Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – [12] – Czwarta porażka z rzędu GKS-u
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Jastrzębskim trwał 97 minut, z czego I set 25 min. – II set 25 min. – III set 22 min. – IV set 25 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 25: zagrywka 17, atak 7, siatka 0, inne 1.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 29: zagrywka 14, atak 9, siatka 1, inne 5.
Ilość zdobytych punktów – GKS 61: Butryn 17, Quiroga 15, Sobański 9, Krulicki 6, Kohut 5, Witczak 4, Fijałek 3, Pietraszko 2.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 21: Butryn 5, Quiroga 5, Krulicki 3, Sobański 3, Fijałek 2, Kohut 2, Witczak 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 40: Butryn 12, Quiroga 10, Sobański 6, Krulicki 3, Witczak 3, Kohut 3, Pietraszko 2, Fijałek 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 28: Butryn 8, Quiroga 8, Krulicki 4, Witczak 4, Kohut 3, Sobański 3, Pietraszko 1, Fijałek 1, Kapelus -1, Mariański -1, Komenda -2.
Ilość zagrywek – GKS 87: Quiroga 20, Krulicki 12, Fijałek 12, Kohut 11, Sobański 10, Butryn 10, Pietraszko 4, Kapelus 3, Witczak 3, Komenda 2.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 14: Butryn 3, Krulicki 2, Fijałek 2, Kohut 2, Quiroga 2, Sobański 1, Komenda 1, Pietraszko 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 9: Quiroga 3, Butryn 2, Fijałek 2, Kohut 1, Witczak 1.
Ilość przyjęć – GKS 76: Sobański 28, Quiroga 27, Mariański 16, Kapelus 3, Kohut 1, Krulicki 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 6: Sobański 4, Mariański 1, Quiroga 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 43%: Krulicki 100%, Kohut 100%, Quiroga 52%, Mariański 44%, Kapelus 33%, Sobański 32%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 14%: Kapelus 33%, Quiroga 22%, Sobański 14%, Kohut 0%, Mariański 0%, Krulicki 0%.
Ilość ataków – GKS 103: Butryn 32, Quiroga 26, Sobański 19, Krulicki 6, Witczak 5, Kapelus 5, Kohut 5, Pietraszko 3, Fijałek 1, Komenda 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 9: Quiroga 4, Butryn 2, Komenda 1, Kapelus 1, Sobański 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 4: Butryn 4.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 42: Butryn 14, Quiroga 10, Sobański 7, Witczak 3, Kohut 3, Krulicki 2, Pietraszko 2, Fijałek 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 41%: Fijałek 100%, Pietraszko 67%, Kohut 60%, Witczak 60%, Butryn 44%, Quiroga 38%, Sobański 37%, Krulicki 33%, Komenda 0%, Kapelus 0%.
Ilość bloków punktowych – GKS 10: Krulicki 4, Sobański 2, Quiroga 2, Butryn 1, Kohut 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 1: Butryn 1.
Pierwszy set zaczął się dla GKS-u bardzo źle, bo od prowadzenia 4:1 gospodarzy. Jastrzębski utrzymywał przewagę do stanu 10:9 i od tego momentu nasza gra „zaskoczyła”, GieKSa grała tak jak w pierwszej części tej rundy. Liczby pokazują to dobitnie, że byliśmy lepsi od jastrzębian w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła i gdyby nie nadmiar własnych błędów to wygrana byłaby jeszcze wyższa. Skuteczność w ataku – GKS miał 58% przy 39% Jastrzębskiego – w punktach wyszło 15:9. W asach i blokach wygraliśmy 5:1. Niestety w błędach własnych było słabo – GKS miał aż 9 przy tylko 5 gospodarzy. Przyjęcie również na naszą korzyść – dokładne na poziomie 53% do 29%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 5%. Królem punktowania okazał się Butryn, zdobywca 9 oczek, przy 73% skuteczności!
Początek drugiej partii bardzo wyrównany, ze zmieniającym się prowadzeniem, do stanu po 7. Niestety potem mieliśmy przestój w grze i spore problemy ze skończeniem własnych ataków. Jastrzębianie po osiągnięciu prowadzenia 10:7, szybko powiększyli tę przewagę na 15:9 i już do końca tej partii, kontrolowali jej przebieg. GieKSa próbowała gonić wynik, ale oprócz dojścia na trzy oczka straty (19:16 i 23:20), nic więcej nie udało ugrać. Skuteczność w ataku spadła u nas mocno – GKS miał 37% przy 48% Jastrzębskiego – punktowo wyszło 10:16. W asach i blokach odrobiliśmy część start, wygrywając w tych elementach 6:2. Błędy własne znów było ich za dużo – GKS miał 7 przy 4 gospodarzy. Przyjęcie bardzo wyrównane – dokładne na poziomie 43% do 44%, a perfekcyjne na poziomie 14% do 13%. W punktowaniu trzymał nas tym razem Quiroga, który zdobył 7 oczek, przy 45% skuteczności.
W trzecim secie po krótkim wyrównanym początku, jastrzębianie osiągnęli dwu-trzypunktowe prowadzenie i starali się je utrzymywać. Taki stan rzeczy utrzymywał się do wyniku 16:15 dla JW i wtedy słabszy okres gry GieKSy szybko wykorzystali gospodarze (19:15) i po tym fragmencie nie byliśmy już wstanie się podnieść. Skuteczność w ataku wciąż szwankowała – GKS miał 43% przy 73% Jastrzębskiego – w punktach znów wyszły spore straty 10:16. W asach i blokach tym razem remisowo, po 4. Błędy własne też na remis, po 5. Przyjęcie lepsze po naszej stronie, ale kompletnie nie przełożyło się to na korzystny wynik – dokładne na poziomie 43% do 35%, a perfekcyjne na poziomie 10% do 6%. Punktowanie rozłożyło się tym razem na całą drużynę.
Czwarta partia to było popis Olivy na zagrywce. Przy stanie 5:4 dla gospodarzy, Kubańczyk tak mocno i precyzyjnie serwował, że mieliśmy ogromne problemy z podbiciem piłki. Ta seria doprowadziła do wyniku 11:4 i wydawało się, że jest już „posprzątane”. Jastrzębianie praktycznie kontrolowali już tylko przebieg tej partii i tak było do stanu 21:16. Wtedy na chwilę przebudzili się katowiczanie i doprowadzili do wyniku 23:21. Tam w międzyczasie zmarnowaliśmy 2-3 kontry, które powinny przynieść nam punkty. Niestety tak się nie stało i w samej końcówce gospodarze opanowali sytuację i wygrali i tego seta. Skuteczność w ataku wciąż była bardzo słaba – GKS miał 26% przy 54% Jastrzębskiego – w punktach podliczono 7:14. W asach i blokach nasza minimalna wygrana 4:3. Błędy własne – GKS miał 8 przy 11 gospodarzy. Przyjęcie tym razem lepsze u rywali – dokładne na poziomie 35% do 42%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 21%. Zabrakło gracza, który wziąłby na siebie ciężar zdobywania punktów.
Ogólnie na mały plusik w końcu wygrany jakiś set. Niestety pozostałe trzy sety wpisują się w nieciekawy obraz gry naszego zespołu z ostatnich kilku meczów. Co prawda nie był to już tak jednostronny mecz jak ZAKSĄ, czy w większości spotkania z Wartą, ale i tak wciąż nie możemy wrócić do dyspozycji z pierwszej części tej rundy. Pozostały jeszcze trzy spotkania do rozegrania do końca roku, a my lecimy na łeb, na szyję, w dół tabeli. Szkoda… Całą praktycznie grę robili jastrzębianom Kampa, Muzaj i Oliva (bo środkowi tym razem nie byli specjalnym zagrożeniem) i to niestety wystarczyło na nasz zespół.
Skuteczność w ataku w tym meczu była lepsza po stronie gospodarzy – GKS miał 41% przy 53% Jastrzębskiego – w punktach wyszło 42:55. W asach serwisowych 9:6 i w blokach punktowych 10:4 na naszą korzyść i to na pewno jakiś pozytyw z tego spotkania. Łącznie punktacja po skończeniu własnych akcji wyniosła 61:65. Niestety nie potrafiliśmy ograniczyć błędów własnych – GKS miał 29 przy 25 gospodarzy. W przyjęciu byliśmy lepsi, choć z przebiegi gry na parkiecie nie było to specjalnie widoczne – dokładne na poziomie 43% do 37%, a perfekcyjne na poziomie 14% do 11%. Zdobyte punkty Butryna (17) i Quirogi (15), liczbowo nie wyglądają jakoś źle, ale obaj dobre momenty przeplatali słabszymi. Środkowi robili co mogli, ale przy słabszym przyjęciu Fijałek nie mógł zbyt często korzystać z ich usług. Za całokształt w tym spotkaniu ciężko kogoś wyróżnić w naszym zespole.
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 12 meczach (43 sety)
Bilans meczów łącznie – 6:6 – Bilans punktów – 17:19 – Bilans setów – 21:22 – Bilans małych punktów – 957:969
Bilans meczów „u siebie” – 2:3 – Bilans punktów – 6:9 – Bilans setów – 7:9 – Bilans małych punktów – 345:368
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:3 – Bilans punktów – 11:10 – Bilans setów 14:13 – Bilans małych punktów – 612:601
Rozegrane mecze – 12: Komenda, Butryn, Kapelus, Kohut, Quiroga, 11: Witczak, Pietraszko, Mariański, 10: Stelmach, Fijałek, 9: Sobański, 8: Krulicki, 6:Kalembka, 5: Stańczak,
Rozegrane sety – 43: Quiroga, 42: Butryn, 41: Komenda, 39: Kohut, 38: Kapelus, 35: Mariański, 34: Pietraszko, 25: Fijałek, 23: Witczak, 20: Sobański, 18: Krulicki, 17: Stelmach, 16: Stańczak, 10: Kalembka,
Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 7950:10780
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1085 minut, z czego I set 287 min. – II set 307 min. – III set 309 min. – IV set 162 min. – V set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 301: zagrywka 178, atak 88, siatka 12, inne 23.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 293: zagrywka 197, atak 68, siatka 9, inne 19.
Ilość zdobytych punktów – GKS 656: Butryn 158, Quiroga 132, Kapelus 97, Kohut 73, Pietraszko 71, Komenda 34, Witczak 27, Sobański 27, Krulicki 23, Kalembka 7, Fijałek 4, Stelmach 3.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 233: Butryn 61, Quiroga 41, Kapelus 31, Komenda 26, Pietraszko 22, Kohut 21, Sobański 10, Krulicki 9, Witczak 8, Fijałek 2, Stelmach 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 423: Butryn 97, Quiroga 91, Kapelus 66, Kohut 52, Pietraszko 49, Witczak 19, Sobański 17, Krulicki 14, Komenda 8, Kalembka 7, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 240: Butryn 75, Quiroga 59, Kohut 39, Kapelus 31, Pietraszko 31, Krulicki 13, Witczak 7, Komenda 3, Stelmach 2, Kalembka -1, Fijałek -2, Sobański -2, Stańczak -4, Mariański -11.
Ilość zagrywek – GKS 957: Quiroga 165, Butryn 156, Komenda 129, Kohut 118, Kapelus 117, Pietraszko 112, Witczak 40, Krulicki 40, Sobański 31, Fijałek 25, Kalembka 20, Stelmach 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 197: Pietraszko 32, Kohut 30, Butryn 30, Komenda 28, Kapelus 24, Quiroga 21, Krulicki 8, Sobański 7, Witczak 6, Kalembka 5, Fijałek 5, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 61: Butryn 13, Quiroga 13, Komenda 8, Pietraszko 7, Witczak 5, Kohut 5, Kapelus 4, Krulicki 3, Fijałek 2, Stelmach 1.
Ilość przyjęć – GKS 791: Quiroga 278, Kapelus 225, Mariański 128, Sobański 76, Stańczak 54, Kohut 7, Kalembka 5, Pietraszko 4, Stelmach 4, Krulicki 4, Komenda 2, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 64: Quiroga 20, Kapelus 15, Mariański 11, Sobański 9, Stańczak 4, Krulicki 2, Fijałek 1, Pietraszko 1, Kalembka 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 174: Quiroga 54, Kapelus 52, Sobański 27, Mariański 24, Stańczak 10, Pietraszko 2, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 210: Quiroga 72, Kapelus 56, Mariański 43, Sobański 19, Stańczak 12, Kohut 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Stelmach 1, Witczak 1, Kalembka 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Witczak 100%, Butryn 50%, Mariański 34%, Kohut 29%, Quiroga 26%, Krulicki 25%, Sobański 25%, Pietraszko 25%, Stelmach 25%, Kapelus 25%, Stańczak 22%, Kalembka 20%, Komenda 0%, Fijałek 0%,
Ilość ataków – GKS 1107: Butryn 295, Quiroga 269, Kapelus 203, Kohut 96, Pietraszko 72, Sobański 63, Witczak 54, Krulicki 25, Komenda 16, Kalembka 10, Stelmach 2, Fijałek 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 68: Butryn 27, Quiroga 17, Witczak 8, Kapelus 7, Sobański 5, Pietraszko 2, Kohut 1, Komenda 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 87: Butryn 26, Kapelus 20, Quiroga 15, Sobański 8, Witczak 6, Pietraszko 5, Kohut 3, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 511: Butryn 137, Quiroga 112, Kapelus 87, Kohut 57, Pietraszko 46, Sobański 23, Witczak 19, Krulicki 12, Komenda 7, Kalembka 7, Stelmach 2, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Kalembka 70%, Pietraszko 64%, Kohut 59%, Krulicki 48%, Butryn 46%, Komenda 44%, Kapelus 43%, Quiroga 42%, Sobański 37%, Witczak 35%,
Ilość bloków punktowych – GKS 84: Komenda 19, Pietraszko 18, Kohut 11, Butryn 8, Krulicki 8, Quiroga 7, Kapelus 6, Sobański 4, Witczak 3.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 9: Quiroga 2, Pietraszko 2, Butryn 2, Kohut 1, Kapelus 1, Kalembka 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze