Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – [24] – Wielkie brawa za wysoki poziom gry na terenie mistrzów Polski!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z ZAKSĄ trwał 99 minut, z czego I set 24 min. – II set 21 min. – III set 26 min. – IV set 28 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 26: zagrywka 18, atak 4, siatka 3, inne 1.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 25: zagrywka 17, atak 6, siatka 2, inne 0.

Ilość zdobytych punktów – GKS 73: Quiroga 19, Butryn 16, Kapelus 14, Pietraszko 13, Kohut 6, Komenda 4, Kalembka 1,
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 24: Quiroga 6, Pietraszko 5, Kapelus 4, Kohut 4, Butryn 3, Komenda 2,
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 49: Butryn 13, Quiroga 13, Kapelus 10, Pietraszko 8, Komenda 2, Kohut 2, Kalembka 1,
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 41: Kapelus 11, Pietraszko 10, Quiroga 9, Butryn 6, Komenda 4, Kohut 3, Kalembka -1, Mariański -1,

Ilość zagrywek – GKS 98: Quiroga 23, Butryn 17, Kapelus 16, Pietraszko 15, Kohut 12, Komenda 9, Kalembka 5, Witczak 1,
Ilość błędów na zagrywce – GKS 17: Butryn 5, Quiroga 5, Pietraszko 3, Kohut 2, Kapelus 1, Kalembka 1,
Ilość asów serwisowych – GKS 10: Kohut 3, Quiroga 3, Pietraszko 2, Butryn 1, Kapelus 1,

Ilość przyjęć – GKS 71: Quiroga 24, Mariański 23, Kapelus 22, Pietraszko 1, Kohut 1,
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 4: Quiroga 3, Mariański 1,
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 44%: Kohut 100%, Kapelus 45%, Mariański 43%, Quiroga 42%, Pietraszko 0%,
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 15%: Quiroga 29%, Kapelus 9%, Mariański 9%, Pietraszko 0%, Kohut 0%,

Ilość ataków – GKS 106: Butryn 34, Quiroga 31, Kapelus 18, Pietraszko 12, Kohut 8, Kalembka 2, Komenda 1,
Ilość błędów w ataku – GKS 6: Butryn 2, Quiroga 2, Kapelus 1, Kohut 1,
Ilość ataków zablokowanych – GKS 5: Butryn 3, Kapelus 1, Kalembka 1,
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 53: Quiroga 16, Butryn 15, Kapelus 9, Pietraszko 9, Kohut 2, Komenda 1, Kalembka 1,
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 50%: Komenda 100%, Pietraszko 75%, Quiroga 52%, Kapelus 50%, Kalembka 50%, Butryn 44%, Kohut 25%,

Ilość bloków punktowych – GKS 10: Kapelus 4, Komenda 3, Pietraszko 2, Kohut 1,
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 2: Kohut 1, Komenda 1,

 

Mecz zaczął się od lekkiej przewagi gospodarzy (4:2 i 6:4) a po wyrównaniu wyniku, przy zagrywce Quirogi, GieKSa odskoczyła na dość sporą przewagę (9:13). ZAKSA dość szybko doszła nas na jedno oczko (14:15), ale po chwilowym kryzysiku i bardzo dobrzej grze, znów mieliśmy trzy punkty więcej (15:18) i tej przewagi już nie zmarnowaliśmy, mało tego udało się nawet ją powiększyć do pięciu oczek! Skuteczność w ataku – GKS miał 44% przy 50% ZAKSY – punktowo wyszło 11:13 dla rywali. W asach i blokach wygraliśmy aż 8:2, niwelując straty z ataku! Błędy własne – GieKSa miała 5 przy 6 kędzierzynian. Przyjęcie lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 47% do 36%, a perfekcyjne na poziomie 12% do 27%. Najlepiej punktowali zdobywając po 5 oczek – Kapelus (40% skuteczności), Pietraszko (100% skuteczności!) oraz Quiroga (44% skuteczności).

Drugi set był popisowy w wykonaniu naszego zespołu. Wystarczy nadmienić, że gospodarze w całej partii, nie prowadzili ani razu, a wynik remisowy był tylko dwa razy na samym jej początku! GieKSa bardzo szybko osiągnęła przewagę (2:5 i 4:8), by po okresie wyrównanej gry, jeszcze ją zwiększyć (12:17) i w samej końcówce po prostu dobić przeciwników (17:23). Taki set i to na terenie mistrzów Polski… chciałoby się częściej oglądać naszych siatkarzy w takiej dyspozycji. Skuteczność w ataku – GKS miał 54% przy 63% ZAKSY – co w punktach dało nam o oczko więcej – 13:12. W asach i blokach ponownie nasza spora przewaga – 7:2. W błędach własnych na remis po 5. Przyjęcie minimalnie lepsze u nas – dokładne na poziomie 47% do 43%, a perfekcyjne na poziomie 20% do 14%. Do Quirogi 6 punktów (83% skuteczności!) i Kapelusa 5 punktów (67% skuteczności!) dołączył tym razem Kohut 4 punkty.

Trzecia partia była najbardziej wyrównana ze wszystkich. Po początkowym prowadzeniu gospodarzy (4:2 i 5:4), dość szybko nasi siatkarze wrócili do znakomitej gry i przy prowadzeniu 7:11 wydawało się że wszystko zmierza do zwycięskiego końca. Rywalem był jednak mistrz Polski i widmo przegranej u siebie bez wygranego seta (to byłby ogromny wstyd dla takiej drużyny) zmobilizowało ich do walki. Kędzierzynianie systematycznie odrabiali straty, by w środkowej części seta wyjść na prowadzenie 17:16. Potem rozgorzała walka na całego i to GKS wyszedł znów na prowadzenie 19:21 oraz 20:22. Jeszcze po punkcie zdobytym przez Komendę, to GieKSa była bliżej skończenia tego seta (22:23), ale w decydującej końcówce za sprawą skutecznego Torresa, to jednak gospodarze przechylili szalę wygranej na swoją stronę. Skuteczność w ataku – GKS miał 48% przy 47% ZAKSY – a w punktach wyszło na remis po 15. W asach i blokach tym razem tylko 3:2 dla nas. Błędy własne – GieKSa miała aż 9 przy 6 kędzierzynian i to zdecydowało o wyniku. Przyjęcie tym razem lepsze po stronie rywali – dokładne na poziomie 36% do 50%, a perfekcyjne na poziomie 18% do 11%. W tym secie wreszcie przypomniał o sobie Butryn, który zdobył 7 punktów (przy 64% skuteczności) oraz Pietraszko 5 punktów (100% skuteczności!).

 

W czwartej partii ponownie po początkowym prowadzeniu gospodarzy (3:2), nasza gra weszła na najwyższe obroty i grając bez błędów własnych objęliśmy prowadzenie 9:12, a potem 13:16. I znów wydawało się, że sprawa jest pod kontrolą, ale przestój który nam się przydarzył, szybko wykorzystali rywale doprowadzając do remisu po 20 i nerwowej końcówki. W niej udało się opanować nerwy i już przy prowadzeniu 21:23, nie wypuściliśmy szansy z rąk, aczkolwiek przy drugiej piłce meczowej, trener Piotr Gruszka wziął czas, aby ustawić ostatnią akcję i Quiroga pewnie ją skończył! Skuteczność w ataku – GKS miał 54% przy 56% ZAKSY – punktowo wyszło na remis po 14. W asach i blokach tym razem przegraliśmy 2:3, więc zdecydowały błędy własne – GieKSa miała 6 przy 9 kędzierzynian. Przyjęcie na podobnym poziomie – dokładne na poziomie 47% do 45%, a perfekcyjne na poziomie 12% do 35%. Najlepiej punktowali Quiroga 6 oczek (63% skuteczności) oraz Butryn 4 oczka (50% skuteczności).

Ogólnie GKS zagrał… na pewno najlepiej w ostatnim okresie czasu, a może i najlepiej w przekroju całego sezonu. No chciałoby się częściej oglądać naszych siatkarzy w takiej dyspozycji. A wtedy walka o czołowe miejsca w lidze byłaby realna. I mimo bez wątpienia ogromnego sukcesu, jakim jest wygranie z mistrzem Polski na wyjeździe (wyobraźcie sobie taką wygraną piłkarzy GKS-u w Warszawie – to przecież jakiś science fiction na ten moment), to jacyś malkontenci będą narzekać, że nie udało się wygrać po trzech setach, a realna szansa ku temu była. Cieszy to, że w grze na ataku nie ustępowaliśmy ZAKSIE, a na zagrywce i na siatce wprost zdemolowaliśmy kędzierzynian! Skuteczność w ataku – GKS miał 50% przy 53% ZAKSY – punktowo wyszło 53:54 dla gospodarzy. W asach serwisowych – pogrom 10:4!, w blokach punktowych – pogrom 10:5! Łącznie po skończeniu własnych akcji punktacja wyniosła 73:63, czyli spora przewaga nad mistrzami Polski! Błędy własne prawie na remis – GieKSa miała 25 przy 26 kędzierzynian. Przyjęcie też wyrównane – dokładne na poziomie 44% do 43%, a perfekcyjne na poziomie 15% do 22%. Świetnie zagrała piątka graczy z wyjściowej szóstki i tylko Kohut spisał się słabiej (oprócz drugiego seta). Quiroga zagrał jedno z lepszych spotkań w naszych barwach – 19 punktów (52% skuteczności), Butryn na swoim solidnym poziomie – 16 punktów (44% skuteczności) – ale nie musiał brać wszystkiego w ataku na swoje barki przy takim wsparciu kolegów, Kapelus 14 punktów (50% skuteczności) dawno nie widzieliśmy Ukraińca w takiej dyspozycji i Pietraszko 13 punktów (75% skuteczności) potwierdził tylko swój bardzo dobry sezon w PlusLidze, ale i tak MVP tego spotkania został rozgrywający Marcin Komenda, który przecież nie może pochwalić się jakimiś wybitnymi osiągnięciami przy punktowaniu (4 oczka w tym 1 z ataku i 3 blokiem), bo nie taka jego rola na parkiecie, on ma odpowiednio zawiadywać swoimi kolegami z drużyny, bo to on jest w głównej mierze kreatorem gry zespołu. I po takim meczu jak w Kędzierzynie zadanie swoje wypełnił na szóstkę z plusem! Oby tak dalej i do boju na Skrę i przełamanie Spodka!

 

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 24 meczach (91 setów)

Bilans meczów łącznie – 12:12 – Bilans punktów – 34:38 – Bilans setów – 44:47 – Bilans małych punktów – 2022:2047
Bilans meczów „u siebie” – 5:7 – Bilans punktów – 14:22 – Bilans setów – 18:25 – Bilans małych punktów – 948:984
Bilans meczów „na wyjeździe” – 7:5 – Bilans punktów – 20:16 – Bilans setów 26:22 – Bilans małych punktów – 1074:1063

Rozegrane mecze – 24: Komenda, Butryn, Kapelus, Quiroga, 23: Witczak, Pietraszko, Kohut, Mariański, 18: Fijałek, 17: Sobański, Stelmach, 15: Krulicki, 14: Kalembka, 13: Stańczak,

Rozegrane sety – 91: Quiroga, 85: Komenda, 84: Butryn, 81: Kohut, 77: Pietraszko, 75: Mariański, 73: Kapelus, 53: Witczak, 45: Stańczak, Fijałek, 44: Sobański, 28: Krulicki, Stelmach, 27: Kalembka,

Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 14.110:18.620

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 2288 minut, z czego I set 591 min. – II set 605 min. – III set 610 min. – IV set 403 min. – V set 79 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 594: zagrywka 347, atak 180, siatka 30, inne 37.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 630: zagrywka 419, atak 153, siatka 23, inne 35.

Ilość zdobytych punktów – GKS 1428: Butryn 343, Quiroga 305, Kohut 174, Pietraszko 169, Kapelus 169, Witczak 84, Sobański 62, Komenda 52, Krulicki 29, Kalembka 29, Fijałek 7, Stelmach 5.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 487: Butryn 116, Quiroga 94, Kohut 60, Pietraszko 60, Kapelus 51, Komenda 38, Witczak 24, Sobański 19, Krulicki 11, Kalembka 6, Stelmach 4, Fijałek 4.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 941: Butryn 227, Quiroga 211, Kapelus 118, Kohut 114, Pietraszko 109, Witczak 60, Sobański 43, Kalembka 23, Krulicki 18, Komenda 14, Fijałek 3, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 546: Butryn 165, Quiroga 136, Kohut 101, Pietraszko 77, Kapelus 51, Witczak 38, Krulicki 15, Kalembka 4, Stelmach 3, Sobański 3, Fijałek -7, Komenda -3, Stańczak -7, Mariański -30.

Ilość zagrywek – GKS 2021: Quiroga 358, Butryn 292, Pietraszko 282, Komenda 240, Kohut 241, Kapelus 235, Witczak 98, Sobański 86, Kalembka 69, Fijałek 58, Krulicki 57, Stelmach 5.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 419: Butryn 71, Pietraszko 70, Kohut 60, Quiroga 53, Komenda 47, Kapelus 40, Kalembka 19, Sobański 18, Witczak 16, Fijałek 13, Krulicki 10, Stelmach 2.
Ilość asów serwisowych – GKS 131: Quiroga 32, Butryn 25, Pietraszko 22, Kohut 14, Komenda 11, Witczak 9, Kapelus 8, Fijałek 4, Krulicki 3, Stelmach 1, Kalembka 1, Sobański 1,

Ilość przyjęć – GKS 1701: Quiroga 601, Kapelus 406, Mariański 376, Sobański 160, Stańczak 99, Pietraszko 17, Kohut 14, Stelmach 6, Kalembka 6, Krulicki 6, Komenda 6, Butryn 2, Fijałek 1, Witczak 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 134: Quiroga 41, Kapelus 31, Mariański 30, Sobański 14, Stańczak 7, Pietraszko 3, Krulicki 3, Komenda 3, Fijałek 1, Kalembka 1,
Przyjęcie negatywne – GKS 358: Quiroga 122, Kapelus 93, Mariański 69, Sobański 43, Stańczak 21, Pietraszko 3, Stelmach 2, Kohut 2, Komenda 1, Kalembka 1, Krulicki 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 426: Quiroga 152, Mariański 112, Kapelus 92, Sobański 38, Stańczak 21, Kohut 2, Stelmach 2, Pietraszko 2, Kalembka 2, Krulicki 1, Witczak 1, Butryn 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 25%: Witczak 100%, Butryn 50%, Stelmach 33%, Kalembka 33%, Mariański 30%, Quiroga 25%, Sobański 24%, Kapelus 23%, Stańczak 21%, Krulicki 17%, Kohut 14%, Pietraszko 12%, Komenda 0%, Fijałek 0%,

Ilość ataków – GKS 2365: Butryn 627, Quiroga 590, Kapelus 355, Kohut 215, Pietraszko 178, Witczak 160, Sobański 133, Kalembka 37, Krulicki 33, Komenda 31, Stelmach 3, Fijałek 3.
Ilość błędów w ataku – GKS 153: Butryn 56, Quiroga 43, Kapelus 15, Witczak 11, Sobański 11, Pietraszko 6, Kohut 5, Komenda 3, Kalembka 2, Krulicki 1,
Ilość ataków zablokowanych – GKS 176: Butryn 51, Quiroga 32, Kapelus 32, Witczak 19, Sobański 16, Pietraszko 13, Kohut 8, Kalembka 3, Komenda 2,
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 1124: Butryn 298, Quiroga 257, Kapelus 146, Kohut 128, Pietraszko 113, Witczak 71, Sobański 53, Kalembka 23, Krulicki 16, Komenda 13, Stelmach 3, Fijałek 3.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 48%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 63%, Kalembka 62%, Kohut 60%, Butryn 48%, Krulicki 48%, Witczak 44%, Quiroga 44%, Komenda 42%, Kapelus 41%, Sobański 40%,

Ilość bloków punktowych – GKS 173: Pietraszko 34, Kohut 32, Komenda 28, Butryn 20, Quiroga 16, Kapelus 15, Krulicki 10, Sobański 8, Kalembka 5, Witczak 4, Stelmach 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 23: Kohut 5, Butryn 4, Quiroga 4, Komenda 4, Pietraszko 2, Sobański 1, Kapelus 1, Kalembka 1, Fijałek 1.
MVP – GKS 12: Komenda 5, Butryn 3, Quiroga 1, Mariański 1, Fijałek 1, Sobański 1,
Najlepsi siatkarze w przegranych meczach – GKS 11: Butryn 7, Kapelus 1, Sobański 1, Witczak 1, Quiroga 1, (oprócz meczu z ZAKSĄ)

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Lechia Gdańsk kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pisałem to już wielokrotnie, ale mam przyjemność napisać ponownie – przyjeżdża topowa ekipa. Lechia Gdańsk to jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego ruchu kibicowskiego.

Historia ruchu kibicowskiego w Gdańsku jest na swój sposób upolityczniona. Gdańsk jest miastem, w którym zapoczątkowana została „Solidarność”, a spora część osób zaangażowanych w walki z ZOMO była jednocześnie kibicami Lechii. Przełożyło się oczywiście na chuligańską potęgę Betonów, którzy byli zaprawieni w bojach i nie jedna ekipa, która miała przyjechać do Trójmiasta, zwyczajnie wymiękła. Banda BKS-u pod dowództwem śp. Dufo i Wolfa sprawiła, że Lechia namieszała w Polsce konkretnie. Potrafili pojechać na mecz Polska – Anglia na Stadionie Śląskim w 1993 roku w 700 głów (wspólnie ze Śląskiem) i zlać mundurowych. Przez granie w niskich ligach, to na kadrze załatwiali chuligańskie sprawy, między innymi z Legią Warszawa czy Triadą (Arka Gdynia, Cracovia i Lech Poznań). W Gdańsku, przez regularne lanie milicjantów przez kibiców, mecze Lechii ochraniał oddział antyterrorystyczny.

Największym chuligańskim sukcesem Lechii były wydarzenia z 20 czerwca 1984 roku, kiedy grali na Arce Gdynia. Fani Lechii najechali w 12 tys. i stanowili większość stadionu. Mało tego – zajęli legendarną Górkę, czyli młyn Arkowców. Lechia w połowie lat 90. nie przestawała schodzić z chuligańskiej glorii. Banda Młode Orły ’95 regularnie wojowała z Arką (pod dowództwem Zbyszka Rybaka), a Trójmiasto w latach ’90 to było piekło. Była tam jeszcze jedna, wówczas solidna, ekipa – Bałtyk Gdynia. Popularne Kadłuby nie wytrzymały jednak próby czasu.

Lechia „od zawsze” ma sztamę ze Śląskiem Wrocław. Data założenia zgody to 1977 rok, czyli… bardzo dawno temu. W tych latach w innych miastach jeszcze na dobre nie rozwinął się (lub nawet nie zaczął się) zorganizowany ruch kibicowski. Jednak przez silne i konkretne grupy skinów, które nienawidziły komuny, ta zgoda scementowała się i cały czas rozwijała na kolejne dekady. W dzisiejszych czasach to naprawdę sztama z prawdziwego zdarzenia.

Oprócz WKS-u mają sztamę z Gryfem Słupsk, który pierwszy raz wsparł Lechię w Koszalinie jesienią 1993 roku. Natomiast Gryf swoje płótno powiesił na Lechii w derbach Trójmiasta z Arką wiosną 1995 roku. Z Gryfem, i u boku Czarnych Słupsk, Lechiści starli się konkretnie z policją zimą 1998 roku, kiedy z rąk milicjanta został zamordowany 13-letni Przemysław Czaja. Co do fanów Czarnych są bardziej z szacunku traktowani jako zgoda po wydarzeniach w Słupsku, ale ich funkcjonowanie jest mniejsze niż niejednej ekipy działającej jako FC.

Lechia pod swoimi skrzydłami ma sporą rodzinę fan clubów lub ekip, z którymi żyją w komitywie: Chojniczanka Chojnice, Bytovia Bytów, KP Starogard Gdański, GKM Grudziądz, Pomezania Malbork, Unia Tczew czy Mławianka Mława. Od kilku sezonów Jeziorak Iława, który miał różne okresy w swoich szeregach, zdecydował się zostać FC Lechii.

Od 2016 roku mają układ chuligański ze Stomilem Olsztyn. Od lat również mają bardzo dobre relacje z Rakowem Częstochowa, wielu nawet mylnie przez wspólną oprawę w tym sezonie pomyślało, że została na tym meczu w Gdańsku przyklepana zgoda.

Nasza rywalizacja miała miejsce, odkąd pojawiliśmy się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w połowie lat 80. zagraliśmy ze sobą w ekstraklasie. Lechia zameldowała się na 4 sezony i spadła, z kolei GieKSa zaczynała pisać swoją piłkarską dekadę, która przyniosła najlepszy okres w dziejach klubu. Wtedy z Lechią Gdańsk nic nas nie łączyło, oprócz wzajemnej zgody ze Śląskiem Wrocław, z którym w 1987 roku zagraliśmy finał Pucharu Polski w Opolu. W latach 90. futbol w Gdańsku grał na poziomie obecnej pierwszej ligi, jednak klub regularnie borykał się z trudnościami organizacyjnymi i finansowymi.

W 1995 roku doszło do fuzji z Olimpią Poznań i Lechia grała pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Kibice Betonów podjęli decyzję o wspieraniu klubu, bo wtedy była to jedyna okazja do pokazania się na salonach. W tym samym sezonie podobny ruch uczynili kibice GKS-u Tychy, którzy dosłownie świętowali fuzję z Sokołem Pniewy, przez co także mieli okazję pokazać się kibicowsko w ekstraklasie.

Nasz wyjazd „na Lechię” miał mieć miejsce jesienią 1995 roku, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarze GieKSy pojechali do Poznania, gdzie Olimpia miała stadion „w remoncie”, ale departament PZPN wyznaczył ten obiekt do rozegrania spotkania. Z kolegi równolegle na Traugutta w Gdańsku stadion Lechii wyczekiwał naszych zawodników i… kibiców. Finalnie mecz nie został rozegrany, GieKSa otrzymała walkower na swoją korzyść, a fanatycy GKS Katowice nie pojechali w tamtym sezonie jedynie do Poznania i Pniew (GKS Tychy grał tam domowe mecze), ponieważ nie akceptowali fuzji z kibicowskiego punktu widzenia. Z kolei fani Lechii znienawidzili nas ze względu na osobę Mariana Dziurowicza, który przejął wtedy władzę w PZPN.

Wiosną 1996 roku mecz był w Katowicach. Lechia mocno się zmobilizowała i przyjechała w 130 głów, co na tamte czasy było bardzo dobrą liczbą. Jednak sporym szokiem było, kiedy Lechia zobaczyła swoje płótno („Lechia love forever”) na Blaszoku do góry kołami. Trochę czasu potrzebowali kibice BKS-u, aby połączyć kropki. Płotno przekazali Śląskowi Wrocław, z którym flaga jeździła lub wisiała na Oporowskiej, później WKS flagę przekazał Wiśle Kraków, która miała sztamę równolegle z Gdańskiem i Wrocławiem. Gdy był mecz GieKSy ze Śląskiem Wrocław jesienią 1995 roku, to jadąca wspierać Śląsk ekipa Białej Gwiazdy została trafiona przez chuliganów GieKSy. Wiśle zabrakło odwagi nie tylko do podjęcia rękawic, ale także poinformowania o straconej fladze.

Lechia mimo fuzji i zjeżdżenia Polski oraz konkretnego młynu na swoim stadionie, musiała się zadowolić jedynie sezonem i… znów spadła. W sezonie 1999/2000 spotkaliśmy się ponownie. I ponownie w Gdańsku doszło do fuzji… Tym razem Betony grały jako Lechia/Polonia Gdańsk po połączeniu dwóch gdańskich klubów. Jesienią 1999 roku GieKSiarze wybrali się w 240 osób, w tym 10 Banik Ostrava – na tamte lata była to świetna liczba. I kto wtedy zakładał, że to była nasza ostatnia wizyta? Ale o tym zaraz…

Wiosną 2000 roku graliśmy u siebie. Lechia przyjechała w 132 głowy, z czego 80 głów Betonów, reszta to była Wisła Kraków (27) i delegacje Gryfa Słupsk oraz Śląsk Wrocław. Przed meczem doszło do awantury – GieKSa wysypała się na gości, ale policja rozgoniła towarzystwo. Na meczu Blaszok palił sporo pirotechniki, a chuligani GieKSy zaprezentowali, w formie dywanów, szaliki Ruchu Chorzów z Katowic. Był to znak czystek w mieście.

Lechia, a konkretnie ich kibice, zdecydowali w 2001 roku, że napiszą własną historię – „sama” Lechia Gdańsk choćby od najniższej ligi (jednocześnie klub z fuzją cały czas kopał się w otchłani lig). Mieli zaczynać od B klasy, ale okazało się, że zespół Startu Kulice wycofał się z ligi i na starcie dostali od losu „handicap” – zaczynali od A klasy. Zaczynała się nowa, ale dumna historia gdańskiego futbolu, który w 2007 roku spotkał się w jednej lidze z nami. My zaczynaliśmy na poziomie obecnej trzeciej ligi, ale wspólnym mianownikiem tej rywalizacji jest fakt, że na zapleczu ekstraklasy spotkały się dwa kluby, które uratowali kibice.

Jesienią 2007 roku mieliśmy pojechać do Gdańska. Ciśnienie było ogromne, ale wcześniej zaliczyliśmy, po bardzo długiej rozłące, GKS Jastrzębie na wyjeździe. Doszło tam do awantury i dostaliśmy dwa mecze zakazu wyjazdowego.

Wiosną 2008 roku zagraliśmy na Bukowej. Lechia zapowiadała pociąg specjalny, ale coś poszło nie tak, bo goście dotarli w 87 głów i nie mieli ze sobą żadnej flagi.

Minęło 15 lat. GieKSa cały czas to samo pierwszoligowego granie (z dwuletnią przerwą na drugą ligę), natomiast Lechia była cały czas w Ekstraklasie. Gdańszczanie dorobili się nowego stadionu, który służył także podczas Euro 2012.

Ponownie zagraliśmy na zapleczu Ekstraklasy i znowu… nie pojechaliśmy na Lechię. Tym razem PZPN zamknął stadion BKS-u za ich pokaz pirotechniczny z Podbeskidziem Bielsko-Biała i nasza skromna delegacja, przekazała jedynie to, co myśli jako społeczność fanów GieKSy o PZPN.

Wiosną 2024 roku zagraliśmy u siebie z Lechią. Od niepamiętnych czasów pęknął „sold out”, co tylko pokazywało, jak brakuje nam wielkich spotkań. Goście, po 7-miesięcznej przerwie za przerwany mecz w Gliwicach, wygłodniali wyjazdów na legalu, wyprzedali wszystkie bilety. Zawitali w 550 głów, w tym 100 Śląsk Wrocław i 40 Raków Częstochowa. Weszli wszyscy i zaliczyli najliczniejszy wyjazd w historii do Katowic.

Minęło pół roku i zagramy ponownie. GKS Katowice kontra Lechia Gdańsk, ale już w Ekstraklasie. Dwa kluby, które ze zgliszczy podniosły grupy kibiców. Tylko fanatycy z obu stron wiedzą, jaką przeszliśmy drogę, żeby tu się spotkać!

Kontynuuj czytanie

Klub Piłka nożna

„Ludzie GieKSy” wspominają Jana Furtoka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.

Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.

Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:

„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.

Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:

„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””

Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:

„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”

Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:

„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.

Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”

Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:

„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.

Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”

Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:

„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”

Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:

„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”

Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:

„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.

Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.

Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”

Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:

„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”

Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:

„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.

Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.

Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”

Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:

„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”

Rafał Kędzior, komentator sportowy:

„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.

Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”

Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:

„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”

Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:

„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”

Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:

„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”

Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:

„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.

Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.

Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:

– Działamy.

Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.

– Szukamy.

Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.

No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂

„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.

Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.

Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”

Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:

„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.

Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.

Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.

Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.

Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”

Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:

„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.

Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.

Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.

Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.

W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.

Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.

Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga