Dołącz do nas

Piłka nożna

[RELACJA] Remis w derbach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

W 12. kolejce podejmowaliśmy przy Bukowej GKS Tychy. Był to jeden z najbardziej pechowo zremisowanych meczów, który zdarzyło nam się oglądać na własnym stadionie. Przez większość meczu dominowaliśmy i nie daliśmy stwarzać gościom okazji do zdobycia gola. Ostatecznie padł remis 2:2.

W 8. minucie agresywnym odbiorem popisał się Figiel, który na granicy faulu odebrał piłkę obrońcom Tychów, którzy popełnili błąd w wyprowadzeniu piłki z okolic 25. metra przed własną bramką. Następnie piłka trafiła do Błąda, który przerzucił piłkę nad interweniującym obrońcą gości, dogonił ją przy linii końcowej boiska i mocnym, płaskim podaniem znalazł Szwedzika, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. W 16. minucie GieKSa podwyższa prowadzenie na 2:0. W sytuacji 3 na 3 bardzo mądrze zachował się Kozłowski, który atakowany przez trójkę tyskich obrońców podał do Błąda, a ten znalazł wchodzącego lewym skrzydłem Szwedzika. Nasz napastnik zachował zimną krew i płaskim strzałem w prawą stronę bramki pokonał Jałochę. W 31. minucie Figiel z głebi pola dostrzegł Szwedzika, który urywając się obrońcom, znalazł się w sytuacji sam na sam z Jałochą. Przytomność tyskich obrońców i wywarcie presji na granicy faulu sprawiło, że nasz napastnik oddał minimalnie niecelny strzał. W 33. minucie mieliśmy kolejny atak GieKSy, po którym Wojciechowski próbował dośrodkować, piłka została przecięta przez obrońcę gości i była blisko zaskoczenia bramkarza gości, który wyciągając się jak struna, zapobiegł utracie bramki po rykoszecie. Pierwsza połowa przebiegała pod dyktando GieKSy. Goście nie mieli ani jednej dogodnej sytuacji do zdobycia bramki.

Trener gości w przerwie dokonał trzech zmian. Druga połowa rozpoczęła się od zachowawczej gry oby zespołów. Nam pasowało prowadzenie 2:0, a Tychy nie miały pomysłu na przedarcie się przez dobrze zorganizowaną obronę GieKSy. W 56. minucie po błędzie obrońców w sytuacji sam na sam znalazł się Szwedzik, który zbyt długo zwlekał ze strzałem i wyraźnie spudłował z najbliższej odległości. Najpierw cały stadion wstał, a potem po Bukowej przebiegł okrzyk niezadowolenia. Była to najlepsza okazja meczu. W 71. minucie szalejący tego dnia Szwedzik oddał mocny strzał z ostrego kąta, który został sparowany przez bramkarza na poprzeczkę. Po tej sytuacji zrobiliśmy podwójną zmianę. Zszedł Szwedzik i Kozłowski, a w ich miejsce weszli Samiec-Talar i Woźniak. W 82. minucie Tychy strzeliły bramkę kontaktową. Po rzucie rożnym, którego naszym zdaniem nie powinno być, doszło do kotłowaniny i piłkę z najbliższej odległości, po rękach Kudły, wpakował Malec. W 85. minucie po rykoszecie Tychy strzeliły wyrównująca bramkę. Autorem samobójczego trafienia był Oskar Repka. Do tego momentu Tychy miały jedną sensowną okazję.

Mecz zakończył się wynikiem 2:2, co jest wielkim rozczarowaniem, patrząc na przebieg meczu. Optymizm w serca wlała postawa drużyny przez większość meczu, a stracone bramki były tym razem wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności.

9.10.2021, Katowice
GKS Katowice – GKS Tychy 2:2 (2:0)
Bramki:
Szwedzik (8, 16) – Malec (82), Repka (85-s).
GKS Katowice: Kudła – Wojciechowski, Jędrych, Kołodziejski, Janiszewski, Pavlas – Szwedzik (72. Samiec-Talar), Repka, Figiel (81. Jaroszek), Błąd (81. Urynowicz) – Kozłowski (72. Woźniak).
GKS Tychy: Jałocha – Paprzycki (46. J. Piątek), Mańka, Nedić, Grzeszczyk, Wołkowicz, Steblecki (72. Żytek), Jaroch (46. Malec), Janiak (72. Kozina), Kargulewicz (46. K. Piątek), Szymura.
Żółte kartki: Steblecki, Żytek, Grzeszczyk.
Arbiter: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów:
2750 (0 gości – zakaz wyjazdowy).

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

15 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

15 komentarzy

  1. Avatar photo

    Mario

    9 października 2021 at 14:49

    Tylko jeden człowiek zapomniał na stadionie że ten mecz jest jeszcze nie wygramy.Brak słów

  2. Avatar photo

    Kato

    9 października 2021 at 14:53

    A mogło być tak wspaniale. Mogło.
    Z ciekawością czekam na pomeczowy wywiad z trenerem.

  3. Avatar photo

    Kato

    9 października 2021 at 15:11

    Mogliśmy dobić przeciwnika na 3:0 w co najmniej trzech 100%, a walczyliśmy aby nie przegrać meczu.
    Co powie nam trener dzisiaj.

  4. Avatar photo

    Kamil

    9 października 2021 at 15:15

    Dlaczego ten zasłużony klub to synonim DZIADOSTWA , W rakowie się dało, w zydzewie sie dało, nawet Warta w Poznaniu daje radę, a w Katowicach zawsze dziadostwo… brak profesjonalistów, dziadostwo w sztabie w zarządzaniu w trenerce …nie potrafię tego pojąć…

  5. Avatar photo

    alzek

    9 października 2021 at 15:43

    Przed meczem remis brałem w ciemno, bałem się porażki kilkoma bramki ale chłopaki powalczyli i mogli wygrać! Nie udało się i w takich okolicznościach jest duży niedosyt ale bez przesady, że to tragedia, dziadostwo i wszyscy do zwolnienia! Właśnie z takim podejściem nigdy tu nie będzie Rakowa, czy Warty.

  6. Avatar photo

    Gieksa

    9 października 2021 at 16:37

    Czy w tym klubie pracuje banda nieudaczników? Czy ci piłkarze są niepełnosprawni umysłowo, a może nikt im nie wykłada taktyki meczowej! Do rzeczy, mamy 80 minutę, końcówka meczu, kasuje co druga akcje faulem, nawet kosztem żółtych kartek! Czas leci, przeciwnik wyprowadzony z równowagi, wchodzą w razie konieczności zmiennicy i robią to samo! Frajerstwo, żenada który to już raz? A może w tym klubie brakuje ludzi z jajami? Bo taki mecz należało dowieźć do końca nawet kończąc z kilkoma żółtymi kartkami, a jeśli trzeba to i czerwonymi! Tyle, zero charakteru, zero impulsu z ławki trenerskiej!

  7. Avatar photo

    Hanys

    9 października 2021 at 16:43

    Trzeba ten mecz ocenić jako stracone dwa punkty, i to jest fakt….. Zamiast dojebać dzbanów 3 bramką, to tracimy dwie głupie bramki….. Szkoda…

  8. Avatar photo

    Łukasz Z.

    9 października 2021 at 16:53

    Wiem, że są emocje swierzo po meczu, ale nazywanie wszystkiego dziadostwem, żenada itp i to po meczu z 3 drużyna poprzedniego i obecnego sezonu to już lekka przesada. Nie oceniacie meczu całościowo tylko to, że zakończył się nie po naszej myśli. Gdyby odrobili z 0:2 to byłoby spoko? A dla części z Was to już nigdy nie będzie dobrze dopuki trenerem będzie Górak. A to facet z jedynym sukcesem tego klubu od ponad 10 lat! I teraz kiedy drużyna wychodzi powoli z dołka to trzeba im dołożyć?! Może zrzucie się na jakieś 100 tyś miesięcznie to wróci Nawalka i szybciej pójdziemy do przodu a póki co dajcie im pracować!

  9. Avatar photo

    Luis

    9 października 2021 at 16:55

    Zgadzam się z Gieksa straciliśmy 3 punkty.
    Nie może te tak być że Pavlas zapierdala a Wojciechowski z drugiej stronie czeka…
    Ba zmiany były hujowe. Przegraliśmy ten mecz

  10. Avatar photo

    Grzegorz

    9 października 2021 at 17:02

    No nieeeee…2:0 – tyle szans (3 setki), 10 minut do końca…ja wiem – to jest piłka nożna, ale bez jaj – znowu niektórzy piłkarze nie zachowali chłodnej głowy…jak mamy zdobywać te punkty..? Kilka wrzutek tychów na aferę i baj baj wygrano…

  11. Avatar photo

    potf

    9 października 2021 at 17:10

    Niby zdobyty punkt, niby nie przegraliśmy w prestiżowym meczu z tyskimi, ale niestety jest to remis jak najbardziej frajerski :/

  12. Avatar photo

    KaTe

    9 października 2021 at 20:22

    Posypała nam się gra po ściągnięciu Błąda i Figiela. Brakło ludzi potrafiących przytrzymać balę i zagrać ją z sensem do przodu.

  13. Avatar photo

    Kato

    10 października 2021 at 09:06

    Po zmianach dokonanych przez trenera, to szczęście że mecz nie trwał o kilka minut dłużej, było by po wszystkim – przegrana.
    W okolicznościach naszej dobrej gry przez prawie całe spotkanie, prowadzenia i dodatkowo wypracowania kilku 100% – nieskutecznych.
    Uznaje remis za naszą przegraną i stratę punktów.

  14. Avatar photo

    Irishman

    10 października 2021 at 09:28

    W I połowie, to był chyba nasz najlepszy mecz w tym sezonie i jeden z najlepszych za Góraka.
    W II też niezły do 70 minuty czyli do momentu gdy trener zaczął dokonywać zmian.

    No, a wejście na boisko S-Talara to już w ogóle jakieś nieporozumienie. Kurcze, kto tych transferów dokonał??? Przecież poza Szymczakiem, no może jeszcze od biedy Repką to to także zupełne nieporozumienie!

  15. Avatar photo

    Kato

    10 października 2021 at 10:36

    W pełni się zgadzam.
    Do zmian nasza gra była wspaniała. Przeciwnik nic nie miał do powiedzenia. Akcja za akcją i dziw był że tylko dwie wpadły.
    No ale z wypowiedzi trenera graliśmy niedojrzali i z drużyną doświadczoną.
    W kilka minut po zmianach walczyliśmy już tylko o remis aby nie przegrać derbów.
    W innych okolicznościach był bym zadowolony z remisu.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga