Dołącz do nas

Felietony

Rok z trenerem Górakiem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Szkoleniowiec GKS-u, pan Rafał Górak piastuje swoją funkcję już ponad rok, najwyższy więc czas na drobne podsumowanie jego pracy. Wyniki osiągane przez GieKSę w poprzednim sezonie były bardzo słabe, dość powiedzieć, że zespół o mały włos nie spadł z ligi. Nie spadł dlatego, że inni w najważniejszym momencie też seriami przegrywali, a nie dzięki własnym zwycięstwom. Wiemy, że ocena pracy trenera nie jest łatwa, gdyż warunki, jakie stworzono mu do pracy są delikatnie mówiąc trudne, wręcz ekstremalne. Pozytywnie należy ocenić trenera jako człowieka i profesjonalistę, w tej dziedzinie bije o trzy długości basenu swojego poprzednika. Górak potrafi się rzeczowo wypowiedzieć, nie koloryzuje, nie popada w euforię po kilku dobrych meczach. Nasz coach raczej bez ogródek stawia kawę na ławę, jest szczery. Mimo problemów potrafi się dogadać z piłkarzami i atmosfera jest w miarę dobra. Niestety jest też sporo minusów w poczynaniach pana Góraka. Przede wszystkim transfery. Sprowadzony przez niego „radzionkowski” zaciąg kompletnie zawiódł. Słabi Kaciczak, Beliancin, Farkas, Rzepka i koszmarny Jarka. Najgorszym posunięciem było jednak sprowadzenie i wystawianie „na chama” do gry Ferugi, który potykał się o własne nogi. Kolejną rzeczą „na nie” jest zbyt często bojaźliwa taktyka, zachowawcze ustawienie zawsze z jednym napastnikiem, a przecież tak często GieKSa nie miała nic do stracenia. Żeby wygrywać trzeba atakować, brak na to jednak pomysłu.

Nie do końca zrozumiałe jest natomiast zachowanie trenera przed rozpoczętym dopiero co sezonie. Abstrahując od całego zamieszania z KP Katowice i rzekomą grą w ekstraklasie, nasz szkoleniowiec twierdził, że o żadnych konkretach nie wie, że kontrakt ma z GieKSą i zespół przygotowuje do sezonu pierwszoligowego. Skoro tak było, to trener zapewne wiedział o nałożonym na klub zakazie transferowym? Musiał przecież wiedzieć, lub ktoś powinien mu powiedzieć, bo zachowywał się tak, jakby zapomniał o tej smutnej sytuacji. W sparingach uczestniczyła spora grupa testowanych zawodników, w tym takie nazwiska jak Łobodziński, Iwański, Fonfara czy przez chwilę Sznaucner. Zamieszanie z fuzją się skończyło, zakaz nad klubem jak ciążył tak ciąży, zawodnicy testowani poszukali sobie innych klubów a my obudziliśmy się nagle z ręką w nocniku. Ile więc prawdy w tym, że sztab szkoleniowy szykował się na pierwszą ligę? Dlaczego Górak nie ogrywał w sparingach naszych młodych piłkarzy, którzy teraz i tak będą musieli zacząć grać? Rozumiem, że ci zawodnicy nie są jeszcze gotowi na grę w pierwszej lidze, ale przecież innego wyjścia póki co nie ma. Gdyby byli ogrywani z silnymi rywalami latem, poprzebywali trochę z drużyną, to dziś na pewno mieliby łatwiejsze wejście do zespołu. Dla mnie jest to największy błąd trenera Góraka odkąd jest w Katowicach. Zresztą już w minionym sezonie trener obiecał, że młodzi dostaną szansę, głównie Wołkowicz, skończyło się na obietnicach i jakimś małym epizodzie w niemającym znaczenia meczu ostatniej kolejki w Nowym Sączu. Czy te nasze katowickie młodziki rzeczywiście aż tak bardzo odstawali od takich wirtuozów jak Feruga? Niestety nie mieliśmy okazji się przekonać. Teraz sytuacja wymusi na szkoleniowcu wystawianie do gry młodzieży.

Na koniec przyznam jeszcze, że nie rozumiem angażu w GKS-ie trenera Góralczyka. Po co nasz sztab zaakceptował taki „transfer”? Może nikt ich nie pytał o zdanie? W każdym razie, na co w klubie z takimi kłopotami tak liczny sztab szkoleniowy? Pozostawiam to pytanie zawieszone w próżni. Oczywiście nie chcę na siłę krytykować naszego trenera, bo wciąż jednak budzi we mnie zaufanie i sympatię, jednak mam (wiem, że spora rzesza fanów też) spore pretensje o w/w sytuacje, dlatego o nich piszę. Trener niestety nie dostał szansy pracowania w normalnych warunkach, dlatego na pewne rzeczy musimy patrzeć przez pryzmat tego całego burdelu organizacyjnego. Miejmy nadzieję, że przyjdzie taki czas, w którym do klubu wróci normalność i wtedy sztab szkoleniowy będzie miał szansę wykazać się w warunkach pracy, jakie mieć powinien od początku. Wtedy już żadnej taryfy ulgowej przy ocenie nie będzie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

4 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

4 komentarze

  1. Avatar photo

    ee

    8 sierpnia 2012 at 20:20

    Co do testowanych zawodników to sie zgadzam. Powinien grac sparingi naszymi zawodnikami ale mógł przygotowac liste piłkarzy gdy ewentualnie zakaz by zostal zdjęty. Ogólnie to trener wychodzi u mnie na zero,Duzo plusów dużo minusów. Ale wporządku chłop z niego 😉 pozdro .

  2. Avatar photo

    igor

    9 sierpnia 2012 at 10:58

    A ja sie zastanawiam jak to jest ze rezerwy swietnie graja awansuja …a teraz zabiera sie trenerowi Górnikowi prawie cały zespół do 1 drużyny i co nie dość że rozwalili mu druzyne to jeszcze nie ma boiska na którym mógły grac paranoja i teraz świetne do tej pory rezerwy które wywalczyły awans bez trudu beda miec w skladzie same dzieci ?!

    Ja już od jakiegos czasu śledziłem poczynania rezerw czesciej i dawalo mi to wiecej zadowolenia niz z 1 druzyny a teraz i to moze sie posypac

    Co do Góraka…nie wypowiem sie bo nie chce chłopa obrazac ale uwazam ze miejsca trenerskie powinni zajmowac prawdziwi GieKSiarze jak własnie Piekarczyk Górnik….etc

  3. Avatar photo

    SKalpel

    10 sierpnia 2012 at 14:43

    GieKSa to nie klub na eksperymenty i naukę dla Góraka , kompletna porażka Góraka z zaciągiem Radzionkowsko-Tyskim .
    Nie stać nas na Góraka … chyba że w rezerwach (ale tam jest miejsce zaklepane dla Henia , któremu notabene nieźle poszło w rezerwach … ze wzmocnieniami I-ligowymi) 😉

    Niestety Panie Górak , potrzeba nam trenera z nazwiskiem i niezłym warsztatem jak na ten skład i I-ligę .
    Mimo wszystko liczę , że pod koniec września , nie będziemy „pod kreską” !

  4. Avatar photo

    engineer

    12 sierpnia 2012 at 23:23

    Ciężko ocenić, facet prowadzi zespół w niezwykłych okolicznościach: nie płacą, pensji, informacje o ekstraklasie, nie wie czy nie straci pracy, zakaz transferów, itp. Zapewne Pan Górak w końcu chciałby czegoś normalnego niestety ten klub chyba długo mu tego nie da. Tutaj potrzebujemy „wariata”, który w takih chorych okolicznościach będzie umiał się odnaleźć.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga