Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka Szachy

Tygodniowy przegląd mass mediów: GieKSa z kolejnym zwycięstwem

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki, hokeja i szachów GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

Piłkarki pokonały na Bukowej drużynę Górnika Łęczna 2:0 (1:0). Następne spotkanie zespół rozegra w sobotę 12 października o 12:00 z Pogonią w Tczewie. Drużyna prowadzi w tabeli Orlen Ekstralidze z przewagą trzech punktów nad Śląskiem Wrocław. Piłkarze w 11. kolejce rozgrywek pokonali Puszczę Niepołomice 6:0 (2:0). Prasówkę po tym spotkaniu znajdziecie TUTAJ. Ze względu na mecze reprezentacji następny mecz ligowy zespół rozegra w niedzielę 20 października ze Śląskiem Wrocław. Märten Kuusk otrzymał powołanie do reprezentacji Estonii.

W swoim piątym występie w PlusLidze siatkarze doznali piątej porażki, tym razem z Wartą Zawiercie 1:3. Szansa na zdobycz punktową będzie dzisiaj: drużyna zmierzy się w hali w Szopienicach z przedostatnim zespołem w tabeli VC Barkom Każany Lwów. Mecz rozpocznie o 17:30. W tym tygodniu siatkarze rozegrają jeszcze jedno spotkanie 0 na wyjeździe z Resovią Rzeszów. Mecz rozpocznie się 11 października o 17:30.

W ubiegłym tygodniu hokeiści rozegrali trzy spotkania: z GKS-em Tychy (przegrany 4:5), z Podhalem (wygrany 9:1) i z Zagłębiem (wygrany po dogrywce 1:0). W rozpoczętym tygodniu drużyna rozegra dwa spotkania: jutro na wyjeździe z STS Sanok i w piątek (11 października) w Satelicie z Unią Oświęcim. Mecze rozpoczną się odpowiednio o godzinie 18:00 i 18:30. W ubiegłym tygodniu zmarło dwóch byłych hokeistów GieKSy: Maksymilian Lebek i Kordian Jajszczok.

Do sekcji szachowej dołączył arcymistrz Ruslan Ponomariov.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – GieKSa z kolejnym zwycięstwem

Piłkarki GKS-u Katowice podtrzymały zwycięską passę, zwyciężając 2:0 na swoim terenie z Górnikiem Łęczna. Do siatki trafiały Gabriela Grzybowska i Nikola Brzęczek.

Przebieg bieżących rozgrywek Orlen Ekstraligi, jak i historia ostatnich spotkań tych drużyn zdecydowanie przemawia na korzyść Katowiczanek. Podopieczne Karoliny Koch nie przegrały z Górnikiem od sierpnia 2021 roku.

W pierwszych minutach spotkania zarysowała się niewielka przewaga Górniczek. Już w 6. minucie Katja Skupień dograła z prawej strony, a Klaudia Lefeld oddała groźny strzał zza pola karnego, jednak piłka przeleciała obok słupka. Chwilę później, w odpowiedzi, Klaudia Słowińska z GKS Katowice przymierzyła z około 20 metrów, ale również nie trafiła w bramkę. W 14. minucie Górnik musiał dokonać wymuszonej zmiany – kontuzjowaną Annę Rędzię zastąpiła Agnieszka Jędrzejewicz.

W drugim kwadransie meczu GieKSa zintensyfikowała pressing, zmuszając rywalki do błędów w rozegraniu pod własnym polem karnym. W 21. minucie Anita Turkiewicz odebrała piłkę i dograła do Maciążki, która jednak nie zdołała skierować futbolówki do siatki. Coraz częściej gra toczyła się na połowie przyjezdnych. W 41. minucie Katowiczanki udokumentowały swoją przewagę bramką – po rzucie wolnym wykonywanym przez Kingę Kozak, piłka odbiła się od jednej z piłkarek Górnika, a Gabriela Grzybowska otworzyła wynik płaskim strzałem po ziemi.

Katowiczanki podwyższyły prowadzenie siedem minut po rozpoczęciu drugiej połowy. Anita Turkiewicz precyzyjnie dośrodkowała na głowę Nikoli Brzęczek, która skierowała piłkę do siatki. Po stracie drugiej bramki gospodynie starały się przejąć inicjatywę. Piłkarki GKS Katowice kontynuowały ofensywę, kreując kolejne sytuacje i dążąc do powiększenia przewagi. Zespół Patryka Błaziaka, szczególnie Klaudia Lefeld i Aleksandra Posiewka, próbował zdobyć bramkę kontaktową. W ostatniej akcji meczu Julia Włodarczyk obiła poprzeczkę, a dobitki Bińkowskiej i Hajduk nie przyniosły efektu. Ostatecznie GieKSa wygrała ósmy mecz z rzędu, utrzymując pozycję lidera.

 

dziennikwschodni.pl – Dobra seria piłkarek Górnika Łęczna skończyła się w Katowicach

Górnik Łęczna zakończył w Katowicach swoją serię 5 spotkań bez porażki. Lider rozgrywek dość łatwo ograł ekipę Patryka Błaziaka.

Pozytywny dla przyjezdnych był praktycznie tylko początek spotkania. Wówczas groźnie uderzała chociażby Klaudia Sowińska. Później jednak zaczęły się problemy.

W 14 min kontuzji doznała Anna Rędzia, która musiała opuścić plac gry. Gospodynie coraz mocniej akcentowały swoją przewagę, chociaż na pierwszego gola musiały poczekać do 42 min. Wówczas po dośrodkowaniu piłki z rzutu wolnego największym sprytem wykazała się Gabriela Grzybowska i płaskim strzałem dała ekipie z Górnego Śląska prowadzenie.

Gol na 2:0 padł tuż po zmianie stron. Tym razem w roli egzekutorki wystąpiła Nikola Brzęczek, która strzałem głową wykończyła znakomicie dośrodkowanie Anity Turewicz. W kolejnych minutach przyjezdne dążyły do zdobycia chociaż honorowego gola, ale rzadko zagrażały bramce gospodyń. Te drugie były bardziej konkretne, chociaż gola również nie zdobyły. Najbliżej była Julia Włodarczyk, która w końcówce meczu trafiła w poprzeczkę.

 

24kato.pl – Märten Kuusk z GKS Katowice znalazł się w kadrze Estonii na mecze UEFA Ligi Narodów

Piłkarz GKS Katowice Märten Kuusk otrzymał powołanie do reprezentacji Estonii na październikowe zgrupowanie UEFA Ligi Narodów.

Obrońca GKS Katowice Märten Kuusk otrzymał powołanie od selekcjonera Jürgena Henna na październikowe mecze UEFA Ligi Narodów. Kadra Estonii 11 października o 18:00 podejmie w Tallinie Azerbejdżan, natomiast 14 października o 20:45 w tym samym mieście zagra ze Szwecją.

Kuusk jest już 32-krotnym reprezentantem Estonii. Zadebiutował w niej 15 stycznia 2019 r., grając 90 minut na wyjeździe przeciwko Islandii (0:0) jeszcze jako zawodnik Flory Tallin. W ostatnich meczach swojej kadry nie grał, ostatni raz wybiegł na boisko 8 czerwca 2024 r., kiedy Estończycy pokonali u siebie w meczu towarzyskim Wyspy Owcze 4:1, a piłkarz GieKSy na boisku spędził 90 minut. Wciąż jednak czeka na swojego debiutanckiego gola.

Estonia po dwóch meczach zajmuje 4. miejsce w grupie 1 ligi C. Poległa do tej pory 0:1 ze Słowacją i 0:3 ze Szwecją. Do ligi B awansuje najlepsza drużyna z każdej grupy, drugie drużyny zagrają w play-offach, z kolei ostatnie reprezentacje spadną do ligi D (w przypadku dwóch najgorszych) bądź zagrają w barażach o utrzymanie (w przypadku dwóch najlepszych) z drugimi drużynami ligi D (tam są dwie grupy).

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Ciężka przeprawa Jurajskich Rycerzy

Aluron CMC Warty Zawiercie będą chcieli szybko wymazać z pamięci. Prawdziwy koszmar zgotowali im zawodnicy GKS-u Katowice, zaciekle walcząc o każdy punkt. Gospodarze pomimo wygranej 3:1 mogą czuć zawód, lecz na analizę błędów przyjdzie jeszcze czas. MVP powędrowało w ręce amerykańskiego przyjmującego – Aarona Russella.

Wyśmienicie w spotkanie weszli gospodarze, którzy po kontrach Patryka Łaby prowadzili 4:1. Zawiercianie solidnie pracowali w elemencie blok-obrona, punktowali kontrami (7:3). Wśród gości prym z prawego skrzydła wiódł Bartosz Gomułka. GKS nawiązał kontakt po błędzie Warty oraz dwóch autowych atakach Aarona Russella z rzędu (10:9). Po zbiciu z przechodzącej piłki Bartłomieja Krulickiego wszystko zaczęło się na nowo (11:11). Katowiczanie wywierali presję zagrywką, kontra Gomułki dała im prowadzenie 15:14. Umocnili się na nim po asie Łukasza Usowicza (18:16). Nawet kiedy wicemistrzowie Polski doganiali rywala, to Gomułka znajdował odpowiedź atakiem i asem (21:18). Przyjezdni mieli w sumie trzy piłki setowe, ale wykorzystali po autowej zagrywce Patryka Łaby ostatnią z nich (25:23).

Warta wygrywała 6:4 po dwóch punktowych blokach. Goście wyrównali za sprawą asa Joushuy Tuanigi (6:6). Po chwili gry punkt za punkt zza linii 9. metra odpowiedział Karol Butryn (10:8). Katowiczanie zaczęli się coraz częściej uciekać do gry z szóstej strefy, co przyniosło wymierne rezultaty (11:11). Przyjezdni objęli nawet prowadzenie, ale było im coraz trudniej dobić się do boiska, kontrataki kończył duet Russell-Butryn (17:15). Zawiercianie holowali przewagę, ale w porę dał o sobie znać solidny serwis GKS-u (20:20). W sumie dwukrotnie Warta prowadziła dwoma oczkami, by przyjezdni remisowali (22:22). Losy partii ważyły się w grze na przewagi. Zatrzymanie Bartosza Gomułki dało Jurajskim Rycerzom pierwszy triumf (27:25).

Początek trzeciej części należał do katowiczan, po asie i kontrze Gomułki było 5:2. Zawiercianie zaczęli lepiej zagrywać, złapali kontakt po asie Juriego Gladyra czy ataku Miłosza Zniszczoła ze środka (6:5, 8:7). Do Gomułki w ataku dołączył Jewgienij Kisiliuk, duet zaczął solidnie pracować na skrzydłach (10:8). Goście utrzymywali się na dwupunktowym prowadzeniu, grali wszechstronnie. Po asie Miguela Tavaresa tablica wyników wskazała na kolejny remis (14:14). Gra toczyła się punkt za punkt (19:19). Na siatce uaktywnił się portugalski rozgrywający, po jego atakach Warta odskoczyła (21:19). Gospodarze mieli jedną piłkę setową, ale ponownie byliśmy świadkami gry na przewagi. Obie ekipy myliły się w ważnych momentach. Po kontrze Russella wicemistrzowie Polski byli o krok od triumfu (26:24).

Czwartą odsłonę zainicjowały dwa punktowe bloki Warty oraz błąd GKS-u (7:4). Wicemistrzowie Polski zwiększyli zaliczkę do czterech oczek po asie Butryna (12:8). Podopieczni Michała Winiarskiego kontynuowali grę blokiem, zatrzymując akcję po akcji Usowicza i Kisiliuka (15:9). Reagował zmianami Grzegorz Słaby. W moment jak domek z kart posypała się gra katowiczan, punktował Russell, w dalszym ciągu stawiali szczelny blok zawiercianie (20:12). Sama końcówka należała do punktującego z lewej flanki Łaby. Zakończył on mecz asem (25:17).

Aluron CMC Warta Zawiercie – GKS Katowice 3:1(23:25, 27:25, 26:24, 25:17)

 

HOKEJ

hokej.net – Coś niesamowitego! Pięć goli tyszan w przewadze daje zwycięstwo w Katowicach

Popis skuteczności w przewadze dali hokeiści GKS-u Tychy w rozgrywanym awansem meczu TAURON Hokej Ligi z GKSem Katowice. Tyszanie zdobyli aż pięć goli grając w liczebnej przewadze. Gospodarze trzykrotnie odpowiadali na prowadzenie gości, lecz ostatecznie mecz wygrali tyszanie 5:4.

Derbowe konfrontacje mają w zwyczaju dostarczać kibicom nie lada emocji. W obecnym sezonie liczba podtekstów podgrzewających atmosferę katowicko-tyskich pojedynków rośnie jednak z meczu na mecz. Podczas wrześniowego spotkania, w centrum uwagi kibiców byli Joona Monto oraz Mathias Lehtonen, czyli duet ex katowiczan występujący po tyskiej stronie. W kolejnych derbach role się jednak odwróciły i to w barwach GieKSy debiutowali doskonale znani w Tychach Jean Dupuy oraz Christian Mroczkowski.

Dotychczas nazwisko Dupuy nie wzbudzało najlepszych wspomnień wśród katowickich kibiców. Kanadyjczykowi wystarczyło jednak tylko 39 sekund, aby wkupić się w łaski kibiców GieKSy. 30-latek w swoim pierwszym kontakcie z krążkiem postanowił zabrać się na bramkę Tomáša Fučíka i po indywidualnej akcji otworzył wynik spotkania. Szybko zdobyta bramka, okazała się być ledwie prologiem do derbowych emocji. W 3. minucie do boksu kar sędziowie odesłali Kacpra Maciasia. Podopieczni trenera Tirkkonena potrzebowali ledwie 24 sekund by wykorzystać liczebną przewagę.

Najprzytomniej w podbramkowym zamieszaniu odnalazł się Filip Komorski, dając swojej drużynie wyrównanie. Niespełna 20 sekund po wznowieniu gry, arbitrzy podjęli decyzję o wykluczeniu z gry Mateusza Michalskiego, a goście kolejny raz skrzętnie skorzystali z przewagi. 17 sekund przed powrotem Michalskiego na taflę, Bartłomiej Jeziorski wyprowadził tyszan na prowadzenie. W 10. minucie decyzje o strzale z prawego bulika podjął Pontus Englund, zasłonięty Fučík nie miał większych szans na interwencję, a sprawę zdawał się utrudnić jeszcze rykoszet.

Minęły 3 minuty od wznowienia gry… i zawodnik GieKSy melduje się w boksie kar. Tym razem przepisy przekroczył Marcus Kallionkieli. Rozgrywający przewagę goście zdołali rozklepać katowicką obronę. Sytuację próbował ratować jeszcze Murray, jednak wobec kolejnej dobitki Jeziorskiego pozostawał już bezsilny. Kolejna stracona w osłabieniu bramka nie podcięła jednak skrzydeł ambitnie walczących katowiczan i już w 27. minucie na tablicy znów widniał remis. Strzał z niebieskiej linii zbił Mateusz Bepieszcz i krążek niczym w zwolnionym tempie wpadł obok odprowadzającego go wzrokiem Fučíka.

W trzeciej tercji gra się nie zmieniła. Na prowadzenie wyszli ponownie tyszanie podczas … gry w przewadze huknął Olli Kaskinen a krążek kuriozalnie wpadł zza plecy zdezorientowanego Johna Murraya. Katowiczanie wyrównali pięć minut później. W 46. minucie Pontus Englund z bliska ulokował gumę w pustej bramce po tym jak idealnie zagrał mu na kija Marcus Kallionkieli. Wiatr w żagle złapali gospodarze i co rusz atakowali w tercji tyszan, lecz zabrakło wykończenia. Za to tyszanie po raz kolejny wyszli na prowadzenie podczas gry w przewadze. Piątego gola w tym elemencie hokejowego rzemiosła zdobył ponownie Olli Jakinen. Huknął fiński defensor spod niebieskiej a guma podbijała się od zawodników i wpadła do bramki. Do końca wynik się nie zmienił chociaż katowiczanie mieli kilka szans na wyrównanie.

 

Kanadyjczyk ma pecha! Kolejna kontuzja w ciągu pół roku

Napastnik GKS-u Katowice Ben Sokay nie dokończył ostatniego meczu z GKS-em Tychy (4:5). Kanadyjski środkowy doznał urazu, który wykluczy go z gry na kilka tygodni.

– Zawodnik doznał kontuzji dolnej części ciała i czeka go kilka tygodni przerwy – informuje oficjalny serwis internetowy wicemistrzów Polski.

Przypomnijmy, że Sokay opuścił lodowisko w 7. minucie przy pomocy kolegów z drużyny z podejrzeniem urazu kolana.

Warto wspomnieć, że Ben Sokay w pierwszym meczu finału play-off zRe-Plast Unią Oświęcim (3 kwietnia) nabawił się poważnej kontuzji. Nie zdążył w odpowiednim momencie wyhamować i uderzył łyżwami w bandę. Po tym zdarzeniu od razu został przewieziony do szpitala, w którym usłyszał diagnozę – złamana kostka. Do gry wrócił tuż przed inauguracją sezonu.

 

Niespodzianki nie było. GieKSa pokonuje Podhale

GKS Katowice pokonał przed własną publicznością Podhale Nowy Targ 9:1. Dwukrotnie na listę strzelców wpisywali się Marcus Kallionkieli, Stephen Anderson oraz Mateusz Bepierszcz. Z dobrej strony pokazali się również katowiccy młodzieżowcy, a premierową bramkę na taflach TAURON Hokej Ligi zdobył Jakub Hofman.

Trener Płachta w dzisiejszym spotkaniu po raz kolejny nie mógł zadysponować do gry pełni składu. Z urazami zmagają się w dalszym ciągu Arkadiusz Kostek, Ben Sokay oraz Dante Salituro. Do grona nieobecnych dołączył także notujący coraz lepsze występy Pontus Englund. Po dwumeczowej absencji wrócił za to kapitan GieKSy Grzegorz Pasiut. Bez czołowego napastnika radzić musieli sobie za to goście, bowiem uraz z gry eliminuje w dalszym ciągu Bartłomieja Neupauera. W meczowej kadrze zabrakło również Filipa Wielkiewicza.

Początek spotkania, zgodnie z przedmeczowymi przewidywaniami należał do gospodarzy. Na taki obraz gry wymiernie wpłynęła nałożona już w 32 sekundzie kara na Marcina Horzelskiego. GieKSa z każdą minutą na dłużej zadomowiała się w tercji rywala. Obrona gości nie wystrzegała się również błędów, po których nawet trójka zawodników w żółtych trykotach mogła bez asekuracji swobodnie zdobyć tercję Podhala. Z dobrej strony pokazywali się występujący w barwach GieKSy młodzieżowcy. Ich aktywność w mocnym forecheckingu dawała się we znaki graczom Podhala, którzy mieli coraz większe trudności aby wyprowadzić krążek z własnej tercji. Nie inaczej było w 7. minucie. Krążek na niebieskiej linii padł łupem zawodników GKS-u. Przechwycona guma została zaadresowana pod bramkę do Jakuba Hofmana, który ze stoickim spokojem wykończył akcję i po chwili mógł celebrować swoją pierwszą bramkę zdobytą na poziomie TAURON Hokej Ligi. W kolejnych minutach krążek pozostawał w posiadaniu podopiecznych Jacka Płachty, lecz do końca pierwszej odsłony nie przełożyło się to na zdobycie kolejnych bramek.

Druga tercja przyniosła zdecydowanie więcej emocji, jednak nie za sprawą wyrównania się obrazu gry, lecz rozwiązania przez graczy z Katowic worka z bramkami. W 28. minucie Aleksi Varttinen pokusił się o mocny strzał spod niebieskiej linii. Lot krążka przeciął Marcus Kallionkieli, tym samym stając się autorem drugiego trafienia. Następnie wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. W 29. minucie Piotr Bury został odesłany na ławkę kar. Do zamienienia liczebnej przewagi na bramkę katowiczanie potrzebowali ledwie 14 sekund. Tempo akcji nadał Grzegorz Pasiut, który świetnym podaniem obsłużył Stephena Andersona. Zegar odmierzył ledwie 12 sekund, a krążek znów znalazł się w bramce gości. Znów w centrum zamieszania pozostawał Anderson, gdy po jego strzale krążek do siatki skierował Jean Dupuy. Okazją dla gości aby zmienić obraz gry była kara 2+2 nałożona na Mateusza Michalskiego. Grający w osłabieniu katowiczanie zdołali jednak zadać kolejny cios. Kontrę zainicjował Marcus Kallionkieli, a za jej wzorowe wykończenie wziął się Mateusz Bepierszcz. W 36. minucie swoją przewagę wykorzystali górale. Mocnym strzałem Michała Kielera pokonał Patryk Wajda.

Trzecia tercja należała do GieKSy. Gospodarze pozostawali głodni kolejnych bramek. W 46. minucie na indywidualny rajd zdecydował się Marcus Kallionkieli. 23-latek wykańczając własną akcję posłał mocny strzał z nadgarstka, po którym krążek wręcz chciał wyrwać się z siatki. W 53. minucie kanadyjski tercet dał GieKSie kolejną bramkę. Podawali Mroczkowski i Dupuy – strzelał Anderson. Cztery minuty później swoje trafienie zanotował również Mroczkowski, wykańczając podanie „na nos” Vervedy. Ostatnim akcentem spotkania było przyjemne dla oka rozegranie kontry przez Bartosza Fraszko. Choć „Frachol” stanął już nie miał „twarzą w twarz”z Pawłem Bizubem, to zamiast szukać strzału, zdecydował się wycofać krążek do nadjeżdżającego Mateusza Bepierszcza. „Bepi” bez problemów zaaplikował krążek do siatki, notując swoje drugie trafienie i ustalając wynik spotkania na 9:1.

 

„Święta Wojna” dla GKS-u. Katowiczanie lepsi po dogrywce

Mimo tego, że tylko jedna bramka zadecydowała o wyniku hitowego starcia w Sosnowcu, to emocji z całą pewnością nie zabrakło. Hokeiści EC Będzin Zagłębia Sosnowiec ulegli w tym meczu GKS-owi Katowice 0:1 po dogrywce. Decydujące trafienie należało do Christiana Mroczkowskiego, który jeszcze do niedawna był łączony z sosnowiecką ekipą.

W pierwszej tercji obie drużyny miały problem z uspokojeniem gry i narzuceniem swojego stylu gry. Obie ekipy miały swoje okazje głównie po kontrach ale dobrze spisywali się golkiperzy, którzy zatrzymywali wszystkie próby napastników. Podczas pierwszej odsłony minimalnie więcej z gry mieli podopieczni Piotra Sarnika.

Druga tercja nie przyniosła diametralnej zmiany obrazu gry, swoje okazje znów miały obie drużyny, ale nie przyniosło to żadnych bramek. Golkiperom oprócz dobrych interwencji pomagało również szczęście, gdyż kilkukrotnie obijane były słupki i poprzeczki, ale wynik do końca drugiej tercji nie uległ zmianie,

Trzecia odsłona wyglądało już nieco inaczej, Zdecydowanie więcej z gry mieli goście, którzy w trzeciej odsłonie wyglądali nieco lepiej fizycznie od swoich adwersarzy, ale i tym razem Patrik Spěšný nie stracił czujności i trzymał miejscowych w grze.

Sosnowiczanie również mieli szanse na przełamanie katowickiej defensywy, ale w ostatnich spotkaniach skuteczność w sosnowieckiej ekipie wymaga poprawy. Na pewno nie pomógł fakt, że John Murray, podobnie jak jego przeciwnik po drugiej stronie tafli miał swój dzień i bronił, jak w transie.

W dogrywce obie ekipy były groźne pod bramką rywali, ale decydujący cios zadali katowiczanie w 64. minucie. Mroczkowski najlepiej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym i wepchnął gumę do siatki sosnowiczan, zapewniając podopiecznym Jacka Płachty drugi punkt.

Zawodnicy z Sosnowca znów muszą żałować niewykorzystanych sytuacji i notują drugą porażkę z rzędu, tym razem zdobywając jednak punkcik. Dla katowiczan to było bardzo istotne zwycięstwo w kontekście układu tabeli.

 

Nie żyje uczestnik historycznego meczu z ZSRR. Był legendą dwóch polskich klubów

Smutne wieści napłynęły z Katowic. Dziś w wieku 74 lat zmarł Kordian Jajszczok, były obrońca GKS-u Katowice i Zagłębia Sosnowiec, a także były reprezentant Polski.

Kordian Jajszczok urodził 4 września 1950 roku w Świętochłowicach. Występował na pozycji obrońcy i przez lata był filarem defensywy GKS-u Katowice i Zagłębia Sosnowiec. Cztery razy zdobywał tytuł mistrza Polski (1970, 1980, 1981, 1983), a trzy razy na jego szyi zawisł srebrny medal(1969, 1979, 1984). W polskiej lidze rozegrał około 500 meczów.

W reprezentacji Polski wystąpił 15 razy. Wziął udział w Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Innsbrucku w 1976 oraz w Mistrzostwach Świata w 1976 w Katowicach, gdzie wystąpił w legendarnym meczu przeciwko Związkowi Radzieckiemu, który nasza reprezentacja wygrała 6:4.

Hokejową karierę rozpoczął w GKS-ie Katowice pod kierunkiem trenera Waltera Bali. Już jako piętnastolatek pojechał na pierwszy obóz z pierwszą drużyną GieKSy. Z kolei w 1970 roku zdobył z katowiczanami pierwszy tytuł mistrzowski, a rok wcześniej srebrny medal.

Od sezonu 1978 roku był zawodnikiem Zagłębia Sosnowiec, w barwach którego grał do 1985 roku z krótkimi przerwami na występy w Austrii. Pracował też jako trener w niemieckich klubach.

Cześć jego pamięci!

 

Nie żyje legenda GKS-u Katowice. Był świetnym zawodnikiem i wychowawcą młodzieży

Kolejne smutne wieści napłynęły ze środowiska GKS-u Katowice. W wieku 81 lat zmarł Maksymilian Lebek, były zawodnik i trener. Czterokrotny mistrz Polski.

Maksymilian Lebek urodził się 29 sierpnia 1943 roku. Był rodowitym katowiczaninem i jako zawodnik występował w barwach Górnika i GKS-u Katowice (1959-63, 1965-76), a także Polonii Bydgoszcz (1963-1965) .

Grał na pozycji obrońcy, a najczęściej jego klubowymi partnerami byli Hubert Sitko i Henryk Reguła.

Lebek imponował dobrymi warunkami fizycznym, grał twardo i ambitnie, a także mógł pochwalić się silnym uderzeniem z dystansu.

Był czterokrotnym mistrzem Polski (1960, 1962, 1968, 1970), trzykrotnym wicemistrzem kraju, a pięć razy na jego szyi zawisł brązowy medal. Raz w górę wzniósł Puchar Polski (1970), był też powoływany do reprezentacji Polski.

Po zakończeniu kariery był wieloletnim trenerem zespołów młodzieżowych GieKSy i wychowawcą wielu zawodników. W sezonie 2014/2015 pełnił funkcję trenera GKS-u Katowice. Pracował też z Niemczech.

Maksymilian Lebek, będący członkiem „Galerii Sław” hokejowego GKS-u, w tym roku został odznaczony medalem 60-lecia Klubu. Warto dodać, że jego wnuk David Lebek przez ostatnie trzy lata reprezentował barwy GKS-u Katowice.

Cześć jego pamięci!

 

SZACHY

wkatowicach.eu – Nowy arcymistrz w składzie Hetmana GKS Katowice. Do klubu dołącza Ruslan Ponomariov

Ruslan Ponomariov, pochodzący z Ukrainy arcymistrz szachowy dołącza do Hetmana GKS Katowice. To mistrz świata w latach 2002-2004. Wybitny szachista będzie kolejnym bardzo mocnym ogniwem w składzie katowickiego klubu.

Hetman GKS Katowice, czyli szachowa sekcja katowickiej GieKSy, informuje o ważnym transferze. Do szachowych arcymistrzów reprezentujących barwy klubu z Katowic dołącza Ruslan Ponomariov. To arcymistrz szachowy, z pochodzenia Ukrainiec, mistrz świata w latach 2002-2004.

Z ogromną radością ogłaszamy, że w naszych barwach zagra Ruslan Ponomariov, mistrz świata w szachach z lat 2002-2004! Arcymistrz z Ukrainy odwiedził Polskę w tym roku na zaproszenie Śląskiego Związku Szachowego oraz firmy Mokate, biorąc udział w Festiwalu Szachowym w Ustroniu. To wyjątkowe wydarzenie stworzyło nam fantastyczną okazję do rozmów, które zakończyły się podpisaniem kontraktu! – informuje Hetman GKS Katowice

41-letni arcymistrz sukcesy w królewskiej grze zaczął odnosić już w dzieciństwie. W 1995 został mistrzem świata juniorów do 12 lat, w następnych latach kolejno: mistrzem Europy do 18 lat i mistrzem świata do lat 18 (jako trzynastolatek). W 1997 w wieku czternastu lat został nagrodzony tytułem arcymistrza, był wówczas najmłodszym arcymistrzem w historii szachów.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Panie! Do ligi jest siedem dni!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Sezon – proszę państwa – za pasem. W zasadzie można powiedzieć, że „polskie granie” już się rozpoczęło – czwartkowym meczem Legii z Aktobe. Za chwilę Superpuchar, a za tydzień wraca ekstraklasa. Szybko zleciało. Dla nas zacznie się podobno „najtrudniejszy sezon dla beniaminka”, czyli drugi sezon. Choć beniaminkiem już nie jesteśmy, tylko pełnoprawnym ligowcem. No – może prawie pełnoprawnym, zobaczymy, jak te rozgrywki się potoczą i czy GieKSa zaliczy sezon zbliżony do poprzedniego, a jak wiemy, ten poprzedni przyniósł nam sporo radości i dumy.

Co nas czeka – tego nie wie nikt. Nie ukrywajmy, że poprzednie rozgrywki i postawa w nich GKS były zaskoczeniem. Katowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, pokazali swój styl, waleczność, ofensywną piłkę. Na palcach jednej ręki można by policzyć mecze, w których nasz zespół był zdecydowanie słabszy od rywala. Dwa spotkania z Legią, Lech w Poznaniu, Górnik w Zabrzu, Pogoń w Szczecinie. A poza tym? Może by się znalazła jakaś Jaga na wyjeździe, ale tak naprawdę nawet w przegranych meczach katowiczanie nie odbiegali bardzo od rywali. Czasem nawet byli lepsi. A przecież oprócz tego było też sporo zwycięstw.

Mogliśmy się zastanawiać, jak GKS będzie się spisywał, mając zapewnione utrzymanie. I spisywał się nadal bardzo dobrze. Po zadyszce z Legią i Koroną przyszło siedem punktów w ostatnich trzech meczach.

Sezon jest niewiadomą choćby z powodu zmian kadrowych, które zawsze między sezonami mają miejsce. Straciliśmy bardzo ważną postać, czyli Oskara Repkę, który po fenomenalnej końcówce sezonu bardzo mocno podwyższył swoje noty, trafił do kadry i odszedł do Rakowa Częstochowa. Szkoda bardzo tego zawodnika, ale taka jest kolej rzeczy. Oskar grał w GKS przez kilka lat i nikt się nim nie interesował, ale promocja na boiskach ekstraklasy jest tak wielka, że ta scena plus jego kapitalne występy zaowocowały transferem do wicemistrza Polski. Wcześniej odszedł też Sebastian Bergier, za którym w Katowicach nikt nie płacze, choć sam Seba trochę płacze, że nie był w Katowicach traktowany jak należy (nie przez kibiców). Napastnik dał nam więcej goli, niż sobie wyobrażaliśmy i godnie zastąpił Adama Zrelaka. Natomiast nie jest to piłkarz, którego nie da się zastąpić.

Z ważnych piłkarzy to jedyne odejścia, więc mimo wszystko ta kadra nie została mocno przetrzebiona. Przede wszystkim udało się wykupić Mateusza Kowalczyka, co było celem numer jeden. Wokół tego zawodnika zapewne będzie się kręcić gra naszego zespołu. Utrzymanie tego piłkarza to wielki sukces i naprawdę optymistyczna sprawa, bo teraz proszę sobie wyobrazić utratę i Repki, i Kowalczyka. To byłby już mały sportowy dramat. Został Kowal – więc jest nieźle.

A piłkarze, którzy przyszli? Różne są opinię o naszym mercato. I wszystko wyjdzie w praniu. Pozyskani zawodnicy nie są z czołówki ligi, ale nie oszukujmy się – tacy piłkarze w pierwszej lidze do nas nie przychodzili. Praktycznie w komplecie są to zawodnicy, którzy odgrywali może nie wszyscy pierwszoplanowe, ale jednak ważne role w swoich zespołach – i co najważniejsze – w ekstraklasie! Zaczęliśmy od dwójki z Pogoni Szczecin. Kacper Łukasiak regularnie wchodził w meczach Portowców, Marcel Wędrychowski zresztą również, a i kilka spotkań zagrał od pierwszej minuty. Aleksander Paluszek wiosną w wielu meczach Śląska był podstawowym zawodnikiem. Jakuba Łukowskiego pamiętamy przede wszystkim z doliczonego czasu gry i bramki na Bukowej – w strugach deszczu – dla Widzewa. A Maciej Rosołek – piłkarz, który w ostatnich dwóch latach obniżył nieco loty, ale to zawodnik z potencjałem, a GieKSa jest miejscem, w którym tacy gracze się odbudowują.

Przede wszystkim jednak to, co powinno nas napawać optymizmem to po prostu praca zespołu – praca sztabu szkoleniowego, który stworzył, wykreował ten zespół od zera. Praca metodyczna, konsekwentna i z pasją, co choćby było widać w serialu Canal Plus. Dlaczego więc miałoby być gorzej? Dobra praca zawsze się broni i – choć wiadomo, że to jest sport i wahania mogą być – to ten atut GieKSy jest ewenementem w ekstraklasie. Puszcza spadła, więc nie ma już Tomasza Tułacza, jako rekordzisty pod względem stażu. Teraz to Rafał Górak dzierży tę palmę pierwszeństwa i to z olbrzymią przewagą. Po nim najdłuższy stań ma Adrian Siemieniec, ale to jest tylko… 2023 rok. Reszta trenerów jest od 2024 lub później! Abstrahując od… wszystkiego, jest to dramat polskiej piłki i brak jakiejkolwiek ciągłości. Naprawdę więc doceniajmy to, że mamy zespół budowany przez lata, nawet jeśli po drodze wszyscy – piłkarze, trener, cały sztab szkoleniowy i kibice, musieli przetoczyć wielki, potężny, monstrualny głaz. Wszystkim się to opłaciło.

Katowiczanie postawili wysoko poprzeczkę w poprzednim sezonie. I teraz są dwie szkoły. Jedna mówi o tym, że musimy piąć się do góry, walczyć o wyższe miejsca i zdobyć większą liczbę punktów. Z drugiej strony, naprawdę ta postawa w ostatnich rozgrywkach była nad wyraz dobra, więc może być tak, że liczba punktów w tych nadchodzących – będzie mniejsza. Nie sposób przewidzieć, w którą stronę to pójdzie. Dlatego tak ważne jest wsparcie i ta cała otoczka, która była w poprzednim sezonie. Przecież to, co GieKSa zrobiła, punktując z marszu na nowym stadionie, to też było coś spektakularnego. Obawialiśmy się, że katowiczanie będą przez chwilę grać na Nowej Bukowej, jak na wyjeździe. A gdzie tam. Od razu był to ICH stadion. W aspekcie psychologicznym to, że od razu zaczęli wygrywać na nowym obiekcie, jest bardzo ważne, bo po prostu oni znają, my znamy i ten stadion zna smak zwycięstwa.

Nawet Kolejorz zna smak „zwycięstwa” na Nowej Bukowej, bo choć dość rozpaczliwie wywalczyli remis, to po meczu byli w takiej euforii, jakby wygrali, bo przecież przybliżyli się tym punktem do mistrzostwa.

Ostatnie chwile ligowego odpoczynku przed nami kibicami. A od przyszłej soboty się zacznie znów – co tydzień kibicowskie i piłkarskie święto, czyli GieKSa w ekstraklasie!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga