Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Kopciuszek balował do końca!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ostatnich siedmiu dni, które obejmują dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki oraz hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

Piłkarze GieKSy rozegrali wyjazdowe spotkanie z rezerwami Pogoni Szczecin w ramach rozgrywek Pucharu Polski. Nasza drużyna wygrała 2:0 (1:0). W 1/16 finału GieKSa zmierzy się z ekstraklasowym zespołem Górnika Zabrze. W poniedziałek piłkarze rozegrali kolejne spotkanie ligowe w którym wygrali z Odrą w Opolu 1:0 (1:0). Prasówkę po tym meczu przeczytacie TUTAJ. Piłkarki po przerwie reprezentacyjnej wrócą na boisko 11 września. Panie zagrają na wyjeździe z Górnikiem Łęczna.

W ubiegłym tygodniu siatkarze w ramach przygotowań do nowego sezonu PlusLigi zmierzyli się, w rozgrywkach turnieju Góral Cup Beskidy, z drużynami LUK Lublin oraz BBTS Bielsko-Biała. W obu meczach GieKSa przegrała, odpowiednio 0:3 oraz 2:3 i zajęła ostatnie miejsce w turnieju. W najbliższych dniach drużyna rozegra dwa sparingi z Aluron CMC Wartą Zawiercie. Mecze zostaną rozegrane w najbliższy piątek i sobotę, odpowiednio o godzinie 17:30 i 14:00. Media spekulują odnośnie transferu reprezentanta Bułgarii Gjorgi Seganowa do GieKSy.

Hokeiści w ubiegłym tygodniu rozpoczęli zmagania w Hokejowej Lidze Mistrzów, w której, rozegrali dwa domowe spotkania. Nasza drużyna zaprezentowała się bardzo dobrze: w pierwszym z nich nieznacznie uległa obrońcy trofeum Rögle Ängelholm 4:5, w drugim po dogrywce pokonała ZSC Lions Zurich 2:1. Kolejne spotkania zespół rozegra na wyjeździe, pierwsze z nich już jutro (w czwartek o 19:45) z Lions Zurich, następne w sobotę (o 14:35) z Rögle Ängelholm. Bezpośrednią transmisję zostanie przeprowadzona na kanałach Polsatu Sport. Do kadry drużyny dołączyli obrońca Kacper Maciaś oraz napastnik Piotr Ciepielewski i bramkarz Jakub Ciućka. Poszerzono również skład szkoleniowy drużyny.

 

PIŁKA NOŻNA

24kurier.pl – GKS Katowice wyeliminował rezerwy Pogoni

Piłkarze Pogoni II Szczecin, trenowani przez Pawła Ozgę, zakończyli przygodę z Pucharem Polski, w I rundzie rozgrywek szczebla centralnego ulegając GKS-owi Katowice, wspieranemu przez 300-osobową grupę śląskich szalikowców, którzy głośno dopingowali przez cały mecz, a szczecińskim kibicom tylko kilka razy i to na krótko udało się ich przekrzyczeć.

[…] Do pucharowego pojedynku portowcy przystąpili w najsilniejszym możliwym zestawieniu, wzmocnieni zawodnikami z pierwszej drużyny: Kacprem Smolińskim, Stanisławem Wawrzynowiczem, Bartłomiejem Mrukiem i Maciejem Kowalem (nikt z nich nie będzie już mógł zagrać w obecnym sezonie w Pucharze Polski w ekstraklasowej Pogoni) oraz doświadczonym w ekstraklasowych bojach Wojciechem Lisowskim, a drugi rutyniarz Bartosz Ława, wszedł na boisko na ostatni kwadrans.

Od pierwszej minuty na boisku zarysowała się wyraźna przewaga gości, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej tworzyli sytuacje podbramkowe, co zakończyło się bramką w 25. minucie po rzucie rożnym, gdy Jaroszek uderzeniem pod poprzeczkę wpisał się na listę strzelców. Najlepszą okazję do wyrównania miał Smoliński, lecz strzelił tuż obok słupka. Po przerwie obraz gry nieco uległ zmianie. Z minuty na minutę coraz więcej do powiedzenia mieli szczecinianie, którzy ambitnie próbowali doprowadzić do wyrównania. Bliscy szczęścia byli Smoliński i Rostami, ale ich strzały były minimalnie niecelne, a wyrównać mógł chciał również Lisowski, lecz jego główka została zblokowana. Niewykorzystane okazje zemściły się w doliczonym czasie, gdy po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Kościelniak strzałem głową przypieczętował awans GKS-u, w którym dobrze zagrał wychowanek Błękitnych Stargard Grzegorz Rogala, a na ławce rezerwowych siedział były bramkarz portowców Dawid Kudła.

– Odkąd jestem trenerem Pogoni jeszcze nigdy nie graliśmy z tak dobrze zorganizowanym przeciwnikiem, zarówno w atakowaniu, jak i bronieniu – powiedział trener P. Ozga. – Nasze problemy nie były związane z niepewnością czy nerwowością. Po prostu akcje pressingowe rywala trwały kilka sekund krócej, niż w III lidze. Każdy nasz błąd techniczny był przez zespół z Katowic wykorzystywany. Wiadomo, że w takim meczu to przeciwnik ma większe posiadanie piłki. Jeśli nie potrafiliśmy po odbiorze wymienić kilku podań, żeby odpocząć z piłką i za chwilę poszukać momentu przyspieszenia, to za chwilę musieliśmy znowu intensywnie biegać w defensywie. W przerwie przeprowadziliśmy korektę ustawienia, która trochę odmieniła ten mecz. Przeszliśmy na system 1-4-5-1, przez co mieliśmy więcej odbiorów piłki, a w konsekwencji szans do kontrataków. Szkoda, że żadnego z nich nie wykorzystaliśmy.

 

sport.interia.pl – Pogoń II Szczecin – GKS Katowice 0-2 (0-1). 1. kolejka Pucharu Polski

[…] Kto by pomyślał, że już od pierwszego gwizdka sędziego piłkarze będą grać aż tak agresywnie. Sędzia miał dużo pracy, piłkarze skupiali się na polowaniu na nogi przeciwników i pewnie dlatego kibice nie obejrzeli w tym czasie żadnej bramki. Szczęście uśmiechnęło się do piłkarzy GKS-u Katowice w 25. minucie spotkania, gdy Bartosz Jaroszek strzelił pierwszego gola.

Między 35. a 38. minutą, arbiter starał się uspokoić grę pokazując dwie żółte kartki piłkarzom GKS-u Katowice i jedną drużynie przeciwnej. Pierwsza połowa zakończyła się skromnym prowadzeniem drużyny GKS-u Katowice.

W 58. minucie Matuesz Bąk został zastąpiony przez Yadegara Rostamiego. Między 60. a 89. minutą, sędzia starał się uspokoić grę pokazując dwie żółte kartki zawodnikom Pogoń II Szczecin i jedną drużynie przeciwnej. Między 65. a 84. minutą, boisko opuścili piłkarze GKS-u Katowice: Marcin Stromecki, Zbigniew Wojciechowski, Patryk Szwedzik, Grzegorz Rogala, Adrian Błąd, na ich miejsce weszli: Daniel Dudziński, Marcin Wasielewski, Dominik Kościelniak, Marcin Urynowicz, Dawid Brzozowski.

[…] W ostatnich minutach spotkania na murawie stadionu atmosfera była rozgrzana. W doliczonej drugiej minucie meczu na listę strzelców wpisał się Dominik Kościelniak. Do końca spotkania rezultat nie uległ zmianie. Pojedynek zakończył się wynikiem 0-2.

Zespół GKS-u Katowice zdominował rywali na boisku. Przeprowadził o wiele więcej groźnych ataków na bramkę przeciwników, oddał dziewięć celnych strzałów. Jedenastka Pogoń II Szczecin zagrała bardzo agresywnie, co niestety przełożyło się na dużą liczbę fauli. Arbiter starał się panować nad sytuacją i chętnie wyciągał kolorowe kartoniki, niestety nawet to nie ochłodziło rozgrzanych głów zawodników. Sędzia w pierwszej połowie pokazał jedną żółtą kartkę zawodnikom Pogoń II Szczecin, a w drugiej dwie. Piłkarze GKS-u Katowice dostali w pierwszej połowie dwie żółte kartki, natomiast w drugiej jedną mniej.

 

sportdziennik.com – Piłkarze GKS-u zrobili swoje

Z dalekiej podróży do Szczecina katowiczanie wrócili z poczuciem spełnionego obowiązku. Czyste konto debiutanta.

W ostatniej dekadzie GieKSa przyzwyczaiła do tego, że potrafi sprawić w pucharowych przedbiegach przykrą niespodziankę, odpaść z niżej notowanym rywalem, jak miało to miejsce na boiskach w Luboniu, Niepołomicach, Radomiu czy Tarnobrzegu. Dzisiaj zrobiła swoje. Pokonała rezerwy ekstraklasowicza ze Szczecina, które w centralnej drabince PP znalazły się dzięki zwycięstwie w pucharowej rywalizacji okręgu zachodniopomorskiego.

Trener Rafał Górak nie kombinował i wystawił na tyle optymalny skład, na ile był w stanie. Brakowało kontuzjowanych Daniela Tanżyny, Daniela Krasuckiego i Oskara Repki, za czerwoną kartkę obejrzaną jeszcze w barwach Rakowa pauzował Jakub Arak, ale za to w pierwszym składzie znów zameldował się duet Adrian Błąd – Rafał Figiel, a na szpicy – powracający do sił po chorobie Marko Roginić. Jedyny debiut, co sugerował szkoleniowiec kilka dni temu dopytywany przez „Sport”, miał miejsce w bramce. Dawida Kudłę zastąpił między słupkami Patryk Szczuka, pozyskany latem z LKS-u Goczałkowice. 20-letni wychowanek akademii sąsiedniego Rozwoju mógł mówić o debiucie udanym, skoro zachował czyste konto.

W I połowie katowiczanie mieli wyraźną przewagę, budowali ataki pozycyjne, podczas gdy gospodarze ograniczali się do sporadycznych kontr. Tę wyższość udokumentowali w 25 minucie za sprawą Bartosza Jaroszka, który trafił pod poprzeczkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Jaroszek osłodził sobie zapewne nieco gorycz ostatnich dni – w niedzielnym spotkaniu z Arką ujrzał czerwoną kartkę, już swoją drugą w sezonie. W poniedziałek w Opolu nie zagra, w Szczecinie mógł jak najbardziej i nie zawiódł.

Po przerwie rezerwy Pogoni – wicelider II grupy III ligi – miały już nieco więcej do powiedzenia, kilkukrotnie bardzo poważnie postraszyły GieKSę, ale drogi do siatki nie znalazły, a w końcówce same się nadziały. Głową piłkę do siatki skierował Dominik Kościelniak, dla którego był to pierwszy gol od ponad roku i powrocie do gry po poważnej kontuzji.

Mecz odbył się na stadionie młodzieżowym w Szczecinie (ok. 4 km od obiektu Pogoni) przy komplecie ponad 700 widzów, z których 200 stanowiła grupa fanatyków GieKSy. W szeregach gospodarzy wystąpił były gracz GKS-u Wojciech Lisowski, zaś z ławki na murawie zameldował się 43-letni weteran ligowych boisk Bartosz Ława.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Kariagin zawodnikiem ZAKSy, a Seganow GKS-u?

Reprezentacja Bułgarii zajęła ostatnie miejsce w grupie C mistrzostw świata i pożegnała się z turniejem. Tymczasem bułgarskie media donoszą, że dwóch reprezentantów tego kraju znalazło właśnie zatrudnienie w polskiej PlusLidze. Denis Kariagin ma w sezonie 2022/2023 nosić koszulkę ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, a Gjorgi Seganow GKS-u Katowice.

Z doniesień mediów bułgarskich wynika, że Gjorgi Seganow nie wróci nawet z reprezentacją do swojego kraju po mistrzostwach świata. Na początku przyszłego tygodnia reprezentant Bułgarii ma przejść badania lekarskie, po których parafuje swoją umowę.

Rozgrywający rozpoczął karierę w CSKA Sofia. W 2016 roku przeniósł się do Włoch, do zespołu Biosì Indexa Sora. Dwa lata później podpisał kontrakt z tureckim Maliye Piyango Ankara, a następnie Halkbankiem Ankara. W sezonie 2020/2021 grał dla włoskiego Top Volley Cisterna, ale po roku wrócił do Turcji i reprezentował Allpower Akü Cizre Belediyespor.

 

Góral Cup Beskidy: Luk Lublin i zawiercianie zagrają w finale

W Bielsku-Białej rozpoczął się turniej Góral Cup Beskidy. W pierwszym meczu półfinałowym LUK Lublin bez  straty seta pokonał GKS Katowice. Trzysetowe okazało się także półfinałowe starcie, w nim brązowi medaliści poprzedniego sezonu PlusLigi odprawili z kwitkiem gospodarzy turnieju – BBTS Bielsko-Biała.

Dwa bloki pozwoliły LUK Lublin objąć prowadzenie na początku spotkania, a pola zagrywki nie schodził Mateusz Malinowski (6:3). Przewaga ekipy z Lublina rosła, dobrze funkcjonował system blok-obrona, skuteczny był Nicolas Szerszeń i po pojedynczym bloku Damiana Hudzika było 16:10. GKS miał problem, żeby zmniejszyć swoje straty (16:22). Szybko LUK miał piłkę setową, kończąc premierową odsłonę atakiem Szymona Romacia.

Tym razem to katowiczanie świetnie rozpoczęli seta, prowadzili 4:0. W ataku nie zawodził Jakub Szymański, dobrze funkcjonował także środek siatki. LUK Lublin nie zamierzał się jednak poddawać i zmniejszył swoje straty. Kiedy w polu serwisowym pojawił się Malinowski, jego zespół złapał kontakt punktowy, a przy zagrywkach Szerszenia to oni zaczęli przejmować inicjatywę. Na tym nie poprzestali, swoje zrobił Wojciech Włodarczyk (22:19) i po kontrze Malinowskiego było już 2:0.

Podopieczni Dariusza Daszkiewicza dobrze zaczęli seta numer trzy, choć skład trochę się zmienił. Po kiwce Cristiano Torelliego jego ekipa prowadziła trzema oczkami, do tego Jakub Wachnik dołożył potężny serwis (9:5). Na tablicy wyników utrzymywał się rezultat korzystny dla lublinian, utrzymywali oni swoją zaliczkę, powiększył ją trudny serwis Konrada Stajera (17:10). Ekipa Grzegorza Słabego miała pojedyncze udane zagrania, mocno uderzył między innymi Tomas Rousseaux (14:21). LUK nie przedłużał już losów tego meczu i zakończył go mocną kontrą Romacia.

GKS Katowice – LUK Lublin 0:3 (18:25, 19:25, 17:25)

 

Góral Cup Beskidy: brąz dla BBTS-u, Luk Lublin najlepszy

W Bielsku-Białej zakończył się Góral Cup Beskidy. W walce o trzecie miejsce gospodarze rywalizacji – BBTS Bielsko-Biała, pokonali po zaciętym tie-breaku GKS Katowice. Emocji nie zabrakło także w finałowym starciu, do jego rozstrzygnięcia także potrzebny był tie-break, w nim LUK Lublin pokonał Aluron CMC Wartę Zawiercie.

Początek spotkania był wyrównany (3:3), dopiero przy serwisach Marcina Kani katowiczanie zbudowali sobie zaliczkę (6:3). GKS nie miał większych problemów z utrzymaniem swojego dystansu (13:10). Co prawda BBTS-owi udało się w końcówce zatrzymać Damiana Domagałę, ale cały czas gospodarze nie potrafili zbliżyć się na więcej niż dwa oczka (18:21). Akcja Jakuba Urbanowicza pozwoliła jego ekipie złapać kontakt punktowy (22:23), jednak zagranie Domagały doprowadziło do piłki setowej (24:22) i po udanym bloku zakończyli tę odsłonę.

Tym razem na początku seta odskoczyli gospodarze, po kontrze Rolanda Gergye było 8:5. GKS złapał kontakt (10:11) i dzięki pojedynczemu blokowi Tomasa Rousseux był remis po 12. Potem znów jednak zaliczkę zbudowali sobie bielszczanie (15:12), ręki w polu zagrywki nie wstrzymywał Gergye, jego zespół wygrywał już bardzo wyraźnie (20:13).Szybko doprowadził do piłki setowej I choć rywale obronili kilka z nich, to błąd dotknięcia siatki zakończył tę część spotkania.

BBTS mocno otworzył także kolejnego seta (7:4), ale przy serwisach Piotra Haina katowiczanie złapali wiatr w żagle (11:10). Nie na długo, bowiem tym razem dobrze za linią 9. metra radził sobie Urbanowicz (14:11) i jego zespół przejął inicjatywę. Przyjmujący długo nie opuszczał pola zagrywki (19:11), po akcji ze środka Wojciecha Sieka BBTS miał piłkę setową. Partię mocnym atakiem po skosie zakończył Konrad Formela.

Od początku kolejnej odsłony to BBTS miał dwupunktową zaliczkę, ale potem gra się wyrównała (8:8). Co prawda cały czas minimalne prowadzenie leżało po stronie gospodarzy turnieju, ale nie potrafili oni odskoczyć tak wyraźnie jak w poprzednich odsłonach (18:17). Końcówka należała do ekipy Grzegorza Słabego, która po wykorzystaniu piłki przechodzącej przez Jakuba Nowosielskiego miała piłkę setową (24:22), a do tie-breaka doprowadził atak Gonzalo Quirogi.

Niesiony zwycięstwem w poprzedniej partii GKS lepiej zaczął tą decydującą (5:2). BBTS doprowadził do remisu (5:5), ale prowadzenie przywróciły katowiczanom trudne serwisy Jakuba Lewandowskiego (8:5). Bielszczanie rzucili się do odrabiania strat (9:9) i o wyniku spotkania decydować miała długa walka na przewagi (17:17). Dopiero blok Dawida Wocha na środku siatki zakończył całe spotkanie.

BBTS Bielsko-Biała – GKS Katowice 3:2 (22:25, 25:19, 25:15, 23:25, 22:20)

 

HOKEJ

hokej.net – Kadra GieKSy skompletowana. Udane testy Maciasia

Szefostwo GKS-u Katowice poszerzyło swoją kadrę. Do rozgrywek Polskiej Hokej Ligi i Hokejowej Ligi Mistrzów zgłosiło trzech nowych zawodników.

Na początku sierpnia informowaliśmy, że na testach w GieKSie przebywa Kacper Maciaś. Wychowanek Podhala Nowy Targwystępował w ostatnim czasie w młodzieżowych drużynach HC RT Toraxu Poruba. W minionym sezonie rozegrał 43 spotkania, zdobywając w nich 21 punktów za 7 bramek i 14 asyst. Na ławce kar spędził 53 minuty, a w klasyfikacji plus/minus wypadł na +1.

19-letni defensor przekonał do siebie trenera Jacka Płachtę i zostaje w Katowicach. Dziś złożył podpis pod profesjonalnym kontraktem.

Do rozgrywek zostali też zgłoszeni bramkarz Jakub Ciućka oraz napastnik Piotr Ciepielewski. To efekt współpracy z Naprzodem Janów.

– Do sztabu szkoleniowego GKS-u Katowice dołączyli lekarze Paweł Herman i Marcin Bugała. Podczas meczów Ligi Mistrzów z Klubem współpracować będzie Klaudiusz Konieczny w charakterze kierownika technicznego drużyny – informuje oficjalny serwis internetowy mistrzów Polski.

 

sportdziennik.com – GKS Katowice – Rogle Angelholm. Kopciuszek był na balu…

Katowiczanie byli blisko sprawienia sensacji, ale zadecydowała ostatnia odsłona.

Mezc GKS-u Katowice z obrońcą tytułu, Rogle Angelholm, rozpoczął się od prawdziwego trzęsienia ziemi. W ciągu zaledwie 33 sek. zobaczyliśmy dwa gole po jednej i drugiej stronie. A potem było już spokojniej, ale szwedzka drużyna wywiozła z „Jantoru” nikłe zwycięstwo. Nasi goście ze Skandynawii przekonali się, że nie jesteśmy aż taką prowincją hokejową za jaką nas niektórzy uważają.

W poprzedniej edycji szwedzka drużyna okazała się najlepsza na Starym Kontynencie, ale nie powiodło jej się w… ligowych rozgrywkach. Owszem, sezon zasadniczy zakończyła na 1. miejscu z bogatym dorobkiem 100 pkt. Jednak przegrała w półfinale play offu z późniejszym mistrzem, Farjestadem BK Karlstad (w LM to rywal Cracovii). Klub z 42-tysięcznego Angelholm słynie z promocji młodych utalentowanych zawodników, którzy potem z powodzeniem występują za oceanem, a zespół niewiele się zmienił w porównaniu z poprzednim sezonem – w przeciwieństwie do GKS-u, w którym było sporo roszad. Obawialiśmy się, że ten inauguracyjny mecz może być niezwykle trudny, bo przecież wszyscy znaliśmy klasę rywala.

Nasze obawy jeszcze bardziej wzrosły już na początku, bo w 23 sek. Tony Sund pokonał Johna Murraya. Jednak odpowiedź gospodarzy było niemal natychmiastowa. 11 sek. później Brandon Magee wyrównał, a kibice byli w siódmym niebie. I trudno się dziwić skoro nikt nie oczekiwał takiego otwarcia. Skazywani na wysoką przegraną gospodarze grali jak równy z równym. Już w 6 min wyszli na prowadzenie po efektownym uderzeniu Grzegorza Pasiuta. Wszyscy przecieraliśmy oczy ze zdumienia i zaczęliśmy obawiać się czy hokeiści wytrzymają szybkie tempo jakie sobie zafundowali. Oczywiście, że goście z minuty na minutę zyskiwali przewagę i coraz trudniej gospodarzom było się wydostać z własnej tercji, jednak uważnie się bronili i korzystny rezultat utrzymali do końca pierwszej odsłony.

Przewaga była po stronie gości, ale pressing w wykonaniu katowiczan był skuteczny, a na dodatek John Murray interweniował spokojnie i z wyczuciem, czym mocno wspierał zespół w najtrudniejszych momentach, zwłaszcza w osłabieniu. Patryk Krężołek po sezonie tułaczki w innych formacjach powrócił do 1. ataku Grzegorza Pasiuta i Bartosza Fraszki, gdy zwolniło się miejsce po odejściu Patryka Wronki do Krakowa. To właśnie Krężołek zainicjował akcję, która przyniosła 3. bramkę GKS-owi. Podał do Pasiuta, a ten odważnie wjechał do tercji rywali i mocno uderzył na bramkę. Calle Clang odbił krążek, a nadjeżdżający Fraszko wpakował go do bramki. Szok! A potem znów goście szukali swoich szans, ale, jak się później okazało, nie znaleźli. W 29 min mógł być 4:1, ale Magee z bliskiej odległości nie zdołał umieścić krążka w siatce. Kolejna odsłona była po stronie plusów dla gospodarzy.

Przed ostatnią tercją kibice byli w iście szampańskim nastroju, ale dość szybko zostali sprowadzeni na ziemię. W krótkim odstępie goście doprowadzili do 3:3, a potem Riley Shee po raz 2. pokonał Murraya i Rogle wyszło na prowadzenie. Jednak Hampus Olsson, rosły Szwed, swego czasu występujący w… Rogle, przypomniał się kolegom i wyrównał Mac 4:4. Jednk ostatnie słowo należało do gości, a zwycięskiego gola zdobył obrońca Samuel Jonsson. Na niespełna 2 min przed końcem Murray po raz pierwszy zjechał z bramki, ale ten manewr nie przyniósł efektu. Na 42 sek. przed ostatnią syreną po raz kolejny opuścił taflę i jego koledzy szukali szansy na wyrównanie, jednak jej nie znaleźli.

Słowa uznania należą się hokeistom GKS-u, którzy walczyli twardo, ale – niestety – bez końcowego efektu. Szkoda, bo byli blisko sensacji, a tak pozostaje tylko satysfakcja z wielu fragmentów bardzo dobrej gry. Szwedzki zespół nie prezentował się olśniewająco, ale wystarczająco dobrze, by odnieść nikłą wygraną. GKS nie znalazł punktów i teraz przyjdzie mu szukać ich w kolejnym meczu, z Lions Zurych w najbliższą sobotę (18.00). Rywal ze Szwajcarii jest podobnej klasy co Rogle i zobaczymy jak GKS będzie sobie radził.

 

Kopciuszek balował do końca!

Jasiek Murarz, Jasiek – skandowała publiczność na „Jantorze” podczas meczu GKS Katowice z Lions Zurych.

Trudno się dziwić, John Murray wraz z kolegami solidnie zapracowali na sensacyjne zwycięstwo nad Lions Zurych 2:1. Na 20 sek. przed końcem dogrywki Grzegorz Pasiut precyzyjnym uderzeniem sensacja stała się faktem. Kopciuszek już wcześniej balował w meczu z Rogle, ale ostatecznie przegrał 4:5, ale teraz przetańczył bal do końca.

To było szczególne spotkanie dla Henryka Grutha, eksperta Polsatu Sport, wszak w klubie w Zurychu spędził ponad 20 lat, zdobywając 7 tytułów mistrza juniorów Szwajcarii. Przez wiele sezonów piastował funkcję szefa szkolenia młodzieży. W obecnym zespole Lions jest jego 11. wychowanków i to świadczy jak się rolę przykłada się do pracy z najmłodszymi. Trudno się dziwić, że przywitanie w szatni było niezwykle sympatyczne. – Tak długo rozmawialiśmy, że chłopaki spóźniliby się na rozgrzewkę – stwierdził w swoim stylu nasz 4-krotny olimpijczyk.

Hokeiści Lions udanie rozpoczęli rozgrywki udanie, bowiem wygrali na wyjeździe z węgierskimi debiutantami Fehervar AV19 7:1 (1:3, 0:1, 0:3). Rikard Gronborg, trener zespołu, był niezwykle zadowolony z meczu i cieszył się z wysokiej wygranej. I, jak stwierdził, nie ma nic przeciwko temu, by ten wynik powtórzyć. Alexandre Texier, jeden z czołowych napastników na Węgrzech, zaliczył gola i 2. asysty. On i jego koledzy są niezwykle groźni i rozpoczęli w niezwykle szybkim tempie. Już w 1:07 min Jakub Wanacki za przeszkadzanie powędrował do boksu kar i goście przez pełno 2 min przebywali tercji GKS-u. John Murray, jak się później okazało, zachował „czyste” konto, bo bronił z dużym wyczuciem i spokojem. W 4:56 min Bartosz Fraszko oddał pierwszy strzał na bramkę Ludovica Waebera. „Lwy” miały sporą przewagę, ale klarowniejsze sytuację mieli hokeiści GKS-u. Fraszko z bliskiej odległości uderzył i wydawało się, że krążek już minął linię bramkową. Jednak arbiter stojący tuż przy bramce tylko rozłożył ręce. A potem Grzegorz Pasiut oddał 2 celne strzały i raz Teemu Pulkkkinen, ale 1. tercja zakończyła się bezbramkowym wynikiem.

Hokeiści GKS-u mieli prawo czuć się jak karuzeli, bo goście cały czas atakowali i próbowali pokonać Murraya. Jednak wynik był ciągle bezbramkowy. Jednak w 37 min starania gości ostatecznie zakończyły się powodzenie. Dominik Diem otworzył listę strzelców. Gospodarze mocno poirytowani stratą gola ruszyli do ataku i kilka razy poważnie zagrozili bramce „Lwów”. Brandon Magee miał najdogodniejszą sytuację, ale nie zdołał umieścić krążka w siatce. Sporo wysiłku kosztowały obie tercje, ale gospodarzy trzeba pochwalić za ambicję oraz waleczność.

W 47 min po ataku Enzo Guebey’a na Fraszkę gospodarze grali 4 min w przewadze. Owszem, atakowali bez powodzenia. A potem mieli podwójną przewagę i na 6 sek. przed zakończeniem podwójne kary Fraszko doprowadził do remisu. A potem trwała uporczywa walka, by zdobyć zwycięskiego gola. „GieKSa” miała trudne momenty, bo Joona Monto poszedł do boksu kar. W 57 min Murray popisał się nadzwyczajną interwencją i goście kiwali głowa z podziwu dla naszego golkipera. W regulaminowym czasie był remis i GKS zdobył pierwszy, historyczny punkt w Lidze Mistrzów. Jednak ciągle była w grze o kolejny. W dogrywce (3 na 3) jedni i drudzy mieli swoje szansę, ale bramkarze znów wystąpili w głównych rolach.

 

Są piękne chwile…

Nikt nie oczekiwał, że GKS Katowice oraz Comarch Cracovia po 2. meczach Champion Hockey League (CHL) mają już na koncie już po jednym zwycięstwie. To niewątpliwie historyczna chwila dla rodzimego hokeja, który nie ma zbyt wysokich notowań wśród europejskich ekspertów. A tymczasem debiutanci z Katowic zaskoczyli wszystkich swoją postawą w obu spotkaniach: przegranej z obrońcą trofeum Rogle Angelholm 4:5 można było uniknąć, ale zabrakło doświadczenia.

Natomiast wygrana z Lions Zurych 2:1 po dogrywce musiała się odbić szerokim echem, bo to przecież sensacyjne rozstrzygnięcie. Z kolei „Pasy” niewiele zdziałały w meczu ze Straubing Tigers, przegrywając 0:4. W drugim meczu potrafiły wykorzystać swoją szansę i wygrały z Villach 4:2. Oba nasze zespoły czeka teraz sesja wyjazdowa i o jakąkolwiek zdobycz będzie niezwykle trudno.

– Już oczami wyobraźni sobie wyobrażam co będzie się działo w rewanżu w Zurychu – uśmiechał się w sobotni wieczór mocno zmęczony, Marcin Kolusz. – Ambicja hokeistów Lions została podrażniona i mogę tylko przypuszczać co teraz się dzieje w szatni. A my? Cóż mieliśmy wspaniałego Johna między słupkami, a reszta starała się na tyle ile było nas stać. Okazuje się, że ambicją oraz walecznością można wiele dokonać. Rewanż będzie zupełnie inną historią i trzeba będzie się wystrzegać błędów.

Hokeiści GKS-u wszystkich obserwatorów zaskoczyli dojrzałością taktyczną oraz przygotowaniem fizycznym. Trenerski duet Jacek Płachta – Ireneusz Jarosz potrafi dobrze przeanalizować grę rywali i opracować taką strategię gry, by można podjąć walkę z wyżej notowanym rywalem. By ją zrealizować potrzeba wykonawców. A oni nie zawiedli. John Murray rozegrał chyba swój najlepszy mecz w karierze i gdyby nie bariera wiekowa (35 lat) już teraz pewnie otrzymałby lukratywne propozycje z poważnych zagranicznych klubów. Początkowo jego koledzy byli mocno stremowani i sprawiali wrażenie zgubionych na lodzie. Jednak z każdą chwilą nabierali pewności siebie i kilka razy poważnie zagrozili bramce Ludovica Waebera. Zadziwili dobrym przygotowaniem fizycznym, choć tempo obu meczów było zdecydowanie wyższe niż to z ligowej rzeczywistości.

Murray w rozmowie z media klubowymi ubolewał, że nie udało się utrzymać korzystnego wyniku z Rogle. GKS prowadził 3:1, ale dał się zaskoczyć na początku 3. tercji i w rezultacie nikła porażka. „Jasiek Murarz” przekonuje, że GKS powinien mieć na koncie 5 „oczek”, bo takich sytuacji sobie nie może wybaczyć. Jednak trudno go obwiniać za porażkę ze szwedzką ekipą, bo ciężar odpowiedzialności spada na cały zespół. Teraz jesteśmy ciekawi jak zaprezentuje się podczas meczów wyjazdowych w Szwajcarii oraz w Szwecji.

 

polskieradio24.pl – Hokejowa LM: GKS Katowice górą w CHL! Mistrz Polski pokonał ZSC Lions Zurych

Hokeiści GKS-u Katowice po bardzo emocjonującym spotkaniu wygrali z mocnym ZSC Lions Zurych 2:1. Spotkanie zakończyło się po dogrywce. To był historyczny mecz dla katowiczan, którzy we wrześniu zadebiutowali w Champions Hockey League.

[…] W sobotę katowiczanie stoczyli kolejny dramatyczny mecz z następnym mocnym zespołem. Tym razem przeciwnikiem był ZSC Lions Zurych, klub, w którym pracował w przeszłości jako trener Henryk Gruth. Spotkanie symbolicznie rozpoczął Andrzej Tkacz, bramkarz, który w 1976 roku w Spodku znakomicie bronił w wygranym przez Biało-Czerwonych meczu ze Związkiem Radzieckim.

Mecz był toczony w bardzo szybkim tempie, świetnie spisywał się bramkarz John Murray, który bronił jak natchniony. Po dwóch tercjach Szwajcarzy prowadzili 1:0. W 37. minucie bramkę zdobył Dominik Diem a asystę zaliczył Mikko Lehtonen, który rywalizował na tafli ze swoim bratem, Matiasem. W trzeciej tercji katowiczanie doprowadzili do remisu, grając w podwójnej przewadze. W 51. minucie do siatki krążek z bliska wpakował Bartosz Fraszko. Kibice byli w euforii. W jeszcze większą wprowadził ich Grzegorz Pasiut, który na 20 sekund przed końcem dogrywki ładnym strzałem z dystansu ustalił wynik starcia.

– Wygrać z tak mocnym zespołem to coś fantastycznego. Na początku byliśmy stremowani, bo drużyna z Zurychu to europejska elita, ale później chłopcy pokazali charakter. Znakomicie prezentował się nasz bramkarz John Murray – ocenił trener Jacek Płachta po spotkaniu na antenie „Polsatu Sport Extra”.

 

hokej.net – „Blamaż”, „skompromitowali się”. Szwajcarskie media o porażce ZSC z „GieKSą”

Blamażem nazywają szwajcarskie media porażkę ZSC Lions Zurych z GKS-em Katowice w Hokejowej Lidze Mistrzów. „ZSC Lions przegrywają z mistrzem Polski – kto by pomyślał, że będziemy używać takiego zdania?” – pyta jedna z największych szwajcarskich gazet.

Katowiczanie pokonali we wczorajszym meczu w Janowie wicemistrzów Szwajcarii 2:1 po „złotym golu” strzelonym w dogrywce przez Grzegorza Pasiuta.

Mecz znalazł się w szwajcarskich mediach sportowych nieco w cieniu przegranego wczoraj przez Szwajcarki 1:8 półfinału Mistrzostw Świata kobiet z Kanadą, ale przegrana nie uszła uwadze tamtejszych dziennikarzy.

„Blamaż ZSC w Polsce” – zatytułował swoją relację w serwisie internetowym największy szwajcarskitabloid „Blick”, który zauważa, że mistrz naszego kraju okazał się zbyt silny dla wicemistrza Szwajcarii i dodaje, że drużyna ZSC Lions „skompromitowała się” w Katowicach.

Porażkę gazeta nazywa „w najwyższym stopniu nieoczekiwaną”.

– Nic nie zostało z planowych trzech punktów ZSC w polskich Katowicach. Ostatecznie tylko jeden trafił na konto „Lwów” – pisze „Blick” w swojej relacji, dodając, że podopieczni Rikarda Grönborga otrzymali lekcję na kilka dni przed pierwszą kolejką rozgrywek ligowych, które rozpoczną 14 września meczem z Rapperswil-Jona Lakers.

W podobnym tonie piszena swojej stronie internetowej jeden z największych szwajcarskich dzienników „Tages-Anzeiger”, który poświęcił meczowi najwięcej uwagi.

W relacji zatytułowanej „ZSC skompromitował się w Polsce” dziennikarz gazety nazywa występ szwajcarskiej drużyny całkowicie przeciętnym, a porażkę „zawstydzającą”.

– Na końcu zawodnicy Rikarda Grönborga wymykali się z lodu, podczas gdy w małej, prawie wyprzedanej hali w Katowicach z 1 309 widzów na trybunach odbywała się mała impreza. ZSC Lions przegrywają z mistrzem Polski – kto by pomyślał, że będziemy używać takiego zdania? – pisze serwis internetowy „TA”.

Gazeta chwali polską drużynę, która broniła się „z pasją i mądrze”, a do tego prezentowała dyscyplinę w defensywie, ale dodaje, że ekipa ZSC nie potrafiła wykorzystać swojej wyraźnej przewagi umiejętności technicznych i jazdy na łyżwach.

Mimo że „Lwy” miały w statystyce oczekiwanych goli (xG) przewagę 3,00 – 1,99 i wyprowadziły 72 próby strzałów przy 42 próbach „GieKSy”, to podopieczni Jacka Płachty ostatecznie okazali się lepsi.

– Oczywiście w drużynie z Katowic grają Polacy i naturalizowani Polacy, tacy jak dobry amerykański bramkarz John Murray. 35-latek wcześniej zarabiał pieniądze na trzecim albo nawet czwartym poziomie rozgrywek w Ameryce Północnej. Wielu zagranicznych graczy w Katowicach to – oprócz Japończyka – byli zawodnicy z drugich i trzecich najwyższych lig w Finlandii i Szwecji. Na przykład napastnik Matias Lehtonen jest hokejowo właściwie „nieznanym” bratem nowej gwiazdy obrony ZSC Mikko Lehtonena, uważanego za jednego z najlepszych obrońców poza NHL – pisze „TA”.

O „niespodziewanym” zwycięstwie GKS-u pisze portal sport.ch, który przyznał także swoje tytuły „wygranego” i „przegranego” meczu. Tym pierwszym został John Murray.

– Murray był oblężony i zarzucony strzałami przez wszystkie tercje i dogrywkę, a mimo to tylko raz musiał wyciągać krążek z bramki. Co za występ bramkarza, który wniósł znaczący wkład w zwycięstwo swojej drużyny – pisze portal.

Za „przegranego” sport.ch uznał obrońcę czwartej formacji gości Enzo Guebeya, ukaranego w trzeciej tercji dwiema karami w jednej sytuacji. Później dodatkowo wykluczony został Jérôme Bachofner, a Bartosz Fraszko zamienił podwójną przewagę na gola wyrównującego, który doprowadził do dogrywki.

Portal watson.ch pisze o „zawstydzających” porażkach nie tylko ZSC Lions, ale także innego reprezentanta Szwajcarii w Hokejowej Lidze Mistrzów HC Fribourg-Gottéron, który wczoraj uległ u siebie mistrzom Norwegii Stavanger Oilers 0:1.

[…] Na razie jednak szwajcarska liga po pierwszych meczach tego sezonu spadła na 4. miejsce w rankingu i gdyby tak zakończyła rozgrywki, to straciłaby jednego przedstawiciela HLM na kolejny sezon. Do tego jednak jeszcze długa droga, ponieważ rywalizacja dopiero się zaczęła.

Zespół ZSC Lions, z którym wczoraj wygrała „GieKSa”, przed rokiem wyszedł z grupy, ale w 1/8 finału przegrał z Rögle BK Ängelholm, który później sięgnął po tytuł, a z którym teraz jest w grupie.

Przed startem obecnych rozgrywek szwajcarski dziennik „Berner Zeitung” napisał, że wszystko inne niż awans z grupy z GKS-em, Rögle i węgierskim Fehérvár AV19 będzie dla wicemistrzów kraju gorzkim rozczarowaniem, ale dyrektor sportowy ZSC Sven Leuenberger jakby przeczuwał problemy, które sprawią jego drużynie katowiczanie i przestrzegał przed lekceważeniem dwóch teoretycznie niżej notowanych rywali z Polski i Węgier.

– Nie możemy nie doceniać tych przeciwników. Nie zakwalifikowali się tam bez powodu. Nie wiemy, czego się po nich spodziewać i musimy zakładać, że będą chcieli nam wsadzić kij w szprychy – mówił.

 

Murray: Możemy być z siebie dumni

W sobotnim spotkaniu 35-letni bramkarz dwoił się i troił. W ostatnich minutach meczu efektownie obronił kilka groźnych akcji hokeistów ze Szwajcarii. Nie dał się jednak pokonać, a Grzegorz Pasiut w dogrywce zapewnił pierwsze punkty i pierwsze zwycięstwo w historii katowickiego klubu w Hokejowej Lidze Mistrzów.

–W takim meczu wiadomo co się wydarzy. Wiadomo, jak przeciwnik będzie grał, jak wykona to, co sobie założył. Dzięki tej wiedzy mecz zamienił się, z mojej perspektywy, w poniekąd szachowy pojedynek. Byłem sobą bardzo rozczarowany po meczu z Rögle BK i wiedziałem, że dziś muszę się pokazać ze zdecydowanie lepszej strony, niż w trzeciej tercji spotkania ze Szwedami – mówił po meczu John Murray.

Już w czwartek katowiczanie byli blisko zdobycia punktów ze szwedzkim Rögle BK. Po czterdziestu minutach prowadzili 3:1, jednak początek trzeciej tercji nie był dla nich udany. Szwedzi w krótkim czasie zdobyli trzy gole i odwrócili losy spotkania, ostatecznie wygrywając 5:4.

–Po dzisiejszym meczu wszyscy możemy być z siebie dumni, zwłaszcza, że obydwa kluby dzieli trzydzieści czy czterdzieści lat historii. Mówiłem w szatni, już po spotkaniu, że gdybyśmy zagrali lepiej w trzeciej tercji meczu z Rögle, moglibyśmy mieć, przed meczami wyjazdowymi, już pięć punktów na koncie –zakończył bramkarz GieKSy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Górak: Bardziej smutno było mi niż moim piłkarzom

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po szalonym meczu GieKSy z Cracovią podczas konferencji wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Rafał Górak i Dawid Kroczek.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Było to bardzo emocjonujące spotkanie, porywające wszystkich do bardzo dużych emocji. Zakończyło się niesamowitym happy endem dla nas, bo w momencie, w którym straciliśmy bramkę na 3:3, zrobiło się smutno na duszy, ale jak się okazuje, bardziej mi niż moim piłkarzom. Fenomenalnie wykorzystali ostatnią okazję, by zaatakować i zdobyli bramkę na 4:3. Graliśmy z szalenie mocną ofensywną Cracovią, wiedzieliśmy, że te trzydzieści strzelonych bramek to jest naprawdę ogromny potencjał. Radziliśmy sobie momentami bardzo dobrze, ale jednak Cracovia te trzy bramki strzeliła. Natomiast to, że my strzeliliśmy cztery, to znaczy, że bardzo dobrze się tutaj czujemy, bo z Puszczą strzeliliśmy jeszcze więcej – to tak humorystycznie i z przekąsem. Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwy, zasłużone zwycięstwo GKS Katowice.

Po czwartej bramce z racji nagromadzonych emocji, zawodnicy do siebie ruszyli. Nie chciałem, żeby działo się tam coś niedobrego, więc postanowiłem wkroczyć do akcji. Chciałem odciągnąć moich zawodników od tego zamieszania, widząc, że sędzia techniczny zachowuje się biernie. Trzeba było wkroczyć i powiedzieć moim zawodnikom, żeby po prostu zakończyli taką niepotrzebną burzę. Z mojego punktu widzenia nic się nie wydarzyło i jestem zdumiony karą, która została na mnie nałożona przez sędziego technicznego. Dodatkowo na boisku widziałem trenera gospodarzy, więc tym bardziej jestem zdziwiony.

Wiem, że kierownik będzie sprawę rozpatrywał z sędzią techniczną, by opowiedział zdarzenie swoimi oczami. Moje zdanie jest bezwarunkowe – nie używałem wulgarnych słów, nie byłem agresywny, działałem w dobrej wierze. Nie popełniłem żadnego przewinienia.

Jaki był plan na mecz?

Zdecydowanie postanowiliśmy atakować bardzo wysoko. Wiedzieliśmy, że w niskiej obronie możemy mieć problemy. Chcieliśmy uważać na fazy przejściowe Cracovii, trójka zawodników atakująca jest bardzo mocna. Plan polegał na tym, by wykorzystać słabsze rzeczy Cracovii, ale to już zostawiamy dla siebie. Szukaliśmy tych miejsc, by te bramki strzelać. Nie chodziło o to, by szukać okazji z kontrataku, tylko by grać swoją piłkę.

W tym momencie, kiedy prowadzimy 3:1, powinniśmy podwyższyć wynik i tyle w temacie. Cracovia potem atakowała bardzo mocno, chciała odrobić wynik, grając u siebie. To jest taki moment, kiedy trudności jest więcej. Dziś troszeczkę młodzieży na ławce, pięciu zawodników, których zostawiłem w Katowicach, wyszliby w tym spotkaniu. Nie ma co mówić, bo zmiennicy spisywali się bardzo dobrze. Cracovia nas trochę zepchnęła, ale należy wytłumaczyć zawodników siłą ofensywną Cracovii.

GKS inteligentnie zarządzał przerwami w grze.

Ja nie miałem takiego odczucia, że ten czas jest zabierany. Taki moment, kiedy zawodnik chce uspokoić zachowania, nie należy się zbytnio spieszyć, pośpiech jest niekiedy niedobry. Sędzia nikogo nie ukarał za grę na czas, wydaje mi się, że kibice domagali się, by grać szybciej, ale to nie było naszą ideą.

O urazach.

Martwi każdy uraz, teraz chodzi o rozmiar urazu Zrelaka. Mogą być zerwane więzadła, w tym momencie pojechał do szpitala i jest badany, bardziej martwi mnie zdrowie, a nie, która to kontuzja. Sport ma to do siebie, że zawodnicy ulegają kontuzją. Staramy się jak najlepiej, by zawodnicy byli przygotowani. Wydaje mi się, że Grzesiek Rogala wróci w następnym spotkaniu. 

O Maku.

Nawet kiedy kontraktowaliśmy Bartka Nowaka, wiedziałem, że potrzebny mi jest zawodnik z podobnymi rzeczami. W razie awarii, żeby był, byłem pewny, że Mateusz ma takie inklinacje, gra podobnie. Jest nieszablonowy, o elegancji i wysokiej intensywności. Jest szalenie pożyteczny. Na razie po powrocie do Ekstraklasy nie układa mu się tak, jakby sobie tego życzył. Dzisiaj wykorzystał swoją szansę, jestem niezmiernie szczęśliwy. Mateusz to profesjonalista.

Drugi mecz Galana na lewym wahadle, choć to nie jest jego nominalna pozycja. Jest pan z niego zadowolony?

Borja nie spędza na tej pozycji dużo czasu. Z Koroną grał bardzo dobrze, dzisiaj miał po swojej stronie kapitalnego piłkarza. Radził sobie, ale parę pojedynków przegrał. Globalnie jestem zadowolony, bo wiedziałem, jaka dla niego będzie skala trudności. Szacunek, bo radził sobie bardzo dobrze.

Która bramka się panu bardziej podobała w wykonaniu Adriana Błąda – w Gdyni czy dzisiejsza?

Ja czekam na następne (śmiech). Adrian jest zawodnikiem doświadczonym, o olbrzymich perypetiach, nasza droga jest piękną historią. Każdy moment, w którym się tak cieszy i strzela taką bramką, jest dla mnie niesamowity.

O przerwach na reprezentacje.

Wiemy, jakie są terminy przerwy reprezentacyjnej. Nie szukałem w ostatnich wynikach kryzysu, graliśmy bardzo dobrze w Warszawie i z Koroną. Sknociliśmy puchar, chcieliśmy w nim być, bardzo nam z tym źle. Ja kryzysu nie widziałem. My bardzo szybko potrafimy mówić o kryzysie, a niekiedy to po prostu nieprawda. Trzeba być cierpliwym.


Dawid Kroczek (trener Cracovii):
Nikt z nas nie jest usatysfakcjonowany wynikiem. Jeżeli strzelamy trzy bramki i przegrywamy mecz, to musimy się zastanowić nad wieloma rzeczami. Pozytywne jest to, że przegrywając, po raz kolejny doprowadzamy do wyrównania w ostatniej minucie meczu i to jest plus, ale ilość błędów, które popełniliśmy – indywidualnych i formacyjnych, doprowadziły do tego, że przegraliśmy mecz. Nie możemy mówić, że wszystko jest bardzo dobrze, bo straciliśmy jeden lub trzy punkty Jesteśmy w stanie grać na takim poziomie, żeby czegoś takiego uniknąć. To lekcja dla nas, co należy poprawić, aby w czołówce tabeli się utrzymać. Musimy być zespołem bardziej kompleksowym, czyli nie tylko dobrze atakować, ale też bronić.

Kontynuuj czytanie

Stadion

Trzy lata wielkich zmian

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do kolejnego tekstu o Nowej Bukowej, który przygotował dla Was Matma85. Nie zabraknie ciekawych informacji, a całość została okraszona wieloma zdjęciami. Przeczytajcie (i zobaczcie), jak wiele zmieniło się przez ostatnie trzy lata. Oddajemy głos autorowi.

W połowie października 2024 roku minęły dokładnie trzy lata od bardzo ważnego momentu w historii GKS Katowice – wbicia pierwszej łopaty pod budowę nowego domu. W uroczystości uczestniczyli: Prezydent Miasta Katowice Marcin Krupa, Prezes zarządu Grupy NDI Małgorzata Winiarek-Gajewsk oraz Prezes Zarządu Stowarzyszenia Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” Piotr Koszecki. Po 36 miesiącach w miejscu, które klasyfikowane było jako grunty pod wodami stojącymi, nieużytkami rolnymi, a w mniejszym stopniu pastwiskami oraz gruntami zadrzewionymi, została rozłożona pierwsza rolka murawy, co pokazuje, jak diametralnie zmieniło się to miejsce.

Ostatnie miesiące prac przy obiekcie to przede wszystkim gigantyczny wzrost zainteresowania kibiców, ciekawych jak prezentuje się nasz nowy obiekt, którego budowa już się zakończyła i który już niedługo, będzie gościł ponad 15 tysięcy fanów.

Dosyć istotne i co można podkreślić to samo miejsce, w którym powstał stadion. Lokalizacja bardzo wyraźnie nawiązuje do górniczej historii i charakteru klubu. Dlaczego? Może warto przytoczyć kilka faktów na temat tego terenu, na którym GieKSa już za moment będzie gospodarzem.

Nowy stadion znajduje się na terenie Załęskiej Hałdy, tuż przy autostradzie A4, która niewątpliwie dodaje atrakcyjności tej lokalizacji. Lokalizacji, która ma bardzo bogatą historię przemysłową. Na przełomie XIX i XX wieku w tym miejscu zlokalizowana była huta o nazwie Joanna, która eksploatowała glin ceramiczny metodą odkrywkową. Znajdowały się tu budynki huty oraz składowisko odpadów pohutniczych. W późniejszym czasie rozpoczęto w tym miejscu wieloletnią eksploatację, w pokładach na różnych głębokościach, złoża węgla kamiennego. Płytka eksploatacja prowadzona była w latach… 1865-1867 przez dawne kopalnie Charlotte i Wiktor, czyli poprzedniczki KWK „Wujek”.

Przykładowa mapa pokładu KWK Wujek z naniesionym obrysem inwestycji. GIG

Co wynika z wielu dostępnych map, część północna naszego nowego obiektu znajduje się na terenie dawnej huty, pod którym nie prowadzono eksploatacji węgla. Natomiast część południowa stadionu, w tym trybuna dopingowa Blaszok, znajduje się na terenie eksploatacji węgla w kilku pokładach. Były tutaj zarówno dukle jak i szyby wydobywcze – naliczono 16 wyrobisk o głębokości od kilku do dwudziestu kilku metrów. Można śmiało przypuszczać, że Skarbnik, który kiedyś ostrzegał górników, a teraz jest na emeryturze, będzie miał na mecze GieKSy jakieś tajemne, ukryte wejście.

Załęska Hałda, dzięki okolicznym lasom, od zawsze charakteryzowała się znacznym zazielenieniem. Pomimo tak dużej inwestycji, teren nadal pozostanie w zdecydowanej większości „zielony”. Podczas ostatnich trzech lat otoczenie diametralnie się zmieniło, co najlepiej pokażą poniższe fotografie.

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Źródło: @zakaz_filmowania kanał YouTube / Matma85

Pierwszy rok od uroczystego wbicia pierwszej łopaty to były głównie roboty ziemne, wycinka drzew, budowa zbiorników retencyjnych, odwierty, wykonanie sieci kanalizacyjnej, części fundamentów. Pod koniec 2022 roku, spod leżącego wszędzie śniegu, pojawiły się pierwsze elementy kubatury stadionu miejskiego. Konkretnie 3-kondygnacyjne klatki schodowe hali sportowej. W pierwszych cieplejszych dniach 2023 roku obiekt prezentował się następująco.

Źródło: K.Kalkowski

Od tego momentu prace nabrały prędkości, a dzięki bardzo dobremu zarządzaniu przez wykonawcę dostawami elementów żelbetowych – montaż przebiegał bardzo sprawnie. W maju pojawiły się pierwsze konstrukcje stalowych kratownic dachu nad trybunami stadionu piłkarskiego, a dokładnie 29 czerwca 2023 roku uroczyście została zawieszona wiecha na jej konstrukcji.

Jak wiele zmieniło się w krótkim czasie, pokazują kompilacje fotografii:

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

Źródło: wkatowicach.eu/ Matma85

31 października 2024 roku oficjalnie wykonawca (firma NDI_ zakończył prace budowlane na obiekcie i od 1 listopada trwają odbiory. Obiekt w ostatnim dniu października posiadał już bramki, siatki, a nawet namalowane linie na murawie.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Mamy teraz głęboką nadzieję, że odbiory odbędą się beż żadnych przeszkód i z początkiem rundy wiosennej spotkamy się przy sztucznym świetle na meczu otwarcia stadionu, na który czekaliśmy tak długo. Stadionu, który da nam wielkie perspektywy.

Foto. Matma85

Foto. Matma85

Matma85

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

zMAKomity mecz!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W sobotnie popołudnie zmierzyliśmy się z Cracovią. Z okazji Święta Niepodległości w okolicach stadionu żołnierze Wojska Polskiego prezentowali swój sprzęt oraz częstowali grochówką. Przed wejściem zawodników na murawę żołnierze wnieśli 80-metrową flagę Polski oraz został odśpiewany hymn.

Mecz rozpoczęła Cracovia i od razu zepchnęła GieKSę do defensywy. W drugiej minucie wyszliśmy z defensywy i zapowiadała się dobra kontra, niestety Galan stracił piłkę i świetnym rajdem popisał się zawodnik Cracovii, ale podawał niecelnie i bezpańska piłka przecięła pole karne. Chwilę po wznowieniu gry znowu straciliśmy piłkę, co skutkowało dośrodkowaniem Kallmana, które zamieniło się po rykoszecie w strzał i Kudła z problemami złapał piłkę zmierzającą do bramki. W 7. minucie przeprowadziliśmy akcję, która skończyła się dośrodkowaniem, niestety całość była zbyt wolna i można było ją lepiej rozegrać. W 9. minucie Repka wypuścił Zrelaka, który chciał przejść na lewą nogę, ale obrońca zdążył wrócić i wygarnął mu piłkę. W 13. minucie gracz przeciwników zagrał ręką na 35. metrze i wykonaliśmy rzut wolny. Po dośrodkowaniu Cracovia ponownie faulowała tuż polem karnym. Do piłki podszedł Mak, który najpierw uderzył w mur, ale jego dobitka z woleja wpadła do siatki. Po bramce mieliśmy dużo gry w środku pola, w której to GieKSa częściej utrzymywała się przy piłce. W 20. minucie Kallman wykonał centrostrzał po ziemi na krótki słupek Kudły, z którym ten sobie bez problemu poradził. W 23. minucie Zrelak dostał prezent od bramkarza i od razu uderzył na praktycznie odsłoniętą bramkę, niestety źle trafił w piłkę i przy okazji nabawił się kontuzji. Został zniesiony na noszach, a zastąpił go Bergier. Cracovia po chwilowej przerwie w grze ruszyła do ataku. W jednym z nich Sokołowski, walcząc o piłkę, upadł w polu karnym, ale jedyne, co otrzymał, to żółtą kartkę za symulowanie. W 32. minucie Hasić posłał z rzutu wolnego wysoką piłkę na długi słupek i kolejny raz Kudła pewnie ją złapał, a przy okazji był faulowany. W 33. minucie Mak wykonał rajd lewą stroną i dośrodkowywał do Błąda, ale obrońca go ubiegł. W 39. minucie Błąd zagrał do Maka, a ten w sytuacji sam na sam obiegł bramkarza i strzelił do pustej bramki. W 44. minucie błąd w przyjęciu piłki przez Jędrycha, który mógł skończyć się stratą piłki na rzecz Kalmana. Nasz obrońca ratował się podaniem czubkiem buta do Klemenza, przy okazji trafiając w nogę Kallmana. Stadion domagał się faulu, ale sędzia puścił grę dalej. Kiedy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się dwubramkowym prowadzeniem, piłka po dośrodkowaniu odbiła się od pleców naszego zawodnika i trafiła pod nogi Maigaarda, który strzelił sprzed pola karnego. Po drodze futbolówka odbiła się od Repki i kompletnie zmyliła Kudłę. Na przerwę zeszliśmy z wynikiem 2:1 dla GieKSy.

Zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy straciliśmy piłkę. W 49. minucie Bergier strzelił wysoki nad bramką. Chwilę później dostaliśmy dwie żółte kartki: Klemenz (za faul taktyczny) i Bergier (za przeszkadzanie i opóźnienie gry). Cracovia wyszła na drugą połowę bardzo zmotywowana. Około 54. minuty GieKSa zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce, aczkolwiek nie wynikały z tego żadne konkrety w postaci okazji bramkowych. W 59. minucie Kowalczyk przeciął dośrodkowanie tak niefortunnie, że piłka spadła pod nogi Hasicia, a ten niecelnie strzelił z półwoleja nad bramką. W 62. minucie Adrian Błąd popisał się przepięknym strzałem z około 25 metrów, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Po golu GieKSa miała kolejną okazję. Mak, po świetnym zwodzie, trafił w słupek, a Bergier dobijając z kilku metrów, trafił wprost w Ravasa. Po tej akcji Cracovia zaczęła dochodzić do głosu i Kudła z trudem obronił strzał po ziemi Hasicia. W 70. minucie padła kolejna piękna bramka, niestety tym razem dla rywali – z dystansu trafił Maigaard. Sędzia sprawdzał jeszcze sytuację z wozem VAR, bo domagaliśmy się odgwizdania faulu na Bergierze, ale ostatecznie bramka została uznana. Od drugiej bramki mecz przyspieszył. Cracovia atakowała, a GieKSa próbowała sił w kontrach. W 81. minucie Mak dostał żółtą kartkę za przeszkadzaniu w rozpoczęciu gry. W 83. minucie Mak zszedł z boiska, a w jego miejsce pojawił się Milewski. Po zmianie Galan próbował rozegrać piłkę i posłał ją prosto pod nogi piłkarza z Cracovii, ten chciał wypuścić Hasicia, ale za mocno podał i piłka znalazła się na aucie bramkowym. Chwilę później Cracovia miała kolejne dośrodkowanie, ale piłkę złapał nasz bramkarz. W 88. minucie znowu Kudła piękną paradą uratował GieKSę przed utratą bramki. Niestety w doliczonym czasie gry Kallman strzelił z główki i wyrównał stan rywalizacji. Cracovia próbowała jeszcze zaatakować, nasi piłkarze szanowali piłkę, ale ostatnie słowo należało do GieKSy. Wasielewski zatańczył z piłką na boku pola karnego, wrzucił ją na głowę Kowalczyka, a ten przedłużył do Milewskiego, który z bliskiej odległości nie dał szans bramkarzowi gospodarzy. Po bramce doszło do zamieszania, zawodnicy obu drużyn zaczęli się przepychać, a na boisko wbiegł trener Rafał Górak. Po tej sytuacji sędzia dał cztery żółte kartki, a czerwoną obejrzał… nasz szkoleniowiec. Chwilę później arbiter zakończył spotkanie – po szalonym meczu GieKSa wygrała 4:3 w Krakowie!

9.11.2024, Kraków
Cracovia – GKS Katowice 3:4 (1:2)
Bramki: Maigaard (45, 70), Kallman (90) – Mak (15, 39), Błąd (62), Milewski (90).
Cracovia Kraków: Ravas – Jugas (71. Al-Ammari), Hoskonen, Skovgaard, Kakabadze, Sokołowski (81. Bochnak), Maigaard, Olafson (71. Biedrzycki), Hasić, Kallman, Rózga (60. Van Buren).
GKS Katowice: Kudła – Wasielewski, Jędrych, Klemenz, Czerwiński, Galan (90. Marzec)  – Błąd, Kowalczyk, Repka, Mak (83. Milewski) – Zrelak (27. Bergier).
Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari – Klemenz, Bergier, Mak, Błąd.
Sędzia: Damian Sylwestrzak.
Widzów: 10679 (0 kibiców GieKSy – zamknięty sektor gości).

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga