Dołącz do nas

Piłka nożna

Warszawski gwiazdozbiór

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Chyba wszyscy, którzy interesują się ekstraklasą znają tych zawodników. Legia jako eksportowa drużyna, rozegrała (podobnie jak Jagiellonia) dodatkową „rundę” w tym sezonie, grając w Lidze Konferencji, a Wojskowi jeszcze przeszli kilka szczebli Pucharu Polski. Poniżej ciekawostki dotyczące karier zawodników, których jutro zobaczymy na Nowej Bukowej. Nie opisaliśmy Bartosza Kapustki, gdyż ten zawodnik na pewno nie zagra, a założeniem tego cyklu jest przedstawienie piłkarzy, których na własne oczy będziemy mogli oglądać.

Kacper Tobiasz (85E, 0 goli) w Legii jest od sezonu 2018/19. W pierwszych latach jednak grywał w pierwszym zespole sporadycznie, raz był nawet wypożyczony do Stomilu Olsztyn, w barwach którego rozegrał nawet mecz przeciw GKS – przegrany przez Stomil u siebie 0:1. W poprzednich dwóch sezonach był podstawowym bramkarzem wojskowych, jednak w tym przez wiele kolejek musiał musiał ustąpić miejsca, czy to Gabrielowi Kobylakowi czy Vladanowi Kovacevićowi.

Właśnie Vladan Kovacević (89E, 0 goli) spektakularnie wrócił do polskiej ligi i spektakularnie… zawalał bramki. Bośniak zanim trafił do Polski, dwukrotnie był mistrzem i zdobywcą Pucharu Bośni i Hercegowiny. Furory w pucharach jego zespół nie zrobił, odpadając w przedbiegach, m.in. dwukrotnie z Celtikiem. W Rakowie bramkarz zdobył Mistrzostwo Polski. Grał też w kampaniach Rakowa w pucharach, m.in. w szalonym dwumeczu z Rubinem Kazań, gdzie zatrzymał samego Kwiczę Kwaratskelię. W poprzednim sezonie grał w Lidze Europy przeciw Atalancie czy Sportingowi. Portugalczykom bramkarz się spodobał, więc ściągnęli go do siebie, ale tam Vladan odgrywał marginalną rolę, rozgrywając zaledwie sześć meczów ligowych, ale zwycięstwo z FC Porto na koncie ma.

Gabriel Kobylak (53E, 1 gol) w tym sezonie zagrał w czterech meczach Ligi Konferencji: z Dinamem Mińsk, Omonią Nikozja, Lugano i Djurgardens. Wcześniej piłkarz grał w Puszczy (także przeciw GKS) oraz Radomiaku, gdzie zasłynął strzeleniem gola a la bramkarz Kolumbii w meczu… z Puszczą na stadionie Cracovii.

Artur Jędrzejczyk (306E, 9 goli) ostatnio rozegrał – na Stamford Bridge – 400. mecz w barwach Legii Warszawa i jest legendą klubu z Łazienkowskiej oraz najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii klubu. Zanim na dobre jednak pojawił się w składzie Legii (bo wcześniej miał epizod) mogliśmy oglądać tego zawodnika przeciw GieKSie w barwach GKS Jastrzębie i Dolcanu Ząbki. W Legii zdobył sześć tytułów Mistrza Polski i sześć Pucharów Polski. W pucharach grał przeciw takim zespołom jak PSV, Sporting, Rangers, Dinamo Zagrzeb, Leicester, Napoli, Aston Villa, Betis czy Chelsea. Ale to nie wszystko, bo w barwach Krasnodaru, dla którego rozegrał niemal setkę meczów, mierzył się z Lille, Evertonem, Wolfsburgiem, BVB, Niceą czy Schalke 04. W reprezentacji Polski debiutował w 2010 roku przeciw Ekwadorowi i rozegrał 41 meczów, strzelając 3 bramki. Był podstawowym piłkarzem kadry Adama Nawałki na Euro 2016 rozgrywając komplet minut w ekipie, która doszła co ćwierćfinału. Na Mundialu 2018 w Rosji rozegrał tylko trzeci mecz grupowy – z Japonią, a na ostatnich MŚ w Katarze – 18 minut w spotkaniu z Argentyną.

Steve Kapuadi (90E, 5 goli) nie miał okazji poważnej piłce wystąpić w swoim rodzinnym kraju we Francji. Także w Belgii nie występował w pierwszych składach swoich klubów. Dopiero w Trencinie zaczął grać w dorosłej piłce, a potem trafił do Wisły Płock, gdzie spędził sezon. Od dwóch sezonów w Legii Warszawa.

Radovan Pankov (58E, 4 gole) to formalnie Mistrz Świata U-20 w 2015 roku, choć na turnieju nie zagrał ani minuty. Zawodnik jest 4-krotnym Mistrzem Serbii i 3-krotnym zdobywcą krajowego pucharu, sukcesy te odnosząc w Crvenie Zveździe Belgrad. Grał w dwóch finałach tych rozgrywek przeciw Partizanowi. Na belgradzkiej Marakanie zagrał nawet jeden mecz w Lidze Mistrzów, ale jego zespół sromotnie przegrał z Bayernem 0:6, a Serb mógł przyglądać się czterem trafieniom Roberta Lewandowskiego. W Lidze Europy grał m.in. przeciw Sampdorii, Hoffenheim, AC Milan czy Sproting Bradze. Grał też krótko w Uralu Jekaterynburg i AEK Larnaka, z którą formalnie zdobył Puchar Cypru.

Ruben Vinagre (45E, 1 gol) to Mistrz Europu U-17 i U-19 z Portugalią. Zawodnik do seniorskiej piłki startował w Wolverhampton, gdzie rozegrał 37 meczów w Premiership i potrafił wygrać z Manchesterem United, Chelsea czy dwukrotnie z Manchesterem City, a w FA Cup eliminował Liverpool mając na koncie asystę. Z Familicao i Sportingu grał w La Liga Portugal. Zaliczył też kilkanaście meczów w Serie A w barwach Hellas Verona. W Lidze Mistrzów rozegrał po dwa mecze w barwach Olympiakosu (przeciw OM i Porto) oraz Sporitngu (przeciw Ajaxowi i Besiktasowi).

Warto zwrócić uwagę na Jana Ziółkowskiego (26E, 1 gol), wychowanka Wichru Kobyłka. Potem był w juniorach warszawskiej Polonii, w zeszłym sezonie zagrał w Legii symbolicznie, a ostatnio szturmem wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie. Jeśli Jan utrzyma swoją dyspozycję i sodówka mu do głowy nie uderzy – będzie reprezentantem Polski.

W Uralu co ciekawe grał też przez trzy sezony Rafał Augustyniak (129E, 15 goli). Dla rosyjskiego klubu rozegrał 87 spotkań i strzelił 9 goli, m.in. Spartakowi Moskwa. Pondato sporo zmieniał kubów. Grał w Pogoni Siedlce, Widzewie, Jagiellonii, Wigrach czy Miedzi. W barwach łodzian strzelił na Bukowej bramkę w pierwszej kolejce sezonu 2014/15, ale to GieKSa za sprawą Grzegorza Goncerza i gola w doliczonym czasie z karnego wygrała tamten mecz. Pomocnik ma na koncie Puchar Polski z Legią. Zaliczył też jeden mecz w reprezentacji Polski – i to nie byle jaki, bo na Wembley z Anglią w 2021 roku.

Wahan Biczachczjan (104E, 15 goli) w tym sezonie przeszedł z Pogoni do Legii, ale w barwach Portowców zdążył poznać smak porażki na Bukowej. To 42-krotny reprezentant Armenii i strzelec 5 bramek dla swojej kadry, mając na koncie trafienia m.in przeciw Szwecji, Czarnogórze czy Szkocji. Jest zdobywcą Pucharu Armenii z Szirakiem Gjumri, strzelając gola w finale z Pjunikiem Erewań. Ponadto rozegrał 84 spotkania w słowackiej Żilinie. Również ma na koncie sporo występów w kwalifikacjach do europejskich pucharów.

Kacper Chodyna (162E, 25 goli) swoją dobrą postawą przez kilka sezonów w Zagłębiu Lubin wypracował sobie transfer do Legii. Wychowanek Iny Inśko występował też wcześniej w rezerwach Lecha i w Bytovii Bytów.

Claude Goncalves (26E, 0 goli) do Legii przybył z Łudogorca, z którym trzy razy zdobył Mistrzostwo Bułgarii oraz raz krajowy puchar. W barwach bułgarskiego klubu grał w pucharach m.in. przeciw Ajaxowi czy Betisowi. W Gil Vicente i Tondeli rozegrał ponad sto meczów w portugalskiej ekstraklasie. W barwach Ajaccio grał w Ligue 1, a zarówno w korsykańskim klubie, jak i Troyes – w Ligue 2.

Juergen Elitim (43E, 1 gol) to Kolumbijczyk z hiszpańskim paszportem. Grał w niższych ligach Hiszpanii – z Marbellą, Racingiem Santander, Ponferradią i Deportivo La Coruna w drugiej i trzeciej lidze.

Paweł Wszołek (228E, 39 goli) w ekstraklasie zaczynał dawno temu w Polonii Warszawa, gdzie rozegrał 4 sezony. Potem wyjechał za granicę, gdzie występował w Sampdorii, Hellas Verona i Queens Park Rangers. Jedyną bramkę w Serie A strzelił przeciw Napoli, a zaliczył w lidze pół setki występów, ale za to w meczu z Interem w Pucharze Włoch dostał czerwoną kartkę. W Championship było już ich ponad sto i tu już trafiał przeciw Wolves, Ipswich, Leeds, Fulham czy Aston Villi. Z Legią dwukrotny Mistrz Polski. W reprezentacji 14 meczów i 2 gole.

Patryk Kun (180E, 7 goli) trochę klubów zwiedził. Wywalczył historyczny awans z Rowojem Katowice na zaplecze ekstraklasy. Ponadto grał w Stomilu, Arce czy Rakowie, dla którego w meczu z GKS w pierwszej lidze zdobył bramkę. W Rakowie był podstawowym zawodnikiem drużyny, która dwukrotnie sięgnęła po Puchar Polski i zdobyła Mistrzostwo Polski. Również eliminował popularnego Kvaradonę, który wówczas występował w Rubinie Kazań.

Dla Luquinhasa (117E, 16 goli) to już drugi pobyt w Legii. Zawodnik jest wypożyczony z Fortalezy. W pierwszym pobycie dwukrotnie zdobył z Wojskowymi tytuł Mistrza Polski. Z Legii przeszedł do New York Red Bulls, a w MLS rozegrał 56 meczów i strzelił 8 goli. W meczu z Toronto potrafił ustrzelić dublet, z Colorado zaliczyć trzy asysty. W zespole grał z dobrze nam znanym z pierwszoligowych boisk (Wigry) Patrykiem Klimalą. W Desportivo Aves grał w ekstraklasie Potrugalii.

Ryoya Morishita (57E, 9 goli) to zdobywca Pucharu Ligi Japońskiej z Nagoya Grampus Eight. W J-Leauge rozegrał 120 meczów i strzelił 8 bramek. W azjatyckiej Lidze Mistrzów wystąpił 7 razy. Grał w klubie z Jakubem Świerczokiem. Rozegrał też dwa mecze w reprezentacji Japonii, towarzyskie z Salwadorem i Tajlandią.

Maxi Oyedele (16E, 0 goli) startuje do wielkiej piłki, ale swoje pierwsze kroki stawiał w Anglii. Występował w młodzieżowych drużynach Manchesteru United. Zadebiutował już w reprezentacji Polski – grał przeciw Portugalii i Chorwacji w ostatniej Lidze Narodów.

Marc Gual (113E, 37 goli) zagrał trzy razy w hiszpańskiej młodzieżówce, ale to było dawno. Zanim przyszedł do Polski występował w drugiej lidze hiszpańskiej, gdzie rozegrał 145 meczów i strzelił 31 goli w barwach Sevilli Atletico, Espanyolu B czy Realu Madryt Castilla. Potrafił ustrzelić hat-tricka przeciw Realowi Valladolid i Cordobie czy dublet przeciw Elche i Getafe. Trafiał także do siatki takich ekip jak Mallorca, Real Saragossa, Barcelona B czy Deportivo. W Pucharze Króla grał przeciw Villareal. W Jagiellonii z 15 golami został królem strzelców.

Tomas Pekhart (129E, 49 goli) to m.in. wicemistrz świata u-20 w 2007 roku, grał przez kilka minut w finale z Argentyną – wówczas . W dorosłej reprezentacji rozegrał 26 meczów i strzelił 2 gole. Grał w grupie na Euro 2012 przeciw Grecji i Polsce, a taże w 1/4 finału z Portugalią. Na Euro 2020 zagrał 15 minut przeciw Anglii. OStatnie mecze w kadrze rozegrał w listopadzie 2022. Piłkarz zwiedził sporo klubów. W Bundeslidze w barwach Norynbergi i Ingolstad rozegrał 89 meczów i strzelił 14 goli, m.in. Borusii Dortmund czy Bayerowi Leverkusen. Zagrał kilka meczów w Championship jako zawodnik Southampton. Jeszcze w Sparcie PRaga zaliczył… minutę przeciw Liverpoolowi. Był Mistrzem Czech (Slavia), Izraela (Hapoel Beer Sheva) i Polski (Legia). Z AEK Ateny i Legią zdobywał krajowy puchar. W sezonie 2020/21 został królem strzelców naszej ekstraklasay zdobywając 22 bramki w 25 meczach.

Ilja Szkurin (80E, 26 goli) – Białorusin był królem strzelców w rodzimej lidze w barwach Energetik-BGU Mińsk. W barwach Dynama Kijów zagrał dwa mecze w Lidze Mistrzów – przeciw Benfice i Bayernowi. W CSKA Moskwa natomiast dwukrotnie wybiegł na boisko w Lidze Europy – przeciw Feyenoordowi i Dinamu Zagrzeb. Występował także m.in. w izraelskim Maccabi Petach Tikva. Zaliczył dwa występy w Rakowie Częstochowa.

Trener Goncalo Feio to niezwykle barwna postać. Szkoleniowiec w Legii pracował już dekadę temu jako asystent Heinninga Berga, a potem Stanisława Czerczesowa. Potem pracował z młodzieżą w Wiśle Kraków oraz był asystentem Kiko Ramireza, z którym był w sztabie potem również w greckim Xanthi. W Rakowie Częstochowa był asystentem Marka Papuszuna. Samodzielnie prowadził Motor Lublin, z którym awansował do pierwszej ligi. W poprzednim sezonie rywalizował z GieKSą w Lublinie i na Bukowej, gdzie przegrał 0:2.



Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Hokej

Kompromitacja w Tychach

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W 20. kolejce THL nasza drużyna wyruszyła do Tychów żeby zmierzyć się z miejscowym GKS-em.

Pierwszą tercję rozpoczęliśmy od szarpanej gry w tercji neutralnej. Dopiero w 4. minucie strzał na bramkę Fucika zdołał oddać Wronka, ale jego uderzenie nie sprawiło problemów bramkarzowi gospodarzy. W 7. minucie miejscowi wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie pierwszej odsłony nasza drużyna stanęła przed szansą wyrównania wyniku za sprawą liczebnej przewagi. Pomimo oddania kilku groźnych strzałów, to żaden z naszych zawodników nie zdołał pokonać Fucika. W 19. minucie fantastyczną interwencją popisał się Eliasson ratując nas przed utratą drugiej bramki. Chwilę przed syreną kończącą pierwszą tercję Eliasson ponownie zachował czujność i pewnie obronił kolejne strzały gospodarzy.

Drugą tercję rozpoczęliśmy od zdecydowanego ataku na bramkę Fucika, blisko zdobycia bramki był Wronka i Varttinen. W 24. minucie gospodarze zdobyli drugą bramkę, wykorzystując liczebną przewagę. Kilkanaście sekund później gospodarze ponownie podwyższyli. W 25. minucie nastąpiła zmiana bramkarza w naszej drużynie. W 28. minucie czwartą bramkę dla drużyny gospodarzy zdobył Drabik, wykorzystując bierną postawę naszych obrońców. W 33. minucie w sytuacji sam na sam z Fucikiem znalazł się Dupuy, ale jego strzał był za lekki, by pokonać bramkarza gospodarzy. Na sam koniec drugiej odsłony gospodarze po raz piąty wbili krążek do naszej bramki.

Trzecią odsłonę rozpoczęliśmy od kilku strzałów na bramkę Fucika. Jednak to gospodarze ponownie znaleźli drogę do naszej bramki, zdobywając szóstą bramkę w tym meczu. Minutę później po raz siódmy do bramki trafił Viinikainen. Na sam koniec meczu bramkę honorową dla naszej drużyny zdobył Jonasz Hofman.

GKS Tychy – GKS Katowice 7:1 (1:0, 4:0, 2:1)

1:0 Filip Komorski (Valtteri Kakkonen, Rafał Drabik) 06:16
2:0 Alan Łyszczarczyk (Rasmus Hejlanko, Valtteri Kakkonen) 23:23, 5/4
3:0 Mark Viitianen (Dominik Paś) 24:18
4:0 Rafał Drabik (Szymon Kucharski, Mateusz Bryk) 27:48
5:0 Mateusz Gościński (Hannu Kuru, Olli Kaskinen) 38:56
6:0 Hannu Kuru (Juuso Walli, Bartłomiej Pociecha) 45:23
7:0 Olli-Petteri Viinikainen (Alan Łyszczarczyk, Rasmus Hejlanko) 47:54
7:1 Jonasz Hofman

GKS Tychy: Fucik, Lewartowski – Viinikainen, Bryk, Łyszczarczyk, Komorski, Knuutinen – Kaskinen, Kakkonen, Jeziorski, Kuru, Heljanko- Walli, Pociecha, Karkkanen, Paś, Viitanen – Bizacki, Ubowski, Drabik, Kucharski, Gościński.

GKS Katowice: Eliasson, Kieler – Maciaś, Hoffman, Wronka, Pasiut, Fraszko – Varttinen, Verveda, Anderson, Monto, Dupuy – Runesson, Lundegard, Michalski, McNulty, Hofman Jo. – Chodor, Dawid, Hofman Ja.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Komu nie zależało, by zagrać?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy wyjrzałem dziś za okno z pokoju hotelowego, zobaczyłem szron na pobliskich dachach. I tyle. Śniegu nie było ani grama, jedyne, co mogło nas przyprawiać o lekkie dreszcze to przymrozek i konieczność spędzenia tego meczu w tak niskiej temperaturze. Wiadomo jednak, że podczas dobrego widowiska można się porządnie rozgrzać i emocje sportowe niwelują jakiekolwiek atmosferyczne niedogodności. Głowiłem się, jak to jest, że w różnych rejonach Polski mamy atak zimy, a przecież okolice bieguna zimna, które teoretycznie najbardziej są narażone na popularny biały puch, tym razem są wolne od tego.

Gdy jechałem autobusem na mecz i zaczęło lekko prószyć – a było to o godz. 10.30 ani przez myśl nie przeszło mi, jak to się wszystko skończy. Po prostu – śnieg zaczął sobie padać, nie był to jakiś armagedon, a i same opady śniegu, choć były wyraźne, nie przypominały tych, które znamy z przeszłości.

Po wejściu na stadion zobaczyłem taką właśnie oprószoną murawę – niezasypaną. Białawo-zieloną lub zielonkawo-białą. Typowy widok, gdy mamy pierwsze opady śniegu w roku lub też szron po mroźnej nocy. Białe gunwo (że tak zejdziemy z romantycznej wersji o puchu) ciągle jednak z białostockiego nieba spadało. I w pewnym momencie rzeczywiście murawa stała się dość biała. Nie przeszkodziło to jednak obu drużynom oraz sędziom rozgrzewać się. Kibice wypełniali stadion, zwłaszcza ci z Jagiellonii jeszcze przed meczem głośno dopingując swój zespół. Sympatycy GieKSy powoli zaczęli wchodzić na sektor gości i też dali znać o sobie. Przyznam, że nie myślałem w ogóle o tym, że mecz może się nie odbyć. Nie miałem takiego konceptu w głowie.

Za łopaty wzięło się… kilka osób. Zaczęli odśnieżać pola karne. Wyglądało to tak, że na jednym skrzydle stało trzech chłopa i sami nie wiedzieli, jak się za to zabrać. „Gdzie kucharek sześć…” – powiedziałem Miśkowi. A na drugim skrzydle szesnastki jeden jegomość odśnieżył na kilka metrów szerokość pola karnego, pokazując, że „da się”. A tamci deliberowali. Do tej pory odśnieżone były tylko linie i wspomniany kawałek. Na drugim polu karnym natomiast jakiś artysta „odśnieżał” w taki sposób, że zagarniał, wręcz zdrapywał śnieg, zamiast go nabierać na łopatę. Nie trzeba być śnieżnym omnibusem, żeby wiedzieć, że średnio efektywna jest to metoda. Po niedługim czasie wszyscy położyli na to lachę i sobie poszli czy tam przestali działać.

Dopiero kilka minut przed meczem zorientowałem się, że sędzia się dziwnie zachowuje, wychodzi i sprawdza. Załączyłem Canal+, by nasłuchiwać wieści i tam było jasne, że arbiter Wojciech Myć sugerował, iż szanse na rozegranie tego spotkania są dość marne. Potem wyszedł na boisko jeszcze raz, ze swoimi asystentami i patrzyli, jak zachowuje się piłka. W moim odczuciu ta rzucana i turlana przez nich futbolówka reagowała normalnie, z odpowiednim odbiciem czy brakiem większego oporu przy toczeniu się po ziemi. Do końca miałem nadzieję, że mecz się odbędzie.

Sędzia jednak zadecydował inaczej. W wywiadzie dla Canal+ powiedział, że ze względu na zdrowie zawodników, a także ograniczoną widoczność – podejmuje decyzję o odwołaniu meczu. Podał też argument, że do pomarańczowej piłki przykleja się śnieg i tak jej nie widać. A linie, które zostały odśnieżone i tak za chwilę zostałyby zasypane.

Mecz się nie odbył.

Odniosę się więc najpierw do słów sędziego, bo już one są dla mnie kuriozalne. Odśnieżone linie po 40 minutach (także już po odwołaniu meczu) nadal były widoczne. I nie zanosiło się specjalnie na to, że mają zostać momentalnie zasypane. Nawet jeśli – to chwila przerwy w meczu lub po prostu w przerwie między dwiema połowami – pospolite ruszenie do łopat i gotowe. A argument o piłce to już kuriozum do kwadratu. Na Boga – przecież śnieg to nie jest jakiś klej czy oleista substancja. I nawet jeśli w statycznej sytuacji klei się do piłki, to jest ona cały czas KOPANA. Dla informacji pana Mycia – to powoduje drgania w futbolówce, a to (plus odbijanie się od ziemi) z piłki przyklejony kawałek śniegu strząsa. Więc naprawdę nie mówmy takich głodnych kawałków na głos, bo tylko wzmacniamy opinię o sędziach taką, a nie inną.

Trener Siemieniec już po decyzji mówił dla Canal Plus, że z punktu widzenia logistyki w rundzie jesiennej, nie na rękę jest im nie grać, w domyśle, że ten mecz trzeba będzie jeszcze gdzieś wcisnąć. Tylko przecież WIADOMO, że tego spotkania nie da się rozegrać jesienią, bo przecież po ostatnim meczu ligowym Jaga gra dwa razy w Lidze Europy plus jeszcze w środku grudnia zaległy mecz z Motorem. Więc z GKS musieliby zagrać tuż przed świętami, a przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przedłuży rundy GieKSie o dwa tygodnie z powodu zaległego meczu. Niech więc trener Adrian nie robi ludziom wody z mózgu. Poza tym trener powiedział, że ze względu na stan boiska, była to jedyna i słuszna decyzja i trudno nie było odnieść wrażenia, że z powodu napiętego terminarza właśnie TERAZ, dłuższy oddech dla Jagiellonii to najlepsze, co może ich spotkać…

A Rafał Górak? Bardzo dyplomatycznie mówił, że rozumie decyzję sędziów, ale chyba trzy razy podczas wywiadu dał do zrozumienia, jakie miał zdanie… Panowie za zamkniętymi drzwiami rozmawiali, każdy dał swoje argumenty. Trener zwrócił uwagę, że ze względu na szczelnie wypełniony sektor gości mogło to wyglądać inaczej. Że białe linie widać i przy dobrej woli organizatora, boisko można byłoby doprowadzić do stanu używalności. Że taki wyjazd bez meczu to dodatkowe koszty dla klubu. Jakbym więc miał typować, to pewnie wyglądało to tak „ej Rafał, wiesz, jak jest, jaką mamy sytuację, wiem, że nie jest to wam na rękę, ale zgódź się na przełożenie meczu, odwdzięczymy się dobrym winkiem”… Być może więc ze względu na solidarność kolegów po fachu i gentelmen’s agreement, szkoleniowiec, mimo że wolałby zagrać – nie oponował.

No i właśnie. To jest pytanie – czy komuś zależało, żeby wykorzystać opady i meczu nie rozegrać? Powiem wprost – reakcja organizatora meczu na tę „zimę” jest mocno zastanawiająca i nie wiem, czy Jagiellonia nie powinna z tego tytułu ponieść konsekwencji. Powtórzę – klub nie zrobił absolutnie nic, żeby ten mecz rozegrać. Począwszy od prognoz – przecież atak zimy w Polsce był już wczoraj, więc nie można było nie zakładać, że podobna sytuacja powtórzy się w Białymstoku. A jeśli tak, to przygotowuje się zastępy ludzi – choćby na wszelki wypadek – do tego, żeby boisko odśnieżyć. Pamiętacie, co było w zeszłym sezonie w meczu Radomiaka z Zagłębiem? Momentalnie, w ciągu kilku minut płyta po nawałnicy zrobiła się biała. Tam też było ryzyko przerwania i odwołania meczu. Ale ludzie robili, co w swojej mocy, odśnieżali, jak tylko się da i spotkanie zostało dokończone. Wczoraj w Rzeszowie kompletnie zasypany stadion został odśnieżony i mecz również się odbył. A w Białymstoku? Nie było chętnych czy nie miało ich być? Mogli nawet tych żołnierzy wziąć, co to zawsze są na trybunach. Cokolwiek. A tutaj kilku ludzi z łopatą zaczęło nieskładnie machać, ale chyba ktoś im powiedział, że to bez sensu – no i przestali.

Nie będę wnikał, czy na takim boisku można grać czy nie. Jak bardzo wpływa to na zdrowie zawodników. Wiem, że w przeszłości takie mecze się odbywały i nikt nie płakał i nie zasłaniał się ani zdrowiem, ani terminarzem. GieKSa taki mecz rozgrywała z Arką Gdynia – pamiętny z niewykorzystanym karnym Adamczyka – i jakoś się dało. Nie jest to może najbardziej estetyczne widowisko, ale mecz jest rozegrany i jest z głowy.

Natomiast tu nie chodzi o to, czy na zaśnieżonym boisku można grać. Chodzi o to, że nikt nie zajął się odśnieżaniem. Dlatego cała ta sytuacja ostatecznie wydaje mi się po prostu skandaliczna. Dosłownie godzinkę śnieg poprószył – bez jakiejś większej nawałnicy – i odwołujemy mecz.

I tak – piłkarze pojechali sobie na drugi koniec polski, by pobiegać na murawie stadionu Jagiellonii. Klub zapłacił za hotel, wyżywienie, przejazd. Teraz będzie to musiał zrobić drugi raz – najpewniej na wiosnę. Kibice zrywali się o drugiej w nocy, niektórzy pewnie nawet nie poszli spać, by stawić się na zbiórkę w ciemnych Katowicach. Jechali w tak wielkiej liczbie przez cały kraj – też przecież zapłacili za bilety i przejazd. I dostali w bambuko, bo paru osobom nie chciało się wyjść i doprowadzić boisko do jako takiego stanu.

Uważam, że PZPN czy Ekstraklasa, czy kto tam zarządza tym całym grajdołkiem, nie powinien przyzwalać na taką fuszerkę. To jest kupa kasy i czas wielu ludzi, którzy zdecydowali się do Białegostoku przyjechać. To po prostu jest nie fair.

Nieraz bywały jakieś sytuacje czy to z pogodą, czy wybrykami kibiców i kapitanowie lub trenerzy obu drużyn zgodnie mówili – gramy/nie gramy. Była ta wyraźna jednogłośność. A czasem spór. Grano nawet po zapaści Christiana Eriksena – choć tam akurat uważam, że ta decyzja była fatalna (choć z drugiej strony to Euro, więc logistyka dużo trudniejsza). Tutaj zabrakło determinacji, żeby mecz rozegrać. Rozumiem trenera Góraka, że podszedł dyplomatycznie do sprawy. Ja tego protokołu dyplomatycznego trzymać nie muszę i wysuwam hipotezę, że komuś na rękę był ten niezbyt wielki opad śniegu.

Dotychczas wielokrotnie pisałem i mówiłem, że cenię Jagiellonię i Adriana Siemieńca za to, jak łączą ligę i puchary. Byłem pod wrażeniem, że rok temu Jaga nie przełożyła spotkania z GKS na jesień, gdy sama była pomiędzy meczami z Ajaxem – trener gospodarzy dzisiejszego niedoszłego pojedynku mówił, że poważna drużyna musi umieć grać co trzy dni. Tym razem jednak w obliczu meczu z KuPS i końcówki ligi, takie zdanie przestało już zobowiązywać.

Nam nie pozostaje nic innego, jak przygotować się do sobotniego spotkania z Pogonią. Oby piłkarze GKS również wykorzystali fakt, że nie będą mieli Jagi w nogach i jak najlepiej mentalnie i fizycznie przygotowali się do spotkania z Portowcami. A z Jagiellonią i tak się już niedługo zmierzymy, bo za jedenaście dni w Pucharze Polski.

Kups!

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Mecz z Jagiellonią odwołany!

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W związku z atakiem zimy w Białymstoku i niezdatnymi według sędziego warunkami do gry mecz Jagiellonia Białystok – GKS Katowice został odwołany.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga