Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – [20] – Wreszcie wygrana siatkarzy GKS-u!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Będzinem trwał 125 minut, z czego I set 28 min. – II set 22 min. – III set 26 min. – IV set 29 min. – V set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 29: zagrywka 17, atak 8, siatka 2, inne 2.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 34: zagrywka 22, atak 11, siatka 0, inne 1.

Ilość zdobytych punktów – GKS 71: Butryn 26, Kohut 13, Pietraszko 11, Quiroga 11, Sobański 6, Witczak 3, Komenda 1,
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 24: Butryn 9, Kohut 5, Pietraszko 4, Quiroga 3, Witczak 1, Komenda 1, Sobański 1,
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 47: Butryn 17, Kohut 8, Quiroga 8, Pietraszko 7, Sobański 5, Witczak 2,
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 21: Butryn 12, Kohut 11, Pietraszko 4, Witczak 2, Komenda -1, Kapelus -1, Fijałek -1, Stańczak -2, Sobański -3,

Ilość zagrywek – GKS 99: Pietraszko 22, Butryn 15, Kohut 15, Sobański 15, Quiroga 15, Komenda 10, Witczak 4, Kapelus 1, Kalembka 1, Fijałek 1,
Ilość błędów na zagrywce – GKS 22: Butryn 5, Pietraszko 5, Sobański 4, Quiroga 3, Komenda 2, Kohut 2, Fijałek 1,
Ilość asów serwisowych – GKS 5: Pietraszko 2, Witczak 1, Komenda 1, Kohut 1,

Ilość przyjęć – GKS 90: Sobański 36, Stańczak 23, Quiroga 23, Mariański 5, Kapelus 3,
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 7: Quiroga 3, Stańczak 2, Sobański 2,
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 44%: Stańczak 52%, Quiroga 48%, Sobański 42%, Kapelus 33%, Mariański 20%,
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 18%: Kapelus 33%, Stańczak 22%, Mariański 20%, Sobański 17%, Quiroga 13%,

Ilość ataków – GKS 121: Butryn 45, Quiroga 27, Sobański 15, Kohut 14, Pietraszko 11, Witczak 4, Komenda 3, Kapelus 2,
Ilość błędów w ataku – GKS 11: Butryn 6, Quiroga 4, Sobański 1,
Ilość ataków zablokowanych – GKS 10: Butryn 3, Pietraszko 2, Sobański 2, Witczak 1, Kapelus 1, Quiroga 1,
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 57: Butryn 24, Quiroga 10, Kohut 8, Pietraszko 7, Sobański 6, Witczak 2,
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Pietraszko 64%, Kohut 57%, Butryn 53%, Witczak 50%, Sobański 40%, Quiroga 37%, Komenda 0%, Kapelus 0%,

Ilość bloków punktowych – GKS 9: Kohut 4, Butryn 2, Pietraszko 2, Quiroga 1,
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 0:

 

Pierwszy set był bardzo wyrównany od samego początku z kilkukrotnie zmieniającym się prowadzeniem, z tym, że to częściej nasz zespół posiadał minimalną (dwupunktową) przewagę. W końcówce gdy GKS objął prowadzenie 22:19, rywale szybko zniwelowali te straty (22:21), ale w końcu udało się dociągnąć tego seta do zwycięskiego końca. Skuteczność w ataku – GKS miał 59% przy 50% MKS-u – w punktach wyszło 13;11. W asach i blokach wygraliśmy 4:2. Błędy własne – GieKSa miała 10 przy 8 przeciwników. Przyjęcie wysokie w obu ekipach, ale lepsze po stronie będzinian – dokładne na poziomie 59% do 65%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 15%. Najlepiej punktowali Butryn 6 oczek (przy 71% skuteczności) i Pietraszko 5 punktów (100% skuteczności).

Druga partia to był koszmar w wykonaniu naszych siatkarzy, graliśmy fatalnie, nie wychodziło nam nic, a dodatkowo popełnialiśmy juniorskie błędy na boisku. Zaczęło się od prowadzenia gospodarzy 1:5, potem 2:8, następnie 6:13 i 8:19 !!! i tak już zostało do końca. Skuteczność w ataku – GKS miał 25% przy 61% MKS-u – punktowo podliczono 7:14. W asach i blokach też przegraliśmy 1:6. Błędy własne – GieKSa miała 5 przy 6 rywali. Przyjęcie oczywiście też na korzyść będzinian – dokładne na poziomie 45% do 70%, a perfekcyjne na poziomie 20% do 20%. Trudno kogoś pochwalić gdy nasz zespół zdobywa 8 punktów po własnych akcjach!!!

W trzeci set nie weszliśmy zbyt dobrze (0:2) i gospodarze utrzymywali swą minimalną przewagę do stanu 8:9. Wtedy dopiero nastąpiło przebudzenie z szoku po poprzednim secie i po wyjściu na prowadzenie 11:9, szybko powiększyliśmy tę przewagę (14:10). Kluczowy moment nadszedł gdy zdobyliśmy 3 oczka z rzędu i po bloku Butryna prowadziliśmy już 20:14. Kontrolowaliśmy już do końca przebieg tego seta, pozwalając gospodarzom na odrobienie tylko dwóch punktów. Skuteczność w ataku – GKS miał 75% przy 59% MKS-u – wynikowo wyszło tylko 12:10. W asach i blokach wygraliśmy 6:3. Błędy własne – GieKSa miała 8 przy 7 przeciwników. Przyjęcie lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 69% do 39%, a perfekcyjne na poziomie 25% do 6%. Punktowanie rozłożyło się na czterech graczy na wysokiej skuteczności – Butryn (80%), Kohut (100%), Quiroga (100%) i Sobański (60%).

Na początku czwartego seta szybko uzyskaliśmy przewagę (6:3), dociągając ją do stanu 10:7. Wtedy nasz lekki kryzys wykorzystali rywale i objęli prowadzenie 12:15, potem udało się jeszcze wyrównać poziom gry i doprowadzić do remisu po 17. Kolejny przestój w grze (17:22) kosztował nas już niestety przegraną tego seta, choć co prawda udało się jeszcze zniwelować część strat (20:22), to ostatecznie będzinianie cieszyli się z wygranej. Skuteczność w ataku – GKS miał 44% przy 48% MKS-u – a mimo to wygraliśmy w tym elemencie wyraźnie, bo aż 17:11! W asach i blokach przegraliśmy 2:5, więc łącznie po własnych skończonych akcjach byliśmy lepsi 19:16! Jak łatwo się domyśleć przegraliśmy tę partię błędami własnymi – GieKSa miała aż 9 przy tylko 2 rywali! Przyjęcie lepsze u przeciwników – dokładne na poziomie 32% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 12% do 33%. Najwięcej oczek zdobył Butryn, aż 9, ale tylko przy 56% skuteczności, zabrakło wsparcia innych graczy. Szkoda tej przegranej, bo to my sami podaliśmy rękę rywalom, którzy skwapliwie z tej szansy skorzystali.

Tie-break zaczął się lepiej dla będzinian, bo od prowadzenia (1:3 do 5:7). Wtedy, po time oucie trenera Gruszki wreszcie GKS zaczął walczyć o wygraną i wyszedł na prowadzenie 8:7. Niestety szybko straciliśmy tę minimalną przewagę (8:9) i chyba mało kto mógł przypuszczać, że trzy skuteczne akcje z rzędu w wykonaniu Butryna (11:10) będą ostatnimi w tym meczu, gdy nasi siatkarze zdobywają punkt po własnym ataku! Kluczowym momentem była sytuacja gdy sędziowie przyznali punkt MKS-owi po ataku Araujo, na szczęście wywołany challenge (dotknięcie siatki) zmusił ich do zmiany decyzji i wynik był wciąż korzystny dla nas (12:11). W samej końcówce gospodarze „rozsypali się” na dobre i po zepsutej zagrywce, Waliński dwa razy z rzędu pomylił się w ataku, podając nam na tacy zwycięstwo w tym meczu. Skuteczność w ataku – GKS miał 50% przy 53% MKS-u – w punktach wyszło 8:9. Obie drużyny miały tylko po 1 asie serwisowym. Błędy własne – GieKSa miała tylko 2 (w tym ani jednego na zagrywce! – to ewenement) przy 6 przeciwników. Przyjęcie bardzo słabe po naszej stronie – dokładne na poziomie 17% do 71%, a perfekcyjne na poziomie 17% do 43%. Najlepiej punktował Butryn 4 oczka (przy 57% skuteczności).

Ogólnie GKS zagrał dobrze tylko fragmentami, choć na pewno było z tą stabilnością lepiej niż ostatnio. Niestety trafił się kompromitujący set (drugi) w wykonaniu naszych siatkarzy, a czwarty tak naprawdę przegraliśmy na własne życzenie. Cieszy oczywiście wygrana, ale styl pozostawia wiele do życzenia. Skuteczność w ataku – GKS miał 47% przy 54% MKS-u – w punktach podliczono 57:55. W asach serwisowych przegraliśmy 5:7, a w blokach punktowych 9:10. Łącznie po skończeniu własnych akcji punktacja wyszła następująco – 71:72. Błędy własne – GieKSa miała aż 34 (w tym aż 22 na zagrywce – to prawdziwa zmora tego sezonu w naszym zespole) przy 29 przeciwników. Przyjęcie lepsze po stronie gospodarzy – dokładne na poziomie 44% do 57%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 22%. MVP tego meczu został oczywiście Butryn, który zdobył 26 punktów, w tym 24 atakiem (przy 53% skuteczności) plus 2 punkty blokiem. Karol 6 razy pomylił się w ataku oraz 3 razy został zablokowany. Ponadto 15 razy serwował, psując 5 zagrywek. Trzeba również wyróżnić parę środkowych – Kohuta i Pietraszkę, którzy razem zdobyli 24 punkty.

 

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 20 meczach (75 setów)

Bilans meczów łącznie – 8:12 – Bilans punktów – 23:37 – Bilans setów – 32:43 – Bilans małych punktów – 1645:1708
Bilans meczów „u siebie” – 3:7 – Bilans punktów – 9:21 – Bilans setów – 12:22 – Bilans małych punktów – 745:797
Bilans meczów „na wyjeździe” – 5:5 – Bilans punktów – 14:16 – Bilans setów 20:21 – Bilans małych punktów – 900:911

Rozegrane mecze – 20: Komenda, Butryn, Kapelus, Quiroga, 19: Kohut, Witczak, Pietraszko, Mariański, 16: Sobański, Fijałek, 14: Krulicki, Stelmach, 12: Kalembka, 9: Stańczak,

Rozegrane sety – 75: Quiroga, 70: Komenda, 68: Kohut, Butryn, 63: Mariański, 62: Pietraszko, 60: Kapelus, 47: Witczak, 41: Sobański, 40: Fijałek, 29: Stańczak, 26: Krulicki, 22: Kalembka, Stelmach,

Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 13.060:15.350

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 1890 minut, z czego I set 493 min. – II set 509 min. – III set 501 min. – IV set 325 min. – V set 62 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 491: zagrywka 280, atak 157, siatka 20, inne 34.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 534: zagrywka 351, atak 130, siatka 20, inne 33.

Ilość zdobytych punktów – GKS 1154: Butryn 271, Quiroga 235, Kapelus 139, Kohut 139, Pietraszko 131, Witczak 82, Sobański 49, Komenda 43, Krulicki 28, Kalembka 25, Fijałek 7, Stelmach 5.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 388: Butryn 99, Quiroga 71, Pietraszko 44, Kapelus 41, Kohut 40, Komenda 32, Witczak 23, Sobański 16, Krulicki 10, Stelmach 4, Kalembka 4, Fijałek 4.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 766: Butryn 172, Quiroga 164, Kohut 99, Kapelus 98, Pietraszko 87, Witczak 59, Sobański 33, Kalembka 21, Krulicki 18, Komenda 11, Fijałek 3, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 406: Butryn 129, Quiroga 92, Kohut 77, Pietraszko 55, Kapelus 39, Witczak 38, Krulicki 14, Kalembka 4, Stelmach 3, Sobański -3, Fijałek -4, Stańczak -6, Komenda -6, Mariański -26.

Ilość zagrywek – GKS 1649: Quiroga 280, Butryn 232, Pietraszko 217, Komenda 210, Kohut 199, Kapelus 178, Witczak 91, Sobański 77, Kalembka 56, Krulicki 53, Fijałek 51, Stelmach 5.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 351: Pietraszko 57, Butryn 52, Kohut 51, Quiroga 44, Komenda 43, Kapelus 35, Kalembka 16, Sobański 16, Witczak 15, Krulicki 10, Fijałek 10, Stelmach 2.
Ilość asów serwisowych – GKS 97: Quiroga 21, Butryn 21, Pietraszko 15, Komenda 10, Witczak 8, Kohut 8, Kapelus 5, Fijałek 4, Krulicki 3, Stelmach 1, Kalembka 1.

Ilość przyjęć – GKS 1424: Quiroga 487, Kapelus 339, Mariański 318, Sobański 151, Stańczak 77, Pietraszko 14, Kohut 12, Stelmach 6, Kalembka 6, Krulicki 6, Komenda 4, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 113: Quiroga 32, Mariański 26, Kapelus 25, Sobański 14, Stańczak 6, Pietraszko 3, Krulicki 3, Komenda 2, Fijałek 1, Kalembka 1,
Przyjęcie negatywne – GKS 291: Quiroga 92, Kapelus 75, Mariański 56, Sobański 43, Stańczak 16, Pietraszko 3, Stelmach 2, Komenda 1, Kalembka 1, Kohut 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 372: Quiroga 127, Mariański 102, Kapelus 81, Sobański 34, Stańczak 17, Kohut 2, Stelmach 2, Pietraszko 2, Kalembka 2, Krulicki 1, Witczak 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 26%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Kalembka 33%, Mariański 32%, Quiroga 26%, Kapelus 24%, Sobański 23%, Stańczak 22%, Krulicki 17%, Kohut 17%, Pietraszko 14%, Komenda 0%, Fijałek 0%,

Ilość ataków – GKS 1946: Butryn 492, Quiroga 476, Kapelus 298, Kohut 178, Witczak 158, Pietraszko 138, Sobański 112, Kalembka 32, Krulicki 32, Komenda 24, Stelmach 3, Fijałek 3.
Ilość błędów w ataku – GKS 130: Butryn 46, Quiroga 38, Kapelus 12, Witczak 11, Sobański 10, Pietraszko 5, Kohut 3, Kalembka 2, Komenda 2, Krulicki 1,
Ilość ataków zablokowanych – GKS 154: Butryn 44, Quiroga 29, Kapelus 28, Witczak 18, Sobański 12, Pietraszko 11, Kohut 8, Komenda 2, Kalembka 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 915: Butryn 234, Quiroga 199, Kapelus 125, Kohut 106, Pietraszko 88, Witczak 70, Sobański 41, Kalembka 21, Krulicki 15, Komenda 10, Stelmach 3, Fijałek 3.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 47%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Kalembka 66%, Pietraszko 64%, Kohut 60%, Butryn 48%, Krulicki 47%, Witczak 44%, Komenda 42%, Kapelus 42%, Quiroga 42%, Sobański 37%,

Ilość bloków punktowych – GKS 142: Pietraszko 28, Kohut 25, Komenda 23, Butryn 16, Quiroga 15, Krulicki 10, Kapelus 9, Sobański 8, Witczak 4, Kalembka 3, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 20: Butryn 4, Quiroga 4, Kohut 3, Komenda 3, Pietraszko 2, Sobański 1, Kapelus 1, Kalembka 1, Fijałek 1.
MVP – GKS 8: Butryn 3, Komenda 2, Quiroga 1, Mariański 1, Fijałek 1.
Najlepsi siatkarze w przegranych meczach – GKS 11: Butryn 7, Kapelus 1, Sobański 1, Witczak 1, Quiroga 1, (oprócz meczu z ZAKSĄ)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ilja Szkurin w GieKSie!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ilja Szkurin został nowym zawodnikiem GKS Katowice. Napastnik będzie występować w klubie przez trzy kolejne sezony, a umowa zawiera opcję przedłużenia kontraktu. 26-letni Białorusin reprezentował do tej pory Legię Warszawa. 

Szkurin w przeszłości występował między innymi w CSKA Moskwa, Dynamo Kijów, Hapolel Petah Tikawa. Udane występy w tym ostatnim klubie zaowocowały transferem do Stali Mielec. W sezonie 2023/24 zdobył 16 bramek i został wicekrólem strzelców Ekstraklasy. W trakcie kolejnej kampanii, w lutym bieżącego roku, został kupiony przez Legię Warszawa. W ostatnim sezonie Ekstraklasy Szkurin wystąpił w 33 spotkaniach (20 w Stali Mielec i 13 w Legii Warszawa) i strzelił 7 bramek (odpowiednio: 5 i 2). Do tego dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski dla Legii, w tym jedno w finale. W trwającym sezonie wystąpił w 9 meczach (3 Ekstraklasa, 4 Liga Europy, 1 Liga Konferencji i 1 Superpuchar Polski), w których zdobył jedną bramkę – w finale Superpucharu Polski, dając tym samym Legii kolejne trofeum. 

Życzymy powodzenia w naszych barwach!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga