Dołącz do nas

Piłka nożna

[TRANSFER] Kamil Kurowski piłkarzem GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Po Damianie Michaliku doczekaliśmy się kolejnego transferu do naszego klubu. Dział komunikacji poinformował, iż nowym zawodnikiem GieKSy został Kamil Kurowski. Kontrakt został podpisany na rok.

Urodzony w Nowym Sączu 23-letni zawodnik w poprzednim sezonie grał w Olimpii Grudziądz, gdzie rozegrał na pierwszoligowych boiskach 19 spotkań. Zawodnik gra na pozycji pomocnika i może grać zarówno na pozycjach ofensywnych, jak i defensywnych. 

Nowemu zawodnikowi życzymy powodzenia w naszym klubie.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

24 komentarze
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

24 komentarze

  1. Avatar photo

    mikegieksa

    18 czerwca 2018 at 18:30

    Znowu jakiś legijny wynalazek…. Kto na to pozwala. Do tego z metra cięty. A w akademi był zarzut że prowadzi się zawodników że słabymi warunkami fizycznymi. Kpina z pieniędzy podatników!!!

  2. Avatar photo

    artur

    18 czerwca 2018 at 19:02

    Ludzie posłuchajcie se filmiki, oni wszyscy łącznie z zarządem używają słowa klucza czyli „najwyższe cele”. Widać, że zanim podpisał kontrakt musiał zostać pouczony słowa klucza w wypowiedziach do mediów. Jestem pewny, że oni w tym sezonie też nie awansują, bo awansu nie chcą, chcą grać o najwyższe cele czyli 5-6 miejsce.

  3. Avatar photo

    Jata

    18 czerwca 2018 at 21:10

    Kurwa malkontenci. Nic nigdy nie pasuje. Jojko z śmierdzielowa do nas przyszedł i został naszym guru. Zawsze coś nie tak. Może zróbmy już ankietę kto będzie hamulcowym.

    Nie awansują trudno, nie spodziewam się tego z marszu. Chcieliśmy gruntownych zmian to je mamy, ale zawsze znajdzie się ktoś komu nie pasuje że ten czy tamten.

    Nie jesteśmy polskim Realem że każdy do nas chce iść. Ot pierwszoligowy średniak z aspiracjami do awansu.

  4. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    18 czerwca 2018 at 23:00

    Kolejny transfer na pewno cieszy.Pytanie tylko kiedy i kogo sprowadzimy do ataku bo w tej formacji na dzien dzisiejszy mamy największy problem.

  5. Avatar photo

    artur

    19 czerwca 2018 at 07:41

    Nie malkontenci tylko realiści, a Tobie realizmu po tylu latach upokorzeń nadal brak. Pozyskują ulubieńców Paszulewicza, którzy spadli z ligi, wcześniej ściągali ulubieńców Mandrysza. Tacy to fachowcy w tej Gieksie są. Nie awansują to jedno, ale nie zbudują drużyny to drugie, za rok wezmą kolejnego trenera, który ściągnie chłopaków z Głogowa i zaś będą walczyć o najwyższe cele.

  6. Avatar photo

    misiek

    19 czerwca 2018 at 08:20

    @Artur, to jest zupełnie normalne że jak przychodzi szef (niezależnie czy trener w klubie czy szef w firmie) to ściąga ludzi którym ufa. Nic w tym złego i nic niedobrego jeśli tylko są to fachowcy.

    Jeśli będziemy chcieli co rok wymieniać cały skład to tak to będzie wyglądać. Tak się wielkiej piłki nie buduje…

  7. Avatar photo

    Mecza

    19 czerwca 2018 at 09:43

    Zawodnicy i trenerzy powinni być zatrudniani wg pomysłu dyrektora sportowego jak ma grać i wyglądać kadra. Trener powinien się do tego dostosować. Klub mydli oczy kibiców bo powinien wyjść Barnik i powiedzieć. Mamy przeciętny budżet na 5-6 miejsce w lidze i zatrudniamy zawodników którzy są na 5-6 miejscu w naszym rankingu, będziemy walczyć o jak najwyższe cele z tą kadrą którą mamy. Brakuje kurwa odwagi aby tak postawić sprawę a później debile piszą że ktoś nie chce awansować. Jesteśmy i będziemy średniakiem w tej lidze a nie Realem Madryt 1 ligowym. Zapamiętajcie. Jak coś wyjdzie to tylko szczęście, nie ma żadnych podstaw. Jesteśmy n-ty wyborem w tej lidze, wybierają kluby gdzie lepiej płacą.

  8. Avatar photo

    100ProcentowyCygan

    19 czerwca 2018 at 10:38

    Jata ignorancie jojko nie przyszedł zabtrenerem a tutaj mamy pielgrzymke kolesiostwa.już wiesz czemu polscy trenerzy są tacy ciency?bo nie są profesjonalistami. Profesjonalistą szuka na rynku najlepszych a nie bierze tych co spuscili drużynę do ligi nizej.

  9. Avatar photo

    Mecza

    19 czerwca 2018 at 11:21

    @100% nie pomyślałeś, że Ci co przyszli to są najlepsi na jakich nas stać? Przynajmniej tych o których wiedzą w klubie. Inna sprawa, że w niższych ligach są młodsi, tańsi, lepsi ale skąd my możemy o tym wiedzieć jak nie ma skautingu? Czytałem ostatnio wywiad z janekx89 i bardzo trafnie powiedział, że ludzie odpowiedzialni za skauting nie powinni wysiadywać w wygodnych lożach na ekstraklasowym meczu tylko jeździć po zadupiach. Wszyscy wspominamy lata 90, bogate lata 90 ale wtedy potrafiliśmy ściągnąć do czołowego zespołu w Polsce zawodnika z Carbo Gliwice, Naprzodu Rydułtowy, Ruchu Radzionków itd. Teraz u nas chyba mało kto na 2 ligę jeździ.

  10. Avatar photo

    Jata

    19 czerwca 2018 at 22:15

    @100% pada ignorancie hahaha

    Od wielu lat mamy kolesiostwo i tego nic nie zmieni – @Mecza dobrze napisał – nie ma podstaw aby było inaczej.

    Skoro chcieliśmy zmian (wyjebać wszystkich) – to przyjąć należy to co nam dają (na pewno na lepsze efekty mas nie stać).

    Przypominam – wymieniamy nie jednego zawodnika a CZTERNASTU (na chwilę obecną – liczę na więcej) !!!!!

    Jak zmiany to po całości, po powierzchowny lifting nam nie wychodził.

    I nie marudzić – nie wejdą rozliczymy ich, ale nowych a nie kolejny raz tych co dali ciała (o rok za późno)

  11. Avatar photo

    Irishman

    20 czerwca 2018 at 10:34

    @Mecza, nie wiem dlaczego odbierasz nam szansę tylko dlatego, że nie kontraktujemy piłkarzy z „nazwiskami”, z przeszłością w „Ex”?
    Ja uważam odwrotnie – jak mam wybrać wybijającego się, ambitnego, młodego piłkarza z I ligi albo 30-latka z bogatą przeszłością, ale którego już nikt nie chce w Ex, bo np. jest po kontuzji i musi się odbudować albo nie grał cała rundę, bo byli lepsi na jego pozycję itp. to wolę tego pierwszego! I wiem, że więcej z nim ugram, bo jemu się będzie chciało, bo on chce się pokazać, bo on chce asie uczyć i być coraz lepszym, bo on wie, że nie ma „nazwiska” i musi o nie dopiero zawalczyć!
    A taki gość z Ex, przychodzi do jakiejś tam I ligi i wie, że jest gwiazdą, więc on się nie będzie przemęczał, nie będzie nic udowadniał, biegał, starał się bo on ma przecież ekstra-klasowe umiejętności, więc niech inni biegają. I on wie, że ma „nazwisko” wiec jak mu się tu nie uda to pójdzie gdzie indziej, gdzie mu też zapłacą kupę kasy. I potem wychodzi taki pan piłkarz z Ex na boisko, a tu jakieś chłopaki z Puszczy albo Kolejarza i go ogrywają jak chcą. I co? No jak to co, presja kibiców, krzywa murawa, młodsi „koledzy” zawiedli itp. itd.

    Nie @Mecza, już to przerabialiśmy tyle razy, ze wystarczy.

  12. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 11:34

    @Irishman, szans nie odbieram ale jeśli coś ugramy to fartem. Nie jestem za zatrudnianiem zawodników których już nikt nie chce w Ex. To już przerabialiśmy przez ostatnie lata, są drodzy, rozkapryszeni i nie nadają się mentalnie do 1 ligi. Wiesz dlaczego mamy marne szanse? Bo klub organizacyjnie a również finansowo jest średniakiem. O ile finanse można na boisku zatuszować to organizacyjnie jesteśmy słabi. Pisząc organizacyjnie mam na myśli część sportową klubu. Nie mamy pomysłu, skautingu, ciągłości. To już jest rola dyrektora sportowego aby to poukładał. 6 miesięcy to za krótki czas aby oceniać Bartnika, ale za rok można już będzie wysunąć wnioski. Chciałbym aby okazał się drugim Łukaszem Masłowskim z Wisły Płock. Takich nam trzeba.

  13. Avatar photo

    Danielski

    20 czerwca 2018 at 11:55

    Aktualne transfery nie uważam za kiepskie. Nie chcę wyrokować czy są świetne, ale aktualnie myślę, że nie ma tragedii. Zważywszy na to na co nas stać. Mnie jednak nurtuje inny temat.

    Czy w klubie jest ktoś kto jest skautem? Albo jakoś inaczej się nazywa jego stanowisko? Czy jest ktoś kto ogląda mecze Gwarka Zabrze? Szombierek? Innych, mniejszych, śląskich klubów, w których są ambitni, młodzi piłkarze? Mamy Rozwój pod nosem, to dlaczego z Rozwoju więcej piłkarzy idzie do Górnika czy innych klubów, a nie do nas? Tabiś chyba jest pierwszym chłopakiem z Rozwoju, który do nas trafił.
    Kurowski, Michalik, Pawełek – to są zawodnicy w pierwszej lidze otrzaskani, praktycznie każdy śledzący tę ligę ich zna, więc by ich „wyszukać” – nie trzeba być skautem.
    Gdzieś kiedyś czytałem materiał o skautingu, bodajże w Anglii, że często to ludzie z pasji, za zwrot biletu na pociąg i mecz jeżdżą. GieKSa chyba nie jest aż tak biedna, by nie mieć chociaż jednej, dwóch osób, które by zaglądały na mecze niższych lig. I chciałbym by trafił do nas choć jeden taki, 18-20 latek, który może nawet na początku uczyć się I ligi, wchodzić na kwadrans, czy pół roku nadrabiać zaległości, ale jestem pewien, że gdzieś niżej można znaleźć nowego Gajtkowskiego czy Moskałę.

  14. Avatar photo

    Olo

    20 czerwca 2018 at 12:34

    W sokole Wola jest młody chłopak bodajże 16albo 17 letni wpuszczają go w drugiej połowie co wejście to bramka chłopak nie boi się gry wiem że to okręgówka ale może warto go sprawdzić niestety nie pamiętam jak się nazywa ale chyba dla klubu dowiedziec się to nie problem

  15. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 12:34

    @Danielski, właśnie o to mi chodzi. Mam nadzieję, że redakcja zrobi podcast o tym, no chyba że nie ma z kim pogadać i o czym… To aż niepojęte że w najnowszej historii nie potrafimy nikogo z niższej ligi ściągnąć który okaże się wartościowym graczem. Nie ma szkolenia, nie ma skuatingu, są tylko plany dwuletnie i rewolucje kadrowe.k

  16. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 12:37

    Dodam że Ci wartościowi tam są, 4 poziom rozgrywek czy nawet okręgówka. Trzeba wyłowić, ukształtować i wprowadzić do 1 składu a następnie sprzedać za niemałą kasę.

  17. Avatar photo

    Irishman

    20 czerwca 2018 at 12:43

    @Mecza, tu się zgadzam, że wychodzą lata zaniedbań i błędów, których nie da się szybko nadrobić. Szczególnie szkoda zmarnowanych, ostatnich trzech lat, gdy finansowo było już OK. No i teraz trochę zaczynamy od początku, a co gorsza ciążą nam ciągle kontrakty niektórych piłkarzy podpisane jeszcze przez poprzedników.
    Mimo wszystko nie twierdzę, że jak uda się osiągnąć sukces to tylko fartem. Raczej będzie to konsekwencja ciężkiej pracy obecnej ekipy. Faworytem oczywiście nie jesteśmy i to możemy sobie szczerze powiedzieć ale też nie gadajmy, że na pewno będziemy średniakiem, bo to już byłoby wywieszenie białej flagi.

  18. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 13:05

    Jesteśmy i będziemy średniakiem któremu jak uda się wygrać kilka meczów to będzie pompowanie balonika. Studzę emocje, również swoje bo czytając niektóre wypowiedzi że powinniśmy lać wszystkich bo jesteśmy GKS a jak jest inaczej to miasto nie chce itp, itd – ciśnienie mi skacze. Co do transferów oby z tej mąki udało się stworzyć czołową drużynę. Z drugiej strony wzmacniamy(?) się tymi którym nie udało się utrzymać w lidze a mamy ją ponoć wygrać,w najgorszym razie 2miejsce.

  19. Avatar photo

    artur

    20 czerwca 2018 at 19:44

    Średniakiem??? Takie wielkie miasto nie ma kasy??? Zostaniesz Mecza za rok sam z garstką naiwnych kibiców. Jeśli komus zależy na Gieksie to powinien zrobić wszystko żeby skończyć kompromitować Katowice.Co ten zarząd zrobił przez ostatnie lata??? Budują już 10 lat drużynę na awans, ile czasu Mecza potrzebują jeszcze???

  20. Avatar photo

    Olo

    20 czerwca 2018 at 20:26

    Panowie Kuba Krawczyk 17lat Sokół Wola

  21. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 21:08

    @artur, Katowice wydają więcej na klub niż Zabrze, Gliwice, BB, może Tychy, może Sosnowiec ale to nadal mało w porównaniu do środków którymi dysponuje Raków, Nieciecza, może Mielec. Na forum jest dużo jadu „kibiców” którzy niby dobrze życzą GKS. Wkurza mnie nawoływanie do zaprzestania finansowania ale…może obrócić proporcje? Po co napychać kapsy gwiazdom 2 letnich pomysłów z czego i tak nic nie ma? Co nam z tego, że jakaś misja awansu do Ex się powiedzie jak nie mamy fundamentów? Z tego tortu „fundusze na piłkarski GKS” zróbmy np. podział – 50% na pierwszy zespół, 30% na szkolenie młodzieży, 20% skauting. Uważam że nasz priorytet jest tutaj http://www.90minut.pl/liga/0/liga9588.html

  22. Avatar photo

    Mecza

    20 czerwca 2018 at 21:23

    Póki nie będziemy się liczyć w CLJ, nie ma sensu pakować kasy w 1 zespół. Zobaczcie ostatnie lata kto wygrał, Lech, Legia, Legia, Legia i chyba Legia. Przypadek, że oni są najlepsi w Ex? Do czego mamy dążyć? Dla mnie ideałem byłby GKS w Ex, rezerwy w 1 lidze, juniorzy w CLJ. Legia tylu wychowanków „wyprodukowała” że 1 ligę wciągnęłaby nosem i w EX pierwsza 8, no ale trzeba najpierw zrobić warunki. Kasa jest, kuleje organizacja, pomysł. Zatrudniajmy kolejnych zawodników „ekstraklasowy” którzy schodzą ze sceny…Powodzenia. W trenera Rumaka nie wierzę za bardzo chociaż mu kibicuję ale sprawdzcie sobie kogo on ściągną z EX, wiadomo że tam wyłapują najlepszych, którzy rokują, brawo https://sportdziennik.pl/mistrzowskie-wzmocnienia/

  23. Avatar photo

    Irishman

    21 czerwca 2018 at 05:03

    @Mecza, poruszyłeś tyle wątków, że właściwie to by trzeba długo o tym pogadać przy kufelku 🙂 Ale spróbuje się w miarę krótko odnieść.

    1.Model, który proponujesz, z trudem spełniają najlepsze polskie kluby. Jest to oczywiście coś do czego trzeba dążyć ale nie jest warunkiem awansu do Ex. Jeśli mielibyśmy czekać z awansem, aż staniemy się takim klubem, to prędzej kibice się zniechęca i poodchodzą, miasto podobnie i sekcja piłkarska będzie stopniowo umierać.
    2.Dlatego to awans jest podstawą, aby zbudować silny klub, a nie odwrotnie.
    3.Obecna ekipa (Zarząd itd.) popełniła kilka błędów… ale nie przez 10 lat. Najpierw robiliśmy szybki awans ale brakowało trochę środków finansowych. Gdy te się znalazły mieliśmy już długi, a sytuację pogorszyło zamieszanie z Królem co prawie zabiło klub. Wtedy obecna ekipa wraz z miastem uratowały go, za co im chwała i wdzięczność! Dopiero w ostatnich latach, a szczególnie ostatnim roku popełniliśmy kilka poważnych błędów, które spowolniły nasz rozwój ale go nie zatrzymały.
    4.Kibice psioczą na miasto, bo chcieliby, aby ono pompowało w klub kasę na poziomie prywatnego sponsora (Bruk-Bet, X-kom) i jeszcze wybudowało stadion, a to jest oczywiście niemożliwe.
    Ale nie trzeba wcale ściągać drogich piłkarzy, aby zbudować silną drużynę. Czasem wystarczy mieć dobry pomysł i wykonawców, którzy go zrealizują. I my próbujemy iść właśnie tą drogą. Sęk w tym, że „dwuletni plan” awansu do Ex prezesa Cygana, ostatecznie upadł dopiero teraz, prawie po trzech latach, a i tak jest jeszcze parę rzeczy, które trzeba naprawić albo posprzątać. Tak więc awans już w nadchodzącym sezonie może się nie powieść – MOŻE ALE TEŻ WCALE NIE MUSI!
    Zresztą pompowanie ogromnych środków w drużynę też nie gwarantuje NATYCHMIASTOWEGO sukcesu, czego przykładem może być nasz obecny rywal z Niecieczy.
    5. Nie @Mecza, nie jesteśmy średniakiem, a przynajmniej nie I-ligowym. Ale nie jesteśmy też gigantem. Na szczęście nie tylko giganci odnoszą sukcesy 🙂

  24. Avatar photo

    Mecza

    21 czerwca 2018 at 09:44

    @Irishman masz rację, bez awansu nie zbudujemy tego co już funkcjonuje w najlepszych polskich klubach. Jednak już teraz powinniśmy postawić sobie takie cele i małym krokami(równolegle z walką o awans) to realizować. Wiele klubów w ekstraklasie nie rozwija się, stoi w miejscu zatrudniając co roku tabuny obcokrajowców na rok, dwa. Nie chcę aby taki był GKS. Nie wiem czy Bartnik ma podobne wyobrażenie, on może przyszedł tu na dwa, trzy lata a ja chciałbym aby ktoś miał wizję jak będzie ten klub wyglądał za 10-15lat. Przez ten czas przewinie się masa ludzi dla których GKS będzie tyle etapem, a my zostaniemy tu na zawsze. Na początek powinna być decyzja o reaktywowaniu II drużyny, to jest niezbędne.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Lechia Gdańsk kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pisałem to już wielokrotnie, ale mam przyjemność napisać ponownie – przyjeżdża topowa ekipa. Lechia Gdańsk to jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego ruchu kibicowskiego.

Historia ruchu kibicowskiego w Gdańsku jest na swój sposób upolityczniona. Gdańsk jest miastem, w którym zapoczątkowana została „Solidarność”, a spora część osób zaangażowanych w walki z ZOMO była jednocześnie kibicami Lechii. Przełożyło się oczywiście na chuligańską potęgę Betonów, którzy byli zaprawieni w bojach i nie jedna ekipa, która miała przyjechać do Trójmiasta, zwyczajnie wymiękła. Banda BKS-u pod dowództwem śp. Dufo i Wolfa sprawiła, że Lechia namieszała w Polsce konkretnie. Potrafili pojechać na mecz Polska – Anglia na Stadionie Śląskim w 1993 roku w 700 głów (wspólnie ze Śląskiem) i zlać mundurowych. Przez granie w niskich ligach, to na kadrze załatwiali chuligańskie sprawy, między innymi z Legią Warszawa czy Triadą (Arka Gdynia, Cracovia i Lech Poznań). W Gdańsku, przez regularne lanie milicjantów przez kibiców, mecze Lechii ochraniał oddział antyterrorystyczny.

Największym chuligańskim sukcesem Lechii były wydarzenia z 20 czerwca 1984 roku, kiedy grali na Arce Gdynia. Fani Lechii najechali w 12 tys. i stanowili większość stadionu. Mało tego – zajęli legendarną Górkę, czyli młyn Arkowców. Lechia w połowie lat 90. nie przestawała schodzić z chuligańskiej glorii. Banda Młode Orły ’95 regularnie wojowała z Arką (pod dowództwem Zbyszka Rybaka), a Trójmiasto w latach ’90 to było piekło. Była tam jeszcze jedna, wówczas solidna, ekipa – Bałtyk Gdynia. Popularne Kadłuby nie wytrzymały jednak próby czasu.

Lechia „od zawsze” ma sztamę ze Śląskiem Wrocław. Data założenia zgody to 1977 rok, czyli… bardzo dawno temu. W tych latach w innych miastach jeszcze na dobre nie rozwinął się (lub nawet nie zaczął się) zorganizowany ruch kibicowski. Jednak przez silne i konkretne grupy skinów, które nienawidziły komuny, ta zgoda scementowała się i cały czas rozwijała na kolejne dekady. W dzisiejszych czasach to naprawdę sztama z prawdziwego zdarzenia.

Oprócz WKS-u mają sztamę z Gryfem Słupsk, który pierwszy raz wsparł Lechię w Koszalinie jesienią 1993 roku. Natomiast Gryf swoje płótno powiesił na Lechii w derbach Trójmiasta z Arką wiosną 1995 roku. Z Gryfem, i u boku Czarnych Słupsk, Lechiści starli się konkretnie z policją zimą 1998 roku, kiedy z rąk milicjanta został zamordowany 13-letni Przemysław Czaja. Co do fanów Czarnych są bardziej z szacunku traktowani jako zgoda po wydarzeniach w Słupsku, ale ich funkcjonowanie jest mniejsze niż niejednej ekipy działającej jako FC.

Lechia pod swoimi skrzydłami ma sporą rodzinę fan clubów lub ekip, z którymi żyją w komitywie: Chojniczanka Chojnice, Bytovia Bytów, KP Starogard Gdański, GKM Grudziądz, Pomezania Malbork, Unia Tczew czy Mławianka Mława. Od kilku sezonów Jeziorak Iława, który miał różne okresy w swoich szeregach, zdecydował się zostać FC Lechii.

Od 2016 roku mają układ chuligański ze Stomilem Olsztyn. Od lat również mają bardzo dobre relacje z Rakowem Częstochowa, wielu nawet mylnie przez wspólną oprawę w tym sezonie pomyślało, że została na tym meczu w Gdańsku przyklepana zgoda.

Nasza rywalizacja miała miejsce, odkąd pojawiliśmy się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w połowie lat 80. zagraliśmy ze sobą w ekstraklasie. Lechia zameldowała się na 4 sezony i spadła, z kolei GieKSa zaczynała pisać swoją piłkarską dekadę, która przyniosła najlepszy okres w dziejach klubu. Wtedy z Lechią Gdańsk nic nas nie łączyło, oprócz wzajemnej zgody ze Śląskiem Wrocław, z którym w 1987 roku zagraliśmy finał Pucharu Polski w Opolu. W latach 90. futbol w Gdańsku grał na poziomie obecnej pierwszej ligi, jednak klub regularnie borykał się z trudnościami organizacyjnymi i finansowymi.

W 1995 roku doszło do fuzji z Olimpią Poznań i Lechia grała pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Kibice Betonów podjęli decyzję o wspieraniu klubu, bo wtedy była to jedyna okazja do pokazania się na salonach. W tym samym sezonie podobny ruch uczynili kibice GKS-u Tychy, którzy dosłownie świętowali fuzję z Sokołem Pniewy, przez co także mieli okazję pokazać się kibicowsko w ekstraklasie.

Nasz wyjazd „na Lechię” miał mieć miejsce jesienią 1995 roku, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarze GieKSy pojechali do Poznania, gdzie Olimpia miała stadion „w remoncie”, ale departament PZPN wyznaczył ten obiekt do rozegrania spotkania. Z kolegi równolegle na Traugutta w Gdańsku stadion Lechii wyczekiwał naszych zawodników i… kibiców. Finalnie mecz nie został rozegrany, GieKSa otrzymała walkower na swoją korzyść, a fanatycy GKS Katowice nie pojechali w tamtym sezonie jedynie do Poznania i Pniew (GKS Tychy grał tam domowe mecze), ponieważ nie akceptowali fuzji z kibicowskiego punktu widzenia. Z kolei fani Lechii znienawidzili nas ze względu na osobę Mariana Dziurowicza, który przejął wtedy władzę w PZPN.

Wiosną 1996 roku mecz był w Katowicach. Lechia mocno się zmobilizowała i przyjechała w 130 głów, co na tamte czasy było bardzo dobrą liczbą. Jednak sporym szokiem było, kiedy Lechia zobaczyła swoje płótno („Lechia love forever”) na Blaszoku do góry kołami. Trochę czasu potrzebowali kibice BKS-u, aby połączyć kropki. Płotno przekazali Śląskowi Wrocław, z którym flaga jeździła lub wisiała na Oporowskiej, później WKS flagę przekazał Wiśle Kraków, która miała sztamę równolegle z Gdańskiem i Wrocławiem. Gdy był mecz GieKSy ze Śląskiem Wrocław jesienią 1995 roku, to jadąca wspierać Śląsk ekipa Białej Gwiazdy została trafiona przez chuliganów GieKSy. Wiśle zabrakło odwagi nie tylko do podjęcia rękawic, ale także poinformowania o straconej fladze.

Lechia mimo fuzji i zjeżdżenia Polski oraz konkretnego młynu na swoim stadionie, musiała się zadowolić jedynie sezonem i… znów spadła. W sezonie 1999/2000 spotkaliśmy się ponownie. I ponownie w Gdańsku doszło do fuzji… Tym razem Betony grały jako Lechia/Polonia Gdańsk po połączeniu dwóch gdańskich klubów. Jesienią 1999 roku GieKSiarze wybrali się w 240 osób, w tym 10 Banik Ostrava – na tamte lata była to świetna liczba. I kto wtedy zakładał, że to była nasza ostatnia wizyta? Ale o tym zaraz…

Wiosną 2000 roku graliśmy u siebie. Lechia przyjechała w 132 głowy, z czego 80 głów Betonów, reszta to była Wisła Kraków (27) i delegacje Gryfa Słupsk oraz Śląsk Wrocław. Przed meczem doszło do awantury – GieKSa wysypała się na gości, ale policja rozgoniła towarzystwo. Na meczu Blaszok palił sporo pirotechniki, a chuligani GieKSy zaprezentowali, w formie dywanów, szaliki Ruchu Chorzów z Katowic. Był to znak czystek w mieście.

Lechia, a konkretnie ich kibice, zdecydowali w 2001 roku, że napiszą własną historię – „sama” Lechia Gdańsk choćby od najniższej ligi (jednocześnie klub z fuzją cały czas kopał się w otchłani lig). Mieli zaczynać od B klasy, ale okazało się, że zespół Startu Kulice wycofał się z ligi i na starcie dostali od losu „handicap” – zaczynali od A klasy. Zaczynała się nowa, ale dumna historia gdańskiego futbolu, który w 2007 roku spotkał się w jednej lidze z nami. My zaczynaliśmy na poziomie obecnej trzeciej ligi, ale wspólnym mianownikiem tej rywalizacji jest fakt, że na zapleczu ekstraklasy spotkały się dwa kluby, które uratowali kibice.

Jesienią 2007 roku mieliśmy pojechać do Gdańska. Ciśnienie było ogromne, ale wcześniej zaliczyliśmy, po bardzo długiej rozłące, GKS Jastrzębie na wyjeździe. Doszło tam do awantury i dostaliśmy dwa mecze zakazu wyjazdowego.

Wiosną 2008 roku zagraliśmy na Bukowej. Lechia zapowiadała pociąg specjalny, ale coś poszło nie tak, bo goście dotarli w 87 głów i nie mieli ze sobą żadnej flagi.

Minęło 15 lat. GieKSa cały czas to samo pierwszoligowego granie (z dwuletnią przerwą na drugą ligę), natomiast Lechia była cały czas w Ekstraklasie. Gdańszczanie dorobili się nowego stadionu, który służył także podczas Euro 2012.

Ponownie zagraliśmy na zapleczu Ekstraklasy i znowu… nie pojechaliśmy na Lechię. Tym razem PZPN zamknął stadion BKS-u za ich pokaz pirotechniczny z Podbeskidziem Bielsko-Biała i nasza skromna delegacja, przekazała jedynie to, co myśli jako społeczność fanów GieKSy o PZPN.

Wiosną 2024 roku zagraliśmy u siebie z Lechią. Od niepamiętnych czasów pęknął „sold out”, co tylko pokazywało, jak brakuje nam wielkich spotkań. Goście, po 7-miesięcznej przerwie za przerwany mecz w Gliwicach, wygłodniali wyjazdów na legalu, wyprzedali wszystkie bilety. Zawitali w 550 głów, w tym 100 Śląsk Wrocław i 40 Raków Częstochowa. Weszli wszyscy i zaliczyli najliczniejszy wyjazd w historii do Katowic.

Minęło pół roku i zagramy ponownie. GKS Katowice kontra Lechia Gdańsk, ale już w Ekstraklasie. Dwa kluby, które ze zgliszczy podniosły grupy kibiców. Tylko fanatycy z obu stron wiedzą, jaką przeszliśmy drogę, żeby tu się spotkać!

Kontynuuj czytanie

Klub Piłka nożna

„Ludzie GieKSy” wspominają Jana Furtoka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.

Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.

Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:

„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.

Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:

„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””

Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:

„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”

Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:

„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.

Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”

Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:

„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.

Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”

Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:

„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”

Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:

„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”

Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:

„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.

Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.

Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”

Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:

„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”

Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:

„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.

Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.

Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”

Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:

„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”

Rafał Kędzior, komentator sportowy:

„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.

Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”

Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:

„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”

Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:

„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”

Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:

„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”

Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:

„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.

Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.

Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:

– Działamy.

Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.

– Szukamy.

Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.

No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂

„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.

Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.

Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”

Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:

„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.

Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.

Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.

Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.

Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”

Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:

„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.

Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.

Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.

Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.

W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.

Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.

Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Katowickie złudzenia, poznański tryumf

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do trzeciej, a zarazem ostatniej galerii z Poznania. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga