Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Komentarze po meczu z Espadonem skupiły się na jednym. Oczywiście nad wyczynem Karola Butryna, który zdobył w tym meczu aż 36 punktów! Dla sprostowania – wszystkie artykuły podają liczbę 37 oczek, natomiast w PlusLidze protokół meczowy jest zawsze korygowany dzień po zakończeniu spotkania. I ostatecznie nasz atakujący zdobył właśnie 36 punktów i tak zostanie to ujęte we wszystkich oficjalnych statystykach całej ligi.

katowickisport.pl – GieKSa wygrała w Szczecinie

(…)  Mecz w Azoty Arenie ułożył się idealnie dla zespołu z Katowic. Spotkanie asem serwisowym otworzył Bartłomiej Krulicki, a w kolejnych fragmentach na boisku dominowali siatkarze GieKSy, którzy grali dobrze blokiem oraz zagrywką. Swoje w ataku robili Serhij Kapelus i Karol Butryn. W drugiej części partii nasz zespół Piotra Gruszki potwierdził swoją dominację. Świetnie w bloku prezentował się m.in. Tomasz Kalembka, który dwukrotnie pojedynczym blokiem zatrzymał ataki rywali. Zupełnie inaczej wyglądała druga odsłona. Na jej początku toczyła się walka punkt za punkt, ale później to zespół gości przejął inicjatywę. Punktowa zagrywka Kalembki i ataki Butryna wyprowadziły GieKSę na prowadzenie 16:12. Gdy chwilę później na tablicy widniał wynik 22:18 wydawało się, że będzie prowadzenie w meczu 2:0. Ambitnie grający gospodarze doprowadzili jednak do nerwowej końcówki, którą zakończyli asem serwisowym.  Na początku czwartego seta GieKSa prowadziła 7:4. Z każdą kolejną akcją inicjatywę przejmowali jednak gospodarze, którzy po ataku Danaiła Miluszewa objęli prowadzenie 11:9. Katowiczanie nie odpuszczali i po kolejnym efektownym ataku Butryna po prostej wyszli na prowadzenie 16:15. Końcówka należała jednak do Espadonu, który zdołał wyprowadzić kilka decydujących kontr i objął prowadzenie w meczu. Identycznie wyglądała czwarta odsłona spotkania, ale tym razem GKS nie dał sobie wydrzeć prowadzenia. Doskonała gra Karola Butryna w ataku była motorem napędowym zespołu. Gdy atakujący GieKSy dołożył asa serwisowego było już 23:19. Przewaga wystarczyła w meczy było 2:2.. Tie-break, podobnie jak wcześniejsze sety, był wyrównany. Dopiero po kontrze zakończonej przez Kapelusa goście wyszli na prowadzenie 7:5. Chwilę później dwie mocne zagrywki dołożył Paweł Pietraszko, po których rywale nie zdołali wyprowadzić akcji i GieKSa mogła cieszyć się z 12. zwycięstwa w sezonie.  (…)

siatka.org – PlusLiga: W starciu beniaminków lepsi katowiczanie

Tie-break był potrzebny, by rozstrzygnąć o losach spotkania dwóch beniaminków. Górą okazali się katowiczanie, którzy przed tą kolejką spotkań mieli na swoim koncie trzydzieści punktów. Espadon zaś zajmował przedostatnie miejsce w tabeli rozgrywek PlusLigi. Katowiczanie rozpoczęli mecz znakomicie, Bartłomiej Krulicki pocelował zagrywką Wikę, a następnie kontratak skończył Karol Butryn (2:0). Espadon od początku meczu miał spore kłopoty ze skończeniem ataku, a Marcin Wika nie radził sobie w przyjęciu zagrywki (1:5). O czas szybko poprosił Michał Gogol, po którym przyjmujący Espadonu po raz kolejny miał kłopot z odbiorem (1:6). Katowiczanie mogli spokojnie kontrolować boiskowe wydarzenia, wypracowali sobie za sprawą niemocy rywali i własnej dobrej gry sześciopunktowe prowadzenie. Espadon popełniał dodatkowo własne błędy (11:4). GKS przeważał w każdym elemencie,  ale dobre wejście zanotował wprowadzony na podwójną zmianę z Michałem Kozłowskim Danaił Miluszew, którego atak i zagrywka pozwoliły zbliżyć się na 8:12. Espadon starał się odrabiać straty zagrywką, ale w ekipie GKS-u skuteczni byli chociażby skrzydłowi, co pozwoliło utrzymywać prowadzenie. Kiedy Butryn pocelował zagrywką Wikę, zrobiło się już 19:13 dla gości i natychmiast na parkiecie pojawił się Michał Ruciak. Katowiczanie jednak kontrolowali boiskowe wydarzenia i między innymi po bloku na Miluszewie o czas poprosił Michał Gogol (14:21). Po nim zapunktował Janusz Gałązka, ale rywale dalej nie zwalniali tempa, po ataku Rafała Sobańskiego z drugiej linii były już piłki setowe dla GKS-u (24:16), a po chwili błąd własny Espadonu zakończył tę część meczu.  (…)

 

siatka.org – Karol Butryn: Wiedzieliśmy, że będzie ciężko

(…)  Zacznę od gratulacji za zwycięstwo, jednak nie przyszło ono łatwo. Czy spodziewaliście się, że niżej notowany w tabeli Espadon postawi wam aż tak trudne warunki? – Karol Butryn: – Zgadza się, jest to niżej notowana drużyna, ale należy pamiętać, że zarówno my, jak i Espadon jesteśmy beniaminkami i nikt nie mówił, że to będzie łatwe spotkanie. To, że my jesteśmy na dziewiątym miejscu, a Espadon na piętnastym nie miało znaczenia, wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Drugi set moim zdaniem zadecydował o losach spotkania. Przegraliśmy go przez chyba własną nerwowość i potem musieliśmy bić się w pięciu setach.

Po raz kolejny można było się przekonać, ze starcia GKS-u z Espadonem są bardzo zacięte. Zawsze są to długie mecze i to ciągnie się już od I ligi… – KB: – Na pewno te zespoły dobrze się znają, grają w nich zawodnicy, którzy występowali jeszcze w I lidze. Szkoda, że nie udało nam się wygrać tego meczu za trzy punkty, ale cieszymy się z tych dwóch oczek, bo mogliśmy przegrać tego tie-breaka i wtedy bylibyśmy w nieco gorszych nastrojach.

Dużo chyba pomogły wam zmiany. Wszedł na rozegranie Maciej Fijałek, na przyjęcie Michał Błoński. Pokazuje to, że jesteście wyrównanym zespołem. – KB: – To prawda, dysponujemy wyrównanym składem. Każdy z nas czeka na swoją szansę, ja także czekałem na początku sezonu. Chłopaki dali bardzo dobrą zmianę, zresztą jak za każdym razem. Zawsze kiedy wchodzą, potrafią zrobić coś dobrego.

Dziś pokazałeś swoje duże umiejętności zasłużenie zdobywając statuetkę MVP, to jest twój pierwszy sezon w PlusLidze. Ciężko było na początku odnaleźć się w realiach naszej ekstraklasy? – KB: – Myślę, że nie. Miałem duże wsparcie ze strony kolegów z drużyny i trenera Piotra Gruszki. Cieszę się, że tak to się potoczyło i dostałem swoją szanse grania.

Walczyliście ostatnio dzielnie z ZAKSĄ i z Resovią, a teraz przed wami kolejny rywal z topu, czyli PGE SKRA Bełchatów. Jak nastawienie przed tym meczem? – KB: – Takie samo, jak przed tymi dwoma poprzednimi, a także tym niedzielnym z Espadonem. Będziemy walczyć i mam nadzieję, że skończy się to dobrze.

Wy jesteście zespołem, który może wygrać ze Skrą, a Skra ten mecz musi wygrać. Oni cały czas walczą o czwórkę, której nadal nie mogą być pewni. To mniejsze obciążenie psychiczne może wam pomóc? – KB: – Myślę, że tak. Teraz jest końcówka fazy zasadniczej i takie zespoły, jak PGE Skra nie mogą sobie pozwolić na wpadki. My nie mamy żadnej presji, gramy dla siebie, walczymy o każdą piłkę. Cieszę się, że zajmujemy akurat to dziewiąte miejsce w tabeli, bo na przykład Espadon jest w dużo gorszej sytuacji.

 

polsatsport.pl – PlusLiga: Zacięte starcie beniaminków

(…)  Obie ekipy przed obecnym sezonem uzyskały awans do PlusLigi. W ekstraklasie, póki co, lepiej prezentują się siatkarze z Katowic. Podopieczni trenera Piotra Gruszki zajmują miejsce w połowie ligowej tabeli, stali się również sprawcami kilku niespodzianek, jak choćby dwie wygrane z Lotosem Treflem Gdańsk (3:0, 3:2) i pokonanie Asseco Resovii na Podpromiu (3:2). Ekipa Espadonu, która przeszła w tym sezonie wiele zawirowań, ze zmianą trenera na czele, nie zebrała za swą postawę zbyt wiele pochwał. Przedostatnie miejsce w ligowej stawce świadczy o tym, że ekstraklasowa aklimatyzacja nie przebiega tak, jak chcieliby kibice ze Szczecina.  (…)

polsatsport.pl – Stańczak: Mecze wygrywa się obroną

Już niemal 20 lat w siatkówce funkcjonuje pozycja libero, a zadaniem zawodników na niej grających jest głównie defensywa. – Atak sprzedaje bilety, ale mecze wygrywa się obroną – powiedział Adrian Stańczak z GKS Katowice.

Jak przyznał, na wyborze miejsca w drużynie zaważył wzrost. – AS: – Kiedy zaczynamy treningi, nie wiemy na jakiej pozycji będziemy grać. Początek to kształtowanie techniki. Potem wszystko zależy od parametrów fizycznych. Jedni rosną po dwa metry i grają w ataku lub na środku, a innym wzrostu brakuje. Tak było w moim przypadku i mogę się cieszyć grą na pozycji libero – zauważył.

Jego zdaniem, gdyby nie decyzja światowej federacji sprzed niemal 20 lat, nie miałby szans na występy w ekstraklasie. – AS: – Jestem przeszczęśliwy, że mogę uprawiać sport, który kocham. Z wielu elementów jestem wyłączony, ale mogę pomóc zespołowi w grze defensywnej. Jestem częścią drużyny, jestem częścią siatkówki – podkreślił Stańczak.

Ponieważ nie wolno mu ani zagrywać, ani blokować, to podczas meczów nie skacze tyle, co koledzy. – AS: – Nam jednak też nie jest łatwo, bo trzeba być cały czas aktywnym nisko na nogach. Mimo wszystko możemy pograć sobie do 40. roku życia, a nawet ciut dłużej. Na każdej pozycji można się odnaleźć. Mam wielką frajdę z gry, to czysta radość – dodał z uśmiechem libero GKS.

Czasy gry bez libero pamięta Piotr Gruszka, były reprezentant Polski, a obecnie trener katowiczan. – PG: – Mnie ta zmiana za bardzo nie dotyczyła, bo z moimi warunkami fizycznymi byłem stawiany jako ten ofensywny przy siatce. Myślę, że to była decyzja fajna przede wszystkim dla ludzi niższego wzrostu, eliminowanych na „dzień dobry” z siatkówki na najwyższym poziomie. A to dało im pole do popisu w grze defensywnej. To był dobry ruch pod kątem obrazu siatkówki, która jest bardziej dynamiczna. Libero naprawdę potrafią czynić cuda w obronie – tłumaczył Gruszka.

Wspominał, że początkowo wprowadzenie siódmego zawodnika wywoływało pewne zamieszanie. Po pierwsze dlatego, że miał inną koszulkę od kolegów, a przede wszystkim z powodu „hokejowego” charakteru zmian. – Każdy mecz, każdy turniej utwierdzały jednak ludzi, którzy podjęli tę decyzję, że to był trafny wybór – nadmienił i podsumował: – Libero to ludzie niezbędni, jeżeli chodzi o trudne piłki w obronie. Zadanie jest trochę niewdzięczne, bo rzadko się docenia ich pracę, ale spełniają ważną, choć może mało widoczną, oprócz spektakularnych obron, rolę.  (…)

 

sportowefakty.wp.pl – Espadon – GKS: świetny Karol Butryn poprowadził katowiczan do zwycięstwa

(…)  W drugiej partii rywalizacja wyglądała inaczej. Espadon wywarł presję na przeciwniku. Prowadził 10:8 i GieKSa musiała wrzucić wyższy bieg. Przygotowała serię bloków, zwiększyła siłę zagrywek, czym zmusiła do błędów Michała Ruciaka i Danaiła Miłuszewa. Stratę odrobiła z nawiązką i miała w dłoniach dobre karty, by zwyciężyć. To nie był jednak koniec, a początek falowania. Niebiesko-biali podnieśli się z łopatek, czyli wyniku 14:18 i zwyciężyli 28:26. Efektownymi akcjami, zwrotami wydarzeń i dramaturgią można było obdzielić kilka partii. Do przerwy było 1:1 w setach. Piękny pojedynek toczyli Karol Butryn z Danaiłem Miłuszewem. Siatkarz z Katowic miał na tym etapie 17 punktów, z których 13 zdobył atakiem, trzy blokiem, a jednego zagrywką. Na niego szczecinianie zwrócili uwagę podczas narady w szatni. To, co najważniejsze w trzecim secie, wydarzyło się jednak przy zagrywkach Miłuszewa. Bułgar odrzucił rywali od siatki i pomógł wypracować zaliczkę 22:18. Tego Espadonu nie roztrwonił. Zwyciężył 25:22 i dopisał sobie punkt w tabeli.  (…)

volleyespadon.pl – GKS lepszy w starciu beniaminków

Zespół ze stolicy Pomorza Zachodniego prowadził już 2:1 w pojedynku z GKS-em Katowice, ale ostatecznie skończyło się na porażce. Goście triumfowali w stosunku 3:2 i opuszczają Szczecin z dwoma punktami. Espadonowi na pocieszenie zostaje jedno “oczko”, które pozwala nieco odskoczyć od ostatniego w tabeli AZS-u Częstochowa. Drużyna Michała Gogola przystępowała do niedzielnego spotkania cztery dni po wyjazdowej porażce z Jastrzębskim Węglem. Szczecinianie z seta na set grali wprawdzie coraz lepiej, ale i tak zakończyło się na rezultacie 0:3. GKS, choć też przegrał swój ostatni mecz, miał dużo więcej powodów do zadowolenia. Ekipa Piotra Gruszki przez pięć setów rywalizowała jak równy z równym z Asseco Resovią Rzeszów.  (…)  Czwarty set to z początku przewaga GKS-u. W ataku oraz serwisie nadal świetnie prezentował się Butryn, a przyjezdni dość szybko odskoczyli (10:7). Punkt z zagrywki Macieja Zajdera oraz skuteczny blok Janusza Gałązki na atakującym katowiczan sprawiły, że zrobiło się 15:15. W końcówce goście znów uciekli (23:19) i po chwili stało się jasne, że o losach meczu będzie decydował tie-break. Piąta partia była wyrównana do stanu 5:5. Później GKS odskoczył (10:6) i ostatecznie to siatkarze Piotra Gruszki zakończyli mecz z dwoma punktami na koncie (15:11). MVP spotkania został Karol Butryn, który zdobył aż 37 “oczek”.  (…)

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Popłynęli w Szczecinie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W niedzielne popołudnie piłkarze GKS-u Katowice pojechali na wyjazdowe spotkanie do Szczecina w ramach 27. kolejki PKO BP Ekstraklasy. W wyjściowej jedenastce doszło do czterech zmian i od pierwszej minuty zagrali Szymczak, Kuusk, Drachal i Gruszkowski.

Pierwszą połowę zaczęli zawodnicy GieKSy, ale nie stworzyli realnego zagrożenia. W trzeciej minucie Filip Szymczak wyszedł sam na sam z bramkarzem i mimo tego, że i tak był na spalonym, to nie zdołał pokonać Cojocaru. Chwilę później Alan Czerwiński ruszył prawą stroną boiska aż do linii końcowej i wrzucił piłkę w pole karne. Obrońca gospodarzy strącił futbolówkę wprost pod nogi Oskara Repki, który pokusił się o strzał zza pola karnego, ale został on zablokowany. Pierwszy kwadrans spotkania nie porwał piłkarsko, ale GieKSa częściej zapędzała się pod bramkę Pogoni i dłużej utrzymywała się przy piłce. W 15. minucie Kudła źle wybił piłkę i zrobiło się groźnie pod bramką GieKSy, na szczęście nasz bramkarz zdołał się zrehabilitować i wybronił strzał Kolourisa. Chwilę później znów Pogoń była bliska zdobycia bramki, ale zawodnik gospodarzy uderzył niecelnie. W 19. minucie zrobiło się sporo zamieszania w polu karnym Cojocaru, gdy Mateusz Kowalczyk delikatnie trącił piłkę głowa, zmieniając jej tor lotu, ale nic z tego nie wyszło. W kolejnych minutach gra przeniosła się głównie w środkową strefę boiska i żadna drużyna nie była w stanie skonstruować składnej akcji. W 33. minucie Koutris przeniósł piłkę nad bramką Kudły, uderzając lewą nogą. Chwilę później Drachal był bliski zdobycia bramki, ale w ostatnim momencie piłka mu odskoczyła. W 42. minucie Loncar uderzył głową z bliskiej odległości, ale Kudła zdołał ją wybić końcówkami palców. Po wznowieniu z rzutu rożnego Dawid Drachal chciał oddalić zagrożenie i w momenciem gdy wybijał piłkę, to podbiegł Kurzawa, który dostał prosto w skroń i potrzebował pomocy medycznej. W doliczonym czasie pierwszej połowy Gruszkowski rzucił się, aby zablokować strzał Koutrisa i piłka niefortunnie odbiła mu się od ręki. Po długiej przerwie i analizie VAR sędzia wskazał na jedenastkę, którą  pewnie wykorzystał Koulouris. Po tej bramce arbiter zakończył pierwszą połowę.

Na drugą połowę GieKSa wyszła w takim samym składzie, natomiast w drużynie Pogoni doszło do jednej zmiany. Po czterech minutach drugiej połowy Koulouris znów wpisał się na listę strzelców – tym razem pokonał Kudłę z bardzo bliskiej odległości, a piłkę wrzucił Kamil Grosicki, który przepchał i objechał bezradnego Alana Czerwińskiego. W kolejnych minutach GieKSa, chcąc odrabiać straty, odsłoniła się jeszcze bardziej, co próbował wykorzystać Wahlqvist, ale uderzył bardzo niecelnie. Po upływie godziny gry trener Rafał Górak pokusił się o potrójną zmianę. Na boisko weszli Błąd, Bergier i Galan. Chwilę późnej Arkadiusz Jędrych wpuścił swojego bramkarza na minę. Źle obliczył odległość do Kudły i zagrał zbyt lekko i niedokładnie do tyłu. Kudła musiał opuścić bramkę, aby ratować sytuację i po serii niefortunnych podań piłka trafiła pod nogi Grosickiego, jednak jego strzał został zablokowany przez naszego bramkarza. W 68. minucie Sebastian Bergier wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale nie trafił w światło bramki, była to idealna okazja na złapanie kontaktu. Chwilę później Loncar został sfaulowany przez Kuuska, ale sędzia puścił akcję i do piłki dobiegł Sebastian Bergier, który zaliczył… soczysty upadek. W kolejnych minutach gra zrobiła się bardzo rwana i było dużo niedokładności w obu zespołach. W 82. minucie Kacper Łukasiak pokonał Dawida Kudłę strzałem na dalszy słupek. Warto zaznaczyć, że ten zawodnik wszedł na boisko… minutę wcześniej. Pięć minut później Koulouris trzeci raz wpisał się na listę strzelców, pokonując Kudłę strzałem na długi róg. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie.

6.04.2025, Szczecin
Pogoń Szczecin – GKS Katowice 4:0 (1:0)
Bramki: Koulouris (45-k, 49, 87), Łukasiak (82).
Pogoń Szczecin: Cojocaru – Wahlqvist, Loncar, Borges, Koutris (86. Lis), Gamboa, Ulvestad, Kurzawa (80. Smoliński), Przyborek (46. Wędrychowski), Grosicki (81. Łukasiak), Kolouris (88. Paryzek).
GKS Katowice: Kudła – Gruszkowski (62. Galan), Czerwiński, Jędrych, Kuusk (80. Komor), Wasielewski – Drachal (62. Błąd), Kowalczyk, Repka, Nowak (88. Marzec) – Szymczak (62. Bergier).
Żółte kartki: Kowalczyk.
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 19 938.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Nie schodźcie z obranej drogi

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Co GKS Katowice wraca na swój stadion po nieudanym wyjeździe to wygrywa. Podobnie było tym razem. Po wysokiej porażce w Szczecinie (choć zbyt wysokiej patrząc na samą grę), katowiczanie mieli zmierzyć się z walczącą o życie Puszczą Niepołomice.

W końcówce sezonu takie mecze zawsze są trudniejsze niż – po pierwsze wcześniej, a po drugie – niż wskazywałaby na to tabela. Zazwyczaj drużyny z dołu się po prostu budzą – wcześniej czy później. Nie zawsze i nie wszystkie – te które pobudki nie zrobią lub nie zrobią jej odpowiednio wcześnie – spadają z ligi. Mamy w tym sezonie aż nadto przykładów. Obudziła się Korona – na samym początku rundy wiosennej – i dziś jest praktycznie pewna utrzymania. Niedawno na wysokie obroty wskoczył Radomiak – i choć przegrał ostatnio dwa mecze – również ma niezłą pozycję w tabeli, a przecież startowali od 0:5 do przerwy w Białymstoku. Skazywane na pożarcie Zagłębie Lubin wygrało dwa mecze i znacząco poprawiło swoją sytuację. A Śląsk Wrocław? Ci to dopiero zaczęli grać. Zagrzebani na ostatnim miejscu, pod wodzą Alana Simundzy zaczęli punktować aż miło i po wielu, wielu kolejkach w końcu osiemnaste miejsce opuścili i są na styku jeśli chodzi o bezpieczną strefę!

Zamieszana w walkę o utrzymanie Puszcza również czeka na to przebudzenie. Był jeden moment, w którym wydawało się, że podopieczni Tomasza Tułacza wskoczyli na właściwe tory. Mowa o wygranej w Gdańsku 2:0. Ta wygrana z zespołem z dołu tabeli, ale też dobrze wówczas grającą Lechią, była pewna i wydawało się, że Puszcza może stać się takim Radomiakiem czy Koroną. Nic z tych rzeczy. Co prawda potem zdarzyło się jeszcze zwycięstwo z Piastem, ale poza tym było słabiutko. Sytuację mógł też trochę uratować Puchar Polski, gdzie niepołomiczanie wygrali na Konwiktorskiej, ale potem Pogoń zmiotła ich w półfinale. Tym motywacyjnym drygiem mógł być też uratowany w doliczonym czasie gry z Rakowem remis. Nie wyszło. Puszcza przegrała w Katowicach i choć jest minimalnie nad kreską, czeka ich niebywała i ciężka batalia o pozostanie w lidze. Za tydzień grają z niezłym Radomiakiem, potem mają Pogoń i Lecha, będą też bezpośrednie potyczki ze Stalą i Śląskiem. Oj, nie będzie u Żubrów nudno.

To jednak problemy naszych ligowych rywali. GieKSa z tą walczącą o życie drużyną sobie poradziła i to przegrywając do przerwy. Nawet trener Tułacz – zasadniczo nieszczędzący swoim podopiecznym słów krytyki – dziwił się, że nie było aż takiej determinacji. Za to w Lidze Plus eksperci mówili, że z Puszczą narzucającą swój styl gry, przejąć tę rolę jest trudno – a GieKSie się to udało. Nie da się ukryć, katowiczanie zdominowali rywali i w tym kontekście był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie – no, powiedzmy druga połowa, bo do pierwszej można się przyczepić.

To był pierwszy mecz w obecnych rozgrywkach, w którym GieKSa przegrywała i przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 28. kolejce. Dla porównania powiedzmy, że w ostatnich pięciu meczach poprzedniego sezonu, taka sytuacja miała miejsce… trzy razy (z Polonią, Tychami i Wisłą). Dlatego nawet jeśli taka sytuacja zdarza się raz na jakiś czas, to jednak tyle meczów bez odwrócenia ich losów to sporo. W drugą stronę mieliśmy to trzy razy – z Legią, Koroną i Motorem. A jedynymi drużynami, które pozostają bez przechylenia szali na swoją korzyść są Piast, Puszcza, Śląsk, Lechia.

Żeby dołożyć łyżeczkę dziegciu co do wczorajszego spotkania, to trzeba przyznać, że do pewnego momentu aspirowało ono do jednego z najbardziej frustrujących w tym sezonie. Mam tu na myśli taką niemoc, pewnego rodzaju bezsilność, która – wydawało się – może mieć miejsce. Bo jak przegrywaliśmy wysoko, to GieKSa była ewidentnie słabsza. Jak przegrywaliśmy mecze, których nie powinniśmy przegrać, bo graliśmy dobrze, była irytacja i złość. Ale wczoraj to było jeszcze coś innego. GieKSa niby atakowała, niby stwarzała sytuacje, ale ostatecznie wszystko szło w ręce Komara, ewentualnie było niecelne, tak jak strzał Dawida Drachala z początku meczu. Dodatkowo było widać dużą determinację i dynamikę. To nie był chodzony mecz. Z jednej strony można było myśleć, że taka gra daje szansę na pozytywny rezultat, z drugiej te wykończenia były dość mizerne. No i przede wszystkim Puszcza prowadziła po naszym dość dużym błędzie. Więc trzeba było zdobyć nie jedną, a dwie bramki. Niewiadomą było, jak się to wszystko potoczy.

Ta łyżka dziegciu się zdematerializowała, bo ostatecznie GKS w drugiej połowie grał podobnie jak w pierwszej, a dodatkowo wzmocnił ten sposób gry i w końcu zaczęło wychodzić. Czyli wchodzić. Trzy bramki zdobyte po przerwie mają swoją wymowę. Najpierw Alan Czerwiński dosłownie wypatrzył Sebastiana Bergiera, który po prostu nie mógł tego zmarnować. Potem swoje firmowe zagranie zaliczył Bartosz Nowak i Bergi a la „Franek – łowca bramek” (skoro jesteśmy już przy wiślackich porównaniach trenera) podcinką trafił do siatki. Mało się mówi o trzecim golu, a to co zrobił Marcin Wasielewski przecież było bardzo klasowe. Minął rywala delikatnym podbiciem piłki, a potem to podbicie powtórzył nad bramkarzem, wystawiając piłkę do pustej bramki. To było doprawdy doskonałe i jeśli mówimy o Tsubasie Dawida Drachala w jego kapitalnej akcji w pierwszej połowie, to nie można tego japońskiego bohatera kreskówek nie przyrównać do Wasyla, przy czym Wasyl zrobił to błyskawicznie, a nie jak Tsubasa biegł z piłką przez boisko przez pół odcinka okrążając niemal całą kulę ziemską 😉

Swój sposób gry – to było coś, co trener powtarzał w rundzie jesiennej. Można powiedzieć, że jesienią to wychodziło w bardziej spektakularny sposób, choć nadal musimy pamiętać, że dawało to mniej punktów niż obecnie. Ale pod względem wizualnym, spotkanie z Puszczą rzeczywiście pokazało bardzo dużą dominację nad rywalem.

GieKSa jest w środku tabeli dlatego, że… nie zawsze nam wychodzi. Bartosz Nowak ma potencjał na to, by dawać jeszcze więcej. I ostatecznie coś mu w tych meczach zawsze wyjdzie – jakieś idealne podanie i asysta – bo to po prostu bardzo jakościowy zawodnik. Ale tu może być jeszcze lepiej. Sebastian Bergier nastrzelał już trochę tych bramek, ale ich też może być jeszcze więcej. Coraz lepiej prezentuje się Dawid Drachal i jakby tylko udało się wyciągnąć go z Rakowa, byłoby doskonale, bo ten zawodnik to bardzo duży talent. Naprawdę w tej drużynie drzemie spory potencjał. Na ten moment jest bardzo dobrze. A może być jeszcze lepiej. Tylko prośba do trenera – nie schodźcie z obranej drogi. Wychodźcie z założenia, że rozwój jak najbardziej, ale lepsze czasem jest wrogiem dobrego. Można i trzeba ulepszać i poprawiać, ale nie na siłę. Naprawdę jest dobrze.

Osiągnęliśmy magiczną granicę 38 punktów. Można już mieć absolutnie spokojną głowę. GieKSa w przyszłym sezonie będzie grać w ekstraklasie i dalej sławić Katowice w ligowej piłce. Nie mogliśmy sobie wymarzyć na początku sezonu – a już zwłaszcza po pierwszej kolejce z Radomiakiem – w jakim miejscu będziemy na sześć kolejek przed końcem. Pięknie.

A Dawid Abramowicz, ani żaden inny Craciun czy Atanasov nie okazali się Kojiro 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Budujemy nową twierdzę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W dzisiejszym spotkaniu nasza drużyna pokonała 3:1 Puszczę Niepołomice. Zapraszamy na drugą galerię z tego meczu, którą przygotował dla Was Kazik.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga