Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd mediów: GKS Katowice świętuje awans

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

W Orlen Ekstralidze pozostała do rozegrania jedna runda spotkań, która ze względu na mecze reprezentacji zostanie rozegrana dziewiątego czerwca. Nasza drużyna zmierzy się na wyjeździe z UKS SMS Łódź o godzinie 17:00. Po zdobyciu Pucharu Polski drużyna stanie przed szansą obrony tytułu Mistrzyń Polski. Klaudia Maciążka i Nicola Brzęczek podpisały nowe umowy z GieKSą. Piłkarze w ubiegłym tygodniu celebrowali awans do PKO BP Ekstraklasy. Siatkarze i hokeiści zakończyli rozgrywki ligowe. W sekcji siatkarskiej skompletowano skład sztabu szkoleniowego. W obu sekcjach podejmowane są decyzje dotyczące transferów.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Klaudia Maciążka na dłużej w GKS-ie Katowice

Kolejna kluczowa piłkarka Gieksy przedłużyła umowę z klubem o kolejne dwa lata – tym razem jest to Klaudia Maciążka.

Napastniczka występuje w Gieksie od 2020 roku. Od tego czasu zagrała 76 meczów, w których zdobyła 36 bramek. Maciążka straciła większość sezonu przez kontuzję – w bieżących rozgrywkach wystąpiła w czterech spotkaniach, w których dwukrotnie trafiła do siatki.

GKS jest na dobrej drodze do obronienia mistrzowskiego tytułu – na kolejkę przed końcem Orlen Ekstraligi jest zajmuje pierwszą lokatę, z przewagą trzech punktów nad drugą Pogonią Szczecin.

katowickisport.pl – Piłkarka roku zostaje w GKS-ie Katowice

Napastniczka GKS-u Katowice Nicola Brzęczek przedłużyła umowę do końca sezonu 2025/2026. 22-letnia piłkarka dołączyła do zespołu GieKSy w 2016 roku i w ciągu ośmiu lat przebyła pełną sukcesów drogę z drugiej ligi do Ekstraligi i występów na arenie międzynarodowej. Wcześniej na przedłużenie swoich umów do roku 2026 zdecydowały się Anita Turkiewicz, Amelia Bińkowska i Kinga Seweryn.

Brzęczek rozegrała do tej pory 124 spotkania dla GKS-u Katowice, w których zdobyła łącznie 26 bramek. W barwach GieKSy napastniczka z Truskolasów sięgnęła po mistrzostwo (2023) oraz Puchar Polski (2024) i występowała w meczach eliminacji Ligi Mistrzyń UEFA. Ponadto była powoływana do młodzieżowych reprezentacji Polski U-19, U-23 oraz do seniorskiej reprezentacji naszego kraju. W 2021 roku Brzęczek odebrała nagrodę Piłkarki Roku w plebiscycie Złote Buki.

wkatowicach.eu – Karolina Koch zachwyca! Talentem, skromnością i kreacją na Gali Ekstraklasy

Zachwyca talentem, skromnością i pracowitością. A wielu osobom nie umknęła także kreacja, w której Karolina Koch pojawiła się na uroczystej Gali Ekstraklasy. Trenerka kobiecej GieKSy wręczyła tam statuetkę dla obrońcy sezonu, którą z jej rąk otrzymał Bartłomiej Wdowik z Jagiellonii Białystok.

W poniedziałek, 27 maja, na zakończenie sezonu rozgrywkowego 2023/24 odbyła się doroczna Gala Ekstraklasy, podczas której uhonorowano Mistrza Polski, Jagiellonię Białystok, a także rozdano nagrody dla najwybitniejszych zawodników i trenera PKO Bank Polski Ekstraklasy. Statuetkę Piłkarza Sezonu otrzymał Kamil Grosicki. Odebrał również nagrodę Pomocnika Sezonu. O nagrodach dla najlepszego bramkarza, obrońcy, pomocnika, napastnika i trenera sezonu decydowała kapituła złożona z dziennikarzy piłkarskich.

Statuetkę dla najlepszego obrońcy sezonu, którym został Bartłomiej Wdowik z Jagiellonii Białystok, wręczyła trenerka kobiecej sekcji GKS-u Katowice, Karolina Koch. Ze sceny odniosła się również do awansu piłkarzy GieKSy do Ekstraklasy, który udało się wywalczyć po 19 latach.

To jest świetny czas dla Katowic. Jestem pewna, że za awansem GKS-u Katowice do Ekstraklasy po 19 latach, czekają nas kolejne piękne lata w Katowicach – mówiła Karolina Koch.

Rozpoczynając swoja pracę jako Trener, nie przypuszczałam, że dostąpię takiego zaszczytu. To ogromne wyróżnienie. To jest coś fenomenalnego znaleźć się w takim gronie. Mam nadzieję, że kiedyś wrócę tu w innej roli – napisała po gali w mediach społecznościowych trenerka GieKSy.

[…] Karolina Koch objęła funkcję pierwszej trener kobiecego zespołu GKS-u Katowice w marcu 2022 roku. Sport w jej życiu obecny był od zawsze. Mama trenowała gimnastykę, tata zapasy, a sam narzeczony jest trenerem.

Karolina Koch to wychowanka Grunwaldu Ruda Śląska, która w czasie swojej kariery zawodniczej występowała m.in. w: Golu Częstochowa, Czarnych Sosnowiec, 1. FC AZS AWF Katowice, Mitechu Żywiec i Górniku Łęczna, z którym sięgała po wicemistrzostwo kraju.

Ponadto występowała w seniorskiej reprezentacji Polski. Z GieKSą związana jest od sezonu 2017/2018. Była grającą asystentką trenera, a później po przejęciu zespołu osiągnęła z nim historyczny sukces, czyli Mistrzostwo Polski. W tym roku Karolina Koch zdobyła z piłkarkami GieKSy Puchar Polski i jest o krok od kolejnego Mistrzostwa!

Kolejne spotkanie piłkarek GKS-u Katowice już 9 czerwca. O godzinie 17:00 drużyna GieKSy rozegra na wyjeździe ostatni mecz sezonu 2023/2024, a rywalem będzie zespół TME SMS-u Łódź.

Trzymamy kciuki!

Prezydent Katowic spotkał się z piłkarzami GieKSy. Miasto zapewnia o wsparciu dla klubu w ekstraklasie

Prezydent Marcin Krupa spotkał się z piłkarzami i sztabem szkoleniowym GKS-u Katowice, który w niedzielę, 26 maja zapewnił sobie awans do Ekstraklasy. Spotkanie odbyło się w restauracji 27th Floor, we wtorkowy poranek, 28 maja. Był czas na podziękowania, podsumowania i świętowanie sukcesu klubu.

[…] To, że spotykamy się w jednej z najwyżej położonych restauracji w naszym kraju, to metafora tego, że znaleźliście się w rozgrywkach o najwyższe, najważniejsze trofea w naszym kraju. Dziękuję za ten sportowy sukces i liczę na kolejne – zwracał się do piłkarzy GKS-u Katowice prezydent miasta Marcin Krupa.

Nie zabrakło zapewnień o kontynuowaniu finansowania dla klubu i inwestowania w jego rozwój. Była oczywiście mowa m.in. o nowo powstającym kompleksie sportowym na Załęskiej Hałdzie, gdzie piłkarze już wkrótce przeniosą się z wysłużonego obiektu przy ul. Bukowej.

Najlepszym przemówieniem na taką okazję jest chyba cały ten zakończony sezon. Bardzo się cieszymy z tego sukcesu i ze wsparcia, na jakie możemy liczyć ze strony miasta – mówił kapitan GKS-u Katowice, Arkadiusz Jędrych.

W czasie spotkania doceniono także pracę klubowych struktur – obecnego prezesa Krzysztofa Nowaka i jego poprzedników, ale także rolę, jaką dla awansu odegrał szkoleniowiec GieKSy Rafał Górak.

To jest właśnie to, po co się to robi – by dawać ludziom emocje, by dawać ludziom radość. Po to właśnie działa się w sporcie. Mamy za sobą mnóstwo momentów lepszych i gorszych, ale dziś świętujemy i już niedługo znów trzeba będzie wziąć się do pracy – mówi trener GKS-u Katowice, Rafał Górak.

Przypomnijmy, GKS Katowice wywalczył awans do Ekstraklasy bezpośrednio po ostatniej kolejce zmagań Fortuna 1. Ligi, po meczu wyjazdowym z Arką Gdynia. Katowiczanie wygrali ostatnie spotkanie 1-0 dzięki bramce Adriana Błąda. Kibice katowickiej GieKSy czekali na powrót klubu na najwyższy krajowy szczebel rozgrywkowy od 19 lat.

weszlo.com – GKS Katowice wyprzedał wszystkie karnety na domowe mecze w Ekstraklasie

GKS Katowice po 19 latach wraca do Ekstraklasy. GieKSa miała fenomenalną końcówkę sezonu I ligi i rzutem na taśmę w kapitalnym stylu wywalczyła bezpośrednią promocję do elity. W stolicy województwa śląskiego panuje cały czas fiesta, choć kibice już są spragnieni rozgrywek na najwyższym poziomie w Polsce. W ekspresowym tempie wykupili wszystkie karnety na rundę jesienną sezonu 2024/25.

Początek sprzedaży otwartej karnetów na rundę jesienną przy Bukowej miała miejsce 31 maja o godz. 12:00, a te rozeszły się jak świeże bułeczki. Kilka godzin i po sprawie. Jeśli ktoś przegapił, to już niestety nie będzie miał okazji, żeby nabyć karnet na mecze GieKSy.

Informujemy o zakończeniu sprzedaży karnetów na domowe mecze piłkarzy GKS-u Katowice w rundzie jesiennej PKO BP Ekstraklasy. Bardzo dziękujemy za ogromne zainteresowanie! W przypadku pojawienia się wolnych miejsc na obiekcie np. w wyniku rezygnacji z wcześniejszych rezerwacji lub po zakończeniu planowanych modernizacji, poinformujemy o tym w osobnym komunikacie – czytamy w oficjalnym komunikacie klubu.

„Chyba nawet pobiliśmy dokonania Górnika Zabrze z 2017 roku”. GKS Katowice świętuje awans

Awans GKS-u Katowice do Ekstraklasy jest naprawdę dużym wydarzeniem i to na wielu poziomach. Raz, że mówimy o marce samej w sobie. Dwa, że wraca do elity po naprawdę długiej przerwie. Trzy, że dokonał tego w niesamowitych okolicznościach, gdy już mało kto wśród kibiców ostrzył sobie zęby na coś więcej niż środek tabeli I ligi. Cztery, że wydarzyło się to na 60-lecie istnienia klubu i na kilka miesięcy przed otwarciem nowego stadionu. Nic dziwnego, że świętowanie sukcesu trwa nieprzerwanie od niedzieli. We wtorek rano zostało ukoronowane śniadaniem prasowym z udziałem całej drużyny, sztabu, władz klubu i władz miasta.

Mimo że GieKSy nie było w elicie od 2005 roku, w tabeli wszech czasów Ekstraklasy nadal zajmuje ona wysokie trzynaste miejsce. To najwyżej sklasyfikowany klub spośród tych, których w tej dekadzie jeszcze nie oglądaliśmy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.

Starsze pokolenie kibiców mogło żyć czasami dawnej świetności. Między połową lat 80. a połową lat 90. katowiczanie przez dziesięć sezonów z rzędu występowali w europejskich pucharach, a opowieści o wyeliminowaniu Girondins Bordeaux z Zinedinem Zidanem w składzie jeszcze długo będą żywo wspominane. Młodsi pamiętać mogą już głównie rozczarowania i kryzysy, jedne większe od drugich. Ich kulminacją był spadek z Ekstraklasy 19 lat temu i odbudowywanie się od IV ligi.

Później działo się, ale w złym tego słowa znaczeniu. Wielkie oczekiwania, „Ekstraklasa albo śmierć” i nienasycone apetyty na koniec. Awans wypuszczony z rąk po golu straconym z połowy boiska w 90. minucie w meczu ze zdegradowanym już MKS-em Kluczbork. Spadek do II ligi po golu bramkarza Bytovii w ostatnich sekundach. Stracony pierwszy sezon na drugoligowym froncie, gdy GieKSa zawaliła finisz i straciła bezpośredni awans na rzecz Widzewa, a potem odpadła w barażach ze Stalą Rzeszów, która ledwo się do nich dostała. Po powrocie do I ligi doszło natomiast do konfliktu z władzami klubu i długo trwającego bojkotu kibiców. Jeszcze półtora roku temu atmosfera wokół GKS-u była naprawdę gęsta.

Dziś wszyscy świętują i nie chcą pamiętać o złych czasach, chyba że traktują je jako punkt wyjścia do dzisiejszej historii.

– Pamiętam lipiec 2015 roku, gdy ogłosiłem, że budujemy wielką wielosekcyjną GieKSę, gdzie jedna dyscyplina pracuje też na drugą dyscyplinę. To się nam udało. Nie wszyscy w ten projekt wierzyli, ale dziś daliśmy przykład, że się powiódł – triumfował przed drużyną i dziennikarzami prezydent Katowic Marcin Krupa.

Podczas poniedziałkowej fety napomknął o mistrzostwie Polski, co zdążyło odbić się głośnym echem i może się bardzo źle zestarzeć. Dzień później nadal mówił o wysokich celach, ale już w sposób bardziej wyważony.

– Spotykamy się na 27. piętrze, w jednej z najwyżej położonych restauracji w Polsce i Europie. Mam nadzieję, że to miejsce będzie dla was szczęśliwe tak, jak dla innych sekcji naszego klubu i to są właśnie te szczyty, które chcielibyśmy osiągnąć. Oczywiście to jest metafora, nie przyjmujcie tego 1 do 1 w kontekście tego, gdzie i kiedy powinniśmy znaleźć się na szczycie tabeli Ekstraklasy. Ja w was wierzę, zawsze wierzyłem i będę wierzył. To, co wczoraj też mówiłem i co trener mówił: konsekwencja w działaniu. Wolna, czysta głowa. Rozmawialiśmy też z kibicami, żeby nie było nacisku, żeby podchodzić do tematu w sposób sprawiający, że tworzymy jedną wielką rodzinę, na dobre i na złe – mówił prezydent.

– Na przestrzeni ostatnich lat było kilka momentów na granicy decyzyjności, gdy zastanawialiśmy się, w którym kierunku pójść, czy zmienić trenera, czy nie zmienić. Koniec końców zawsze dochodziliśmy do wniosku, że nie cofamy się i dalej idziemy w ten projekt. Chciałem dotrzymać słowa względem trenera i myślę, że dotrzymałem, że ma wolną przestrzeń i mnie nie interesują wasze wyniki. Ma być przede wszystkim zgrany, wspaniały zespół piłkarski. Ten zespół udało się zbudować i za to gratulacje. Gramy nowoczesny futbol na poziomie Ekstraklasy i wierzę, że sobie w niej poradzimy i będziemy się pięli coraz wyżej w tej drabince. Kto wie, może wreszcie GKS Katowice doczeka się mistrza Polski. Na to liczę, ale nie jest to warunek bezwzględny, miejcie tego świadomość. Ale mierzmy wysoko. Wyżej niż tu, gdzie jesteśmy, wejść się nie da i tak samo myślcie o piłce. A co nam wyjdzie, życie i szczęście pokaże. My, jako miasto, nadal będziemy o was dbali i może uda się dołożyć do tego zewnętrznych sponsorów. Dziś jest z kim na ten temat rozmawiać właśnie ze względu na dobrze wykonaną przez was pracę – dodawał Marcin Krupa, przy okazji ujawniając, że łącznie drużyna otrzyma do podziału 2 mln zł premii.

– Do tego sukcesu potrzebna była cierpliwość, ogromna cierpliwość. Jeżeli cokolwiek zrobilibyśmy inaczej, sądzę, że dziś nie bylibyśmy w miejscu, w którym się znaleźliśmy. W imieniu zespołu bardzo dziękuję, że tej cierpliwości nigdy nie zabrakło i zawsze byliśmy doskonale przygotowani organizacyjnie. Wiedzieliśmy, że rzeczy zapisane w kontraktach zawsze będą realizowane i tak się działo, nigdy nie było opóźnień i innych problemów. Z zawodnikami mogliśmy koncentrować się wyłącznie na pracy i krok po kroku się rozwijać – doceniał starania władz miasta trener Rafał Górak.

– Mówmy głośno, że GKS Katowice ma w tej chwili cztery sekcje w najwyższych klasach rozgrywkowych. Tego żadne miasto w Polsce nie ma i myślę, że długo czegoś takiego nie osiągnie – cieszył się prezes Krzysztof Nowak, który półtora roku temu zastąpił skonfliktowanego z kibicami Marka Szczerbowskiego. – Jeszcze raz dziękuję panu prezydentowi, że postawił wtedy na mnie i wyciągnął mnie z katowickiego AWF-u – podkreślił.

Dziś on i Rafał Górak pchają wózek w tę samą stronę. – Pan trener Rafał Górak zrealizował wszystkie postawione przed nim cele – chwalił prezes.

A jeszcze w styczniu Krzysztof Nowak podczas spotkania z kibicami, którzy byli już wtedy zniechęceni do Góraka (podczas fety doszło do symbolicznego pojednania), odpowiedział na ich narzekania, że skoro wytrzymali z nim 4,5 toku, to niech wytrzymają jeszcze pięć miesięcy, do czasu wygaśnięcia kontraktu trenera. Górak odpowiedział w TVP Sport, że takie słowa są policzkiem dla niego, drużyny i sztabu.

Jak to komentuje teraz? – Prezes to dojrzały facet, ale w niektórych kwestiach nie miał doświadczenia. Nie chciałem go na zapas przestrzegać, wydawało mi się, że pewne rzeczy wie i rozumie. Sport jednak czasami generuje takie emocje, że ludzie zachowują się w sposób, w jaki nie chcieliby się zachowywać. Najważniejsze, że potrafiliśmy to sobie wyjaśnić. Prezes przyszedł do mnie, przybił grabę i powiedział, że bardzo przeprasza, że to nie powinno się wydarzyć. Pogadaliśmy po męsku w cztery oczy. W takiej sytuacji trudno, żebym się obrażał. Pracujemy dalej i wydaje mi się, że dalej będziemy pracować. Wszystko jest okej. Ja też nie jestem idealny i niejednokrotnie musiałem kogoś z drużyny czy ze sztabu przepraszać, bo coś nie wyglądało, jak powinno – odpowiedział mi na pytanie. Krótko mówiąc, czysta karta i patrzymy przed siebie.

Wydarzenia z ostatnich miesięcy pewnie nawet jego zadziwiły, choć potwierdził słowa Mateusza Maka z wywiadu na Weszło sprzed paru tygodni, że szatniowe cele były ambitniejsze niż deklaracje na zewnątrz. – Chłopaki naprawdę zimą podczas obozu w Opalenicy nabrali przekonania, że są w stanie wejść do Ekstraklasy. W związku z tym ta presja wewnętrzna u nas była, ale bardzo dobrze ją ukrywaliśmy. W Opalenicy wiele się wydarzyło nie tylko w kwestiach treningowych. Zeszło z nas sporo napięć. Mieliśmy dużo czasu, żeby z drużyną posiedzieć, pogadać i poznać jej odczucia. Tam się wszystko dokręciło, to był ważny moment mentalny – przyznał Górak.

– Zaczynając wiosnę mieliśmy wypracowanych bardzo dużo rzeczy po rundzie jesiennej, która zabrała nam sporo punktów, choć w wielu meczach naprawdę dobrze graliśmy. Wiedzieliśmy, że mamy ogromy deficyt punktowy i na dużo nas stać. Mieliśmy siedem punktów straty do miejsca barażowego, dziesięć do strefy bezpośredniego awansu, ale też siedem punktów zapasu nad strefą spadkową. Wszystkie te rzeczy braliśmy pod uwagę, ale czułem, że jesteśmy bliżsi tego, żeby gonić czołówkę. I w końcu dogoniliśmy. Jak piłkarze zaczęli strzelać i wygrywać, sami sobie powtarzali, że niemożliwe nie istnieje. Było widać, że wzajemnie się nakręcają i wierzą, że są w stanie dogonić rywali i utrzeć nosa tym, którzy nie wierzyli w drużynę i trenera. Nigdy jednak nie chodziło o coś na zasadzie „my wam pokażemy, a potem przestaniemy się do was odzywać”, tylko o pokazanie swojej wartości – podkreślił szkoleniowiec.

– To, co przyspieszyliśmy na koniec… W skali naszej polskiej piłki wydaje mi się, że nawet pobiliśmy wyczyn Górnika Zabrze z 2017 roku, a już na pewno mówimy o porównywalnej skali. Arka Gdynia wcześniej dwa razy mogła siedzieć przed telewizorem i liczyć na nasze potknięcia, a my w doliczonym czasie potrafiliśmy wygrywać – komentuje szczęśliwy Mateusz Mak, który po raz drugi zszedł szczebel niżej, żeby z nowym klubem zameldować się w Ekstraklasie. Wcześniej to samo zrobił w Stali Mielec.

– Stal na awans czekała jeszcze dłużej, bo 24 lata. Obie fety to było wielkie wow, mogłeś poczuć, że udało się osiągnąć coś naprawdę ważnego dla lokalnych społeczności – przyznaje.

W poniedziałek trener i jego drużyna mogli się przekonać, jak wiele ich osiągnięcie znaczy dla kibiców. – Kibicowsko w pewnym sensie byliśmy pogodzeni z kolejnymi latami w roli pierwszoligowego średniaka. Zastanawialiśmy się, jak godnie pożegnać Bukową na tym szczeblu i mieć sold outy. Teraz raczej nie musimy się o to martwić. Nie ma piękniejszej historii, niż to, że po tak długim czasie najbardziej klimatyczny stadion w Polsce jeszcze zobaczy Ekstraklasę i w tym samym sezonie płynnie przeniesiemy się na nową Bukową. 60-lecie klubu, nowy stadion – bardziej romantycznej historii związanej z awansem nie można sobie wyobrazić – mówi nam Paweł Poniatowski, kibic i jednocześnie pracownik GieKSy, odpowiadający w niej za relacje ze sponsorami.

– Jeden rozdział zamykamy, a drugi otwieramy i to wszystko będzie się działo w Ekstraklasie. Kapitalna sprawa – dodaje inny kibic.

– Ten sukces wynagradza wszystkie poświęcenia i rozczarowania. W życiu bym się nie spodziewał. Po awansie dzwoniłem do taty i powiedziałem mu, że przesadził, wybierając mi klub, na który w Ekstraklasie musiałem czekać prawie dwie dekady. Osobiście nigdy GieKSy na najwyższym szczeblu nie doświadczyłem. Tata na pierwszy mecz zabrał mnie już po degradacji do IV ligi, gdy graliśmy ze Źródłem Kromołów – opowiada Paweł Poniatowski.

– Cała końcówka tego sezonu jest wielką nagrodą dla wszystkich, którzy byli przy klubie przez te 19 lat. Wielu kibiców nie pamięta GieKSy w Ekstraklasie – wtóruje mu jego kolega.

Mateusz Mak i koledzy kropkę nad „i” postawili w Gdyni. Przed meczem głośno było o rozmowie „motywacyjnej” grupki kibiców Arki z piłkarzami tej drużyny. Padły mocne słowa, obrażano też samą GieKSę, mówiąc o przyjeździe „brudnych pastuchów”. Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego.

Mak: – Nas już nie trzeba było dodatkowo mobilizować. Byliśmy spokojni, czuliśmy swoją wartość. Za to piłkarze Arki – chyba też to widzieliście – nie byli wtedy sobą. Pogadanka z kibicami zadziałała na nich demotywująco, jestem o tym przekonany. Brakowało im pewności siebie, łatwo oddawali nam piłkę. A w takich meczach mental jest najważniejszy. Oni nie dowieźli, my dowieźliśmy.

Górak: – U nas wzbudziło to więcej uśmiechu, natomiast wiem, że zawodnicy nie cierpią takich rzeczy. Według mnie to niczemu nie służy, jest fatalne. Po fakcie wydaje mi się, że kibice Arki mogli mieć kaca moralnego za tę akcję.

– My mieliśmy osobną motywację od naszych rodzin. Dzień przed meczem trener puścił nam w szatni siedmiominutowy filmik i to był najlepszy mentalny kopniak – dodaje Adrian Błąd, który w niedzielę pięknym strzałem zapewnił zwycięstwo. Po golu nie okazywał radości, w przeszłości spędził jedną rundę w Arce. – W samej Arce byłem kilka miesięcy, ale jestem wychowankiem Zagłębia Lubin, te kluby są zaprzyjaźnione. W świecie kibicowskim nie trzeba tego tłumaczyć. A w Gdyni poznałem wielu fantastycznych ludzi. Z szacunku do nich ta radość nie była taka jak zawsze – wyjaśnił.

GieKSa wiosną zdemolowała I ligę. W szesnastu meczach wywalczyła aż 38 punktów, dwukrotnie mając serię pięciu zwycięstw z rzędu. Strzeliła aż 42 gole (zdecydowanie najlepszy wynik za ten okres) i tylko 13 straciła (druga najlepsza defensywa za ten okres). Nagle zespół, który wcześniej nie radził sobie w końcówkach, przechylał szale zwycięstwa w doliczonym czasie. Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa czy GKS Tychy coś o tym wiedzą. Wielu zawodników wystrzeliło z formą. Kapitan Arkadiusz Jędrych zdobył w tym roku osiem goli, a w całym sezonie 12. Gwoli ścisłości: to środkowy obrońca. Dobrą dyspozycję z drugiej części rundy jesiennej potwierdził Sebastian Bergier. Marcin Wasielewski wiosną ostatnim dograniem wypracował aż sześć goli. Kluczowe trafienia pod koniec zapisał na swoje konto Jakub Arak. Odbudował się Mateusz Mak. Adrian Błąd w pięciu ostatnich kolejkach uzbierał dwa gole i cztery asysty. Antoni Kozubal wyrósł na czołowego pomocnika całej ligi. I tak moglibyśmy wymieniać.

Co do Kozubala, jego przyszłość jest niewiadomą, ale Rafał Górak nie wyklucza, że będzie miała ciąg dalszy przy Bukowej. – Według aktualnych zapisów, Antek musi wrócić do Lecha po zakończeniu wypożyczenia. Otwiera się jednak przed nim kolejny etap rozwoju. Moim zdaniem bliżej do pierwszego składu będzie mu w GKS-ie Katowice niż w Lechu, dlatego na pewno jego agencja i sam klub wezmą to pod uwagę. Fajnie, że mamy dziś mocniejsze argumenty w postaci wejścia do Ekstraklasy – mówi trener GieKSy.

Przed nim i szefami klubu twardy orzech do zgryzienia w temacie transferów. Historia pokazuje, że beniaminkowie, którzy zbyt mocno dają się wykazać zawodnikom wywalczającym awans i dopiero zimą w większym stopniu zmieniają skład, najczęściej mają olbrzymie problemy. – Będę trochę szedł w zaparte, że naszym największym atutem jest organizacja gry i to, co wypracowaliśmy przez ostatnie pięć lat. To będzie nasz handicap. Tomek Tułacz, ósmy rok pracujący w Puszczy Niepołomice, pokazał, że można awansować do Ekstraklasy i nie zmieniać autorskiego sposobu gry – przekonuje Górak.

Skontrowałem, że Puszcza grała jednak zupełnie inaczej niż GKS i nie musiała zbytnio zmieniać swojego modelu po wejściu do elity. Katowiczanie natomiast preferują wysoki pressing i ofensywny rozmach, więc przestawienie się na większą reaktywność może być trudniejsze. – Zobaczymy. Mamy pomysły, dużo tu zaplanowaliśmy na czas obozu. Na razie nie ważyłbym się tej drużyny rozwalać. Serce tego zespołu jest ogromne i to kapitał, którego nie można lekceważyć – mówił trener.

Przyznał jednak, że klub niczego nie zaniedbuje i na transferowej giełdzie zamierza być obecny. – Mamy przeanalizowane, jacy zawodnicy będą dostępni na rynku. Przy każdej pozycji znajduje się 5-6 nazwisk, które mogą być w kręgu naszych zainteresowań, natomiast piłkarzy, którzy wywalczyli awans będziemy traktowali priorytetowo.

Mateusz Mak: – Na pewno nie zejdziemy z tej drogi, którą idziemy od pięciu lat. Możemy się na niej tylko umacniać. Poziom będzie wyższy, nie ma co gadać, ale my też będziemy stawać się coraz lepszą drużyną, a na pewno dołączą też do nas zawodnicy, którzy w tym rozwoju pomogą. Dalej będziemy chcieli grać odważnie, wysoko, według swoich założeń.

Zapowiedzi ładne, pozostaje życzyć ich realizacji na boisku.

Dla postronnego obserwatora awans GKS-u Katowice to sympatyczna sprawa chociażby właśnie ze względu na osobę 51-letniego trenera. Sumiennie, krok po kroku, piął się w zawodowej hierarchii i wreszcie doczekał się szansy zaistnienia na najwyższym szczeblu.

– Jestem z Bytomia, z blokowiska. Tam się tak łatwo białej flagi nie wywiesza. Wielokrotnie trzeba było walczyć, żeby mieć pozycję na osiedlu, więc nigdy nie chciałem tego rzucić. Zawsze mówiłem, że dam radę i wyjdę z każdego kryzysu, chociaż oczywiście moje najbliższe otoczenie nieraz podpowiadało „Rafał, weź to rzuć”, bo widać było po mnie, że jest ciężko, ale ze wszystkiego wyszedłem obronną ręką i jestem z tego bardzo zadowolony. Porównałem to sobie z czasów piłkarskich. Będąc wychowankiem Polonii Bytom długo, długo czekałem, aż wreszcie w wieku 29 lat rozegrałem pierwszy mecz w Ekstraklasie po awansie ze Szczakowianką Jaworzno. Nigdy niczego nie dostałem za darmo, chyba taki mój urok. Zawsze jednak wiedziałem, że jeśli będę miał czas, to prędzej czy później awansuję z GieKSą do elity – podsumował.

– Nie możemy się doczekać Ekstraklasy. Całkowicie inna otoczka, inne emocje i inny splendor, co tydzień znacznie większe firmy. Czekamy, aż podadzą terminarz – przebiera nogami Adrian Błąd.

Czekamy więc i my.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Licencja na Ekstraklasę wpłynie na wygląd stadionu przy Bukowej. Co musi się zmienić?

Obecny stadion GieKSy będzie służył beniaminkowi PKO Ekstraklasy co najmniej przez rundę jesienną, zanim klub przeprowadzi się na nową arenę. Licencja zawiera jednak wymogi, których arena przy Bukowej jeszcze nie spełnia.

GKS Katowice, który w kapitalnym stylu wywalczył awans do PKO Ekstraklasy otrzymał licencję z nadzorem sportowym, infrastrukturalnym oraz z zakresu personelu i administracji.

– Aby móc rozgrywać mecze na Stadionie Miejskim w Katowicach, obiekt przy ul. Bukowej musi przejść szereg zmian. Kluczowe z nich związane są z dostosowaniem stadionu do wymogów produkcji telewizyjnej – wyjaśnia Michał Kajzerek, rzecznik GKS-u. – Na Trybunie Głównej muszą zostać zamontowane nowe platformy pod kamery. Natężenie oświetlenia boiska musi zostać zwiększone do średniej wynoszącej 1600 luksów. Na obiekcie trzeba wyznaczyć strefę wozów transmisyjnych oraz powiększyć sektor dla kibiców niepełnosprawnych. Zmiany dotkną też sektora VIP i miejsc prasowych.

Na czym polegają pozostałe dwa zastrzeżenia Komisji Licencyjnej?

– Warunek sportowy to konieczność zorganizowania szkolenia antydopingowego, które oczywiście klub zrealizuje – mówi rzecznik GKS-u.

Ostatnia sprawa też wydaje się dość prosta do rozwiązania.

– Nadzór z zakresu personelu i administracji to kwestia ukończenia przez naszego trenera kursu UEFA dedykowanego dla trenerów bramkarzy i to również zostanie zrealizowane – dodaje Michał Kajzerek.

Awans do Ekstraklasy wywołał w Katowicach euforię. Zespół otrzyma z miasta do podziału premię w wysokości 2.000.000 złotych, a kibice błyskawicznie wykupili całą pulę karnetów. Dla klubu to solidny zastrzyk finansowy – ceny wynosiły od 160 (ulgowy) do 650 zł (rodzinny), a w przypadku karnetowiczów z poprzedniego sezonu od 128 do 448 zł. Wejściówka VIP to 1.200 zł.

– W przypadku pojawienia się wolnych miejsc na obiekcie na przykład w wyniku rezygnacji z wcześniejszych rezerwacji lub po zakończeniu planowanych modernizacji, wydamy komunikat – poinformował już klub z Bukowej.

Piłkarze po ostatnim meczu rozpoczęli urlopy, które potrwają dwa i pół tygodnia.

– Potem czekają nas trzy dni testowe, dwa treningowe i dziewięciodniowe zgrupowanie w Ustroniu. Mieliśmy przygotowane dwa plany przygotowań: na Ekstraklasę i 1. Ligę, nie identyczne, ale zbliżone. Zresztą duża część naszych koncepcji szła dwutorowo – stwierdził trener Rafał Górak.

GKS Katowice po raz ostatni występował w PKOEkstraklasie w sezonie 2004/05.

SIATKÓWKA

siatka.org – Kolejne zmiany w GKS-ie Katowice

GKS Katowice na dobre rozpoczął odsłanianie kart przed kolejnym sezonem PlusLigi. Włodarze 13. zespołu ostatnich rozgrywek poinformowali o kolejnych odejściach z klubu. Ze względu na kończące się umowy barwy klubowe zmienią Lukas Vasina, Marcin Waliński, Wiktor Mielczarek i Jonas Kvalen.

Już wcześniej GKS Katowice informował o zakończeniu współpracy z rozgrywającym Davide Saittą, środkowym Sebastianem Adamczykiem, który zagra w Norwidzie Częstochowa oraz atakujący Jakubem Jaroszem, który przenosi się do Trefla Gdańsk. Teraz włodarze klubu poinformowali, że końca dobiegły kontrakty wszystkich przyjmujących – Lukasa Vasiny, Marcina Walińskiego, Wiktora Mielczarka oraz Jonasa Kvalena.

[…] Do żadnych zmian nie dojdzie w sztabie szkoleniowym katowiczan. Grzegorz Słaby przedłużył kontrakt do końca sezonu 2025/2026. W sztabie szkoleniowym drużyny na kolejny sezon pozostają jego dotychczasowi członkowie, czyli Emil Siewiorek (II trener), Maciej Barczyński (statystyk), Piotr Karlik (trener przygotowania motorycznego) oraz Tomasz Szpunar (fizjoterapeuta).

Dodatkowo w szeregach katowiczan wciąż występować będą Łukasz Usowicz, Damian Domagała oraz Bartosz Mariański. O kolejnych ruchach kadrowych klub ma informować w ciągu najbliższych tygodni. Celem włodarzy jest zbudowanie zespołu, który utrzyma się w ekstraklasie i poprawi rezultat z ostatniego sezonu.

katowickisport.pl – Hity na początek PlusLigi

Sezon 2024/2025 PlusLigi rozpocznie się w weekend 13-15 września, a rozgrywki potrwają maksymalnie do 13 maja. Aż 28 kolejek fazy zasadniczej odbywać się będzie w weekendy, w całym sezonie zaplanowano tylko dwa terminy w środku tygodnia.

[…] 1. kolejka PlusLigi 2024/2025:

Aluron CMC Warta Zawiercie – BOGDANKA LUK Lublin

Barkom Każany Lwów – Jastrzębski Węgiel

Asseco Resovia Rzeszów – PSG Stal Nysa

GKS Katowice – MKS Będzin

Projekt Warszawa – Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Koźle

Exact Systems Hemarpol Częstochowa – Ślepsk Malow Suwałki

Indykpol AZS Olsztyn – PGE GiEK Skra Bełchatów

Cuprum Stilon Gorzów – Trefl Gdańsk

Faza play-off PlusLigi 2024/2025 rozpocznie się w ostatni weekend marca i potrwa do połowy maja, zagra w niej osiem najlepszych ekip po sezonie zasadniczym, trzy najniżej notowane ekipy po tym etapie opuszczą PlusLigę. W ćwierćfinale i półfinale play-off grać się będzie do dwóch wygranych spotkań, w finale do trzech.

HOKEJ

hokej.net – Trzech młodych graczy dołączyło do GieKSy. „Mają czas na naukę”

Szefostwo GKS-u Katowice poinformowało, że do zespołu wicemistrzów Polski dołączyło trzech młodych graczy. Znajdą się w kadrze na sezon 2024/2025 i mają walczyć o miejsce w składzie.

Na mocy porozumienia z Naprzodem Janów do GieKSy trafili trzej napastnicy Jonasz Hofman, Jakub Hofman i Maksymilian Dawid.

Jonasz Hofman w poprzednim sezonie rozegrał 18 meczów w MHL, w których zdobył 34 punkty za 17 bramek i 17 asyst. Na ławce kar spędził 24 minuty.

Jakub Hofman w 27 konfrontacjach strzelił 10 goli, a przy kolejnych 37 notował asysty. Sędziowie nałożyli na niego 16 minut karnych.

Z kolei licznik Maksymiliana Dawida zamknął się na 20 starciach, 15 golach i 11 asystach.

Swój kontrakt z GieKSą o kolejny rok przedłużył Błażej Chodor, który w minionym sezonie rozegrał 28 spotkań w TAURON Hokej Lidze i 17 na jej bezpośrednim zapleczu.

Dodajmy, że tych czterech młodych graczy w ostatnim sezonie występowałow młodzieżowej reprezentacji Polski do lat 20.

– Naszym celem jest dawanie szans młodym zawodnikom, którzy za jakiś czas będą zastępowali swoich starszych kolegów. Teraz mają oni czas na naukę, zbieranie doświadczenia oraz walkę o miejsce w składzie. Cieszy nas fakt, że współpraca pomiędzy dwoma hokejowymi klubami z Katowic układa się dobrze i zawodnicy mają swoją ścieżkę rozwoju – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.

Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.

Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.

Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.

Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.

Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.

Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.

Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂

Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.

Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.

Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.

Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Coraz bliżej… Narodowy

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski. 

Kontynuuj czytanie

Felietony

I co, niedowiarki?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.

Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić.  Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.

O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.

Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.

Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.

Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.

Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.

Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.

Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.

W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?

Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.

Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.

Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.

Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.

Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.

Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.

O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!

Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.

Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.

Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.

GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.

Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.

A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.

Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga