Dołącz do nas

Piłka nożna

Szybki awans, a może spadek z hukiem, czyli jak radzili sobie spadkowicze w II lidze

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Negatywne emocje po fatalnym w naszym wykonaniu sezonie, okraszonym spektakularnym spadkiem na sekundy przed ostatnim gwizdkiem Fortuna I Ligi 2018/19, w dalszym ciągu unoszą się gdzieś w powietrzu, ale najwyższa pora zastanowić się, jaka będzie nasza najbliższa przyszłość w tych drugoligowych realiach. Każdy z nas pragnie oczywiście jak najszybszego awansu już w zbliżającym się sezonie, ale jak pokazuje historia klubów zdegradowanych w ostatniej dekadzie, będzie to naprawdę bardzo trudne zadanie do zrealizowania.

Podczas naszego pobytu w I lidze, który trwał nieprzerwanie od sezonu 2007/08 byliśmy świadkami spadków 33 różnych zespołów, których losy w pierwszym sezonie po degradacji, układały się naprawdę bardzo różnie. Niestety w większości przypadków nie były to historie zakończone „happy endem”… Zacznijmy jednak od tych pozytywnych akcentów.

„Wracamy…”

W przeciągu ostatnich dwunastu lat zaledwie cztery razy miała miejsce sytuacja, kiedy to spadkowicz z I ligi od razu w pierwszym sezonie po degradacji wywalczyłby upragniony awans. Co ciekawe, aż dwukrotnie w tym okresie ta sztuka udawała się Wiśle Płock.

Pierwszy raz zanotowali oni spadek z I ligi w sezonie 2009/10, kiedy to zajęli 15 miejsce z dorobkiem 40 punktów. Ich banicja nie trwała jednak długo, bo już w następnym sezonie dzięki zajęciu drugiej lokaty we wschodniej grupie II ligi wywalczyli szybki powrót na zaplecze Ekstraklasy. Kibice „Nafciarzy” przeżywali wtedy prawdziwą sinusoidę, ponieważ zaledwie rok po awansie zanotowali kolejny spadek, tym razem w dramatycznych okolicznościach po remisie w ostatniej kolejce z Wartą Poznań (3:3). O losie klubu prowadzonego wtedy przez Libora Palę, przesądził gol Piotra Reissa z rzutu karnego w 89 minucie spotkania. Zwycięstwo w tamtym meczu dałoby klubowi z Płocka utrzymanie ze względu na późniejsze wycofanie się Ruchu Radzionków zaraz po zakończeniu sezonu 2011/12, z którego skorzystała Polonia Bytom, przeskakując Wisłę w tabeli I ligi właśnie w ostatniej kolejce rozgrywek. Mimo takiego obrotu spraw nikt w Płocku nie załamał rąk i drużyna w cuglach wywalczyła kolejną promocję na zaplecze, wygrywając wschodnią grupę II ligi z 70 punktami na koncie. Jak widać po przykładzie Wisły Płock dwa „gongi” w postaci spadków na trzeci szczebel rozgrywkowy w Polsce, wcale nie muszą oznaczać wiecznej tułaczki po niższych ligach, wręcz pokusiłbym się o stwierdzenie, że dla tego klubu okazało się to ożywcze.

Drugim klubem, któremu udało się szybko odbudować po degradacji, jest GKS Tychy. Tyszanie w sezonie 2014/15 I ligi pod wodzą Tomasza Hajty zdołali uplasować się wyżej jedynie od Widzewa Łódź i Floty Świnoujście, która wycofała się z rozgrywek po 29 kolejce, co poskutkowało spadkiem o szczebel niżej. W kolejnym sezonie dzięki zajęciu trzeciego, a zarazem ostatniego miejsca premiowanego bezpośrednim awansem odzyskali status pierwszoligowca, który utrzymują zresztą do dziś.

Ostatnim i jednocześnie najświeższym reprezentantem sprawnych regeneracji jest Olimpia Grudziądz. Ich spadek w sezonie 17/18 i nasz sprzed 3 tygodni łączy jeden wspólny czynnik, a raczej osoba. Chodzi mi oczywiście o personę Jacka Paszulewicza, który postawił spory fundament pod spadek klubu z Grudziądza i dołożył także cegiełkę, do naszej degradacji. Na szczęście dla Olimpii, zatrudniony przed sezonem 18/19 w roli nowego trenera Mariusz Pawlak zdołał szybko zbudować ekipę zdolną do wywalczenia awansu z powrotem na zaplecze ekstraklasy.
O tym, jak bardzo wyrównanych i trudnych rozgrywek możemy się spodziewać w najbliższym sezonie, niech świadczy fakt, że Olimpia wywalczyła ten awans z 11 porażkami na koncie !

Tak blisko, a jednak daleko

Niewiele brakowało, a wyżej wymienione grono klubów byłoby poszerzone także o ROW Rybnik, któremu w sezonie 2014/15 zabrakło zaledwie jednego punktu, by wrócić już po jednym sezonie do I ligi. Mało tego, przed ostatnią kolejką rybniczanie zajmowali drugą lokatę, gwarantującą bezpośrednią promocję mając w dodatku do rozegrania jedynie mecz u siebie z czerwoną latarnią rozgrywek Limanovią Limanowo. Okoliczności wydawałoby się wymarzone do przypieczętowania awansu, jednak skazywani na pożarcie goście sprawili ogromną sensację, wygrywając 2:0 i odzierając tym samym gospodarzy z marzeń o awansie. Scenariusz niczym z „Piłkarskiego Pokera” Zaorskiego, ale jak było naprawdę to już nie mi oceniać.

Agonia

Przejdźmy teraz, do delikatnie rzecz ujmując mniej przyjemnych epizodów, ekip spadających z I ligi. Wiele klubów popadało wręcz w prawdziwy marazm po degradacji, okupując dolne rejony tabeli II ligi w swoich pierwszych sezonach w nowych realiach. Dla sześciu drużyn kończyło się to tragicznie, drugim spadkiem z rzędu. Najbardziej znany i aktualny jest naturalnie przypadek Ruchu Chorzów, który w ubiegłym sezonie zaliczył klasyczny hat-trick, notując trzecią (!) degradację z rzędu. Całą sytuację można zobrazować słowami, że Ruch to taki skoczek, który po opuszczeniu pokładu lecącego samolotu z napisem „Ekstraklasa” nie został poinformowany o tym, że trzeba kiedyś otworzyć spadochron i bezpiecznie wylądować. Na razie przyjdzie im rozpocząć nowy sezon w III lidze, ale my mamy na ten moment wystarczająco dużo swoich problemów i zmartwień, by zaprzątać sobie głowy losem rywala zza miedzy.

W gorszym stylu od chorzowian swoją przygodę po spadku z zaplecza ekstraklasy zakończył jedynie ŁKS Łomża. Nękany problemami przede wszystkim natury finansowej zespół z województwa podlaskiego rok po degradacji z I ligi spadł z hukiem, kończąc sezon 2008/09 wschodniej grupy II ligi z dorobkiem zaledwie 12 punktów, tracąc przy tym 108 (!) goli. W tym wypadku powiedzieć tragedia to jak nic nie powiedzieć.

Pozostałe kluby, które zaliczyły podobny regres to Wisła Puławy (2016-2018), MKS Kluczbork (2016-2018), GKS Jastrzębie (2008-2010) oraz KSZO Ostrowiec (2010-2012). Klub z Ostrowca jest małym wyjątkiem z tego grona, ponieważ sezon po spadku był zmuszony wycofać się z rozgrywek po 23 kolejkach z powodu katastrofalnej sytuacji finansowej.

Unicestwienie

Wyżej wymieniony przypadek KSZO nie jest niestety jedynym, kiedy to spadek z I ligi oznaczał dla jakiegoś klubu desperacką walkę o przetrwanie. Bywało jeszcze gorzej. W ciągu ostatniej dekady, aż 7 klubów zaraz po degradacji nie przystąpiło do rozgrywek w II lidze z powodów finansowo-organizacyjnych. Swoją upadłość zmuszone były ogłosić tak duże firmy, jak, chociażby ŁKS Łódź (12/13) i Widzew Łódź (13/14). Cmentarzysko spadkowiczów uzupełniają Odra Opole (08/09), Kmita Zabierzów (08/09), Odra Wodzisław (10/11), GKP Gorzów (10/11), Flota Świnoujście (14/15) oraz Dolcan Ząbki (15/16). Niestety ta wyliczanka obrazuje nam tylko organizacyjną patologię w polskiej piłce ostatnich lat.

Ciekawostka, czyli fart Rakowa

Na koniec przenieśmy się do sezonu 2012/13, kiedy to ze statusem pierwszoligowca pożegnały się Warta Poznań i Polonia Bytom. Pomimo że oba kluby utrzymały się w II lidze w sezonie 2013/14 zajmując kolejno 8 i 9 miejsce to z powodów organizacyjnych nie otrzymały licencji na grę w kolejnym. Zespołem, który skorzystał na zaistniałej sytuacji, był wtedy Raków Częstochowa, który dzięki temu utrzymał się w II lidze. Kto wie, jakie byłyby dalsze losy klubu spod Jasnej Góry i czy świętowaliby awans do Ekstraklasy w ostatnim sezonie, gdyby właśnie nie ten zbieg okoliczności i dwóch szczęśliwych dla nich spadkowiczów z I ligi…

Spadkowicze sezon po sezonie 

2007/08

  • ŁKS Łomża -> 18 miejsce (II Liga: Wschodnia) SPADEK
  • Pelikan Łowicz -> 8 miejsce (II Liga: Wschodnia)

2008/09

  • GKS Jastrzębie -> 14 miejsce (II Liga: Wschodnia) SPADEK
  • Tur Turek -> 14 miejsce (II Liga Zachodnia)
  • Odra Opole -> upadłość (nie przystąpili do rozgrywek w sezonie 09/10)
  • Kmita Zabierzów -> 10 miejsce  (III liga: małopolsko-świętokrzyska)

2009/10

  • Wisła Płock -> 2 miejsce (II Liga: Wschodnia) AWANS
  • Znicz Pruszków -> 6 miejsce (II Liga: Wschodnia)
  • Stal Stalowa Wola -> 7 miejsce (II Liga: Wschodnia)
  • Motor Lublin-> 16 miejsce (II Liga: Wschodnia)

2010/11

  • MKS Kluczbork -> 10 miejsce (II Liga: Zachodnia)
  • KSZO Ostrowiec -> Wycofanie po 23 kolejce (II Liga: Wschodnia) SPADEK
  • Odra Wodzisław -> upadłość (nie przystąpili do rozgrywek w sezonie 11/12)
  • GKP Gorzów -> 5 miejsce (IV liga: lubuska)

2011/12

  • Wisła Płock -> 1 miejsce (II Liga: Wschodnia) AWANS
  • KS Polkowice -> 6 miejsce (II Liga: Zachodnia)
  • Olimpia Elbląg -> 7 miejsce (II Liga: Wschodnia)

2012/13

  • Warta Poznań -> 8 miejsce (II Liga: Zachodnia) SPADEK – brak licencji
  • Polonia Bytom -> 9 miejsce (II Liga: Zachodnia) SPADEK – brak licencji
  • ŁKS Łódź -> 1 miejsce (IV Liga: łódzka) AWANS

2013/14

  • Puszcza Niepołomice -> 15 miejsce (II Liga)
  • Energetyk ROW Rybnik -> 5 miejsce (II Liga)
  • Okocimski KS Brzesko -> 14 miejsce (II Liga)

2014/15

  • GKS Tychy -> 3 miejsce (II Liga) AWANS
  • Widzew Łódź -> 1 miejsce (IV Liga: łódzka) AWANS
  • Flota Świnoujście -> 1 miejsce (Klasa A: Szczecin I) AWANS

2015/16

  • GKS Bełchatów -> 9 miejsce (II Liga)
  • Rozwój Katowice -> 13 miejsce (II Liga)
  • Dolcan Ząbki -> 12 miejsce (IV Liga: mazowiecka północ)

2016/17

  • Wisła Puławy -> 16 miejsce (II Liga) SPADEK
  • Znicz Pruszków -> 13 miejsce (II Liga)
  • MKS Kluczbork -> 15 miejsce (II Liga) SPADEK

2017/18

  • Pogoń Siedlce -> 6 miejsce (II Liga)
  • Górnik Łęczna -> 9 miejsce (II Liga)
  • Olimpia Grudziądz -> 2 miejsce (II Liga) AWANS
  • Ruch Chorzów -> 18 miejsce (II Liga) SPADEK

Jaką drogę obierzemy więc my ? Bałagan po ostatnim sezonie do posprzątania jest nieprzeciętny i na chwilę obecną mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Jak widać scenariuszy dla spadkowiczów z I ligi w ostatnich latach było wiele: lepsze, gorsze, a nawet beznadziejne, oby jednak nam zapisany był ten, ze słowem awans na ostatniej stronie…

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

3 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

3 komentarze

  1. Avatar photo

    HAnyseKSG

    8 czerwca 2019 at 23:32

    Nie zapomnieliście tak czasami o Zawiszy Bydgoszcz i Bełchatowie…

  2. Avatar photo

    Robert

    8 czerwca 2019 at 23:43

    Zawisza Bydgoszcz nie spadła sportowo tylko nie otrzymała licencji po zajęciu 5 miejsca w sezonie 15/16, a Bełchatów jest przecież uwzględniony.

  3. Avatar photo

    Luk

    9 czerwca 2019 at 14:51

    Jeśli chodzi o 2 spadki pod rząd, to zapomniałeś o Kluczborku (2017-2018).
    Natomiast nie uwzględniłeś Ruchu Radzionków. Cidry przez rok nie grały w rozgrywkach podobnie jak Odra W. Jeszcze bodajże Stróże całkowicie upadły, teraz pewnie kopią w A-klasie.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga