Hokej Piłka nożna Prasówka Siatkówka
Wielosekcyjny przegląd doniesień mass mediów: Niespodzianka na koniec rundy. GieKSa wyszarpała remis w Sosnowcu
Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów, które obejmują informacje z ubiegłego tygodnia dotyczące sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja na lodzie GieKSy.
W minionym tygodniu udało się rozegrać wszystkie zaplanowane spotkania z udziałem drużyn GieKSy. W Święto Niepodległości żeńska drużyna piłkarska rozegrała zaległy (na wyjeździe) mecz z liderem rozgrywek Czarnymi Sosnowiec 1:1 (0:1) Piłkarkom został jeszcze do rozegrania, w najbliższą środę (18 listopada) w ramach 1/16 Pucharu Polski z… rezerwami Czarnych Sosnowiec. Piłkarze pokonali w dobrym stylu KKS 1925 Kalisz 4:1 (1:1). Prasówkę po tym meczu znajdziecie TUTAJ.
Siatkarze grali w Radomiu, w meczu 13. kolejki rozgrywek z Cerrad ENEA Czarnymi i wygrali 3:0. W rozpoczynającym się tygodniu drużyna planuje rozegrać dwa spotkania. W środę zaplanowano spotkanie z Cuprum Lubin (mecz zaległy z 5. kolejki), a w sobotę z Ślepsk Malow Suwałki, w ramach 14. rundy (bieżąca) spotkań . Oba spotkania odbędą się w Katowicach. Obecnie siatkarze, po siedmiu rozegranych meczach zajmują siódme miejsce z dwunastoma punktami. Hokeiści również zagrali w meczach które były zaplanowane na ubiegły tydzień: we wtorek wygrali z Tauron Podhalem Nowy Targ 2:0, w piątek z Ciarko STS-em Sanok 5:0. Niestety, we wczorajszym wyjazdowym meczu GieKSa przegrała z Podhalem 2:4.
PIŁKA NOŻNA
tylkokobiecyfutbol.pl – Niespodzianka na koniec rundy. GieKSa wyszarpała remis w Sosnowcu
W zaległym spotkaniu 10. kolejki rozegranym w Narodowe Święto Niepodległości Czarni Sosnowiec zremisowały 1:1 z katowicką GieKSą. Są to pierwsze stracone punkty przez lidera w tym sezonie.
Od początku oglądaliśmy zacięte spotkanie i mecz walki. Obrona przyjezdnych skrupulatnie rozbijała ataki Czarnych, przy dobrej grze Weroniki Kliemek w bramce. Nie udało się raz. W 39. minucie Dżesika Jaszek otworzyła wynik spotkania wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Wiele wskazywało, że takim wynikiem mecz się zakończy.
W końcówce meczu GieKSa złapała wiatr w żagle. Szczęścia próbowały Stanović i Kozak, lecz się nie udawało. Wszystko rozstrzygnęło się w 87. minucie, kiedy to po podaniu Nadii Stanović Zofia Buszewska zdobyła gola na 1:1.
dziennikzachodni.pl – Czarni Sosnowiec – GKS Katowice 1:1. Kobiet nie można wkurzać?
Mecz Czarnych Sosnowiec z GKS Katowice budził duże emocje poza boiskowe. Na murawie tez walka trwała od początku do końca, a GieKSiarki sprawiły dużą niespodziankę remisując 1:1. To pierwsza strata punktów w tym sezonie zespołu gospodarzy.
– Ostatnio w Polsce popularne jest hasło, że kobiet nie wolno wkurzać, a moje dziewczyny są wkurzone, że ten mecz został przełożony i musimy grać w narodowe święto – stwierdził trener Czarnych Sosnowiec Sebastian Stemplewski przed meczem z GKS Katowice.
Sprawa przełożenia spotkania budziła duże emocje w obu zespołach. Sosnowiczanki oskarżały katowiczanki o celowe działania związane z problemami kadrowymi, GKS bronił się podkreślając, że kwarantanna była wynikiem zakażenia jednej z piłkarek. Czarni z kolei podkreślali, że informacja do centrali sanitarnej poszła dopiero wtedy, gdy PZPN odrzucił wniosek o zmianę terminu spotkania.
Pierwotnie mecz miał się odbyć na Stadionie Ludowym, ostatecznie środowe starcie odbyło się na obiekcie Czarnych. GKS skoncentrowany na defensywie długo skutecznie się bronił przed naporem faworytek. W pierwszej połowie stracił jednak jednego gola, a sosnowiczanki po jego zdobyciu sprawiały wrażenie przekonanych o zwycięstwie.
Takie podejście źle się skończyło. Pomimo wyraźnej przewagi po przerwie Czarne nie podwyższyły wyniku, za to GKS po świetnej akcji doprowadził do remisu. W końcówce piłka trafiła jeszcze w słupek katowiczanek i końcowy gwizdek arbiter zawodniczki gości przyjęły z dużą radością.
SIATKÓWKA
siatka.org – GKS Katowice z pewnym zwycięstwem w Radomiu
Trzysetowe spotkanie rozegrano w Radomiu, gdzie siatkarze Cerradu Enea Czarni podejmowali GKS Katowice. Przyjezdni nie dali rywalom większych szans, a w dwóch pierwszych partiach wygrywali bardzo pewnie.
Trzy pierwsze punkty padły łupem katowiczan. Duża w tym zasługa Adriana Buchowskiego, który był bardzo aktywny w początkowym fragmencie meczu.
[…] Zawodnicy Grzegorza Słabego wyraźnie zdominowali swoich rywali w każdym elemencie. W końcówce seta dwukrotnie zapunktował Jarosz, a kolejną serię, tym razem trzech punktów, zakończył kiwką za blok. Po zepsutym serwisie Dawida Dryi premierowa odsłona spotkania zakończyła się wynikiem (16:25). Z 94% skutecznością w ataku zakończyli przyjezdni poprzednią partię. W drugiej przegrywali 2:4 po tym, jak zatrzymany został Jan Nowakowski, ale po wykorzystaniu drugiej piłki przez Jana Firleja, szybko doprowadzili do remisu. Od tego momentu gra się wyrównała i żadna z drużyn nie potrafiła uciec swoim rywalom, a prowadzący zmieniał się. Katowiczanie nie byli już tak skuteczni, a ich rywale poprawili swoją dyspozycję.
[…] W tym fragmencie seta siatkarze GKS-u wyraźnie zdominowali swoich rywali. Po technicznym zagraniu Kwasowskiego było już 21:14, a po ładnym ataku po prostej Adriana Buchowskiego – 24:16. Seta zakończyło nieudane zagranie Wiktora Josifowa.
Od gry punkt za punkt rozpoczęła się trzecia partia. Serię tą przerwał dopiero autowy atak Brendena Sandera, po którym zrobiło się 5:7.
[…] Po ,,czapie” Jana Nowakowskiego na Firszcie było już 13:8. Dystans ten cały czas się utrzymywał, a wobec takiej dyspozycji gości, nic nie wskazywało, aby coś w tym meczu miało się jeszcze wydarzyć. Atak w antenkę Lucasa Loha zdawał się przesądzać o zwycięzcy tego pojedynku (13:19). W ekipie radomskiej wyraźnie zawodzili skrzydłowi, a żaden z nich nie potrafił ,,pociągnąć” swojej drużyny. Trzeba jednak zaznaczyć, że duża w tym zasługa zawodników po drugiej stronie siatki, którzy zaprezentowali bardzo efektowną siatkówkę. W samej końcówce trochę się rozluźnili, przez co gospodarze zbliżyli się na trzy ,,oczka”, ale po ataku Jakuba Jarosza wygrali trzecią partię 25:21, a całe spotkanie 3:0 i jak najbardziej zasłużenie zgarnęli komplet punktów.
MVP: Kamil Kwasowski (GKS Katowice)
Cerrad Enea Czarni Radom – GKS Katowice 0:3 (16:25, 16:25, 21:25)
plusliga.pl – Sobota z PlusLigą: Cerrad Enea Czarni Radom – GKS Katowice 0:3
Katowiczanie we wspaniałym stylu wrócili po przerwie związanej z koronawirusem. Grając niewiarygodnie skutecznie zdominowali radomian i po raz trzeci w sezonie zgarnęli komplet punktów.
Katowiczanie wrócili do gry w PlusLidze prawie po miesięcznej przerwie spowodowanej wykrytymi przypadkami koronawirusa i kwarantanną. Po raz ostatni grali w Lidze Mistrzów Świata 18 października, przegrywając z VERVĄ Warszawa ORLEN Paliwa. Łatwo było przewidzieć, że ich dyspozycja w starciu z Cerradem Eneą będzie dużym znakiem zapytania.
Tymczasem od pierwszych akcji premierowej odsłony to właśnie goście wyglądali tak, jakby co najmniej od kilku kolejek regularnie rywalizowali w lidze. Radomianie byli ewidentnie zaskoczeni koncertową formą GKS, szczególnie w ofensywie. Trudno inaczej nazywać grę katowiczan w tym elemencie, skoro w pierwszym secie wszyscy gracze tej ekipy atakowali niemal bezbłędnie – skończyli 17 z 18 wykonanych ataków! Co więcej, wszyscy skrzydłowi zanotowali stuprocentową skuteczność! Trudno się zatem dziwić, że to goście zwyciężyli wyraźnie, do 16.
W drugim secie, przynajmniej na samym jego początku, wydawało się iż spotkanie się wyrówna, bo GKS zaczął mieć pewne kłopoty w ataku, a radomianie zaczęli lepiej zagrywać. Wkrótce jednak katowiczanie uspokoili grę, znowu mieli sporo wybloków i obron. Zaczęli wyprowadzać skuteczne kontry, a gospodarze stracili cały animusz. Ostatecznie GKS zwyciężył ponownie do 16, nadal grając ze znakomitą skutecznością – 75 procentową.
Trener Robert Prygiel szukał rozwiązań, najpierw wprowadził na boisko Bartosza Firszta za Lucasa Loha, później Brazylijczyk wrócił lecz nie za Firszta, lecz za Amerykanina Brendena Sandera. To wszystko jednak nie zmieniło obrazu gry, bowiem goście byli lepsi w każdym elemencie. Ostatecznie wygrali z łatwością, po raz trzeci w tym sezonie zgarniając komplet punktów. Radomianie mają już na swoim koncie 11 rozegranych meczów, tyle samo punktów (12) zgromadzili dzisiejsi rywale z Katowic, lecz rozegrali tylko 7 spotkań.
HOKEJ
infokatowice.pl – Zwycięstwo GieKSy z Podhalem
W zaległym spotkaniu Polskiej Hokej Ligi GieKSa pokonała 2:0 Podhale Nowy Targ po bramkach Bartosza Fraszki i Patryka Krężołka.
W drużynie GieKSy po kilku latach ponownie zadebiutował Dominik Nahunko, który kilka dni temu rozwiązał kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec. W Podhalu na lodzie zobaczyliśmy za to Jaśkiewicza i Tomasika, którzy jeszcze w ostatnim sezonie grali w Katowicach. Samo spotkanie w pierwszej tercji było dość słabe. Zdecydowaną przewagę posiadali Trójkolorowi, którzy jednak rzadko stwarzali zagrożenie pod bramką Odrobnego. Pomimo tego nowotarski golkiper dwa razy wyciągał krążek z siatki, po składnych akcjach trójki Fraszko, Pasiut, Krężołek. Podhale w ciągu 20 minut oddało niewiele strzałów na bramkę Simbocha i Słowak nie miał problemów z zachowaniem czystego konta.
W drugiej odsłonie GieKSa mocno spuściła z tonu i to przyjezdni dominowali na lodzie. Tym razem Simboch także nie stracił żadnej bramki, choć kilka razy musiał się wykazać swoim kunsztem. W 32 min. katowicki bramkarz popełnił także fatalny błąd, podając krążek wprost na kij przeciwnika, na szczęście jednak ten, mając przed sobą pustą bramkę, oddał niecelny strzał. Podopiecznym trenera Piotra Sarnika także nie udało się pokonać Odrobnego i po 40 minutach było nadal 2:0 dla GieKSy.
W ostatniej części goście próbowali odrobić straty, a Trójkolorowi głównie się bronili. Łapali przy tym wiele kar i Podhale kilka razy grało w przewadze, nie potrafiło jednak żadnej z tej okazji wykorzystać. Najbliżej kontaktowego gola był w 50 min. Guzik, ale guma po jego uderzeniu trafiła w słupek. Ostatecznie GieKSa wygrała 2:0 po trafieniach Fraszki i Krężołka w pierwszej tercji.
GKS Katowice – Podhale Nowy Targ 2:0 (2:0; 0:0; 0:0)
sts.sanok.pl – Pewne zwycięstwo GieKSy w Sanoku
[…] Katowiczanie przez całe spotkanie dominowali nad rywalem a czyste konto zachował bramkarz „GieKSy” Juraj Šimboch.
Już od pierwszych minut kontrolę nad spotkaniem przejęli goście, którzy długo utrzymywali się przy krążku. Pierwsza bramka padła w 4 minucie po błędzie defensywy i w sytuacji sam na sam Mateusz Michalski pokonał Patrika Spěšnego. Sanoczanie pierwszy groźny strzał oddali dopiero w 12 minucie gdy uderzał Szymon Dobosz. Druga bramka padła gdy Filip Stoklasa zaskoczył Spěšnego strzałem z nadgarstka w 16 minucie.
W drugiej tercji padła tylko jedna bramka a zdobył ją Bartosz Fraszko, który pięknym strzałem ulokował gumę pod poprzeczkę po idealnym zagraniu Grzegorza Pasiuta. Gospodarze swoje okazje mieli do zdobycia gola pod koniec tercji gdy przez prawie dwie minuty grali 5 na 3, ale na przeszkodzie stanęła precyzyjność w oddawaniu strzału albo Juraj Šimboch był na posterunku. Wyborną okazję miał też Jesperi Viikilä ale trafił z bliska w słupek.
Ostatnia odsłona to spokojna gra gości, którzy kontrolowali przebieg spotkania. Punktowali za każdym razem gdy gospodarze zapędzili się za bardzo w tercję katowiczan. Najpierw podwyższył Patryk Krężołek, któremu gumę wyłożył Pasiut a następnie wynik ustalił Kruczek, który z ostrego kąta wykorzystał podanie Rohtli.
Ciarko STS Sanok – GKS Katowice 0:5 (0:1, 0:2, 0:2)
hokej.net – Rewanż i rehabilitacja. Popis Szweda
W meczu 15 kolejki spotkań Polskiej Hokej Ligi hokeiści Tauron Podhala Nowy Targ pokonali na własnym lodowisku GKS Katowice 4:2. Tym samym nowotarżanie zrewanżowali się katowiczanom za wtorkową porażkę na ich lodzie i też w jakimś stopniu zmazali plamę po piątkowym występie w Jastrzębiu.
Pierwsza tercja bezbramkowa. Zdecydowanie bardziej zadowoleni z takiego obrotu spraw powinni być gospodarze, którzy niemal połowę tej odsłony grali w liczebnym osłabieniu. Nie pierwszy już raz nowotarżanie kary łapali w bezmyślny sposób, w sytuacjach w żaden sposób im nie zagrażających. I tylko nieudolnej grze katowiczan w przewagach, Podhalanie zawdzięczają, że po 20 minutach losy tego spotkania wciąż były sprawą otwartą.
W drugiej tercji oglądaliśmy już inne, zdecydowanie lepsze Podhale. Przede wszystkim zdyscyplinowane i skuteczne. W efekcie „Szarotki’ w tej odsłonie wypracowały sobie trzy bramkową przewagę. Autorem każdego z tych goli był Alexanderr Pettersson. Szwed świetnie odnajdywał się pod bramką GKS, trafiając do niej po dobitkach strzałów kolejno: Damian Tomasika, Bartłomieja Neupauera i Alana Łyszczarczyka.
W ostatniej odsłonie inicjatywa była po stronie przyjezdnych, ale długo nie miało to przełożenia na wynik. W 58 min jednak w odstępie ledwie 31 sekund Mikołaj Łopuski dwukrotnie wykorzystał bierną postawę nowotarskiej defensywy i katowiczanie zbliżyli się do Podhala na dystans jednego gola. 67 sekund przed syreną końcową przyjezdni zdecydowali się na manewr z wycofaniem bramkarza. Nowotarżanie szybko dali się „zamknąć” w swojej tercji, ale na 6 sekund przed końcem do pustej bramki Katowic trafił – po raz czwarty tego dnia Pettersson – pieczętując tym samym bardzo potrzebne zwycięstwo Podhala.
Tauron Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 4:2 (0:0, 3:0, 1:2)
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.



Najnowsze komentarze