Dołącz do nas

Felietony Piłka nożna

Wystarczy jedna kiełbasa

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Pamiętacie to wielkosobotne granie w ekstraklasie? To były czasy. Przypominam sobie dwa takie mecze, o których zapewne wspominałem już w swoich felietonach. Jeden to pojedynek z Amiką Wronki, kiedy to mieliśmy istny kwiecień-plecień i to było dokładnie w tej samej fazie miesiąca, bo święta wówczas przypadały właśnie w połowie kwietnia. Wtedy w totalnej śnieżycy nie było widać jak po kilka minut po golu Tomasza Sokołowskiego (tego, co później u nas grał), Generał Świerczewski doprowadza do wyrównania. A w drugiej połowie… luz, blues i słoneczko i nikt już nie pamiętał białego puchu z początku meczu. Kalejdoskop.

Drugie spotkanie rozgrywane w przededniu Wielkanocy to pojedynek z Legią Warszawa, gdzie byliśmy bardzo bliscy spektakularnej remontady. To wtedy w którejś z gazet po meczu pisano, że Legia na klęczkach powinna udać się do Częstochowy, gdyż warszawianie „prowadząc 2:0, szczęśliwie zremisowali mecz”. Oj tak, to były emocje, jedyny gol w barwach GKS Miro Sznaucnera, niesamowity wolej w słupek Jacka Wysockiego. W końcówce wyrównał Stanko Svitlica i skończyło się podziałem punktów.

Teraz wracamy do tego ekstraklasowego grania w święta. Kto by pomyślał – jeszcze rok temu w Poniedziałek Wielkanocny, że teraz będziemy w tym miejscu. Właśnie w drugi dzień świąt GKS roznosił w Sosnowcu Zagłębie 4:0, gdzie nawet nasz Ekwadorczyk strzelił bramkę. Ale wtedy szczytem marzeń były baraże do ekstraklasy. Mieliśmy już dobrą passę. Już było naprawdę nieźle. Ale ciągle i ciągle na styku. Trzecie miejsce w tabeli, ale z punktem przewagi nad szóstym Motorem i trzeba nad siódmym Górnikiem Łęczna. A do Arki sześć punktów straty. Gdzie tam kto myślał o awansie bezpośrednim. Poza tym za chwilę miał być pojedynek najtrudniejszy z trudnych – z Lechią Gdańsk.

To jest pewien chichot losu, ale szczęśliwy, że wtedy ekstraklasa na przyszły sezon była w sferze marzeń i fantazji, a teraz – po roku – ta ekstraklasa na kolejne rozgrywki jest już pewna. To oznacza, że w ciągu roku zaliczyliśmy niejako dwa awanse. Jeden stricte, a drugi – bardzo dobrą postawą w obecnym sezonie i zapewnieniem sobie utrzymania już w środku kwietnia. Niesamowite.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie ciułał sobie w głowie i na papierze tych punktów potrzebnych do matematycznego utrzymania. Jesteśmy już tego bardzo, bardzo blisko i teoretycznie jest to chyba możliwe w tej kolejce. Piszę „chyba”, na 99,9%, bo być może istnieje taka konfiguracja małej tabelki z 5,6,7,8 drużynami, w której GKS zająłby ostatnie miejsce. Nie sądzę, ale ręczne sprawdzanie tego zajęłoby kilka dób. Poczekajmy, aż cokolwiek się wyklaruje.

Oczywiście to tego matematycznego utrzymania w tej kolejce niezbędne byłoby zwycięstwo ze Śląskiem. Jednak nawet remis spowoduje, że rywale ze strefy spadkowej musieliby do końca wygrać już wszystko, żeby mieć szansę dogonić GieKSę. Więc są to rozważania czysto teoretyczne, ale fascynujące. Otworzyć szampana można dopiero, gdy matematyka się sprawdzi. Więc liczmy – dla funu, a nie ze stresu. Niech ta pieczątka szybko nastąpi.

Zadanie wydaje się bardzo trudne, bo Śląsk ostatnio jest w gazie. Wydawało się, że gdy piłkarze Ante Simundzy dostali bramkę w Radomiu w doliczonym czasie gry, już się nie podniosą. A potem jeszcze przegrali z Koroną i Legią. Od meczu z Pogonią jednak nastąpił przełom i drużyna zanotowała trzy zwycięstwa i dwa remisy. Wygrzebali się z dna tabeli i teraz są już na styku bezpiecznej strefy. Nadal przed piłkarzami z Tarczyński Arena trudne zadanie, bo i kalendarz trudny. Oprócz GieKSy będą brać jeszcze z Rakowem i Jagiellonią, derby z Zagłębiem, a w ostatniej kolejce, być może mecz o utrzymanie, z Puszczą.

Nie to jednak, że Śląsk punktuje, jest sygnałem, że trzeba się mieć na baczności. Piłkarze słoweńskiego trenera robią to w naprawdę efektowny sposób. Cztery bramki strzelili w Mielcu, cztery w Krakowie, a Lecha u siebie pokonali 3:1. Śląsk gra ładnie, efektownie i ofensywnie. I jak widać, nie zamierza zwalniać. Nie przystoi wicemistrzowi Polski spaść z ligi.

GieKSa ma spokój i luz i może sobie spokojnie grać do końca sezonu. Spokojnie, czyli bez noża na gardle. Nie mylić ze spuszczeniem z tonu. Nadal od piłkarzy Rafała Góraka oczekujmy mobilizacji, która była tak widoczna choćby w meczu z Puszczą. To naprawdę był dobry mecz, a druga połowa – kapitalna. Ale nawet przed przerwą, gdy piłkarsko nie układało się, jak należy, determinacja była aż nadto widoczna. Fajne sobotnie popołudnie i kolejne trzy punkty oraz duża radość z gry zespołu.

W dawnych sezonach, gdy GKS już tracił szanse na awans lub był one iluzoryczne, te ostatnie kolejki to było takie dogorywanie i jedna wielka nuda. Teraz jest inaczej. Każda pozycja wyżej w tabeli to naprawdę prestiż i wizerunek. Pamiętam, jak po poprzednim awansie do ekstraklasy GKS zajął ósme miejsce, a rok później – w sezonie z grupami – szóste. To naprawdę super osiągnięcia i jak lubię Wojtka Kowalczyka z jego zębem i charakterem, to czasem wali takie głupoty, że idzie klęknąć – jak w ostatniej Lidze Minus, kiedy mówił, że nie ma znaczenia, czy ktoś zajmie piąte miejsce, czy piętnaste – ważne, żeby się utrzymać. No nie Kowal. Prestiż, wizerunek i czysta radocha, że się jest na poziomie Legii, a nie Zagłębia Lubin jest istotna. Dla klubu i kibica znającego miejsce w szeregu. Nie jesteśmy na ten moment pretendentem do podium. Więc piąte miejsce to by było dla nas „małe mistrzostwo Polski”.

Trzeba więc grać o swoje i walczyć. Czekają nas niesamowite mecze, przecież na Nową Bukową przyjedzie sposobiąca się do finału Pucharu Polski, opromieniona zwycięstwem na Stamford Bridge Legia. Przyjedzie w przedostatniej kolejce Lech Poznań – kto wie, czy nie świętować Mistrzostwo Polski lub… żegnać się z marzeniami o tytule. Dobre mecze i wygrane z tymi ekipami kibice wspominaliby przez lata.

Śląsk i GieKSa grają ofensywnie i takiego widowiska możemy spodziewać się jutro. GKS wraca do Wrocławia po 18 latach. Pamiętam ten mecz na Oporowskiej, bo to było jedno z najlepszych 0:0, jakie widziałem. Słupki, poprzeczki, sytuacje sam na sam, Krzysztof Markowski „modlący się, żeby Jacek to obronił”, gdy popełnił błąd, po którym Benjamin Imeh biegł sam na sam.

I jesienią było fajne widowisko, choć również bezbramkowej. Kibice obu drużyn super dopingowali, Bartosz Nowak trafił z wolnego w poprzeczkę, a Petr Schwarz kapitalną przewrotką w słupek. Przy okazji życzymy Petrowi szybkiego powrotu do zdrowia!

Cholera, to przypomina mi się kolejne 0:0… w 2000 roku, kiedy GieKSa i Śląsk zdobyły ponad sto punktów w 24-zespołowej lidze i pod koniec sezonu na Bukowej kibice obu drużyn razem śpiewali „bójcie się chamy, do ekstraklasy wracamy”. Było miło, milusio… Do czasu. Kto był, ten wie i pamięta.

Z kibicowskiego punktu widzenia szkoda by było, żeby Śląsk spadł. Z piłkarskiego, w przyszłym sezonie ta ekipa na pewno nie będzie walczyć o utrzymanie. Za dobry to zespół, tylko coś tam nie zagrało po zdobyciu wicemistrzostwa. Ale wygląda, że najgorsze za WKS.

Nas to nie powinno jednak interesować, bo mamy swój interes. GKS ma swoje umiejętności, taktykę i pomysł na grę. Czas przełamać wyjazdową, wynikową niemoc, bo jak byśmy się mieli do czegoś przyczepić – to właśnie do wyników na wyjazdach. Pięć porażek z rzędu to byłby lekki wstyd. Więc do boju GieKSa i niech te święta będą radosne. I niech nie będzie znów jajo do jaja. Wystarczy kiełbasa po stronie zysków i jajo po stronie strat. I niech w Śląsku się ochrzaniają po meczu!

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!

Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Felietony Piłka nożna

Seba Bergier RTS…

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Wszystko zaczęło się od żółtej kartki we Wrocławiu. Kompletnie niepotrzebnej, głupiej, eliminującej z prestiżowego starcia z Legią. Szkoda było, bo przecież Sebastian Bergier to był ważny zawodnik i nasz najskuteczniejszy strzelec. Ale trudno – absencje kartkowe przecież się zdarzają. Liczyliśmy, że napastnik wróci na kolejny mecz i dogra normalnie do końca sezonu.

Niestety próżno było go szukać w składzie na kolejne spotkanie z Koroną. I z Cracovią też. Trener Rafał Górak przed meczem z Pasami mówił:

– Ręka jest złamana. Kość śródręcza piąta jest złamana. Wydawało nam się w pierwszej fazie, że jeśli to złamanie nie będzie zbyt poważne, będzie można zastosować opatrunek miękki i będzie mógł grać, jednak lekarze zadecydowali, że przez pierwsze dziesięć dni musi w twardym opakowaniu gipsowym tę rękę przypilnować, by ta kontuzja się nie rozeszła. Stąd absencja, Sebastian nie trenuje z nami, postanowiliśmy dać odpocząć tej ręce do końca tego tygodnia i zobaczymy – jeśli prześwietlenie wykaże i lekarze pozwolą, by mógł wrócić do treningów, to od przyszłego mikorcyklu, do meczu z Lechem będziemy z Sebastianem. Na dzień dzisiejszy go nie ma.

Na konferencji po meczu z zespołem z Cracovią mówił:

– Stan ręki i ten złamanej kości śródręcza będzie diagnozowany. Najprawdopodobniej we wtorek będziemy wiedzieli, czy z miękkim opatrunkiem będzie mógł ewentualnie grać. Natomiast biorę po uwagę, że z Lechem może nie wystąpić.

Kibice zastanawiali się, czekali na informację na temat stanu zdrowia Sebastiana. To się doczekali…

Dziś jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że Sebastian dogadał się z Widzewem. Wiemy, że negocjacje z danym klubem to nie jest kwestia jednego dnia czy jednego telefonu. A już finalizacja rozmów to czas intensywny. Trudno więc nie odnieść wrażenia, że w momencie, kiedy nam wszystkim wydawało się, że Sebastian robi wszystko, by dojść do siebie na końcówkę sezonu – on po prostu myślą, mową i uczynkiem był gdzie indziej. Konkretnie w Sercu Łodzi.

Nigdy nie byłem dobry w sprawy organizacyjne, logistyczne, formalne, więc nie będę wnikał w kwestie, czy istnieje klauzula minut do rozegrania zawartych w obecnym kontrakcie z GKS i potencjalnych konsekwencji wypełnienia lub nie tego limitu. Kibice o tym piszą i mówią, nie znam historii, więc nie będę się wypowiadał. Czy Sebastian taką klauzulę miał… wiedzą zainteresowani. W każdym razie piłkarzowi kontrakt się nie przedłuża w żaden sposób i odchodzi do Widzewa na zasadzie wolnego transferu.

Niesmak wywołuje nie to, że zawodnik przechodzi do Widzewa. Ma do tego prawo, ktoś mu zaproponował lepszy kontrakt, ktoś podpowiedział, że Widzew ma większe sportowe ambicje. Nie oszukujmy się, większość piłkarzy to najemnicy i jeśli mają lepszą ofertę – skorzystają z niej. Ideowców jest stosunkowo niewiele.

Natomiast sposób rozwiązania tej sprawy jest mocno średni. Najpierw ta żółta kartka, teraz ta „kontuzja”… Nawet jeśli jest ona prawdziwa, to po prostu powoduje domysły i niepotrzebne plotki. Można było po prostu oficjalnie powiedzieć, że prowadzi się rozmowy z Widzewem. Też by była pewnie z wielu stron krytyka, ale byłoby to bardziej transparentne.

A tak mamy historię zawodnika, który leczy kontuzje i próbuje dojść do siebie na mecz z Lechem, a tu nagle okazuje się, że przeszedł do innego klubu.

Nie jest to oczywiście na tyle poważna sprawa, by teraz Sebastiana traktować jako persona non grata (nomen omen) czy obrzucać go wyzwiskami. Liczy się punkt wyjścia, a punkt wyjścia jest taki, że jest to najemnik i prędzej czy później mogło do czegoś takiego dojść. Czepiam się tylko tych okoliczności, jakich się to działo.

Trudno. Zawodnik dał GieKSie, co miał dać, czyli sporo bramek. Nie jest to napastnik wybitny i sam wieszczyłem, że w tym sezonie w ekstraklasie sobie nie poradzi. Dlatego liczba bramek, które strzelił i tym samym punktów dla GKS jest naprawdę imponująca, jak na tego piłkarza. Dał więcej niż powinien. Więc jeśli chce skorzystać z okazji, to nie można mieć do niego pretensji.

Mieliśmy kiedyś historię z Tomkiem Hołotą, który „pitnął” z GKS tuż przed którymś meczem, chyba z Luboniem w Pucharze Polski. Wtedy niesmak też był ogromny. Zawodnik dogadał się wówczas z Polonią Warszawa. Po kryjomu. Czy tutaj w klubie wiedzieli, że Sebastian prowadzi zaawansowane rozmowy w trakcie „kontuzji” – nie wiem. Jeśli tak, to przynajmniej w klubie jest jasno.

Całość sprawia, że choć Sebastianowi można podziękować za wkład w GKS w pierwszej lidze i teraz w ekstraklasie, to ta sytuacja nie będzie powodować, że sympatycy GKS będą skandować jego nazwisko, kiedy przyjedzie z Widzewem na Nową Bukową. Trochę szkoda sobie tak psuć reputację, ale jak widać dla zawodnika nie było to specjalnie ważne.

Piłkarz strzelił 29 bramek dla GKS, grając przez 2,5 sezonu, co jest naprawdę dobrym rezultatem. Walnie przyczynił się do awansu i powrotu GKS do elity. Nawet jeśli drugich tylu dobrych okazji nie wykorzystał, to jest to duży wkład. Choć jakby je wykorzystał, to by nie poszedł do Widzewa, tylko gdzieś wyżej.

Szkoda. Ale mimo wszystko powodzenia w nowym klubie.

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Wczoraj dostałem SMS-a, że podpisał kontrakt

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do przeczytania zapisu tekstowego konferencji prasowej przed meczem z Lechem Poznań, w której udział wzięli trener Rafał Górak i obrońca Grzegorz Rogala. Szkoleniowiec poruszył między innymi kwestię Mateusza Kowalczyka, odejścia Sebastiana Bergiera, a także nietypowego planu na występ Grzegorza Rogali.

Michał Kajzerek: Dzień dobry, witam wszystkich. Bilety na ten mecz ciągle dostępne, trzeba na bieżąco obserwować system biletowy, bo tam wpadają wejściówki zwalniane z karnetów. 24 godziny przed meczem pojawi się pula zwolniona z rezerwacji. Ponadto przy okazji meczu będzie można zapisać się do bazy dawców szpiku kości, jest to akcja „GieKSiarz do szpiku kości” organizowana przez Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”. Szybka informacja – został uwzględniony nasz wniosek o odwołanie od drugiej żółtej kartki Oskara Repki z meczu z Koroną Kielce.

Prosimy o ocenę rywala.
Rafał Górak: 
Dzień dobry. Ocena rywala może być tylko i wyłącznie znakomita, wiadomo jaki jest cel w Poznaniu. Zdajemy sobie sprawę z ilości determinacji i tej ogromnej chęci, która w piłkarzach Lecha będzie. Musimy być gotowi na poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko, ale grając na swoim boisku, na żółtej Nowej Bukowej, mam nadzieję, że stworzymy znakomite widowisko i będzie o czym rozmawiać po meczu.

Wracasz do sprawności. Jak minęły ostatnie tygodnie?
Grzegorz Rogala: 
Dzień dobry. Od trzech tygodni jestem w pełnym mikrocyklu z drużyną i jestem gotowy do rywalizacji na pełnych obrotach.

Czujecie, że w jakiś sposób uczestniczycie w tej walce o Mistrzostwo Polski? Dużo od was zależy.
Górak: 
Pośrednio tak, ale dla nas najbardziej istotną sprawą jest to, aby wykorzystać czas pierwszego sezonu po tak długim czasie w Ekstraklasie. Chodzi o to, jak my sobie damy radę i jak my się zaprezentujemy. Nas powinno interesować pokazanie się i stworzenie jak najlepszego widowiska, w Częstochowie podołaliśmy zadaniu. Trzeba być skoncentrowanym.

Ogłoszono transfer Bergiera, który pewnie już nie zagra. Jak z pozostałymi napastnikami?
Wiadomo – ręka jest złamana i równolegle mamy decyzję Sebastiana. Adam Zrelak, jestem pewien, że będzie do mojej dyspozycji, na pewno nie na 90 minut, ale już jest. Szymczak grać nie będzie mógł (warunki wypożyczenia – przyp. red.), a plan D w głowie jest i ten plan jest przygotowany. Zawodnicy wiedzą, w jaki sposób zagramy.

Pan rozmawiał z Sebastianem, by został?
Ja nie jestem od przekonywania, zawodnicy powinni to czuć. GKS Katowice złożył ofertę na pozostanie, on jej nie przyjął, a propozycja złożona Klubowi nie została przyjęta. Sebastianowi możemy tylko dziękować za bramki i wkład. Życzymy powodzenia, nie mam z tym problemów.

Zgodziliście się na warunki wypożyczenia Szymczaka. Pan jest zwolennikiem tego typu zapisów?
Jeżeli klub wypożycza zawodnika, który potem do danego klubu wraca, to ja to rozumiem i akceptuję. Gorzej, jeżeli kontrakt miałby się kończyć – to byłoby trudne do akceptacji.

Ostatni raz zagrałeś we wrześniu. Jak to jest być tak długo poza meczami?
Rogala:
Nie jest to miłe uczucie, ale cały proces przebiegł bardzo profesjonalnie. Nie jest to nic przyjemnego, ale ja się cieszę z tego, że wracam. Dzisiaj jestem do dyspozycji.

Masz jakieś obawy?
Na treningu jestem na pełnych obrotach i nie mam żadnego strachu czy bojaźni przed odnowieniem urazu. Jeśli w treningu jest dobrze, to w meczu też musi.

Lech przyjedzie tu wygrać. Czy to ułatwienie, że wiecie, czego oczekiwać?
Górak:
Ułatwienie, to taka gra w otwarte karty. Dzisiaj wszyscy, którzy GKS oglądają, wiedzą, że również będziemy dążyć do wygranej. Będziemy musieli realizować zadania w defensywie, by powstrzymać kapitalnych zawodników. Poprzeczkę postaramy się zawiesić wysoko.

Wiadomo, że klub dostaje pieniądze zależne od miejsca, zawodnicy też?
Każdego trzeba byłoby pytać, jak kontrakt został spisany. Nie ma co dywagować o pieniądzach, nas to nie powinno interesować. Pieniądze powinny być na końcu, ja tak piłkę traktowałem. Ja potrzebuję wygrać mecz, trening, sezon – cały czas wygrywać.

Było spotkanie z nowym prezesem?
Znaliśmy prezesa, ale jako członka rady nadzorczej. Spotkanie było, prezes przywitał się z nami, poinformował o swoich zadaniach. Wydaje mi się, że po sezonie będzie moment, by zjeść wspólnie duży obiad. Teraz trzeba grać.

Co z chłopakami, którzy są wypożyczeni?
Przede wszystkim te rozmowy muszą być prowadzone równolegle z ich klubami, szczególnie jeśli chodzi o Filipa i Dawida. Lech ma swoje sprawy, Raków również, także czekamy na zakończenie rozgrywek. My naszą kadrę już dzisiaj budujemy, rozmawiając z zawodnikami i agencjami. Tu się dzieje wiele rzeczy. Jaśniejsza jest sytuacja odnośnie Mateusza Kowalczyka – mamy prawo pierwokupu. Jeszcze spotkania nie miałem, ta decyzja jest przygotowywana. Jedno jest najważniejsze: Mateusz Kowalczyk chce grać w GKS-ie Katowice.

Dwa ostatnie mecze Lecha były odmienne – inne taktyki i rywale.
W meczu z Puszczą Lech oddał osiem strzałów, Puszcza dziewięć – jakość, ogromna jakość piłkarzy. Bramka Lecha w meczu z Legią to niesamowita klasa strzelca, musimy bardzo uważać w defensywie. W Lechu widać dużo zespołowości, Antek świetnie tę grę układa.

Wobec nieobecności napastników to może trener ma plan, byś to ty „biegał do przodu”?
Rogala:
Tego na dzień dzisiejszy nie wiem (uśmiech), ale dam na pewno z siebie 100 procent. Zaczynałem od tyłu karierę i szedłem trochę do przodu, ale nie aż tak daleko.

Czyli plan trenera tego nie obejmuje?
Górak: 
Obejmuje, obejmuje jak najbardziej (śmiech)! To na ostatnie minuty, z tą szybkością wszystkiego należy się spodziewać.

Sytuacja z Kowalczykiem jest rozwojowa. Jaki jest jego wkład w drużynę, dlaczego jest taki dobry i dlaczego po odejściu Kozubala nie było to tak bolesne?
Model gry GieKSy jest stworzony pod zawodników grających na pozycji 8, bo naprawdę ci ludzie mają tam dużo rzeczy do zrobienia. Szukam zawodników intensywnych, inteligentnych, którzy czują boisko. Znałem Mateusza wcześniej, wiedzieliśmy, że wyjeżdża bardzo utalentowany chłopak i poprzeczkę będzie miał wysoko. Byłem ciekaw, jak sobie poradzi w takim klubie. Ja takim zwolennikiem szybkich wyjazdu nie jestem, to był dla niego trudny okres. Kiedy odchodził Antek, to mieliśmy 2-3 pomysły na zapełnienie tej luki, tu się to równoważyło z kwestią przepisu o młodzieżowcu. Zawodnik dostał szansę na mocną rywalizację, a tymi łokciami szybko się zaczął przebijać. Te nabijane minuty odbudowywały jego pewność siebie i zaczął wyglądać jako ten fajny ligowiec, który z ŁKS-u wyjechał. To daje obraz tego, że ci ludzie niepotrzebnie tak szybko wyjeżdżają. Życzę im cierpliwości i by wyjechali po 150 meczach w Ekstraklasie podbijać Europę. Pieniądze są ważne, ale ja powtarzam: na nie przyjdzie czas. Świetny postęp i kapitalna droga, ale wszystko przed nim. Ma deficyty i powinien pracować nad sobą, zdobywać doświadczenie.

Kiedy trener dowiedział się o rozmowach Bergiera z Widzewem?
Wczoraj (14 maja – przyp. red.) o godzinie 8:00 dostałem od Sebastiana SMS-a o tym, że podpisał kontrakt z Widzewem Łódź. Od wczoraj od godziny 8:00 o tym wiem, że rozmawiał z Widzewem.

Kontynuuj czytanie

Galeria Piłka nożna

Kolejna domowa wygrana

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Zapraszamy do drugiej galerii z Bukowej. GieKSa wygrała z Cracovią 2:1 po bramkach Kuuska i Repki. Zdjęcia zrobiła dla Was Madziara. 

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga