Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Grad goli i mnóstwo emocji

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatniego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarki Orlen Ekstraligi po przerwie reprezentacyjna wróciły na boiska. Nasze Panie rozegrały wyjazdowe spotkanie z Pogonią Tczew w którym wygrały 4:3 (3:1). Kolejny mecz zespół rozegra w Katowicach z Rekordem Bielsko-Biała. Mecz rozpocznie się o godzinie 14:00, w piątek, szóstego października. Mistrzynie Polski prowadzą w tabeli ligowej, bez straty punktu. Piłkarze w ostatnim tygodniu rozegrali dwa spotkania, niestety oba przegrali. W środę w ramach rozgrywek Pucharu Polski ulegli Górnikowi 0:4 (0:2). W sobotę w spotkaniu ligowym ulegli Odrze Opole 0:1 (0:0). Prasówki na tematy tych spotkań znajdziecie odpowiednio TUTAJ i TUTAJ. Kolejne spotkania drużyna rozegra na Bukowej, w niedzielę ósmego października, początek zaplanowano na godzinę 18:00.

Siatkarze przygotowują się do startu rozgrywek PlusLigi, w ubiegłym tygodniu zespół wziął udział w mini turnieju w Lubinie. W pierwszym meczu zespół wygrał z Wartą Zawiercie 3:0, w drugim przegrał z Norwidem Częstochowa 1:2. Ostatecznie drużyna zajęła drugie miejsce w turnieju. Na najbliższy piątek i sobotę zaplanowano sparingi ze Skrą Bełchatów.

W trzech rozegranych meczach ligowych hokeiści odnieśli komplet zwycięstw: z Podhalem 5:4 (po dogrywce), z Energą Toruń 3:2 oraz z Zagłębiem 6:4. W rozpoczętym tygodniu zespół rozegra dwa domowe spotkania, we wtorek z GKS-em Tychy oraz w piątek z Podhalem. Spotkania rozpoczną się o godzinie 18:30. Nasz zespół przewodzi w ligowej tabeli, do tej pory nie zaznał goryczy porażki.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Wspaniały pościg za rywalkami walecznej Pogoni! 

Pogoń Dekpol Tczew w tym sezonie gra ze zmiennym szczęściem, jednak na spotkanie z aktualnymi mistrzyniami Polski z pewnością wyjdzie niesamowicie zmotywowana. Przerwanie zwycięskiej passy katowiczanek byłoby nie lada wyczynem! GKS Katowice jest jedyną drużyną, która na swoim koncie ma komplet zwycięstw i dzisiaj podopieczne Karoliny Koch z pewnością zrobią wszystko, aby seria trwała nadal.

Spotkanie w Tczewie rozpoczęło się w samo południe wraz z pierwszym gwizdkiem sędzi Eweliny-Fiodorczuk-Sipko. Chwilę po rozpoczęciu gry odnotować mogliśmy pierwszy celny strzał na bramkę w wykonaniu zawodniczek z Katowic. Po kilku kolejnych minutach, które upływały raczej w spokojnym tempie z obu stron, niespodziewanie na prowadzenie wyszły zawodniczki KS Pogoni Dekpol Tczew! Podopieczne Mateusza Sroki w 11. minucie spotkania po trafieniu Magdaleny Sobal były na prowadzeniu! Miejmy nadzieję, że szybko strzelona bramka przez gospodynie dzisiejszego pojedynku, nakręci to spotkanie i będziemy świadkami pasjonującego widowiska. GKS Katowice wziął się mocno do pracy, czego efektem były dwa strzały na bramkę Adriany Banaszkiewicz oddane w kolejnych dziesięciu minutach, były to wprawdzie strzały niecelne, ale z pewnością można było je odczytać jako prognostyk dobrej gry. Aktualne mistrzynie Polski doprowadziły do wyrównania w 24. minucie spotkania po bramce Nikoli Brzęczek, która potwierdza swoją bardzo dobrą formę w bieżącej edycji rozgrywek. W 27. minucie gry gospodynie dzisiejszego spotkania dwukrotnie próbowały swoich sił, uderzając na bramkę Kingi Seweryn. Za pierwszym razem strzał został zablokowany, dobitka okazała się wprawdzie celna, ale nie był to strzał, który mógłby pokonać golkiperkę GKS-u.

W ciągu kolejnych stu osiemdziesięciu sekund zespół prowadzony przez Karolinę Koch również odpowiedział dwoma uderzeniami na bramkę Adriany Banaszkiewicz, z czego jedno uderzenie było celne. W 32. minucie gry na prowadzenie wyszedł zespół z Katowic za sprawą trafienia Dżesiki Jaszek! Kolejne dziesięć minut spotkania to okres mniej ciekawej gry z obu stron, żaden z zespołów nie potrafił stworzyć realnego zagrożenia pod bramką rywalek. Bardzo mocnym akcentem pierwsze czterdzieści pięć minut zakończyły zawodniczki Karoliny Koch! W drugiej minucie doliczonego czasu gry na dwubramkowe prowadzenie swój zespół wyprowadziła Aleksandra Nieciąg! Wymarzony zakończenie pierwszej połowy dla GKS-u, bardzo twardy orzech do zgryzienia dla Mateusza Sroki i jego zespołu.

Na drugą połowę zarówno Mateusz Sroka, jak i Karolina Koch desygnowali do gry zespoły w wyjściowych zestawieniach. Pierwsze pięć minut po gwizdku Eweliny Fiodorczuk-Sipko rozpoczynającym drugą odsłonę to raczej spokojna gra z obu stron. W 50. minucie spotkania jedna z zawodniczek Pogoni Dekpol Tczew dopuściła się przewinienia we własnym polu karnym i przed szansą podwyższenia prowadzenia stanął GKS Katowice. Do wykonania rzutu karnego podeszła Marlena Hajduk i bezbłędnie swoją szansę wykorzystała! Przy wyniku 1:4 sprawa zwycięstwa w tym spotkaniu wydawała się definitywnie rozstrzygnięta, choć przed nami jeszcze około czterdzieści minut gry.

W 56. minucie spotkania gospodynie dzisiejszego pojedynku miały swoją okazję na drugie trafienie po rzucie rożnym, piłka, mimo celnego strzału, nie znalazła jednak drogi do siatki. W 62. minucie ponownie tczewianki sprawdziły dzisiejszą dyspozycję w bramce Kingi Seweryn, jej forma nie budziła jednak żadnych zastrzeżeń, na koncie miejscowych wciąż widniała tylko jedna bramka. W 67. minucie meczu kolejną próbę podjęła zawodniczki Pogoni, dwa z rzędu uderzenia na bramkę Kingi Seweryn zostały jednak skutecznie zablokowane przez katowiczanki. Należy pochwalić piłkarki z Tczewa za bardzo ambitną grę i fantastyczną sportową walkę, pomimo niekorzystnego wyniku, nie zwiesiły głów, walczyły dalej o każdą piłkę. Wielkie brawa!

GieKSa przy tak korzystnym rezultacie nie forsowała szczególnie wysokiego tempa, sezon jest długi i siły trzeba umiejętnie rozkładać na wszystkie spotkania, 4:1 z pewnością satysfakcjonowało zarówno Karolinę Koch, jak i cały zespół. W 75. minucie gry strzał katowiczanek na bramkę Adriany Banaszkiewicz został zablokowany. Spokojne, wydawać by się mogło, prowadzenie zespołu z Katowic zostało poważnie zachwiane po wejściu na plac gry Wiktorii Rybickiej, która w 76. minucie zmieniła Barbarę Wierzbińską. Ta zmiana to był prawdziwy strzał w dziesiątkę Mateusza Sroki. Zaledwie dwie minut od pojawienia się na placu gry, Wiktoria Rybicka ustrzeliła dublet, mało tego! Dwie bramki zaaplikowała przyjezdnym w ciągu jednej minuty! Niesamowita historia! W ciągu sześćdziesięciu sekund tczewianki z 1:4 doskoczyły do rywalek na dystans jednej bramki, przegrywały zaledwie 3:4, a przed nami jeszcze kilkanaście minut spotkania! Ciężko jest mówić o tym, że GieKSa zlekceważyła rywalki pewnie prowadząc, ale z pewnością w szeregi aktualnych mistrzyń Polski wkradło się rozprężenie, chwila nieuwagi i trzy punkty mogą wymknąć się spod kontroli. Do końcowego gwizdka sędzi Eweliny Fiodorczuk-Sipko wynik nie uległ już zmianie i GKS Katowice notuje piąte kolejne zwycięstwo w sezonie 2023/2024 Orlen Ekstraligi.

Po niesamowitym, efektownym pojedynku w Tczewie miejscowa Pogoń przegrywa 3:4 z aktualnymi mistrzyniami Polski, GKS-em Katowice. Wysokie prowadzenie katowiczanek nieco uśpiło ich czujność i niewiele zabrakło, a remontada Pogoni zakończyłaby się powodzeniem. Oby więcej takich spotkań w Orlen Ekstralidze!

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Katowiczanie i częstochowianie wygrywają w Lubinie

Przygotowania do rozpoczęcia nowego sezonu PlusLigi nabierają tempa. W Lubinie GKS Katowice pokonał Aluron CMC Wartę Zawiercie, a Norwid Częstochow

[…] Okres sparingowy na dobre nabrał tempa, a plusligowe drużyny regularnie sprawdzają swoją formę w meczach kontrolnych. W Lubinie rozgrywany jest turniej, gdzie w stawce, obok podopiecznych Pawła Ruska, znaleźli  się – Aluron CMC Warta Zawiercie, Norwid Częstochowa oraz GKS Katowice. W ramach meczów półfinałowych zawiercianie mierzyli się z katowiczanami, a Cuprum Lubin z beniaminkiem z Częstochowy.

Jurajscy Rycerze do Lubina pojechali w osłabieniu – z powodu choroby do Lubina nie pojechał Bartosz Kwolek, a jego miejsce zajął Mateusz Wilczyński. Młodziutki zawodnik na co dzień reprezentuje barwy Aluron CMC Wybicki Kielce. Mecz z GKS-em Katowice fragmentami miał bardzo wyrównany przebieg, jednak końcówki należały właśnie do podopiecznych Grzegorza Słabego, którzy 30 września zagrają z Norwidem Częstochowa w finale turnieju. Natomiast zawiercianie o 13:00 rozpoczną zmagania o III miejsce, a ich rywalem będą siatkarze z Dolnego Śląska.

 

Częstochowianie najlepsi w Lubinie, trzecie miejsce dla zawiercian

Beniaminek Plusligi – Exact Systems Hemarpol Norwid Częstochowa wygrał turniej towarzyski w Lubinie. W finale częstochowianie pokonali GKS Katowice. Mecz zakończył się nietypowym wynikiem 2:1, ponieważ sztaby umówiły się na rozegranie trzech setów. Aluron CMC Warta Zawiercie w meczu o trzecie miejsce wygrała z gospodarzami – Cuprum Lubin 3:1.

[…] GKS po raz drugi w ostatnim czasie musiał uznać wyższość częstochowian. Po wyrównanym początku spotkania w Lubinie szybko do głosu doszli siatkarze Norwida. Chociaż po asie Mateusza Borkowskiego częstochowianie odskoczyli na 11:9, interwencja trenera Słabego pomogła GKS-owi wrócić do gry. Skutecznie grali katowiccy środkowi. GKS-owi w dalszej fazie seta zdarzył się przestój. Chociaż w końcówce katowiczanie ponownie wyrównali (18:18), decydujące akcje należały do częstochowian. Skutecznie punktował Damian Kogut. Po blokach katowiczanie prowadzili 5:2 w drugim secie. GKS walczył w obronie i wyprowadzał kolejne kontrataki. Dopiero błędy katowiczan i sprytne zagranie Byrona Keturakisa pozwoliły Norwidowi wyjść na prowadzenie 19:18. Mimo czasu dla trenera Słabego, końcówka ułożyła się po myśli częstochowian. Zagranie Oskara Espelanda dało zwycięstwo częstochowianom.

Z wysokiego c po zagrywkach Wiktora Mielczarka i Piotra Fenoszyna w trzecią partię weszli katowiczanie (10:5). Katowiczanie dobrze radzili sobie w przyjęciu i skutecznie punktowali w ataku. Mimo wyraźnej przewagi GKS nie tracił koncentracji. Częstochowianie nie mieli argumentów, by zatrzymać rozpędzonych rywali. Chociaż po asie Koguta beniaminek przedłużył jeszcze grę, błąd tego zawodnika zamknął spotkanie.

finał: Exact Systems Hemarpol Częstochowa – GKS Katowice 2:1 (25:22, 25:22, 23:25)

 

HOKEJ

hokej.net – GieKSa wciąż niepokonana. Zadecydowała dogrywka

Mecz rozgrywany awansem z 18. kolejki TAURON Hokej Ligi padł łupem GKS-u Katowice, który wygrał 5:4 po dogrywce z PZU Podhalem Nowy Targ. Decydujące trafienie zdobył Ben Sokay.

W drużynie Podhala zadebiutował pozyskany w ostatnich dniach ukraiński obrońca Filip Pangiełow Jułdaszew. Po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją do gry wrócił też Kanadyjczyk Phil Kiss.

Bohaterem pierwszej tercji był Grzegorz Pasiut. Kapitan przyjezdnych zdobył bowiem w tej odsłonie oba gole dla swojej drużyny. Najpierw w 4. minucie trafił w „okienko” bramki Podhala, a w 15. minucie zmienił tor lotu krążka po strzale Macieja Kruczka. W międzyczasie z gola cieszyli się gospodarze po tym jak Damian Kapica z najbliższej odległości pokonał Johna Murraya.

W drugiej tercji znów to gości wyprowadzili pierwszy cios. Po świetnie rozegranej grze w liczebnej przewadze, na listę strzelców, w 29. minucie, wpisał się Santeri Kaponen. Riposta gospodarzy była błyskawiczna. Po 27 sekundach odpowiedział kapitalnym uderzeniem Michael Cichy. „Szarotki” poszły za ciosem i po upływie kolejnych 65. sekund wyrównały stan meczu na 3:3, po tym jak Filip Wielkiewicz tuż przed katowicką bramką dołożył łopatkę kija do strzału Dmitrija Zalamaya.

Efektem dobrej gry nowotarżan w pierwszych minutach tercji trzeciej był gol zdobyty w 44. minucie przez Zalamaya, który popisał się świetną, indywidualną akcją. W kolejnych fragmentach posypały się kary z obu stron. Gospodarze przez pewien czas mieli nawet na lodzie o dwóch zawodników więcej, ale wykorzystać tego nie zdołali. Za to w 53. minucie kiedy na ławce kar odpoczywał jeden z graczy Podhala do remisu 4:4 doprowadził Joona Monto.

Regulaminowy czas gry ostatecznie rozstrzygnięcia nie przyniósł. W 3. minucie dogrywki wygraną przyjezdnym zapewnił z kolei Ben Sokay.

 

GieKSa zwycięża w meczu na szczycie

Siódme ligowe zwycięstwo odnieśli hokeiści GKS-u Katowice. Mistrzowie Polski w wyjazdowym spotkaniu pokonali KH Energę Toruń 3:2. Mecz prowadzony był w szybkim tempie, obie strony stwarzały sobie dogodne sytuacje strzeleckie, a na głównych aktorów piątkowego spektaklu wyrośli bramkarze obu zespołów.

Spotkanie rozpoczęło się od wzajemnego badania sił z obu stron. Torunianie grali agresywnym pressingiem, który przynosił korzyści w postaci odbioru krążka w tercji GKS-u. W 5. minucie obronie mistrzów Polski „urwał się” Patryk Kogut, który błyskawicznie pomknął na bramkę Kielera, katowiczanie ratując się z opresji, przekroczyli przepisy, czego skutkiem było pierwsze w tym spotkaniu wykluczenie nałożone na Błażeja Chodora. Gospodarze rozgrywając swoją przewagę nie potrafili zamknąć GieKSy we własnej tercji, nie ustrzegli się również niedokładności, które skutkowały przeniesieniem akcji pod ich własną bramkę. W 10. minucie podaniem zza bramki został obsłużony stojący przed bramką Kielera Mirko Djumić i ostatecznie z najbliższej odległości udało mu się wrzucić krążek do bramki gości. Zdobyta bramka ożywiła wydarzenia na lodzie, podopieczni Jacka Płachty próbowali szybko odpowiedzieć na bramkę torunian, jednak nie zdołali w żaden sposób zaskoczyć obrony gospodarzy. Najlepszą sytuację do wyrównania wyniku miał w 18. minucie Sam Marklund, który szybkim strzałem z nadgarstka uderzył w poprzeczkę.

Wraz z początkiem drugiej odsłony spotkanie nabrało rumieńców. Torunianie zagościli w tercji GKS-u jednak nie potrafili wypracować sobie dogodnej okazji do oddania strzału. Katowiczanie odpowiedzieli błyskawicznie, wrzucając wyższy bieg. Zaowocowało to wykreowaniem w przeciągu trzech minut kolejnych dogodnych sytuacjami do wyrównania, jednak świetną dyspozycję w bramce prezentował Markus Ekholm Rosén. W 26. minucie na ławkę kar sędziowie oddelegowali Dienisa Fjodorvsa. Torunianie zdołali wybronić ataki katowiczan, a opuszczający ławkę kar Łotysz dopadł do krążka i samemu pognał na bramkę gości, dochodząc do świetnej sytuacji, jednak Michał Kieler genialną interwencją zatrzymał toruńskiego napastnika. Torunianie chwilę później za sprawą strzału z dystansu Jaworskiego mogli podwyższyć wynik. Brak skuteczności gospodarzy został bardzo szybko skarcony. Trójkową akcje wyprowadzili mistrzowie Polski. Swoją dobrą pozycję przed bramką Rosena zasygnalizował Kacper Maciaś, który otrzymał krążek od Grzegorza Pasiuta i doprowadził do wyrównania. Minutę później katowiczanie zapuścili kolejną trójkową akcję, która rozpracowała defensywę torunian i za sprawą Bena Sokaya wyszli na prowadzenie. Tercja przebiegała w szybkim tempie, obie strony szukały swoich szans na zdobycie bramek. Dobrą dyspozycję potwierdzali bramkarze po obu stronach tafli.

Na początku trzeciej tercji zagościliśmy pod bramką Michała Kielera, jednak pierwsze sekundy nie przyniosły bezpośredniego zagrożenia bramkowego. W 44. minucie jęk zawodu przeszył trybuny, gdy po strzale torunian, słupek wyręczył interweniującego Michała Kielera. W 47. minucie ożywiły się nadzieje na wyrównanie wyniku, Daniła Larionovs pomknął indywidualnie na bramkę Kielera, ale kolejny raz nie dał się zaskoczyć 28-letni bramkarz, odbijając uderzenie parkanami. W 50. minucie zagościliśmy w tercji gospodarzy. Najpierw w charakterystyczny dla siebie sposób, z prawego bulika próbował Pasiut, a krążek odbity po barku Ekholma Roséna zatrzymał się na słupku. Chwilę później z niebieskiej linii uderzał Aleksi Varttinen, krążek przeszedł przez walczących przed bramką zawodników i ostatecznie wpadł do bramki. Sędziowie zdecydowali się przeanalizować zapis video, jednak nie dopatrzyli się przewinienia ze strony katowiczan i przypisali trafienie na konto Olli Issakki. Ostatnie dziesięć minut spotkania przebiegało na wzajemnej wymianie ciosów, krążek szybko wędrował z tercji do tercji. W 59. minucie Juha Nurminen podjął decyzję o wycofaniu bramkarza. Na pięć sekund przed końcem spotkania torunianie wykorzystali przewagę zawodnika w polu zdobyciem kontaktowego trafienia za sprawą Riku Tiainena. Był to jednak ostatni akcent tego spotkania, na doprowadzenie do wyrównania gospodarzom zabrakło czasu.

 

Grad goli i mnóstwo emocji. GieKSa wciąż niepokonana!

Świetne widowisko stworzyli zawodnicy GKS-u Katowice oraz Zagłębia Sosnowiec. Trzy punkty ostatecznie padły łupem mistrzów Polski, którzy wygrali po emocjonującym spotkaniu 6:4.

Już od pierwszego bulika było jasne, że czeka nas twarde, prowadzone w wysokiej intensywności spotkanie. Drużyny dążyły do przejęcia krążka mocnym pressingiem. W 4. minucie goście popełnili błąd w rozegraniu we własnej tercji.Do bezpańskiego krążka pierwszy dopadł Olli Iisakka, który nie zastanawiając się długo, zerknął tylko, jak jest ustawiony Spěšný, a następnie technicznym uderzeniem z nadgarstka nie dał szans czeskiemu golkiperowi. Zdobyta bramka zachęciła mistrzów Polski do szukania sobie kolejnych sytuacji bramkowych. W 6. minucie na ławkę kar sędziowie oddelegowali Michał Bernackiego. GieKSa od pierwszego wznowienia ruszyła do ataku w przewadze. W 7. minucie Santeri Koponen udowodnił jak świetnym dysponuje uderzeniem i zaskoczył zasłoniętego przez Hampusa Olssona Patrika Spěšnego, wyprowadzając GKS na dwubramkowe prowadzenie. Goście nie zamierzali składać broni. W 10. minucie grając w osłabieniu zdołali wyprowadzić kontrę którą wykończył Dominik Nahunko, zdobywając kontaktowe trafienie. Dwie minuty później na indywidualne wykończenie akcji zdecydował się Nikita Bucenko, który precyzyjnym strzałem od słupka wyrównał rywalizację. Do końca pierwszej tercji stroną nieznacznie przeważającą pozostawał GKS Katowice. W drużynie gości aktywny pozostawał Bucenko, który dawał się we znaki defensywie mistrzów Polski.

Wraz z początkiem drugiej odsłony GKS Katowice przyspieszył swoje poczynania ofensywne. Goście zostali zamknięci we własnej tercji i zmuszeni do ciężkiej pracy w defensywie. Krótkie wypady do tercji katowickiej pozwalały jedynie na wymianę formacji , jednak nie zarysowywały groźniejszych ataków. W 26. minucie podopieczni Piotra Sarnika stanęli przed pierwszą możliwością gry w przewadze, dopiero w ostatnich sekundach zdołali zamknąć GieKSe, na stworzenie realnego zagrożenia zwyczajnie zabrakło im czasu. Po uzupełnieniu formacji na lodzie krążek wędrował od tercji do tercji. Z biegiem upływu czasu GKS zaczynał znów dochodzić do głosu, pracując coraz mocniej na Patriku Spěšným. Opór gości został w końcu przełamany w 37. minucie. Krążek trafił do Joony Monto, który widząc swoją dogodną pozycję pokusił się o uderzenie i przy prawym słupku umieścił krążek w bramce Zagłębia.

Emocji nie zabrakło już z początku trzeciej odsłony gry. W 43. minucie Jakub Šaurwrzucił krążek na bramkę Johna Murraya. Doszło do sporego zamieszania, w którym najlepiej odnalazł się Roman Szturc umieszczając gumę w siatce. Sędziowie podjęli decyzję o analizie wideo, która zajęła arbitrom blisko 5 minut. Ostatecznie nie dopatrzyli się oni nieprawidłowości w zdobyciu bramki, zaliczając trafienie. Odpowiedź mistrzów Polski przyszła wraz z 48. minutą spotkania. Koronkowym rozegraniem popisali się Monto oraz Iisakka. Krążek ostatecznie trafił do Santeriego Koponena, a ten pewnym wykończeniem pokonał Spěšnego, który nie zdążył przesunąć się za krążkiem. 30 sekund było dane cieszyć się zebranym w „Satelicie” kibicom z prowadzenia GieKSy. Chwilę po wznowieniu gry Nikita Bucenko zdobywa swoją drugą bramkę wyrównując wynik spotkania. W 50. minucie karą mniejszą dwóch minut został ukarany Riley Stadel. GKS skrzętnie skorzystał z przewagi za sprawą Sama Marklunda, który został autorem piątego trafienia. Na minutę oraz 36 sekund przed końcem spotkania Piotr Sarnik zadecydował o wycofaniu z bramki Patrika Spesnego. Zagłębie nie zdołało jednak wykorzystać przewagi, co więcej do pustej bramki trafił Bartosz Fraszko ustalając wynik spotkania na 6:4.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna Wywiady

Górak: Zdaliśmy egzamin

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po wygranym 3:0 sparingu ze Stalą Rzeszów porozmawialiśmy z trenerem Rafałem Górakiem. Zapytaliśmy o ubiegły i nadchodzący sezon, uchylony przepis o młodzieżowcu, a także o nowego napastnika.

Wakacje spędził pan aktywnie?

Rafał Górak: Aktywnie, byłem bardzo aktywny: chodziłem po górach, dużo pływałem, siedziałem trochę nad morzem. Fajnie nam się udało pojechać trochę w nieznane, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie nas kierowała intuicja. Byliśmy trochę tam, to tu. Wszędzie aktywnie – rowerki i spacery.

Pan jest w stanie odciąć się od piłki?

Wy to doskonale wiecie – piłka to jest całe moje życie, nigdy się nie odetnę. Próbuję się resetować, natomiast piłka mnie nie zabija. Nie powoduje, że jak coś robię, to mnie to męczy. Lubię odpoczywać, np. czytając, ale bez piłki się nie da.

Jak żyje się cały czas pod okiem kamer?

Powiem szczerze, że bardzo mocno zaryzykowałem. Byłem odważny, żeby ten serial „Trenerzy” tyle pokazał od środka. Starałem się nic nie wycinać i w zasadzie mogliście zobaczyć mnie takiego, jakim jestem. To na pewno jest całkiem inny wymiar, bo pierwsza czy druga liga to jest zupełnie inne zainteresowanie medialne. Wydaje mi się, że to, co można w tym wszystkim zobaczyć, to że praca w GKS-ie Katowice idzie bardzo dobrym nurtem. Nie mamy się czego wstydzić, wprost przeciwnie – wykonujemy świetną pracę jako sztab, piłkarze i zespół.

Zostanie jakiś przebłysk po sezonie?

Nie, cały sezon został mi w pamięci. To jest pierwszy sezon od dawna dla GKS-u Katowice w Ekstraklasie, a mój debiutancki. Każdy moment, każda chwila dla mnie była wyjątkowa i zostanie w mojej pamięci bardzo mocno. Ale to już jest za nami, trzeba patrzeć do przodu.

Jaki był najtrudniejszy moment?

Szukałem czegoś takiego, ale powiem szczerze: dobrze rozwiązywaliśmy te nasze problemy. Nawet ten moment, gdy przegraliśmy tę drugą połowę w Zabrzu i zastanawiałem się, w jaki sposób będziemy gotowi w następnych meczach. Okazało się, że drużyna świetnie reagowała na wszystko. Zdaliśmy egzamin tego debiutanckiego sezonu i ważne jest to, że nie dopuściliśmy do sytuacji, gdzie moglibyśmy się naprawdę trwożyć. Bardzo mocno pracowaliśmy, żeby drużynę ciągnąć, oni też byli świetni. To dało takie, a nie inne efekty.

Udało się sprostać założeniom i można oceniać sezon pozytywnie?

Na pewno nie możemy mówić, że „się udało”. To byśmy musieli mówić o jakimś elemencie przypadkowości. Wydaje mi się, że właśnie wypracowaliśmy to ogromną, ciężką robotą, że dziś w Katowicach mamy takie żółte serca. Kibice się zbudzili, kochają ten zespół, Klub, stadion, wszystko, co się wydarzyło. To jest piękne, że wstaliśmy z tego mułu, w którym byliśmy wszyscy razem.

Wasze dobre występy podniosły poprzeczkę?

Także nas rozwinęły, jesteśmy dzisiaj lepsi. To też jest ważne, bo wszystko na plus, jeśli człowiek jest ambitny, to nie może po prostu powiedzieć: „to było takie świetne, teraz jestem najlepszy”. Nie, nas to rozwinęło i w związku tym trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czy we mnie, w Rafale Góraku, jeszcze jest miejsce na rozwój? No jest! Ja to zawsze mówię moim piłkarzom, tu nie ma co myśleć, że się jest 32-letnim piłkarzem, czas na rozwój jest zawsze. Nie wolno stanąć, bo wtedy momentalnie jest regres, a nam chodzi o progres.

Drugi sezon dla beniaminka podobno jest najtrudniejszy, a niektórzy kibice rozmarzyli się o pucharach.

Bardzo bym tonował rozważania o europejskich pucharach. One są na pewno czymś pięknym i byłyby czymś wyjątkowym, natomiast Ekstraklasa jest bardzo silna i ma mocne zespoły. Poziom idzie do góry, trzeba z respektem i szacunkiem podchodzić do tego wszystkiego. Tamten sezon był dobry, ale też bardzo trudny, a w ostatnich latach beniaminkowie wylatywali z hukiem. Myśmy się w niej dobrze usadowili, trzeba kontynuować pracę.

Połowa drużyn bije się o rozgrywki międzynarodowe.

To świadczy o tym, że nie stało się to, co często dzieje się na świecie, że są te siły. U nas trzeba szczerze powiedzieć, że jest te pięć zespołów, które będą się o to biły i tam jest ich miejsce. Czy my dzisiaj o tę piątkę walczymy? Ja bym powiedział, że po prostu musimy dążyć do tego krok po kroku, by wiele lat GKS grał w Ekstraklasie. Być może przyjdzie taki moment, gdy powiem z otwartym sercem, że jestem gotowy na walkę o czołowe lokaty.

Co będzie największym wyzwaniem?

Każdy sezon jest inny. Dzisiaj jesteśmy bez Sebastiana i Oskara – to są wyrwy, poważne ubytki w drużynie. Każdemu, kto mnie pyta o naszą największą siłą, odpowiadam: zespołowość. To Sebastian się zbudował w GKS-ie, to Oskar się zbudował w GKS-ie, to my ich wyprodukowaliśmy. U nas eksplodował Antek Kozubal, świetnie zaczął grać Mateusz Kowalczyk. Dawid Kudła stał się bardzo porządnym bramkarzem. Ta zespołowość jest siłą tego zespołu, ja bym chciał w tym kierunku iść, by ci dochodzący stawali się coraz lepszymi zawodnikami. Stąd pomysł na to okienko, by byli to zawodnicy trochę po prostu młodsi.

Zawodnicy muszą się lubić, czy wystarczy po prostu kultura i szacunek?

Nie, nie muszą się wcale lubić. Muszą mieć kult rozmawiania o piłce nożnej. Nie chodzi mi o to, że mają czytać gazetę albo oglądać mecze, tylko rozmawiać o tym, w jaki sposób chcą realizować swoje zadania na boisku, jak my mamy grać. Ty słuchasz heavy metalu, a ja disco-polo, tu mamy dwa inne światy – ale piłka nas łączy i musimy w klubie rozmawiać o piłce, bo to jest miejsce naszej pracy, pasji. Na wczasy może ze sobą nie pojedziemy i możemy nie pałać do siebie miłością, natomiast o piłce musimy umieć rozmawiać, to jest nasz obowiązek. My reprezentujemy klub, a klub jest ważniejszy niż nasze ego. Te disco-polo lub metal nie są istotne, najważniejszy jest GKS.

Są jakieś zmiany w przygotowaniach, czy trzyma się pan wypracowanych przez lata schematów?

Staramy się być coraz bardziej intensywni. W naszym zespole intensywność jest, a ona wynika z rozumienia gry. Chciałbym, aby GieKSa była jeszcze bardziej zażarta, jeszcze bardziej upierdliwa dla przeciwników i jeszcze bardziej spektakularna w atakowaniu. W pierwszym sezonie pokazaliśmy dużo dobrego, daliśmy dużo radości – o to chodzi. Nie chcemy być drużyną, która w Ekstraklasie cierpi. Chcemy, by mówiono o nas, że jesteśmy po prostu jacyś, bo to już znaczy, że mamy kulturę gry. To jest dla mnie istotne.

Czyli na to będzie pan zwracał uwagę, że macie walczyć i zostawić serce na murawie?

Nie da się walczyć, jeśli nie rozumie się gry. Powoduje to masę czerwonych kartek i zamieszania, ja to trochę inaczej rozumiem. Mamy walczyć, ale rozumiejąc, co chcemy zrobić. Jeśli będziemy realizować założenia, oddamy serducho, do tego umiejętności piłkarskie – mamy szansę być spektakularnymi i wygrywać, po prostu.

Jak dotąd wszystko idzie zgodnie z planem?

W miarę idzie zgodnie z przewidywaniami. Wiadomo, są trochę przemęczeniowe sprawy, mniejsze i większe urazy, dopinamy kwestie dojść samych zawodników. Obóz w Opalenicy był naprawdę na najwyższym poziomie i jestem bardzo zadowolony.

Do zespołu dołączyli młodzi zawodnicy. To część strategii?

Po awansie chciałem piłkarzy bardzo doświadczonych, którzy przyjdą i dadzą nam w szatni uspokojenie emocji. Zrelak, Czerwiński i Nowak, to byli dla mnie bardzo ważni zawodnicy. Przyszli i dali w szatni bufor bezpieczeństwa, że w trudnym momencie powiedzą: spokojnie, wychodzimy z tego. Zawodnicy ze sobą rozmawiają. Wiadomo, nie możemy iść tylko w takich zawodników, bo wszyscy jesteśmy coraz starsi, dlatego planowaliśmy to, by przyszli do nas piłkarze z dużymi umiejętnościami i „dwójką” z przodu. O takich zawodnikach myślałem najbardziej.

Przepis o młodzieżowcu się zmienił.

Dla mnie to upiorny przepis, niemający nic wspólnego z logiką i grą fair play. Drużyny niekorzystające z tego były karane. To jest dla mnie chore. Nie mam nic przeciwko Pro Junior System i nagradzaniu drużyn za stawianie na młodych Polaków. Nie powinien to być jednak przepis, który daje mi nakaz wystawienia na boisko zawodnika, który ma jakiś rocznik. Dla mnie wskazanie, że młodzieżowiec musi być z rocznika 2003, to jakby powiedziano: „ale musisz mieć też jednego z 1973!”. No i co, ja zagram? Dla mnie to jest bez sensu, nie wolno nakazywać, trzeba po prostu promować młodych ludzi. GKS jest oparty o polskich zawodników i daje sobie radę. Ja tego nie rozumiem, jeszcze trzeba zapłacić karę. Pro Junior System świetny, a ten przepis o młodzieżowcu to dobrze, że zniknął.

To był problem, że ktoś na przykład wiedział, że gra tylko przez ten przepis?

Właśnie, to również mogło doprowadzać do tego, że dochodziło do takich absurdów. Zawodnicy starsi mogli czuć się pokrzywdzeni, że młodzieżowiec musi grać. My zawsze mieliśmy w składzie młodzieżowców pełną gębą, bardzo się z tego cieszyłem. Każdy z nich był świetnym zawodnikiem, ale nie wszyscy taki komfort mieli.

Wielu kibiców podchodzi z dużą rezerwą do sprowadzenia Macieja Rosołka.

Na pewno do nas pasuje, takiego nieoczywistego zawodnika szukaliśmy. Na rynku jest wielu zawodników, natomiast trzeba być racjonalnym. Nie zawodziliśmy się na zawodnikach, którzy nie byli tymi z topu na tej pozycji. Przychodzili piłkarze, o których wiedziałem, że ich sposób gry może nam pomóc. Maciej jest właśnie takim piłkarzem.

Jakie są cele na ten sezon?

Ekstraklasa w Katowicach ma być na lata – to jest moje motto pracy z tą drużyną. Chciałbym być maksymalnie przygotowany do pierwszego meczu i wyjść na Raków z pewnością, że możemy wygrać.

Najbardziej wyczekiwany mecz to… 

Chyba zawsze tak będzie: każdy kolejny. Naprawdę się nie mogę doczekać spotkania z Rakowem.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Repka opuszcza GieKSę

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Oskar Repka zdecydował się na przejście do Rakowa i podpisał tam 5-letnią umowę. Klub z Częstochowy aktywował klauzulę wykupu zawodnika.

Repka odchodzi na zasadzie transferu definitywnego. GieKSa z tytułu transferu otrzyma rekordową kwotę, według medialnych spekulacji będzie to około 3 milionów złotych (700 tys. euro).

Pomocnik dołączył do GKS Katowice w 2021 roku. W sezonie 2023/24 pomógł w awansie do Ekstraklasy, a następnie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 33 spotkania, w których strzelił 8 bramek. Ogółem koszulkę GieKSy zakładał 113 razy, zdobywając 13 bramek. W czerwcu po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, ale nie wystąpił w oficjalnym spotkaniu.

Zawodnikowi życzymy powodzenia w nowych barwach i dziękujemy za grę w naszym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Ekstra-noty 2025: Defensywa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do lektury ocen defensywnych zawodników GieKSy w sezonie 2024/25. Przy wystawianiu not w skali szkolnej (1-6) regularnie grającym zawodnikom kierowaliśmy się średnią Waszych ocen za miniony sezon. Za wiosnę uznaliśmy wszystkie spotkania rozgrywane w 2025 roku, tj. od meczu ze Stalą Mielec. 


Dawid Kudła: Sezon potwierdził jego klasę, choć nie obyło się bez poważnych wpadek, które na początku rundy jesienne skłoniły kibiców nawet do rozważań zmiany podstawowego golkipera. Było to raczej spowodowane czystymi emocjami, a nie chłodnymi przemyśleniami i nic takiego nie miało racji bytu. Było kilka błędów w komunikacji i wyjściu na przedpole, które bezpośrednio przekładały się na zagrożenie pod bramką. Po kilku spotkaniach w Ekstraklasie odnalazł jednak swój rytm i stał się prawdziwą opoką, ratując zespół w wielu akcjach, a najbardziej pamiętną będzie chyba parada w sytuacji sam na sam ze Shkurinem. Interwencje niemożliwe to właśnie jego specjalność. Przy wyprowadzeniu piłki jeszcze nieraz przyprawiał nas o szybsze bicie serca, ale zwykle już uchodziło mu to na sucho i koniec końców był ważnym elementem budowy akcji. Demony powróciły jeszcze przy niefortunnej interwencji w Gdańsku w końcówce sezonu, ale był to już raczej odosobniony wybryk na tle niezwykle pracowitej rundy wiosennej. Ze smaczków pozasportowych – potrafił wprowadzić uśmiech na twarzach wszystkich dziennikarzy, rzucając prześmiewcze komentarze w stronę kolegów udzielających wypowiedzi. Ostatecznie słusznie był przez Was wielokrotnie wybierany MVP spotkań, zapewniał drużynie niezbędny spokój na tyłach. Adrian Błąd prawdopodobnie mógłby częściej udzielać takich wywiadów, jak ten po meczu z Górnikiem: “Jak powiem, że dzisiejszy mecz wybronił nam Kudi, to nie będzie nic odkrywczego.”

🍁Jesień: 5
🌱Wiosna: 5+


Rafał Strączek: W pucharze spisywał się przyzwoicie, może przyzwoicie z plusem – zależy od interpretacji parady przy feralnym rzucie wolnym. Na pewno jest cenną rywalizacją dla Dawida Kudły, choć wiosną nie dostał ani minuty. Ostatecznie pozostał w naszym klubie na kolejny sezon.

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny


Arkadiusz Jędrych: Był ważnym spoiwem naszej defensywy, nawet jeśli sporadycznie zdarzały mu się proste błędy i czasem zbyt długo zwlekał z doskokiem, przez co na sumieniu ma parę groźnych akcji i bramek. Jego gra w powietrzu była wręcz niezawodna, a jego waleczność doskonale obrazuje podwójna interwencja, gdy już z poziomu murawy zdołał wybić nadlatującą piłkę. Umiejętność czytania gry i asekuracja kolegów sprawiały, że cały zespół czuł się stabilniej, a napastnicy rywali musieli szukać innych rozwiązań, nie mogąc korzystać z blokowanych przez niego wrzutek. Jego kluczowe wślizgi zapadają w pamięć: był zdolnym na pełnym ryzyku wyłuskać piłkę spod nóg rywala, albo i samą swoją obecnością zmusić go do błędu. Nie ograniczał się jednak tylko do roli tradycyjnego obrońcy: potrafił też posyłać jego rozpoznawcze długie piłki, które pozwalały szybko przejść do ataku. Prawdziwy Pan Kapitan, jako jedyny zawodnik z pola w całej lidze rozegrał każdą minutę tego sezonu.

🍁Jesień: 5-
🌱Wiosna: 5-


Lukas Klemenz: W kilku przypadkach to właśnie on, przy pomocy szybkości i zmysłu napastnika, wyprowadzał kontrę, która przeradzała się w groźną akcję semi-skrzydłowego. Po stałych fragmentach również potrafił kreować zagrożenie, czego wymaga od obrońców Rafał Górak. Ofensywny Lukas Klemenz z pierwszej rundy może być oceniony pozytywnie, niestety dużo więcej można powiedzieć o powtarzających się błędach w prostej grze piłką i nawet jej przyjęciu, pasywnym kryciu i brakach szybkościowych. Nie był pewnym punktem naszej defensywy na wiosnę, choć na papierze ma odpowiednie do tego umiejętności. Zazwyczaj spisywał się przyzwoicie lub nawet dobrze – po prostu w kluczowych chwilach zbyt często przydarzały mu się błędy, co rzutuje na jego ogólnym odbiorze.

🍁Jesień: 4+
🌱Wiosna: 3-


Alan Czerwiński: W końcówce sezonu prezentował się bardzo solidnie, rzadko przegrywał pojedynki i był po prostu kluczowym elementem drużyny, także w szatni. Był ważnym punktem w grze defensywnej – nie unikał odpowiedzialności, wspierał rozegranie i wielokrotnie asekurował swoich kolegów, często subtelną zmianą ustawienia zapobiegając kontrze lub ułatwiając zapoczątkowanie akcji. Dokładał do tego swoje w fazie ofensywnej, gdy z Marcinem Wasielewskim zaczęli stosować manewr wymiany pozycjami, w końcu nominalnie jest wahadłowym. Od czasu tej zmiany taktycznej mógł pokazywać pełnię swoich możliwości. Na początku kampanii momentami brakowało mu odwagi – nawet gdy miał przestrzeń do podłączenia się do akcji, wybierał podanie wstecz zamiast odważnego wejścia na wolne pole. Zdarzały mu się też proste błędy techniczne, zwłaszcza tuż po przenosinach: złe przyjęcia, niecelne zagrania na kilkanaście metrów, czy brak wyczucia przy pressingu rywali, których częstotliwość malała z biegiem czasu. Jako półboczny obrońca zdawał się czuć niekomfortowo, ale finalnie wyrósł na pewny punkt defensywy, jako wahadłowy dobrze sobie radził niemal od początku. Podobno proces adaptacji do nowego stylu gry trwa ponad pół roku, co zdaje się potwierdzać jego przypadek. 

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 5


Marten Kuusk: Jego atutem była siła fizyczna i zdecydowane wejścia w pojedynki – potrafił wygrać walkę o piłkę, postawić twarde warunki i wyczyścić pole karne w klasyczny, prosty sposób. Kilka razy źle wybierał moment na wyskoczenie z formacji, tworząc tym samym lukę w obronie. Potrafił dołożyć swoje w kreacji, ale raczej były to prostsze (lecz skuteczne) rozwiązania. Choć nie popełniał wielu rażących błędów, czasami trudno było mówić o pewności i spokoju, które powinien gwarantować środkowy obrońca. Wydaje się, że musi popracować tylko nad decyzyjnością i koncentracją, by rozwiać wszelkie wątpliwości co do swojej osoby – w kilku meczach stawał na wysokości zadania i zamykał swoją stronę.

🍁Jesień: 4
🌱Wiosna: 4-


Aleksander Komor: W ataku dołożył całkiem sporo jak na stopera (raz nawet próbował strzału przewrotką), w rozegraniu na pressing reagował raczej ekspediowaniem piłki. Potrafił wykazać się walecznością i wygrać pojedynek fizyczny. W obronie popełnił kilka błędów i sprawiał wrażenie bardzo zestresowanego grą w Ekstraklasie. 

🍁Jesień: 3
🌱Wiosna: Brak oceny


Bartosz Jaroszek: Z Unią zagrał bardzo nerwowo i niestabilnie. Z Pogonią (przynajmniej na chwilę) uratował nas przed utratą bramki wybiciem z linii, a jego najlepszy występ to starcie z Niecieczą – został wybrany MVP, bardzo dobry był to mecz. Pomagał drugiemu zespołowi, a kibice już wiążą jego przyszłość, choć jeszcze sezon zostanie w pierwszym zespole, z działem marketingu.  

🍁Jesień: 3+
🌱Wiosna: Brak oceny

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga