Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – [15] – Kto nas wyciągnie z tego kryzysu?
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z AZS-em Olsztyn trwał 120 minut, z czego I set 22 min. – II set 24 min. – III set 23 min. – IV set 29 min. – V set 22 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 25: zagrywka 14, atak 9, siatka 1, inne 1.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 34: zagrywka 22, atak 8, siatka 0, inne 4.
Ilość zdobytych punktów – GKS 80: Witczak 24, Kohut 17, Quiroga 16, Pietraszko 9, Kapelus 8, Komenda 3, Kalembka 2, Butryn 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 27: Witczak 7, Kohut 6, Quiroga 6, Pietraszko 4, Komenda 2, Butryn 1, Kapelus 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 53: Witczak 17, Kohut 11, Quiroga 10, Kapelus 7, Pietraszko 5, Kalembka 2, Komenda 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 33: Witczak 14, Kohut 13, Pietraszko 6, Quiroga 2, Butryn 1, Kapelus 1, Komenda -1, Kalembka -1, Mariański -1, Sobański -1.
Ilość zagrywek – GKS 106: Komenda 24, Quiroga 18, Witczak 17, Kalembka 12, Pietraszko 12, Kohut 10, Kapelus 9, Krulicki 2, Sobański 2.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 22: Quiroga 6, Komenda 3, Pietraszko 3, Kohut 3, Witczak 2, Kapelus 2, Kalembka 2, Sobański 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 3: Quiroga 2, Pietraszko 1.
Ilość przyjęć – GKS 94: Quiroga 39, Kapelus 27, Mariański 24, Komenda 1, Pietraszko 1, Kohut 1, Sobański 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 3: Komenda 1, Kapelus 1, Mariański 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 55%: Pietraszko 100%, Kohut 100%, Sobański 100%, Quiroga 59%, Kapelus 52%, Mariański 50%, Komenda 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 21%: Pietraszko 100%, Quiroga 28%, Kapelus 19%, Mariański 13%, Komenda 0%, Kohut 0%, Sobański 0%.
Ilość ataków – GKS 134: Witczak 50, Quiroga 30, Kapelus 21, Kohut 17, Pietraszko 9, Kalembka 5, Komenda 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 8: Quiroga 3, Witczak 2, Kapelus 1, Kalembka 1, Kohut 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 14: Witczak 6, Quiroga 5, Kapelus 3.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 68: Witczak 24, Quiroga 14, Kohut 13, Kapelus 7, Pietraszko 7, Kalembka 2, Komenda 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 51%: Pietraszko 78%, Kohut 76%, Komenda 50%, Witczak 48%, Quiroga 47%, Kalembka 40%, Kapelus 33%.
Ilość bloków punktowych – GKS 9: Kohut 4, Komenda 2, Butryn 1, Kapelus 1, Pietraszko 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 0:
W pierwszym secie wyrównana gra trwała tylko do stanu 9:8 dla olsztynian. Potem dość szybko rywale odskoczyli z wynikiem na 15:11, by powiększyć go jeszcze (20:14) i spokojnie utrzymać do samego końca. Mimo wszystko liczby tego seta są dość zbliżone. Skuteczność w ataku GKS miał na poziomie 50% przy 45% AZS-u – w punktach wygraliśmy 13;10. W asach i blokach przegraliśmy 1:4, czyli łącznie w zdobytych punktach po własnych akcjach wyszło na remis. Jak łatwo się domyślić, to resztę zrobiły błędy własne – GieKSa miała ich aż 11 przy 6 olsztynian. Przyjęcie było lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 75% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 30% do 19%. Najlepiej punktowali Witczak (6 oczek) i Quiroga (4 oczka), obaj przy 67% skuteczności.
Druga partia od początku praktycznie pod naszą kontrolą, gospodarze prowadzili tylko raz, przy stanie 2:1. A tak od naszego prowadzenia 2:5, trwała zacięta rywalizacja aż do samej końcówki (18:20). W niej zagraliśmy w końcu tak jak nas na to stać, oddając przeciwnikom już tylko jeden punkt! Skuteczność w ataku GKS miał znów 50% przy 48% AZS-u – wynikowo wyszło 13:12 dla naszego zespołu. W asach i blokach też minimalnie lepsi, bo 5:4. Błędy własne – GieKSa miała zaledwie 3 po zagrywce (szkoda, że tak rzadko), przy 7 gospodarzy. W przyjęciu tym razem lepsi nasi rywale – dokładne na poziomie 24% do 48%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 33%. Tym razem punktowanie rozbiło się głównie na trzech graczy, bo do Witczaka (5 oczek) i Quirogi (4 oczka) dołączył Kohut (5 punktów).
Trzeci set to kalka pierwszego. Wyrównana gra do momentu 6:6, a potem szybki odjazd gospodarzy (11:6) i tej straty nie udało się już zmniejszyć, a co dopiero odrobić, stąd pewna wygrana olsztynian. Skuteczność w ataku GKS miał 52% przy 57% AZS-u – w punktach wyszło 13:16. Mieliśmy jednego bloka punktowego (w wykonaniu Pietraszki) i to wszystko co pokazały obie ekipy w asach i blokach. Błędy własne – GieKSa miała 9 przy 6 olsztynian. Przyjęcie znów lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 70% do 67%, a perfekcyjne na poziomie 20% do 13%. Najwięcej oczek zdobyli znów Witczak i Quiroga po 5.
Czwarta partia była od początku bardzo wyrównana, żadna ze stron nie potrafiła odskoczyć na więcej niż dwa punkty przewagi. Zaczęło od 2:0 dla olsztynian, potem było 2:4, by znów AZS był na prowadzeniu od 6:5 do 12:11, następnie to GKS był z przodu 13:15. I od tego momentu nasi siatkarze odskoczyli na troszkę większą przewagę 14:17, by nagle po bardzo dobrym fragmencie gry prowadzić już 16:21! Niepotrzebnie nasi gracze poczuli się chyba zbyt pewnie i pozwolili się dogonić (21:22) doprowadzając do niepotrzebnej nerwówki. Sama końcówka została dobrze rozegrana oraz wytrzymana mentalnie co pozwoliło powalczyć w piątym secie. Skuteczność w ataku – GKS 53% przy 38% AZS-u – punktowo wyliczono 18:12. W asach i blokach minimalnie lepsi rywale 3:4. Błędy własne – GieKSa miała 7 przy tylko 4 olsztynian. Przyjęcie lepsze u przeciwników – dokładne na poziomie 52% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 22% do 39%. W tym secie Witczaka (7 oczek) wsparli obaj środkowi – Kohut 6 i Pietraszko 4 punkty. Zabrakło tym razem skuteczności Quirodze (zaledwie 1 punkt przy 17% skuteczności).
Tie-break został przegrany na własne życzenie. Zaczęło się bardzo nieciekawie, bo od prowadzenia AZS-u 3:0 oraz 5:1 i wydawało się, że jest już „pozamiatane”. Na szczęście nasza drużyna szybko wzięła się w garść i przy dobrej grze wyszła nawet na prowadzenie 6:7. Potem znów olsztynianie byli o krok bliżej wygranej (10:9) i wtedy nasi siatkarze zdobyli trzy punkty z rzędu (10:12). No nie można wypuścić wygranej mając trzy oczka do zamknięcia spotkania. Po time oucie to AZS zrewanżował się trzema punktami pod rząd (13:12) i chwilę potem musieliśmy już bronić piłki meczowej. Udało się jeszcze odwrócić sytuację i wyjść na prowadzenie 14:15, ale kolejne trzy punkty z rzędu dla AZS-u zakończyły ten mecz. Wielka szkoda tak wypuszczonej szansy z rąk. Skuteczność w ataku – GKS 48% przy 44% AZS-u – w punktach wyszło 11:8. W asach i blokach przegraliśmy 2:5. Resztę załatwiły błędy własne – GieKSa miała ich tylko 4, ale AZS jeszcze mniej bo 2. Przyjęcie lepsze u rywali – dokładne na poziomie 50% do 64%, a perfekcyjne na poziomie 14% do 14%. Punktowanie rozłożyło się na całą drużynę, ale zabrakło skuteczności głównie atakującego, czyli Witczaka.
Ogólnie zagraliśmy dobrze w wygranych setach oraz w tie-breaku, choć oczywiście szkoda tej niewykorzystanej szansy na wygranie tego spotkania. Przegrane partie to był niestety obraz z poprzednich meczów. Progres więc był widoczny, ale sam fakt siódmej porażki z rzędu przysparza zimny pot na czole kibiców. Skuteczność w ataku GKS miał na poziomie 51% przy 46% AZS-u – w punktach podliczono 68:58, a więc ze sporą przewagą na naszą korzyść. W asach serwisowych był remis po 3, za to przegraliśmy w blokach punktowych, bo 9:14. Łączna punktacja po skończeniu własnych akcji wyniosła 80:75 dla GKS-u. Błędy własne – GieKSa miała aż 34 przy 25 olsztynian. I znów zepsute aż 22 zagrywki, czyli prawie jeden set oddany rywalom za darmo, no tak się nie da wygrywać meczów! Przyjęcie obie ekipy miały na podobnym poziomie – dokładne na poziomie 55% do 56%, a perfekcyjne na poziomie 21% do 25%. Najskuteczniejszym graczem naszej drużyny był Dominik Witczak (24 oczka przy 48% skuteczności). To był bez wątpienia najlepszy występ naszego kapitana w całej rundzie, szkoda tylko, że zabrakło jego skuteczności w tie-breaku. Bardzo dobry występ zaliczył również nasz środkowy Emanuel Kohut – 17 punktów przy 76% skuteczności to bardzo dobry wynik. Solidnie na swoim poziomie zagrał Gonzalo Quiroga (16 oczek przy 47% skuteczności).
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 15 meczach (55 setów)
Bilans meczów łącznie – 6:9 – Bilans punktów – 18:27 – Bilans setów – 24:31 – Bilans małych punktów – 1207:1248
Bilans meczów „u siebie” – 2:5 – Bilans punktów – 6:15 – Bilans setów – 8:15 – Bilans małych punktów – 490:538
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:4 – Bilans punktów – 12:12 – Bilans setów 16:16 – Bilans małych punktów – 717:710
Rozegrane mecze – 15: Komenda, Butryn, Kapelus, Kohut, Quiroga, 14: Witczak, Pietraszko, Mariański, 12: Stelmach, Sobański, 11: Fijałek, 10: Krulicki, 9: Kalembka, 7: Stańczak,
Rozegrane sety – 55: Quiroga, 53: Komenda, 51: Butryn, Kohut, 47: Mariański, 45: Kapelus, 43: Pietraszko, 31: Witczak, 29: Sobański, 27: Fijałek, 21: Stańczak, 20: Krulicki, 19: Stelmach, 18: Kalembka,
Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 10880:12580
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1375 minut, z czego I set 352 min. – II set 388 min. – III set 377 min. – IV set 216 min. – V set 42 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 360: zagrywka 210, atak 110, siatka 14, inne 26.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 383: zagrywka 250, atak 92, siatka 14, inne 27.
Ilość zdobytych punktów – GKS 847: Butryn 198, Quiroga 170, Kapelus 108, Kohut 106, Pietraszko 84, Witczak 52, Komenda 39, Sobański 38, Krulicki 23, Kalembka 20, Stelmach 5, Fijałek 4.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 294: Butryn 76, Quiroga 53, Kapelus 33, Kohut 31, Komenda 28, Pietraszko 27, Witczak 16, Sobański 12, Krulicki 9, Stelmach 4, Kalembka 3, Fijałek 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 553: Butryn 122, Quiroga 117, Kapelus 75, Kohut 75, Pietraszko 57, Witczak 36, Sobański 26, Kalembka 17, Krulicki 14, Komenda 11, Fijałek 2, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 315: Butryn 93, Quiroga 72, Kohut 60, Pietraszko 36, Kapelus 33, Witczak 21, Krulicki 13, Kalembka 4, Stelmach 4, Komenda 2, Sobański 1, Fijałek -2, Stańczak -4, Mariański -18.
Ilość zagrywek – GKS 1210: Quiroga 209, Butryn 179, Komenda 172, Kohut 145, Pietraszko 138, Kapelus 130, Witczak 61, Sobański 55, Kalembka 47, Krulicki 44, Fijałek 26, Stelmach 4.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 250: Butryn 39, Pietraszko 39, Kohut 38, Komenda 33, Quiroga 31, Kapelus 26, Kalembka 11, Sobański 10, Witczak 9, Krulicki 8, Fijałek 5, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 70: Butryn 16, Quiroga 16, Pietraszko 9, Komenda 8, Witczak 6, Kohut 5, Kapelus 4, Krulicki 3, Fijałek 2, Stelmach 1.
Ilość przyjęć – GKS 1035: Quiroga 378, Kapelus 253, Mariański 216, Sobański 96, Stańczak 54, Kohut 9, Stelmach 6, Pietraszko 6, Kalembka 5, Krulicki 5, Komenda 3, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 77: Quiroga 22, Mariański 18, Kapelus 16, Sobański 11, Stańczak 4, Krulicki 2, Fijałek 1, Pietraszko 1, Kalembka 1, Komenda 1,
Przyjęcie negatywne – GKS 218: Quiroga 71, Kapelus 58, Mariański 37, Sobański 34, Stańczak 10, Pietraszko 2, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 276: Quiroga 101, Mariański 69, Kapelus 61, Sobański 23, Stańczak 12, Kohut 2, Stelmach 2, Pietraszko 2, Krulicki 1, Witczak 1, Kalembka 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 27%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Pietraszko 33%, Mariański 32%, Quiroga 27%, Kapelus 24%, Sobański 24%, Kohut 22%, Stańczak 22%, Krulicki 20%, Kalembka 20%, Komenda 0%, Fijałek 0%,
Ilość ataków – GKS 1433: Butryn 367, Quiroga 345, Kapelus 232, Kohut 134, Witczak 104, Sobański 86, Pietraszko 86, Kalembka 28, Krulicki 26, Komenda 20, Stelmach 3, Fijałek 2.
Ilość błędów w ataku – GKS 92: Butryn 33, Quiroga 25, Witczak 10, Kapelus 9, Sobański 8, Pietraszko 2, Kohut 2, Kalembka 2, Komenda 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 113: Butryn 33, Kapelus 24, Quiroga 20, Witczak 12, Sobański 8, Pietraszko 6, Kohut 6, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 668: Butryn 169, Quiroga 146, Kapelus 96, Kohut 83, Pietraszko 55, Witczak 43, Sobański 32, Kalembka 17, Krulicki 12, Komenda 10, Stelmach 3, Fijałek 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 64%, Kohut 62%, Kalembka 61%, Komenda 50%, Krulicki 46%, Butryn 46%, Quiroga 42%, Kapelus 41%, Witczak 41%, Sobański 37%,
Ilość bloków punktowych – GKS 109: Komenda 21, Pietraszko 20, Kohut 18, Butryn 13, Krulicki 8, Quiroga 8, Kapelus 8, Sobański 6, Witczak 3, Kalembka 3, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 14: Kohut 3, Butryn 3, Quiroga 2, Pietraszko 2, Sobański 1, Kapelus 1, Kalembka 1, Komenda 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Kurczaki odleciały z trzema punktami
Felietony Piłka nożna
Plagi gliwickie
No i po raz kolejny potwierdziło się, jak dziwna bywa piłka. Przynajmniej jeśli przekładamy matematykę na boisko. I punkty oraz miejsca w tabeli. Matematycznie Piast nie miał prawa z nami wygrać, statystycznie niby też, choć patrząc na rachunek prawdopodobieństwa, kiedyś musieli to drugie zwycięstwo osiągnąć. Stało się i nikt w Katowicach nie jest z tego powodu zadowolony. Faktem jest, że Piast na to zwycięstwo zasłużył, choćby dlatego, że był bardziej zdeterminowany. Jednak czy był lepszy na tyle, aby dokonać takiej deklasacji?
Śmiem twierdzić, że jakby taki mecz powtórzyć, to wcale nie byłoby oczywiste, że goście znów by wygrali. Zwycięstwo odnieśli zasłużone, jednak splot różnego rodzaju okoliczności – tak nieszczęśliwych dla GKS, a fortunnych dla gliwiczan spowodował, że wykorzystując sposobność z zimną krwią, zainkasowali trzy punkty. Ale tę sposobność najpierw musieli mieć.
Zaczęło się od kontuzji Mateusza Kowalczyka. Zawodnik jeszcze próbował po obiciu okolic nerki pozostać na boisku, ale sam po chwili poprosił o zmianę. Kontuzja niepiłkarska, więc w tej chwili najważniejsze jest po prostu jego zdrowie i miejmy nadzieję, że ostatecznie nie będzie to nic poważnego. Potem w kilka minut katowiczanie stracili dwie bramki. Najpierw fatalnie zachowali się w obronie, bo Drapiński był kompletnie niepilnowany i wystarczyło mu tylko dołożyć stopę do piłki, aby pokonać Rafała Strączka. No a potem Lukas Klemenz też jakoś intuicyjnie chciał wybić piłkę, ale pokonał własnego bramkarza. Mieliśmy nadzieję na ten rzut karny, ale po analizie VAR sędzia Raczkowski podyktowaną jedenastkę anulował – słusznie, bo faulu nie było. I tak mieliśmy jeszcze szczęście, bo tych plag mogło być więcej – w początkowej fazie meczu na boisku opatrywany był Bartosz Nowak, interwencja medyczna była też przez chwilę potrzebna Wasylowi. Mimo wszystko za dużo tych nieszczęść, jak na jeden mecz.
Problem jest taki, że po pierwszej połowie, gdy GKS przegrywał 0:2 i nie miał nic do stracenia, myśleliśmy, że nasz zespół rzuci się na przeciwnika i wybije im z głowy myśl o punktach. Miało być tak, że goście będą żałowali, że te dwa gole strzelili. Nic takiego nie miało miejsca. Druga połowa była równie zła jak pierwsza albo nawet gorsza. GieKSa biła głową w mur, kompletnie nie potrafiąc zagrozić bramce Placha. Piast wyprowadzał kontry, z czego jedną wykorzystał i gliwicki Di Maria zamknął spotkanie. A mogło być jeszcze wyżej, bo nasz zespół tak się odkrył, że rekordowa porażka na Nowej Bukowej stawała się coraz bardziej realna. Bramka Lukasa Klemenza na koniec tylko dała drobną korektę na wyniku. Osobliwe jest to, że Lukas strzelił w tym meczu do właściwej i niewłaściwej siatki, jeszcze bardziej osobliwe, że powtórzył tego typu wyczyn Arkadiusza Jędrycha sprzed… dwóch meczów.
Trzeba przyznać, że Piast zagrał kapitalnie w defensywie. Zneutralizował nasz zespół kompletnie, dodatkowo nie bronił się jakoś bardzo głęboko, GKS skutecznie był wypychany, a wszelkie próby licznych prostopadłych podań ze strony piłkarzy Góraka kończyły się „sukcesem” Piasta. No i właśnie to mam na myśli, pisząc, że mecz mógł się potoczyć inaczej. Bo trzeba przyznać, że pomysł na mecz z podaniami za plecy – czy to długimi w powietrzu, czy bardziej po ziemi, wyglądał na całkiem niezły i nawet próby nie były najgorsze. Czujność obrońców Piasta była jednak na wysokim poziomie. Gdy już taka piłka przeszła, to albo Adam Zrelak został wzięty w kleszcze (sytuacja z odwołanym karnym), albo Ilja Szkurin był na spalonym po podaniu Wędrychowskiego (ale i tak Białorusin trafił w Placha).
Problem widzę inny. GieKSa chyba za bardzo postawił na tę kwestię czysto piłkarską. Chcieliśmy ten mecz wygrać umiejętnościami i kunsztem, a zabrakło walki wręcz. Piast tę „grę w piłkę” od początku meczu próbował nam wybić z głowy i zrobił to skutecznie. Nie mieliśmy więc – tak jak na wiosnę – łupanki, którą trudno było nazwać meczem piłkarskim. Mieliśmy GieKSę, która w piłkę chciała grać i Piasta, który był jednak dużo bardziej zdeterminowany do walki. Nie odbieram oczywiście Piastowi tego, że w kluczowych momentach też pokazał umiejętności, bo to jest oczywiste. Poziom agresji jednak zdecydowanie był po stronie zawodników Myśliwca i teraz to oni okazali się „zakapiorami”. Trochę to wyglądało tak, jak na szkolnym korytarzu, kiedy z klasowym łobuzem kujon chce rozmawiać na argumenty. I ma je sensowne, logiczne, tylko co z tego, skoro łobuz wyprowadził szybki cios i kujonowi tylko spadły okulary z nosa…
Ogólnie nie chcę jakoś specjalnie krytykować tego sposobu naszej gry, natomiast wygląda na to, że sztab trenerski się przeliczył, a przez to, że do przerwy było już 0:2, trudno było to skorygować. Osobiście chciałbym, żeby GKS dążył do gry w piłkę i generalnie nie będę o to miał pretensji. Czasem jednak być może trzeba postawić na proste i bardziej… prymitywne środki. To tak jak z tym rozgrywaniem od tyłu, kiedy różne drużyny nieraz tak bardzo chcą ten schemat utrzymywać, że czasem, zamiast po prostu wywalić piłkę w oczywistej sytuacji, klepią ją sobie trzy metry od bramki i za chwilę dostają gonga.
A już nie bawiąc się w porównania, metafory i piękne słowa. Piast po prostu od początku meczu zaczął dosłownie spuszczać wpierdol naszym piłkarzom, a ci nie potrafili odpowiedzieć tym samym. I też dlatego przegraliśmy. Z Koroną GieKSa potrafiła pójść na noże. W meczu derbowym – zupełnie nie.
Wracając do tematu bramek samobójczych – to niesłychane, że GKS ma ich w tym sezonie już pięć. I solidarni są ze sobą środkowi obrońcy, bo już każdy z nich ma po jednym takim trafieniu. Piątego samobója zaliczył Kowal w Łodzi. Wiadomo, że jest to często pech, ale skoro sytuacja się powtarza – to jest jakiś defekt, nad którym pewnie trzeba popracować. Jest to jakaś niefrasobliwość naszych zawodników, może czasami wręcz lekka niechlujność.
Nie ma co płakać. Już nie będę się rozpisywał na temat opinii niektórych kibiców, bo poświęciłem na to poprzednie felietony i… straciłem sporo nerwów. Teraz nawet nie czytałem (jeszcze) wielu komentarzy, ale jeśli natknąłem się po tej porażce znów na zdanie jednego ancymona, że mamy fatalnego trenera, fatalnych piłkarzy i zespół na co najwyżej pierwszą ligę, to wiem po prostu, że mam do czynienia z osobą niezbyt lotną. Tyle.
Sam nie wierzyłem, że możemy ten mecz przegrać. Nie sądziłem natomiast, że zwycięstwo będzie formalnością. A już na pewno nie spodziewałem się, że Piast nas tak rozjedzie. Ten mecz ostatecznie był fatalny. Nie wychodziło nam nic. Piastowi wyszło wszystko. Powtórzę – wykorzystali wszystkie swoje sposobności otwierające im drogę do zwycięstwa. To oni byli wyrachowani. Ale matrycą była agresja.
Październikowo-listopadowy piękny sen z serią czterech zwycięstw się skończył, przyszła szara jesienna rzeczywistość. Jednak dziś jest kolejny dzień, a wkrótce następne. GieKSa to nie jest drużyna perfekcyjna i jeszcze nie jest na tyle dobra, żeby takie mecze jak z Piastem zdecydowanie wygrywać. Absolutnie jednak nie jesteśmy tak słabi, żeby znów mówić, że zlecimy z hukiem z ekstraklasy. Mogliśmy stworzyć sobie ultra-komfortową sytuację przed końcem rundy jesiennej. Nie udało się. Nadal musimy punktować, żeby zadomowić się mocniej w środku tabeli.
Przed nami przerwa reprezentacyjna, a po niej piekielnie ciężkie spotkania. Tak jak pisałem, o punkty będzie niebywale trudno, ale musimy grać swoje. Może z większą różnorodnością środków, w zależności od rywala. Skoro jednak Piast wygrał z GKS, to dlaczego GieKSa ma nie móc wygrać z Jagiellonią? W tej lidze wszystko jest możliwe. I katowiczan stać na punktowanie nawet z Jagą, Pogonią i Rakowem.
Także GieKSiarze nie ma co się załamywać i wchodzić w jakieś smuty. Zostawmy to ludziom, dla których frustracja jest życiowym paliwem. Niech dla nas paliwem będzie nieustający optymizm – oparty na faktach i doświadczeniu. Doświadczeniu takim, że GieKSa jeszcze dopiero co potrafiła bardzo dobrze grać w piłkę, być lepsza od przeciwników i wygrywać mecz za meczem.




Najnowsze komentarze