Dołącz do nas

Felietony Siatkówka

Siatkarska GieKSa nad przepaścią. Czy zdoła jeszcze zawrócić?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

13 września wystartował nowy sezon PlusLigi. Przed siatkarską GieKSą kolejny trudny, o ile nie najtrudniejszy bój o utrzymanie w najwyższej lidze siatkarskiej w Polsce. Poprzeczka zawieszona jest wyżej niż w poprzednich sezonach, gdyż na skutek reorganizacji rozgrywek PlusLigę opuszczą 3 najgorsze drużyny. Niestety, już dziś, po zaledwie 4 meczach, można ze smutkiem założyć, że jedną z nich najprawdopodobniej będzie GieKSa.

Jak dotąd podopieczni Grzegorza Słabego nie dali rady ani beniaminkowi (0:3 z MKS Będzin), ani średniakowi (0:3 ze Stalą Nysa), ani tym bardziej zarówno brązowemu medaliście poprzednich rozgrywek (0:3 z Projektem Warszawa), jak i samemu Mistrzowi z Jastrzębia (1:3). Niepokoją zarówno wyniki, jak i styl, natomiast problem tej sekcji jest zdecydowanie głębszy niż kiepskie wejście w nowy sezon.

Wśród wielu kibiców panuje przekonanie, że utrzymywanie sekcji siatkarskiej w wielosekcyjnym GKS-ie przynosi klubowi więcej szkody niż pożytku. Temat staje się tym gorętszy, im słabsze wyniki notują nasi siatkarze. Moim zdaniem to bardzo płytka diagnoza, na poziomie „znanego i lubianego” redaktora jednego z katowickich portali, który z zasady neguje wszystko, co z naszym klubem związane. Tymczasem w mojej ocenie sam zamysł utrzymywania męskiej sekcji siatkówki w wielosekcyjnej GieKSie jest dobry i mógłby się obronić, jeśli zmieni się podejście do jej funkcjonowania.

Za samym istnieniem tej sekcji przemawia nie tylko obecna popularność siatkówki w Polsce, ale także historia naszego klubu. Jak można przeczytać na oficjalnej stronie:

Sekcja siatkówki w GKS-ie Katowice była obecna od początku istnienia klubu, a więc od 1964 roku. Wówczas w struktury GieKSy zostało włączonych wiele drużyn, w tym Górnik 1920 Katowice. To właśnie jego spadkobiercą byli siatkarze GKS-u, którzy przez kilka lat byli obecni w czołówce najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. […] W lipcu 2016 GKS GieKSa Katowice S.A. na mocy porozumienia z TKKF Czarni oficjalnie przejęła drużynę siatkarzy i od sezonu 2016/17 występuje w ekstraklasie.

Wizerunek siatkówki jako sportu narodowego, będącego alternatywą dla opanowanej przez kiboli piłki nożnej, jest konsekwentnie budowany od lat, przy wydatnej pomocy telewizji Polsat i spółek Skarbu Państwa. Pieniądze przyniosły popularność, a popularność pieniądze. Udało się zbudować jedną z najsilniejszych lig siatkarskich, do której przyjeżdżają grać gwiazdy światowego formatu. Polska siatkówka jest więc w swoim prime i nie zmieniają tego mniejsze i większe afery, jak m.in. aresztowanie przez CBA prominentnych działaczy PZPS w związku z nieprawidłowościami przy organizacji Mistrzostw Świata w 2014 roku w Polsce, a także zamieszanie związane z zakodowaniem transmisji z tychże mistrzostw. Koniec końców Polska te mistrzostwa wygrała (finał rozegrano w katowickim Spodku), wygrała też kolejne, a kilka lat później tryumfy w Lidze Mistrzów święciła ZAKSA Kędzierzyn, wygrywając te rozgrywki 3 razy z rzędu (w 2023 r. w finale pokonując Jastrzębie).

Pociąg z napisem PlusLiga mknie więc z coraz większą prędkością i dobrze, że udało się przypiąć do niego trójkolorowy wagon GKS Katowice. Na przestrzeni ostatnich lat wagon ten podążał wprawdzie w tym samym kierunku co reszta, jednak zawsze jako jeden z ostatnich, w standardzie 2., a nawet 3. klasy. I nawet jeśli pewne modernizacje dawały nadzieję na światełko w tunelu, to po sezonie czy dwóch nasze najlepsze części wykręcano i montowano w wagonach z czołówki pociągu. Na dłuższą metę daleko się tak nie zajedzie.

Przez lata przez Katowice przewinęło się wielu ciekawych zawodników, z których można było budować solidny zespół. Butryn, Komenda, Firlej, Szymański, Jarosz, Zniszczoł, Kalembka, a także ciekawi obcokrajowcy jak Rousseaux, Kohut, Kapelus, w dziwnych okolicznościach pożegnany Watten czy Ma’a, który wyjechał bez pożegnania. Lista mogłaby być pewnie dłuższa, chodzi jednak o to, że o ile można było sprowadzić odpowiednich graczy, to trudno było ich zatrzymać. Konkurencja nie śpi, a argumentów za pozostaniem w Katowicach jak widać nie było.

Łatanie dziur w składzie polegało na ściąganiu niechcianych gdzie indziej graczy lub poszukiwaniu młodych obiecujących z nadzieją, że u nas „odpalą”. W praktyce każdy kolejny zaciąg zawodników (co sezon wymieniano większą część składu) to półka niżej od poprzedniej, co doprowadziło nas do miejsca, w którym jesteśmy dziś.

Po przegranym meczu z Nysą trener Słaby nie owijał w bawełnę. Mówił o „kilkuletnim trudnym momencie katowickiej siatkówki”, zwracając uwagę, że brakuje pomysłu na rozwój tej sekcji. Wieczna rotacja składem nie pozwala na zbudowanie czegokolwiek, więc trudno spodziewać się stabilizacji na przyzwoitym poziomie. Nie można odmówić mu racji. Czy naprawdę tak trudno wypracować spójną koncepcję rozwoju siatkarskiego klubu w mieście od lat kojarzonym z największymi sukcesami w tym sporcie? Mamy swoje atuty, mamy i przeszkody, ale czy aby na pewno nie da się ich przezwyciężyć?

Od początku gry w PlusLidze problemem była hala. Kultowy Spodek można wykorzystać raz czy dwa w roku, a „granie po Szopach” nie pomogło w wywołaniu frekwencyjnej euforii ani po wywalczeniu miejsca w PlusLidze, ani w kolejnych latach. Okazjonalne mecze w Spodku pokazały potencjał na kilkutysięczną widownię, co będzie można wkrótce zweryfikować, po oddaniu do użytku hali będącej częścią Nowej Bukowej. Pod warunkiem że utrzymamy się w lidze, bo rozgrywki drugiego poziomu z pewnością nie wygenerują takiego zainteresowania.

Po wielu latach posuchy frekwencja w końcu przestała być problemem na meczach piłki nożnej. Konsekwentna praca, mimo iż mozolna, doprowadziła do upragnionego awansu i na nowo rozbudziła w kibicach radość z oglądania piłkarzy. Nie odkryję Ameryki, twierdząc, że sukces jest magnesem, który przyciąga kibiców. Część z nich mogłaby się przenieść ze stadionu do hali, gdyby tylko obiecano im grę o coś więcej niż przetrwanie.

Jednocześnie wydaje się, że „Blaszok” nie jest grupą docelową, na podstawie której zbudowano by bazę kibiców siatkówki. Pierwsze kroki stawia wprawdzie garstka pasjonatów tworząca Klub Kibica Siatkówki GKS Katowice, jednak przed nimi jeszcze długa droga, aby przyciągnąć tłum dopingujących w siatkarskim stylu. Ta sekcja ma przecież pokazać „piknikową” twarz GieKSy, w pewien sposób uzasadniać wydatki miasta na klub jako element promocji aktywności fizycznej wśród mieszkańców, zwłaszcza tych najmłodszych, a jednocześnie dostarczać popularnej rozrywki dla całych rodzin. Odpowiednia oprawa meczów, atmosfera, atrakcje okołomeczowe, czyli wszystko to, co bywało w Spodku, sprzedałoby się marketingowo bez problemu. Przy odpowiednim zaangażowaniu klubu.

Podstawą wszelkich działań, planów i ambicji jest stabilne finansowanie całego projektu. Opierając się wyłącznie o miejską dotację, nie mamy szans podjąć rywalizacji z ligowymi potentatami. Potencjał wizerunkowy siatkówki w Polsce daje realne przesłanki, że możliwe jest obudowanie tej sekcji mniejszymi i większymi sponsorami. Trudno uwierzyć, że w mieście kojarzonym z największymi sukcesami w tym sporcie żaden sponsor nie chce ogrzać się w tym blasku. Reprezentacja to od lat światowy top, kluby rozdają karty w Lidze Mistrzów, a Polsat opakowuje to wszystko medialnie i wizerunkowo. Skoro więc wszystko jest, to dlaczego w Katowicach nie ma sponsorów na siatkówkę? Jeśli Zawiercie ma 3 sponsorów w nazwie i drużynę na medal Mistrzostw Polski, to dlaczego Katowice nie dają rady? Jeśli za sponsorami pochodziliby zarówno klubowi działacze, jak i lokalni politycy (bądź co bądź właściciele klubu), to przy dobrej ofercie powinno zabraknąć miejsca dla sponsorów na koszulkach, bandach, a kto wie, może i w nazwie?

Zaorajmy tą sekcję! Przesuńmy finansowanie na hokej lub inaczej wydajmy zaoszczędzone w ten sposób pieniądze! Te i podobne głosy w kontekście sekcji siatkówki są niczym innym jak populizmem. Oczywiście, utrzymywanie zarówno pojedynczych sekcji, jak i całego klubu z budżetu miasta to model ani optymalny, ani jedyny. Podobnie jak wygaszenie sekcji siatkówki nie rozwiąże problemów hokeja, który systemowo pozwolił się wyprzedzić siatkówce o jakieś 30 lat. Na jedno i drugie jest miejsce w Katowicach, potrzeba tylko spójnej strategii i sprawnych jej wykonawców.

Dziś drużyna hokejowa przechodzi podobną rewolucję, jaką drużyna siatkarska przechodzi praktycznie co roku. Gdzie ją to zaprowadzi? Oby do kolejnego mistrzostwa, choć dziś trudno w to uwierzyć. Siatkarze cel mają inny i oby udało się go zrealizować, bo jeśli spadniemy, to cofniemy się o 10 lat, a drugą ligą nie zainteresuje się już kompletnie nikt. Chociaż być może taki reset jest potrzebny, aby wymyślić tę sekcję na nowo?

Marek



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kurczaki odleciały z trzema punktami

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej fotorelacji z wczorajszego wieczoru. GieKSa przegrała z Piastem Gliwice 1:3.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna kobiet

1/8 finału dla Katowic

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Trójkolorowe w chłodną i ponurą sobotę wygrały, po równie ponurym meczu, z Rekordem Bielsko-Biała 2:0 i awansowały do 1/8 Pucharu Polski.

Przed spotkaniem Karolina Koch odebrała pamiątkowe zdjęcie z rąk prezesa Sławomira Witka za pokonanie bariery 100 występów w roli trenerki naszej drużyny. Gratulujemy i jeszcze raz dziękujemy za wszystkie dotychczasowe sukcesy! Warto także wspomnieć, że kilka dni przed spotkaniem, swój kontrakt o trzy lata przedłużyła Nicola Brzęczek.

W 2. minucie Marcjanna Zawadzka musiała uznać wyższość Roksany Gulec, która wymanewrowała ją w pole i oddała strzał w kierunku dalszego słupka. Oliwia Macała niewiele mogłaby w tej sytuacji zrobić, gdyby po rykoszecie futbolówka nie zmieniła swojej trajektorii na górną część poprzeczki. Po trzecim rzucie rożnym dopiero udało się oddać rekordzistkom strzał, natomiast Agnieszka Glinka była bardzo daleka od trafienia choćby w okolice bramki. W 7. minucie niemal wyczyn Lukasa Klemenza z meczu z Piastem powtórzyła Patrycja Kozarzewska, na szczęście nie udało jej się aż tak dokładnie przymierzyć w kierunku swojej bramki. Pierwszą klarowną akcję dla GieKSy wykreowała Jagoda Cyraniak dalekim podaniem do Julii Włodarczyk, skrzydłowa po wymagającym sprincie zgrała do otoczonej przez rywalki Aleksandry Nieciąg i skończyło się na wymuszonej stracie. Kolejne minuty upłynęły obu drużynom w środku pola, mnóstwo było przepychanek i przerw w grze. W 26. minucie groźny strzał z pierwszej piłki oddała Patrycja Kozarzewska, a poprzedzone to było tradycyjnym pokazem zdolności dryblerskich Klaudii Maciążki na prawej flance i kąśliwą centrą Katarzyny Nowak. Kolejny kwadrans czekaliśmy na ciekawszą akcję, skonstruowaną bardzo nietypowo: Patricia Hmirova z poziomu murawy walczyła o piłkę, ostatecznie zagrywając ją na lewe skrzydło. Finalnie na prawej flance strzał oddała Dżesika Jaszek, choć znacząco przesadziła z siłą tego uderzenia. W 43. minucie doskonałe podanie Jagody Cyraniak za linię obrony zmarnowała Klaudia Maciążka złym przyjęciem, choć nie była to też łatwa piłka. Na zakończenie połowy obrończyni jeszcze sama spróbowała szczęścia z dystansu, jednak tego szczęścia jej nieco zabrakło.

Z przytupem drugą część gry rozpoczęła Julia Włodarczyk, jej centra była o milimetry od dotarcia do dobrze ustawionej Aleksandry Nieciąg. W 52. minucie wynik starcia otworzyła Nicola Brzęczek po dośrodkowaniu Klaudii Maciążki. Dobrą pracę na obrończyniach wykonała Dżesika Jaszek,  a wcześniej na obieg z Maciążką zagrała Patricia Hmirova. Kilka centymetrów od podwyższenia wyniku był duet wpisany już do protokołu meczowego, choć tym razem w odwróconych rolach: Włodarczyk wypuściła skrzydłem Brzęczek, ta zgrała na środek do Maciążki i piłka zatrzymała się na linii bramkowej po rykoszecie. Bliźniaczą akcję w 58. minucie, z pominięciem zgrania do środka, finalizowała sama Nicola Brzeczek, jednak zbyt długim prowadzeniem zmusiła się do sytuacyjnego i bardzo nieudanego strzału. W 63. minucie Dżesika Jaszek z Maciążką doskonale zagrały na jeden kontakt, ostatecznie jednak znów defensywa Rekordzistek zdołała zablokować zarówno dośrodkowanie Nieciąg, jak i strzał Włodarczyk. W 68. minucie doskonałe sytuacje miały Nicola Brzęczek oraz Aleksandra Nieciąg, jednak miały sporo pecha przy swoich próbach i nadal utrzymywał się wynik 1:0. W 74. minucie Klaudia Maciążka zeszła do środka boiska i choć jej podanie zostało zablokowane, to Dżesika Jaszek zdołała odzyskać posiadanie już w polu karnym i precyzyjnym strzałem przy słupku podwyższyła na 2:0. Wahadłowa powinna mieć na swoim koncie także asystę już chwilę później, jednak w zupełnie niezrozumiały sposób podała za plecy wszystkich swoich koleżanek spod linii końcowej. W 83. minucie jej podanie zakończyło się podobnym skutkiem, choć tym razem Hmirova zdołała zebrać wybitą piłkę i oddać strzał pełen fantazji. Dwie minuty później kolejną bramkę powinna mieć na swoim koncie Brzęczek, aż sama złapała się za głowę. Santa Vuskane udanie zastosowała skok pressingowy i wycofała do Włodarczyk, która przytomnie odnalazła wybiegającą w korytarz napastniczkę, a ta przelobowała golkiperkę, nie trafiając jednocześnie w szerokość bramki. W doliczonym czasie gry skrzydłowa zrozumiała gest Vuskane i posłała mocną piłkę za linię obrony, jednak te zamiary odgadnęła także Kinga Ptaszek i zatrzymała futbolówkę tuż przed głową Łotyszki.

GieKSa wygrała 2:0 i awansowała do 1/8 Pucharu Polski.

GKS Katowice – Rekord Bielsko-Biała 2:0 (0:0)
Bramki: Brzęczek (52), Jaszek (75).
GKS Katowice: Macała – Nowak, Zawadzka, Cyraniak – Dżesika Jaszek, Kozarzewska (82. Kalaberova), Hmirova, Włodarczyk – Maciążka, Nieciąg (77. Vuskane), Brzęczek (90. Langosz).
Rekord Bielsko-Biała: Ptaszek – Glinka, Dereń, Jendrzejczyk (82. Krysman), Niesłańczyk, Zgoda (67. Dębińska), Sowa, Janku, Gulec (67. Sikora), Katarzyna Jaszek (73. Conceicao), Bednarek (67. Długokęcka).
Kartki: Kozarzewska, Włodarczyk – Sowa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga