Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska czapa czyli – Co słychać w sieci? – po przegranej w Rzeszowie

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Niestety, ale znów kibice siatkarskiej GieKSy musieli przeżyć rozczarowanie. Kolejna porażka w kiepskim stylu i „dodatek” w postaci przegranego, trzeciego seta mimo prowadzenia naszego zespołu 20:15 (to sztuka nie lada tracąc osiem punktów z rzędu), był niestrawnym świątecznym zakalcem…

 

katowickisport.pl – Porażka GKS-u Katowice. Francuski bohater

Siatkarze GKS-u Katowice przegrali z Asseco Resovią 0:3. Podopieczni Piotra Gruszki jedynie w trzecim secie pokazali dobrą siatkówkę. GKS Katowice jedynie w trzecim secie sprawił kłopot w Rzeszowie Asseco Resovii. Miał nawet ogromną szansę na jego wygranie. Prowadził już bowiem 20:15. I wtedy gra katowiczan kompletnie się załamała. Zagrywkę przyjmowali bardzo niedokładnie, przez co ich rozegranie było bardzo czytelne. Rozgrywający zwykle wystawiał piłkę do swojego lider – w tym dniu był nim Serhij Kapelus – ale ten nie był w stanie przebić się przez blok gospodarzy. Po drugiej stronie siatki natomiast nie do zatrzymania był Thibault Rossard. Francuz się nie mylił. Rzeszowianie wywalczyli siedem punktów z rzędu, z czego pięć było dziełem Rossarda. Gospodarze wyszli na prowadzenie 22:20 i nie oddali go już do końca. Dzięki wywalczeniu trzech punktów wciąż są w walce o awans do play offu.  (…)

siatka.org – PL: Rzeszowianie nie rezygnują z walko o play-off, 3:0 z GKS-em

Resovia Rzeszów nie rezygnuje z walki o play-off. Podopieczni trenera Andrzej Kowala pokonali w 28. kolejce PlusLigi 3:0 GKS Katowice i zanotowali na swoim koncie kolejne trzy punkty. Katowiczanie mieli swoją szansę w trzecim secie, w którym prowadzili w końcówce czterema punktami, ale efektowna seria punktu dla Resovii zakończyła mecz. Już na początku spotkania dwa oczka przewagi zapewnili sobie gospodarze, którzy po udanej akcji na siatce Łukasza Perłowskiego prowadzili 8:5. W aut zaatakowali goście, ale szybko dokładnie to samo zrobił atakujący z Rzeszowa (11:9). Potem jednak zza linii dziewiątego metra zaczął punktować Thibault Rossard (15:10), a błędy w ofensywie katowiczan nie pozwalały im na nawiązanie wyrównanej walki (14:20). Z lewej flanki swój atak skończył Kapelus, a chwilę potem ekipa z Katowic dołożyła blok (17:21). Błąd dotknięcia siatki po stronie gości dał rywalom piłkę setową (24:18), ale katowiczanie nie składali broni, przy dobrych zagrywka Serhija Kapelusa obronili kilka z nich i dopiero udana akcja ze środka rzeszowian zakończyła premierową odsłonę (25:23).  (…)

 

siatka.org – Marcin Komenda: Przespaliśmy jedno ustawienie

(…) Szkoda trzeciego seta, szkoda trochę pierwszego seta? Mecz niewykorzystanych szans? – Marcin Komenda:Generalnie szkoda całego meczu, bo nie przyjechaliśmy tutaj na wycieczkę, nie chcieliśmy, żeby to tak wyglądało, że przegrywamy 0:3. Jesteśmy grupą ambitnych chłopaków, którzy chcą po prostu wychodzić na każde spotkanie i dawać z siebie maksa. Szkoda, bo naprawdę szczególnie w tym trzecim secie mieliśmy wszystko w swoich rękach i pod kontrolą i tylko przez nasze głupie błędy tego nie wykorzystaliśmy i przede wszystkim tego żałujemy. W pierwszym secie powiedzmy, że to Asseco Resovia kontrolowała sytuację, a nam udało się podgonić wynik w końcówce. W trzeciej odsłonie zrobiliśmy sobie fajną atmosferę, było czuć chęć do gry i fantazję w tym wszystkim i szkoda, że tak się to zakończyło, bo naprawdę byłoby to coś fajnego, gdyby udało nam się tutaj coś ugrać.

Po tej 10-minutowej przerwie wyszliście na boisko z nową energią, ale również nowym składem. – Po prostu wyszliśmy na parkiet, po naszej stronie było dużo zmian personalnych i każdy z nas chciał się pokazać jak najlepiej, bo w naszym zespole każdemu zależy na dobru całej drużyny. Każdy chciał dać z siebie maksa i udowodnić, że potrafimy grać na fajnym poziomie i do pewnego momentu tak to wyglądało. W końcówce niestety przespaliśmy jedno ustawienie i skończyło się tak, jak się skończyło.

Zrywami graliście również ostatnio z Jastrzębskim Węglem. Dwa słabe sety, dwa dobre i przegrany tie-break. – Dokładnie tak, to był bardzo podobny mecz, z tym że wtedy udało nam się wyciągnąć wynik i doprowadzić do tie-breaka, a tutaj niestety Asseco Resovia – myślę, że swoim doświadczeniem nam na to nie pozwoliła. Na boisko wszedł Jochen Schöps, który utrzymał zagrywkę, zagrał bardzo spokojnie i to wystarczyło. To jest – przynajmniej dla mnie, a myślę, że również dla pozostałych chłopaków również, cenna lekcja, że cały czas trzeba utrzymywać najwyższy poziom koncentracji i cały czas trzeba analizować. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach takie przestoje już nam się po prostu nie będą zdarzały.

Tych kolejnych meczów nie zostało już tak wiele, bo do końca sezonu zasadniczego zaledwie dwie kolejki. Macie jakieś specjalne założenia na te dwa spotkania? – Na pewno chcielibyśmy się utrzymać w tej pierwszej dziesiątce w tabeli PlusLigi. Wiemy, że goni nas zespół z Zawiercia, dlatego będziemy pod presją zawiercian, ale uważam, że w tych dwóch meczach możemy się pokazać z dobrej strony. Po świętach gramy u siebie z AZS-em Olsztyn i moim zdaniem nie stoimy na straconej pozycji. Jeśli zagramy swoją siatkówkę we własnej hali, to jesteśmy w stanie zrobić dobry wynik, co pokazaliśmy w pierwszej rundzie sezonu zasadniczego. Dlatego też musimy się skupić na tym, żeby zagrać swoje i wierzę, że w tym sezonie jeszcze coś ugramy.

 

siatka.org – Dominik Witczak: Zagraliśmy naprawdę słabo

(…)  Podopieczni Piotra Gruszki tylko momentami byli w stanie nawiązać walkę z Asseco Resovią.  -Zadecydowała nasza słaba postawa w tym meczu. Nawet my jesteśmy tym zaskoczeni, bo naprawdę zagraliśmy słabo. Popełniliśmy dużo błędów, pomyłek i niedokładności. Pojawiła się nadzieja po 10 minutowej przerwie, gdzie wróciliśmy do gry. Było trochę rotacji na boisku i tą trzecią partię rozpoczęliśmy z większą energią i jakością. Mieliśmy całego seta pod kontrolą i powiększaliśmy systematycznie przewagę. Potem jednak ta nasza gra szybko się rozmyła w jednym ustawieniu. Wszedł Jochen na zagrywkę i zagrał kilka razy fajnie, ale przecież kilka tych jego serwisów przyjęliśmy w punkt, bądź blisko siatki i nie potrafiliśmy skończyć akcji. Jak już na tym poziomie nie potrafi się zrobić przejścia, to potem się przegrywa seta. Z punktu na punkt wkradła się do naszej drużyny jakaś niedokładność i nie potrafiliśmy nagle skończyć prostej piłki po przyjęciu, gdzie na początku czy w połowie seta kończyliśmy naprawdę trudne sytuacyjne piłki, gdzieś tam wystawiane zza boiska, kiedy potrafiliśmy nabić piłkę na blok, żeby powtórzyć akcję. Nagle ta gra zupełnie się rozmyła i wróciliśmy do popełniania seryjnych błędów jak w dwóch pierwszych setach – ocenił po spotkaniu Dominik Witczak. Katowiczanie poza trzecim setem mieli także zryw w premierowej odsłonie, gdzie odrobili sporą część strat. – Zaczęliśmy troszeczkę stabilniej grać, a udane zagrywki Siergieja Kapelusa doprowadziły do tej końcówki, gdzie broniliśmy setboli i mogliśmy doprowadzić do remisu. Niestety, Resovia jest na tyle wymagającym zespołem, że potrafi wyjść z takich opresji. Jak jest okazja, to rywale potrafią za pierwszy razem skończyć seta, czyli to czego my nie zrobiliśmy w partii numer trzy i dlatego mecz skończył się wynikiem 0:3 – analizował Witczak.  (…)

sportowefakty.wp.pl – Asseco Resovia – GKS: ważna wiktoria rzeszowian, podopieczni Andrzeja Kowala wciąż z szansami na miejsce w „szóstce”

(…) Asseco Resovia od początku potyczki zabrała się mocno do pracy i wyszła na prowadzenie 8:5 po skutecznym zbiciu w wykonaniu Łukasza Perłowskiego. Gospodarze nie zamierzali zwalniać tempa, a znakomicie zagrywał Thibault Rossard (15:10). Umiejętnie rozgrywał Michał Kędzierski, a swoje ataki kończyli Jakub Jarosz oraz Aleksander Śliwka. Kiedy Pasy prowadziły 24:19, wydawało się, że już nic nie wydarzy się w inauguracyjnym secie. Jednakże przyjezdnych było jeszcze stać na zryw w końcówce i zbliżenie się do rywali na jeden punkt przy serwisie Serhiya Kapelusa. Ostatnie słowo należało do miejscowej ekipy, która po zagraniu Barthelemy’ego Chineyeze’a wygrała I partię do 23. Podopieczni Andrzeja Kowala nie zamierzali zwalniać tempa i wygrywali 9:7. GKS nie prezentował argumentów do skutecznej walki, co skrzętnie wykorzystywała Resovia. Ekipa z Katowic popełniała sporo błędów własnych i przegrywała 11:18. Mateusz Masłowski oraz spółka byli w stanie postawić kropkę nad „i”, triumfując w drugiej odsłonie 25:15. Po dziesięciominutowej przerwie katowiccy zawodnicy, którzy nie mieli już nic do stracenia, postanowili zagrać odważniej i szybko objęli prowadzenie 4:1. Inicjatywa była po stronie GKS-u Katowice, a na boisku brylował Serhiy Kapelus (11:15). Resovia miała kłopoty w defensywie i przez pewien czas nie mogła przerwać naporu rywala. Kluczem do podjęcia przez gospodarzy rękawicy w tej odsłonie okazało się zatrzymanie Kapelusa i wzmocnienie zagrywki. Właśnie to sprawiło, iż siatkarze ze stolicy województwa podkarpackiego wygrywali 22:20. Jochen Schoeps oraz jego klubowi koledzy już nie pozwolili się dogonić (25:22) i odnieśli wiktorię 3:0 w całym meczu.   (…)

 

czassiatkowki.pl – PlusLiga: Rzeszowianie pokonują katowiczan i nadal mają szansę na czołową szóstkę

Spotkanie pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów a GKS-em Katowice zakończyło się po trzech setach na korzyść gospodarzy. Podopieczni trenera Piotra Gruszki mieli szansę na przedłużenie meczu w ostatniej partii, w której prowadzili nawet pięcioma punktami. Ostatecznie jednak rzeszowianie odwrócili losy tej odsłony i wygrali całe starcie.  (…) Kolejną odsłonę od dwupunktowe prowadzenia rozpoczęli gospodarze (2:0). Katowiczanie szybko doprowadzili do wyrównania (4:4). Gra przez jakiś czas toczyła się punkt za punkt (7:7), ale rzeszowianie po raz kolejny narzucili rywalom swój rytm gry i wysforowali się na trzy „oczka” prowadzenia (11:8). Dobra gra w ataku i bloku spowodowały, że przewaga siatkarzy Asseco Resovii rosła (14:9, 16:10). Podopieczni trenera Andrzeja Kowala nie tracili koncentracji, dzięki czemu mieli wysoką zaliczkę (19:11). W decydującą część seta zespoły wkraczały przy stanie 20:11 na korzyść rzeszowian. Ostatecznie partia ta zakończyła się wynikiem 25:15 dla gospodarzy.  (…)

czassiatkowki.pl – Maciej Fijałek: „Chcemy grać do końca i walczyć o jak najlepsze miejsce”

(…)  „Od początku nie mogliśmy wejść w ten mecz i było widać, że gracze którzy weszli, pokazali że można grać, sprawia im to radość. My zaczęliśmy grać słabiej, było widać nerwowość i przez dwa sety nic nam nie wychodziło” – powiedział po spotkaniu w Rzeszowie rozgrywający GKS-u Katowice, Maciej Fijałek.  Trzecim secie gra miała całkiem inny obraz i to goście nadawali rytm gry, wszystko jednak rozstrzygnęło się w ostatnich akcjach. „W końcówce nie mogliśmy przyjąć piłek, poza tym nie byliśmy w stanie skończyć dwóch, trzech piłek i zrobiło się nerwowo, a w konsekwencji nie udało się wygrać tej końcówki” – dodał Maciej Fijałek.  (…)  Gracze GKS-u Katowice mieli swoje szanse na przedłużenie losów spotkania w Rzeszowie, po dziesięciominutowej przerwie zapewnili sobie bowiem wysokie prowadzenie i wydawałoby się, że są na dobrej drodze do zwycięstwa. W końcówce jednak w polu zagrywki pojawił się Jochen Schöps, który posłał kilka asów serwisowych i odrzucił przeciwników od siatki. „Można powiedzieć, że Jochen praktycznie wprowadzał nam zagrywkę, bo nie można powiedzieć, że to był jakiś trudny serwis, a my sobie z tym nie poradziliśmy i nie byliśmy w stanie przyjąć tej piłki” – mówił Maciej Fijałek, dodając:  „W trzecim secie wszystko się fajnie układało. Wyszedł zmieniony skład i od samego początku było widać, że gra zaczęła wyglądać całkiem nieźle, a na pewno lepiej niż w pierwszych dwóch partiach. Na początku nie potrafiliśmy przyjąć zagrywki i wtedy ciężko się gra z taką drużyną jak Asseco Resovia. Szkoda, bo do samego końca prowadziliśmy pięcioma punktami i w końcówce wróciliśmy do tego, co pokazywaliśmy w pierwszych dwóch setach”.  (…)  „Z mobilizacją nie będzie problemu. Chcemy grać do końca i walczyć o jak najlepsze miejsce w tabeli i nie patrzymy na to, co się dzieje. Na razie jesteśmy w miarę spokojni, ale wszystko może się tak ułożyć, że każdy mały punkt będzie decydował o kolejności końcowej” – zakończył Maciej Fijałek.

 

assecoresovia.pl – Trzysetowe zwycięstwo z GKS-em Katowice

(…)  Od pierwszych piłek swoją przewagę budowali podopieczni trenera Andrzeja Kowala. Po atakach ze środka gospodarze prowadzili 8:5. Pewne zbicia Jakuba Jarosza na prawym skrzydle, a także asy serwisowe Thibaulta Rossarda dały wynik 15:10. Skuteczna gra po stronie rzeszowian i proste błędy przyjezdnych utrzymywały przewagę Asseco Resovii (19:14). Przy zagrywkach Emanuela Kohuta straty nieco zniwelowali rywale (21:17) i o pierwszą przerwę w tym spotkaniu poprosił trener Andrzej Kowal. Po powrocie na parkiet punktowy blok ustawił Michał Kędzierski. Dobre wejście w pole serwisowe zanotował Serhiy Kapelus, dzięki czemu katowiczanie doprowadzili do wyniku 24:23, ostatecznie atak ze środka zakończył tą odsłonę (25:23). Wyrównany początek miał drugi set tego pojedynku (6:6). Gospodarze przewagę zaczęli budować przy serwisach Olka Śliwki i Łukasza Perłowskiego (11:8). W momencie, kiedy w polu zagrywki zameldował się Jakub Jarosz prowadzenie urosło do pięciu punktów i o czas poprosił trener Piotr Gruszka (14:9). Proste błędy po stronie przyjezdnych powiększały prowadzenie rzeszowian, którzy pewnie kroczyli po zwycięstwo w tym secie (22:13). Na długą przerwę zespoły schodziły po błędzie dotknięcia siatki ekipy GKS-u (25:15). Trzecią partię lepiej otworzyli przyjezdni (1:4), jednak po bloku Olka Śliwki na tablicy widniał remis po 4. Mocne serwisy zawodników z Katowic systematycznie budowały ich prowadzenie (11:15). Dobre wejście na boisko zanotował Jochen Schops, który punktował nie tylko blokiem, ale również zagrywką doprowadzając do remisu po 20. W końcówce seta nie do zatrzymania był Thibault Rossard (24:22), a pojedynek zakończył Olek Śliwka (25:22).  (…)

 

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Szymon Marciniak w końcu sędzią El Clasico

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sędzią sobotniego meczu Górnik Zabrze – GKS Katowice będzie Szymon Marciniak z Płocka. Śląski Klasyk odbędzie się w sobotę o godzinie 20.15.

Arbitra przedstawiać nie trzeba, ale jednak to zrobimy. Nasz sędzia międzynarodowy ma CV tak bogate, że ciężko objąć wszystko. Według portalu 90minut.pl pierwsze udokumentowane spotkanie to mecz Pucharu Polski w 2006 roku pomiędzy Spartą Augustów i Mrągowią Mrągowo. Szybko piął się po szczeblach kariery i już w kolejnym sezonie prowadził trzy mecze ówczesnej drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy.

Uwaga! Wówczas – 5 kwietnia 2008 poprowadził jedyny w swojej karierze mecz GKS Katowice, było to spotkanie w Turku, w którym GKS Katowice zremisował z miejscowym Turem 1:1. Poniżej możecie zobaczyć bramki z tego meczu, nakręcone przez autora niniejszego artykułu. Gola dla GKS zdobył wówczas Krzysztof Kaliciak, a wyrównał dobrze nam znany, grający później w GieKSie – Filip Burkhardt.

Już w sezonie 2008/09 zadebiutował w ekstraklasie, prowadząc mecz GKS Bełchatów z Odrą Wodzisław. Od następnego był już etatowym arbitrem w ekstraklasie, w której sędziuje nieprzerwanie od 15 lat.

W sezonie 2012/13 przyszedł debiut w europejskich pucharach, gdy w Lidze Europy sędziował mecz Lazio z Mariborem. Dwa lata później zadebiutował w Lidze Mistrzów spotkaniem Juventus – Malmo.

Wyliczanie wszystkich prowadzonych przez Marciniaka meczów byłoby dużym wyzwaniem. Spójrzmy po prostu na zbiorczą liczbę spotkań, które prowadził konkretnym europejskim drużynom na przestrzeni tych lat – głównie w Lidze Mistrzów, a także w minimalnym stopniu w Lidze Europy:

Inter Mediolan – 10
Real Madryt – 9
Atletico Madryt – 8
Liverpool, PSG – 7
Juventus, Barcelona, Milan – 6
Bayern, Manchester City, Tottenham, Lyon, Benfica – 4
Sevilla, Feyenoord, Napoli – 3

W mniejszej liczbie prowadził też mecze takich drużyn jak m.in. Lazio, Fiorentina, Manchester United, Roma, BVB, Ajax, Bayer Leverkusen, Lipsk, Atalanta, OM, FC Porto, Chelsea, Sporting, Galatasaray czy Arsenal. Dodajmy, że w zestawieniu nie są uwzględnione spotkaniach w ramach choćby Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie dodatkowo dwukrotnie sędziował Realowi Madryt.

W 2013 sędziował swój pierwszy finał Pucharu Polski – pierwszy z dwóch meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa. Później jeszcze trzykrotnie prowadził mecz finałowy na Stadionie Narodowym.

W swojej europejskiej przygodzie był arbitrem kilku spotkań, które obrosły legendą. Na przykład w 2017 był rozjemcą pierwszego meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów, w którym PSG pokonało Barcelonę 4:0. Ten mecz był preludium do historii z rewanżu, gdzie Blaugrana po niesamowitej remontadzie zwyciężyła 6:1. Rok później w tej samej fazie na Marciniaka posypała się lawina krytyki po meczu Tottenham – Juventus (1:2), w którym nasz arbiter popełnił duże błędy. W 2023 roku sędziował w półfinale pogrom Realu Madryt przez Manchester City, kiedy podopieczni Pepa Guardioli wygrali 4:0. A w zeszłym sezonie niesamowite spotkania w 1/8 i 1/2 finału pomiędzy Atletico i Realem oraz Interem i Barceloną – w obu przypadkach były to rewanże. W derbach Madrytu arbiter miał absolutnie nietypową sytuację, gdy w konkursie jedenastek Julian Alvarez dwa razy dotknął piłkę – co dopiero – i to w wielkich kontrowersjach – wykazał VAR. Znowuż w pojedynku na Giuseppe Meazza widzieliśmy prawdziwy spektakl piłki. Gdy w 87. minucie Raphinia trafiał na 3:2 dla Barcelony, wydawało się, że jest pozamiatane. Wyrównał w doliczonym czasie Acerbi, a w dogrywce Nero-Azurri za sparwą Frattesiego przechyli szalę na swoją korzyść.

Szymon Marciniak od dekady prowadzi też mecze reprezentacji. Prowadził spotkania na Mistrzostwach Europy i Świata. W 2016 roku był rozjemcą meczów Hiszpania – Czechy, Islandia – Austria i Niemcy – Słowacja. Podczas Mundialu w Rosji sędziował spotkania Argentyna – Islandia i Niemcy – Szwecja z fenomenalnym trafieniem Kroosa w doliczonym czasie z rzutu wolnego. Na Mistrzostwach Świata w Katarze prowadził spotkania Francja – Dania i Argentyna – Australia, a na Euro 2024 Belgia – Rumunia i Szwajcaria – Włochy.

Na deser zostawiliśmy oczywiście największe sukcesy polskiego sędziego. Czyli sędziowane finały. Najpierw finał Klubowych Mistrzostw Świata 2024, w którym Manchester City pokonał Fliminense 4:0. City zapewniło sobie udział w turnieju poprzez wygranie Ligi Mistrzów w 2023 roku, który również prowadził polski sędzia – Anglicy pokonali Inter Mediolan 1:0 po golu Rodriego. No i nade wszystko mecz meczów, najważniejsze wydarzenie w czteroleciu światowej piłki, czyli finał Mistrzostw Świata 2022 w Katarze: Argentyna – Francja. Finał niebanalny, bo z dwoma golami Leo Messiego i hat-trickiem Kyliana Mbappe. Marciniak był świadkiem ukoronowania Leo Messiego jako najlepszego piłkarza w historii futbolu, zwieńczającego swoją piękną karierę tytułem Mistrza Świata.

Ma w swoim dorobku także prowadzone finały Cypru, Grecji i Albanii oraz Superpuchar Europy.

Przechodząc do spraw przyziemnych – w obecnym sezonie Marciniak prowadził cztery spotkania ekstraklasy, w których pokazał 16 żółtych kartek (średnio 4 na mecz) i ani jednej czerwonej. Podyktował jeden rzut karny – dla Pogoni w meczu z Arką.

Oficjalnie prowadził tylko jedno wspomniane spotkanie GKS Katowice, natomiast na uwagę zasługuje fakt, że Marciniak był gościem specjalnym i sędzią podczas turniejów Spodek Super Cup 2024 i 2025. W obecnym roku zrobił też rzecz niesamowitą – prowadząc mecz w Arabii Saudyjskiej wieczorem dzień przed turniejem, sobie tylko znanymi sposobami przemieścił się do Katowic, by w Spodku już być około godziny 15.00 zwartym i gotowym do pracy.

Będzie to pierwszy Klasyk Szymona Marciniaka, bo mimo wielu wybitnych spotkań, nie udało mu się jeszcze poprowadzić hiszpańskiego El Clasico pomiędzy Realem Madryt i Barceloną.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Kompromitacja

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po ostatnim meczu z Arką Gdynia, humory w Katowicach były bardzo dobre. GieKSa odbiła się od dna i w fantastycznym stylu pokonała gdynian. Piłkarze Rafała Góraka chcieli podtrzymać tę passę. Ten sam plan miał jednak Górnik Zabrze, który również efektownie odprawił z kwitkiem Pogoń Szczecin. Przy Roosevelta zapowiadało się naprawdę świetne widowisko, przy rekordowej – 28-tysięcznej – frekwencji.

W GieKSie nastąpiła jedna zmiana w porównaniu z meczem z Arką. Kontuzjowanego Alana Czerwińskiego zastąpił Lukas Klemenz, czyli bohater meczu z gdynianami. W składzie zabrzan ponownie zabrakło Lukasa Podolskiego (ale był już na ławce), mogliśmy natomiast obawiać się dynamicznych Ousmane Sowa i Tofeeka Ismaheela.

Początek meczu był wyrównany, ale drużyny nie stwarzały sobie sytuacji bramkowych, choć gdyby w 5. minucie Adam Zrelak dobrze przyjął piłkę wyszedłby sam na sam od połowy boiska z Łubikiem. W 11. minucie lekko uciekał Klemenzowi Tofeek Ismaheel, który wbiegł w pole karne i nawijał naszego obrońcę, ale Lukas ostatecznie zablokował ten strzał. W 19. minucie Kubicki bardzo dobrze obsłużył prostopadłym podaniem Ambrosa, który kąśliwie uderzał, ale Dawid Kudła bardzo dobrze obronił ten strzał. Pięć minut później w pole karne próbował wdzierał się Borja Galan, ale jego strzał został zamortyzowany. W pierwszych trzydziestu minutach nieco lepiej prezentował się Górnik i mógł to przypieczętować bramką, gdy fatalną stratę przed polem karnym zaliczył Kacper Łukasiak, ale po wygarnięciu piłki przez Kubickiego nie doszedł do niej Liseth. Niestety cofnięta gra GKS nie opłaciła się. Galan dał bardzo dużo miejsca w polu karnym rywalowi, a Ousmane Sow skrzętnie to wykorzystał, wycofując piłkę na 16. metr do Patrika Hellebranda, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. W końcówce GKS miał kilka stałych fragmentów gry, ale w przeciwieństwie do meczu z Arką, tutaj nie było z tego żadnego zagrożenia.

Początek drugiej połowy mógł być fatalny. Klemenz wyprowadzał tak, że podał do przeciwnika, piłka zaraz poszła do niepilnowanego Janży, ten wycofał do Sowa, analogicznie jak ten zawodnik w pierwszej połowie, jednak Sow strzelił technicznie obok słupka. Po chwili, w zamieszaniu w polu karnym po wrzucie z autu Kowalczyka, ekwilibrystycznie do piłki próbował dopaść Kuusk, ale nic z tego nie wyszło. Po chwili i tak było 2:0. W 53. minucie piłkarze GKS zagrali niebywale statycznie w polu karnym. Dośrodkowywał Ambros, a kompletnie niepilnowany, choć wśród tłumu naszych (!) zawodników Liseth z bliska skierował piłkę do siatki. W 61. minucie znów rozmontowali naszą dziurawą obronę rywale, Janża znów mając lotnisko na skrzydle, popędził i wycofał po ziemi, a Sow tym razem strzelił niecelnie. Po chwili mieliśmy zmiany, weszli na boisko Aleksander Buksa i debiutujący w GKS Jesse Bosch. Trzy minuty później było po meczu, gdy doszło do absolutnie kuriozalnej sytuacji. Marten Kuusk zagrywał do Kudły. Problem w tym, że naszego bramkarza nie było w bramce i piłka wpadła do siatki ku rozpaczy estońskiego defensora. Kilka minut później swoją szansę miał Ismaheel, ale po dośrodkowaniu z prawej stroną i strzale zawodnika bardzo dobrze interweniował Kudła. W 81. minucie z dystansu uderzał wprowadzony na boisko Lukas Podolski, ale znów obronił bramkarz. W 88. minucie na strzał zdecydował się Kuusk, a piłka musnęła górną stronę poprzeczki. Po chwili była powtórka, uderzał z daleka Gruszkowski i również piłka otarła obramowanie, tym razem spojenie.

Wygląda na to, że GKS przegrał to spotkanie już przed meczem, ewentualnie w trakcie pierwszej połowy. Nie da się z Górnikiem Zabrze, grając tak asekuracyjnie, liczyć na cud i to, że rywale nie strzelą bramki. Dodatkowo po utracie bramki posypało się całkowicie wszystko i nie dość, że nadal nie mieliśmy nic z przodu, to jeszcze popełnialiśmy katastrofalne błędy z tyłu, a gospodarze skrzętnie to wykorzystali. Był to najsłabszy mecz GKS w tym sezonie. Nie chodzi o wynik. Sposób gry był nieprzystający ekstraklasowej drużynie.

23.08.2025, Zabrze
Górnik Zabrze – GKS Katowice 3:0 (1:0)
Bramki: Hellebrand (40), Liseth (53), Kuusk (64-s).
Górnik: Łubik – Kmet (70. Szcześniak), Janicki, Josema (76. Pingot), Janża, Kubicki, Hellebrand, Ambros (70. Podolski), Sow (69. Dzięgielewski), Liseth, Ismaheel (76. Lukoszek).
GKS: Kudła – Wasielewski, Klemenz, Jędrych, Kuusk, Galan (70. Gruszkowski) – Błąd (70. Łukowski), Kowalczyk, Łukasiak (61. Bosch), Nowak (78. Wędrychowski) – Zrelak (61. Buksa).
Żółte kartki: Nowak.
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 28236 (w tym 4300 kibiców GieKSy).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga