Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – [15] – Kto nas wyciągnie z tego kryzysu?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z AZS-em Olsztyn trwał 120 minut, z czego I set 22 min. – II set 24 min. – III set 23 min. – IV set 29 min. – V set 22 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 25: zagrywka 14, atak 9, siatka 1, inne 1.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 34: zagrywka 22, atak 8, siatka 0, inne 4.

Ilość zdobytych punktów – GKS 80: Witczak 24, Kohut 17, Quiroga 16, Pietraszko 9, Kapelus 8, Komenda 3, Kalembka 2, Butryn 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 27: Witczak 7, Kohut 6, Quiroga 6, Pietraszko 4, Komenda 2, Butryn 1, Kapelus 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 53: Witczak 17, Kohut 11, Quiroga 10, Kapelus 7, Pietraszko 5, Kalembka 2, Komenda 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 33: Witczak 14, Kohut 13, Pietraszko 6, Quiroga 2, Butryn 1, Kapelus 1, Komenda -1, Kalembka -1, Mariański -1, Sobański -1.

Ilość zagrywek – GKS 106: Komenda 24, Quiroga 18, Witczak 17, Kalembka 12, Pietraszko 12, Kohut 10, Kapelus 9, Krulicki 2, Sobański 2.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 22: Quiroga 6, Komenda 3, Pietraszko 3, Kohut 3, Witczak 2, Kapelus 2, Kalembka 2, Sobański 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 3: Quiroga 2, Pietraszko 1.

Ilość przyjęć – GKS 94: Quiroga 39, Kapelus 27, Mariański 24, Komenda 1, Pietraszko 1, Kohut 1, Sobański 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 3: Komenda 1, Kapelus 1, Mariański 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 55%: Pietraszko 100%, Kohut 100%, Sobański 100%, Quiroga 59%, Kapelus 52%, Mariański 50%, Komenda 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 21%: Pietraszko 100%, Quiroga 28%, Kapelus 19%, Mariański 13%, Komenda 0%, Kohut 0%, Sobański 0%.

Ilość ataków – GKS 134: Witczak 50, Quiroga 30, Kapelus 21, Kohut 17, Pietraszko 9, Kalembka 5, Komenda 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 8: Quiroga 3, Witczak 2, Kapelus 1, Kalembka 1, Kohut 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 14: Witczak 6, Quiroga 5, Kapelus 3.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 68: Witczak 24, Quiroga 14, Kohut 13, Kapelus 7, Pietraszko 7, Kalembka 2, Komenda 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 51%: Pietraszko 78%, Kohut 76%, Komenda 50%, Witczak 48%, Quiroga 47%, Kalembka 40%, Kapelus 33%.

Ilość bloków punktowych – GKS 9: Kohut 4, Komenda 2, Butryn 1, Kapelus 1, Pietraszko 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 0:

 

W pierwszym secie wyrównana gra trwała tylko do stanu 9:8 dla olsztynian. Potem dość szybko rywale odskoczyli z wynikiem na 15:11, by powiększyć go jeszcze (20:14) i spokojnie utrzymać do samego końca. Mimo wszystko liczby tego seta są dość zbliżone. Skuteczność w ataku GKS miał na poziomie 50% przy 45% AZS-u – w punktach wygraliśmy 13;10. W asach i blokach przegraliśmy 1:4, czyli łącznie w zdobytych punktach po własnych akcjach wyszło na remis. Jak łatwo się domyślić, to resztę zrobiły błędy własne – GieKSa miała ich aż 11 przy 6 olsztynian. Przyjęcie było lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 75% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 30% do 19%. Najlepiej punktowali Witczak (6 oczek) i Quiroga (4 oczka), obaj przy 67% skuteczności.

Druga partia od początku praktycznie pod naszą kontrolą, gospodarze prowadzili tylko raz, przy stanie 2:1. A tak od naszego prowadzenia 2:5, trwała zacięta rywalizacja aż do samej końcówki (18:20). W niej zagraliśmy w końcu tak jak nas na to stać, oddając przeciwnikom już tylko jeden punkt! Skuteczność w ataku GKS miał znów 50% przy 48% AZS-u – wynikowo wyszło 13:12 dla naszego zespołu. W asach i blokach też minimalnie lepsi, bo 5:4. Błędy własne – GieKSa miała zaledwie 3 po zagrywce (szkoda, że tak rzadko), przy 7 gospodarzy. W przyjęciu tym razem lepsi nasi rywale – dokładne na poziomie 24% do 48%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 33%. Tym razem punktowanie rozbiło się głównie na trzech graczy, bo do Witczaka (5 oczek) i Quirogi (4 oczka) dołączył Kohut (5 punktów).

 

Trzeci set to kalka pierwszego. Wyrównana gra do momentu 6:6, a potem szybki odjazd gospodarzy (11:6) i tej straty nie udało się już zmniejszyć, a co dopiero odrobić, stąd pewna wygrana olsztynian. Skuteczność w ataku GKS miał 52% przy 57% AZS-u – w punktach wyszło 13:16. Mieliśmy jednego bloka punktowego (w wykonaniu Pietraszki) i to wszystko co pokazały obie ekipy w asach i blokach. Błędy własne – GieKSa miała 9 przy 6 olsztynian. Przyjęcie znów lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 70% do 67%, a perfekcyjne na poziomie 20% do 13%. Najwięcej oczek zdobyli znów Witczak i Quiroga po 5.

Czwarta partia była od początku bardzo wyrównana, żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty przewagi. Zaczęło od 2:0 dla olsztynian, potem było 2:4, by znów AZS był na prowadzeniu od 6:5 do 12:11, następnie to GKS był z przodu 13:15. I od tego momentu nasi siatkarze odskoczyli na troszkę większą przewagę 14:17, by nagle po bardzo dobrym fragmencie gry prowadzić już 16:21! Niepotrzebnie nasi gracze poczuli się chyba zbyt pewnie i pozwolili się dogonić (21:22) doprowadzając do niepotrzebnej nerwówki. Sama końcówka została dobrze rozegrana oraz wytrzymana mentalnie co pozwoliło powalczyć w piątym secie. Skuteczność w ataku – GKS 53% przy 38% AZS-u – punktowo wyliczono 18:12. W asach i blokach minimalnie lepsi rywale 3:4. Błędy własne – GieKSa miała 7 przy tylko 4 olsztynian. Przyjęcie lepsze u przeciwników – dokładne na poziomie 52% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 22% do 39%. W tym secie Witczaka (7 oczek) wsparli obaj środkowi – Kohut 6 i Pietraszko 4 punkty. Zabrakło tym razem skuteczności Quirodze (zaledwie 1 punkt przy 17% skuteczności).

 

Tie-break został przegrany na własne życzenie. Zaczęło się bardzo nieciekawie, bo od prowadzenia AZS-u 3:0 oraz 5:1 i wydawało się, że jest już „pozamiatane”. Na szczęście nasza drużyna szybko wzięła się w garść i przy dobrej grze wyszła nawet na prowadzenie 6:7. Potem znów olsztynianie byli o krok bliżej wygranej (10:9) i wtedy nasi siatkarze zdobyli trzy punkty z rzędu (10:12). No nie można wypuścić wygranej mając trzy oczka do zamknięcia spotkania. Po time oucie to AZS zrewanżował się trzema punktami pod rząd (13:12) i chwilę potem musieliśmy już bronić piłki meczowej. Udało się jeszcze odwrócić sytuację i wyjść na prowadzenie 14:15, ale kolejne trzy punkty z rzędu dla AZS-u zakończyły ten mecz. Wielka szkoda tak wypuszczonej szansy z rąk. Skuteczność w ataku – GKS 48% przy 44% AZS-u – w punktach wyszło 11:8. W asach i blokach przegraliśmy 2:5. Resztę załatwiły błędy własne – GieKSa miała ich tylko 4, ale AZS jeszcze mniej bo 2. Przyjęcie lepsze u rywali – dokładne na poziomie 50% do 64%, a perfekcyjne na poziomie 14% do 14%. Punktowanie rozłożyło się na całą drużynę, ale zabrakło skuteczności głównie atakującego, czyli Witczaka.

Ogólnie zagraliśmy dobrze w wygranych setach oraz w tie-breaku, choć oczywiście szkoda tej niewykorzystanej szansy na wygranie tego spotkania. Przegrane partie to był niestety obraz z poprzednich meczów. Progres więc był widoczny, ale sam fakt siódmej porażki z rzędu przysparza zimny pot na czole kibiców. Skuteczność w ataku GKS miał na poziomie 51% przy 46% AZS-u – w punktach podliczono 68:58, a więc ze sporą przewagą na naszą korzyść. W asach serwisowych był remis po 3, za to przegraliśmy w blokach punktowych, bo 9:14. Łączna punktacja po skończeniu własnych akcji wyniosła 80:75 dla GKS-u. Błędy własne – GieKSa miała aż 34 przy 25 olsztynian. I znów zepsute aż 22 zagrywki, czyli prawie jeden set oddany rywalom za darmo, no tak się nie da wygrywać meczów! Przyjęcie obie ekipy miały na podobnym poziomie – dokładne na poziomie 55% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 21% do 25%. Najskuteczniejszym graczem naszej drużyny był Dominik Witczak (24 oczka przy 48% skuteczności). To był bez wątpienia najlepszy występ naszego kapitana w całej rundzie, szkoda tylko, że zabrakło jego skuteczności w tie-breaku. Bardzo dobry występ zaliczył również nasz środkowy Emanuel Kohut – 17 punktów przy 76% skuteczności to bardzo dobry wynik. Solidnie na swoim poziomie zagrał Gonzalo Quiroga (16 oczek przy 47% skuteczności).

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 15 meczach (55 setów)

Bilans meczów łącznie – 6:9 – Bilans punktów – 18:27 – Bilans setów – 24:31 – Bilans małych punktów – 1207:1248
Bilans meczów „u siebie” – 2:5 – Bilans punktów – 6:15 – Bilans setów – 8:15 – Bilans małych punktów – 490:538
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:4 – Bilans punktów – 12:12 – Bilans setów 16:16 – Bilans małych punktów – 717:710

Rozegrane mecze – 15: Komenda, Butryn, Kapelus, Kohut, Quiroga, 14: Witczak, Pietraszko, Mariański, 12: Stelmach, Sobański, 11: Fijałek, 10: Krulicki, 9: Kalembka, 7: Stańczak,

Rozegrane sety – 55: Quiroga, 53: Komenda, 51: Butryn, Kohut, 47: Mariański, 45: Kapelus, 43: Pietraszko, 31: Witczak, 29: Sobański, 27: Fijałek, 21: Stańczak, 20: Krulicki, 19: Stelmach, 18: Kalembka,

Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 10880:12580

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1375 minut, z czego I set 352 min. – II set 388 min. – III set 377 min. – IV set 216 min. – V set 42 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 360: zagrywka 210, atak 110, siatka 14, inne 26.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 383: zagrywka 250, atak 92, siatka 14, inne 27.

Ilość zdobytych punktów – GKS 847: Butryn 198, Quiroga 170, Kapelus 108, Kohut 106, Pietraszko 84, Witczak 52, Komenda 39, Sobański 38, Krulicki 23, Kalembka 20, Stelmach 5, Fijałek 4.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 294: Butryn 76, Quiroga 53, Kapelus 33, Kohut 31, Komenda 28, Pietraszko 27, Witczak 16, Sobański 12, Krulicki 9, Stelmach 4, Kalembka 3, Fijałek 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 553: Butryn 122, Quiroga 117, Kapelus 75, Kohut 75, Pietraszko 57, Witczak 36, Sobański 26, Kalembka 17, Krulicki 14, Komenda 11, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 315: Butryn 93, Quiroga 72, Kohut 60, Pietraszko 36, Kapelus 33, Witczak 21, Krulicki 13, Kalembka 4, Stelmach 4, Komenda 2, Sobański 1, Fijałek -2, Stańczak -4, Mariański -18.

Ilość zagrywek – GKS 1210: Quiroga 209, Butryn 179, Komenda 172, Kohut 145, Pietraszko 138, Kapelus 130, Witczak 61, Sobański 55, Kalembka 47, Krulicki 44, Fijałek 26, Stelmach 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 250: Butryn 39, Pietraszko 39, Kohut 38, Komenda 33, Quiroga 31, Kapelus 26, Kalembka 11, Sobański 10, Witczak 9, Krulicki 8, Fijałek 5, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 70: Butryn 16, Quiroga 16, Pietraszko 9, Komenda 8, Witczak 6, Kohut 5, Kapelus 4, Krulicki 3, Fijałek 2, Stelmach 1.

Ilość przyjęć – GKS 1035: Quiroga 378, Kapelus 253, Mariański 216, Sobański 96, Stańczak 54, Kohut 9, Stelmach 6, Pietraszko 6, Kalembka 5, Krulicki 5, Komenda 3, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 77: Quiroga 22, Mariański 18, Kapelus 16, Sobański 11, Stańczak 4, Krulicki 2, Fijałek 1, Pietraszko 1, Kalembka 1, Komenda 1,
Przyjęcie negatywne – GKS 218: Quiroga 71, Kapelus 58, Mariański 37, Sobański 34, Stańczak 10, Pietraszko 2, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 276: Quiroga 101, Mariański 69, Kapelus 61, Sobański 23, Stańczak 12, Kohut 2, Stelmach 2, Pietraszko 2, Krulicki 1, Witczak 1, Kalembka 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Pietraszko 33%, Mariański 32%, Quiroga 27%, Kapelus 24%, Sobański 24%, Kohut 22%, Stańczak 22%, Krulicki 20%, Kalembka 20%, Komenda 0%, Fijałek 0%,

Ilość ataków – GKS 1433: Butryn 367, Quiroga 345, Kapelus 232, Kohut 134, Witczak 104, Sobański 86, Pietraszko 86, Kalembka 28, Krulicki 26, Komenda 20, Stelmach 3, Fijałek 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 92: Butryn 33, Quiroga 25, Witczak 10, Kapelus 9, Sobański 8, Pietraszko 2, Kohut 2, Kalembka 2, Komenda 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 113: Butryn 33, Kapelus 24, Quiroga 20, Witczak 12, Sobański 8, Pietraszko 6, Kohut 6, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 668: Butryn 169, Quiroga 146, Kapelus 96, Kohut 83, Pietraszko 55, Witczak 43, Sobański 32, Kalembka 17, Krulicki 12, Komenda 10, Stelmach 3, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 64%, Kohut 62%, Kalembka 61%, Komenda 50%, Krulicki 46%, Butryn 46%, Quiroga 42%, Kapelus 41%, Witczak 41%, Sobański 37%,

Ilość bloków punktowych – GKS 109: Komenda 21, Pietraszko 20, Kohut 18, Butryn 13, Krulicki 8, Quiroga 8, Kapelus 8, Sobański 6, Witczak 3, Kalembka 3, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 14: Kohut 3, Butryn 3, Quiroga 2, Pietraszko 2, Sobański 1, Kapelus 1, Kalembka 1, Komenda 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga