Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd doniesień mass mediów: Znamy pary ćwierćfinałowe play-off PHL!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ostatniego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy.

Drużyny piłkarskie GieKSy przygotowują się do startu rundy wiosennej rozgrywek. Panie pierwszy mecz ligowy w 2022 roku rozegrają piątego marca z liderem rozgrywek drużyną Górnika Łęczna. do startu rozgrywek Do tego czasu piłkarki planują rozegrać jeszcze dwa sparingi: w najbliższą środę (23 lutego) z Rekordem Bielsko-Biała, oraz w sobotę (26 lutego) z Skrą Częstochowa. Piłkarze rozegrali ostatni sparing, przed startem rozgrywek ligowych, w Opolu z Odrą. Zespół przegrał 0:1. Pierwszy ligowy mecz drużyna rozegra w Nowym Sączu z Sandecją, w niedzielę (27 lutego). Klub podpisał półtoraroczny kontrakt z napastnikiem Marko Roginić.

W minionym tygodniu siatkarze rozegrali dwa spotkania – oba zwycięskie. W zeszły poniedziałek pokonali na wyjeździe w Radomiu, Czarnych 3:0. W sobotę z kolei wygrali ze Stalą Nysa, 3:1. Najbliższe spotkanie drużyna rozegra w Katowicach, z Ślepsk Malow Suwałki, w piątek (25 lutego). Obecnie zespół zajmuje ósmą – ostatnią lokatę premiowaną grą w play-offach, do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało naszym siatkarzom sześć spotkań. Kolejnym zawodnikiem (po Micah Ma’a) z którym przedłużono umowę na następny sezon jest Damian Domagała.

Hokeiści w ubiegłym tygodniu rozegrali trzy spotkania, wszystkie zwycięskie. Kolejno drużyna pokonała Unię Oświęcim (6:1), następne z Ciarko Sanok (4:2) i wczoraj z Zagłębiem 2:1. Spotkanie z Zagłębiem zakończyło rundę zasadniczą PHL: zespół zajął pierwsze miejsce w tabeli i będzie reprezentował Polskę w rozgrywkach Pucharu Kontynentalnego. W ćwierćfinale play-off rozgrywek ligowych drużyna zmierzy się z Zagłębiem Sosnowiec (do czterech zwycięstw). Pierwsze cztery spotkania rozegrane zostaną 23, 24, 27 i 28 lutego – dwa pierwsze w Katowicach.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Ten mecz 12. kolejki Ekstraligi obejrzycie w TVP Sport

W pierwszy weekend marca do gry powrócą kobiece rozgrywki ligowe w naszym kraju. Pierwszym w tym roku meczem Ekstraligi, który będzie można obejrzeć na antenie TVP Sport będzie potyczka GKS-u Katowice z Górnikiem Łęczna.

Starcie czwartej drużyny w tabeli z liderem rozgrywek odbędzie się w Katowicach w sobotę, 5 marca o godzinie 13:00.

W pierwszym starciu tych ekip w bieżącym sezonie górą były piłkarki z Lubelszczyzny, które przed własną publicznością triumfowały 2:0.

 

sportdziennik.com – Chorwat spod Klimczoka

Katowiczanie na tydzień przed startem pierwszoligowych rozgrywek zaskoczyli, sprowadzając z Bielska-Białej napastnika Marko Roginicia.

[…] Nikogo nie szukamy, na nikogo nie czekamy – mówił Robert Góralczyk, dyrektor sportowy GieKSy, tuż po rozpoczęciu okresu przygotowawczego, gdy z drużyną trenowali już obaj zawodnicy zakontraktowani tej zimy: Marcin Stromecki i Jakub Karbownik. Katowiczanie zrealizowali swoje cele i spokojnie przyglądali się sytuacji na rynku, czekając ewentualnie na jakąś okazję.

Takowa nadarzyła się, gdy I-ligowa wiosna jest już na horyzoncie. Wczoraj klub z Bukowej ogłosił pozyskanie Marko Roginicia z Podbeskidzia Bielsko-Biała, co można uznać za lokalny hit transferowy. Chorwat podpisał kontrakt na 1,5 roku z opcją przedłużenia.

Zgoda, że 26-letni napastnik znalazł się na zakręcie i ostatnio nie był na wznoszącej. W ekstraklasowym sezonie klubu z Rychlińskiego zdobył ledwie 2 bramki, po spadku został i dorzucił kolejne 2 trafienia, przez całą jesień wychodząc w pierwszym składzie ledwie 5-krotnie. „Góralom” na rękę było rozstanie z Roginiciem, będącym znaczącą pozycją na liście płac, dlatego do tej rundy przygotowywał się z IV-ligowymi rezerwami.

Wciąż jednak mowa o zawodniku, który – nim pod Klimczokiem nastąpiła snajperska supremacja Kamila Bilińskiego – potrafił robić różnicę. 11 golami i bardzo dobrą grą przyczynił się niespełna 2 lata temu do awansu Podbeskidzia. Teraz wzmocni rywalizację w katowickim ataku.

Co prawda trener Rafał Górak nie ma prawa narzekać na brak opcji – ma do dyspozycji Filipa Szymczaka, Patryka Szwedzika, Filipa Kozłowskiego – ale musi się liczyć z tym, że już latem pole manewru zostanie ograniczone, bo Szymczak wróci do Lecha, a Szwedzik – kto wie – grając tak jak jesienią może zapracować na transfer do ekstraklasy, zwłaszcza że na tym poziomie będzie mu jeszcze przysługiwał status młodzieżowca. A że w nowym sezonie GKS chciałby zapewne powalczyć o coś więcej niż utrzymanie, to sprowadzenie Roginicia staje się zrozumiałe.

 

gol24.pl – Ostatni sprawdzian GieKSy przed rundą wiosenną w Fortuna 1. Lidze

W sobotę 19.02.2022 r. GKS Katowice rozegrał ostatni sparing przed rundą wiosenną Fortuna 1. Ligi. GieKSa zagrała w Opolu z innym pierwszoligowcem – Odrą, dla której też to był ostatni sprawdzian przed ligową wiosną i pierwsza porażka w grach kontrolnych.

[…] Do przerwy w sparingu w Opolu było 0:0. Odra objęła prowadzenie w 59. minucie. Gospodarze mieli rzut rożny, a w zamieszaniu przed bramką najlepiej znalazł się Miłosz Trojak, który skierował piłkę do bramki.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Trzysetowe zwycięstwo GKS-u z Czarnymi

Pewny triumf w meczu 20. kolejki PlusLigi zapisali na swoim koncie siatkarze GKS-u Katowice. Podopieczni trenera Grzegorza Słabego nie dali szans Cerrad Enei Czarnym Radom, pokonując ich bez straty seta. Gospodarze jedynie w drugiej partii nawiązali ze śląską ekipą wyrównaną walkę, ale nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę, ulegając ostatecznie po grze na przewagi 24:26. W dwóch pozostałych setach dominacja gości nie podlegała dyskusji.

[…] MVP: Jakub Jarosz

Cerrad Enea Czarni Radom – GKS Katowice 0:3 (15:25, 24:26, 16:25)

 

plusliga.pl – Poniedziałek z PlusLigą: Cerrad Enea Czarni Radom – GKS Katowice 0:3

Siatkarze Cerradu Enei Czarnych Radom przegrali we własnej hali z GKS Katowice 0:3. Dla zespołu ze Śląska to bardzo ważne punkty, które przybliżają go do udziału w fazie play-off. MVP uznano atakującego GKS Jakuba Jarosza.

Trudno o gorszy początek meczu, niż ten, który swoim kibicom zaprezentowali radomianie. Ledwie się zaczął mecz, a już było widać, że po pierwszej partii zawodnicy Jakuba Bednaruka będą przegrywać. Najpierw 0:3, później 1:5, pierwszy czas przy wyniku 2:8, kolejny przy 3:11. Ba, punkt dla GKS zdobył nawet libero Bartosz Mariański, który stojąc tyłem do siatki przebijał piłkę zza linii końcowej boiska. I tak przebił, że spadła ona tuż za mocno zaskoczonym Sebastianem Wardą.

Po stronie katowickiej bardzo dobrze grał skuteczny w ataku, bloku i zagrywce Jakub Jarosz. Ale nie tylko on, bo właściwie wszyscy gracze spisywali się dobrze. Miejscowi za to od stanu 5:15 wreszcie trochę przebudzili się z letargu. Seta oczywiście nie wygrali, ale choć trochę powalczyli, bo w pierwszej partii górą byli katowiczanie, którzy zwyciężyli 25:15.

Chwała radomskim siatkarzom, że nie poddali się po tak bolesnej lekcji w pierwszym secie. W drugim od początku grali znacznie lepiej, a gdy rywale odskoczyli na pięć punktów (5:10) to mozolnie odrabiali straty. Długo nie mogli wyjść na prowadzenie, aż wreszcie udało im się to w najważniejszym momencie – na 24:23. Wprawdzie była to ostatnia miła ich chwila w tym secie, bo do remisu doprowadził Quiroga, później asa posłał Jarosz, a seta zakończył blok na Pawle Rusinie, to jednak za ambicję Cerrad Enei Czarnym należą się brawa.

W trzecim, który okazał się ostatnim, tej walki było już mniej, a błędów zdecydowanie więcej. Katowiczanie uciekli po zagrywce Micah’a Ma’a na pięć punktów, a później jeszcze zdecydowanie powiększyli tę przewagę. Zespół trenera Grzegorza Słabego mógł spokojnie dokończyć mecz, bawiąc się siatkówką i grając z uśmiechem na ustach. Wygrana 25:16 w dobry sposób oddawała przewagę katowiczan nie tylko w ostatnim secie.

 

siatka.org – Damian Domagała zostaje w GKS-ie Katowice na kolejny sezon

Kolejnym zawodnikiem siatkarskiego GKS-u Katowice, który będzie reprezentował ten klub w sezonie 2022/2023 PlusLigi, jest Damian Domagała.

[…] 23-letni atakujący dołączył do GKS-u Katowice tuż po sezonie spędzonym w Asseco Resovii Rzeszów, wcześniej w seniorskiej siatkówce reprezentował Cuprum Lubin i włoski klub Vibo Valentia.

Damian Domagała to jeden z zawodników wybitnej generacji, która w latach 2015-2017 sięgała po złote medale mistrzostw świata i Europy w kategorii kadetów i juniorów. Pochodzący z Łodzi siatkarz rozegrał w barwach katowickiego klubu 17 spotkań w PlusLidze, w których zdobył łącznie 45 punktów, w tym 5 asów serwisowych i 4 bloki. Domagała skorzystał dobrze z szansy otrzymanej w tegorocznych rozgrywkach Pucharu Polski, zdobywając nagrodę MVP meczu 1/8 finału PP z KKS-em Mickiewicz Kluczbork.

 

Stal nie wykorzystała swojej szansy i wyjechała z Katowic bez punktów

Siatkarze Stali Nysa mecz w Katowicach zaczęli bardzo efektownie i wygrali pierwszego seta rozbijając gospodarzy do 13. GKS wyrównał, a przyjezdni nie wykorzystali swojej szansy w końcówce trzeciego seta. Podopieczni Daniela Plińskiego już cieszyli się z wygranego seta, ale challenge wykazał ich błąd i… przegrali po walce na przewagi. Katowiczanie poszli za ciosem i po wygraniu czwartego seta zgarnęli w tym meczu komplet punktów.

Otwarcie toczyło się po myśli gości, pierwszy punkt dla GKS-u zdobył Jakub Jarosz (1:3). Głównie za sprawą pomyłek stali dystans stopniał (3:7, 5:7).

[…] Goście górowali na siatce, po bloku na Jaroszu jeszcze raz interweniował szkoleniowiec katowiczan (10:16). Gospodarze wciąż mieli problem z wyprowadzeniem skutecznego ataku. Trener Słaby wprowadzał kolejnych zmienników, jednak to nie poprawiało gry GKS-u. Po asie Zouheira El Graoui było już 21:11 dla Stali. Punktowa zagrywka Moustaphy M’Baye dała serię piłek setowych gościom (12:24). Pierwszą z nich zagraniem z lewego skrzydła obronił Jakub Szymański. Ostatni punkt padł po ataku Kwasowskiego.

Pierwsze akcje drugiej odsłony grane były pod dyktando gości, po ataku El Graoui odskoczyli na 4:1. Tym razem gospodarze nie pozwolili im powiększyć dystansu. GKS zaliczył serię przy zagrywkach Roussaux i po bloku Marcina Kani na M’Baye to katowiczanie mieli punkt przewagi (5:4).

[…] W kolejnych akcjach drużyny wymieniały się skutecznymi atakami. Chociaż gra GKS-u nie była pozbawiona błędów, gospodarze pozostawali na prowadzeniu (13:11). Nie brakowało ciekawych wymian. Coraz pewniej punktował Gonzalo Quiroga (17:12). Przyjezdni nie mieli zamiaru odpuszczać, po dwóch atakach Kwasowskiego szybko interweniował szkoleniowiec GKS-u (19:16). W końcówce obie drużyny oddawały punkty po błędach (22:18). Decydujący punkt w tym secie atakiem po ciasnym skosie zdobył Jarosz.

Blok na Kwasowskim i błąd Komendy pozwoliły GKS-owi wyjść na prowadzenie 4:2. Kolejne ataki kończył Jarosz a gdy w kontrataku pomylił się El Graoui o czas poprosił trener Pliński (8:5). W kolejnych akcjach dystans powiększał się. Gdy Ben Tara popełnił błąd podczas ataku w szeregach Stali nastąpiła podwójna zmiana (12:8). Z czasem katowiczanie zaczęli mieć problem ze skończeniem akcji, przy stanie 13:12 przerwę wykorzystał trener Słaby. Niemoc GKS-u przerwał atakiem przez środek Kania. Katowiczanie wciąż popełniali proste błędy, pomagając rywalom. Gdy błąd podczas kiwki popełnił Micah Ma’a Stal wyszła na prowadzenie 19:18. Mocną zagrywkę dołożył Kamil Dębski i dzięki szczelnemu blokowi Stal powiększyła dystans, a kolejną przerwę wykorzystał Grzegorz Słaby (19:21). W końcówce obie drużyny walczyły, gra ponownie się wyrównała. Po ataku Kwasowskiego Stal miała piłkę setową, ale zagranie Jarosza doprowadziło do walki na przewagi (24:24). Gdy wydawało się, że to Stal wygrała, po weryfikacji okazało się, że Komenda przekroczył linię środkową (25:25). Ostatecznie po ataku Jarosza to GKS cieszył się ze zwycięstwa.

Chociaż po dobrej grze na siatce Ben Tary Stal prowadziła 4:2, szybko inicjatywę przejęli gospodarze (6:6). Gdy Jarosz dołożył celną zagrywkę GKS zaczął budować przewagę.

[…] Dopiero zagrywka w siatkę Jarosza pozwoliła rywalom zrobić przejście (11:7). Dobrze funkcjonował katowicki blok. Gości do walki starał się poderwać Kwasowski (13:10). Pojedyncze skuteczne zagrania Patryka Szwaradzkiego i El Graoui nie wystarczały, by skutecznie nawiązać walkę z rywalami (17:14). Po skutecznym ataku Jarosza jeszcze jedną przerwę wykorzystał Daniel Pliński (19:15). Gdy w końcówce asa dołożył Szwaradzki, grę przerwał trener Słaby (20:18). Po czasie sytuacyjną piłkę wykorzystał Ma’a a następnie podwójny blok zatrzymał Szwaradzkiego (22:18). Ostatnie punkty w tym spotkaniu dla GKS-u padły po kontrataku z szóstej strefy Quirogi i zagrywce w siatkę Zajdera.

MVP: Micah Ma’a

GKS Katowice – PSG Stal Nysa 3:1 (13:25, 25:20, 29:27, 25:20)

 

HOKEJ

hokej.net – Strzelecka kanonada w „Satelicie”! Pewne zwycięstwo GieKSy i hat trick Wronki

W zaległym meczu 36. kolejki Polskiej Hokej Ligi GKS Katowice rozbił na własnym lodzie Re-Plast Unię Oświęcim 6:1. Jednym z bohaterów GieKSy był Patryk Wronka, który strzelił trzy gole. Tym samym podopieczni Jacka Płachty wrócili na fotel lidera!

Oba zespoły od początku skupiły się na cierpliwej i uważnej grze w destrukcji. Więcej sytuacji kreowali sobie gospodarze, ale Clarke Saunders nie dał się pokonać. Katowiczan z rytmu wyraźnie wybijały problemy z mocowaniem oświęcimskiej bramki i częste przerwy z tym związane.

W 10. minucie na ławkę kar za celowe ruszenie bramki odesłany został dzisiejszy solenizant Nikołaj Stasienko. Chwilę później sędziowie nałożyli też karę na protestującego Toma Coolena, więc biało-niebiescy przez pełne dwie minuty musieli bronić się w trójkę przeciwko piątce rywali. W przetrzymaniu trudnych chwil wyraźnie pomagały im problemy z prawidłowym zamontowaniem bramki, która co rusz wypadała. Aż w końcu w 11. minucie i 8. sekundzie sędziowie przerwali spotkanie i nakazali zespołom udanie się do szatni. Pozostała część pierwszej tercji została dograna po wyczyszczeniu tafli.

Później podobnych problemów już nie uświadczyliśmy, a mecz nabrał rumieńców. Tempo było szybsze, a na tafli więcej się działo. Na pierwszego gola trzeba było poczekać do 25. minuty. Wówczas Miro-Pekka Saarelainen zostawił gumę Marcinowi Koluszowi, a ten przymierzył z nadgarstka i pokonał Clarke’a Saundersa.

Unia ruszyła do odrabiania strat, ale szło jej jak po grudzie. Inna sprawa, że świetnie dysponowany był John Murray, który zaliczył kilka fenomenalnych interwencji, broniąc uderzenia Andreja Themára, Krystiana Dziubińskiego i Teddy’ego Da Costy. W 28. minucie dopisało mu szczęście, bo po strzale Aleksandra Strielcowa uratował go słupek.

W końcówce drugiej odsłony katowiczanie zrobili milowy krok do zwycięstwa, a w roli głównej wystąpił Patryk Wronka. Najlepiej punktujący zawodnik klasyfikacji kanadyjskiej, którego oświęcimianie nie oszczędzali, przekuł sportową złość na bramki. Najpierw popisał się snajperskim instynktem, bo najszybciej dopadł do odbitego od bandy krążka i bez zbędnych ceregieli umieścił go w siatce. Z kolei 57 sekund później w sytuacji sam na sam posłał krążek między parkanami Saundersa.

W trzeciej odsłonie katowiczanie kontrolowali już przebieg spotkania, ale nie zapominali o systematycznym powiększaniu prowadzeia. W 50. minucie na 4:0 podwyższył Mateusz Bepierszcz, który wykorzystał dogranie wzdłuż bramki Patryka Wajdy.

Oświęcimianie honorowego gola zdobyli po sprawnie rozegranej grze w przewadze, cztery minuty później. Daniił Oriechin dograł do Teddy’ego Da Costy, a ten wypatrzył pozostawionego bez opieki Krystiana Dziubińskiego. Ten gol nie wpłynął już na losy spotkania, bo ostatnie słowo w tym spotkaniu należało do ekipy Jacka Płachty. Katowiczanie przypieczętowali zwycięstwo jeszcze dwiema bramkami. Roberta Kowalówkęm który po czwartej bramce zastąpił Clarke’a Saundersa, zaskoczyli Patryk Wronka i Aleksandr Jakimienko.

 

Zabójcza trzecia tercja. GieKSa utrzymuje lidera!

Hokeiści GKS Katowice pokonali w 44. kolejce Polskiej Hokej Ligi Ciarko STS Sanok 4:2. Decydująca była trzecia tercja w której katowiczanie obrócili losy spotkania zdobywając trzy bramki.

W ostatnim meczu sezonu zasadniczego w “Satelicie”, GKS Katowice zmierzył się z Ciarko STS-em Sanok. Stawka spotkania była wysoka, ponieważ zakończenie sezonu na 1. miejscu w tabeli gwarantowało udział w Pucharze Kontynentalnym. W pierwszej tercji katowiczanom udało się wypracować kilka dogodnych szans. Przed najlepszą stanął kapitan Grzegorz Pasiut, który po znakomitej wymianie podań był oko w oko z Patrikiem Spěšným. Ostatecznie doświadczony napastnik zdecydował się na jeszcze jedno podanie, ale koledzy nie przeczytali jego intencji.

Na drugie 20 minut wracaliśmy więc z bezbramkowym prowadzeniem. Obraz gry nie zmieniał się do 35. minuty spotkania. Sanoczanie mieli okazję, by przez 7 sekund grać w podwójnej przewadze i nie zmarnował tej okazji Sami Jekunen, który zdjął pajęczynę z okienka bramki Johna Murraya. Katowiczanie dostali szansę na odpowiedź, gdy sami grali w podwójnej przewadze kilka minut później. Długo gospodarze szukali optymalnej pozycji, ale w końcu znalazł ją Carl Hudson, który pewnym strzałem pod poprzeczkę doprowadził do remisu.

Taki stan rzeczy trwał jednak zaledwie kilkadziesiąt sekund. Sanoczanie wyjechali z szybką akcją i najsprytniejszy okazał się Radosław Sawicki, który przywrócił gości na prowadzenie.

Ale już w 42. minucie do remisu doprowadził Patryk Krężołek. Zawody rozpoczęły się więc od nowa. Po minucie GKS wyszedł na prowadzenie, gdy genialnym podaniem Bartosza Fraszko obsłużył Patryk Wronka. GieKSie było mało i w 48. minucie Grzegorz Pasiut wyjechał z kontrą podczas gry w osłabieniu i strzałem w okienko podwyższył prowadzenie GieKSy. W końcówce sanoczanie grali 6 na 3, ale wynik nie uległ zmianie.

sportdziennik.com – Na zakończenie i… otwarcie

W ostatnim meczu na Stadionie Zimowym padł rekord frekwencji w sezonie i wszyscy byliśmy zaskoczeni.

[…] Gospodarze od pewnego czasu nękani są wieloma problemami natury organizacyjno-sportowymi. Kilku graczy, z różnych przyczyn, pożegnało się z drużyną. Na domiar złego Jarosław Rzeszutko, jeden z liderów zespołu, doznał kontuzji i kto wie czy zdąży się wyleczyć do play offów. Niemniej hokeiści Zagłębia na finiszu pierwszej części sezonu dzielnie walczą do samego końca. I zostali mile zaskoczeni frekwencją, bowiem takiej jeszcze w tym sezonie na Stadionie Zimowym nie było.

W miniony piątek w Oświęcimiu już 4:0, ale przegrali 4:5 po dogrywce. W derbach z GKS-em Katowice również było sporo walki i trudniej o gole, bo goście prezentują uporządkowaną i dobrze zorganizowaną grę. Goście może w ostatnich 2. meczach nie prezentowali nadzwyczajnej gry, ale kontrolowali wydarzenia na tafli i jak tylko trzeba było natychmiast przyspieszali i robiło się gorąco pod bramką. Andrej Fiłonienko miał znaczenie więcej pracy niż John Murray i na dodatek raz skapitulował po uderzeniu Patryka Wajdy.

Zespół GKS-u rozpoczął 2. odsłonę niemrawo i odnosiliśmy wrażenie, że chcieli odnieść wygraną jak najmniejszym wysiłkiem. A trzeba na nią solidnie zapracować i o tym przekonał się GKS. Goście niezdarnie próbowali wyrzucić krążek aż w końcu Aleksandr Wasiljew posłał go do siatki. Grzegorz Pasiut, kapitan przyjezdnych, próbował protestować, że Murrayowi przeszkadzano w skutecznej interwencji. Pasiut został odesłany do boksu kar, ale zespół nie poniósł konsekwencji. Gdy Szymon Luszniak za natarcie otrzymał 2 min goście zabrali się solidnie do pracy i kapitan GKS zdobył 2. gola. Jednak przebieg tercji powinien być sygnałem ostrzegawczym dla gości i nie można lekceważyć rywala.

Ostatnia tercja była przeciętna i jedynie sporo emocji było w końcowych fragmentach, bo goście co rusz wędrowali do boksu kar. Natomiast Filonienko zjeżdżał z lodu, bo gospodarze chcieli za wszelką cenę wyrównać. Goście umiejętnie się bronili i po raz kolejny wygrali tylko trafieniem. Szkoda tylko, że część kibiców nie stanęła na wysokości zadania, bo rzucali różne przedmioty na taflę.

 

hokej.net – Znamy pary ćwierćfinałowe play-off PHL!

Wielu kibiców zastanawia się, jak będą wyglądały pary ćwierćfinału play-off. Ustaliliśmy, na jakie rozwiązania zdecydują się polskie kluby.

Trenerzy klubowi postanowili nie zmieniać rywali i dokonywać wyboru według starej drabinki.

Oznacza to, że GKS Katowice zmierzy się więc z Zagłębiem Sosnowiec, Re-Plast Unia Oświęcim z Ciarko STS-em Sanok, JKH GKS Jastrzębie z KH Energą Toruń, a Comarch Cracovia z GKS Tychy.

[…] GKS Katowice – Zagłębie Sosnowiec
Re-Plast Unia Oświęcim – Ciarko STS Sanok
JKH GKS Jastrzębie – KH Energa Toruń
Comarch Cracovia – GKS Tychy

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Lechia Gdańsk kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Pisałem to już wielokrotnie, ale mam przyjemność napisać ponownie – przyjeżdża topowa ekipa. Lechia Gdańsk to jedna z najważniejszych kapel w historii polskiego ruchu kibicowskiego.

Historia ruchu kibicowskiego w Gdańsku jest na swój sposób upolityczniona. Gdańsk jest miastem, w którym zapoczątkowana została „Solidarność”, a spora część osób zaangażowanych w walki z ZOMO była jednocześnie kibicami Lechii. Przełożyło się oczywiście na chuligańską potęgę Betonów, którzy byli zaprawieni w bojach i nie jedna ekipa, która miała przyjechać do Trójmiasta, zwyczajnie wymiękła. Banda BKS-u pod dowództwem śp. Dufo i Wolfa sprawiła, że Lechia namieszała w Polsce konkretnie. Potrafili pojechać na mecz Polska – Anglia na Stadionie Śląskim w 1993 roku w 700 głów (wspólnie ze Śląskiem) i zlać mundurowych. Przez granie w niskich ligach, to na kadrze załatwiali chuligańskie sprawy, między innymi z Legią Warszawa czy Triadą (Arka Gdynia, Cracovia i Lech Poznań). W Gdańsku, przez regularne lanie milicjantów przez kibiców, mecze Lechii ochraniał oddział antyterrorystyczny.

Największym chuligańskim sukcesem Lechii były wydarzenia z 20 czerwca 1984 roku, kiedy grali na Arce Gdynia. Fani Lechii najechali w 12 tys. i stanowili większość stadionu. Mało tego – zajęli legendarną Górkę, czyli młyn Arkowców. Lechia w połowie lat 90. nie przestawała schodzić z chuligańskiej glorii. Banda Młode Orły ’95 regularnie wojowała z Arką (pod dowództwem Zbyszka Rybaka), a Trójmiasto w latach ’90 to było piekło. Była tam jeszcze jedna, wówczas solidna, ekipa – Bałtyk Gdynia. Popularne Kadłuby nie wytrzymały jednak próby czasu.

Lechia „od zawsze” ma sztamę ze Śląskiem Wrocław. Data założenia zgody to 1977 rok, czyli… bardzo dawno temu. W tych latach w innych miastach jeszcze na dobre nie rozwinął się (lub nawet nie zaczął się) zorganizowany ruch kibicowski. Jednak przez silne i konkretne grupy skinów, które nienawidziły komuny, ta zgoda scementowała się i cały czas rozwijała na kolejne dekady. W dzisiejszych czasach to naprawdę sztama z prawdziwego zdarzenia.

Oprócz WKS-u mają sztamę z Gryfem Słupsk, który pierwszy raz wsparł Lechię w Koszalinie jesienią 1993 roku. Natomiast Gryf swoje płótno powiesił na Lechii w derbach Trójmiasta z Arką wiosną 1995 roku. Z Gryfem, i u boku Czarnych Słupsk, Lechiści starli się konkretnie z policją zimą 1998 roku, kiedy z rąk milicjanta został zamordowany 13-letni Przemysław Czaja. Co do fanów Czarnych są bardziej z szacunku traktowani jako zgoda po wydarzeniach w Słupsku, ale ich funkcjonowanie jest mniejsze niż niejednej ekipy działającej jako FC.

Lechia pod swoimi skrzydłami ma sporą rodzinę fan clubów lub ekip, z którymi żyją w komitywie: Chojniczanka Chojnice, Bytovia Bytów, KP Starogard Gdański, GKM Grudziądz, Pomezania Malbork, Unia Tczew czy Mławianka Mława. Od kilku sezonów Jeziorak Iława, który miał różne okresy w swoich szeregach, zdecydował się zostać FC Lechii.

Od 2016 roku mają układ chuligański ze Stomilem Olsztyn. Od lat również mają bardzo dobre relacje z Rakowem Częstochowa, wielu nawet mylnie przez wspólną oprawę w tym sezonie pomyślało, że została na tym meczu w Gdańsku przyklepana zgoda.

Nasza rywalizacja miała miejsce, odkąd pojawiliśmy się na piłkarskiej mapie Polski. Dopiero w połowie lat 80. zagraliśmy ze sobą w ekstraklasie. Lechia zameldowała się na 4 sezony i spadła, z kolei GieKSa zaczynała pisać swoją piłkarską dekadę, która przyniosła najlepszy okres w dziejach klubu. Wtedy z Lechią Gdańsk nic nas nie łączyło, oprócz wzajemnej zgody ze Śląskiem Wrocław, z którym w 1987 roku zagraliśmy finał Pucharu Polski w Opolu. W latach 90. futbol w Gdańsku grał na poziomie obecnej pierwszej ligi, jednak klub regularnie borykał się z trudnościami organizacyjnymi i finansowymi.

W 1995 roku doszło do fuzji z Olimpią Poznań i Lechia grała pod nazwą Lechia/Olimpia Gdańsk. Kibice Betonów podjęli decyzję o wspieraniu klubu, bo wtedy była to jedyna okazja do pokazania się na salonach. W tym samym sezonie podobny ruch uczynili kibice GKS-u Tychy, którzy dosłownie świętowali fuzję z Sokołem Pniewy, przez co także mieli okazję pokazać się kibicowsko w ekstraklasie.

Nasz wyjazd „na Lechię” miał mieć miejsce jesienią 1995 roku, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Piłkarze GieKSy pojechali do Poznania, gdzie Olimpia miała stadion „w remoncie”, ale departament PZPN wyznaczył ten obiekt do rozegrania spotkania. Z kolegi równolegle na Traugutta w Gdańsku stadion Lechii wyczekiwał naszych zawodników i… kibiców. Finalnie mecz nie został rozegrany, GieKSa otrzymała walkower na swoją korzyść, a fanatycy GKS Katowice nie pojechali w tamtym sezonie jedynie do Poznania i Pniew (GKS Tychy grał tam domowe mecze), ponieważ nie akceptowali fuzji z kibicowskiego punktu widzenia. Z kolei fani Lechii znienawidzili nas ze względu na osobę Mariana Dziurowicza, który przejął wtedy władzę w PZPN.

Wiosną 1996 roku mecz był w Katowicach. Lechia mocno się zmobilizowała i przyjechała w 130 głów, co na tamte czasy było bardzo dobrą liczbą. Jednak sporym szokiem było, kiedy Lechia zobaczyła swoje płótno („Lechia love forever”) na Blaszoku do góry kołami. Trochę czasu potrzebowali kibice BKS-u, aby połączyć kropki. Płotno przekazali Śląskowi Wrocław, z którym flaga jeździła lub wisiała na Oporowskiej, później WKS flagę przekazał Wiśle Kraków, która miała sztamę równolegle z Gdańskiem i Wrocławiem. Gdy był mecz GieKSy ze Śląskiem Wrocław jesienią 1995 roku, to jadąca wspierać Śląsk ekipa Białej Gwiazdy została trafiona przez chuliganów GieKSy. Wiśle zabrakło odwagi nie tylko do podjęcia rękawic, ale także poinformowania o straconej fladze.

Lechia mimo fuzji i zjeżdżenia Polski oraz konkretnego młynu na swoim stadionie, musiała się zadowolić jedynie sezonem i… znów spadła. W sezonie 1999/2000 spotkaliśmy się ponownie. I ponownie w Gdańsku doszło do fuzji… Tym razem Betony grały jako Lechia/Polonia Gdańsk po połączeniu dwóch gdańskich klubów. Jesienią 1999 roku GieKSiarze wybrali się w 240 osób, w tym 10 Banik Ostrava – na tamte lata była to świetna liczba. I kto wtedy zakładał, że to była nasza ostatnia wizyta? Ale o tym zaraz…

Wiosną 2000 roku graliśmy u siebie. Lechia przyjechała w 132 głowy, z czego 80 głów Betonów, reszta to była Wisła Kraków (27) i delegacje Gryfa Słupsk oraz Śląsk Wrocław. Przed meczem doszło do awantury – GieKSa wysypała się na gości, ale policja rozgoniła towarzystwo. Na meczu Blaszok palił sporo pirotechniki, a chuligani GieKSy zaprezentowali, w formie dywanów, szaliki Ruchu Chorzów z Katowic. Był to znak czystek w mieście.

Lechia, a konkretnie ich kibice, zdecydowali w 2001 roku, że napiszą własną historię – „sama” Lechia Gdańsk choćby od najniższej ligi (jednocześnie klub z fuzją cały czas kopał się w otchłani lig). Mieli zaczynać od B klasy, ale okazało się, że zespół Startu Kulice wycofał się z ligi i na starcie dostali od losu „handicap” – zaczynali od A klasy. Zaczynała się nowa, ale dumna historia gdańskiego futbolu, który w 2007 roku spotkał się w jednej lidze z nami. My zaczynaliśmy na poziomie obecnej trzeciej ligi, ale wspólnym mianownikiem tej rywalizacji jest fakt, że na zapleczu ekstraklasy spotkały się dwa kluby, które uratowali kibice.

Jesienią 2007 roku mieliśmy pojechać do Gdańska. Ciśnienie było ogromne, ale wcześniej zaliczyliśmy, po bardzo długiej rozłące, GKS Jastrzębie na wyjeździe. Doszło tam do awantury i dostaliśmy dwa mecze zakazu wyjazdowego.

Wiosną 2008 roku zagraliśmy na Bukowej. Lechia zapowiadała pociąg specjalny, ale coś poszło nie tak, bo goście dotarli w 87 głów i nie mieli ze sobą żadnej flagi.

Minęło 15 lat. GieKSa cały czas to samo pierwszoligowego granie (z dwuletnią przerwą na drugą ligę), natomiast Lechia była cały czas w Ekstraklasie. Gdańszczanie dorobili się nowego stadionu, który służył także podczas Euro 2012.

Ponownie zagraliśmy na zapleczu Ekstraklasy i znowu… nie pojechaliśmy na Lechię. Tym razem PZPN zamknął stadion BKS-u za ich pokaz pirotechniczny z Podbeskidziem Bielsko-Biała i nasza skromna delegacja, przekazała jedynie to, co myśli jako społeczność fanów GieKSy o PZPN.

Wiosną 2024 roku zagraliśmy u siebie z Lechią. Od niepamiętnych czasów pęknął „sold out”, co tylko pokazywało, jak brakuje nam wielkich spotkań. Goście, po 7-miesięcznej przerwie za przerwany mecz w Gliwicach, wygłodniali wyjazdów na legalu, wyprzedali wszystkie bilety. Zawitali w 550 głów, w tym 100 Śląsk Wrocław i 40 Raków Częstochowa. Weszli wszyscy i zaliczyli najliczniejszy wyjazd w historii do Katowic.

Minęło pół roku i zagramy ponownie. GKS Katowice kontra Lechia Gdańsk, ale już w Ekstraklasie. Dwa kluby, które ze zgliszczy podniosły grupy kibiców. Tylko fanatycy z obu stron wiedzą, jaką przeszliśmy drogę, żeby tu się spotkać!

Kontynuuj czytanie

Klub Piłka nożna

„Ludzie GieKSy” wspominają Jana Furtoka

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Od wczoraj w sieci pojawiają się pożegnania, wspomnienia, i anegdoty o Janie Furtoku. Naszą legendę żegna cała piłkarska Polska. Postanowiliśmy o najlepsze wspomnienia związane z „Jasiem” zapytać ludzi, którzy byli lub są blisko Klubu – prezesów, zawodników, dziennikarzy, pracowników i kibiców.

Swoimi wspomnieniami podzielili się z nami między innymi Wojciech Cygan, Grzegorz Proksa czy Grzegorz Goncerz. Zapraszamy na sentymentalną podróż i wspomnienia o prawdziwej legendzie GKS-u Katowice.

Wojciech Cygan, były Prezes GKS Katowice:

„Jana Furtoka bliżej poznałem w momencie gdy dołączyłem do GieKSy. I od razu udzielił pomocy. Z tym zawsze będzie mi się kojarzył. Wybitny piłkarz. Uśmiechnięty, skromny, serdeczny, z żartem i zawsze chętny do pomocy. Pamiętam jak razem z Marcinem Janickim potrzebowaliśmy wsparcia u jednego ze sponsorów, który był nałogowym palaczem. My z Marcinem nie paliliśmy, więc zabraliśmy także Jasia, żeby mógł towarzyszyć sponsorowi i opowiedzieć kilka anegdot ze swojej wspaniałej kariery. Sponsor był zachwycony. My też, bo dopięliśmy szczegóły umowy”.

Grzegorz Goncerz, były napastnik GKS Katowice:

„Pamiętam sytuację gdy na początku swojej przygody z GKS-em wszedłem do gabinetu Jasia, a tam jeden wielki dym od opalanych co chwila papierosów. Mówię: „dzień dobry, tak tu jest nadymione że Pana w ogóle nie widzę!” A Jasiu na to… „Mnie nie musisz widzieć, masz widzieć bramkę!””

Leszek Błażyński, dziennikarz, autor książek sportowych:

„Z przyjemnością oglądało się grę Jasia Furtoka, widziałem na żywo sporo meczów z jego udziałem, ale jeden utkwił mi najbardziej w pamięci. To słynne spotkanie 1 maja 1986 roku. Chodziłem wtedy do podstawówki, a w finale Pucharu Polski GKS Katowice grał z Górnikiem Zabrze. Przed spotkaniem wszyscy, od ekspertów po kibiców, zastanawiali się, ile Górnik wygra. GieKSa zwyciężyła 4:1, a Furtok strzelił trzy efektowne gole. Co ciekawe, na zegarze jeszcze po zakończeniu spotkania było 2:1. Kibice żartowali, że zegar obsługiwał fan Górnika, który wkurzył się i poszedł do domu… Później jako dziennikarz wiele razy miałem okazję porozmawiać z Furtokiem, który był osobą wesołą, sympatyczną, skromną i małomówną. Na boisku błyszczał, poza murawą wolał być w cieniu. Jego syn Jacek opublikował we wtorek zdjęcie ze swoim tatą, na którym Jasiu Furtok śmieje się od ucha do ucha. Takiego go zapamiętam.”

Artur Łój, były wiceprezes GKS Katowice, współtwórca akcji „Ratujmy GieKSę”:

„W okolicach roku 2006, gdy ś.p Jan Furtok był prezesem odradzającej się GieKSy, dostał bardzo intratną propozycję objęcia stanowiska dyrektora sportowego w Groclinie (teraz każdy wie jak ten klub skończył, ale wtedy to był organizacyjny top w kraju). Drzymała był zdeterminowany żeby Go ściągnąć do siebie. W GieKSie Jasiu zarabiał przysłowiowe orzeszki, a tam nie dość że kasa to jeszcze wizja walki o najwyższe sportowe cele.

Nie wiem czy są na świecie ludzie, którzy poświęciliby pieniądze i karierę dla ratowania idei pracowaliby społecznie, ale Jasiu wiedział że bez niego nie damy rady i został. Wrócił na szczebel centralny, a potem… już wszyscy wiemy.”

Grzegorz Proksa, bokser, mistrz Europy w wadze średniej, kibic GieKSy:

„Trudno w kilku zdaniach wymienić najlepsze historie czy wspomnienia, ponieważ z okresu mojej pracy w GKS-ie mam ich bardzo wiele. Z pewnością szybko złapaliśmy bardzo bliskie relacje, potrafiliśmy przegadać wiele godzin. Pamiętam że Jasiu miał biuro zaraz obok mojego i bardzo często wpadał po mnie przed treningami czy to pierwszej drużyny, czy drużyn młodzieżowych, bardzo lubił je oglądać i oceniać. Często robiliśmy to razem.

Dużo mi opowiadał o całym systemie szkolenia jak i o swojej karierze. Był bardzo dobrym kolegą. Bardzo długo mnie przekonywał żebyśmy przeszli na „Ty”, a ja miałem z tym ogromny problem. Dla mnie Jan Furtok to była legenda,, wielki sportowiec i idol z dzieciństwa. Długo utrzymywaliśmy kontakt prywatny. Jestem zdruzgotany tą starszną informacją…”

Marcin Janicki, były Prezes GKS-u Katowice:

„Janek Furtok to niekwestionowana legenda GieKSy. Kiedy przychodziłem do klubu w 2012 roku był jedną z pierwszych osób, którą miałem okazję poznać. Otwarty i z poczuciem humoru. Kiedy udawaliśmy się klubową delegacją na uroczystości górnicze każdy chciał mieć z Jankiem zdjęcie. Zanim zasiadł do stołu zawsze stanął do zdjęcia, z każdym zamienił słowo. Roztaczała się wokół niego aura osoby wyjątkowej dla polskiej i katowickiej piłki nożnej, ale przy tym wszystkim był szalenie normalny. Wyjątkowa osoba, którą miałem okazję poznać.”

Olga Bieganowska, dyrektor marketingu GKS Katowice w latach 2010-2020:

„Pan Jasiu był osobą, która zostawiła niezatarte ślady w sercach wielu osób, za swoje zaangażowanie i ciepło. Dla GieKSy nigdy nie odmawiał, zawsze miał czas, nawet ucząc podstawy piłki dzieciaki z programu Zagraj na Bukowej. Po cichu zawsze mówił: „Pani Olgo bombona?”…wciskając go od razu do ręki. Jego odejście to wielka strata, a wspomnienia o nim będą nas prowadzić, przypominając o wartościach, które wnosił w nasze kibicowskie życie. Panie Jasiu, Pana życie było darem dla wszystkich GieKSiarzy.”

Dariusz Leśnikowski, dziennikarz „Super Express”:

„Jako nastolatek Jana Furtoka – paradoksalnie – częściej widywałem w koszulce reprezentacji: pierwszej albo olimpijskiej na Stadionie Śląskim, niż w stroju GKS-u. Pamiętam jednak, że jako ówczesny kibic Szombierek gdzieś w połowie lat 80. „kląłem” na niego, gdy w Bytomiu walnął pięknego gola z rzutu wolnego. GieKSa wygrała 4:1, niewielkiej grupce „szombierkorzy” została jedynie marna satysfakcja z gola strzelonego przewrotką przez Marka Koniarka. Parę miesięcy później GKS zabrał „Koniara” Szombierkom, dzięki czemu trochę później narodził się przy Bukowej kultowy atak Furtok-Koniarek-Kubisztal.

Po latach miałem okazję – przyjemność, zaszczyt – poznać Jana Furtoka osobiście, już w zawodowych kontaktach na linii dziennikarz – piłkarz/trener/prezes. Zanim koszmarna choroba zabrała mu wspomnienia, parę kaw wypiliśmy i parę historii zdążył opowiedzieć do mojego cyklu „Z lamusa”, który przez wiele lat prowadziłem w „Sporcie”. Potrafił opowiadać z humorem, z emocjami, z werwą.

Kiedy na jedną z takich rozmów przyniosłem mu jego zdjęcie na… nartach, długo się na jego widok śmiał. A potem, opowiadając o tym, jak dwa razy w życiu: za Alojzego Łyski przy Bukowej oraz w okresie gry w Eintrachcie założył deski na nogi, ekspresyjnie zerwał się z krzesła i sugestywnie zademonstrował, czym się skończyła owa druga próba. Paru gości lokalu ze zdumieniem przyglądało się facetowi, który dramatycznie niemal pada na podłogę kawiarni. Cóż, gwiazdorstwa, sztuczności i fałszu nie było w Nim ani krztyny. Była godna najwyższego szacunku skromność i naturalność.”

Maciej Wierzbicki, były bramkarz GKS Katowice:

„Na pewno sama obecność Jasia dużo wnosiła, bo to był otwarty człowiek. Jak zazwyczaj bramkarze irytują się na słowo „SZAKET” tak z jego ust przywitanie „cześć szaket” odbierałem bardzo miło. Za czasu trenera Fornalaka Jasiu wchodził czasem do treningu, jednego takiego dnia chyba z 30 minut męczył mnie swoimi uderzeniami, bo zostaliśmy sami. Pytał kaj chcesz i tam uderzał. Czy prawą czy lewą nogą potrafił uderzyć na prawdę celnie…”

Grzegorz Górski, były zawodnik GKS Katowice, wychowanek Jana Furtoka:

„Jako dzieciaki rocznika 85 mieliśmy szczęście być trenowanymi przez wiele lat przez człowieka z wielką pasją do piłki nożnej, z którym każdy trening to była przyjemność i nauka.

Jako trener naszej ekstraklasowej drużyny sezonu 2004/2005 zbudował niesamowitą atmosferę, którą do dziś wspominamy z chłopakami z boiska. Każdy mecz to był bój w którym szło się za przyjaciółmi. Dzięki Furtokowi stanowiliśmy kolektyw.

Kiedy Jasiu został prezesem GKS-u to z punktu widzenia piłkarza doskonale wiedziałeś że rozmawiasz z uczciwym człowiekiem, który robi więcej niż pozwalałybyśmy to warunki klubowe w tamtych czasach. Był to serdeczny człowiek, który ukształtował mnie jako piłkarza, ale również co ważne ma niebagatelny wpływ na to jakim jestem człowiekiem.”

Maurycy Sklorz, były rzecznik prasowy GKS Katowice:

„Osobiście miałem okazję poznać Pana Jana Furtoka w pierwszym dniu mojej pracy w GKS-ie. Zawsze uśmiechnięty, zawsze pomocny. Uwielbiałem z nim rozmawiać, słuchać o dawnych czasach i potędze GieKSy. Janek miał miliony historii. Opowiadał o grze w trójkolorowych barwach, ale też o tym że w Niemczech zaczął strzelać dopiero jak mu zaczęli podawać schabowe na obiad!”

Rafał Kędzior, komentator sportowy:

„Moje pierwsze zetknięcie z Janem Furtokiem to czasy kiedy grał w Eintrahcie Frankfurt, a ja jako dzieciak zafascynowany Bundesligą oglądałem magazyn Ran na Sat 1 i bramki, które strzelał dla ekipy z Frankfurtu. Najbardziej utkwił mi w pamięci jednak pucharowy mecz z 1995 roku przeciwko wielkiemu wtedy Juventusowi. Byłem dumny, że synek z GieKSy strzelił gola drużynie Del Piero, Viallego i Deshampsa. Nie przypuszczałem wtedy, że będę go mógł jeszcze zobaczyć w barwach GieKSy już jako bardziej świadomy kibic.

Również tym bardziej wtedy nie przypuszczałem, że będę mógł poznać legendę GieKSy co stało się, kiedy pracowałem w dziale marketingu Klubu. Jan Furtok był wówczas wiceprezesem. Największym przeżyciem było jednak dla mnie, kiedy kilka razy miałem okazję zagrać w meczach reprezentacji Śląskich dziennikarzy wzmocnionej kilkoma byłymi ligowcami. Pochwałę za jedną z akcji od Jasia zapamiętam do końca życia podobnie jak swojską atmosferę, która wtedy panowała w szatni. Ale pamiętam też, że choć Furtok ze względu na wiek w tamtym czasie biegał najmniej ze wszystkich, to zawsze kończył mecz z 2 czy 3 golami. Anegdot z tamtych czasów jest sporo, ale większość z nich jednak nie nadaje się o cytowania przy tak smutnej okazji. Na pewno zapamiętam go jako wybitnego piłkarza i zwykłego, skromnego, normalnego chłopaka z Katowic z dużym poczuciem humoru i życzliwością.”

Tomasz Błaszczyk, wieloletni fotograf GKS Katowice:

„Pierwsze wspomnienie jakie przychodzi mi do głowy związane z Janem Furtokiem to zlecenie z gazety „FAKT” żeby zrobić zdjęcie… ręki którą Jan Furtok strzelił bramkę w pamiętnym meczu z San Marino. Byłem bardzo zdziwiniony tą propozycją i zastanawiałem się jak Pan Jan zareaguje. On natomiast jak zawsze szeroko się uśmiechnął i powiedział że nie ma żadnego problemu. Sesję ręki zrobiliśmy na klubowym parkingu.”

Maciej Biskupski, Wiceprezydent Miasta Katowice:

„Jan Furtok to był mój prawdziwy idol piłkarski w czasach w czasach mojego dzieciństwa. Gdy graliśmy na boisku w piłkę nożną każdy chciał być Janem Furtokiem. Gdy poznałem Janka w czasie działalności społecznego komitetu „Ratujmy GieKSę” okazał się zupełnie normalnym, życzliwym i otwartym człowiekiem. Takim właśnie go zapamiętam.”

Filip Burkhardt, były pomocnik GKS Katowice:

„Wczorajsza informacja mnie zszokowała. Pan Jan był cudownym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i życzliwym. Poznaliśmy się osobiście w czasie kiedy grałem w GKS-ie. Rozmawialiśmy najczęściej po meczach, bo bardzo przeżywał mecze GieKSy i zwracał uwagę na grę każdego zawodnika. Mam nadzieję że jego legenda będzie czuwała nad GieKSą i już nigdy GieKSsa nie spadnie z Ekstraklasy.”

Michał „Shellu” Murzyn, twórca i redaktor naczelny GieKSa.pl:

„Moim pierwszym kontaktem z wówczas prezesem Furtokiem był dzień, w którym po raz pierwszy pojechałem na mecz pracować na rzecz klubu. To był wyjazd na KS Częstochowa w IV lidze. Wcześniej filmowałem w trybun GieKSiarskie bramki, zaproponowano mi więc, żebym pojechał do Częstochowy i sfilmował mecz. Niesamowite było to dla mnie wydarzenie. W drodze powrotnej w autokarze puszczałem panu Janowi Furtokowi bramki z tego meczu na swojej analogowej kamerze. Po powrocie z ekipą z SSK i panem Jankiem mieliśmy… małą nasiadówkę w pokoju trenerów. Niesamowite było dla mnie bycie w takim kontakcie z Legendą. No i po wszystkim, jako że wracaliśmy w tym samym, kierunku – prezes na Kostuchnę, ja na Zarzecze – jechaliśmy jednym autem i nakazał kierowcy, odwiezienie mnie pod sam dom. Pomyślałem sobie wtedy – tyle wygrać. Tego dnia zaczęło się moje udzielanie na rzecz GieKSy, a duma jaką miałem z obcowania z Janem Furtokiem była olbrzymia.

Innego razu podczas wyjazdu do Ząbek zespół się naszej wyjazdowej ekipie samochód. Nie wiem, jak to się stało, ale akurat przejeżdżał pan Janek ze swoją ekipą. Ja jako, że miałem filmować mecz, byłem niezbędny na spotkaniu, więc wzięli mnie do swojego samochodu – wiem, że był tam jeszcze wtedy Piotr Stach. Dyskutowali w aucie o składzie, więc ja dałem komuś cynk, żeby wrzucił na stronę. To jeszcze były czasy tuż przed Facebookiem, więc szybkość informowania była na wagę złota.

Rozmowy z Janem Furtokiem były specyficzne. Pamiętam zwłaszcza jedną, co do której do dziś uśmiecham się na wspomnienie. Poszedłem do gabinetu prezesa podpytać o poszukiwania zawodnika na jakąś pozycję albo lokalizację obozu przygotowawczego. Pan Jan patrzył na mnie w milczeniu. Zaciągnął się papierosem i rzekł:

– Działamy.

Zamilkł. Wziął kolejny chaust papierosa. Po kilku sekundach dodał.

– Szukamy.

Ton jakim to mówił był naprawdę jednorazowy.

No i ogólnie znana wszystkim historia, kiedy to pan Jan Furtok zarzucił na jednej z prezentacji GieKSy sucharem wszechczasów 🙂

„Pijcie mleko, druga liga niedaleko”.

Dla mnie postać Jana Furtoka jest szczególna. 13 października 1996 byłem na swoim pierwszym meczu GKS Katowice. Żałowałem, że akurat w tym spotkaniu nie może wystąpić Sławek Wojciechowski. Niepotrzebnie. W 75. minucie do ustawionej tuż za linią pola karnego piłki podszedł Jan Furtok, który już był po swoich zachodnich wojażach. Precyzyjnym strzałem nie dał szans… śp. Arturowi Sarnatowi, który zmarł kilkanaście dni temu.

Na własne oczy widziałem ponad 840 bramek GKS Katowice. Strzeliło je niemal 200 piłkarzy. Jasiu Furtok był autorem pierwszej z nich.”

Piotr Koszecki, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”:

„Jan Furtok to po prostu (i aż) GKS Katowice.

Bardzo dobroduszny Człowiek. Wiele osób wie o jego zasługach piłkarskich, ale dla mnie – z racji wieku – to przede wszystkim osoba, dzięki której GieKSa w ogóle istnieje.

Cieszę się, że doczekał się powrotu do Ekstraklasy, szkoda że nie zobaczył GieKSy na nowym stadionie, który – zgodnie ze słowami Prezydenta Marcina Krupy – będzie nosił Jego imię.

Jak sobie teraz pomyślę, że przez ponad 20 lat miałem okazję obcować i rozmawiać z taką Legendą… Ale to też pokazuje, jakim Człowiekiem był Jasiu – tak wspaniałym, że w ogóle nie czuło się dystansu.

Zawsze był z nami kibicami, a my zawsze będziemy z Nim.”

Krzysztof Pieczyński, radny miasta Katowice:

„Z Jankiem znaliśmy się wiele lat i mam dziesiątki wspomnień związanych z tą przyjaźnią.

Najpierw była to relacja na linii idol-fan. Gdy Jasiu zakończył karierę wielokrotnie miałem zaszczyt grać z nim w jednej drużynie na wielu turniejach na terenie Polski a nawet Europy. Dzięki temu nasze więzi się zacieśniły, i zostaliśmy przyjaciółmi, a z całą rodziną Furtoków od lat żyję w bardzo bliskich relacjach.

Anegdotę jednak przytoczę związaną z działalnością samorządową, w której uczestniczę, a sam Jasiu też w pewnym okresie swojego życia był blisko tej działalności.

Otóż w roku 2006 oboje po raz pierwszy startowaliśmy do Rady Miasta Katowice z list Forum Samorządowe i Piotr Uszok. Wraz z Jasiem razem jechaliśmy na spotkanie organizacyjne z ówczesnym Prezydentem Piotrem Uszokiem.

W czasie jazdy Janek zapytał co będzie na tym spotkaniu. Odpowiedziałem że pewnie głównym tematem będzie rozmowa o naszych numerach na listach wyborczych. Wtedy też zaproponowałem Jasiowi, żebyśmy prowadzili wspólną, spójną i podobną kampanię, gdyż startujemy w innych okręgach, więc nie będziemy sobie przeszkadzać. Zapytałem Jasia jaki chciałby mieć numer na liście to ja również poproszę o taki sam. Jasiu bez chwili zastanowienia odpowiedział: „No jak to jaki, ino dziewiątka!”. Wiadomo, że takie numery na listach nie należą do tych „biorących”, więc starałem się wytłumaczyć mu, że to niezbyt fortunny numer jak na wybory, na co Jasiu rzekł: „To był zawsze szczęśliwy numer do mie, zoboczysz!”.

Koniec końców obydwoje wystartowaliśmy z dziewiątego miejsca na listach. Wprawdzie mandatów radnych nie zdobyliśmy, ale mimo odległego miejsca byliśmy tego naprawdę blisko.

Żegnaj Idolu, Żegnaj Kolego, Żegnaj Przyjacielu…”

Kontynuuj czytanie

Galeria Kibice SK 1964

Odsłonięto mural stworzony przez kibiców GieKSy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dziś o godzinie 11:00 uroczyście odsłonięto mural wykonany z inicjatywy i siłami członków Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”.

Odsłonięcia muralu dokonał Robert Ciupa – dyrektor Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności oraz przedstawiciel Stowarzyszenia Kibiców „SK 1964” – Marcin Gruszczyński. W wydarzeniu wzięła również udział Joanna Bojczuk – Członek Zarządu Województwa Śląskiego.

Mural stworzony na bocznej ścianie dobrze znanej wszystkim mieszkańcom Brynowa kawiarni „Gruba Ciotka” znajduje się zaledwie 800 metrów od Kopalni Wujek. Na przygotowanym przez fanów GieKSy muralu oprócz nazwisk poległych górników znajdziemy panoramę Brynowa, podkreśloną na czerwono datę 16.12.1981 oraz tekst będący pierwszą zwrotką wiesza „Chłopcy z Kopalni Wujek”, którego autorką jest Maria Szcześniak. Mural zrealizowany przy ul. Pięknej 48 to czwarty mural o tej tematyce w Katowicach, w tym trzeci powstały z inicjatywy kibiców GieKSy !

„Od wielu lat staramy się na różne sposoby przypominać o tych tragicznych wydarzeniach w historii naszego Miasta i Kraju. Robimy to na różne sposoby, w tym również te nam najbliższe jak graffiti. Jestem szczęśliwy, że w sercu Brynowa, w które miejscu dziennie odwiedzają dziesiątki osób, udało się stworzyć pracę, która rzuca się w oczy i niesie za sobą wyraźny przekaz. Bardzo bym chciał, by ludzie chociaż na chwilę zastanowili się nad jego przesłaniem i nad tym, że w dzielnicy, w której mieszkają, nie tak dawno tworzyła się historia wolnej Polski” – podsumował Gruszczyński.

Historię strajku w kopalni „Wujek” w stanie wojennym i jego pacyfikacji przez siły milicyjno-wojskowe 16 grudnia 1981 roku dokumentuje i upowszechnia Śląskie Centrum Wolności i Solidarności w Katowicach. Tu czynna jest stała wystawa opowiadająca o tych wydarzeniach, a także szerzej o walce o wolność i godność w latach PRL.

FOT. Sylwester Strzałkowski/ŚCWIS

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga