Dołącz do nas

Piłka nożna

[WIDEO] Czeka nas gorący poniedziałek

Avatar photo

Opublikowany

dnia

GieKSa znowu straciła dwa punkty w ostatniej minucie meczu. Zapraszamy do obejrzenia wideo z wypowiedziami trenerów obu drużyn: Artura Węski i Rafała Góraka oraz zawodników: Macieja Machalskiego i Filipa Kozłowskiego. Materiał przygotowany przez oficjalną telewizję klubową.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

13 komentarzy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

13 komentarzy

  1. Avatar photo

    Roh

    3 października 2020 at 22:29

    Chopie skończ pierdolić

  2. Avatar photo

    Maks

    3 października 2020 at 22:35

    Skończ pierdolić bajeczki i wypier….

  3. Avatar photo

    Roh

    3 października 2020 at 22:54

    Pojadom na Wigry czy Chojnicznaka i dostamom 3, bo tam wiedzom jak budować drużyne

  4. Avatar photo

    Damiano

    3 października 2020 at 23:34

    Panie Górak pora odejść

  5. Avatar photo

    PołudnioweK-ce

    4 października 2020 at 00:00

    Czasami zastanawiam się czy nad tym stadionem nie ciąży jakieś fatum..dziwne mecze i przegrane lub zremisowane mecze wygrane.. a tak poważnie to zacznę brać to wszystko na poważnie gdzieś od 30 kolejki, teraz na tym etapie to są przedbiegi dlatego proponuje wyluzować..

  6. Avatar photo

    Rafał

    4 października 2020 at 01:43

    Drużyna jaka jest każdy widzi, ale jakimi trzeba być FRAJERAMI by tak grać.
    Trener nie umie wpoić zawodnikom serca do walki do końcowego gwizdka, gry w presingu przez cały mecz a nie odpuszczanie i tak się kończy jak dzisiaj. Szczerze to nie widzę żadnej pracy którą by wykonał trener od początku sezonu jedyne na co go stać to rotowanie zawodnikami i nic więcej, to po co taki trener tej drużynie. Wszytkiemu winny trener i dyrektor sportowy że zatrudnili takie łamagi a potem nie umieją sobie z nimi poradzić i tak to wygląda. Zmiana obu panów wskazana.

  7. Avatar photo

    Rafał

    4 października 2020 at 01:57

    Drużyna kobiet Gks ma większe JAJA niż wy FUJARY bo grając w 10 i przegrywając 2-1 potrafiły zremisować 2-2 a panowie by dostali ze 3 jeszcze. Panie są bardziej Charakterne i bojowe niż te niedojdy. Panowie nie chcą zrozumieć by wygrywać to trzeba strzelać bramek tyle ile wlezie i być spokojnym o końcowy wynik a tu prowadzą 1-0 i myślą że są tacy zajebiści o tuż kurde nie są, za to są FRAJERAMI i BANDĄ DARMOZJADÓW NA KTÓRYCH PŁACI MIASTO ZA NASZE PODADKI, ZA TEN MIESIĄC i ZA TAKĄ GRE KASY NIE POWINNIŚCIE DOSTAĆ, SĄ WYNIKI JEST KASA, NIE MA WYNIKÓW NIEMA KASY!!!!!!

  8. Avatar photo

    KaTe

    4 października 2020 at 09:38

    Trener G. ma pretensje do zespołu, a może by tak spojrzał w lustro?
    W prawie każdym meczu, przed końcem, zmienia defensywnego pomocnika. To dezorganizuje drużynę. Jeśli spojrzy się w dość zamierzchłą przeszłość, to Widuch, Grzesik lub Nawrocki grywali raczej całe szpile…

  9. Avatar photo

    Kato

    4 października 2020 at 10:27

    To nie jest dobra taktyka, gdy sie nie ma umiejętności i wytrenowania gry w obronie pod presją. A to widać.
    To że gramy na utrzymanie wyniku, nie znaczy że oddajemy rożnego za free!!!
    Bo każda taka sytuacja może dać dodatkową bramke, cenną bramkę dla nas!!!
    A tak zdajemy się na naszą obrone, która jest jak sito, a dopuszczenie do pola karnego i magla kończy sie tak jak sie skończyło, remisem, czyli naszą przegraną.
    Należy do czasu opracowania gry w obronie, której widać nie mamy, strzelać ile się da bramek. I grać do końca.
    Dopiero pewna przewaga bramkowa, daje nam spokój w końcówce meczu.
    Inaczej to będzie źle, bo nikt nie odpuszcza i gra jak widać do końca. Tylko nie my.
    Niestety praca, praca, praca i jeszcze raz praca …

  10. Avatar photo

    Daro

    4 października 2020 at 12:42

    Pamiętam jak niektórzy mnie atakowali jak mówiłem że oni nie chcą awansować a teraz wszystko pięknie wychodzi że miałem rację. Tylko myślałem że zaczną w drugiej połowie sezonu to robić jak zawsze było do tej pory a oni już teraz to pokazują.

  11. Avatar photo

    Kato

    5 października 2020 at 09:14

    Będziemy gonić i przed końcem zabraknie dosłownie ułamka do awansu.
    Na razie środek, a potem piekne wygrane mecze, które nic nie dadzą w efekcie końcowym.
    Obym się mylił i…
    Chyba że się ogarną i opamiętają, zaczną grać całą drużyną. Bo teraz to jakieś jedynie pojedyncze przebłyski chwili.

  12. Avatar photo

    jeżyk

    5 października 2020 at 13:55

    Panie Górak dla dobra tego klubu odejdź Pan. Niestety ale nie ma żadnych pozytywów pańskiej pracy a wręcz przeciwnie jest teraz totalny regres. Jak chce pan awansować w sytuacji gdy gubi pan pkt z takimi rywalami. Co będzie jak przyjdzie grać z czołówką ligi. przypominam Panu ze ma pan optymalną kadrę a przynajmniej pan tak twierdził. Niestety ale pan utrwala swoją osobą błędy i fatalne nawyki. W jaki sposób zmienił pan mental zespołu skoro on jest cały czas taki sam. Mental frajera i minimalisty. Dlaczego jak tylko uda wam się strzelić bramkę to przestajecie grać w piłkę. Potem się to mści bo wystarczy jeden błąd lub strzał życia i posprzątane. Niestety ale w tej dziedzinie jest jeszcze gorzej niż było. Dlaczego cały czas stawia pan na Mrozka jak to wyjątkowo slaby bramkarz który nic nie daje temu zespołowi. Wszystko co leci w bramkę wpada do sieci. Tak słabego bramkarza gks jeszcze nie miał. Skoro mrozek nic nie daje to trzeba postawić na kogoś innego. Czego się pan boi. Frankowski jest zdecydowanie lepszy niż mrozek i na dodatek to nasz zawodnik a nie Lecha.

  13. Avatar photo

    Robson

    5 października 2020 at 14:32

    Niestety zgadzam się z poprzednikami coraz większe frajerstwo i zero pomysłu na grę

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Radomiak Radom kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Warchoły, bo tak potocznie nazywa się kibiców Radomiaka Radom, są naprawdę starą i solidną ekipą kibicowską na piłkarskiej mapie Polski. Ich wizerunkowy problem polegał na tym, że nie grali 36 lat w Ekstraklasie, więc nie było za bardzo możliwości, by o nich usłyszeć. W latach 90., kiedy kształtowały się wszystkie chuligańskie składy, Zieloni grali na poziomie obecnej II i III ligi, siejąc spustoszenie po okolicznych miejscowościach.

Ich żywot na trybunach zapoczątkował się pod koniec lat 70., a na dobre weszli w kibicowską mapę Polski w latach 80. Od zawsze byli pozytywni nastawieni do Legii Warszawa, natomiast wzajemna nienawiść między miastami Kielce – Radom, sprawiła, że z Koroniarzami mają do dziś największą kosę.

W sezonie 1984/1985, który był ich wtedy jednosezonowym epizodem, a my graliśmy ze sobą ostatni raz, zawarli zgodę z Legią, jadąc do stolicy w 1000 głów. Przyjaźń ta nie przetrwała ze względu na ostatnią kolejkę sezonu, w której Legia zremisowała  z Pogonią Szczecin, przez co Portowcy utrzymali się w elicie, zaś Warchoły spadli z ligi.

W 1994 roku była ponowna próba nawiązania sztamy z Legią, jednak kością niezgody była Pogoń, z którą Legioniści kilka miesięcy wcześniej odnowili zgodę i fani z Radomia mieli w pamięci, przez kogo spadli z ligi, więc temat poszedł w zapomnienie.

Przez cały kolejny okres kibicowski fani Radomiaka związali się jedynie układem chuligańskim z GKS-em Bełchatów i Stalą Rzeszów, ale czas zweryfikował, że do siebie nie pasowali i relacje zostały zakończone. Okres bycia osamotnioną ekipą nie oznaczał, że stali w miejscu. Klub się piął w górę i grali na zapleczu Ekstraklasy, a dzięki temu, że polska scena kibicowska się mocno rozwijała, to dorobili się solidnych fan clubów takich ekip jak: Polonia Iłża, Proch Pionki czy Szydłowianka Szydłowiec (wszystkie już wymarły), które w swoim „primie” mocno się udzielały w regionie i trwała ciekawa regionalna rywalizacja z koalicją Broni Radom i Powiślanki Lipsko.

Odnośnie do derbowego rywala – Chłopców z placu Broni, którzy w latach 90. mieli naprawdę solidną bandę i dobrze funkcjonowali. W 2004 roku było apogeum wyjaśnienia kto „nosi spodnie” w mieście. Podczas derbów Broń – Radomiak, Zieloni wjechali na stadion gospodarzy i zajęli ich młyn, śpiewając: „Nie ma już Broni, w Radomiu nie ma już Broni”. Na uratowanie honoru gospodarzy wybiegła garstka kibiców Broni na przegrane starcie, ale było już po wszystkim. Po tym meczu ówczesna zgoda Broni – Hutnik Kraków podziękował im za przyjaźń.

Wiosną 2016 roku Radomiak zawarł układ chuligański z warszawską Legią, a finałem był mecz Radomiak – Siarka Tarnobrzeg jesienią 2017 roku, gdzie ogłoszono kibicowskiej Polsce, że Radom i Warszawę łączy sztama.

Nasze relacje z Radomiakiem ciężko opisać… Ostatni mecz ligowy na Bukowej graliśmy w październiku 1984 roku, czyli chwilę po tym jak Blaszok został oddany do użytku. Wtedy „luksusowa” trybuna i nikt nie zakładał, że będzie to siedlisko jednych z najwierniejszych grup kibicowskich w Polsce, które wyznaczą standardy, czym jest niezłomność w walce o swój klub.

W maju 1996 roku podczas meczu z Legią Warszawa, kiedy dostaliśmy sromotne lanie 0:5, doszło do zakończenia zgody z Avią Świdnik, która przyjeżdżając, usłyszała, że nic już nas nie łączy i nieświadoma tego dnia ekipa Radomiaka zawitała „po zgodę”, ale nie znalazła uznania ani chętnych do przybicia tej relacji, mimo bycia goszczonym wielokrotnie w Katowicach.

Jesienią 1996 roku na Bukowej odbył się mecz reprezentacji Polski z Mołdawią, który wygraliśmy 2:1, a samo spotkanie miało historyczny moment na naszym obiekcie, gdyż został wprowadzony przepis, że na meczach reprezentacji mogą obowiązywać tylko i wyłącznie biało-czerwone barwy, do których oczywiście nie wszyscy się zastosowali. Na Blaszoku (przy pełnym stadionie) zasiadło mnóstwo ekip, ale to chuligani GieKSy byli w tym dniu gospodarzami swojej trybuny i widząc 50-osobową ekipę Radomiaka w sektorze A, stojącą razem ze Stomilem Olsztyn i Polonią Bydgoszcz, wpadli w nich, przez co doszło do mocnej awantury, zaś „goście” musieli zostać wyprowadzeni przez policję ze stadionu. Na „pożegnanie” nasi chuligani wybili szyby w ich autokarze i niemal go wywrócili.

Jesienią 2016 roku los skrzyżował nas w Pucharze Polski, ale wtedy Szaleńcy z Bukowej nie mogli zawitać z powodu „remontu sektora gości”, co w późniejszych latach stało się mottem działaczy z Radomia. Obecnie Radomiak posiada nowy obiekt, powstał sektor gości, ale… nikt na nim nie zasiada. Miasto jest specyficznie uzależnione politycznie od służb mundurowych, które skutecznie wpływają na działaczy, przez co fani Radomiaka na meczach domowych bawią się sami. Jedynie mecz zgodowy z Legią Warszawa ma inny charakter widowiska, przez wspólny doping na jednej trybunie.

Do zobaczenia na Bukowej, bo Warchoły pierwszy i ostatni raz usłyszą huk z Blaszoka!

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Ekstraklasa zawitała na Bukową

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Ekstraklasa znowu na Bukowej. Pierwszy mecz GieKSa niestety przegrała z Radomiakiem Radom. Zapraszamy do fotorelacji z tego spotkania.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Pierwsze śliwki – robaczywki

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

No i wielki mecz za nami. Doświadczyliśmy tego – niektórzy po raz pierwszy w życiu, inni po niemal jednej piątej wieku. Na Bukową zawitała ekstraklasa. Wspomniani w felietonie przedmeczowym Marcin Rosłoń i Kamil Kosowski musieli przeżyć niezły szok zasiadając na szczycie Trybuny Głównej, na miejscach prasowych. Obdrapanych z farby, z powiewem oldchoolu.

– To jest Bukowa, tu się żyje! – powiedział ten pierwszy na zakończenie transmisji Canal Plus, dając do zrozumienia, że poczuł ten już tak rzadki klimat dawnych czasów.

Morze ludzi na stadionie już długo przed meczem, ta żółta armia kibiców spragnionych wielkiego futbolu. Historia za chwilę miała dziać się na naszych oczach. Wielu kibiców spotykało dawno niewidziane twarze. Jak choćby autor tegoż felietonu, który mecz obserwował w towarzystwie swojego kolegi z podstawówki, z którym to przecież onegdaj na mecze ligowe się jeździło regularnie (pozdro Krzysiu!).

Piękna oprawa spotkania i mogliśmy grać. Niespotykane było to, że w początkowej fazie meczu nawet Główna stała, dopiero potem zaczęliśmy siadać. Czuć było, że to coś zupełnie innego niż te początki wszystkich poprzednich sezonów z 19 lat. No, może poza spotkaniem ze… Źródłem Kromołów w 2005 roku. Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, wtedy mieliśmy narodziny nowej GieKSy, które podczas tego czwartoligowego meczu zostały godnie uczczone.

Teraz to było ukoronowanie tego całego okresu i nagroda za te wszystkie lata. Będę utrzymywał, że wynik tego meczu miał drugorzędne znaczenie. Oczywiście punkty w lidze będą na pierwszy miejscu, ale ta inauguracja była po to, by ją po prostu przeżyć. Poczuć zapach ekstraklasy, poczuć klimat wielkiej piłki w Katowicach.

Dlatego apeluję o rozwagę przy ocenach za to spotkanie, bo czytając na forum wypowiedzi pomeczowe kibiców – oczy trochę więdły. Zasłużona krytyka po tym meczu – jak najbardziej, jednak defetystyczna narracja i rozprzestrzenianie widma bezdyskusyjnego spadku powodowała, że można było sobie zadać pytanie, czy niektórzy odnotowali w ogóle fakt awansu. Narracja ta niczym się bowiem nie różniła od wieloletnich na zapleczu elity. Można wręcz odnieść wrażenie, że choćbyśmy grali z Realem Madryt i przegrali np. 0:4, to psioczenie na tego czy tamtego, że się nie nadaje, że błędy trenera, byłoby wyraźne.

Nie chodzi o to, że chcę i zamierzam bronić kogokolwiek. Chodzi mi tylko o tę narrację. W meczu z Radomiakiem mieliśmy aspekty pozytywne i negatywne. I choć przed meczem mogliśmy oczekiwać wygranej z podobno zkryzysowanym Radomiakiem, to jednak ostatecznie – mimo przegranej – mecz ten pokazał, że z drużynami tego pokroju jesteśmy w stanie rywalizować.

Katowiczanie wykreowali sobie okazje bramkowe, stworzyli kilka dynamicznych, ciekawych akcji, a indywidualne wejście Rogali ze skrzydła było wręcz spektakularne. W drugiej połowie GKS zdominował Radomiak i przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić do wyrównania. Gra na czas rywali także dowodziła tego, że po prostu boją się o wynik. Choć i w ofensywie mogło być lepiej, to trzeba przyznać, że było całkiem nieźle.

Gorzej było z defensywą. Nasz zespół dawał się stłamsić i wepchnąć we własne pole karne, zawodnicy nie potrafili wybić piłki i zażegnać nawałnicy piłkarzy Baltazara. W zasadzie obie bramki padły po tego typu sytuacjach. Coraz bardziej pachniało bramką dla rywali, ten wskaźnik dochodził do czerwoności – aż następowało przesilenie – gol.

Nie chcę dywagować o personaliach, bo każdy widział, co się działo. Trener też starał się reagować (już w przerwie) i zapewne sam musi zobaczyć, kto się sprawdza na ekstraklasowym poziomie, a kto nie. Faktem jest, że na pierwszy mecz w ekstraklasie wyszliśmy tylko dwoma nowymi zawodnikami – Klemenzem i Galanem. No może trzema, bo Baranowicz był tak jakby nowy. Czy to była forma nagrody dla poszczególnych piłkarzy za awans – nie wiadomo. W kolejnych meczach jednak najprawdopodobniej proporcje nowych i starych zawodników będą już bardziej zbalansowane.

Widać było, że ekstraklasowe granie to inna para butów. W pierwszej połowie Radomiak pokazał ogranie, technicznie też byli niczego sobie. Trzeba się przystosować do nowych okoliczności. Pierwsza liga to był styl życia, Ekstraklasa też nim będzie – tylko innego rodzaju.

Nie ma co psioczyć, tylko zakasać rękawy i działać. Następne spotkanie gramy ze Stalą Mielec, rywalem wydaje się w naszym zasięgu. Ale to wszystko kwestia względna. Nie wiemy tak naprawdę, jaki poziom względem GKS mają rywale. Musimy więc organoleptycznie się o tym przekonać.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga