Dołącz do nas

Siatkówka

Siatkarska krótka przesunięta – [8] – Piąte zwycięstwo z rzędu GieKSy!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

STATYSTYKI MECZOWE GKS-u

Czas trwania spotkania – Mecz GKS-u z BBTS-em trwał 113 minut, z czego I set 26 min. – II set 33 min. – III set 27 min. – IV set 27 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 29: zagrywka 13, atak 13, siatka 0, inne 3.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 24: zagrywka 19, atak 4, siatka 0, inne 1.

Ilość zdobytych punktów – GKS 74: Butryn 18, Quiroga 17, Kapelus 13, Kohut 9, Krulicki 4, Komenda 4, Pietraszko 4, Witczak 2, Sobański 2, Stelmach 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 26: Quiroga 8, Butryn 6, Kapelus 4, Komenda 2, Sobański 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Kohut 1, Stelmach 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 48: Butryn 12, Kapelus 9, Quiroga 9, Kohut 8, Pietraszko 3, Krulicki 3, Witczak 2, Komenda 2.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 30: Butryn 9, Quiroga 7, Kohut 5, Krulicki 3, Komenda 2, Kapelus 2, Sobański 2, Witczak 1, Mariański -1.

Ilość zagrywek – GKS 102: Quiroga 19, Komenda 17, Butryn 15, Kapelus 15, Kohut 11, Pietraszko 8, Krulicki 7, Kalembka 3, Witczak 2, Fijałek 2, Stelmach 2, Sobański 1.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 19: Butryn 4, Kohut 4, Pietraszko 3, Komenda 2, Kapelus 2, Quiroga 2, Krulicki 1, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 7: Butryn 2, Komenda 1, Pietraszko 1, Kohut 1, Stelmach 1, Quiroga 1.

Ilość przyjęć – GKS 88: Kapelus 36, Quiroga 31, Mariański 17, Sobański 3, Kohut 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 10: Kapelus 5, Quiroga 4, Mariański 1.
Procent przyjęcia dokładnego (perfekcyjne oraz dobre) – GKS 53%: Kohut 100%, Mariański 71%, Quiroga 65%, Kapelus 39%, Sobański 0%.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 36%: Kohut 100%, Mariański 53%, Quiroga 42%, Kapelus 25%, Sobański 0%.

Ilość ataków – GKS 122: Butryn 33, Quiroga 32, Kapelus 25, Kohut 13, Krulicki 6, Pietraszko 5, Witczak 4, Sobański 3, Komenda 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 4: Quiroga 2, Witczak 1, Butryn 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 11: Butryn 4, Kapelus 4, Quiroga 2, Pietraszko 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 56: Butryn 14, Quiroga 14, Kapelus 11, Kohut 7, Pietraszko 3, Krulicki 2, Witczak 2, Sobański 2, Komenda 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 46%: Komenda 100%, Sobański 67%, Pietraszko 60%, Kohut 54%, Witczak 50%, Kapelus 44%, Quiroga 44%, Butryn 42%, Krulicki 33%.

Ilość bloków punktowych – GKS 11: Krulicki 2, Komenda 2, Butryn 2, Kapelus 2, Quiroga 2, Kohut 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 0:

 

Pierwszy set to wyrównana gra od samego początku aż do końca, gdy żadna z drużyn nie potrafiła osiągnąć większej przewagi niż dwa punkty, a prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie. Słabszy moment GKS-owi zdarzył się przy naszym prowadzeniu 16:18, kiedy to gospodarze zdobyli cztery oczka z rzędu. Na szczęście straty te szybko zostały zniwelowane i po wyjściu na ponowne prowadzenie 21:22, końcówkę lepiej rozegrali nasi siatkarze. Skuteczność obu ekip była na podobnym poziomie – GKS 41% przy 48% BBTS-u – bo w punktach mieliśmy punkcik więcej, tj. 12:11. W asach i blokach również była nasza nieznaczna przewaga, bo 4:2. W błędach własnych – GKS 11 przy 10 bielszczan. Przyjęcie lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 58% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 37% do 24%. Punktowanie rozłożyło się równo na całą szóstkę graczy.

Drugi set od początku był pod naszą kontrolą. Zaczęło się od prowadzenia 2:4, 3:6, poprzez 6:11, 8:15, 12:19, 16:22 aż do stanu 19:24! W tym okresie trudno aby mieć jakieś większe uwagi do gry naszych siatkarzy. Niestety nastąpił wtedy niezrozumiały przestój w grze, który doprowadził do zdobycia aż pięciu punktów z rzędu przez gospodarzy i tym samym doprowadziliśmy na własne życzenie do nerwowej końcówki. W niej na szczęście ani razu, nie oddaliśmy inicjatywy z wynikiem BBTS-owi i w końcu Gonzalo Quiroga dwoma skutecznymi atakami zamknął tego seta na naszą korzyść. Skuteczność w ataku pozostała na wyrównanym poziomie – GKS miał 52% przy 50% BBTS-u – a wynikowo zliczono 17:17. W asach i blokach wyszło na remis po 6. Natomiast w błędach własnych GKS miał 5 przy 7 bielszczan. Przyjęcie znów wyższe u nas – dokładne na poziomie 62% do 52%, a perfekcyjne na poziomie 46% do 28%. Punktowanie wzięli na swoje barki Butryn (8 oczek) oraz Quiroga (7 oczek).

 

Trzecia partia to znów od początku przewaga gospodarzy, dzięki lepszej grze w ataku i na siatce. Zaczęło się od prowadzenia BBTS-u 4:2, 8:5, a potem nasza gra wyglądała coraz gorzej i tak doszliśmy do stanu 16:10, 18:11 i 20:15. Udało się dojść rywali na wynik 22:20, ale tym razem końcówka należała do bielszczan. Skuteczność w ataku tym razem lepsza u rywali – GKS miał 34% przy 48% BBTS-u – choć punktowo to nie było jakiejś dużej straty, bo wyszło 12:15. W asach i blokach przegraliśmy dość wyraźnie, 2:5 na korzyść przeciwników. Błędy własne troszkę zmniejszyły nasze straty – GKS miał ich 5 przy 8 gospodarzy. Przyjęcie wciąż lepsze po naszej stronie – dokładne na poziomie 50% do 40%, a perfekcyjne na poziomie 36% do 20%. Tym razem trudno kogoś wyróżnić, jeśli chodzi o zdobycze punktowe.

Czwarta partia to tak naprawdę gra falami, co uzyskaliśmy kilku punktową przewagę to za chwilę ją traciliśmy. Zaczęło się od 0:2, 2:5, 3:7, by rywale wyrównali na po 8. Potem z kolei mieliśmy 10:12 oraz 11:14 i szybki remis po 14! Następnie z 14:17 daliśmy jeden, jedyny raz wyjść BBTS-owi na prowadzenie 18:17! By po chwili znów odskoczyć na 18:21 i dopiero wtedy utrzymaliśmy tę przewagę, choć jeszcze raz pozwoliliśmy gospodarzom na zniwelowanie straty, do stanu 22:23. Skuteczność w ataku tym razem była lepsza po naszej stronie – GKS miał 60% przy 41% bielszczan – w punktach wyliczono 15:11. W asach i blokach przegraliśmy 6:8. W błędach własnych tym razem remis, po 4. Przyjęcie się wyrównało – dokładne na poziomie 43% do 48%, a perfekcyjne na poziomie 24% do 24%. W punktowaniu najlepsi tym razem Butryn i Kapelus, po 6 oczek.

 

Ogólnie mecz GKS-u na solidnym poziomie, aczkolwiek gra z ostatnią drużyną w tabeli, powinna wyglądać znacznie lepiej. Pierwszy set był wyrównany, drugi pod kontrolą z tą nieszczęsną końcówką, no nie można dać przeciwnikowi „wrócić do gry”, trzeci set słaby, a w czwartej partii gra falowała. Na pewno muszą cieszyć wygrane końcówki setów i oby ta tendencja została utrzymana. Skuteczność w ataku GKS miał na poziomie 46% przy 47% BBTS-u – w punktach podliczono 56:55 na naszą korzyść. Asów serwisowych mieli więcej rywale, bo 7:10, a w blokach punktowych był remis, po 11. Łącznie po skutecznych własnych akcjach wyszło 74:76 na korzyść gospodarzy. Błędy własne – GKS miał 24 przy 29 rywali. Na przyjęciu lepsza jakość u nas – dokładne na poziomie 53% do 47%, a perfekcyjne na poziomie 36% do 24%. Najlepiej punktującym był w naszym zespole Butryn z 18 oczkami, natomiast MVP został wybrany, po raz pierwszy Quiroga z 17 punktami. Argentyńczyk na 32 ataki skończył 14 piłek (44%), 2 razy popełniając błąd i 2 razy został zablokowany. Przyjmował piłkę 31 razy popełniając 4 błędy (65% dokładnego). Gonzalo najczęściej też serwował, bo 19 razy, 2 razy psując zagrywkę oraz posyłając jednego asa i dołożył jeszcze 2 skuteczne bloki.

 

ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE GKS-u – po 8 meczach (30 setów)

Bilans meczów łącznie – 6:2 – Bilans punktów – 17:7 – Bilans setów – 20:10 – Bilans małych punktów – 708:650
Bilans meczów „u siebie” – 2:1 – Bilans punktów – 6:3 – Bilans setów – 7:3 – Bilans małych punktów – 248:218
Bilans meczów „na wyjeździe” – 4:1 – Bilans punktów – 11:4 – Bilans setów 13:7 – Bilans małych punktów – 460:432

Rozegrane mecze – 8: Komenda, Butryn, Kapelus, Pietraszko, Kohut, Stelmach, Quiroga, 7: Witczak, Mariański, 6: Fijałek, 5: Krulicki, Sobański, 4: Stańczak, Kalembka,

Rozegrane sety – 30: Kapelus, Quiroga, 29: Komenda, Butryn, 27: Pietraszko, Kohut, 22: Mariański, 15: Witczak, Fijałek, Stelmach, 14: Stańczak, 11: Krulicki, 9: Sobański, 6: Kalembka,

Widzów na meczach GKS-u – „u siebie” / „na wyjeździe” – 2950:6840

Czas trwania spotkań – Mecze GKS-u trwały 773 minuty, z czego I set 195 min. – II set 209 min. – III set 212 min. – IV set 137 min. – V set 20 min.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – GKS 219: zagrywka 126, atak 65, siatka 11, inne 17.
Punkty oddane przez błędy własne – GKS 196: zagrywka 143, atak 34, siatka 8, inne 11.

Ilość zdobytych punktów – GKS 489: Butryn 112, Quiroga 99, Kapelus 88, Pietraszko 62, Kohut 54, Komenda 28, Witczak 17, Krulicki 12, Sobański 11, Stelmach 3, Kalembka 2, Fijałek 1.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – GKS 188: Butryn 46, Quiroga 34, Kapelus 31, Pietraszko 21, Komenda 21, Kohut 16, Witczak 6, Sobański 6, Krulicki 5, Stelmach 2.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – GKS 301: Butryn 66, Quiroga 65, Kapelus 57, Pietraszko 41, Kohut 38, Witczak 11, Komenda 7, Krulicki 7, Sobański 5, Kalembka 2, Fijałek 1, Stelmach 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – GKS 217: Butryn 57, Quiroga 52, Kapelus 40, Kohut 30, Pietraszko 28, Komenda 6, Witczak 5, Krulicki 5, Stelmach 2, Kalembka 1, Sobański 1, Fijałek -2, Mariański -4, Stańczak -4.

Ilość zagrywek – GKS 703: Quiroga 122, Butryn 114, Komenda 110, Kapelus 99, Pietraszko 94, Kohut 82, Witczak 26, Krulicki 24, Fijałek 10, Kalembka 10, Sobański 9, Stelmach 3.
Ilość błędów na zagrywce – GKS 143: Pietraszko 27, Butryn 22, Kohut 21, Kapelus 20, Komenda 20, Quiroga 16, Krulicki 6, Witczak 4, Sobański 3, Fijałek 2, Kalembka 1, Stelmach 1.
Ilość asów serwisowych – GKS 45: Quiroga 9, Butryn 9, Komenda 8, Pietraszko 6, Kapelus 4, Witczak 3, Kohut 3, Krulicki 2, Stelmach 1.

Ilość przyjęć – GKS 529: Quiroga 187, Kapelus 178, Mariański 76, Stańczak 54, Sobański 18, Kohut 4, Kalembka 3, Pietraszko 3, Komenda 2, Krulicki 2, Stelmach 1, Fijałek 1.
Ilość błędów w przyjęciu – GKS 35: Quiroga 12, Kapelus 10, Stańczak 4, Mariański 4, Sobański 2, Fijałek 1, Krulicki 1, Pietraszko 1.
Przyjęcie negatywne – GKS 113: Kapelus 41, Quiroga 37, Mariański 13, Stańczak 10, Sobański 8, Komenda 1, Kalembka 1, Pietraszko 1, Kohut 1.
Przyjęcie perfekcyjne – GKS 149: Quiroga 51, Kapelus 44, Mariański 33, Stańczak 12, Sobański 4, Kohut 2, Krulicki 1, Pietraszko 1, Stelmach 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – GKS 28%: Stelmach 100%, Krulicki 50%, Mariański 43%, Pietraszko 33%, Kohut 33%, Quiroga 27%, Kapelus 25%, Sobański 22%, Stańczak 22%, Komenda 0%, Fijałek 0%, Kalembka 0%,

Ilość ataków – GKS 780: Butryn 202, Quiroga 193, Kapelus 163, Kohut 68, Pietraszko 62, Witczak 35, Sobański 24, Krulicki 14, Komenda 13, Kalembka 3, Stelmach 2, Fijałek 1.
Ilość błędów w ataku – GKS 34: Butryn 14, Quiroga 9, Kapelus 4, Witczak 4, Pietraszko 2, Kohut 1.
Ilość ataków zablokowanych – GKS 60: Butryn 19, Kapelus 14, Quiroga 10, Sobański 5, Witczak 4, Pietraszko 4, Kohut 2, Komenda 2.
Ilość zdobytych punktów w ataku – GKS 380: Butryn 96, Quiroga 85, Kapelus 78, Kohut 43, Pietraszko 40, Witczak 11, Sobański 10, Komenda 6, Krulicki 6, Stelmach 2, Kalembka 2, Fijałek 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – GKS 49%: Fijałek 100%, Stelmach 100%, Kalembka 67%, Pietraszko 65%, Kohut 63%, Kapelus 48%, Butryn 48%, Komenda 46%, Quiroga 44%, Krulicki 43%, Sobański 42%, Witczak 31%,

Ilość bloków punktowych – GKS 64: Pietraszko 16, Komenda 14, Kohut 8, Butryn 7, Kapelus 6, Quiroga 5, Krulicki 4, Witczak 3, Sobański 1.
Ilość błędów dotknięcia siatki – GKS 8: Quiroga 2, Pietraszko 2, Kohut 1, Butryn 1, Kapelus 1, Kalembka 1.
MVP – GKS 6: Komenda 2, Butryn 2, Quiroga 1, Mariański 1.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna kobiet

Post scriptum ze Słowenii

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzyń był spełnieniem marzeń – GieKSa wygrała dwa mecze i awansowała do ostatniej rundy eliminacji. Drużyna prezentowała się doskonale i zapewniła sobie przynajmniej cztery kolejne mecze w Europie. Zapraszamy Was do zapoznania się z naszym podsumowaniem wyjazdu do Słowenii, w którym uchylimy trochę „redakcyjnej kuchni”!

  1. Na mecz wyjechaliśmy we wtorkowy poranek w trzy osoby. Do granicy między Austrią i Słowenią czekały nas same autostrady, jednak samo przejście graniczne (widoczne w grafice do tego wpisu) było „doskonale” zabezpieczone – wąska droga, przejazd niemalże przez podwórka okolicznych domów i niespotykane na głównych drogach ostre zakręty.
  2. Przez całą drogę na miejsce towarzyszyły nam pola, głównie kukurydzy. Zgadzało się to z naszymi oczekiwaniami wobec terenów byłej Jugosławii.
  3. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy wybrać się na oba obiekty – w Radenci i Murskiej Sobocie, co okazało się bardzo dobrym pomysłem. Obiekt w Radenci jest skrzętnie schowany pośród pól kukurydzy i niemal przeoczyliśmy prowadzącą do niego trasę.

    Stadion w Radenci

  4. W drugi dzień udaliśmy się na kawę do popularnej sieci fast foodów i tam szybko okazało się, że niesłusznie oceniliśmy stan postępu technologicznego kraju. Jedzenie dostarczane do stolików było za pomocą robotów, a trawniki kosiły urządzenia bez udziału człowieka.

    Robo-kelner

  5. Następnego dnia odpowiednio wcześniej zameldowaliśmy się na terenie stadionu, dostrzegając przy tym minusy – murawa była bardzo nierówna i zupełnie zniszczona w polach bramkowych. Same zawodniczki przyznawały, że dało się to odczuć, ale nikt na to przesadnie nie narzekał.
  6. Odbiór akredytacji był pierwszym sygnałem, że z językami obcymi wcale nie jest w Słowenii tak kolorowo. Jak się później okazało, pani ochroniarz chciała dopytać czy jesteśmy z klubowych mediów. Koniec końców wspólnymi wysiłkami udało się wszystko wytłumaczyć i odebrać kolorowe plakietki.
  7. Niezastąpiony ojciec Katarzyny Nowak zjawił się z przygotowaną flagą-banerem. Los chciał, że idealnie wpasowała się swoimi wymiarami w wielkość sektora, przez co prezentowała się jeszcze lepiej. Wraz z dopingiem kilkunastu gardeł pozwoliło to stworzyć namiastkę atmosfery godnej meczu Mistrzyń Polski.

    Flaga rozwieszana przez kibiców podczas turnieju w Słowenii

  8. Mecz półfinałowy wygraliśmy bardzo pewnie, co potwierdziła Karolina Koch, choć upał i narastająca bezradność Kazachstanek znacząco wpłynęły na intensywność starcia w drugiej połowie. Piłkarki w doskonałych humorach podeszły pod trójkolorowy sektor, a ich nastrój znalazł także odzwierciedlenie w pomeczowych wywiadach.
  9. W trakcie podróży na drugi półfinał (w Murskiej Sobocie) padło zasadne pytanie dotyczące wyboru jadłodajni. Z pomocą przyszedł jednak szyld na stadionie, bowiem sponsorem głównym i tytularnym kobiecej drużyny jest pizzeria „Nona”, co po polsku oznacza dosłownie pizzerię „Babcia”.
  10. Przejście spod stadionu Mury do restauracji jest spacerem przez niemal całe miasto, czyli… nieco ponad 2 kilometry. Już z daleka można było zauważyć, że dla właściciela jest to coś więcej, niż tylko sponsoring. Obok restauracji znaleźć można wielką piłkę z herbem ZNK Mury, przy wejściu stoi Puchar Kraju, a w samym menu jest kilka fotografii drużyny.

    Gostilna-Pizzeria Nona, sponsor tytularny ZNK Mury

  11. Jedzenie było, jak na Babcię przystało, wyśmienite i mogliśmy w doskonałych nastrojach powrócić do piłkarskich emocji. Na stadion większość kibiców przemieszczała się pieszo, co w połączeniu z ich czarno-białym ubiorem tworzyło ładny dla oka efekt.
  12. Sklep Mury zlokalizowany jest w zewnętrznej części trybuny. Choć produktów nie jest zbyt wiele, są dobrej jakości i ładnie zaprojektowane. Niemałą część stanowiły produkty skierowane do młodszych kibiców, którzy w licznej grupie pojawili się na meczu swojej drużyny.
  13. Doping po stronie ZNK Mury prowadził samotny ultras, który przez pełne 90 minut wołał „tri, štiri, Mura!” doprowadzając wszystkich do śmiechu, ale i granic cierpliwości. Zadbał także o oprawę pirotechniczną, odpalając świecę dymną. Na stadionie pojawiło się około 1000 osób, jednak to niewielka grupa ze Słowacji okazała się głośniejsza, wnosząc bęben i wuwuzelę.

    Stadion ZNK Mura, trybuna za bramką

  14. Sam stadion jest zgrabny, choć przejścia są niewielkie i przy otwarciu jedynego punktu gastronomicznego powodowało to zatory.
  15. Po emocjonującym starciu porozmawialiśmy z jedną ze zwyciężczyń, czyli Joanną Olszewską, która niedawno dołączyła do lokalnej drużyny i z marszu stała się kluczową zawodniczką. Ucieszyła się z faktu, że w Katowicach nadal jest ciepło wspominana, jednak nie zamierzała przez to ułatwiać zadania swoim byłym koleżankom.
  16. Między meczami odwiedziliśmy Soboski Grad, czyli pałac w samym centrum miasta, który jednak lata świetności ma już za sobą. Obok niego znajdował się zadbany park i pomnik upamiętniający wydarzenia z czasów II Wojny Światowej. Ewidentnie Słoweńcy mają jeszcze przed sobą problem związany z dekomunizacją (dopisek – kosa).

    Pomnik upamiętniający poległych żołnierzy

  17. Kwestie spacerów po okolicznych terenach są mocno dyskusyjne, bowiem każdy chodnik jest też drogą rowerową, po której mogą (a w zasadzie muszą) poruszać się także motorowery i skutery.
  18. W jeden dzień zwiedziliśmy całą główną ulicę, jednak mimo niewielkich rozmiarów miasto posiada kilka miejsc wartych odwiedzenia.
  19. Ciekawym punktem na gastronomicznej mapie Murskiej Soboty jest „Bunker”, czyli postapokaliptyczny bar. W Polsce rzadko można spotkać tak klimatyczny wystrój, dodatkowo połączony z doskonałą kuchnią.
  20. W tak zwanym międzyczasie udaliśmy się także do hotelu, w którym zamieszkały przyjezdne drużyny. Zawodniczki miały bardzo komfortowe warunki i niezbędne zaplecze, a wokół były liczne parki i inne miejsca do zabicia nudy. Celem naszych odwiedzin było przeprowadzenie wywiadu z Klaudią Słowińską, czego efekty już niedługo ukażą się na naszej stronie.
  21. Przed weekendem nasi sąsiedzi na szczęście już się wymeldowali, bowiem emocje w meczu z Radomiakiem nam się udzieliły i po strzelonych bramkach zdarzyło się nam zakłócić ciszę nocną. Brawo drużyna!
  22. W sobotę nadszedł czas na mecz o 3. miejsce i kosztował on nas naprawdę wiele w kwestii emocjonalnej – przez godzinę gry zdążyliśmy się porządnie wynudzić.

    Autokar Spartaka Myjava

  23. Największą atrakcję postanowiła zapewnić sędzia, w dość kontrowersyjny sposób prowadząca spotkanie. Po jednym z incydentów odesłała na trybuny fizjoterapeutę Spartaka Myjava, który do końca meczu wygłaszał swoje komentarze dotyczące sędziowania.
  24. W ostatniej akcji meczu BIIK Shymkent zdobył bramkę i doprowadził Słowaczki do rozpaczy, długo nie mogły się po tym pozbierać. Jeden z kibiców z frustracji rzucił swoim bębnem na murawę, na szczęście nie wyrządzając nikomu krzywdy. Ostatecznie dość szybko go odzyskał od ochrony.
  25. Chcieliśmy przed wyjazdem odwiedzić festiwal balonów, który miał budzić zainteresowanie na całym świecie. Problemem okazała się pogoda, która zmusiła organizatorów do odwołania wydarzenia, więc nic z naszych planów nie wyszło.

    Jezioro Sobosko, na drugim brzegu teren festiwalowy

  26. Skończyło się na rzucie oka na sztuczne jezioro pozostałe po żwirowni, w którym woda była bardzo przejrzysta. Wszystko znajdowało się niedaleko autostrady.
  27. Deszcze nie zamierzały ustąpić, więc pojawiliśmy się na stadionie Fazanerija (po polsku: Bażantarnia) na dwie godziny przed finałem. Kilka minut po naszym wejściu rozpętała się prawdziwa ulewa i byliśmy sobie wdzięczni za ten pomysł.

    Zawodniczki wychodzą na finał turnieju

  28. Na sektorze wywieszono trójkolorową flagę z podpisami piłkarek oraz pokazaną wyżej „Fans on tour”, co wzbudziło niemałe zainteresowanie na trybunach. Kibice gospodyń byli jednak bardzo sympatyczni, dołączając nawet do wspólnych zdjęć.
  29. GieKSa zupełnie kontrolowała to spotkanie, a gdyby nie Joanna Olszewska i niezliczone spalone, spokojnie moglibyśmy zamknąć mecz już w pierwszej połowie. Z każdą sekundą byliśmy bliżej triumfu, ale też i zatopienia obiektu, bowiem deszcz jedynie się nasilał.
  30. Na całe szczęście nie było potrzeby przerwania meczu, a GieKSa uzyskała upragniony awans. Tytuł na relację podrzucił kilka dni temu redaktor Shellu – GieKSa Pa(n)ny!
  31. Historyczny sukces piłkarki świętowały wraz z kibicami, całkowicie zagłuszając pustoszejący stadion. Europa da się lubić!
  32. Na meczu zameldował się prezes Sławomir Witek, który był pod wrażeniem determinacji fanów podążających za drużyną oraz wyników obu sekcji piłkarskich w tym tygodniu.
  33. Oprócz kibiców gospodyń, sukcesu pogratulował nam także sam właściciel pizzerii Nona – naprawdę sympatyczny gest i ciepło będziemy wspominać nasz pobyt w tym regionie.

    Świętowanie zwycięstwa w finale

  34. Na bocznym boisku zebrało się już pół centymetra deszczu, gdy jeszcze przeprowadzaliśmy krótkie (ze względu na warunki atmosferyczne) wywiady z zawodniczkami oraz trener Karoliną Koch.
  35. Opuszczenie zalewającego się stadionu nie należało do najłatwiejszych, jednak piłkarki (w szczególności rozśpiewana Kinga Seweryn) były zbyt uradowane, by im to przeszkadzało.
  36. Zespół udał się do hotelu na imprezę zasłużony odpoczynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną do Katowic. Ta zdawała się przebiegać znacznie szybciej, w końcu wracaliśmy po zobaczeniu dwóch doskonałych występów GieKSy.
  37. W niedzielę odbyło się losowanie trzeciej rundy eliminacyjnej, a w niej przyjdzie nam zmierzyć się 11 i 18 września z holenderskim FC Twente. Pierwszy mecz zagramy u siebie na Arenie Katowice. Bądźcie tam razem z uKochanymi, bo zasłużyły na wsparcie! Zadanie będzie niezwykle trudne, ale gramy do końca!

Do zobaczenia na meczach GKS Katowice w europejskich pucharach!

Za wszystkie teksty, wywiady, zdjęcia, wideo, relacje i inne medialne materiały na naszej stronie z turnieju na Słowenii odpowiadał redaktor Fonfara, który był wspierany przez redaktora Flifena. Pozostałe dwie osoby pojechały typowo turystycznie-kibicowsko, a za całą pracę i relacjonowanie przygody uKochanych w Europie podziękowania należą się wyżej wymienionym. – dopisek od kosy.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga