Siatkówka
Siatkarska krótka przesunięta – [4] – GKS ma patent na gdańszczan i znów wygrał w Ergo Arenie
STATYSTYKI MECZOWE GKS-u
Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z Treflem trwał 79 minut, z czego I set 22 min. – II set 27 min. – III set 30 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 24: zagrywka 13, atak 6, siatka 1, inne 4.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 12: zagrywka 10, atak 2, siatka 0, inne 0.
Ilość zdobytych punktów – GKS 51: Kapelus 12, Quiroga 11, Kohut 10, Pietraszko 8, Witczak 7, Butryn 2, Komenda 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 20: Quiroga 6, Kapelus 4, Kohut 4, Witczak 2, Pietraszko 2, Komenda 1, Butryn 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 31: Kapelus 8, Pietraszko 6, Kohut 6, Quiroga 5, Witczak 5, Butryn 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 29: Kapelus 9, Kohut 7, Quiroga 7, Pietraszko 5, Witczak 2, Butryn 1, Mariański -2.
Ilość zagrywek – GKS 74: Witczak 16, Kohut 12, Quiroga 12, Pietraszko 11, Komenda 9, Kapelus 9, Butryn 5.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 10: Pietraszko 3, Kohut 3, Kapelus 2, Witczak 1, Komenda 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 4: Pietraszko 2, Witczak 1, Kohut 1.
Ilość przyjęć – GKS 53: Quiroga 20, Kapelus 18, Mariański 15.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 2: Mariański 2.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 42%: Mariański 47%, Quiroga 40%, Kapelus 39%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 21%: Mariański 40%, Quiroga 20%, Kapelus 6%.
Ilość ataków – GKS 85: Quiroga 27, Kapelus 22, Witczak 16, Kohut 8, Pietraszko 6, Butryn 5, Komenda 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 2: Witczak 1, Quiroga 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 8: Witczak 3, Quiroga 3, Butryn 1, Kapelus 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 43: Kapelus 12, Quiroga 11, Kohut 7, Witczak 6, Pietraszko 5, Butryn 2.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 51%: Kohut 88%, Pietraszko 83%, Kapelus 55%, Quiroga 41%, Butryn 40%, Witczak 38%, Komenda 0%.
Ilość bloków punktowych – GKS 4: Kohut 2, Komenda 1, Pietraszko 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 0:
GieKSa zaczęła mecz w Gdańsku na wysokich obrotach, dając wyraźnie do zrozumienia gospodarzom, że nie ma mowy o poddaniu się bez walki. Rozpoczęło się od prowadzenia GKS-u 1:3, 7:9 i 8:13, w którym katowiczanie zaprezentowali siatkówkę na więcej niż solidnym poziomie. Chwila zwątpienia nastąpiła, gdy ambitni gracze Trefla doszli nas na remis po 17 i była obawa, że nas mogą przełamać. Po akcjach punkt za punkt, doszliśmy do stanu 20:20 i wreszcie w końcówce nasz zespół nie pękł. Dwa dobre ataki Butryna oraz trzy nieskończone akcje gospodarzy, dały w sumie wyraźną wygraną pod koniec tego seta 20:25. Skutecznością w ataku biliśmy Trefla wyraźnie – GKS miał 64% do 46% rywali, a w punktach wyliczono 16:12. W asach i blokach minimalnie przegraliśmy, bo mieliśmy tylko po jednym punkcie w tym elemencie, a Trefl miał 3 bloki. W błędach własnych GieKSa miała 5, a gospodarze 7. Przyjęcie tym razem gorsze od przeciwnika – dokładne na poziomie 44% do 57%, a perfekcyjne na poziomie 31% do 38% – ale jak się już nie jeden raz przekonaliśmy, w meczu siatkarskim nie zawsze to ma bezpośrednie przełożenie na wynik spotkania. Punktowanie rozłożyło się na całą drużynę, co też warto podkreślić.
Druga partia miała zdecydowanie inny przebieg. Po początkowym okresie wyrównanej gry, gdy prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie (2:3, 5:4, 6:7, 10:9), to GieKSę dopadł kryzys, gdy mieliśmy problemy ze skończeniem własnych akcji i było już 15:12 dla gospodarzy. Potem po akcjach punkt za punkt z obu stron doszliśmy do stanu 23:19 i sprawa wydawała się już rozstrzygnięta na korzyść Trefla. Na szczęście nasi siatkarze byli odmiennego zdania i ambitnie powalczyli o wygranie tego seta. Po bloku Pawła Pietraszki, na zagrywkę poszedł Karol Butryn, który nie powstrzymywał ręki, nie ułatwiając zadania miejscowym. Prawdziwym bohaterem tej emocjonującej końcówki został jednak Gonzalo Quiroga, który aż 4 razy skutecznie zaatakował i walnie przyczynił się do tej wygranej. Katowiczanie znów, jak w poprzedniej partii pokazali charakter, odporność na stres i wolę walki, co zaowocowało pięcioma, a w drugiej partii aż sześcioma zdobytymi punktami z rzędu! Skuteczność w ataku procentowo się wyrównała – obie ekipy miał po 47% – w punktach 15:15. W blokach i asach znów lepsi byli gracze Trefla – GKS miał ponownie po jednym punkcie w obu elementach, a gdańszczanie 1 asa i 3 bloki, co łącznie po własnych skutecznych akcjach dało wynik 19:17 dla gospodarzy. Nadrobiliśmy straty błędami własnymi, których GKS miał tylko 4, gdańszczanie aż 8. Przyjęcie zdecydowanie na naszą korzyść – dokładne na poziomie 47% do 19%, a perfekcyjne na poziomie 21% do 10%. Tym razem najlepiej punktującym graczem w naszej drużynie był Quiroga zdobywca 6 oczek.
W trzecim secie GKS od początku wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do samego końca. Wygranie poprzedniej końcówki seta w tak dramatycznych okolicznościach, podbudowało tylko pewność siebie i chęć zamknięcia tego spotkania w trzech partiach. Zaczęliśmy od prowadzenia 0:3, chwilę potem już było 2:7, by na momencik dopuścić gospodarzy do głosu 8:9. Równie szybko nasza przewaga wróciła do początkowego stanu, czyli 8:11, 11:16, by doszła do rezultatu 13:19. Szkoda, że doprowadziliśmy do troszkę nerwowej końcówki, bo Trefl doszedł na 18:20. W decydujących momentach znów nasi siatkarze byli uważni i pewni swych akcji, grając z gospodarzami akcje punkt za punkt, tym samym doprowadzając do trzeciego już zwycięstwa nad drużyną z Gdańska w PlusLidze! Skuteczność z lekką przewagą Trefla – GKS miał 43% przy 50% rywali – w punktach wyszło 13:15. Asy i bloki na lekką korzyść naszego zespołu – GieKSa miała po dwa punkty w tych elementach, natomiast przeciwnicy 1 asa oraz 2 bloki. Błędy własne – GKS popełnił ich 4 przy 8 gdańszczan. Przyjęcie troszkę lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 33% do 23%, a perfekcyjne na poziomie 11% do 14%. Punktowanie wzięli na swoje barki, Kapelus i Kohut, którzy zdobyli po 5 oczek.
Ogólnie siatkarze GKS-u zaprezentowali poziom na jaki ich stać. Dobra gra w każdym z elementów rzemiosła siatkarskiego plus walka i nieodpuszczanie oraz bardzo dobrze rozegrane i wytrzymane końcówki setów, dały taki a nie inny wynik. Możemy tylko żałować, że wciąż brakuje u naszych graczy stabilności w grze, a to na pewno w przegranych dwóch meczach dałoby nam minimum 3 punkty więcej. Skuteczność w ataku – GKS 51% przy 48% Trefla – w punktach wyliczono 44:42 dla nas. Asy serwisowe – 4:2, a bloki punktowe 4:8. Łącznie po własnych akcjach uzyskano wynik remisowy 52:52. Błędy własne – GKS 13, a Trefl 23. Przyjęcie lepsze po stronie GKS-u – dokładne na poziomie 42% do 33%, a perfekcyjne na poziomie 21% do 20%. Najwięcej punktów zdobyli Kapelus i Quiroga, ale trzeba tutaj koniecznie podkreślić dobrą grę naszych środkowych, gdzie Pietraszko z Kohutem zdobyli razem aż 18 punktów. Paweł miał 83% skuteczność w ataku, a Emanuel aż 88% skuteczność! Oby tak częściej. A i tak po raz drugi statuetkę MVP otrzymał nasz rozgrywający Marcin Komenda.
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 4 meczach (15 setów)
Bilans meczów łącznie – 2:2 – Bilans punktów – 6:6 – Bilans setów – 8:7 – Bilans małych punktów – 349:331
Bilans meczów „u siebie” – 0:1 – Bilans punktów – 0:3 – Bilans setów – 1:3 – Bilans małych punktów – 97:102
Bilans meczów „na wyjeździe” – 2:1 – Bilans punktów – 6:3 – Bilans setów 7:4 – Bilans małych punktów – 252:229
Rozegrane mecze – 4: Witczak, Komenda, Butryn, Kapelus, Pietraszko, Fijałek, Kohut, Stelmach, Quiroga, 3: Stańczak, Krulicki, Mariański, 2: Kalembka, Sobański
Rozegrane sety – 15: Butryn, Kapelus, Quiroga, 14: Komenda, Pietraszko, 12- Stańczak, Kohut, 11: Fijałek, 9: Witczak, 8: Stelmach, 7: Mariański, 6: Krulicki, 4: Sobański, 3: Kalembka,
Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 1850:5200
Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 381 minuty, z czego I set 90 min. – II set 101 min. – III set 104 min. – IV set 86 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 107: zagrywka 62, atak 28, siatka 8, inne 9.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 96: zagrywka 68, atak 18, siatka 5, inne 5.
Ilość zdobytych punktów – GKS 242: Kapelus 50, Butryn 49, Quiroga 45, Pietraszko 38, Kohut 24, Witczak 9, Komenda 9, Sobański 7, Krulicki 6, Kalembka 2, Stelmach 2, Fijałek 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 92: Butryn 19, Kapelus 19, Pietraszko 14, Quiroga 13, Kohut 11, Komenda 6, Witczak 4, Sobański 3, Krulicki 2, Stelmach 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 150: Quiroga 32, Kapelus 31, Butryn 30, Pietraszko 24, Kohut 13, Witczak 5, Krulicki 4, Sobański 4, Komenda 3, Kalembka 2, Fijałek 1, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 109: Quiroga 27, Kapelus 27, Butryn 22, Pietraszko 22, Kohut 13, Krulicki 3, Stelmach 2, Kalembka 2, Witczak 1, Sobański 0, Fijałek -2, Komenda -2, Mariański -2, Stańczak -4.
Ilość zagrywek – GKS 349: Quiroga 57, Pietraszko 51, Butryn 50, Komenda 48, Kapelus 46, Kohut 42, Witczak 21, Krulicki 14, Fijałek 8, Sobański 6, Kalembka 5, Stelmach 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 68: Pietraszko 16, Kapelus 11, Komenda 9, Kohut 9, Butryn 8, Quiroga 5, Krulicki 3, Sobański 3, Fijałek 2, Witczak 2.
Ilość asów serwisowych – GKS 17: Witczak 3, Pietraszko 3, Komenda 2, Krulicki 2, Butryn 2, Kapelus 2, Kohut 2, Quiroga 1.
Ilość przyjęć – GKS 269: Kapelus 106, Quiroga 72, Stańczak 54, Mariański 20, Sobański 9, Kalembka 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Stelmach 1, Komenda 1, Fijałek 1, Kohut 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 16: Kapelus 4, Stańczak 4, Quiroga 4, Mariański 2, Fijałek 1, Sobański 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 57: Kapelus 24, Quiroga 14, Stańczak 10, Mariański 5, Sobański 3, Komenda 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 66: Kapelus 25, Quiroga 17, Stańczak 12, Mariański 7, Sobański 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Stelmach 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 25%: Krulicki 100%, Pietraszko 100%, Stelmach 100%, Mariański 35%, Kapelus 24%, Quiroga 24%, Stańczak 22%, Sobański 22%, Komenda 0%, Fijałek 0%, Kohut 0%, Kalembka 0%,
Ilość ataków – GKS 402: Butryn 103, Quiroga 103, Kapelus 83, Pietraszko 31, Kohut 27, Witczak 20, Sobański 12, Komenda 9, Krulicki 8, Kalembka 3, Stelmach 2, Fijałek 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 18: Butryn 9, Quiroga 4, Kapelus 3, Witczak 2.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 31: Butryn 10, Kapelus 5, Quiroga 5, Witczak 4, Sobański 3, Kohut 2, Komenda 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 196: Kapelus 46, Butryn 44, Quiroga 42, Pietraszko 23, Kohut 17, Witczak 6, Sobański 6, Krulicki 4, Komenda 3, Stelmach 2, Kalembka 2, Fijałek 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 49%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Pietraszko 74%, Kalembka 67%, Kohut 63%, Kapelus 55%, Krulicki 50%, Sobański 50%, Butryn 43%, Quiroga 41%, Komenda 33%, Witczak 30%,
Ilość bloków punktowych – GKS 29: Pietraszko 12, Kohut 5, Komenda 4, Butryn 3, Kapelus 2, Quiroga 2, Sobański 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 5: Quiroga 2, Kohut 1, Butryn 1, Kapelus 1.
MVP – GKS 2: Komenda 2.
Hokej
Kompromitacja w Tychach
W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.
Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.
Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.
Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.
GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)
1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman
GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.
GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.
Felietony Piłka nożna
Komu nie zależało, by zagrać?
Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.
Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.
Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.
Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.
Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.
Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.
Mecz się nie odbył.
Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.
Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…
A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.
No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.
Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.
Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.
I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.
Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.
Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.
Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.
Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.
Kups!
Piłka nożna
Mecz z Jagiellonią odwołany!
W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.




Najnowsze komentarze