Dołącz do nas

Hokej Piłka nożna Piłka nożna kobiet Prasówka Siatkówka

Wielosekcyjny przegląd mediów: GKS Katowice świętuje awans

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Zapraszamy do przeczytania doniesień mass mediów z ubiegłego tygodnia, które dotyczą sekcji piłki nożnej, siatkówki i hokeja GieKSy. Prezentujemy, naszym zdaniem, najciekawsze z nich.

W Orlen Ekstralidze pozostała do rozegrania jedna runda spotkań, która ze względu na mecze reprezentacji zostanie rozegrana dziewiątego czerwca. Nasza drużyna zmierzy się na wyjeździe z UKS SMS Łódź o godzinie 17:00. Po zdobyciu Pucharu Polski drużyna stanie przed szansą obrony tytułu Mistrzyń Polski. Klaudia Maciążka i Nicola Brzęczek podpisały nowe umowy z GieKSą. Piłkarze w ubiegłym tygodniu celebrowali awans do PKO BP Ekstraklasy. Siatkarze i hokeiści zakończyli rozgrywki ligowe. W sekcji siatkarskiej skompletowano skład sztabu szkoleniowego. W obu sekcjach podejmowane są decyzje dotyczące transferów.

PIŁKA NOŻNA

kobiecyfutbol.pl – Klaudia Maciążka na dłużej w GKS-ie Katowice

Kolejna kluczowa piłkarka Gieksy przedłużyła umowę z klubem o kolejne dwa lata – tym razem jest to Klaudia Maciążka.

Napastniczka występuje w Gieksie od 2020 roku. Od tego czasu zagrała 76 meczów, w których zdobyła 36 bramek. Maciążka straciła większość sezonu przez kontuzję – w bieżących rozgrywkach wystąpiła w czterech spotkaniach, w których dwukrotnie trafiła do siatki.

GKS jest na dobrej drodze do obronienia mistrzowskiego tytułu – na kolejkę przed końcem Orlen Ekstraligi jest zajmuje pierwszą lokatę, z przewagą trzech punktów nad drugą Pogonią Szczecin.

katowickisport.pl – Piłkarka roku zostaje w GKS-ie Katowice

Napastniczka GKS-u Katowice Nicola Brzęczek przedłużyła umowę do końca sezonu 2025/2026. 22-letnia piłkarka dołączyła do zespołu GieKSy w 2016 roku i w ciągu ośmiu lat przebyła pełną sukcesów drogę z drugiej ligi do Ekstraligi i występów na arenie międzynarodowej. Wcześniej na przedłużenie swoich umów do roku 2026 zdecydowały się Anita Turkiewicz, Amelia Bińkowska i Kinga Seweryn.

Brzęczek rozegrała do tej pory 124 spotkania dla GKS-u Katowice, w których zdobyła łącznie 26 bramek. W barwach GieKSy napastniczka z Truskolasów sięgnęła po mistrzostwo (2023) oraz Puchar Polski (2024) i występowała w meczach eliminacji Ligi Mistrzyń UEFA. Ponadto była powoływana do młodzieżowych reprezentacji Polski U-19, U-23 oraz do seniorskiej reprezentacji naszego kraju. W 2021 roku Brzęczek odebrała nagrodę Piłkarki Roku w plebiscycie Złote Buki.

wkatowicach.eu – Karolina Koch zachwyca! Talentem, skromnością i kreacją na Gali Ekstraklasy

Zachwyca talentem, skromnością i pracowitością. A wielu osobom nie umknęła także kreacja, w której Karolina Koch pojawiła się na uroczystej Gali Ekstraklasy. Trenerka kobiecej GieKSy wręczyła tam statuetkę dla obrońcy sezonu, którą z jej rąk otrzymał Bartłomiej Wdowik z Jagiellonii Białystok.

W poniedziałek, 27 maja, na zakończenie sezonu rozgrywkowego 2023/24 odbyła się doroczna Gala Ekstraklasy, podczas której uhonorowano Mistrza Polski, Jagiellonię Białystok, a także rozdano nagrody dla najwybitniejszych zawodników i trenera PKO Bank Polski Ekstraklasy. Statuetkę Piłkarza Sezonu otrzymał Kamil Grosicki. Odebrał również nagrodę Pomocnika Sezonu. O nagrodach dla najlepszego bramkarza, obrońcy, pomocnika, napastnika i trenera sezonu decydowała kapituła złożona z dziennikarzy piłkarskich.

Statuetkę dla najlepszego obrońcy sezonu, którym został Bartłomiej Wdowik z Jagiellonii Białystok, wręczyła trenerka kobiecej sekcji GKS-u Katowice, Karolina Koch. Ze sceny odniosła się również do awansu piłkarzy GieKSy do Ekstraklasy, który udało się wywalczyć po 19 latach.

To jest świetny czas dla Katowic. Jestem pewna, że za awansem GKS-u Katowice do Ekstraklasy po 19 latach, czekają nas kolejne piękne lata w Katowicach – mówiła Karolina Koch.

Rozpoczynając swoja pracę jako Trener, nie przypuszczałam, że dostąpię takiego zaszczytu. To ogromne wyróżnienie. To jest coś fenomenalnego znaleźć się w takim gronie. Mam nadzieję, że kiedyś wrócę tu w innej roli – napisała po gali w mediach społecznościowych trenerka GieKSy.

[…] Karolina Koch objęła funkcję pierwszej trener kobiecego zespołu GKS-u Katowice w marcu 2022 roku. Sport w jej życiu obecny był od zawsze. Mama trenowała gimnastykę, tata zapasy, a sam narzeczony jest trenerem.

Karolina Koch to wychowanka Grunwaldu Ruda Śląska, która w czasie swojej kariery zawodniczej występowała m.in. w: Golu Częstochowa, Czarnych Sosnowiec, 1. FC AZS AWF Katowice, Mitechu Żywiec i Górniku Łęczna, z którym sięgała po wicemistrzostwo kraju.

Ponadto występowała w seniorskiej reprezentacji Polski. Z GieKSą związana jest od sezonu 2017/2018. Była grającą asystentką trenera, a później po przejęciu zespołu osiągnęła z nim historyczny sukces, czyli Mistrzostwo Polski. W tym roku Karolina Koch zdobyła z piłkarkami GieKSy Puchar Polski i jest o krok od kolejnego Mistrzostwa!

Kolejne spotkanie piłkarek GKS-u Katowice już 9 czerwca. O godzinie 17:00 drużyna GieKSy rozegra na wyjeździe ostatni mecz sezonu 2023/2024, a rywalem będzie zespół TME SMS-u Łódź.

Trzymamy kciuki!

Prezydent Katowic spotkał się z piłkarzami GieKSy. Miasto zapewnia o wsparciu dla klubu w ekstraklasie

Prezydent Marcin Krupa spotkał się z piłkarzami i sztabem szkoleniowym GKS-u Katowice, który w niedzielę, 26 maja zapewnił sobie awans do Ekstraklasy. Spotkanie odbyło się w restauracji 27th Floor, we wtorkowy poranek, 28 maja. Był czas na podziękowania, podsumowania i świętowanie sukcesu klubu.

[…] To, że spotykamy się w jednej z najwyżej położonych restauracji w naszym kraju, to metafora tego, że znaleźliście się w rozgrywkach o najwyższe, najważniejsze trofea w naszym kraju. Dziękuję za ten sportowy sukces i liczę na kolejne – zwracał się do piłkarzy GKS-u Katowice prezydent miasta Marcin Krupa.

Nie zabrakło zapewnień o kontynuowaniu finansowania dla klubu i inwestowania w jego rozwój. Była oczywiście mowa m.in. o nowo powstającym kompleksie sportowym na Załęskiej Hałdzie, gdzie piłkarze już wkrótce przeniosą się z wysłużonego obiektu przy ul. Bukowej.

Najlepszym przemówieniem na taką okazję jest chyba cały ten zakończony sezon. Bardzo się cieszymy z tego sukcesu i ze wsparcia, na jakie możemy liczyć ze strony miasta – mówił kapitan GKS-u Katowice, Arkadiusz Jędrych.

W czasie spotkania doceniono także pracę klubowych struktur – obecnego prezesa Krzysztofa Nowaka i jego poprzedników, ale także rolę, jaką dla awansu odegrał szkoleniowiec GieKSy Rafał Górak.

To jest właśnie to, po co się to robi – by dawać ludziom emocje, by dawać ludziom radość. Po to właśnie działa się w sporcie. Mamy za sobą mnóstwo momentów lepszych i gorszych, ale dziś świętujemy i już niedługo znów trzeba będzie wziąć się do pracy – mówi trener GKS-u Katowice, Rafał Górak.

Przypomnijmy, GKS Katowice wywalczył awans do Ekstraklasy bezpośrednio po ostatniej kolejce zmagań Fortuna 1. Ligi, po meczu wyjazdowym z Arką Gdynia. Katowiczanie wygrali ostatnie spotkanie 1-0 dzięki bramce Adriana Błąda. Kibice katowickiej GieKSy czekali na powrót klubu na najwyższy krajowy szczebel rozgrywkowy od 19 lat.

weszlo.com – GKS Katowice wyprzedał wszystkie karnety na domowe mecze w Ekstraklasie

GKS Katowice po 19 latach wraca do Ekstraklasy. GieKSa miała fenomenalną końcówkę sezonu I ligi i rzutem na taśmę w kapitalnym stylu wywalczyła bezpośrednią promocję do elity. W stolicy województwa śląskiego panuje cały czas fiesta, choć kibice już są spragnieni rozgrywek na najwyższym poziomie w Polsce. W ekspresowym tempie wykupili wszystkie karnety na rundę jesienną sezonu 2024/25.

Początek sprzedaży otwartej karnetów na rundę jesienną przy Bukowej miała miejsce 31 maja o godz. 12:00, a te rozeszły się jak świeże bułeczki. Kilka godzin i po sprawie. Jeśli ktoś przegapił, to już niestety nie będzie miał okazji, żeby nabyć karnet na mecze GieKSy.

Informujemy o zakończeniu sprzedaży karnetów na domowe mecze piłkarzy GKS-u Katowice w rundzie jesiennej PKO BP Ekstraklasy. Bardzo dziękujemy za ogromne zainteresowanie! W przypadku pojawienia się wolnych miejsc na obiekcie np. w wyniku rezygnacji z wcześniejszych rezerwacji lub po zakończeniu planowanych modernizacji, poinformujemy o tym w osobnym komunikacie – czytamy w oficjalnym komunikacie klubu.

„Chyba nawet pobiliśmy dokonania Górnika Zabrze z 2017 roku”. GKS Katowice świętuje awans

Awans GKS-u Katowice do Ekstraklasy jest naprawdę dużym wydarzeniem i to na wielu poziomach. Raz, że mówimy o marce samej w sobie. Dwa, że wraca do elity po naprawdę długiej przerwie. Trzy, że dokonał tego w niesamowitych okolicznościach, gdy już mało kto wśród kibiców ostrzył sobie zęby na coś więcej niż środek tabeli I ligi. Cztery, że wydarzyło się to na 60-lecie istnienia klubu i na kilka miesięcy przed otwarciem nowego stadionu. Nic dziwnego, że świętowanie sukcesu trwa nieprzerwanie od niedzieli. We wtorek rano zostało ukoronowane śniadaniem prasowym z udziałem całej drużyny, sztabu, władz klubu i władz miasta.

Mimo że GieKSy nie było w elicie od 2005 roku, w tabeli wszech czasów Ekstraklasy nadal zajmuje ona wysokie trzynaste miejsce. To najwyżej sklasyfikowany klub spośród tych, których w tej dekadzie jeszcze nie oglądaliśmy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.

Starsze pokolenie kibiców mogło żyć czasami dawnej świetności. Między połową lat 80. a połową lat 90. katowiczanie przez dziesięć sezonów z rzędu występowali w europejskich pucharach, a opowieści o wyeliminowaniu Girondins Bordeaux z Zinedinem Zidanem w składzie jeszcze długo będą żywo wspominane. Młodsi pamiętać mogą już głównie rozczarowania i kryzysy, jedne większe od drugich. Ich kulminacją był spadek z Ekstraklasy 19 lat temu i odbudowywanie się od IV ligi.

Później działo się, ale w złym tego słowa znaczeniu. Wielkie oczekiwania, „Ekstraklasa albo śmierć” i nienasycone apetyty na koniec. Awans wypuszczony z rąk po golu straconym z połowy boiska w 90. minucie w meczu ze zdegradowanym już MKS-em Kluczbork. Spadek do II ligi po golu bramkarza Bytovii w ostatnich sekundach. Stracony pierwszy sezon na drugoligowym froncie, gdy GieKSa zawaliła finisz i straciła bezpośredni awans na rzecz Widzewa, a potem odpadła w barażach ze Stalą Rzeszów, która ledwo się do nich dostała. Po powrocie do I ligi doszło natomiast do konfliktu z władzami klubu i długo trwającego bojkotu kibiców. Jeszcze półtora roku temu atmosfera wokół GKS-u była naprawdę gęsta.

Dziś wszyscy świętują i nie chcą pamiętać o złych czasach, chyba że traktują je jako punkt wyjścia do dzisiejszej historii.

– Pamiętam lipiec 2015 roku, gdy ogłosiłem, że budujemy wielką wielosekcyjną GieKSę, gdzie jedna dyscyplina pracuje też na drugą dyscyplinę. To się nam udało. Nie wszyscy w ten projekt wierzyli, ale dziś daliśmy przykład, że się powiódł – triumfował przed drużyną i dziennikarzami prezydent Katowic Marcin Krupa.

Podczas poniedziałkowej fety napomknął o mistrzostwie Polski, co zdążyło odbić się głośnym echem i może się bardzo źle zestarzeć. Dzień później nadal mówił o wysokich celach, ale już w sposób bardziej wyważony.

– Spotykamy się na 27. piętrze, w jednej z najwyżej położonych restauracji w Polsce i Europie. Mam nadzieję, że to miejsce będzie dla was szczęśliwe tak, jak dla innych sekcji naszego klubu i to są właśnie te szczyty, które chcielibyśmy osiągnąć. Oczywiście to jest metafora, nie przyjmujcie tego 1 do 1 w kontekście tego, gdzie i kiedy powinniśmy znaleźć się na szczycie tabeli Ekstraklasy. Ja w was wierzę, zawsze wierzyłem i będę wierzył. To, co wczoraj też mówiłem i co trener mówił: konsekwencja w działaniu. Wolna, czysta głowa. Rozmawialiśmy też z kibicami, żeby nie było nacisku, żeby podchodzić do tematu w sposób sprawiający, że tworzymy jedną wielką rodzinę, na dobre i na złe – mówił prezydent.

– Na przestrzeni ostatnich lat było kilka momentów na granicy decyzyjności, gdy zastanawialiśmy się, w którym kierunku pójść, czy zmienić trenera, czy nie zmienić. Koniec końców zawsze dochodziliśmy do wniosku, że nie cofamy się i dalej idziemy w ten projekt. Chciałem dotrzymać słowa względem trenera i myślę, że dotrzymałem, że ma wolną przestrzeń i mnie nie interesują wasze wyniki. Ma być przede wszystkim zgrany, wspaniały zespół piłkarski. Ten zespół udało się zbudować i za to gratulacje. Gramy nowoczesny futbol na poziomie Ekstraklasy i wierzę, że sobie w niej poradzimy i będziemy się pięli coraz wyżej w tej drabince. Kto wie, może wreszcie GKS Katowice doczeka się mistrza Polski. Na to liczę, ale nie jest to warunek bezwzględny, miejcie tego świadomość. Ale mierzmy wysoko. Wyżej niż tu, gdzie jesteśmy, wejść się nie da i tak samo myślcie o piłce. A co nam wyjdzie, życie i szczęście pokaże. My, jako miasto, nadal będziemy o was dbali i może uda się dołożyć do tego zewnętrznych sponsorów. Dziś jest z kim na ten temat rozmawiać właśnie ze względu na dobrze wykonaną przez was pracę – dodawał Marcin Krupa, przy okazji ujawniając, że łącznie drużyna otrzyma do podziału 2 mln zł premii.

– Do tego sukcesu potrzebna była cierpliwość, ogromna cierpliwość. Jeżeli cokolwiek zrobilibyśmy inaczej, sądzę, że dziś nie bylibyśmy w miejscu, w którym się znaleźliśmy. W imieniu zespołu bardzo dziękuję, że tej cierpliwości nigdy nie zabrakło i zawsze byliśmy doskonale przygotowani organizacyjnie. Wiedzieliśmy, że rzeczy zapisane w kontraktach zawsze będą realizowane i tak się działo, nigdy nie było opóźnień i innych problemów. Z zawodnikami mogliśmy koncentrować się wyłącznie na pracy i krok po kroku się rozwijać – doceniał starania władz miasta trener Rafał Górak.

– Mówmy głośno, że GKS Katowice ma w tej chwili cztery sekcje w najwyższych klasach rozgrywkowych. Tego żadne miasto w Polsce nie ma i myślę, że długo czegoś takiego nie osiągnie – cieszył się prezes Krzysztof Nowak, który półtora roku temu zastąpił skonfliktowanego z kibicami Marka Szczerbowskiego. – Jeszcze raz dziękuję panu prezydentowi, że postawił wtedy na mnie i wyciągnął mnie z katowickiego AWF-u – podkreślił.

Dziś on i Rafał Górak pchają wózek w tę samą stronę. – Pan trener Rafał Górak zrealizował wszystkie postawione przed nim cele – chwalił prezes.

A jeszcze w styczniu Krzysztof Nowak podczas spotkania z kibicami, którzy byli już wtedy zniechęceni do Góraka (podczas fety doszło do symbolicznego pojednania), odpowiedział na ich narzekania, że skoro wytrzymali z nim 4,5 toku, to niech wytrzymają jeszcze pięć miesięcy, do czasu wygaśnięcia kontraktu trenera. Górak odpowiedział w TVP Sport, że takie słowa są policzkiem dla niego, drużyny i sztabu.

Jak to komentuje teraz? – Prezes to dojrzały facet, ale w niektórych kwestiach nie miał doświadczenia. Nie chciałem go na zapas przestrzegać, wydawało mi się, że pewne rzeczy wie i rozumie. Sport jednak czasami generuje takie emocje, że ludzie zachowują się w sposób, w jaki nie chcieliby się zachowywać. Najważniejsze, że potrafiliśmy to sobie wyjaśnić. Prezes przyszedł do mnie, przybił grabę i powiedział, że bardzo przeprasza, że to nie powinno się wydarzyć. Pogadaliśmy po męsku w cztery oczy. W takiej sytuacji trudno, żebym się obrażał. Pracujemy dalej i wydaje mi się, że dalej będziemy pracować. Wszystko jest okej. Ja też nie jestem idealny i niejednokrotnie musiałem kogoś z drużyny czy ze sztabu przepraszać, bo coś nie wyglądało, jak powinno – odpowiedział mi na pytanie. Krótko mówiąc, czysta karta i patrzymy przed siebie.

Wydarzenia z ostatnich miesięcy pewnie nawet jego zadziwiły, choć potwierdził słowa Mateusza Maka z wywiadu na Weszło sprzed paru tygodni, że szatniowe cele były ambitniejsze niż deklaracje na zewnątrz. – Chłopaki naprawdę zimą podczas obozu w Opalenicy nabrali przekonania, że są w stanie wejść do Ekstraklasy. W związku z tym ta presja wewnętrzna u nas była, ale bardzo dobrze ją ukrywaliśmy. W Opalenicy wiele się wydarzyło nie tylko w kwestiach treningowych. Zeszło z nas sporo napięć. Mieliśmy dużo czasu, żeby z drużyną posiedzieć, pogadać i poznać jej odczucia. Tam się wszystko dokręciło, to był ważny moment mentalny – przyznał Górak.

– Zaczynając wiosnę mieliśmy wypracowanych bardzo dużo rzeczy po rundzie jesiennej, która zabrała nam sporo punktów, choć w wielu meczach naprawdę dobrze graliśmy. Wiedzieliśmy, że mamy ogromy deficyt punktowy i na dużo nas stać. Mieliśmy siedem punktów straty do miejsca barażowego, dziesięć do strefy bezpośredniego awansu, ale też siedem punktów zapasu nad strefą spadkową. Wszystkie te rzeczy braliśmy pod uwagę, ale czułem, że jesteśmy bliżsi tego, żeby gonić czołówkę. I w końcu dogoniliśmy. Jak piłkarze zaczęli strzelać i wygrywać, sami sobie powtarzali, że niemożliwe nie istnieje. Było widać, że wzajemnie się nakręcają i wierzą, że są w stanie dogonić rywali i utrzeć nosa tym, którzy nie wierzyli w drużynę i trenera. Nigdy jednak nie chodziło o coś na zasadzie „my wam pokażemy, a potem przestaniemy się do was odzywać”, tylko o pokazanie swojej wartości – podkreślił szkoleniowiec.

– To, co przyspieszyliśmy na koniec… W skali naszej polskiej piłki wydaje mi się, że nawet pobiliśmy wyczyn Górnika Zabrze z 2017 roku, a już na pewno mówimy o porównywalnej skali. Arka Gdynia wcześniej dwa razy mogła siedzieć przed telewizorem i liczyć na nasze potknięcia, a my w doliczonym czasie potrafiliśmy wygrywać – komentuje szczęśliwy Mateusz Mak, który po raz drugi zszedł szczebel niżej, żeby z nowym klubem zameldować się w Ekstraklasie. Wcześniej to samo zrobił w Stali Mielec.

– Stal na awans czekała jeszcze dłużej, bo 24 lata. Obie fety to było wielkie wow, mogłeś poczuć, że udało się osiągnąć coś naprawdę ważnego dla lokalnych społeczności – przyznaje.

W poniedziałek trener i jego drużyna mogli się przekonać, jak wiele ich osiągnięcie znaczy dla kibiców. – Kibicowsko w pewnym sensie byliśmy pogodzeni z kolejnymi latami w roli pierwszoligowego średniaka. Zastanawialiśmy się, jak godnie pożegnać Bukową na tym szczeblu i mieć sold outy. Teraz raczej nie musimy się o to martwić. Nie ma piękniejszej historii, niż to, że po tak długim czasie najbardziej klimatyczny stadion w Polsce jeszcze zobaczy Ekstraklasę i w tym samym sezonie płynnie przeniesiemy się na nową Bukową. 60-lecie klubu, nowy stadion – bardziej romantycznej historii związanej z awansem nie można sobie wyobrazić – mówi nam Paweł Poniatowski, kibic i jednocześnie pracownik GieKSy, odpowiadający w niej za relacje ze sponsorami.

– Jeden rozdział zamykamy, a drugi otwieramy i to wszystko będzie się działo w Ekstraklasie. Kapitalna sprawa – dodaje inny kibic.

– Ten sukces wynagradza wszystkie poświęcenia i rozczarowania. W życiu bym się nie spodziewał. Po awansie dzwoniłem do taty i powiedziałem mu, że przesadził, wybierając mi klub, na który w Ekstraklasie musiałem czekać prawie dwie dekady. Osobiście nigdy GieKSy na najwyższym szczeblu nie doświadczyłem. Tata na pierwszy mecz zabrał mnie już po degradacji do IV ligi, gdy graliśmy ze Źródłem Kromołów – opowiada Paweł Poniatowski.

– Cała końcówka tego sezonu jest wielką nagrodą dla wszystkich, którzy byli przy klubie przez te 19 lat. Wielu kibiców nie pamięta GieKSy w Ekstraklasie – wtóruje mu jego kolega.

Mateusz Mak i koledzy kropkę nad „i” postawili w Gdyni. Przed meczem głośno było o rozmowie „motywacyjnej” grupki kibiców Arki z piłkarzami tej drużyny. Padły mocne słowa, obrażano też samą GieKSę, mówiąc o przyjeździe „brudnych pastuchów”. Efekt był jednak odwrotny od zamierzonego.

Mak: – Nas już nie trzeba było dodatkowo mobilizować. Byliśmy spokojni, czuliśmy swoją wartość. Za to piłkarze Arki – chyba też to widzieliście – nie byli wtedy sobą. Pogadanka z kibicami zadziałała na nich demotywująco, jestem o tym przekonany. Brakowało im pewności siebie, łatwo oddawali nam piłkę. A w takich meczach mental jest najważniejszy. Oni nie dowieźli, my dowieźliśmy.

Górak: – U nas wzbudziło to więcej uśmiechu, natomiast wiem, że zawodnicy nie cierpią takich rzeczy. Według mnie to niczemu nie służy, jest fatalne. Po fakcie wydaje mi się, że kibice Arki mogli mieć kaca moralnego za tę akcję.

– My mieliśmy osobną motywację od naszych rodzin. Dzień przed meczem trener puścił nam w szatni siedmiominutowy filmik i to był najlepszy mentalny kopniak – dodaje Adrian Błąd, który w niedzielę pięknym strzałem zapewnił zwycięstwo. Po golu nie okazywał radości, w przeszłości spędził jedną rundę w Arce. – W samej Arce byłem kilka miesięcy, ale jestem wychowankiem Zagłębia Lubin, te kluby są zaprzyjaźnione. W świecie kibicowskim nie trzeba tego tłumaczyć. A w Gdyni poznałem wielu fantastycznych ludzi. Z szacunku do nich ta radość nie była taka jak zawsze – wyjaśnił.

GieKSa wiosną zdemolowała I ligę. W szesnastu meczach wywalczyła aż 38 punktów, dwukrotnie mając serię pięciu zwycięstw z rzędu. Strzeliła aż 42 gole (zdecydowanie najlepszy wynik za ten okres) i tylko 13 straciła (druga najlepsza defensywa za ten okres). Nagle zespół, który wcześniej nie radził sobie w końcówkach, przechylał szale zwycięstwa w doliczonym czasie. Lechia Gdańsk, Polonia Warszawa czy GKS Tychy coś o tym wiedzą. Wielu zawodników wystrzeliło z formą. Kapitan Arkadiusz Jędrych zdobył w tym roku osiem goli, a w całym sezonie 12. Gwoli ścisłości: to środkowy obrońca. Dobrą dyspozycję z drugiej części rundy jesiennej potwierdził Sebastian Bergier. Marcin Wasielewski wiosną ostatnim dograniem wypracował aż sześć goli. Kluczowe trafienia pod koniec zapisał na swoje konto Jakub Arak. Odbudował się Mateusz Mak. Adrian Błąd w pięciu ostatnich kolejkach uzbierał dwa gole i cztery asysty. Antoni Kozubal wyrósł na czołowego pomocnika całej ligi. I tak moglibyśmy wymieniać.

Co do Kozubala, jego przyszłość jest niewiadomą, ale Rafał Górak nie wyklucza, że będzie miała ciąg dalszy przy Bukowej. – Według aktualnych zapisów, Antek musi wrócić do Lecha po zakończeniu wypożyczenia. Otwiera się jednak przed nim kolejny etap rozwoju. Moim zdaniem bliżej do pierwszego składu będzie mu w GKS-ie Katowice niż w Lechu, dlatego na pewno jego agencja i sam klub wezmą to pod uwagę. Fajnie, że mamy dziś mocniejsze argumenty w postaci wejścia do Ekstraklasy – mówi trener GieKSy.

Przed nim i szefami klubu twardy orzech do zgryzienia w temacie transferów. Historia pokazuje, że beniaminkowie, którzy zbyt mocno dają się wykazać zawodnikom wywalczającym awans i dopiero zimą w większym stopniu zmieniają skład, najczęściej mają olbrzymie problemy. – Będę trochę szedł w zaparte, że naszym największym atutem jest organizacja gry i to, co wypracowaliśmy przez ostatnie pięć lat. To będzie nasz handicap. Tomek Tułacz, ósmy rok pracujący w Puszczy Niepołomice, pokazał, że można awansować do Ekstraklasy i nie zmieniać autorskiego sposobu gry – przekonuje Górak.

Skontrowałem, że Puszcza grała jednak zupełnie inaczej niż GKS i nie musiała zbytnio zmieniać swojego modelu po wejściu do elity. Katowiczanie natomiast preferują wysoki pressing i ofensywny rozmach, więc przestawienie się na większą reaktywność może być trudniejsze. – Zobaczymy. Mamy pomysły, dużo tu zaplanowaliśmy na czas obozu. Na razie nie ważyłbym się tej drużyny rozwalać. Serce tego zespołu jest ogromne i to kapitał, którego nie można lekceważyć – mówił trener.

Przyznał jednak, że klub niczego nie zaniedbuje i na transferowej giełdzie zamierza być obecny. – Mamy przeanalizowane, jacy zawodnicy będą dostępni na rynku. Przy każdej pozycji znajduje się 5-6 nazwisk, które mogą być w kręgu naszych zainteresowań, natomiast piłkarzy, którzy wywalczyli awans będziemy traktowali priorytetowo.

Mateusz Mak: – Na pewno nie zejdziemy z tej drogi, którą idziemy od pięciu lat. Możemy się na niej tylko umacniać. Poziom będzie wyższy, nie ma co gadać, ale my też będziemy stawać się coraz lepszą drużyną, a na pewno dołączą też do nas zawodnicy, którzy w tym rozwoju pomogą. Dalej będziemy chcieli grać odważnie, wysoko, według swoich założeń.

Zapowiedzi ładne, pozostaje życzyć ich realizacji na boisku.

Dla postronnego obserwatora awans GKS-u Katowice to sympatyczna sprawa chociażby właśnie ze względu na osobę 51-letniego trenera. Sumiennie, krok po kroku, piął się w zawodowej hierarchii i wreszcie doczekał się szansy zaistnienia na najwyższym szczeblu.

– Jestem z Bytomia, z blokowiska. Tam się tak łatwo białej flagi nie wywiesza. Wielokrotnie trzeba było walczyć, żeby mieć pozycję na osiedlu, więc nigdy nie chciałem tego rzucić. Zawsze mówiłem, że dam radę i wyjdę z każdego kryzysu, chociaż oczywiście moje najbliższe otoczenie nieraz podpowiadało „Rafał, weź to rzuć”, bo widać było po mnie, że jest ciężko, ale ze wszystkiego wyszedłem obronną ręką i jestem z tego bardzo zadowolony. Porównałem to sobie z czasów piłkarskich. Będąc wychowankiem Polonii Bytom długo, długo czekałem, aż wreszcie w wieku 29 lat rozegrałem pierwszy mecz w Ekstraklasie po awansie ze Szczakowianką Jaworzno. Nigdy niczego nie dostałem za darmo, chyba taki mój urok. Zawsze jednak wiedziałem, że jeśli będę miał czas, to prędzej czy później awansuję z GieKSą do elity – podsumował.

– Nie możemy się doczekać Ekstraklasy. Całkowicie inna otoczka, inne emocje i inny splendor, co tydzień znacznie większe firmy. Czekamy, aż podadzą terminarz – przebiera nogami Adrian Błąd.

Czekamy więc i my.

dziennikzachodni.pl – GKS Katowice: Licencja na Ekstraklasę wpłynie na wygląd stadionu przy Bukowej. Co musi się zmienić?

Obecny stadion GieKSy będzie służył beniaminkowi PKO Ekstraklasy co najmniej przez rundę jesienną, zanim klub przeprowadzi się na nową arenę. Licencja zawiera jednak wymogi, których arena przy Bukowej jeszcze nie spełnia.

GKS Katowice, który w kapitalnym stylu wywalczył awans do PKO Ekstraklasy otrzymał licencję z nadzorem sportowym, infrastrukturalnym oraz z zakresu personelu i administracji.

– Aby móc rozgrywać mecze na Stadionie Miejskim w Katowicach, obiekt przy ul. Bukowej musi przejść szereg zmian. Kluczowe z nich związane są z dostosowaniem stadionu do wymogów produkcji telewizyjnej – wyjaśnia Michał Kajzerek, rzecznik GKS-u. – Na Trybunie Głównej muszą zostać zamontowane nowe platformy pod kamery. Natężenie oświetlenia boiska musi zostać zwiększone do średniej wynoszącej 1600 luksów. Na obiekcie trzeba wyznaczyć strefę wozów transmisyjnych oraz powiększyć sektor dla kibiców niepełnosprawnych. Zmiany dotkną też sektora VIP i miejsc prasowych.

Na czym polegają pozostałe dwa zastrzeżenia Komisji Licencyjnej?

– Warunek sportowy to konieczność zorganizowania szkolenia antydopingowego, które oczywiście klub zrealizuje – mówi rzecznik GKS-u.

Ostatnia sprawa też wydaje się dość prosta do rozwiązania.

– Nadzór z zakresu personelu i administracji to kwestia ukończenia przez naszego trenera kursu UEFA dedykowanego dla trenerów bramkarzy i to również zostanie zrealizowane – dodaje Michał Kajzerek.

Awans do Ekstraklasy wywołał w Katowicach euforię. Zespół otrzyma z miasta do podziału premię w wysokości 2.000.000 złotych, a kibice błyskawicznie wykupili całą pulę karnetów. Dla klubu to solidny zastrzyk finansowy – ceny wynosiły od 160 (ulgowy) do 650 zł (rodzinny), a w przypadku karnetowiczów z poprzedniego sezonu od 128 do 448 zł. Wejściówka VIP to 1.200 zł.

– W przypadku pojawienia się wolnych miejsc na obiekcie na przykład w wyniku rezygnacji z wcześniejszych rezerwacji lub po zakończeniu planowanych modernizacji, wydamy komunikat – poinformował już klub z Bukowej.

Piłkarze po ostatnim meczu rozpoczęli urlopy, które potrwają dwa i pół tygodnia.

– Potem czekają nas trzy dni testowe, dwa treningowe i dziewięciodniowe zgrupowanie w Ustroniu. Mieliśmy przygotowane dwa plany przygotowań: na Ekstraklasę i 1. Ligę, nie identyczne, ale zbliżone. Zresztą duża część naszych koncepcji szła dwutorowo – stwierdził trener Rafał Górak.

GKS Katowice po raz ostatni występował w PKOEkstraklasie w sezonie 2004/05.

SIATKÓWKA

siatka.org – Kolejne zmiany w GKS-ie Katowice

GKS Katowice na dobre rozpoczął odsłanianie kart przed kolejnym sezonem PlusLigi. Włodarze 13. zespołu ostatnich rozgrywek poinformowali o kolejnych odejściach z klubu. Ze względu na kończące się umowy barwy klubowe zmienią Lukas Vasina, Marcin Waliński, Wiktor Mielczarek i Jonas Kvalen.

Już wcześniej GKS Katowice informował o zakończeniu współpracy z rozgrywającym Davide Saittą, środkowym Sebastianem Adamczykiem, który zagra w Norwidzie Częstochowa oraz atakujący Jakubem Jaroszem, który przenosi się do Trefla Gdańsk. Teraz włodarze klubu poinformowali, że końca dobiegły kontrakty wszystkich przyjmujących – Lukasa Vasiny, Marcina Walińskiego, Wiktora Mielczarka oraz Jonasa Kvalena.

[…] Do żadnych zmian nie dojdzie w sztabie szkoleniowym katowiczan. Grzegorz Słaby przedłużył kontrakt do końca sezonu 2025/2026. W sztabie szkoleniowym drużyny na kolejny sezon pozostają jego dotychczasowi członkowie, czyli Emil Siewiorek (II trener), Maciej Barczyński (statystyk), Piotr Karlik (trener przygotowania motorycznego) oraz Tomasz Szpunar (fizjoterapeuta).

Dodatkowo w szeregach katowiczan wciąż występować będą Łukasz Usowicz, Damian Domagała oraz Bartosz Mariański. O kolejnych ruchach kadrowych klub ma informować w ciągu najbliższych tygodni. Celem włodarzy jest zbudowanie zespołu, który utrzyma się w ekstraklasie i poprawi rezultat z ostatniego sezonu.

katowickisport.pl – Hity na początek PlusLigi

Sezon 2024/2025 PlusLigi rozpocznie się w weekend 13-15 września, a rozgrywki potrwają maksymalnie do 13 maja. Aż 28 kolejek fazy zasadniczej odbywać się będzie w weekendy, w całym sezonie zaplanowano tylko dwa terminy w środku tygodnia.

[…] 1. kolejka PlusLigi 2024/2025:

Aluron CMC Warta Zawiercie – BOGDANKA LUK Lublin

Barkom Każany Lwów – Jastrzębski Węgiel

Asseco Resovia Rzeszów – PSG Stal Nysa

GKS Katowice – MKS Będzin

Projekt Warszawa – Grupa Azoty ZAKSA Kedzierzyn-Koźle

Exact Systems Hemarpol Częstochowa – Ślepsk Malow Suwałki

Indykpol AZS Olsztyn – PGE GiEK Skra Bełchatów

Cuprum Stilon Gorzów – Trefl Gdańsk

Faza play-off PlusLigi 2024/2025 rozpocznie się w ostatni weekend marca i potrwa do połowy maja, zagra w niej osiem najlepszych ekip po sezonie zasadniczym, trzy najniżej notowane ekipy po tym etapie opuszczą PlusLigę. W ćwierćfinale i półfinale play-off grać się będzie do dwóch wygranych spotkań, w finale do trzech.

HOKEJ

hokej.net – Trzech młodych graczy dołączyło do GieKSy. „Mają czas na naukę”

Szefostwo GKS-u Katowice poinformowało, że do zespołu wicemistrzów Polski dołączyło trzech młodych graczy. Znajdą się w kadrze na sezon 2024/2025 i mają walczyć o miejsce w składzie.

Na mocy porozumienia z Naprzodem Janów do GieKSy trafili trzej napastnicy Jonasz Hofman, Jakub Hofman i Maksymilian Dawid.

Jonasz Hofman w poprzednim sezonie rozegrał 18 meczów w MHL, w których zdobył 34 punkty za 17 bramek i 17 asyst. Na ławce kar spędził 24 minuty.

Jakub Hofman w 27 konfrontacjach strzelił 10 goli, a przy kolejnych 37 notował asysty. Sędziowie nałożyli na niego 16 minut karnych.

Z kolei licznik Maksymiliana Dawida zamknął się na 20 starciach, 15 golach i 11 asystach.

Swój kontrakt z GieKSą o kolejny rok przedłużył Błażej Chodor, który w minionym sezonie rozegrał 28 spotkań w TAURON Hokej Lidze i 17 na jej bezpośrednim zapleczu.

Dodajmy, że tych czterech młodych graczy w ostatnim sezonie występowałow młodzieżowej reprezentacji Polski do lat 20.

– Naszym celem jest dawanie szans młodym zawodnikom, którzy za jakiś czas będą zastępowali swoich starszych kolegów. Teraz mają oni czas na naukę, zbieranie doświadczenia oraz walkę o miejsce w składzie. Cieszy nas fakt, że współpraca pomiędzy dwoma hokejowymi klubami z Katowic układa się dobrze i zawodnicy mają swoją ścieżkę rozwoju – powiedział Roch Bogłowski, dyrektor hokejowej sekcji GKS-u Katowice.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Piłka nożna

GieKSa znów na koniec karci Górnik

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

W przerwie reprezentacyjnej spotkały się drużyny GKS Katowice i Górnik Zabrze. Półtora tygodnia po ligowym Śląskim Klasyku, mogliśmy na Bukowej znów oglądać derbową rywalizację, tym razem w formie meczu kontrolnego.

W 10. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Łukowskiego, Arkadiusz Jędrych uderzał głową, ale nad poprzeczką. W 25. minucie GKS miał idealną okazję do zdobycia bramki. Znów po kornerze wykonywanym przez Łukowskiego, piłkę zgrywał Jaroszek, ta po rykoszecie leciała w kierunku bramki, gdzie na wślizgu jeszcze próbował ją wepchnąć do bramki Łukasiak, jednak obrońcy Górnika wybili piłkę z linii bramkowej. Po pół godziny pierwszą okazję miał Górnik – z około 17 metrów uderzał Chłań, ale czujny Rafał Strączek złapał piłkę. W 37. minucie do prostopadłej piłki z chaosu doszedł Eman Marković, który wyszedł sam na sam i płaskim strzałem pokonał Loskę. Chwilę później z kontrą ruszyli katowiczanie, Błąd i Rosołek mieli naprzeciw jednego obrońcę, Maciej zdecydował się na strzał, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 43. minucie ponownie Rosołek uderzał z dystansu, ale bez problemu dla Loski. Do przerwy GKS prowadził posiadając lekką przewagę. Górnik nie zagroził poważnie naszej bramce.

W przerwie trener dokonał kilku zmian w składzie. W 50. minucie po zwodzie uderzał na bramkę Wędrychowski, ale bramkarz bez problemu poradził sobie z tym strzałem. Chwilę później wdzierał się w pole karne Massimo, ale został powstrzymany. W 55. minucie znakomitą okazję miał Zahović, który dostał od Massimo piłkę i z centrum pola karnego uderzał na bramkę, jednak nasz golkiper świetnie interweniował. W 68. minucie Bród podał do Swatowskiego, ten uderzał kąśliwie, ale bramkarz wybił na róg. Po chwili korner wykonywał Rejczyk, a Jędrych uderzał głową, minimalnie niecelnie. W 74. minucie do wybitej przed pole karne piłki dopadł Chłań i strzelił mocno, ale świetnie interweniował nasz golkiper. Po chwili jednak było 1:1, gdy po rzucie rożnym najwyżej wyskoczył rekonwalescent Barbosa i mocnym strzałem głową doprowadził do wyrównania. W 82. minucie Galan uderzał z dystansu, ale prosto w ręce bramkarza. Trzy minuty przed końcem koronkową akcję przeprowadził… Klemenz z Buksą, a ten pierwszy po odegraniu znalazł się w idealnej sytuacji, jednak po nodze rywala strzelił nad poprzeczką. W 90. minucie katowiczanie przeprowadzili decydującą akcję. Galan podał do Swatowskiego, ten mocno wstrzelił, a na wślizgu Buksa strzelił zwycięską bramkę. Druga połowa była już bardziej wyrównana, a momentami Górnik osiągał lekką przewagę. Jednak to katowiczanie okazali się zwycięzcami i podobnie jak w ligowym klasyku na Nowej Bukowej, w samym końcu strzelili zwycięską bramkę.

3.09.2025 Katowice
GKS Katowice – Górnik Zabrze 2:1
Bramka: Marković (37), Buksa (90) – Barbosa (74)
GKS: (I połowa) Strączek – Rogala, Jędrych, Paluszek (8. Jaroszek), Wasielewski, Łukowski – Błąd Bosch, Łukasiak, Marković – Rosołek.
(II połowa) Strączek – Bród, Klemenz, Jędrych, Rogala (60. Trepka), Łukowski (60. Galan) – Wędrychowski, Bosch (60. Milewski), Marković, Rejczyk, – Buksa
Górnik: (wyjściowy skład): Loska – Olkowski, Szcześniak, Pingot, Lukoszek, Chłań, Donio, Goh, Dzięgielewski, Zahović, Massimo. Grali także: Podolski, Tsirogotis, Barbosa.

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Balon de GieKS’or

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Tak, tak, Shellu wrócił do działalności redakcyjnej rok temu i faktom nie da się zaprzeczyć. Mianowicie od tego czasu byłem na 17 meczach wyjazdowych. Bilans: 3-1-13. Z różnych powodów nie zawitałem na czterech meczach w delegacji. Bilans: 3-0-1. Niech to szlag!

Miejmy więc te heheszki, że Shellu przynosi pecha za sobą. Pośmialiśmy się, fajnie. Teraz przejdźmy do rzeczy poważnych.

To co oglądamy w tym sezonie na wyjeździe, to co widzieliśmy wczoraj w Gdańsku, to jest jakiś jeden wielki koszmar. W zasadzie nawet nie wiem, co pisać, bo jestem zażenowany. Przede wszystkim dysproporcją pomiędzy meczami u siebie i na wyjeździe. Dysproporcja, w której GieKSa u siebie od przerwy meczu z Zagłębiem walczy, gra agresywnie, zmiata tego przeciwnika i nawet jeśli pojawiają się błędy w defensywie, to nadrabiamy grą ofensywną i strzelanymi bramkami. Na wyjazdach nie ma ani ofensywy, ani defensywny. Jest jedno wielkie nic.

Mecz z Lechią został oddany. Nie mam na myśli, że bez walki, choć tej determinacji mogło być zdecydowanie więcej. Ale został oddany bez jakichkolwiek atutów piłkarskich. Był to absolutnie beznadziejny mecz, który jakby potrwał drugie 90 minut, to GKS i tak by bramki nie strzelił. Nie da się strzelić gola, gdy nie potrafi się stworzyć dogodnej sytuacji do zdobycia bramki. Bramkarz Lechii Paulsen został zatrudniony w zasadzie tylko przy strzale dystansu Nowaka. I kilka razy wyłapał, względnie wypiąstkował piłkę po bardzo słabych dośrodkowaniach. Najlepszą akcję katowiczanie przeprowadzili wtedy, gdy Galan wypuścił Nowaka, ten zrobił zwód i uderzał, ale został zablokowany. Poza tym – nie było nic.

Strasznie się na to patrzyło. Na pierwszą połowę nasz zespół nie dojechał w ogóle. Tam to nawet i tej determinacji nie było widocznej. I myślę, że raz na zawsze warto między bajki z mchu i paproci włożyć krążące w piłce historię o tym, jak to jest ciężko, gdy gra się co trzy dni. Tym razem bowiem były dwa tygodnie przerwy i w żaden sposób nie wpłynęło to pozytywnie na zespół. Katowiczanie byli ospali, bez pomysłu, bez widocznej chęci przyciśnięcia przeciwnika.

Zawsze na meczach posiłkuję się transmisją z Canal+, czy to odpalając na laptopie i oglądając powtórki, czy zapuszczając żurawia w monitory komentatorów stacji, tym razem Bartosza Glenia i Michała Żyro (na monitorach zawsze jest od razu, nie trzeba czekać „poślizgu”). Gdy około 36. minut zobaczyłem, że GKS nie oddał nawet jednego strzałów, choćby niecelnego, nie mogłem uwierzyć. Oto gramy z najsłabszą obroną w lidze, której Zagłębie Leszka Ojrzyńskiego potrafi wklupać sześć bramek, a my nie potrafimy choćby postraszyć bramkarza gospodarzy. Po prostu koszmar. Na koniec połowy był już jeden celny strzał o xG… 0,01. Ja bym to jeszcze na części tysięczne rozłożył, żeby zobaczyć, czy nie było to 0,001. Natomiast sytuację, w której Galan zagrał – co by nie mówić – kapitalną piłkę do Wasyla, a Wasyl zamiast albo przyjąć i strzelić, albo poczekać, albo zrobić cokolwiek innego, odgrywał z pierwszej do tyłu, do nikogo, zakwalifikowałbym jako ujemne xG. No, po prostu tak nie można.

Mimo wszystko coś tam w końcówce pierwszej połowy leciutko zaczęło się dziać i dawało to jakąś nadzieję na grę po przerwie. I rzeczywiście, GKS miał dużo więcej posiadania piłki w drugiej części gry. Z 52-48 dla Lechii w pierwszej połowie, cały mecz skończyliśmy z bilansem 58-42 na korzyść GKS, czyli po przerwie GKS musiał mieć piłkę przez 68 procent czasu. I choć na koniec meczu to xG było już na poziomie 0,76, to nadal bardzo słabo. Nie mieliśmy groźnych sytuacji.

Zapytałem trenera na konferencji o kwestię braku prostoty w grze, tylko zbyt dużego kombinowania. Trener zaprzeczył mówiąc, że w tym spotkaniu było być może najwięcej dośrodkowań w całym sezonie, bo około czterdziestu i chodzi o jakość. Nie doprecyzowałem, więc doprecyzuję teraz – bardziej chodzi mi o sytuacje, w których naprawdę można już próbować oddać strzał, czy może nawet trochę popróbować zrobić coś na aferę, jakieś zamieszanie itd. A my kombinujemy, tak jak wspomniany Wasyl, tak jak Bartek Nowak w jednej sytuacji, gdzie się wygonił i został zablokowany. Kilka takich sytuacji by się jeszcze znalazło. Natomiast faktem jest, tak jak stwierdził szkoleniowiec, że chodzi też o samą jakość dośrodkowań, a ta była bardzo słaba. Nawet komentatorzy określili centry GieKSy jako „baloniaste”. Golkiper gospodarzy nie miał z reguły z nimi problemów, a jak kilka razy nasi zawodnicy doszli do główki, to po prostu odbili piłkę gdzieś do góry czy nie wiadomo gdzie. Zagrożenia żadnego. Po francusku i hiszpańsku piłka to „balon”. Piłkarze GKS za bardzo chyba wzięli sobie to do serca.

Piszę o tej aferce, bo GKS potrafi taką grać. Ja wiem, że Jacek Gmoch kiedyś chciał zmatematyzować piłkę i dziś wielu szkoleniowców to robi – to znaczy chcą jak najmniej pozostawić przypadkowi. I ja to rozumiem. Natomiast wydaje się, że potrzebny jest w tym wszystkim balans, po ostatecznie piłka to taki kulisty przedmiot, który w dużej prędkości zachowuje się nieprzewidywalnie, gdy napotka na przeszkodę taką, czy owaką – tu się odbije, tu podskoczy, tu zakręci i po prostu trzeba mieć refleks i dołożyć nogę. Przecież strzelaliśmy takie bramki – Marten Kuusk w poprzednim sezonie z Cracovią czy Lukas Klemenz niedawno z Arką. Więc i to GKS potrafi.

Jeśli miałbym wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika w tym meczu, to pewnie postawiłbym na Galana, choć widząc po opiniach kibiców, moglibyśmy się w tych opiniach rozminąć. Ale Borja coś tam próbował i zagrał dwie bardzo dobre piłki w pole karne. Poza tym mizeria i raczej kilku bohaterów negatywnych.

Trener pokombinował ze składem, więc mogliśmy obejrzeć zaskakujące zestawienie. Jak przyznał na konferencji, zmasakrowani po wyjazdach na reprezentacje byli Kuusk i Kowalczyk. Tego pierwszego zabrakło nawet na ławce, Mateusz wszedł w drugiej połowie. I okej, może podróż z Armenii, może kadra, ale kurka wodna, tak przegrać pojedynek biegowy z Meną, który grał od początku. Nie godzi się.

I znów ta cholerna bramka w końcówce. Znów zapytam – ileż można? I mam gdzieś, że to kontra wynikająca z odkrycia się. Bramka to bramka. Z jednej strony nie pozwalamy Kudle polecieć w pole karne przeciwnika w 107. minucie meczu, z drugiej dajemy sobie w taki sposób wbić bramkę. W siódmym meczu z rzędu tracimy gola w końcówce połowy. W tym sezonie to już dziesięć (!) takich goli. A w ostatnich szesnastu meczach – szesnaście!

A’propos Camilo Meny – po meczu, gdy wychodziliśmy ze stadionu, wychodził też Kolumbijczyk, więc stwierdziłem, że to idealna okazja podziękować mu za gola z Arką Gdynia, który dał naszemu klubowi możliwość walki o awans do ekstraklasy w maju rok temu. Co uczyniłem. Camilo był zdziwiony, dlaczego jakiś gość dziękuje mu za tego akurat gola, gdy przecież przed chwilą strzelił. Ale wyjaśniłem mu wszystko, tak więc w imieniu kibiców GieKSy osobiste podziękowania zostały złożone. Dzięki Camilo!

Wracając do składu. W miejsce Kuuska na boisku pojawił się po raz pierwszy od wielu miesięcy Grzegorz Rogala. Kibice łapali się za głowy, ale myślałem sobie – dajmy mu szansę. Po meczu mam taką myśl, która by mi jeszcze niedawno do głowy nie przyszła… królestwo za Klemenza! Rozumiem brak ogrania, ale na Boga – czy to przeszkadza w tym, żeby prosto i mocno kopnąć piłkę? Zawodnik udzielał się w ofensywie, ale kopał tak, jakby to była piłka lekarska, względnie nie jadł śniadania, ni obiadu. I po takiej dwukrotnej próbie kopnięcia piłki, została ona wybita i padła pierwsza bramka.

No i z bólem serca muszę też powiedzieć, że Dawid Kudła w tym sezonie nie pomaga. Absolutnie. Nie wybronił żadnego meczu, nie jest pewnym punktem, a ta bramka obciąża go strasznie. To nie jest zły bramkarz, ale jeśli nie poprawi się w najbliższym czasie, to nie zdziwię się, jeśli trener postawi na Rafała Strączka. W pucharowym meczu z Wisłą na pewno. Ale też w lidze. Mimo wszystko jestem fanem Dawida i mam nadzieję, że się ogarnie i wróci do formy z poprzedniego sezonu.

Zagrali Milewski i Bosch, i z ich gry nic kompletnie nie wynikało. Sebastian generalnie niewiele wnosi do zespołu, jedynie raz na jakiś czas zagra dobry mecz. Jesse na razie wystąpił w Zabrzu i w Gdańsku i na razie cienizna totalna.

Adam Zrelak niewidzialny, podobnie jak Ilja Szkurin, który wszedł w drugiej połowie, choć Białorusin wypadł minimalnie lepiej niż Słowak, coś tam próbował powalczyć. Ale bez efektu.

Wprowadzony na boisko w drugiej połowie Adrian Błąd też już młodszy nie będzie. Z całym szacunkiem – także za poprzedni sezon, gdzie dawał radę, w tym zawodnik już piłkarsko po prostu nie pomaga. Kompletnie.

Reszta nie dała po prostu nic dobrego zespołowi i jako całość, zagraliśmy po prostu ultra beznadziejne zawody. Wiadomo też, że była przerwa z powodu zadymienia, ale psychologicznie, gdy sędzia pokazał doliczonych 16 minut, to powinniśmy natrzeć na tego rywala i po prostu go stłamsić. I trochę tej aferki zrobić, tak jak Wszołek z Jędzą zrobili nam w Warszawie. Oczywiście jakościowo – z idealną centrą i strzałem.

0-0-4, bramki 1:11. Bilans na wyjazdach tragiczny. Problem w tym, że ten bilans jest adekwatny do gry. W Łodzi było po prostu słabo, na Legii całkiem nieźle, za to na Górniku i Lechii totalnie beznadziejnie i dramatycznie. Jeśli trener chciał coś zmienić na wyjazdach, to na razie efektów nie ma. Jest tak samo źle jak było. Natomiast swoją drogą piłkarze muszą się ogarnąć, bo to naprawdę niemożliwe, że u siebie można, a na wyjeździe nie można. Nie wiem, może mówcie sobie do lustra przed wyjazdami: „O, ale fajnie, znów gramy na Nowej Bukowej, znów gramy na Arenie Katowice”. Taką mini ściemkę róbcie, żeby wydawało wam się, że gracie u siebie. Nie wiem.

W każdym razie znów robi się nieciekawie. My przegrywamy bezdyskusyjnie z Lechią, a takie Zagłębie jedzie do Poznania i wygrywa. Musimy jak ognia pilnować tej bezpiecznej strefy. A łatwo przecież nie będzie, bo zaraz czeka nas mecz z obecnie drugą i pierwszą drużyną w tabeli. Jeśli nie wygramy choćby jednego z tych dwóch meczów – będzie gorąco.

Niezależnie od tego i tej całej krytyki – będę powtarzał – wspieramy! Będę powtarzał, że ta drużyna zasłużyła już nieraz na to, by ją wspierać w trudnym momencie. Dali nam ekstraklasę, to teraz zróbmy wszystko – także my, jako kibice – żeby tę ekstraklasę utrzymać. Wszyscy na Cracovię!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Powaga drużyny zachowana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po emocjach – dodajmy bardzo pozytywnych – związanych z meczami reprezentacji, czas wrócić do ligowej piłki. Oj działo się, działo, mimo że to tylko dwa tygodnie. Najmniej w tym wszystkim istotnym był chyba mecz z Górnikiem Zabrze, sparingowy Śląski Klasyk, który GKS Katowice wygrał w samej końcówce 2:1. Bohaterem spotkania – o ile w ogóle określenie „bohater” pasuje (nie pasuje) do meczu kontrolnego, był zawodnik, którego w GieKSie już nie ma. Aleksandrowi Buksie skrócono wypożyczenie z Górnika i zawodnik poszedł dalej – do Polonii Warszawa. Nie pierwszy i nie ostatni raz okazało się, że to, co mówią kibice o piłkarzu – opierając się na swoich obserwacjach i opiniach – materializuje się w związku z danym zawodnikiem. Od początku wiedzieliśmy, że Olek to „odrzut” z Górnika, a nie realne wzmocnienie i raczej nic z tego nie będzie. To nic personalnego do zawodnika. Po prostu są piłkarze, którzy tym realnym wzmocnieniem są (później się sprawdzają lub zawodzą), a są tacy, gdzie jakaś metamorfoza na plus rozpatrywana jest raczej w kategorii wielkiego zaskoczenia.

Pojawiły się jednak też solidne wzmocnienia, przynajmniej tak się wydaje. Emana Markovića widziałem podczas meczu z Górnikiem i zaprezentował się bardzo przyzwoicie, strzelił bramkę, był aktywny. Cały czas czekamy na wejście do składu Jesse Boscha, który co prawda w GKS już zadebiutował, ale jeszcze nie wywarł żadnego piętna na grze zespołu. No i transfer niemal last minute – Ilja Szkurin i to wydaje się być wyjściowo kapitalne wzmocnienie. Co prawda w Legii zawodnik zawiódł i tam się go pozbyli – uważam zbyt pochopnie – ale przecież w Stali Mielec ten piłkarz wiązał krawaty. Choć marnował w warszawskim klubie sytuacje na potęgę (także w meczu w Katowicach), to przecież trafiał do siatki w finale Pucharu Polski, w superpucharze, na Nowej Bukowej mimo wszystko również, kiedy to aż uklęknął i schował twarz w dłoniach z ulgi po odblokowaniu i celebrował tym swoją radość.

Doszło też do jednego oczywistego wzmocnienia, które jest sytuacją nieoczywistą. Mianowicie, do GKS… nie trafił Tymoteusz Puchacz. Większości kibiców spadł kamień z serca. Nie wiemy, co do głowy przyszło trenerowi, że chciał mieć w drużynie tego hm… celebrytę. Można mówić o ambicji tego chłopaka, walorach czysto piłkarskich i na siłę unikać jak ognia tego, co sobą prezentuje… generalnie. Człowiek, który swoją „karierę” zbudował na farmazonie i JBL-ach, bo tak naprawdę nigdy się nie wyróżniał niczym poza szybkością. Wielu było w światowej piłce piłkarzy, którzy wydawali się wielkimi odkryciami, bo robili te efektowne sprinty. Tyle, że później okazywało się, że gdy przeciwnicy ich przeczytali, poza szybkością nie mieli nic do zaoferowania.

GieKSa potrzebuje piłkarzy, którzy są poważni i poważnie podchodzą do tego wszystkiego. Trzeba patrzeć na konteksty. To, że Afrykanie przyjeżdżają na Mundialu na mecze i wchodzą na stadion tańcząc i śpiewając to zupełnie inny kulturowo schemat niż w Europie. I tam to pasuje. Tutaj nie. Jeśli jeden piłkarz będzie traktował ten sport tylko jako głównie zabawę i taką czystą radość z życia, to w naszej kulturze to po prostu będzie wyraz braku profesjonalizmu. Nie będzie to „dostrojone” do całości. Nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że piłkarze mają się nie cieszyć z uprawiania tego sportu, nie czerpać radości z gry, ze zwycięstw, z tego, że być może mają najlepszą pracę świata. Mają się cieszyć, jak najbardziej. Tylko jest różnica pomiędzy tym cieszeniem się i utrzymywanie profesjonalizmu – nie tylko na boisku, ale także poza nim – a zwykłym… pajacowaniem.

Byli tacy pajacujący piłkarze, którzy dobrze się zapowiadali, mieli piłkarsko papiery może nawet na Złotą Piłkę, a skończyli na peryferiach futbolu. Pierwszy do głowy przychodzi taki Mario Balotelli, który przecież talent miał wybitny, ale rozmienił go na drobne swoimi głupotami typu puszczanie fajerwerków w łazience czy wjeżdżanie na teren więzienia dla kobiet.

Może Puszka aż tak spektakularnych ekscesów nie miał, ale te różne celebryckie historie z Julią Wieniawą, wypisywanie do Dody na Instagramie czy jakieś akcje z tym Slow Speedem, czy ja tak się zwie ten osioł (WTF?) to po prostu taka błazenada, że nie przystoi to piłkarzowi czy kandydatowi na piłkarza GieKSy. Wystarczy spojrzeć na takiego Arka Jędrycha, normalny spokojny facet i jako kapitan wzór. I zestawcie go w drużynie z Puszkinem… aaaaa, szkoda gadać. A dziw, że kiedyś grali razem.

W czasach, kiedy jeszcze nie gryzłem się w język (teraz jestem kilka lat dojrzalszy) napisałem zaraz po meczu z Bytovią:

Więc spadaj sobie Puczi „zapierdalać tak jak Kante” do Poznania, bo ostatnio pogwiazdorzyłeś i jeśli nie opanujesz sodówki, to nici z kariery.

Cóż… Przez te sześć lat na farmazonie wycisnął maxa. Szacun. To też jest umiejętność. Ale prawda gwiazdorzenia prędzej czy później wychodzi.

Puchacz był jedną z twarzy spadku do drugiej ligi. Ktoś powie, że Arkadiusz Jędrych i Adrian Błąd też byli. No byli – i nawet sam miałem zdanie, że z tymi zawodnikami wiele nie osiągniemy i powinni odejść. Ale zostali w GieKSie przez tyle lat i awansowali – do pierwszej ligi i do ekstraklasy. I jakkolwiek dalej uważam, że od czasu, kiedy na GieKSie się udzielam, czyli przez te 20 lat większość moich przewidywań się sprawdzała, to tutaj akurat nie. Co do Arka i Adriana mogę powiedzieć jedynie – sorry panowie, pomyliłem się.

Nie sądzę, że cokolwiek takiego mogłoby się przydarzyć przy Tymoteuszu. Choć mimo wszystko mu tego życzę, bo ciągle chłopak jest młody, ma 26 lat i jeśli rzeczywiście by się ogarnął, to coś jeszcze może w tę piłkę pograć. Nie na najwyższym poziomie, ale jakiś klub z ekstraklasy może go przygarnąć.

Podsumowując więc – bo już dajmy spokój Puchaczowi – to naprawdę świetna wiadomość, że do nas nie trafił. Nie wiem, co tam się podziało, czy GieKSę wyd… wymanewrował, ale sama ta historia z wysypaniem się jego transferu przecież do niego bardzo pasuje. Niech się kopie po czołach z Azerami, krzyżyk na drogę i obyśmy już nigdy więcej nie mieli pomysłów ściągania takich „gwiazdorów” do naszego klubu. Bądźmy poważni.

Napisałem wcześniej, że mecz z Górnikiem, sparing sparingiem… Niestety wydarzyła się rzecz, której najmniej byśmy chcieli. Aleksander Paluszek zerwał więzadła w kolanie i na wiele miesięcy z jego gry będą nici. Jak to dobrze ktoś napisał – szkoda, że zagrał z Radomiakiem, bo tylko narobił nadziei… To prawda, debiut zawodnika w katowickich barwach był bardzo obiecujący. Nie pozostaje nic innego, jak trzymać kciuki za zawodnika i życzyć szybkiego powrotu do zdrowia.

Niestety w związku z tym skomplikowała się nasza sytuacja w obronie. Nie pozyskaliśmy dodatkowego obrońcy i GieKSa będzie musiała rzeźbić w tym, co ma. Póki co nasza defensywa nie spisuje się dobrze w lidze, tracimy mnóstwo bramek, a ostatni mecz na zero z tyłu rozegraliśmy prawie pięć miesięcy temu. Jeśli chcemy się utrzymać i punktować w lidze, ten aspekt musi być poprawiony. Nie zawsze bowiem będziemy strzelać cztery gole, jak z Arką, i trzy – jak z Radomiakiem. Tak więc Arek Jędrych, Marten Kuusk, Lukas Klemenz i Alan Czerwiński będą musieli wziąć tę odpowiedzialność i praktycznie w tym kwartecie zamykają się nasze możliwości. Problem się pojawi, gdy przyjdą kartki czy nawet drobne urazy. Choć Bartek Jaroszek to fajny chłop, ratowanie się nim będzie aktem desperacji. Ale pozdro Bartek 😉

Jutro czeka nas starcie z Lechią Gdańsk. Wyjazdy, ach te nieszczęsne wyjazdy. Mamy z nimi potężny problem i to nie od dziś. Choć w tym roku katowiczanie wygrali przecież w Częstochowie, Wrocławiu czy Gdańsku właśnie, to seria czterech porażek z rzędu na wiosnę czy trzech w obecnym sezonie jest niepokojąca. Dodatkowo przyglądając się tym spotkaniom – w większości GKS nie miał czego szukać. Patrząc jeszcze na wiosnę, najlepszy był mecz z Motorem, ale pozostałe przegrane to była lipa. Teraz bardzo słabe występy w Łodzi i Zabrzu, niezły w Warszawie. To za mało. Trener na konferencji po Górniku mówił o tym, że możliwa jest jakaś zmiana, jeśli chodzi o delegacje. Na czym będzie ona polegać – zobaczymy.

Nadal wielkim problemem są też bramki tracące w końcówkach połów. Od tych pięciu miesięcy w dwunastu meczach GKS stracił trzynaście bramek w ostatnich pięciu minutach pierwszej lub drugiej połowy. I z Radomiakiem tak było, a gdyby sędzia uznał gola w końcówce meczu – mielibyśmy tego jeszcze więcej. Fatalna statystyka i ja naprawdę łapię się na tym, że marzę, żebyśmy w pierwszej połowie dociągnęli choćby do 0:0. W obecnym sezonie udało się to tylko raz – w pierwszej kolejce.

Lechia to nie będzie łatwy przeciwnik, ale nie jest to rywal nie do ogrania. Co prawda słynął z tego, że strzelał i tracił mnóstwo bramek, ale ostatnio się to trochę zmniejszyło. Bo ultrabezbarwnym i nudnym meczu Lechiści pokonali w derbach Arkę 1:0, a w Białymstoku przegrali 0:2. A wiemy, że wcześniej dostali oklep w Lubinie 2:6. Można więc tej ekipie strzelać bramki, zresztą GKS w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu trafił w Gdańsku trzy razy, natomiast jak uruchomi się Bobcek z Wiunnykiem, to naprawdę trzeba się mieć na baczności i nasza obrona musi być zwarta i zwrotna.

Mecz z Radomiakiem był epicki. Pod kątem emocji to było jedno z najlepszych spotkań od wielu lat, niektórzy kibice musieli do siebie dochodzić po nim przez kilka dni. Dużo dało to jednak pozytywnej adrenaliny i nakręcania się na dalsze losy naszego zespołu.

Jednak kochani – Lechia jest dopiero jutro. Teraz i dzisiaj najważniejszy jest inny mecz GieKSy. Wszyscy o 18:00 trzymamy kciuki za dziewczyny w boju z Twente Enschede. Dajcie z siebie Dziołszki wszystko, żeby przed rewanżem mieć jak najlepszą sytuację wyjściową!

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga