Dołącz do nas

Wywiady

[WYWIAD] Marcin Janicki o stadionie i sponsorach (część I)

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Wiceprezes GKS Katowice Marcin Janicki jest obecny w naszym klubie już dłuższy czas. To od jego przyjścia ruszył się marketing, polepszyła organizacja i przede wszystkim do GieKSy zawitało wielu sponsorów. Kilka dni temu porozmawialiśmy z nim praktycznie o wszystkim – planach osobistych, stadionie, marketingu, sponsorach, wielosekcyjnym klubie i organizacji. Część z Was za pośrednictwem forum kibiców mogła także zadać pytanie Marcinowi Janickiemu. Dziś zapraszamy do pierwszej części, w której poruszamy tematy związane ze sponsorami, stadionem, a także planami na przyszłość. Za kilka dni możecie spodziewać się drugiej części – w niej tematem przewodnim będzie marketing i organizacja wielosekcyjnego klubu.

Jakbyś podsumował okres swojej obecności GieKSie?
Porównanie GieKSy teraz oraz tej cztery lata temu to niebo i ziemia. Świadczy o tym praktycznie wszystko. Ja byłem odpowiedzialny za działkę marketingową i sponsoringową. Najlepszym wykładnikiem drogi jaką przebyliśmy jest Europejski Kongres Gospodarczy. Jak przychodziłem do klubu to był tam Ruch Chorzów i wszyscy się pytali: „dlaczego Ruch jest na kongresie, a nie ma GieKSy skoro odbywa się on w Katowicach?”. W następnym roku byliśmy już tam na równorzędnej pozycji, a obecnie to my jesteśmy zdecydowanie bardziej widoczni. Myślę, że na wszystkich tych płaszczyznach organizacyjnych widać tę różnicę. Niestety nie na sportowej, ale mam nadzieję, że to się w najbliższym czasie zmieni, bo na pewno jesteśmy na to przygotowani.

Nie żałujesz odejścia z Poznania?
Nie żałuję tego kroku, poznałem tutaj fantastycznych ludzi, z którymi współpracuję. Muszę tutaj wymienić prezesa Cygana, dla mnie to bardzo szczery, uczciwy człowiek, z którym dobrze się współpracuje. Na pewno się dobrze uzupełniamy w kwestii pracy i charakterów. Mam nadzieję, że ta przygoda w klubie potrwa jak najdłużej.

Czy jest szansa na strategicznego sponsora?
Jednym z moich celów, który sobie założyłem było znalezienie sponsora strategicznego. Niestety nie udało się tego osiągnąć, natomiast wierzę, że za mojej bytności w klubie taki sponsor się pojawi. Jest to także pytanie o to jakie środki finansowe taki podmiot mógłby zaangażować. Moim zdaniem najważniejsze jest by się szanować i nie sprzedawać tanio. Znamy kwoty, które krążą po rynku i jest ogromna przepaść między spółkami skarbu państwa a firmami prywatnymi. Środki wykładane przez tych pierwszych są kilkadziesiąt razy większe. Liczyliśmy najbardziej na Holding Węglowy – rozmowy były bardzo zaawansowane, ale finalnie skończyło się na mniejszym wsparciu. Później był kryzys w górnictwie i tego tematu nie podjęliśmy dalej. Oczywiście te rozmowy z różnymi firmami są prowadzone cały czas pod kątem współpracy, a nie konkretnego pakietu. Na początku mieliśmy tylko piłkę nożną, potem doszła akademia, a teraz jeszcze kolejne sekcje. Chciałbym aby każdy podmiot, który chciałby dać pieniądze na GieKSę miał wybór. Jest to temat dynamiczny i na tle pierwszej ligi nie jesteśmy ewenementem jeśli chodzi o brak sponsora strategicznego. To także kwestia tego jak rozumiemy takiego sponsora – można sprzedać reklamę z przodu koszulki za 100 tysięcy złotych i odtrąbić sukces, ale można także poczekać na wyższe kwoty. My skłaniamy się ku tej drugiej opcji.

Na jakie wsparcie z Urzędu Miasta Katowice możecie liczyć, jeśli chodzi o pozyskiwanie sponsorów?
Raz na pół roku organizujemy spotkania dla sponsorów w obecności najważniejszych osób w mieście. Na ostatnim pojawił się wiceprezydent miasta Waldemar Bojarun, które przedstawiły naszym sponsorom wizję wielosekcyjnej GieKSy i rozwoju poprzez akademię. Jesteśmy też w stałym kontakcie z osobami z Wydziału Obsługi Inwestorów Strategicznych. Ta współpraca wygląda dobrze, ale oczywiście mogłaby wyglądać jeszcze lepiej. Myślę jednak, że postawienie na wielosekcyjność, to ważny krok i sygnał, że Urząd Miasta Katowice nam pomaga. Należy też pamiętać, że dużo wielkich firm nie może inwestować w sport lub wspierać lokalnych klubów. Poszczególne oddziały odpowiadają przed centralą i bardzo często skupiają się jedynie na działaniach społecznych związanych ze szkołami i przedszkolami.

Jesteś zadowolony z tego jak działa Klub Biznesu i jakie generuje kwoty?
Nie chciałbym tutaj tłumaczyć się wynikiem sportowym, ale patrząc na to gdzie obecnie się znajdujemy, to wydaje mi się, że powinniśmy być zadowoleni z działalności Klubu Biznesu. Założyliśmy sobie kwotę miliona złotych i brakuje nam do niej około 350 tysięcy. Patrząc jednak na to, że mamy jeszcze pół roku, to sądzę, że uda się tę kwotę pozyskać. Obecnie mamy zajętą dużą ilość powierzchni reklamowej i to też nas w jakiś sposób ogranicza.

Jak wyglądają i jaki jest cel śniadań Klubu Biznesu?
Każde spotkanie zaczynamy oczywiście od śniadania i dobrej kawy. Następnie mamy dwie prezentacje około pięciominutowe i czas na przedstawienie się dla każdej firmy w około 30 sekund – kim jestem, kogo szukam itd. Potem rozpoczyna się część nieoficjalna, czyli rozmowy kuluarowe. Ta druga część trwa zdecydowanie dłużej niż pierwsza, co świetnie pokazuje, jak mocno integruje się środowisko biznesowe skupione wokół GieKSy. Na spotkania są zapraszani obecni sponsorzy GieKSy, ale także ich kontrahenci, więc wpuszczamy świeżą krew. Najważniejszym celem jest integracja środowiska biznesowego. Nie zawsze podczas meczu piłkarskiego udaje się porozmawiać, a takie spotkania są do tego świetną okazją.

Jakie działania, których kibice nie widzą, toczą się w sprawie pozyskiwania sponsorów?
Dużo czasu poświęcamy na przygotowanie indywidualnych ofert dla potencjalnych sponsorów. Staramy się też przygotować spotkania tak, by mówić na nich o konkretach, a nie pić samą kawę. Od początku tego roku zaczęliśmy działać branżowo, czyli każdy z nas analizuje poszczególne branże, np. bukmacherską, bankowości, browarniczą, odzieży itd. Patrzymy pod kątem struktury i udziałów w rynku, jakie podmioty są tam obecne jeśli chodzi o sport i z tego tworzymy listę kilkunastu podmiotów, do których uderzamy z dedykowaną ofertą. Wykorzystujemy w codziennej pracy portal społecznościowy LinkedIn, który jest takim Facebookiem dla firm. Pomaga to w nawiązywaniu relacji na różnych szczeblach – od niższych stanowisk aż po kierownictwo. To są te przestrzenie, których kibice nie widzą. Oprócz tego to wiadomo spotkania biznesowe, mecze itd.

Nie boisz się, że siatkówka będzie tą sekcją, która będzie ściągała dużo pieniędzy i może się to negatywnie odbić na sekcji piłkarskiej?
Firmy pójdą tam, gdzie będą miały biznes. Dla przykładu podam dane z branży bukmacherskiej. Około 60-80 proc. obrotu robi się na piłce nożnej. Siatkówka może być bardziej medialna dzięki sukcesom drużyny narodowej, natomiast wokół piłki są największe pieniądze. Wiele podmiotów będzie zainteresowana zdecydowanie bardziej piłką nożną nawet na poziomie pierwszej ligi niż siatkówką w najwyższej klasie rozgrywkowej. Oczywiście znajdą się firmy gotowe wejść jedynie w siatkówkę, ale nie mam obaw jeśli chodzi o jakieś negatywne skutki dla sekcji piłkarskiej. Każdy z nas wie, że narzekamy na poziom polskiej piłki, ale jak kończy się sezon, to już tęsknimy za następnym.

Czy zakładasz taką opcję jak wejście sponsora do nazwy zespołu siatkarskiego?
Każda dyscyplina ma swoją specyfikę i z pewnością w piłce nożnej nie ma w ogóle takiej opcji. Natomiast w przypadku sekcji siatkówki z pewnością taka praktyka jest dosyć powszechna. Pytanie oczywiście jakie byłyby warunki współpracy i czy prędzej nie udałoby się nam pozyskać sponsora na wszystkie sekcje. Wtedy też rodzi się pytanie, czy taki sponsor wszystkich sekcji chciałby, aby nazwa drużyny siatkarskiej była zmieniana. To jest kwestia otwarta.

Jeśli przyjdzie sponsor i będzie chciał dać pieniądze jedynie na jedną, konkretną sekcję, to czy będzie miał taką możliwość?
Chcielibyśmy aby zdecydowana większość sponsorów wspierała wszystkie sekcje, ale z oczywistych względów finansowych nie zawsze może to być możliwe. Natomiast jeśli jakaś firma będzie chciała wspierać konkretną sekcję, to będzie miała taką możliwość i pieniądze będą zostawać w niej. Oczywiście wszystkie sekcje mają wspólne koszta, jak np. marketing i komunikację. Stąd łączymy te wszystkie procesy, by każdy kto chce dać jakiekolwiek środki na GieKSę mógł to uczynić. Nowe sekcje to nowe spectrum możliwości, bo po części może to być nowy kibic. Sympatyk siatkówki będzie zapewne bardziej rodzinny niż standardowy kibic piłkarski i może jakaś firma będzie wolała się tam reklamować. Jestem przekonany o tym, że każdy sponsor znajdzie coś dla siebie.

Czy GieKSa szuka sponsorów za granicami Polski?
Nie szukamy za granicą, ponieważ na terenie Polski mamy jeszcze wiele do zrobienia w tej kwestii. Nie ma potrzeby, żeby prowadzić działania na tak szeroką skalę. Obecnie mamy to podzielone na dwa poziomy. Pierwszy na terenie Śląska i za ten rejon odpowiada dział sprzedaży, a przy kluczowych partnerach moja osoba. Natomiast drugi jest skierowany na całą Polskę. Pozyskaliśmy już firmę z Poznania, wczoraj byłem na rozmowie w Zielonej Górze, niedawno w Warszawie. Szukamy firm, które mają siedzibę poza województwem, ale chciałyby sprzedawać na Górnym Śląsku. Bardzo często zatrudnianie przedstawiciela handlowego wyjdzie drożej niż skierowanie się do naszego Klubu Biznesu, gdzie wszystko jest przygotowane i są gotowi partnerzy do współpracy.

Czy są prowadzone rozmowy z Węglokoksem?
Rozmowy były i są prowadzone zarówno przy obecnym, jak i byłym zarządzie tej firmy. Chcielibyśmy aby ta współpraca się rozwijała, ale zobaczymy w jaką stronę to wszystko się potoczy.

Czy klub próbował nawiązać kontakt z rodziną Domogałów?
Są to jedni z bardziej majętnych Polaków i rozmowy z nimi były prowadzone. Chciałbym zaznaczyć, że klub nie miał problemu z dotarciem do tych osób i umówieniem się na spotkanie. Problemem może jest liga, stadion albo jeszcze inne kwestie i niestety finalnie nie udało się dojść do porozumienia. Część prowadzonych przez nich podmiotów zaangażowana jest w branże górniczą i poniekąd kryzys w niej mógł spowodować brak porozumienia między nami. Nie chciałbym jednak tłumaczyć się kryzysem w branży górniczej.

Jakie są najczęstsze powody jakie podają firmy odmawiając z nami współpracy?
Możemy to podzielić na czynniki wewnętrzne i zewnętrzne. W tych drugich najczęściej pojawiają się głosy, że nie ma Ekstraklasy, na stadionach są rozróby i firmy nie chcą mieć nic wspólnego z kibicami piłkarskimi. Czynniki wewnętrzne to brak pieniędzy, kryzys w danej branży, trudna sytuacja gospodarcza itd.

Sponsorzy w klubie są, bo jest w nim Marcin Janicki, czy może dlatego, bo przyciągnął ich GKS Katowice?
W klubie udało się zbudować fajne grono osób, które odpowiada za pozyskiwanie i utrzymanie sponsorów. To nie jest tylko i wyłącznie moja osoba. Jest przede wszystkim Marcin Ćwikła, który odpowiada za bieżący kontakt z firmami, a także prezes Wojciech Cygan, który uczestniczy w spotkaniach na najwyższym szczeblu. Byłoby to bardzo egoistyczne, gdybym powiedział, że sponsorzy są w GieKSie jedynie z mojego powodu. Należy jednak pamiętać, że w sprzedaży, więc i w GieKSie, jest tak, że ludzie przywiązują się do człowieka, a nie marki. Na szczęście z roku na rok wygląda to u nas coraz lepiej.

Dlaczego klub jest tak mało aktywny jeśli chodzi o działania na rzecz nowego stadionu?
Myślę, że to jest bardzo podobne do sytuacji z transferami – można bić pianę, udzielać wielu wywiadów (wewnętrznych i zewnętrznych), opowiadać o wielu rzeczach. Po różnych perturbacjach pod koniec roku stwierdziliśmy, że wolimy iść inną drogą – pracować w ciszy i spokoju nastawiając się na konkretne efekty. Jeśli chodzi o kwestię stadionu, to nie jesteśmy widoczni medialnie, ale jesteśmy w stałym kontakcie z naczelnikiem Wydziału Sportu i Turystyki Sławomirem Witkiem. Spotkań odnośnie naszego zapotrzebowania było kilka. Wspominaliśmy tam o potrzebnej powierzchni biznesowej z dokładnie rozpisanym przeznaczeniem; powierzchni administracyjnej o odpowiedniej wielkości dla wielosekcyjnego klubu; sprawach dotyczących kibiców np. kas stadionowych, bud cateringowych. Wszystkie te kwestie zostały przekazane panu naczelnikowi. Dodatkowo poszerzyliśmy to o sprawy związane z akademią, czyli odpowiednie boiska i zaplecze nie tylko dla pierwszej drużyny. Uważam, że dużo lepiej byłoby jeśli młodzi zawodnicy trenowaliby na naszym obiekcie, a nie innych katowickich boiskach. Nastawiliśmy się na takie działania po cichu, ale cały czas jesteśmy informowani o przebiegu prac.

Mówiąc o bazie treningowej dla akademii masz na myśli ośrodek?
To wszystko jest kwestia finansów i możliwości technicznych. Nie ukrywam, że chcielibyśmy aby w tym kierunku to podążało. Najważniejsze dla nas jest jednak rozpoczęcie budowy stadionu.

Czy większa ilości sekcji zmienia coś w kwestii budowy stadionu?
Jest planowana hala do siatkówki, natomiast jeśli chodzi o hokej to będziemy się dopiero tego wszystkiego uczyć. Nie mam pojęcia, czy byłaby możliwość wybudowania hali jednocześnie dla siatkówki i hokeja. Z tego co wiem, to mały Spodek odpowiada potrzebom sekcji hokejowej i może nie ma co wyważać otwartych drzwi. Na pewno potrzebna jest hala dla siatkarzy, bo treningi i granie na Szopienicach pokazują, że takich obiektów brakuje w Katowicach.

Głośno się mówi, że to sezon ostatniej szansy dla zarządu. Siedzi to gdzieś w głowie, że to może być ostatni sezon dla Ciebie? Prezes Cygan dał to do zrozumienia jeśli chodzi o jego osobę.
Słowa prezesa były wypowiedziane bodajże rok temu. Czas pokaże jak to będzie wyglądać. Ja wiem, że jestem współodpowiedzialny za to co się dzieje w klubie. Co innego gdyby moim stanowiskiem był np. kierownik marketingu, wtedy być może nie poczuwałbym się do większej odpowiedzialności, bo swoją działkę wykonywałbym dobrze. Od czasu gdy jestem w zarządzie czuje się współodpowiedzialny za cały klub, więc też dużym nietaktem byłoby gdybym teraz powiedział, że skoro nie ma awansu to niech prezes Cygan odejdzie, a my będziemy działać dalej. Może np. dojść do sytuacji, że awans będzie, a nie będzie sponsora strategicznego i teraz pytanie, czy tylko ja miałbym się podać do dymisji, czy to również rola całego zarządu. Z prezesem Cyganem mamy wspólne cele do zrealizowania i musimy się uzupełniać, chcemy dobrze wykonać pracę zarówno od strony organizacyjnej jak i sportowej jeśli chodzi o skład i zawodników. Co będzie w przyszłości to zobaczymy.

Portal GieKSa.pl tworzony jest od kibiców, dla kibiców, dlatego zwracamy się do Ciebie z prośbą o wsparcie poprzez:

a/ przelew na konto bankowe:

SK 1964
87 1090 1186 0000 0001 2146 9533

b/ wpłatę na PayPal:

E-mail: [email protected]

c/ rejestrację w Superbet z naszych banerów.

Dziękujemy!


Kliknij, by skomentować
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy, jednakże zastrzega sobie prawo do ich cenzurowania lub usuwania.

Odpowiedz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kibice Piłka nożna

Arka Gdynia kibicowsko

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Fani Arki Gdynia są weteranami polskich trybun. Mogą pochwalić się zorganizowanym ruchem kibicowskim już w połowie lat 70. Kiedy w wielu polskich miastach nie istniał nawet zalążek kibicowania, to Arkowcy na początku lat 80. ściągali kibiców do Gdyni na Zjazd Klubów Kibica. Na początku lat 80. słynna „Górka” dopingowała już swoich zawodników. Wejście na legendarną trybunę było od strony lasu, w tyle Bałtyk – klimat nie do powtórzenia w dzisiejszych czasach. Później Arka przeniosła się w miejsce, w którym swój stadion miał Bałtyk Gdynia. Natomiast na Górce co roku spotykają się pokolenia fanów MZKS-u. 

Liczba zgód Arki jest ogromna. Ich najstarsza przyjaźń, która przetrwała do dziś, to Polonia Bytom (1974 rok). Inne bardzo stare zgody Arkowców to Zaglębie Lubin (1983), Cracovia (1988) czy Gwardia Koszalin (1989). W 1996 roku związali się sztamą z Lechem Poznań, co równolegle utworzyło tzw. Wielką Triadę. Najmłodsza przyjaźń to KSZO Ostrowiec Świętokrzyski (2004), choć z perspektywy czasu to już stara zgoda – ma przecież 21 lat. Arkowcy mają pod sobą również fan cluby, które działają prężnie pod skrzydłami Arki. Są to Gryf Wejherowo, Kaszubia Kościerzyna i Orkan Rumia.

W przypadku kibiców Gryfa warto na chwilę się zatrzymać. Jeszcze w 2004 roku dla naszego magazynu „Bukowa”, zaprezentowali się jako… kibice GieKSy. Obecnie działają już na innej płaszczyźnie, tworząc „sportowy” skład, dzięki któremu dorobili się zgody z Gwardi. Mimo tego, że Gwardia jest sztamą Arki, to wciąż są postrzegani jako fan club, ale czasy się zmieniają i coraz częsciej mówi się po prostu „rodzina”.

W pewnym okresie Arka posiadała tak wiele zgód równolegle, że powstała flaga „Arka Przymierza”, ale nie wszystkie relacje przetrwały próbę czasu. W przypadku Górnika Wałbrzych czy Polonii Warszawa to były również bardzo stare przyjaźnie.

Mieli również epizod jednej zagranicznej zgody, jakim było związanie się ze słynnym Olimpique Marsylia, co na tamte czasy (choć zapewne i w obecnych) było czymś głośnym.

Arka, oprócz wczesnego zapoczątkowania swojego kibicowskiego rzemiosła na trybunach, była również od samego początku organizatorem Zjazdów Klubu Kibica. Dbano na nich o swoich gości, a spotkanie nie kończyło się na wymianie pamiątek klubowych. Fani Arki zabierali przyjezdnych nad Morze Bałtyckie, pokazywali marynarkę wojenną czy udawali się pod pomnik Westerplatte.

Na początku 1995 roku Arka była inicjatorem turnieju kibiców, na którym utworzony został pakt na reprezentację. Ustalono wtedy:

„1. Na meczach reprezentacji następuje rozejm pomiędzy zwaśnionymi kibicami poszczególnych klubów. Dotyczy to zarówno spotkań wyjazdowych, jak i rozgrywanych w kraju.
2. Ustalenie to dotyczy również tras dojazdowych.
3. Na spotkaniach wyjazdowych z uwagi na ograniczoną ilość miejsca, fajni jednego klubu będą mieli prawo do wywieszania tylko jednej flagi.
4. Zaprzestaje się niszczenia pozostających na parkingach pojazdów fanów innych drużyn.
5. Kibice klubów, które nie zechcą zastosować się do powyższych ustaleń będą traktowani „po staremu” przez wszystkie umawiające się strony aż do chwili przyjęcia tych zasad.
6. Zebrani i uchwalający powyższe ustalenia zdają sobie sprawę, że podczas spotkań wyjazdowych reprezentacji ze ścisłym przestrzeganiem ustalonych reguł nie będzie kłopotów, choćby dlatego, że umawiający stanowią znaczny procent polskiej publiczności na trybunach. Z pewnością ustalenia te spotkają się z oporem w czasie rozgrywania meczów na terenie kraju, lecz będą one konsekwentnie wdrażane w życie.
7. Konflikt pomiędzy fanatykami Pogoni Szczecin i Cracovii zostanie uregulowany przez obie zainteresowane grupy bez wtrącania się szalikowców innych zespołów.
8. Wszystkie powyższe ustalenia dotyczą spotkań reprezentacji narodowej. W spotkaniach drużyn ligowych zachowanie kibiców nie ulegnie zmianie.”

Pakt nie przetrwał próby czasu, bo dojeżdżanie na kadrze cały czas trwało i co chwilę pojawiały się wzajemne zarzuty. Na meczach kadry działo się naprawdę wiele i Arka, zanim jeszcze przystąpiła do paktu i Wielkiej Triady, naprawdę tam namieszała, czym zyskała uznanie w całej Polsce. Ich fenomen polegał na tym, że jechali na mecz reprezentacji do Chorzowa lub Zabrza, i mimo odległości potrafili się znakomicie pokazać i zlać wiele ekip. Na meczu z Rumunią pojechało 300 osób do bicia, a ich flaga „Ultras Arka” wisiała obok naszej barwówki. Nie inaczej było na wyjazdach kadry. Później Polska rozgrywała mecze na stadionie Legii Warszawa i tam również wyjaśniano swoje waśnie, mając mocno na pieńku z Legią i Zagłębiem Sosnowic. Arka miała ten „problem”, że grając na poziomie obecnej drugiej ligi (trzecim poziom rozgrywkowy), nie miała za wiele możliwości do spotkań z ekipami z wyższych lig. Mecze reprezentacji stały się dla nich miejscem, gdzie mogli wyjaśniać swoje sprawy ze znienawidzonymi ekipami, między innymi Legią czy Śląskiem Wrocław.

W 1997 roku Polska grała w Ostravie. Na ten mecz wiele ekip ostrzyło sobie i coraz więcej z nich chciało trafić legendarną Arkę. Wyjątkowo ciśnienie miało na nich Zagłębie Sosnowiec, które stoczyło tam starcie z Arką&Lechem oraz nami. O nas było wyjątkowo głośno tego dnia. Nie było wówczas Internetu i szybkiego rozpowszechniania wieści, jakie mamy obecnie. Pod koniec 1996 roku powstała pierwsza międzynarodowa zgoda – GieKSy i Banika. W marcu na meczu Czechy – Polska ekipa GieKSy, która przyjechała w 80 głów, zasiadła wspólnie z Banikiem na jednym sektorze wywieszając flagę „GKS Katowice”. Dzięki temu pozostałe ekipy z naszego kraju dowiedziały się o nowej sztamie.

Co do naszej styczności z kibicami Arki, to była ona bardzo słaba. W połowie lat 80. przez zgodę z Górnikiem Zabrze, mieliśmy chwilową sztamę z Arkowcami, ale była to bardzo krótka relacja. Arka z Górnikiem do połowy lat 90. miała bardzo dobre relacje – w młynie MZKS-u przewijały się szale Górnika, a znana flaga „Hooligans From Arka” wisiała na Roosevelta. Na początku lat 90., kiedy Arkowcy przyjeżdżali do Tychów, Rydułtowy czy Wodzisławia Śląskiego, to właśnie KSG dawało wsparcie Arce. Wszystko zakończył miraż „Śląskiej siły”, czyli utworzenie zgody Górnika z Ruchem Chorzów na mecz kadry. Arka ostro na nim dymiła, co w Bytomiu przyjęto z ogromnym entuzjazmem.

Z Arką graliśmy wiele spotkań ze sobą w latach 70., ale świadomie (mimo przecinania się na meczach kadry w latach 90.), trafiliśmy ich w Pucharze Polski jesienią 1995 roku. Na 1/16 rozgrywek wyruszyło 8 fanatyków GieKSy, ale zostali rozkminieni i obici. Arka doceniła jednak ich poświęcenie i dała możliwość obejrzenia meczu. Gospodarze niespodziewanie wyeliminowali GKS i w następnej rundzie zagrali właśnie z Górnikiem Zabrze, na którym definitywnie zakończyła się zgoda MZKS i KSG.

Po 8 latach ponownie zagraliśmy z Arkowcami i znowu w Pucharze Polski. Jednak wtedy jechaliśmy już jako inna ekipa, która zaczynała budować swoją pozycję na Górnym Śląsku, słynąca z zaliczenia wszystkich wyjazdów. Przez renomę, jaką wówczas miała Arka, ciśnienie na wyjazd było potężne. We wrześniu 2003 roku do Gdyni pojechało 361 głów, co na środę było fenomenalnym wynikiem. Mało tego i dla porównania – w całym sezonie 2003/2004 naszym najlepszym wyjazdem był… Górnik Zabrze w 270 głów. To tylko pokazuje jaką rangę miał wyjazd Gdyni i to mimo meczu w środku tygodnia. Było o nas głośno na tym wyjeździe i to nie tylko przez liczbę. Wszystko za sprawą sytuacji po meczu rozgrywanym kilka dni wcześniej w Łęcznej, na którym nie mogliśmy się pojawić przez remont sektora gości. Piłkarze po laniu 1:4 zastali na parkingu klubowym komitet powitalny chuliganów. Wypłacono kilka strzałów, a TVN zrobił z tego ogólnopolską aferę. Ich dziennikarze dotarli do Gdyni, prosząc o wypowiedź do kamery, ale zostali z niczym. GKS wygrał 1:0 i awansował dalej.

W sezonie 2007/2008 spotkaliśmy się w pierwszej lidze. Wyjazd mimo środy cieszył się u nas sporym zainteresowaniem i do Trójmiasta wybrało się 334 fanatyków, w tym 13 Banik Ostrava. Rekordu sprzed 4 lat nie udało się pobić, ale Arkowcy chwalili nas za liczbę (to była środa), jak i całą prezentację. Piłkarze przegrali 2:3.

Wiosną 2008 graliśmy u siebie. W marcu niestety, podczas powrotu ze Stalowej Woli, miały miejsce w wydarzenia znane później jako „Mydlniki”. To właśnie na krakowskiej stacji kolejowej zostaliśmy skatowani przez policję, a kilkadziesiąt osób zostało aresztowanych na kilka miesięcy. Na wielu stadionach wisiały wtedy transparenty „Stop policyjnej prowokacji”. Nie inaczej było w sektorze gości, a kibice Arki zrobili zrzutkę we własnym gronie i przekazali nam pieniądze na pomoc prawną. Tego dnia zawitali w rekordowe 1000 głów, w tym 340 Polonia Bytom, co do dzisiaj jest ich najlepszą liczbą wyjazdową w Katowicach. Po meczu zgody się rozdzieliły  – Arka pomaszerowała na Stadion Śląski wspierać Lecha Poznań, który grał z Ruchem (wówczas też wynajmowali ten stadion). Piłkarze wygrali 3:2.

Kolejne nasze spotkanie to sezon 2011/2012. Te mecze odbyły się jedynie na murawie. Na Bukowej graliśmy w październiku 2011 roku, ale przez wyłączoną Trybunę Północną nie mogliśmy przyjmować kibiców gości i spotkania na Bukowej zaczynały tracić na wartości. Arki zabrakło, a na murawie dostaliśmy nudne 0:0.

W maju 2012 roku graliśmy w Gdyni, ale mecz nie miał charakteru święta na trybunach. Arka od dłuższego czasu walczyła z zarządem o dobro klubu (podobny scenariusz co my z Markiem Szczerbowskim), więc cały zorganizowany ruch kibicowski na Arce zawiesił działalność. GieKSiarze uszanowali sytuację Arki i nie pojechali do Trójmiasta. Na murawie było 1:1.

W październiku 2012 roku graliśmy ponownie w Gdyni. Początkowo mieliśmy informację, że sektor gości będzie zamknięty (Arka zakończyła bojkot, wróciła na trybuny), ale chwilę przed meczem okazało się, że zostaniemy wpuszczeni. Przełożyło się to na naszą liczbę – do Gdyni pojechało 140 fanatyków GieKSy, w tym 33 Górnik Zabrze i 3 JKS Jarosław. GieKSa niespodziewanie wygrała 2:1.

W maju 2013 roku ponownie zabrakło fanów Arki. Tym razem mieli zakaz wyjazdowy, a 3 przedstawicieli zasiadło gościnnie na naszych sektorach. Ultras GieKSa świętowała 10-lecie działalności i zaprezentowała oprawę: „Wszyscy jedziemy na wózku wspólnym, reprezentujemy GieKSę to powód do dumy”, z użyciem flag z nazwami dzielnic i fan clubów. GieKSa niestety przegrała 1:2.

Jesienią 2013 roku ponownie podejmowaliśmy Arkę. Goście mogli wreszcie przyjechać do Katowic. Środowy termin sprawił, że na stadionie pojawiło się tylko 2200 widzów. W tej liczbie było 220 kibiców gości, z czego 150 stanowiła Polonia Bytom. GKS wygrał 2:0.

Wiosną 2014 graliśmy z Arką na wyjeździe. Sobotni termin sprawił, że pobiliśmy nasz rekord wyjazdowy do Gdyni – pojawiliśmy się liczbie 425 osób, w tym 44 fanów Górnika Zabrze. Arkowcy świętowali tego dnia 40-lecie zgody z Polonią. Piłkarze gospodarzy zlali naszych 3:0.

W listopadzie 2014 roku graliśmy ponownie w Gdyni, ale po awanturze z GKS-em Tychy PZPN przywalił nam półroczny zakaz wyjazdowy, więc zabrakło nas nad Bałtykiem. Arka wygrała 2:1.

Z Arką kończyliśmy sezon 2014/2015, Na mecz przyszło 1900 fanatyków, z czego 100 Arkowców. Po problemach z ochroną, która nie pozwoliła wnieść płótna Pasów „Jude Gang” doszło kłótni i goście opuścili przedwcześnie stadion. Na murawie nudne 0:0.

Chwilę po rozpoczęciu ligi w sezonie 2015/2016 graliśmy w sierpniu w Gdyni, ale wciąż wiszący na nas zakaz wyjazdowy sprawił, że zabrakło tam kibiców GieKSy. GKS przegrała 0:1.

W marcu 2016 roku na inaugurację rundy wiosennej zmierzyliśmy z Arką. Do tego po blisko pół roku mogliśmy wrócić na Blaszok (awantura z Zagłębiem Sosnowiec), więc głód dopingu był ogromny. Ultras GieKSa stworzyła ogromną sektorówkę „GieKSiarze – Zawsze Wierni”, która była nawiązaniem do repliki flagi, mającej swój debiut na tym meczu. Arkowcy przyjechali w komplecie, wykorzystując pulę 409 biletów. W tej liczbie tradycyjnie znalazła się Polonia Bytom, tym razem w 100 osób. Arka wygrała pewnie 2:0 i ostatecznie zameldowała się w Ekstraklasie.

Nasza późniejsza rozłąka była dłuższa. Arka pograła w Ekstraklasie i spadła do pierwszej ligi, ale w tym czasie po nieudolnych podejściach i nadziejach, że w końcu się uda, spadliśmy do drugiej Ligi na dwa sezony. W 2021 roku, czyli po 7 latach, Arka znowu mogła zawitać do Katowic. Goście w tamtym okresie wpadli w spory kryzys wyjazdowy, ale mimo meczu w czwartek o 18:00 nikt nie pomyślałby, że ich zabraknie. Przyjęliśmy to ze sporym szokiem i postanowiliśmy wbić szpilkę nieobecnym, wywieszając transparent: „Mieliście być tutaj wy, a są tylko świnki trzy.”, a towarzyszyły temu powiewające trzy świnki Peppa. Arka pokonała nas 4:2, ale wyjazdowe „zero” będzie im wypominane przy każdej okazji. W trakcie tego meczu pojawił się transparent w kierunku zarządu, a relacje między kibicami a klubem zaczynały się psuć.

W marcu 2022 roku mogliśmy po 8 latach pojechać do Gdyni, choć wszystko stało pod znakiem zapytania. Był to czas covidowych obostrzeń. Na szczęście wszystko się udało i pojechaliśmy w 361 osób, w tym 10 Górnik Zabrze. Gospodarze w 89. minucie strzelili bramkę na 2:1, ale… w 97. minucie Arkadiusz Jędrych doprowadził do wyrównania.

W sezonie 2022/2023 wiele się u nas wydarzyło. Podjęliśmy decyzję o bojkocie (Szczerbowski ciągnął klub na dno) i na meczach domowych pojawialiśmy się jedynie pod stadionem. Arka przyjechała wspierać swoich zawodników – pojawili się w 470 osób, w tym 300 Polonia Bytom. Goście wygrali 1:0.

W kwietniu 2023 roku graliśmy w Gdyni. Początkowo dostaliśmy 300 biletów, ale dzięki uprzejmości kibiców Arki mogliśmy pojawić się w 621 osób, w tym 40 Górnik Zabrze, 12 Banik Ostrava i 4 JKS Jarosław, co było naszą najlepszą liczbą w historii wizyt w Trójmieście. Gospodarze uczcili 20. rocznicę śmierci śp. Mariego, który zginął w awanturze na Grabiszyńskiej. Na murawie 2:2.

W sezonie 2023/2024 wydarzło się coś niezwykłego. Podejmowaliśmy Arkę w grudniu, a goście mimo liderowania w tabeli i sobotniego terminu, zawitali tylko w… 8 osób. GKS, w akrtycznych warunkach, zremisował 1:1, a Dawid Kudła wybronił rzut karny. Osatecznie ten 1 punkt miał ogromny wpływ na mecz w Gdyni…

Ostatnia kolejka sezonu i wiedzieliśmy, że w najgorszej opcji czekają nas baraże. Do Gdyni pojechaliśmy w 724 osoby, w tym 9 Górnik Zabrze i 19 ROW Rybnik. GieKSa po golu Adriana Błąda wygrała 1:0 i po 19 latach wróciła do upragnionej Ekstraklasy.

Arka Gdynia po 5 latach wróciła do Ekstraklasy i pierwszy raz od 1980 roku zagramy ze sobą mecz ligowy na najwyższym ligowym poziomie.

Wracając na koniec do fanów Arki, nie można zapomnieć o ich ikonie ruchu kibicowskiego – Zbyszku Rybaku. Rybak to Arka, Arka to Rybak. Legenda nie tylko kibiców Arki, ale całej polskiej sceny kibicowskiej. Budził strach i szacunek, a jego występ w słynnym filmie „Pod napięciem” jest już nieśmiertelny i znany każdemu kibicowi bez względu na wiek. Miał ogromny wpływ na utworzenie sekcji rugby, która nie dość, że zbudowała mistrzowską ekipę w tej dyscyplinie, to dorobiła się również stadionu, na którym reprezentacja Polski rozgrywa mecze w rugby. Polecam dokument „To My, rugbiści”, w którym można wczuć się w klimat tej zajawki. Jego kibicowski dorobek oraz sportową pasję do rugby można również poznać w książce „Zbigniew Rybak Syn Józefa”, którą wydał w 2022 roku. Wspomniał w niej także o GieKSie:

”Jakiś czas temu miałem też fajne spotkanie z kilkoma chuliganami GKS-u Katowice. W zasadzie byli to znajomi mojego dobrego kumpla, z którym pojawili się u mnie na sali treningowej. W trakcie treningu łatwo można poznać, z kim ma się do czynienia. Wystarczy zobaczyć, jak ktoś się zachowuje. W tym wypadku z chłopakami nie było żadnych problemów. Kultura i szacunek.”

Niestety ledwo po premierze książki, w dniu 21 grudnia 2022 roku, 49-letnia kibicowska Legenda odeszła do Valhalli. Dla mnie była to ogromna strata, a dedykacja od ikony trybun w książce jest jedną z moich najcenniejszych pamiątek w kibicowskich zbiorach. Zbyszek Rybak – szacunek na zawsze!

Kontynuuj czytanie

Felietony Piłka nożna

Był Ajax… czas na AEK Katowice?

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Gdy w poprzednim sezonie przystępowaliśmy do meczu z Legią w Warszawie, nastroje były więcej niż dobre. Co prawda sam mecz poprzedzający starcie z Wojskowymi, czyli mecz z „czerwoną latarnią” ligi Śląskiem Wrocław, był zremisowany, ale wcześniejsze zwycięstwa po kapitalnym spotkaniu z Pogonią i rozgromienie Puszczy pokazywały, że potencjał w naszej drużynie tkwi bardzo duży.

Tym razem jest inaczej. Nie chcę pisać, że diametralnie inaczej, bo trudno jeszcze wyrokować o pozycji naszej drużyny – nie tylko w tabeli, ale także czysto sportowej, na tle innych drużyn z ligi. Jednak w świadomości (i czuciu) kibiców zawsze będzie obowiązywało stwierdzenie, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. A tutaj możemy zaokrąglić to do trzech ostatnich spotkań, czyli wszystkich w tym sezonie. I do tej pory wyglądało to bardzo źle. Nie ma się co dziwić, że niektórzy eksperci już nas ochrzcili głównym kandydatem do spadku (Wojciech Kowalczyk) i np. „dobrym rywalem na przełamanie” (Wojciech Piela) dla Legii. Oddajmy jednak, że nie wszyscy – Adam Szała czy Robert Podoliński mocno akcentują, że wierzą w warsztat Rafała Góraka i to, że szkoleniowiec przywróci GKS na właściwe tory. Po wielu sytuacjach w poprzednich latach nie ma co temu zaprzeczać, ani wątpić w umiejętności trenera.

Problem jest jednak inny. Trener bowiem trenerem, ale tu chodzi o to czy da się z zastanego materiału lepić. I tu już pojawiają się schody – choć nie pewność. Okazuje się bowiem, że strata Oskara Repki i Sebastiana Bergiera znacząco wpłynęła na postawę drużyny. Jaka jest rzeczywista korelacja pomiędzy udziałem tych dwóch zawodników w poprzednim sezonie, a dobrymi wynikami GKS? Tego nie wiemy, pewnie trzeba by było zrobić analizę ścieżek i wiedza ta jest dostępna sztabowi szkoleniowemu i naszemu analitykowi. Wiemy przecież, że z Oskarem i Sebastianem, naszej drużynie przydarzyły się też bardzo słabe czy bezbarwne mecze. Wiemy jednak też, że ich błysk nieraz był decydujący. Co by nie mówić – 17 z 49 bramek strzelonych przez GKS w lidze były autorstwa tych dwóch zawodników. To jest 34,5% wszystkich trafień, czyli liczba olbrzymia.

A ze zdobywaniem bramek i kreowaniem sobie sytuacji mamy problem olbrzymi. Dość powiedzieć, że w statystyce xG mamy wskaźnik 2,49, który daje średnio 0,83 na mecz. Oczywiście nie jest to wskaźnik decydujący, bo obie bramki, które zdobył Bartosz Nowak były z poziomu xG 0,05, ale jednak wiele to mówi. Jakbyśmy prześledzili wszystkie trzy spotkania, to tak naprawdę nie mieliśmy ani jednej stuprocentowej sytuacji. Raczej to były takie pół-sytuacje, z których gol mógł paść, albo nie – jak ta Rosołka w Łodzi czy Wędrychowskiego z Zagłębiem. Ale jeśli to są nasze najlepsze okazje, to nie możemy liczyć na gole.

Maciej Rosołek i Aleksander Buksa nie dali na razie drużynie kompletnie nic. I póki co, wedle ekspertów nie jest to zaskoczenie, bo przecież zarówno oni, jak i my – interesujący się ekstraklasą kibice – wiedzieliśmy, że obaj ci piłkarze swoich drużyn nie zbawiają. Wiara, że nagle „odpalą” jest więc raczej irracjonalna, co nie znaczy, że jest to niemożliwe. Sam uważałem, że Maciej Rosołek w Legii spisywał się naprawdę nieźle i wręcz się dziwiłem, że lekką ręką go oddali. Pobyt w Piaście i obecne mecze w GKS pokazują jednak, że ten potencjał jest ze znakiem zapytania. A czy warto wierzyć? Jak najbardziej. Wspomniany przecież Sebastian Bergier przychodził jako – brzydko mówiąc – „odrzut” ze Śląska Wrocław, a u nas się solidnie rozstrzelał. Oskar Repka też przez długi czas był przeciętny do bólu, ale w pewnym momencie wskoczył na bardzo wysokie obroty. Nie ma więc co skreślać tych zawodników, problem jest taki, że… my punktów potrzebujemy na już, a GKS powoli musi przestać stawać się poligonem na odbudowę zawodników, a ma po prostu autorsko i zgodnie ze swoimi potrzebami – punktować, punktować i punktować.

Bez strzelonych bramek wiele nie osiągniemy. Problem jest taki, że zazwyczaj nie osiągniemy nawet remisu, bo obrona też pozostawia wiele do życzenia. O ile jeszcze trafienie Brunesa to była szybka akcja i szybka noga zarówno Norwega, jak i Ameyawa, to gole stracone z Zagłębiem i Widzewem były już po solidnych błędach naszej defensywy. Musimy więc poprawić zarówno grę w obronie, jak i ataku.

Ataku rozumianym także jako postawa drugiej linii czy/i wahadłowych. Bo naprawdę proporcja posiadania piłki i przebywania na połowie Widzewa do wykreowanych (czyli niewykreowanych) sytuacji była miażdżąca in minus. I Widzew to przeczytał – widząc, że z piłką nie jesteśmy w stanie zbyt wiele zrobić, po prostu nam ją oddał. Co jakiś czas wyściubiając nos z własnej połowy i wtedy robiło się bardzo groźnie.

Choć trenerzy nie lubią mówić o tzw. handicapach w takiej czy innej postaci, to my obecnie takich mini-przewag w kontekście starcia z Legią w Warszawie musimy się łapać. I tutaj trafiamy na najlepszy moment, jaki mogliśmy sobie w obecnej formie wyobrazić, żeby grać na Łazienkowskiej.

Zasadniczo mecz z GKS to absolutnie najmniej obecnie potrzebna Legii rzecz. I pewnie trener Iordanescu pluje sobie w brodę, że przełożyli spotkanie z Piastem między dwoma meczami z Aktobe. Wiadomo, wtedy to była kwestia dalekiej podróży itd., ale nie aż tak temat sportowy. Teraz zapewne chcieliby wszystkie siły skupić na rewanżu z AEK Larnaka, dojść do siebie fizycznie i mentalnie, a tu muszą się kopać po czołach z przybyszami ze Śląska w niedzielę.

Legia po czwartkowej klęsce z Cypryjczykami musi być trochę rozbita psychicznie. Raz z powodu wyniku, który powoduje, że awans, choć jeszcze realny, będzie wymagał niebywałego wysiłku. Dwa, że w drugiej połowie warszawianie po prostu przestali grać. Odcięło im prąd i nie potrafili praktycznie wyjść z własnej połowy. To był pokaz bezradności i wywieszenia białej flagi. Niezrozumiały i zaskakujący. Czy była to tylko kwestia tego upału? Nawet jeśli – to czy Legia była aż tak nieprzygotowana taktycznie i psychicznie, żeby w tych warunkach przybrać najbardziej efektywny sposób gry?

W każdym razie wielce prawdopodobne jest, że wszystkie siły Legii pójdą na czwartek i rewanż z AEK, a nie jutrzejsze starcie z GKS. To powoduje, że możemy spodziewać się na wpół albo w dużej mierze rezerwowego składu drużyny rumuńskiego szkoleniowca. W sumie to przewidział trener Górak mówiąc na konferencji po Zagłębiu, że „nie wiadomo, jakim składem zagra Legia”.

To daje pewną szansę GieKSie. Przede wszystkim zapewne oszczędzany będzie Jean Pierre Nsame, więc żądło Legii będzie osłabione. No ale to nie znaczy, że GKS staje się od razu dużo większym faworytem. Bo przecież zamiast Nsame zagra Szkurin, wielce prawdopodobne jest też, że cały mecz zagra wykluczony z rewanżu z AEK Bartosz Kapustka, no i przede wszystkim mega groźny Ryoya Morishita, który nie wiedzieć czemu, na Cyprze nie zagrał od pierwszej minuty.

Tak więc jeśli coś miało nam spaść z niebios to właśnie AEK gromiący Legię – choć może lepiej by było, gdyby tam było 3:1, kiedy szanse awansu byłyby bardziej realne, teraz też są, ale już z dość spektakularną remontadą. Ale rozbita Legia przypomina trochę casus Jagiellonii z poprzedniego sezonu, kiedy piłkarze Adriana Siemieńca przyjechali na Bukową pomiędzy meczami z Ajaxem Amsterdam. Katowiczanie to wykorzystali i pokonali Mistrza Polski.

GieKSa notuje słaby początek sezonu, ale nie jest to tak słaba drużyna, jak te punkty. Pisałem to już, ale nadal mamy Galana, Wasyla, Kowala, Bartka Nowaka, którzy muszą sobie przypomnieć najlepsze czasy z poprzedniego sezonu. Dawid Kudła robi swoje, niech teraz też pójdzie w ślad obrona. A Maciej Rosołek niech wykorzysta „prawo ex” i strzeli swojemu byłemu klubowi bramkę.

Rok temu, po meczu z Jagą, Tomasz Wieszczycki ochrzcił GKS mianem Ajaxu Katowice. Może teraz czas na powtórkę i… AEK Katowice?

Kontynuuj czytanie

Piłka nożna

Górak: Nie wziąć do autobusu marudnej niechęci

Avatar photo

Opublikowany

dnia

Przez

Po meczu Legii Warszawa z GKS Katowice tradycyjnie wypowiedzieli się trenerzy obu drużyn – Edward Iordanescu i Rafał Górak. Poniżej prezentujemy główne wypowiedzi szkoleniowców, a na dole można znaleźć zapis audio całej konferencji prasowej.

Edward Iordanescu (trener Legii Warszawa):
Wierzę, że to zasłużone trzy punkty. Gratuluję zespołowi, że pokazali charakter. Wolałbym jednak wygrać do zera. Jedyna dobra rzecz, że mieliśmy dwóch zawodników w końcówce, którzy strzelili bramki. Ale GKS grał z dobrą intensywnością, natomiast w drugiej połowie to była ich jedyna szansa i wyrównali. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby ten mecz zakończył się remisem. Najważniejsze są trzy punkty. Gratuluję moim piłkarzom tego wysiłku. To bardzo ważny moment. Teraz musimy odpocząć, bo za trzy dni mamy bardzo ważny mecz w Europie i chcemy powalczyć o awans.

Rafał Górak (trener GKS Katowice):
Zdają sobie państwo sprawę, że gdy przegrywa się w 5. czy 7. minucie doliczonego czasu, to sportowej złości jest bardzo dużo. Nie zamierzam natomiast przepraszać za to, że graliśmy dobrze i zaklinać rzeczywistości i pochylać głowy. Będę wyciągał bardzo dużo dobrego, jeśli chodzi o morale mojego zespołu i tego, jak postawili się Legii, w jaki sposób grali i wykonywali zadania. Mogło się dużo więcej dla nas wydarzyć, niż się wydarzyło, a wydarzyło się to, że przegrywamy. Jednak nie zawsze tylko wynik trzeba brać do autobusu i taką marudną niechęć, że się przegrało. Taka jest piłka, ona czasem bardzo boli, czasem daje dużo szczęścia, też niejednokrotnie wygraliśmy w końcówce. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko, byliśmy solidni i zdyscyplinowani, mieliśmy swoje momenty i mogliśmy zdobyć nawet więcej bramek, gdyby ciut tej precyzji więcej było. Na razie na gorąco tak to odbieram, chcąc przygotowywać się do następnych spotkań, bo przed przerwą reprezentacyjną czekają nas trzy bardzo trudne spotkania i na bazie tego spotkania, chcemy być jak najlepiej przygotowani. Dzisiaj na pewno poboli i może być przykro, ale na bazie tego, jak drużyna się prezentowała, możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość.

Kontynuuj czytanie

Zobacz również

Made with by Cysiu & Stęga