Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Tygodniowy przegląd mediów: Pożegnanie po dziewięciu latach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy najciekawsze z nich.

W sobotę, wygranym 1:0 wyjazdowym meczem z Grotem SMS Łódź, piłkarki rozpoczęły rundę rewanżową w Orlen Ekstralidze Kobiet. Kolejne spotkanie zespół rozegra już jutro – 5 marca o 13:30 z Resovią w Rzeszowie. W poniedziałek 10 marca o 17:30 zaplanowano domowe spotkanie ze Skrą Częstochowa. Do zespołu, na zasadzie transferu definitywnego, dołączyła Jadwiga Cyraniak. Drużyna męska w kolejnym spotkaniu PKO BP Ekstraklasy przegrała na wyjeździe z Jagiellonią Białystok. Prasówkę po tym spotkaniu możecie przeczytać TUTAJ. W najbliższą niedzielę 9 marca o 12:15 zespół zmierzy się na Bukowej z Zagłębiem Lubin.

Siatkarze rozegrali w ubiegłym tygodniu jedno spotkanie, przegrane na wyjeździe z Treflem Gdańsk 2:3. Kolejny mecz zaplanowano na dzisiaj – 4 marca o 17:30 w Suwałkach zagramy z Ślepsk Malow. Na przyszły poniedziałek o 20:30 zaplanowano domowe spotkanie ze Skrą Bełchatów. Po porażce z Treflem zespół został zdegradowany z PlusLigi.

Hokeiści wygrali rywalizację w I rundzie play-off 4:0 z Zagłębiem Sosnowiec. W ubiegłym tygodniu pokonali przeciwników na ich lodowisku 3:2 (po dogrywce) oraz 4:0. W półfinale rozgrywek drużyna zmierzy się z Unią Oświęcim. Dwa pierwsze mecze zaplanowanona poniedziałek i wtorek (10 i 11 marca) w Satelicie o 18:30.

 

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Jagoda Cyraniak piłkarką GKSu Katowice!

Mistrzynie Jesieni zaskakują dzień przed wznowieniem Orlen Ekstraligi! Jagoda Cyraniak dołączyła do zespołu GKSu Katowice na zasadzie transferu definitywnego.

Jagoda Cyraniak występowała w Górniku Łęczna od 2022 roku. W sezonie 2022/23 sięgnęła z zespołem z Lubelszczyzny po wicemistrzostwo kraju. Jest podstawową defensorką reprezentacji Polski do lat 19, a ostatnio otrzymała debiutanckie powołanie do seniorskiej reprezentacji.

Szansę do oficjalnego debiutu w barwach 'Gieksy’ będzie miała już 1 marca, kiedy to podopieczne Karoliny Koch zagrają na wyjeździe z Grot SMSem Łódź.

Katowiczanki kontynuują serię zwycięstw

Skromnym zwycięstwem, w pełnym emocji spotkaniu, zawodniczki GKSu Katowice rozpoczęły rundę wiosenną, wygrywając z SMSem Łódź 1:0 swoje pierwsze spotkanie po przerwie zimowej.

Liderki tabeli po pierwszej części sezonu fenomenalnie zainaugurowały rundę wiosenną Orlen Ekstraligi. Już w 3′ wynik otworzyła Klaudia Maciążka, która po minięciu bramkarki umieściła piłkę w bramce SMSu, ale kluczowym w całej akcji było kapitalne dogranie Weroniki Kaczor, która długim, górnym podaniem obsłużyła wbiegającą w pole karne rywalek napastniczkę. Łodzianki starały się szybko nadrobić stratę, kiedy Paulina Filipczak nacierając prawym skrzydłem oddała strzał w kierunku bramki GKSu, ale nie zdołała zaskoczyć Kingi Seweryn. Szybkie objęcie prowadzenia przez zespół z Katowic dał przyjezdnym pewien komfort w prowadzeniu spotkania na własnych warunkach i szukaniu kolejnych okazji na podwyższenie wyniku. Bliska trafienia kolejnej bramki dla GKSu była 22′ Anita Turkiewicz, kiedy natychmiast doskoczyła do opadającej piłki w polu karnym, ale jej strzał był zbyt mocny i piłka przeleciała nad poprzeczką. Chwilę później szansę na swoje drugie trafienie w tym meczu miała dzisiejsza solenizantka, gdy w 22′ Weronika Kaczor niemal skopiowała akcję z pierwszych minut meczu, jednak tym razem Klaudia Maciążka przyjmując piłkę wpadła w polu karnym w Monikę Sowalską, po czym został odgwizdany faul dla gospodyń. W końcówce pierwszej części gry szansę na bramkę dla gości miała jeszcze Klaudia Słowińska, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przez Kingę Kozak, ale zawodniczka gości nie zdołała odpowiednio skierować piłki, która wylądowała w rękawicach Moniki Sowalskiej.

Po przerwie Katowiczanki nie zwalniały tempa i już w pierwszych sekundach drugiej połowy dwukrotnie stworzyły zagrożenie w polu karnym rywalek, ale ostatecznie piłka nie znalazła drogi do bramki. Kolejnych szans na bramkę przyjezdne szukały m.in. atakami na prawym skrzydle w wykonaniu Julii Włodarczyk. W 58′ skrzydłowa zespołu z Katowic minęła obrończynie SMSu i dograła do Julii Langosz, ale adresatka podania nie zdołała dobrze przygotować strzału, który bez problemów wyłapała Monika Sowalska. Po godzinie gry Katowiczanki zaczęły popełniać drobne błędy, które na swoją korzyść starały się wykorzystać gospodynie. W 65′ Karolina Majda przechwyciła piłkę na polu rywalek i natychmiast ruszyła w stronę bramki, ale zbyt daleko wypuściła piłkę, do której doskoczyła Kinga Seweryn. Chwilę później dwie z zawodniczek GKSu Katowice przepuściły piłkę, którą natychmiast przejęła Magdalena Dąbrowska i oddała strzał, po którym piłka odbiła się od słupka. Przy kolejnej próbie zawodniczka SMSu została faulowana i wywalczyła rzut wolny. Do wykonania stałego fragmentu podeszła Patrycja Balcerzak, która decydując się na bezpośredni strzał na bramkę oddała niezłą próbę, po której Kinga Seweryn wybiła piłkę w boczną strefę boiska. W 75′ niepilnowana Paulina Filipczak próbowała zaskoczyć bramkarkę gości strzałem z dystansu, ale przeniosła piłkę tuż nad poprzeczką. W ostatnich minutach spotkania GKS Katowice starał się odzyskać inicjatywę. W 85′ Karolina Bednarz, która chwilę wcześniej pojawiła się na boisku, dograła piłkę tuż przed bramkę do wbiegającej Kingi Kozak, ale podanie w ostatniej chwili przecięła interwencją Monika Sowalska. Również SMS do ostatniego gwizdka szukał okazji na bramkę. W 88′ przy piłce znalazła się Klaudia Maciejko, która mając trochę miejsca oddała strzał z dystansu, ale piłka odbiła się jedynie od poprzeczki i ostatecznie przyjezdne dowiozły zwycięstwo do końca, zabierając komplet punktów do Katowic.

 

SIATKÓWKA

siatka.org – Mimo walki, kolejny spadek stał się faktem!

W 27. kolejce PlusLigi do hali w Gdańsku zawitał GKS Katowice, który walczył w tym starciu o utrzymanie. Mimo że goście starali się z całych sił, nie udało się im tego dokonać. GKS musiał wygrać za trzy punkty… już po trzech setach wszystko było jasne. Trefl wygrał w tie-breaku.

Kontry i błędy w polu serwisowym dyktowały początek tego meczu. Obie ekipy grały na podobnym poziomie, czego wynikiem był remis. Trochę niedokładności wkradło się u gdańszczan też na rozegraniu i GKS wyszedł na 8:6. W polu serwisowym swoje zrobił Alexander Berger i przewaga momentalnie wzrosła do 13:8. Gospodarze zdołali nadrobić trochę strat, ale bardzo widoczny był brak Piotra Orczyka, który mimo wyjścia w szóstce bardzo szybko opuścił boisko (prawdopodobnie przez ból w łydce). Na szczęście mieli Alaksieja Nasewicza, który radził sobie świetnie. Gdy w pojedynkę zatrzymał rywala, doszło do remisu 16:16. Gra punkt za punkt w końcówce przerodziła się w zwycięstwo GKS-u, a doprowadziła do tego niedokładność Trefla.

Blok i zagrywka dały gościom prowadzenie 2:0 w drugiej partii. Nasewicz trzymał grę Trefla w ryzach, dzięki czemu doszło do wyrównania. Z kłopotami zaczęli się mierzyć katowiczanie. Gdy długą wymianę zakończył Moustapha M’Baye, Trefl prowadził już 10:7. Coraz więcej siły dokładali gdańszczanie w ataku, kapitalnie pracował wciąż Nasewicz. Nie wytrzymywała tego obrona rywali. Po ataku Jakuba Czerwińskiego było 17:11. GKS nie podniósł się już w tej partii. Asem zakończył tego seta Czerwiński.

Znów gdańszczan nawiedziły błędy własne – 2:5. Rozkręcał się Bartosz Gomułka, cały czas poziom trzymał też Aymen Bouguerra. Przewaga GKS-u rosła, aż w pewnym momencie wynosiła 16:10 po wygranej kontrze. Przez moment gospodarze zdobywali punkty głównie przy błędach rywali. Po wejściu Orczyka zmniejszyły się straty, ale katowiczanie nie dali sobie wyrwać prowadzenia. Asa na 16:21 dołożył Berger, a później wszystko należało do skrzydłowych.

W kolejnej partii to z kolei Trefl Gdańsk wyszedł na 2:0. Gra punkt za punkt, w której warunki dyktowali Gomułka i Bouguerra toczyła się przez dłuższą część seta. Na moment wyrównali przyjezdni, by równie szybko do dwupunktowej przewagi wrócili gospodarze. Orczyk sam wyprowadził zespół na 12:9. Zatrzymany został Gijs Jorna i ponownie zbliżyli się katowiczanie. Ilekroć jednak atakowali wynik, rywale bardzo szybko wracali do pierwotnego prowadzenia.

W tie-breaku po zablokowaniu Orczyka 4:2 prowadził GKS. Z kolei po asie serwisowym Pawła Pietraszko zrobiło się 7:5 dla Trefla. Miejscowi mieli już wszystko pod kontrolą. Kropkę nad „i” z kontry postawił Orczyk.

Trefl Gdańsk – GKS Katowice 3:2 (23:25, 25:16, 17:25, 25:20, 15:11)

sport.wprost.pl – Degradacja klubu z PlusLigi stała się faktem! Pożegnanie po dziewięciu latach

Porażka 2:3 z Treflem Gdańsk ostatecznie rozwiała nadzieje siatkarzy GKS Katowice na utrzymanie w PlusLidze. Klub żegna się z rozgrywkami po dziewięciu latach.

W sezonie 2016/17 siatkarze z Katowic pojawili się w krajowej elicie, rozpoczynając swoją wieloletnią przygodę z PlusLigą. Co ciekawe, wówczas zawodnikami GKS byli tacy gracze, jak atakujący Karol Butryn – obecnie Aluron CMC Warta Zawiercie, mający również miejsce w szerokim składzie reprezentacji Polski – a trenerem Piotr Gruszka, wybitny reprezentant, aktualnie ekspert i komentator Polsatu Sport.

Sekcja siatkarska przywrócona w strukturach GKS Katowice w 2016 roku (wcześniej siatkarze występowali jako TKKF Czarni), szybko stała się bardzo solidnym punktem na mapie PlusLigi. Najlepszymi sezonami, spoglądając na miejsce w tabeli, były sezonu 2019/20 – szóste – oraz 2021/22 – ósme. W drugim przypadku katowiczanie dorzucili jeszcze miejsce w ćwierćfinale Pucharu Polski.

Katowiczanie swego czasu byli specjalistami od rozgrywania pięciosetowych meczów. W kampanii 2019/20, w samej fazie zasadniczej, na 24 kolejki aż 12 starć GKS kończyło się tie-breakami. Ostateczny bilans 5:7 na niekorzyść katowiczan. Rozgrywki zostały zakończone przedwcześnie, ze względu na pandemię COVID-19.

W obecnej kampanii GKS od początku miał bardzo duże problemy z osiąganiem zwycięstw. Katowiczanie błyskawicznie wylądowali na ostatnim miejscu w tabeli, a jak wiadomo, w sezonie 2024/25 z PlusLiga pożegna się aż tercet najgorszych drużyn w hierarchii. Na dystansie rozgrywek GKS zdołał przeskoczyć beniaminka, Nowak-Mosty MKS Będzin, ale w ostatnią niedzielę (tj. 2 marca) – za sprawą wyjazdowej porażki z Treflem Gdańsk 2:3 – katowiczanie dołączyli do zdegradowanej, „czerwonej latarni” tabeli. Aktualne pięć zwycięstw w 27 meczach, to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o choćby matematycznych szansach na utrzymanie w PlusLidze.

 

HOKEJ

hokej.net – Margines błędów wyczerpany, GieKSa bierze Zagłębie na muszkę

Z piekła do nieba pokonali drogę hokeiści GKS-u Katowice. Wicemistrzowie Polski w trzecim spotkaniu zdołali odrobić dwubramkową stratę i doprowadzić do dogrywki, w której o losach spotkania złotym trafieniem przesądził Jean Dupuy. Tym samym podopieczni Matiasa Lehtonena wyczerpali limit porażek w serii.

Statystyki weekendowego dwumeczu w Katowicach mogą działać na wyobraźnie kibiców, 137 nałożonych minut karnych oraz 17 zdobytych bramek. Choć takie liczby mogłyby sugerować, że mieliśmy do czynienia z niezwykle zaciętym widowiskiem, to pierwszy weekend tej rywalizacji stał pod znakiem pokazu siły wicemistrzów Polski. Trener Lehtonen szans na nowe otwarcie upatruje w przeniesieniu rywalizacji do Sosnowca. Samo wsparcie trybun Stadionu Zimowego może jednak okazać się niewystarczające. Hokeiści Zagłębia muszą znaleźć przede wszystkim receptę na fatalne w ich wykonaniu drugie odsłony. Okresy przestojów w grze, z cyklicznie traconymi bramkami może sprawić, że marzenia o pierwszym od 15 lat półfinale trzeba będzie odłożyć na kolejny rok.

Kierując się starą sportową maksymą, że zwycięskiego składu się nie zmienia, trener Płachta zadysponował do gry tych samych zawodników, którzy wystąpili w niedzielnym pojedynku. Trener Lehtonen musiał z kolei w pierwszej formacji wypełnić lukę po zawieszonym na jedno spotkanie Sang Hoon Shinie. Koreańczyka u boku Krężołka i Tyczyńskiego zastąpił Roman Szturc.

Bogatsi o bagaż doświadczeń z Katowic, hokeiści Zagłębia w pierwszej kolejności starali się wyeliminować z gry elementy, które mogły być prokurować zagrożenie pod ich własną bramką. Gospodarze wystrzegali się naiwnego łapania kar, ale przede wszystkim dążyli do dłuższego utrzymywania się w posiadaniu krążka, nie pozwalając katowiczanom beztrosko rozgrywać gumy w tercji ataku. W tej rywalizacji nie mogło oczywiście zabraknąć pewnej dozy prowokacji, zawodnicy panowali jednak nad swoją impulsywnością, co sprawiło, że aż do 20. minuty obie ekipy dotrwały w pełnych formacjach.

Ledwie 46. sekund po wznowieniu gry w drugiej odsłonie nieodpowiedzialny faul w tercji rywala popełnił Mirko Djumić. Katowiczanie skrzętnie skorzystali z okresu gry w liczebnej przewadze momentalnie przyspieszając rozegrania krążka, brakowało jednak pieczęci w postaci strzału, wobec czego gospodarze zdołali wyjść z tej opresji obronną ręką. W 24. minucie wszystkie argumenty do otwarcia wyniku miał na swoim kiju Dante Salituro. Kanadyjczyk otrzymując świetne podanie od Jonasza Hofmana stanął już twarzą w twarz ze Spěšným, nie zdołał jednak opanować należycie krążka. W 28. minucie Djumić kolejny raz osłabił swój zespół. W 30. minucie niedopuszczalnym brakiem roztropności wykazał się Pontus Englund. Rosły Szwed próbując zainicjować akcję nagrał krążek wprost na kij Väinö Sirkii, który doskonale wiedział co uczynić z tym prezentem, posyłając krążek w okienko bramki Murraya. 65 sekund później Stadion Zimowy wybuchł po raz kolejny. Patryk Krężołek jak na króla strzelców przystało, zachował się najprzytomniej i bezpański krążek posłał do bramki GKS-u. W 38. minucie Pontus Englund odkupił własne winy, wpisując się na listę strzelców. Defensywa Zagłębia dwukrotnie pozwoliła Szwedowi na oddanie groźnych strzałów. Przy pierwszej próbie krążek zdołał jeszcze podbić na kiju jeden z obrońców, jednak wobec kolejnej próby bezradni byli zarówno defensorzy jak i sam Spěšný.

Początek trzeciej tercji przyniósł spore tarapaty gościom. Chwilę po wznowieniu gry arbitrzy zasygnalizowali wykluczenie zawodnika GKS-u. Utrzymujący się przy krążku sosnowiczanie szturmem wzięli tercję GieKSy, a po strzale Michała Bernackiego krążek wybrzmiał nawet na poprzeczce. Przyjezdni w kolejnych minutach podkręcali tempo, szukając wyrównującego trafienia. Ich trudy wypełniły się w 52. minucie. Jean Dupuy przejął odbity od bandy krążek i zdążył ulokować go w bramce, zanim za akcją przesunął się Spěšný. W związku z utrzymującym się wraz z upływem 60. minuty remisem arbitrzy zarządzili dogrywkę 3×3. W 66. minucie Ben Sokay wygrał walkę o krążek na bandzie i zdołał nagrać go do Jeana Dupuy, który pewnym wykończeniem rozstrzygnął o losach spotkania.

GieKSa stawia czwarty krok! Shutout Murraya pieczętuje awans

Ledwie czterech spotkań potrzebowali hokeiści GKS-u Katowice aby rozstrzygnąć o losach ćwierćfinałowej rywalizacji przeciwko EC Będzin Zagłębiu Sosnowiec. Podopieczni Jacka Płachty zwieńczyli swój awans do półfinału pewną wygraną 4:0. Na miano MVP spotkania zasłużył John Murray, który zanotował swój drugi shutout w serii play-off.

O tym, że porażka może mieć wiele twarzy, przekonują się boleśnie w ostatnich dniach kibice Zagłębia Sosnowiec. Po goryczy wysokich porażek w Katowicach, przyszło im oswoić się z chyba najtrudniejszym- zaakceptowaniem przegranej w spotkaniu, w którym ich hokeiści mieli wszystkie argumenty, aby odnieść zwycięstwo. Ciężko polemizować z faktem, że podczas gry 5/5 więcej hokejowej jakości jest po stronie GKS-u. Wicemistrzowie Polski są po prostu lepszą drużyną w tych elementach, które bezpośrednio wpływają na wydarzenia na lodzie. Zespół Jacka Płachty wygrywa większość pojedynków na bandach, potrafi dłużej utrzymywać się na krążku, a kiedy jest taka potrzeba sprawnie przejść z obrony do ataku. Przeciwko tym faktom nie zamierzał również występować trener Lehtonen. Jego podopieczni w trzecim spotkaniu nawiązali równorzędną walkę z rywalem, dzięki wyeliminowaniu własnych błędów, po których byli punktowani przez GieKSe. O tym ile będą w stanie wziąć z tego spotkania dla siebie- decydowała skuteczność pod bramką rywala. Dlatego można być pewnym, że niejednemu kibicowi Zagłębia przyśniła się wczorajszej nocy nieszczęsna poprzeczka po strzale Michała Bernackiego.

Dla szukających impulsu do walki gospodarzy przebieg czwartego spotkania rozpoczął się wręcz w wymarzony sposób. Już w 40 sekundzie z boksem kar musiał zaznajomić się Jimi Jalonen. Podopieczni trenera Lehtonena nie zaprezentowali jednak w okresie gry w przewadze niczego, co mogło by ich zbliżyć do otwarcia wyniku. W 4. minucie Marcus Kallionkieli wyprowadzając akcję swojego zespołu szukał podaniem Stephena Andersona. Odbity od obrońcy krążek wrócił na kij Fina, który tym razem postanowił oddać strzał. Choć uderzenie wyglądało na pozornie niegroźnie, to krążek ostatecznie między parkanami Spěšnego znalazł drogę do bramki. Najbliżej zdobycia upragnionej bramki dla Zagłębia był w okresie gry w przewadze Patryk Krężołek. Król strzelców THL starał się zmieścić krążek przy krótkim słupku, jednak świetnie wzdłuż linii bramkowej przesunął się John Murray. W 13. minucie doszło do niemałego zamieszania pod bramką Spěšnego. Kallionkieli nie zdołał skierować krążka do pustej bramki, wszystko zwieńczyło nakrycie go rękawicą przez jednego z defensorów Zagłębia na linii bramkowej. Zawodnicy z Katowic pewni byli nawet uznania im przez arbitrów zdobycia bramki wobec takiej interwencji, jednak ostatecznie zakończyło się tylko nałożeniem dwuminutowego wykluczenia na Marka Charváta. Wicemistrzowie Polski dopięli swego w przewadze za sprawą soczystego uderzenia z lewego bulika Jeana Dupuy.

Nie chcąc tracić czasu zawodnicy Zagłębia mocno weszli w drugą tercję. Odpowiedzialną grą w obronie katowiczanie stopniowo wygaszali jednak zapał swoich rywali, przejmując inicjatywę nad wydarzeniami na lodzie. W 33. minucie wykluczony z gry został Albin Runesson, jednak dobrze dysponowany John Murray nie pozwolił aby rywale zdobyli kontaktową bramkę. W 38. minucie przyjezdni raz jeszcze musieli radzić sobie z grą w osłabieniu, tym razem za sprawą kary Koponena. Również i ta przewaga nie przyniosła Zagłębiu nic dobrego, co więcej zwieńczona była faulem Bernackiego i w ostatnich sekundach rolę się odwróciły. Wicemistrzowie Polski wykazali większą skuteczność i na 9 sekund przed końcem drugiej tercji Ben Sokay zdobył trzecią bramkę stawiając Zagłębie w bardzo ciężkiej sytuacji.

W trzeciej tercji gospodarze nie potrafili zrobić nic, aby uciec przed przeznaczeniem, na które pracowali od pierwszego spotkania fazy play-off. W 51. minucie najpierw w boksie kar zasiadł Runesson, a niespełna minutę później dosiadł się do niego Wronka, odsiadujący karę techniczną za nadmierną liczbę graczy na lodzie. Okres gry w podwójnej przewadze nie pomógł jednak gospodarzom zdobyć honorowej bramkę. Parę sekund po wyrównaniu formacji powracającego na lód Wronkę faulował Charvat i na domiar złego Zagłębie zmuszone było bronić osłabienia. W 55. minucie Grzegorz Pasiut zaaplikował krążek z prawego bulika wprost pod poprzeczkę bramki Spěšnego. Krążek wybrzmiał jeszcze na obramowaniu, jakby nadając kibicom Zagłębia sygnał zwiastujący koniec sezonu. Bramka „Profesora” była ostatnim akcentem spotkania i ćwierćfinałowej rywalizacji, choć twardej to jednak dwóch drużyn na zupełnie innym poziomie.

Oto terminy półfinałów. Tyszanie czekają na rywala

9 marca ruszy rywalizacja w półfinałach play-off. Przedstawiamy terminarz tej fazy oraz pary, z których wyłonione zostaną zespoły walczące o tytuł mistrzowski.

Wiemy już, że przepustkę do strefy medalowej wywalczyły już trzy kluby: GKS Tychy, GKS Katowice i Re-Plast Unia Oświęcim, które już po czterech meczach pokonały kolejno Texom STS Sanok, EC Będzin Zagłębie Sosnowiec i Comarch Cracovię.

A jak wyglądają pary półfinału? Przypominamy, że od dobrych kilku lat nie obowiązuje sztywna drabinka, apary są tworzone na podstawie rankingu. Najwyżej rozstawiony zespół mierzy się z tym najniżej sklasyfikowanym. W tym wypadku niewiele się zmieni.

GKS Tychy w pierwszym półfinale zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji JKH GKS Jastrzębie – KH Energa Toruń, w której po czterech meczach jest remis 2:2. Z kolei GKS Katowice powalczy z Re-Plast Unią Oświęcim.

Terminarz półfinałów

9 marca (niedziela)

GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń

10 marca (poniedziałek)

GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń

GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim

1 marca (wtorek)

GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim

13 marca (czwartek)

JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń – GKS Tychy

14 marca (piątek)

JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń – GKS Tychy

Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice

15 marca (sobota)

Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice

Ewentualnie:

17 marca (poniedziałek)

GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń

18 marca (wtorek)

GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim

19 marca (środa)

JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń – GKS Tychy

20 marca (czwartek)

Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice

21 marca (piątek)

GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie/KH Energa Toruń

22 marca (sobota)

GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim

Będzie hokejowe święto! Bilety rozeszły się jak świeże bułeczki

GKS Katowice rywalizację w półfinale play-off rozpocznie przy pełnych trybunach. Bilety na starcia z Re-Plast Unią Oświęcim zostały już wyprzedane.

Przypomnijmy, że przed rokiem oba zespoły spotkały się w finale play-off i po pasjonującej, siedmiomeczowej serii po tytuł mistrzowski sięgnęli biało-niebiescy.

W tym roku obie drużyny skrzyżują kije nieco wcześniej. Co ciekawe bilety na pierwsze dwa spotkania w „Satelicie” zostały już wyprzedane.

Za bilet normalny trzeba było zapłacić 45 złotych, za ulgowy 30 złotych, a za rodzinny 90 złotych. 20 złotych kosztował bilet dla dzieci w wieku 5-13 lat, z kolei wejściówka VIP z kateringiem wiązała się z wydatkiem 300 zł.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Gdzie zaparkować i jak dojechać na mecz z Górnikiem?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

30 marca w niedzielne popołudnie pierwszy mecz na nowym stadionie rozegrają piłkarze GKS Katowice, a naszym przeciwnikiem będzie Górnik Zabrze. Przy okazji otwarcia nowego obiektu pojawiają się liczne pytania o dojazd i parkingi.

Parking przy Nowej Bukowej – w dniu spotkania z Górnikiem będzie zamknięty dla kibiców. Wszystkich tych, którzy wybierają się na mecz samochodem, uczulamy, by nie kierować się pod sam stadion, ponieważ prawdopodobnie utkniecie w korku, a ostatecznie i tak nie zaparkujecie pod nowym obiektem.

Dojazd darmową specjalną komunikacją – wszystkich zainteresowanych dojazdem na nowy stadion odsyłamy do oficjalnej strony klubu. Do centrum przesiadkowego Brynów, które dysponuje 500 miejscami, można przyjechać autem i zostawić je tam za darmo. Jeśli jednak zabraknie tam miejsc, to w bliskiej okolicy jest jeszcze Galeria Handlowa Libero, która również dysponuje darmowym parkingiem.

Dojazd komunikacją miejską – Jeśli ktoś zdecyduje się na dojazd komunikacją miejską, to musi pamiętać, że jak w każdy inny dzień jest ona płatna według taryfy i cennika GZM. Bilet na mecz nie będzie uprawniać do darmowego przejazdu. Jeśli wybierzecie się na stadion zwykłymi liniami, powinniście sprawdzić te, które obsługują przystanki Załęże Kąpielisko BuglaZałęska Hałda Bocheńskiego Autostrada oraz przede wszystkim Katowice Osiedle Kopalnia Wujek. Do tego ostatniego przystanku jeździ najwięcej autobusów. Wszystko możecie sprawdzić tutaj. Z drugiej strony od Ligoty, Brynowa, Piotrowic mamy jeszcze przystanek Brynów Dziewięciu z Wujka, jednak z powodu prac remontowych związanych przebudową linii kolejowych, jest on położony nieco dalej od stadionu. Po remoncie wiaduktów powinno być dużo łatwiej z uwagi na bliżej położone przystanki na ul. Stromej czy Załęskiej Hałdy.

Fanom komunikacji miejskiej polecamy przyjazd na mecz linią 51. Objeżdża ona praktycznie połowę Katowic i można pozwiedzać miasto z każdej strony, szczególnie jeśli wybierzemy opcję z pętlą, dzięki której dwa razy przejedziemy przez przystanki w okolicach stadionu. Taki wybór oczywiście wpłynie na czas podróży – będzie to około 2 godzin i 15 minut.

Do dyspozycji mamy jeszcze podróż pociągiem na stację Katowice Brynów, która tego dnia będzie wyjątkowo otwarta. Niestety stacja przechodzi remont i będzie czynna tylko 30 marca, więc nie będzie to opcją na inne mecze.

Dojazd rowerem – Mamy tutaj dwie opcje – obie mają plusy i minusy. Na stadion możemy dojechać własnym rowerem, ponieważ przy obiekcie przygotowano stojaki, przy których możemy zabezpieczyć swój rower. Można też dotrzeć rowerem miejskim. Najbliższa stacja znajduje się od strony Ligoty. Należy kierować się na ulicę Załęska Hałda/Dobrego Urobku i w okolicach placu zabaw znajdziemy stację o numerze NR 27520. Od drugiej strony mamy dostępne stacje rowerowe koło Bugli oraz na osiedlu Witosa, ale ta pierwsza wymieniona stacja jest zdecydowanie najbliżej nowego obiektu. Kto ma kartę Multisport, to może dodatkowo korzystać z roweru za darmo przez godzinę.

Minusem dojazdu własnym rowerem jest niepewność co do funkcjonowania parkingu rowerowego pod stadionem, ponieważ na ten moment nie mamy jeszcze oficjalnych informacji. Rowerem miejskim zaparkujemy w pobliżu Nowej Bukowej, ale może być problem z dostępnością rowerów na stacji po spotkaniu.

Dojazd samochodem – Co jeśli zdecydujemy się przyjechać samochodem? Jak już wspomnieliśmy, parking pod stadionem będzie zamknięty, ale w okolicy jest sporo innych miejsc parkingowych, które w niewielkiej odległości będą w stanie przyjąć kibiców GieKSy. Pamiętajmy od razu, że parkingi te w większości wypadków są terenami dostępnymi za darmo, ale należącymi do innych podmiotów. Szanujmy więc możliwość zaparkowania samochodu na obcym terenie i utrzymujmy porządek tak, jakbyśmy byli u siebie.

Najbliższym i największym parkingiem będzie Centrum Handlowe Załęże, które w materiałach prasowych informuje, że dysponuje parkingiem na 700 miejsc. Parking jest darmowy, nie ma tam żadnych szlabanów, ale niektóre miejsca mogą być zajęte przez klientów siłowni czy lokali rozrywkowych. Mniejszy parking będzie parę metrów dalej pod sklepami Aldi, Media Expert oraz w okolicach kebabu U Pajdy. Z tych czeka nas około 15-minutowy spacer na stadion.

Naprzeciwko centrum handlowego Załęże jest jeszcze „dziki” parking przy stacji kolejowej Katowice Załęże. Liczba miejsc nie będzie tam duża, ponieważ często stoją tam samochody ciężarowe.

Kolejnym dużym parkingiem jest parking przy kąpielisku Bugla na ulicy Żeliwnej. Jest to parking w okolicach przystanku autobusowego, z którego będą szli na spotkanie kibice.

Od strony Ligoty dostępny powinien być parking przy kopalni Wujek na ulicy Dolnej. Zalecamy jednak ostrożność, ponieważ sytuacja związana z tym parkingiem jest dynamiczna i będzie zależeć od robót budowlanych na terenie stacji PKP Brynów. Jeśli parking będzie dostępny, to zapewni sporo miejsc.

Od strony Osiedla Witosa mamy dwie opcje. Obie będą wymagały spaceru w okolicach 20-30 minut. Pierwszą z nich jest parking przy Zielonym Bazarze na ulicy Kolońskiej. Parking jest darmowy i nie ma na nim szlabanów. Drugą opcją jest sklep Macro Cash and Carry. Z nieoficjalnych informacji, które uzyskaliśmy, parking ma być dostępny dla kibiców w czasie spotkań przy Nowej Bukowej. Tutaj również uczulamy na zachowanie czystości, ponieważ nie chcemy, by parkingi były zamykane na kolejne mecze. Czekamy na oficjalne potwierdzenie, ale jest duża szansa, że również tutaj zaparkujecie. Przy wybraniu tej opcji czeka Was około 25-minutowy spacer na Nową Bukową.

Do dyspozycji kibiców powinny być również mniejsze parkingi i lokalizacje, ale tutaj trzeba będzie mieć trochę szczęścia i liczyć, że nie będą one zajęte. Na przykład jest parking przy ogródkach działkowych na ulicy Bocheńskiego na wysokości stacji BP. Inną opcją będzie parkowanie od strony Ligoty w okolicach opisywanej stacji rowerowej. Jest tam sporo uliczek, na których nie ma zakazu parkowania, a drogi są szerokie i auta zaparkowane na ulicy nie powinny przeszkadzać w normalnym ruchu drogowym. Jedną z takich ulic jest opisywana wcześniej Załęska, gdzie znajduje się stacja rowerowa. Niestety nie ma tam zbyt wiele miejsca, a wobec remontu dróg przy Nowej Bukowej jest opcja sporego nadrabiania kilometrów samochodem do innych lokalizacji, jeśli okaże się, że nie znajdziemy niczego wolnego.

Kontynuuj czytanie

Kibice Piłka nożna Stadion

Nowa Bukowa – od piątku otwarta sprzedaż

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W minioną niedzielę piłkarze i kibice GKS Katowice pożegnali się z Bukową. Następne domowe spotkanie – derby z Górnikiem Zabrze – rozegramy już na nowym stadionie. W piątek 14 marca ruszy otwarta sprzedaż na Nową Bukową.

Na razie swoje miejsca na nowym obiekcie mogą wybrać kibice, którzy posiadają aktualny karnet na mecze przy Bukowej. Od piątku 14 marca od godziny 10:00 w systemie biletowym ruszy otwarta sprzedaż. Na początek dostępne będą pakiety/mini-karnety na wszystkie mecze do końca tego sezonu. GieKSa na Nowej Bukowej rozegra pięć spotkań, a naszymi rywali będą: Górnik Zabrze, Puszcza Niepołomice, Legia Warszawa, Cracovia i Lech Poznań. Ta faza sprzedaży potrwa do 24 marca (tutaj szczegółowo przedstawiono harmonogram), ale patrząc na zainteresowanie wśród kibiców i liczbę dostępnych miejsc, powinna zakończyć się wcześniej. Wszystkim, którzy mają zamiar wybrać się na Nową Bukową, rekomendujemy zakup karnetów zaraz po rozpoczęciu otwartej sprzedaży. 

Pakiety na wszystkie spotkania kosztują od 110 złotych (Blaszok, czyli Trybuna Południowa), przez 176 złotych (Trybuna Wschodnia – tzw. Prosta) po 242 złotych (Trybuna Zachodnia – tzw. Główna VIP). Sektor rodzinny umiejscowiony będzie na sektorze 16 Trybuny Wschodniej – karnety kosztują tutaj 350 złotych. Warto zaznaczyć, że dostępne są także karnety ulgowe w cenie 90 złotych na cały stadion. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie klubu.

Uwaga! Przepisanie karnetu z Bukowej na Nową Bukową nie następuje automatycznie. Jeśli ktoś nie dokona tej operacji do momentu ewentualnego wyprzedania wszystkich dostępnych miejsc na obiekcie, straci możliwość obejrzenia meczów GKS Katowice. Aktualni karnetowicze mają gwarancję dostępności miejsc na Nowej Bukowej tylko do piątku 14 marca do godziny 10:00! Karnet przepiszesz (oraz wybierzesz sobie miejsce na stadionie) w kilka minut w systemie biletowym klubu.

Kontynuuj czytanie

Felietony

Kunszt Trybuny Centralnej

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Dokonało się.

Na Bukowej już nie zagramy. Piękne to było za pożegnanie. Choć oficjalna informacja została ogłoszona raptem kilka dni temu, to sposób w jaki się wszystko odbyło sprawił, że można było się wzruszyć. Na meczu pojawiły się osobistości z lat minionych, Janusz Jojko z Piotrem Piekarczykiem rozdawali autografy. Swoją obecnością zaszczycił nas także Adam Nawałka, który przecież nie pracując zbyt długo w naszym klubie wyrobił sobie taką markę, że za chwilę był selekcjonerem reprezentacji. I zaskarbił sobie sympatię kibiców.

Sympatycy GKS skumulowali swoje oprawy. Były więc i na Blaszoku i na Sektorze Rodzinnym. Te balony, które poszły w niebo, gdy wybiła dziewiąta minuta meczu, dziewiątego marca, Zawodnikowi z numerem dziewięć, w Jego urodziny, cały stadion skandował imię i nazwisko. Kibice nie zapominają o swoich legendach. Jan Furtok zapewne gdzieś tam spoglądał na boisko i choć jedyna bramka w meczu nie była aż tak podobna do gola strzelonego San Marino, jak Arka Jędrycha z Lechią, ale… nadal była podobna. Znów mocne wstrzelenie z prawej strony i finalizacja z bliska. Wspomniany Sektor Rodzinny i dzieciaki w dużej ilości dali popis. Były także flagi i zimne ognie. I doping przez cały mecz.

A na Blaszoku – działa się magia. Przed meczem zastanawiano się, jaka była najlepsza oprawa w historii tej trybuny. I myślę sobie, że najlepsza miała może miejsce właśnie wczoraj. To dopiero było zawieszenie w czasoprzestrzeni – nawiązując do jednej z prezentacji Trybuny Centralnej, bo przecież oficjalnie tak owa nazywała się kiedyś. Nie pamiętam, żebym był tak zachwycony przekazem oprawy. Różne były symboliki, takie czy inne. Jednak to, co było wczoraj to był kunszt.

Przyznam, że wielokrotne przypominanie od zawsze, że na Bukowej grali i przegrali „Zidane, Lizarazu i Dugarry” już nieraz bokiem wychodziło. Są takie sytuacje, że coś się tak przejada, że trudno silić się na jakąś oryginalność. Pojawia się pewnego rodzaju grafomania. Oczywiście to bardzo ważny moment w historii klubu i największy sukces na europejskiej arenie, ale ileż można?… Tymczasem sposób, w jaki kreatywnie zostało to rozwiązane, był mistrzowski. Zostało tu ujęte wszystko, historia, symbolika, podsumowanie, odniesienie do światowej piłki i duża doza humoru.

To jest piękno piłki. Że nasza poczciwa Bukowa jest miejscem z bezpośrednim powiązaniem do najważniejszych wydarzeń w światowej historii naszej ukochanej dyscypliny. To naprawdę niesamowite, że taki Zizou jechał sobie autokarem ulicą Złotą, mówił do swoich kompanów „patrzcie, ale fajne wesołe miasteczko”, potem skręcał w lewo, wjeżdżał przez bramę. Chodził sobie po parkingu za Trybuną Główną, szedł korytarzem z szatni na boisko, w końcu biegał po trawie i oglądał ten nasz Blaszok. Cztery lata później jego wizerunek widniał na Łuku Triumfalnym i Francuzi chcieli z niego zrobić prezydenta. To były TYLKO cztery lata. Od meczów z Bordeaux do starcia z Materazzim minęło 12 lat. A od tegoż finału i ostatniego spotkania Zizou w karierze – 19 lat. Dziewiętnaście i cztery. Niebywałe. To tak jakby jakiś piłkarz Gryfa Wejherowo, które dostało w czapkę przy Bukowej – dajmy na to Maksymilian Hebel – rok temu został Mistrzem Świata i zwierzchnikiem sił zbrojnych w Polsce.

Nie jest przesądzone, że Materazzi naprawdę nie uderzył w najbardziej czuły punkt Zinedina, którym właśnie zapewne jest porażka Francuza na Bukowej. To, że Zizou doskonale o tym pamięta, pokazaliśmy, gdy spotkaliśmy się z nim dwanaście lat temu 😉 Szczegóły poniżej 😉

Zizou na Bukowej!

Nie dało się symbolicznie lepiej pokazać, jaka historia się tworzyła na tym stadionie. Oprawa doskonała, wybitna.

Bardzo pragnęliśmy, żeby i na boisku to domknięcie wspaniałej historii było zwycięskie. Długo zanosiło się na to, że może to być rysa na tym dniu. Co prawda trener mówił na konferencji, że ważne było, aby zdjąć brzemię odpowiedzialności z piłkarzy, że właśnie muszą, bo to ostatni mecz. Kibice jednak rozpatrują to inaczej. Kibic to kibic. Patrzeliśmy na to, że jednak przyjeżdża jedna z najsłabszych ekip w lidze, przy której pojawia się pytanie – jak nie z nimi, to z kim? To nie oznaczało oczywiście, że należy dopisać sobie trzy punkty z urzędu. Natomiast są w tej lidze drużyny lepsze i słabsze. Zagłębie należy do tych słabszych. Wiadomo, że nie stałaby się żadna tragedia w tabeli, gdyby GieKSa tego meczu nie wygrała. Tragedia nie, ale mogłoby to wprowadzić pewną nerwowość. A smak zwycięstwa w takich okolicznościach jest przecież podwójny.

GKS Katowice jednak ten mecz wygrał. I to wcale nie jest takie oczywiste. W przeszłości multum tego typu spotkań nasz zespół po prostu przegrał. Jakaś młócka, krwawiące oczy i długo wynik 0:0. W końcówce rywale wyczuwają swoją szansę, bach, bach, strzelają dwie bramki i wywożą komplet. Tak było choćby w feralnym „kluczborkowym” sezonie, w którym zanim podziały się te straszne rzeczy w końcówce rozgrywek, GKS przegrał kilka meczów właśnie tracąc bramki w końcowych fazach wyrównanych, ale bardzo słabych spotkań.

Przed meczem rozmawiałem z komentatorem Canal Plus Marcinem Rosłoniem i mówił, że to tak bywa często w piłce, że jest pompa i otoczka, a potem piłkarsko wychodzi słabo. Przypomniałem sobie, jak Piotr Lech kiedyś w przerwie meczu z KSZO został czymś tam uhonorowany i po przerwie golkiper zawalił dwa gole, m.in. wpadając z piłką trzymaną w rękach do bramki.

Teraz było inaczej, choć długo się na to nie zanosiło. Ale teraz to jest inny zespół niż te, które przez kilkanaście lat nie potrafiły dźwigać ciężaru. Zespół ten miał przepchnąć ten mecz nawet kolanem, to przepchnął – i to dosłownie, bo taki to był gol Sebastiana Bergiera. Zwycięstwo ze wszech miar ważne, bo przecież istnieje slogan w piłce, że sztuką jest wygrać mecz, w którym nie idzie. GieKSie nie szło kompletnie i to goście mieli więcej sytuacji, na szczęście strzelali – jak mówił Laguna – Panu Bogu w okno. Jedna akcja – pięknie wypatrzył Alan Czerwiński Adriana Błąda, ten podał do Sebastiana, który wprawił stadion w euforię. Sam Adrian Błąd też coś spiął klamrą – przecież on strzelił gola dla Zagłębia w wygranym 5:0 meczu na Bukowej dziesięć lat temu. Wówczas podbiegł do kibiców świętować z nimi bramkę. A teraz – vis a vis tych samych kibiców, pogrążył Miedziowych, którzy będą musieli się twardo bronić przed spadkiem.

A kibice Zagłębia mieli się z pyszna, bo dopiero co śpiewali „coście tak cicho”. Teraz to oni byli odbiorcami tej przyśpiewki.

Po dwóch porażkach – po bardzo dobrym meczu w Lublinie i średnim w Białymstoku – GieKSa zgarnęła bardzo ważne trzy punkty. Tak jak pisałem w poprzednich felietonach – trzeba było się liczyć z przegranymi w tamtych meczach, choć nie musiały one nastąpić. Tutaj trzeba było bezwzględnie wygrać. Dopisane trzy punkty sprawiają, że nasza sytuacja w tabeli jest już totalnie komfortowa. Jedenaście punktów przewagi nad strefą spadkową na dziesięć kolejek przed końcem to potężny kapitał. Trzeba grać swoje i trzymać rękę na pulsie, ale teraz już tylko jakaś kompletna katastrofa spowodowałaby, że GKS znalazłby się pod kreską.

Tak, przegraliśmy te dwa wyjazdowe mecze, ale bilans na wiosnę to 3-1-2. Czyli nadal naprawdę niezły. Lepszy niż nasza średnia punktowa z całego sezonu, bo gdybyśmy mieli taką średnią jak na wiosnę – mielibyśmy czterdzieści oczek już teraz i bylibyśmy zaraz za podium. To przeczy jakimś dziwnym teoriom, że GKS zanotował regres. Fajnie, że GKS potrafi grać efektownie i miło dla oka. To daje wielką nadzieję i optymizm. I to powoduje też, że gdy potem zdarza się słaby – umówmy się – mecz z Zagłębiem, to jest jednak pewna iskra, która powoduje, że zespół się nie poddaje, nie kładzie, tylko skonstruuje tę jedną akcję, która da zwycięstwo.

To było piękne pożegnanie – tak jak w listopadzie Jana Furtoka, tak teraz naszego ukochanego stadionu. Tak to jest z przeprowadzkami. Zostawia się w jakimś miejscu kawał życia i kawał wspomnień. Grunt, żeby przeważały te dobre i żeby dobrymi były też te ostatnie. Wszyscy pożegnali ten stadion godnie.

Wiadomo, że na temat Bukowej wypowiadają się byli piłkarze czy trenerzy GKS. Ja natomiast chciałbym przytoczyć wypowiedzi naszych rywali z różnych okresów i to rywali z drużyn, z którymi GieKSa zawsze miała kosę, a sami ci zawodnicy przeżywali naprawdę ciężkie chwile pry Bukowej. Marcin Baszczyński, który komentował mecz w Canal Plus powiedział:

„Łezka się kręci, ja mam wspomnienia takiej kultury wychowania, śląskiego, mocnego wychowania – jako sąsiad zza miedzy przeszedłem tu swoją lekcję w meczach derbowych”.

W Lidze Minus wypowiedział się o Bukowej Wojciech Kowalczyk, były napastnik Legii Warszawa.

„Niekoniecznie dobrze ten stadion wspominam, bo zawsze nas lali. Wygrałem tam jeden mecz, w sezonie, w którym wyjeżdżałem do Betisu, a tak – zawsze porażka. Cisnęli nas. Ale pojechało tam też Bordeaux z Zidanem, Lizarazu, też dostali w „pyndzel”, więc nie ma się co wstydzić, że ktoś kiedyś przegrał przy Bukowej. A atmosferka na stadionie była świetna”.

Kowal przytoczył też jedną z piosenek, której „nigdy nie zapomni”, a która była kierowana pod jego adresem. Nie nadaje się do cytowania – poszukajcie w magazynie 😉

Zamykamy ten rozdział.

Bukowo – dziękujemy!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga