerwie Śląsk próbował przejąć inicjatywę, lecz defensywa GieKSy skutecznie neutralizowała zagrożenie. Mimo kilku fragmentów bardziej szarpanej gry i licznych stałych fragmentów wynik nie uległ zmianie. Katowiczanki utrzymały prowadzenie i odniosły czwarte zwycięstwo w sezonie, pokonując Śląsk Wrocław 1:0.

W ramach ciekawostki warto wspomnieć, iż sędzia główna, Magdalena Syta, prowadziła mecz z zamontowaną kamerką GoPro w ramach projektu „RefCam” – po raz pierwszy w historii Orlen Ekstraligi i jako jedna z pierwszych lig w Europie.

weszlo.com – Kozacki jak Jagiellonia, badziewny jak obrona Bruk-Betu [KOZACY I BADZIEWIACY]

[…] Na deser: ofensywa. W niej autor chyba najbardziej komediowego występu kolejki – Musa Juwara. Gambijczyk zepsuł, co tylko mógł zepsuć, łącznie z tym, że zabrał pewną bramkę Kamilowi Grosickiemu. Towarzyszą mu kompletnie bezużyteczny w meczu GKS-u z Lechem Ilja Szkurin i Filip Stojilković, który nie zaistniał w żaden sposób w meczu z Arką.

SIATKÓWKA

zyciesiedleckie.pl – KPS walczył, ale to Katowice zgarnęły wszystko

Kibice w Siedlcach liczyli na niespodziankę, ale siatkarska rzeczywistość okazała się surowa. KPS walczył z sercem, jednak GKS Katowice był tego dnia zbyt mocny i wygrał pewnie.

[…] Już od pierwszych piłek katowiczanie narzucili swój rytm. Skuteczny w ataku był Bartosz Schmidt, a rozgrywający Grzegorz Pająk pewnie prowadził grę GieKSy.

KPS próbował odpowiadać agresywną zagrywką, jednak brak dokładności w przyjęciu utrudniał budowanie akcji. Przy stanie 10:15 trener Witold Chwastyniak poprosił o czas, ale to nie przyniosło oczekiwanego efektu. GKS utrzymał tempo i wygrał pierwszą partię do 18.

Drugi set przyniósł znacznie więcej walki i emocji. KPS poprawił grę w obronie, a w ataku dobrze prezentowali się Michał Grabek i Łukasz Kozłowski. Siedlczanie przez chwilę prowadzili, rozpalając nadzieje miejscowych kibiców. Z każdą piłką rosło napięcie – obie drużyny walczyły punkt za punkt, a końcówka przyniosła prawdziwy siatkarski thriller. Ostatecznie GKS wykorzystał swoją szansę na przewagi i zwyciężył 31:29. To był moment, który mógł odwrócić losy meczu, ale to goście zachowali więcej zimnej krwi.

Trzeci set był już pod kontrolą gości. Choć KPS próbował jeszcze wrócić do gry, szczególnie po dobrych zagrywkach Grabka, to katowiczanie nie pozwolili na dłuższe serie punktowe. Blok Katowic wielokrotnie zatrzymywał ataki gospodarzy. Siedlczanie walczyli do końca, jednak przewaga lidera tabeli była widoczna w każdym elemencie gry. Set zakończył się wynikiem 25:21 dla gości, a cały mecz – 3:0.

Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano Grzegorza Pająka, rozgrywającego GKS Katowice, który doskonale kierował grą swojego zespołu. Dla gości był to już piąty triumf w sezonie, dzięki czemu utrzymała pozycję lidera 1. Ligi.

Dla siedlczan porażka oznacza utrzymanie się w środku tabeli. Trener Chwastyniak po meczu podkreślał, że mimo przegranej widzi w grze swojego zespołu momenty, które dają nadzieję na przyszłość.

Choć wynik nie oddaje w pełni wysiłku siedleckiej drużyny, to różnica klas była widoczna. GKS Katowice pokazał dojrzałą, poukładaną siatkówkę, której nie dało się łatwo przeciwstawić. KPS z kolei pozostawił po sobie dobre wrażenie ambicją i wolą walki – szczególnie w drugiej partii.

W Siedlcach pozostaje niedosyt, ale i przekonanie, że przy odrobinie lepszej skuteczności i stabilności w przyjęciu można było pokusić się o urwanie choćby seta.

KPS Siedlce – GKS Katowice 0:3 (18:25, 29:31, 21:25))

HOKEJ

hokej.net – Zaskoczenie w „Satelicie”! Beniaminek triumfuje na terenie wicemistrza Polski

Niemałą niespodzianką zakończyło się spotkanie 10. kolejki TAURON Hokej Ligi pomiędzy GKS-em Katowice a BS Polonią Bytom. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była bowiem dogrywka, w której po wygraną sięgnęli bytomianie, triumfując ostatecznie 3:2.

Dobrze w pierwszą tercję weszła drużyna beniaminka. Agresywny i zdecydowany pressing zaowocował karą dla Lundegårda. Podczas gry w osłabieniu katowiczanie dwukrotnie próbowali wyjść z kontrą, ale kolejny raz w tym sezonie w bramce świetnie spisywał się Bohdan Djaczenko. Ataki GKS-u się nasilały i w 14. minucie świetną akcją na prawym skrzydle popisał się Jean Dupuy oddając strzał „z nadgarstka”, intuicyjnie zareagował Djaczenko odbijając gumę, którą próbował dobić najeżdżający Anderson. Na nieszczęście zgromadzonych w Satelicie kibiców na tablicy dalej widniał wynik 0:0. Ponownie ataki GieKSy nasiliły się w 17. minucie, tym razem pierwszy atak Katowic próbował zaskoczyć Djaczenkę, który zamroził krążek po próbie dobitki Grzegorza Pasiuta. W obronie bramkarza stanął najlepiej punktujący w Polonii zawodnik Andriej Bujalski, który razem z kapitanem GieKSy został ukarany karą dwóch minut za uderzanie kijem trzymanym oburącz. W ostatniej minucie pierwszej tercji czujność reprezentanta Ukrainy sprawdził Travis Verveda, jednak nie obejrzeliśmy pierwszego trafienia i do szatni zawodnicy obu drużyn zjeżdżali przy bezbramkowym wyniku.

W drugą tercję ponownie jak w pierwszą lepiej weszła drużyna przyjezdnych. Bytomianie co rusz sprawdzali czujność szwedzkiego bramkarza. W 5. minucie drugiej tercji obejrzeliśmy pokaz twardej, ale przepisowej gry w wykonaniu Dmitrija Załamaja, który przyblokował pędzącego Maksymiliana Dawida. Młodzian przez dobrą chwilę nie podnosił się z lodu. Po tym wydarzeniu inicjatywę przejęli katowiczanie, co mogło skutkować golem w 30. minucie, ale nieczysto w krążek trafił Patryk Wronka. W 34. minucie w końcu odpowiedzieli goście. Celny strzał oddał Dawid Musioł, a skutecznie dobił sparowany przez Eliassona krążek Paweł Wybiral. Gol zdecydowanie uskrzydlił drużynę Polonii, która na kolejne minuty rozgościła się w tercji obronnej Katowic. GieKSiarze mogli odpowiedzieć najpierw za sprawą duetu Dupuy-Anderson, chwilę później duetu Fraszko-Wronka, jednak oba ataki spełzły na niczym. Do szatni w lepszych nastrojach zjechała drużyna przyjezdnych.

Trzecią tercję świetnie zaczęli katowiczanie. Zza bramki krążek do strzału Bepierszczowi wystawił Dupuy. Chwilę później GieKSiarze dopięli swego za sprawą świetnej indywidualnej akcji Mateusza Michalskiego. Verveda w tempo podał do Michalskiego, a ten ścinając do środka z lewego skrzydła uderzył w okienko bramki Djaczenki. Wyrównująca bramka uskrzydliła katowicką ofensywę. W niedługim odstępie czasu szanse mieli Bepierszcz oraz Wronka. Bytomianom udało się przetrwać napór i odpowiedzieć. Najpierw nieskutecznie zza bramki próbował Radosław Sawicki, a chwilę później prowadzenie drużynie Polonii przywrócił Arkadiusz Karasiński po asyście Proczka oraz Karjalainena. Po tej bramce Polonia nie zamierzała się cofać, wręcz przeciwnie na kolejne minuty zamknęła GKS we własnej tercji. Dopiero po starciu Bepierszcza z Kamianieuemdo głosu doszła katowicka ofensywa. Kilkuminutowy zryw wykorzystał Lundegård, który dograł idealnie przed bramkę Djaczenki, a Dupuy dołożył kij zdobywając bramkę na 2:2. Na koniec tercji katowiczanie mogli dobić beniaminka, ale kapitalnie w bramce zachował się świetnie dysponowany dziś Djaczenko. Po 60-ciu minutach na tablicy widniał wynik 2:2, a to oznaczało dogrywkę.

GKS w tym sezonie poza regulaminowym czasem jeszcze nie wygrał, kibice jak i zawodnicy mieli wielką nadzieję na przełamanie złej passy. Już w pierwszej minucie dogrywki w sytuacji „oko w oko” z Djaczenką stanął Jacob Lundegård, ale ponownie górą ze starcia wyszedł Ukrainiec. Nie czekaliśmy długo na odpowiedź Polonii, bo szansę na gola zamienił Radosław Sawicki po asyście Kamila Górnego i Arkadiusza Karasińskiego. To już trzecia wygrana z rzędu drużyny z Bytomia na wyjeździe.

Wicemistrz lepszy od mistrza! GieKSa pewnie zgarnia trzy punkty

W meczu 11. kolejki TAURON Hokej Ligi obejrzeliśmy kapitalne widowisko. GKS Katowice w górniczych derbach pokonał GKS Tychy pewnie 3:0. Świetnie w mecz weszła drużyna GieKSy strzelając dwa gole w pierwszych pięciu minutach gry.

Świetnie mecz otworzyli gospodarze za sprawą pierwszej formacji punktując błędy GKS-u Tychy już w 16. sekundzie. Albin Runesson podał do atakującego tercję tyszan Grzegorza Pasiuta, który w tempo zagrał do nadjeżdżającego Patryka Wronki. Szybkie objęcie prowadzenia uskrzydliło drużynę z Katowic, która ponownie próbowała za sprawą Bartosza Fraszki zaskoczyć Fučíka.

Na drugiego gola kibice nie musieli długo czekać. Już w 5. minucie spotkania Zack Hoffman oddał strzał na bramkę Fučíka, który instynktownie sparował krążek, na który czekał Mateusz Michalski, zdobywając drugą bramkę dla GieKSy. Podrażnieni tyszanie co rusz próbowali odpowiedzieć, czy toza sprawą Matiasa Lehtonena czy Mateusza Gościńskiego, ale skutecznie bronił Eliasson.

Presja przyniosła efekt w postaci kary dla Pasiuta za spowodowanie upadku przeciwnika. Niestety dla drużyny z piwnego miasta przewaga liczebna nie przekładała się na okazje strzeleckie. Kłopoty zaczęły się mnożyć, kiedy cztery minuty po zakończeniu kary dla Pasiuta, to GieKSa miała grać w przewadze po karze nałożonej na Bartłomieja Jeziorskiego. Do końca tercji więcej bramek nie oglądaliśmy.

Na lód dużo bardziej zmotywowani wrócili tyszanie, zamykając rywali w ich tercji. Katowiczanie co rusz próbowali wyrzucić krążek z własnej tercji, ale kończyło się to uwolnieniami. Dopiero w 23. minucie niezłą kontrę wyprowadził Ian McNulty, ale przegrał pojedynek z Fučíkiem. Tyszanie nie mieli zamiaru zwalniać tempa, a czujność katowickiego bramkarza dwukrotnie sprawdzał Matias Lehtonen. Chwilę później tyską obronę postraszył duet Bepierszcz-Anderson. W 28. minucie GKS Tychy mógł złapać kontakt, lecz kapitalną podwójną interwencją popisał się świetnie dziś dysponowany Jesper Eliasson.

Dwie minuty później na tafli zaczęło się gotować, najpierw na ławkę kar zostali odesłani Knuutinen oraz Michalski. Po upływie zaledwie 38 sekund do starszego kolegi dołączył Viitanen. Grający w osłabieniu tyszanie znowu dali się złapać na karę, tym razem za uderzanie kijem przez Tomáša Fučíka. Do końca gry w przewadze GieKSa nie zagroziła specjalnie bramce tyszan. Ledwo spiker wypowiedział zdanie „drużyna GKS-u Tychy gra w pełnym zestawieniu”, a kibice zgromadzeni w „Satelicie” krzyknęli ze szczęścia. GKS Katowice za sprawą Stephena Andersona po raz trzeci skarcił gości. Pod koniec tercji przewagę optyczną na lodzie mieli tyszanie, ale nie potrafili tego przekuć na gole. Na koniec drugiej części meczu gorąco zrobiło się pod bramką Eliassona, kiedy to tyszanie ostrzeliwali Szweda. Wybawieniem dla katowickiej defensywy była syrena kończąca tercję.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy podobnie, jak pierwszą. Tyszanie próbowali atakować, a GieKSiarze kontrować. Presja się opłaciła i w 44. minucie karę za spowodowanie upadku złapał Mateusz Bepierszcz. Drugi już raz w tym meczu GKS Tychy nie potrafił przekuć przewagi liczebnej w szanse na gola, bo pierwszy strzał ze strony formacji specjalnej posłanej na lód przez Pekkę Tirkkonena oglądaliśmy dopiero na 19sekund przed końcem przewagi.

Katowiczanie skutecznie uspokajali mecz, tym samym przybliżając się do zwycięstwa. Tyszanie nie mieli pomysłu na sforsowanie szyków obronnych Katowic i dopiero w 58. minucie dogodną okazję miał Henri Knuutinen, ale uderzył niecelnie. W odpowiedzi na próbę gości popędził Jean Dupuy, ale fantastyczną paradą popisał się Fučík. Kiedy wybrzmiał dźwięk syreny kończącej spotkanie, doszło jeszcze do awantury pomiędzy Viitanenem a Dupuyem, jednak na większe konsekwencje tego czynu było już za późno.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga