Piłka nożna Wywiady
[WYWIAD] „Piłkarze są od grania” – druga część wywiadu z Dariuszem Motałą
Dziś czas na drugą i ostatnią część wywiadu z menedżerem Dariuszem Motałą. W poprzedniej skupiliśmy się na minionym sezonie, a w tej poruszymy kwestię nadchodzącego. Jak wybierano nowego trenera? Ilu było kandydatów na to stanowisko? Jak wygląda kwestia transferów? Kto zostanie? Kto odejdzie? Ilu nowych graczy trafi na Bukową? Jaki jest plan na Puchar Polski? Czy Dariusz Motała odejdzie z GieKSy? Jakie jest nastawienie przed nowym sezonem? Na te i inne pytania odpowiedzi uzyskacie czytając poniższy wywiad. Z menedżerem rozmawiali Błażej i kosa.
Jak wyglądał wybór nowego trenera po odejściu Jerzego Brzęczka?
Prowadziłem rozmowy z trzema szkoleniowcami, a jednym z nich był Piotr Mandrysz. Dwaj pozostali obecnie już też mają pracę i to w bardzo dobrych klubach. Po rozmowach opiniowałem wszystkich trenerów i na tym mój udział się kończył. Kierowałem się tym, by byli to trenerzy, którzy znają pierwszą ligę oraz mają doświadczenie w awansach. Nie chciałem trenera, który będzie jedynie z nazwiskiem. Wolałem kogoś, kto swoją postawą na ławce trenerskiej doszedł do miejsca, w którym się znajduje, a nie kogoś kto tę drogę miał skróconą dzięki karierze piłkarskiej. W moim odczuciu dużej różnicy między pierwszym i trzecim kandydatem nie było. Rozważaliśmy jednak wszystkie czynniki (zdobycz punktową, z jakimi piłkarzami pracował, w jakich klubach, jakie odnosił sukcesy itd.), nie było to na zasadzie porównywania zdjęć i wyboru tego, który nam najbardziej się podoba. Ważne dla nas było też to, że chcą pracować w GKS-ie Katowice.
Każdy z nich był w naszym zasięgu finansowym?
Z żadnym z trenerów nie rozmawiałem na temat warunków finansowych. To nie jest moja rola. Ja miałem wybrać i zaopiniować najlepszych kandydatów dla klubu. Rozmawiałem z nimi na tematy sportowe i o wizji prowadzenia drużyny. O finansach rozmawiał już zarząd.
Czy wybór tej trójki został poprzedzony selekcją z szerszego grona? Byli jacyś szkoleniowcy, którzy gdy tylko usłyszeli GKS Katowice, to uciekali?
Ja miałem na oku wspomnianych wcześniej trzech trenerów. Wiem, że byli szkoleniowcy, którzy sami dzwonili do klubu i proponowali swoje usługi. Chętnych na pracę było dużo, ale przyjęliśmy strategię, że to my mamy dopasować trenera do naszej koncepcji, a nie on cały klub pod siebie.
Trener Mandrysz podpisał kontrakt na dwa lata. Czy jest jakaś klauzula, że w przypadku braku awansu zostanie on rozwiązany?
Rekomendowałem podpisanie umowy na dwa lata. Piłkarz, trener, ktokolwiek z pracowników musi czuć stabilizację, a nie zastanawiać się, co będzie na koniec sezonu. Zwiększa to komfort pracy i daje lepsze efekty. Pamiętajmy, że w przypadku awansu dużo łatwiej będzie nam utrzymać trenera u siebie, a na pewno wtedy pojawią się oferty z innych klubów.
Jaki był kontakt wcześniej z trenerem Mandryszem?
Trenera Piotra Mandrysza poznałem przy okazji negocjacji kontraktu Pawła. Rozmawialiśmy wtedy dość długo i widzieliśmy się trzykrotnie. Rozmowy były bardzo konstruktywne, ale oczywiście nie dotyczyły budowy GieKSy, tylko Pawła.
Wiadomo jak trener wyobraża sobie współpracę z synem?
Nie odbyliśmy jeszcze takiej rozmowy. Mogę powiedzieć, że na pewno zamknęła się obecnie sprawa ewentualnego transferu drugiego syna Roberta, a było to coś, o czym gdzieś tam myśleliśmy i ten temat się przewijał. Pamiętajmy jednak, że Paweł nie miał żadnego wpływu na przyjście swojego ojca do klubu.
Jakie będą relacje dyrektora sportowego i trenera? Równi sobie, czy może dyrektor jest zdecydowanie nad trenerem?
Jestem zwolennikiem zarządzania równoległego. Chcę mieć wpływ przede wszystkim na kadrę pierwszego zespołu, ale ostateczne decyzje co do składu i osiemnastki meczowej musi podejmować trener. Mam dużo pokory co do swojej osoby i wiem, że każda współpraca z nowym trenerem pozwala mi się rozwijać. Jestem osobą, która ma swoje zdanie, ale potrafię słuchać innych.
Trener Mandrysz zapoznał się już z badaniami i wszystkimi analizami, jakie miał klub za trenera Brzęczka?
Oczywiście. To są rzeczy, które należą zarówno do szkoleniowca, jak i klubu. Moja rola polega właśnie m.in. na dopilnowaniu tego, by te dokumenty zostały przekazane i były cały czas w klubie. Trener Mandrysz dostał plik badań, pomiarów i może się z nimi zapoznać.
Jak oceniana jest praca Leszka Dyji? Badania badaniami, ale często kibice odnosili wrażenie, że drużyna nie była do końca dobrze przygotowana do rundy wiosennej.
Trener Mandrysz dostał pełną możliwość oceny sztabu szkoleniowego i ma wolną rękę w przypadku, gdyby chciał dokonać zmian. Dobry czas na ewentualne korekty będzie po rundzie jesiennej. Na razie zaakceptował wszystkie osoby, które są w tym składzie. Może się jednak okazać, że nie będzie żadnych zmian.
Nie ma obaw, że z trenerem Mandryszem powtórzy się sytuacja np. z Sosnowca, gdzie został zwolniony przez piłkarzy?
W GKS Katowice żaden piłkarz nie ma prawa wypowiedzieć się negatywnie na temat trenera. Piłkarz musi rozumieć kto jest szefem i że trener jest wyżej niż on. Jest to dla mnie proste, ale często się to wymyka spod kontroli w wielu klubach. W GKS-ie Katowice na pewno jednak tak nie będzie. Od oceniania trenera jest zarząd, a ja jestem od indywidualnych rozmów ze szkoleniowcem, które mają na celu dobro drużyny.
Nie ukrywajmy jednak, że w wielu klubach piłkarze dążą do zwolnienia trenera. Czy my jesteśmy na to odporni?
Rzeczywiście słyszy się czasem o takich sprawach, jednak ja nigdy nie poznałem pełnego kontekstu. Moja funkcja w klubie jest od tego, by nie dopuścić do takiej sytuacji. Zwalnianie trenera przez piłkarzy nie bierze się z niczego i często jest poprzedzone dłuższym konfliktem oraz rozbieżnością zdań. Od tego jest menedżer drużyny, by w porę reagować i nie dopuścić do eskalacji. Zauważcie, że np. w Lechu Poznań zwolniono trenera Skorżę, bo nie było chemii między nim i szatnią. Zostało to poprzedzone zdobyciem mistrzostwa Polski i awansem do fazy grupowej Ligi Europy. To nie są łatwe decyzje dla klubu, ale czasem ktoś musi podjąć decyzję. I to nie na zasadzie, za którą stroną się opowiada, ale po prostu co jest dobre w danym momencie dla samego klubu. Jednak podkreślę raz jeszcze: piłkarze są podwładnymi trenera, a on jest szefem.
Pewnie nie wszyscy piłkarze są zadowoleni z tego wyboru, bo trener Mandrysz znany jest ze specyficznego podejścia do drużyny i relacji z szatnią.
Spotykając się z trenerem poruszyłem temat dwóch sytuacji, które miały wcześniej miejsce. To jest relacji między nim i dyrektorem sportowym w Niecieczy i relacji trener-piłkarz-prezes w Sosnowcu. Otrzymałem stosowne odpowiedzi, które mnie satysfakcjonowały. Musimy pamiętać, że najważniejszy w budowaniu drużyny jest szkoleniowiec. Trenera Mandrysza opiniowałem na podstawie rozmów z nim, w których poruszaliśmy wizję, styl gry itd. Piłkarze podpisują kontrakt i tam nie ma nic o tym, że mają wpływ na wybór trenera albo pewność tego, że będzie nim X lub Y. Tak samo nie mają gwarancji gry w pierwszym składzie. Musimy wprowadzić normalność: piłkarz jest pracownikiem klubu, ma ważny kontrakt, który ma wykonywać i za który ma płacone. Jego zwierzchnikami są trener oraz moja osoba i to nas ma słuchać. Jest to proste i logiczne.
Czy styl grania, który wprowadzać chciał w Katowicach m.in. trener Jerzy Brzęczek, czyli wymiana dużej ilości podań (tzw. Barcelona) nie jest nieodpowiednia dla pierwszej ligi? Gdyby teraz trener Piotr Mandrysz też chciał grać tak samo?
Nie ma dwóch trenerów, którzy są tacy sami. Nie ukrywam jednak, że ważne dla nas było to, by nie przyszedł do klubu szkoleniowiec, który wszystko wywróci do góry nogami. To jak grać będzie GieKSa zależy już od trenera Mandrysza, jego wizji i stylu prowadzenia zespołu.
Czy nie jest tak, że przychodzi nowy szkoleniowiec i znowu będzie sytuacja, w której padną często powtarzane słowa: „trener musi poznać zawodników, by móc ocenić ich przydatność dla zespołu”? Nie ma obawy, że potracimy przez to za dużo punktów już na samym starcie rozgrywek?
Jestem przekonany, że mamy dobry zespół. Ten zespół potrzebuje jednak wzmocnień w postaci dobrych transferów i takie na pewno będziemy robić. Droga, którą obraliśmy, była słuszna, jeśli chodzi o zawodników, których pozyskaliśmy wcześniej. Trzeba brać pod uwagę, że to jednak będą różne transfery. Są zawodnicy, którzy przyjdą do rywalizacji i od razu będą wzmocnieniem. Są jeszcze transfery młodzieżowe. Dziś np. mogę jasno powiedzieć, że w ogóle nie jestem zawiedziony transferami z II ligi. Mandrysz, Prokic oraz Abramowicz przyszli do nas i dali radę — zrobili skok do przodu. Wiadomo, że mieli swoje słabsze i lepsze momenty. Jako kibice zaczęliście od napastników, jeśli chodzi o zmiany. Ja uważam, że najwięcej trzeba zmienić w obronie. Będziemy szukać zawodników, którzy zapewnią nam więcej agresji w tej linii. Odpada nam Czerwiński na boku, środek również trzeba wzmocnić. Zejdler i Kalinkowski potrzebują kogoś do rywalizacji w środku pola. Na dodatek szukamy młodzieżowca.
Jak wygląda kwestia transferów?
Na pewno warto podkreślić, że w GieKSie nie sprowadzamy piłkarzy, by ich mieć, a potem myśleć jak ich wkomponować w zespół. Każdy, kto przychodzi na Bukową wie na jakiej pozycji będzie występował. Na chwilę obecną musimy znaleźć prawego obrońcę, stopera albo nawet dwóch, kogoś do środka…
Młodzieżowca lub nawet kilku.
Na pewno nie jestem taką osobą, która chciałby się zapchać młodzieżowcami. Są drużyny, które miały ich kilku, są takie, które grały tylko jednym. Musimy mieć jakąś bazę. Będę chciał, by został Paweł Szołtys. Bardzo chciałbym, aby był z nami Kamil Jóźwiak, ale na decyzje w tej sprawie będzie trzeba poczekać, dlatego równolegle muszę monitorować trzech innych młodych piłkarzy, by w razie, gdyby Kamil nie mógł do nas dołączyć, to oni dali jakość drużynie.
Co z innymi?
Decyzje będą ogłaszane stopniowo do 30 czerwca. Nie chce mieć takiej sytuacji, że nagle nie będzie piłkarzy do treningu. Zawodnicy mają kontrakty do końca miesiąca i muszą je wypełnić. Decyzje w sprawie Wołkowicza, Dudy i Bębenka zostały już podjęte przez moją osobę.
Niektóre decyzje to jednak duża niepewność. Kiedy to się wyjaśni?
Abramowicz do pierwszego treningu ma dać odpowiedź. Lebedyński do 30 czerwca ma czas na określenie się, czy chce zostać u nas i grać. Jeśli do tego momentu się nie porozumiemy, to nie będzie naszym piłkarzem. Jóźwiak wrócił do Lecha, z nim może być sprawa taka, że wróci do nas np. pod koniec sierpnia.
Czy jest jakakolwiek szansa, że Alan Czerwiński zostanie na przyszły sezon?
Nie. Ten zawodnik swoją postawą i profesjonalizmem zasłużył na to, by iść dalej i się rozwijać. Bardzo mu kibicuję i wiem, że to jest ten moment, w którym musi zrobić krok naprzód, by nie przespać swojej szansy. Jego droga kariery w GKS-ie została na ten moment zakończona.
Który z transferów był najlepszy?
Każdy transfer byłby super, gdybyśmy awansowali. Nie chcę tak dzielić transferów, bo każdy jest inny. Na przykład Prokić – miał słaby okres, nie strzelał bramek. Myśleliśmy nad jego wypożyczeniem, ale się powstrzymaliśmy. Trzeba być cierpliwym, widząc, jak zawodnik pracuje na treningach i ile daje od siebie. Uważam, że pozyskanie Foszmańczyka, Nowaka i Abramowicza to były dobre decyzje. Mieliśmy dobrą jakość na pozycji bramkarza — rywalizowali ze sobą w bardzo dobry sposób, bez żadnych zgrzytów. Patrząc od drugiej strony — nie jestem zadowolony z Lebedyńskiego, jeśli chodzi o liczby. Niektórzy nie weszli na poziom, na który mogli, ale jednak grali w tym zespole. Żeby była jasność nie można mówić, że jest świetnie. Należy jednak brać pod uwagę, że inaczej trzeba oceniać Sapałę, a inaczej Foszmańczyka. Sapała był z nami krócej, dodatkowo na wypożyczeniu i dołączył pod koniec okresu przygotowawczego, więc jego ocena będzie inna niż zawodnika, który jest z nami przez cały rok. Kibice będą mówić, że Wisio się nie sprawdził, ale tutaj szukaliśmy zawodnika, który mógłby pomóc temu zespołowi. Dla mnie Wisio jest 100 proc. profesjonalistą, ale nie udało mu się wejść dobrze w ten zespół, a do tego doszły kontuzje. Wisio dostał zadanie do spełnienia i to się nie udało, ale mam czyste sumienie pod tym względem. Wiem, jakim jest profesjonalistą, a podpisana umowa nie spowoduje, że przez trzy następne sezony Tomek będzie na liście płac klubu. Na 90 proc. Wisio nie będzie grać u nas w przyszłym sezonie.
Kogo nie udało się nam pozyskać w zimie?
Z Bytowią o jednego piłkarza przegraliśmy rywalizację, ale to nie był nasz pierwszy wybór. Bardziej uzupełnienie.
Ilu piłkarzy chcemy sprowadzić do pierwszego składu? Chodzi nam o takich jak Łukasz Zejdler, a nie uzupełnienia składu (jakim był np. Igor Sapała).
Trzech, czterech na pewno. Oczywiście jest to uzależnione od tego, czy np. odejdzie Mateusz Abramowicz. Wtedy będziemy musieli sprowadzić więcej piłkarzy.
Jak to było z Zagłębiem Lubin?
Nie powiem o jaki klub chodziło. Gdzieś tam rzeczywiście było zapytanie z klubów wyższej ligi, gdzie moja praca została doceniona i zostałem zaproszony na rozmowy. Miałem propozycje, toczyły się rozmowy, ale jestem tutaj w Katowicach i to się liczy.
Czy nie jest jednak tak, że funkcja menedżera i dyrektora sportowego jest trochę inna niż piłkarza lub trenera? Czy na tym stanowisku nie powinna zasiadać osoba, która ma długoterminową wizję?
Pamiętajcie, że ja też mam odpowiedzialność za swój rozwój i swoją rodzinę. Chcę podkreślić, że bardzo dobrze czuję się w Katowicach. Doceniam, że dano mi tutaj szansę rozwoju. Zawsze, jednak gdy pojawia się propozycja, to człowiek musi się zastanowić, czy to czasem nie jest ta jedyna i niepowtarzalna okazja, by iść wyżej i wskoczyć na kolejny poziom. Wiadomo — są kluby, których propozycji bym nawet nie rozważał.
Nie jest jednak tak, że przez zbyt częstą zmianę pracy na tym stanowisku, ktoś mógłby się zastanowić nad zatrudnieniem takiej osoby?
Na pewno tak jest, ale ja akurat mam bardzo dużą stabilizację zawodową. Najpierw byłem cztery lata w Lechu Poznań, teraz jestem już prawie dwa w Katowicach. Niektórzy przez ten czas byliby już w kilku klubach.
Scenariusz: Dariusz Motała przez 10 lat w GKS Katowice jest realny? Czy może nasz klub to odskocznia do wielkiej kariery?
Oczywiście, że tak. To nie jest sytuacja, że ja chcę odejść z Katowic, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Pamiętajcie jednak, że mi się kończył kontrakt i muszę myśleć o swojej przyszłości.
Czyli jest możliwość, że nie zostanie on przedłużony?
Jestem umówiony z prezesami na rozmowę, i chciałbym dalej pracować w GieKSie. Naprawdę cieszę się, że moja praca w GKS Katowice została doceniona choćby przez zaproszenie na rozmowę do klubu Ekstrklasy. Nie chcę składać żadnych deklaracji, bo wiecie, że tego nie lubię. Jestem z Poznania, ale obecnie GieKSa jest najważniejsza. Wiem, w jakim klubie się znajduję i jakie tutaj mam możliwości. Szczerze mówiąc bardziej prawdopodobne byłoby, żebym odszedł po awansie i zrealizowanym celu. Brak tego siedzi mi mocno w głowie i chciałbym osiągnąć to, do czego zostałem zatrudniony w Katowicach.
Chcielibyśmy spytać o sytuację rezerw i ocenę sezonu w ich wykonaniu.
To na pewno jest nasza kula u nogi. Drugim zespołem jesteśmy bardzo rozczarowani i to też pokazuje jak wąskie zaplecze mieliśmy w poprzednim sezonie. Zdecydowanie nie można tego zwalić na młodych piłkarzy, bo często grała tam grupa nawet 8-9 piłkarzy z szerokiej kadry pierwszego zespołu i efekt był tak samo zły. Czekam na rozmowę z trenerem Mandryszem, by przedstawił, jaką ma wizję tej drużyny. Ja miałem przygotowane dwie koncepcje. Jedna z nich była na wypadek awansu do ekstraklasy, bo wtedy mielibyśmy większe środki i moglibyśmy je zainwestować także w drugą drużynę. Druga z nich jest gotowa na obecną sytuację, ale tak jak mówiłem — chciałbym najpierw porozmawiać o tym z nowym trenerem.
Przewija się brak środków, których nie ma z powodu awansu. Nie można przemodelować akademii, zainwestować w drugą drużynę.
Nie chodzi o to, że nie ma pieniędzy na to. Po prostu nie ma większej ilości środków, by można było za nie zrobić odpowiedni skok jakościowy. Wejście do ekstraklasy spowodowałoby większe zainteresowanie sponsorów, większe pieniądze z telewizji, a to wszystko można by mądrze zainwestować. Dla pełnej jasności — jesteśmy na pewno jednym z lepiej zorganizowanych klubów w pierwszej lidze, ale wiadomo, że celujemy dużo wyżej.
Jaki jest wpływ dyrektora sportowego na akademię?
Chcę mieć wpływ na to, co będzie się działo w juniorze starszym, bo to jest główne i najszybsze zaplecze drugiej i pierwszej drużyny. Ja na pewno będę wymagał i wymuszał, by trafiali do nas dobrzy piłkarze.
Jaki system zapisany jest w kontraktach piłkarzy?
Jest to system motywacyjny i za awans do ekstraklasy były naprawdę duże pieniądze. Niektórzy z piłkarzy GKS Katowice stracili być może szanse życia, by zarobić takie pieniądze. Była to bardzo wysoka kwota. Ja daleki jestem od wypłacania części pieniędzy wcześniej. Tak są skonstruowane kontrakty i piłkarze o tym doskonale wiedzieli.
Często w kibicowskich opiniach przewija się temat tego, że miasto nie chce awansu.
To jest jakiś dramat. Warunki w Katowicach są naprawdę bardzo dobre. Nie byłoby mnie tutaj ani minuty, gdyby ktokolwiek powiedział mi, że mam nie awansować do ekstraklasy. Dla kibiców GKS Katowice awans do najwyższej klasy rozgrywkowej jest porównywalny do mistrzostwa Polski dla Lecha Poznań.
Na konferencji prasowej został podany plan przygotowań do nowego sezonu. Czy w zimę będzie zagraniczny obóz piłkarski?
Tak, zdecydowanie tak. Chcemy dążyć do takiego systemu pracy, by w każdym sezonie podczas przerwy zimowej mieć jeden zagraniczny obóz. Warunki pracy są wtedy zgoła odmienne i to musi stać się standardem w naszych przygotowaniach. Szkoda, że w Katowicach nie ma kompleksu sportowego z zadaszonym i pełnowymiarowym boiskiem. Wtedy nasze możliwości, by się zdecydowanie poprawiły.
Wiemy, że były dwa plany dla GieKSy na nowy sezon.
Tak. W przypadku awansu mieliśmy na oku kilku zawodników, którzy chcieli do nas przyjść, tylko jeśli byśmy grali w ekstraklasie. Niestety nie udało się i musimy realizować plan B, czyli rozmowy z piłkarzami, którzy na naszej liście życzeń znajdowali się na niższych pozycjach.
W lidze walczymy o awans, a czy jest jakiś cel na Puchar Polski?
Rozgrywki te są zawsze wielką niewiadomą, ale i szansą na dużą promocję dla samych piłkarzy. Świetnym tego przykładem są Wigry Suwałki. Nie ma takiej opcji, byśmy odpuścili.
Są jakieś życzenia odnośnie do rywala w pierwszej rundzie?
Nie, nie ma żadnych życzeń. Mamy pojechać gdziekolwiek i po prostu wygrać. Będziemy ten mecz traktować jako generalną próbę przed ligą.
Przed poprzednim sezonem panował optymizm i pewność awansu. Jak wygląda to teraz?
Ja zawsze jestem optymistą i teraz wierzę jeszcze mocniej w ekstraklasę. Wiara we mnie nie upadła, bo jakby tak było, to nie pracowałbym w GieKSie. To jest GKS Katowice, tutaj się gra o awans i jak ktoś tego nie rozumie, to nie ma dla niego miejsca w klubie. Ja mam taki charakter, że ta porażka mnie jeszcze bardziej zmotywowała.
Piłka nożna Wywiady
Okiem rywala: kibicowski boom na GieKSę zachwyca
W ostatnich tygodniach relacje z Częstochowy zdominowały czołówki serwisów sportowych w Polsce. Sprawcą zamieszania był przede wszystkim trener Marek Papszun, ale forma sportowa Medalików również jest godna podkreślenia. Jak w tym wszystkim odnajdują się kibice pod Jasną Górą? Zapytałem Roberta Parkitnego ze stowarzyszenia „Wieczny Raków”, który po raz drugi odpowiedział na nasze zaproszenie. Jednocześnie zachęcam do lektury naszej poprzedniej rozmowy, w której poruszyliśmy wiele tematów związanych z historią Rakowa i naszych pojedynków.
Meczem w Częstochowie otwieramy rundę rewanżową. Jak podsumujesz postawę Rakowa w pierwszej części sezonu?
Na początku Raków stracił, ale później odrobił i teraz nasze miejsce jest mniej więcej takie, jak należy. Natomiast z kilku względów była to dla nas ciężka runda, stąd wiele osób wyraża się o Rakowie negatywnie, nie mając pełnej wiedzy o tym, co tak naprawdę dzieje się w klubie. Ja nie mam potrzeby mówić i pisać o wszystkim tylko po to, aby zebrać dodatkowe lajki. Przede wszystkim kadra nie była odpowiednio zestawiona, aby łapać punkty na wszystkich frontach. Niektórzy powiedzą, że doszły duże nazwiska, takie jak Bulat, Diaby-Fadiga czy Konstantópoulos, mimo to na początku nie grało to, jak należy. Moim zdaniem drużyna potrzebowała czasu, aby wszystko mogło się zazębić. Zmian w kadrze było dużo, do tego doszły kontuzje, dlatego początek sezonu był ciężki. W pewnym momencie pojawiały się nawet głosy nawołujące do zwolnienia trenera, ale kryzysy trzeba przezwyciężać i cała sztuka polega na tym, aby w takich momentach karta się odwróciła. Nam się to udało i dziś idziemy jak burza w Europie, a w lidze też wyglądamy coraz lepiej. Uważam, że tę rundę zakończymy jeszcze dwoma zwycięstwami, niestety m. in. waszym kosztem. Koniec końców runda jesienna w naszym wykonaniu była dobra, natomiast jako kibic polecam krytycznie podchodzić do informacji podawanych w Internecie. Czasem spotykam się z opiniami, że ktoś nie pamięta tak słabego meczu, odkąd kibicuje Rakowowi – wtedy wiem, że nie mamy o czym rozmawiać, bo sam doskonale pamiętam ciężkie czasy w naszej całkiem niedawnej historii.
A co sądzisz o formie GieKSy?
Wydaje się, że ten sezon jest dla was cięższy niż poprzedni, w roli beniaminka. Z drugiej strony takie mecze jak pucharowy z Jagiellonią pokazują, że w waszej drużynie jest potencjał i gdybyś zapytał mnie o kandydatów do spadku, to nie wskazałbym w tym gronie GieKSy. Myślę, że te niegdyś „ulubione” przez was pozycje 8-12 w 1. lidze są teraz w waszym zasięgu, jeśli chodzi o Ekstraklasę. Natomiast z zachwytem obserwuję kibicowski boom na GieKSę, spowodowany m.in. nowym stadionem. Miałem okazję być w waszym sklepie „Blaszok”, który wygląda okazale, co chwilę przychodzili ludzie nie tylko na zakupy, ale też pogadać i zapytać o bieżące sprawy. Gdyby taki stadion jak wasz powstał w Częstochowie, to również byłby to dla nas impuls do kibicowskiego rozwoju.
Pytając o GKS w tym sezonie, przeważały opinie, że głównym powodem słabszej formy na początku sezonu był transfer Oskara Repki. Jak ten zawodnik odnalazł się pod Jasną Górą?
Pierwsze wejście Repki do zespołu było bardzo dobre. Z czasem nieco przygasł, być może z tego względu, że Marek Papszun wymaga więcej niż w większości innych klubów, nie tyle w kwestii samego zaangażowania na boisku, ale przede wszystkim całej otoczki. Była taka sytuacja po naszym meczu z Górnikiem, przegranym u siebie 0:1, który był chyba najsłabszy w całej rundzie: gra była fatalna i gdy po meczu trener nie przebierał w słowach, to mocno oberwało się m. in. Repce. Oskar wylądował na ławce i było to trudne zderzenie z rzeczywistością Marka Papszuna. Być może w GieKSie wyglądało to inaczej – po porażce trener reagował w inny sposób, jak przystało na beniaminka, natomiast w Rakowie wylicza się każdy błąd. Sam nie zwracam dużej uwagi na aspekty piłkarskie, ale czytałem opinie, że w ostatnim meczu ze Śląskiem Repka był jednym z naszych najsłabszych ogniw. Dla mnie jest to piłkarz z ogromnym potencjałem, pozostaje jednak pytanie, czy na dłuższą metę dopasuje się do naszego stylu gry. Z drugiej strony za chwilę w Rakowie będzie nowy trener, więc rola Repki też może się zmienić.
Jest też piłkarz, który kiedyś próbował podbić Częstochowę, a dziś nie wyobrażamy sobie bez niego GieKSy. Uważasz, że patrząc na obecną formę Bartosza Nowaka, odpuszczenie go przez Raków było błędem?
Przede wszystkim Bartek jest fajnym człowiekiem – otwartym, uśmiechniętym, radosnym. Widać, że gra sprawia mu przyjemność. Trudno uważać jego transfer za błąd. Kiedyś przygotowałem dla trenera statystykę zawodników, którzy nie sprawdzili się w Rakowie – większość wylądowała w 2. lub 3. lidze. Tacy jak Nowak są wyjątkami, ale nie znam dokładnie kulis jego odejścia – może sam na to nalegał, a może naciskał agent. Ja widziałbym Bartka w Rakowie, ale w tamtym czasie rywalizacja na jego pozycji była ogromna. Ponadto czasem po prostu tak jest, że w jednym klubie zawodnik gaśnie, a gdzie indziej, przy innym trenerze rozkwita i taki transfer okazuje się strzałem w dziesiątkę.
„Gdy pojawiła się informacja, że Papszun wraca, miałem mieszane uczucia, zastanawiając się, czy jest szansa po raz drugi napisać tę samą historię” – to twoje słowa z naszej poprzedniej rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że twoje obawy były słuszne.
Mimo całego zamieszania, jakie od kilku tygodni trwa w Częstochowie, z Markiem Papszunem wciąż mam dobre relacje. Po jednym z ostatnich meczów porozmawiałem trochę dłużej z trenerem i poznałem jego punkt widzenia oraz odczucia co do obecnej sytuacji w klubie. Dlatego teraz, gdy spotykam się z innymi kibicami i słucham niepochlebnych opinii na temat trenera, to staram się tonować nastroje. Trener Papszun nie jest idealny ani bezbłędny, ale takie sprawy często mają drugie dno i nie inaczej jest w tym przypadku.
Po ewentualnym odejściu Marek Papszun zachowa status legendy?
Pod koniec jego pierwszej kadencji byłem wśród inicjatorów uroczystego pożegnania trenera w naszym kibicowskim lokalu, wręczyliśmy mu też piłkę z napisem „trener – legenda”. Żegnaliśmy go jak króla, tymczasem niedługo później on wrócił. To dowód na to, że zarząd nie był przygotowany na jego odejście, decydując się na Dawida Szwargę. Poza tym nastroje byłyby inne, gdyby w poprzednim sezonie Raków zdobył mistrzostwo. Nie każdemu pasuje praca z Markiem Papszunem, ale trzeba pamiętać, że w tym, co robi, jest profesjonalistą i nawet w sytuacji, gdy jedną nogą jest w Legii, to jego piłkarze wychodzą na boisko przygotowani i wygrywają kolejne mecze. Po pamiętnej konferencji wielu w to zwątpiło – pojawiły się głosy, że piłkarze będą grać przeciwko trenerowi. Z kolei po wysokich zwycięstwach z Rapidem i Arką ci sami ludzie mówili: wygrali, bo chcieli zrobić na złość Papszunowi. Można oszaleć…
Po deklaracji trenera o chęci trenowania Legii studziłeś na Twitterze gorące głowy częstochowskich kibiców. Jakie uczucia dominują – zawód czy zrozumienie?
Zdecydowanie negatywnie odebrano tę wypowiedź trenera, przede wszystkim co do miejsca i czasu. Natomiast ja patrzę na to w inny sposób. Owszem, trener mógł to rozegrać inaczej, ale z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, a niedługo później wypłynęłaby informacja o jego przejściu do Legii, to spotkałby się z zarzutem, że nas zdradził i ukrywał prawdę. Wszyscy wiemy, że Papszun jest Legionistą, warszawiakiem i prowadzenie stołecznych zawsze było jego marzeniem. W Częstochowie zrobił kawał dobrej roboty, dlatego nie widzę w jego słowach aż tak dużej sensacji, jak przedstawiają to media.
Kwestia „transferu” Papszuna do Legii jest już oficjalna?
Nie mam pojęcia. Oficjalne jest porozumienie Rakowa z Łukaszem Tomczykiem – trenerem Polonii Bytom. Było już wiele wersji rozwoju sytuacji, natomiast jeśli miałbym obstawiać, to moim zdaniem Papszun zostanie w Częstochowie do końca rundy (kilka godzin później taką informację podał Tomasz Włodarczyk w serwisie meczyki.pl – przyp. red.).
W ostatnich tygodniach forma zarówno Rakowa, jak i GKS-u wyraźnie poszła w górę. To, co jeszcze nas łączy, to lanie od ostatniego w tabeli Piasta Gliwice. Jak do tego doszło w Częstochowie?
Na ten temat nie powiem zbyt wiele, bo choć w ciągu ostatnich 18 sezonów opuściłem zaledwie siedem domowych meczów Rakowa, to właśnie z Piastem był jeden z nich. Ani go nie oglądałem, ani też nie analizowałem tej porażki. Po pierwsze, Daniel Myśliwiec jest dobrym trenerem i szybko odcisnął swoje piętno na drużynie, a po drugie liga jest mega wyrównana i nawet tak niskie miejsce w tabeli jak Piasta nie znaczy, że nie potrafią się odgryźć. Inna sprawa, że Rakowowi zawsze lepiej gra się z drużynami z czołówki – nie wiem, czy to kwestia motywacji, czy czegoś innego. Mimo że Piast zdobył 6 punktów z naszymi drużynami, to uważam, że w końcowym rozrachunku znajdzie się mimo wszystko w trójce spadkowiczów.
Jeśli natomiast chodzi o czołówkę ligi, to wielokrotnie podkreśla się w mediach postawę Jagiellonii, która dobrze prezentuje się we wszystkich rozgrywkach. Tymczasem Raków radzi sobie równie dobrze, o ile nie lepiej, bo w przeciwieństwie do Jagi nadal ma szansę na Puchar Polski. Cele na ten sezon pozostają niezmienne?
Zdecydowanie. Zarówno trener, jak i piłkarze zarabiają takie pieniądze, że nie ma innego celu jak mistrzostwo. Pochwały dla Jagiellonii przypominają mi laurki dla Rakowa przy okazji marszu z 1. ligi do Ekstraklasy – jak to wszystko było doskonale poukładane. Jaga wygląda nawet lepiej – ogromny stadion, odpowiednie zaplecze infrastrukturalne i kibicowskie. Z kolei Raków jest w Polsce wyśmiewany przede wszystkim za brak stadionu. Mieliśmy swoje pięć minut zachwytów w mediach, a teraz każdy gorszy moment jest dodatkowo rozdmuchiwany. Nic się jednak nie zmienia: zarówno mistrzostwo, jak i Puchar Polski są dla nas mega ważne. Do tego jak najdłuższa gra w Lidze Konferencji. Po to sztab liczy tylu ludzi, by odpowiednio przygotować zespół do wszystkich rozgrywek, a wyniki muszą przyjść. Tym bardziej że w Pucharze robi się powoli autostrada do finału.
Musicie tylko uważać, by nie utknąć na bramkach z napisem „GKS Katowice”, ale przy odpowiednim zrządzeniu losu być może jeszcze będzie okazja o tym porozmawiać. Tymczasem skupiacie się na lidze i rozgrywkach europejskich. Czujecie się już w Sosnowcu jak u siebie?
W żadnym wypadku. Nie było tak ani w Bełchatowie, ani teraz w Sosnowcu. Trzeba być wdzięcznym włodarzom obu miast, że Raków miał gdzie grać, ale nie da się czuć dobrze poza Częstochową. Niby to tylko 60 kilometrów, ale każdy mecz w Sosnowcu bardziej przypomina bliski wyjazd niż mecz u siebie. Ciężko przyciągnąć tłumy na takie mecze, szczególnie tych najmłodszych – w Częstochowie byłoby to dużo prostsze. Sam stadion jest kapitalny do oglądania meczu, natomiast u siebie będziemy tylko w Częstochowie, choć na ten moment jest to nierealne. I pewnie w ciągu najbliższych lat się to nie zmieni.
Mimo że spodziewam się odpowiedzi, to i tak zadam ci to samo pytanie, co ostatnio: co nowego dzieje się w sprawie stadionu dla Rakowa?
Odpowiadam tak samo: nic się nie dzieje. Jakieś rozmowy się toczą, ale dopóki nie zobaczymy łopat na terenie budowy, to nie uwierzymy w żadne obietnice. Nie da się ukryć, że blokuje to rozwój klubu i Marek Papszun musi czuć to samo. Za każdym razem słyszy od prezesa, że rozmowy z Miastem są w toku – po pięciu czy sześciu latach można mieć już tego dość.
W poprzednim sezonie typowałeś gładkie 3:0 dla Rakowa w Częstochowie, tymczasem mecz potoczył się zupełnie inaczej.
Rzeczywiście, mój typ się nie sprawdził i po meczu śmiałem się w duchu, co ze mnie za znawca. Moim zdaniem tym meczem przegraliśmy mistrzostwo Polski, więc po czasie zabolało podwójnie. Szczególnie nie lubię przegrywać z Legią, Widzewem czy Lechem, a tutaj przyszła porażka z beniaminkiem. Mówi się trudno, bo takie wpadki się zdarzają. Myślę, że w najbliższą niedzielę 3:0 dla nas już musi być. Raków jest w gazie, a GieKSa będzie delikatnie podmęczona pojedynkiem z Jagiellonią, który musiał was sporo kosztować. Raków też co prawda grał ze Śląskiem, ale moim zdaniem wyglądało to trochę tak, jakby grał na pół gwizdka. Dlatego forma fizyczna będzie działać na naszą korzyść.
Wiem, że byłeś na Nowej Bukowej w pierwszej kolejce tego sezonu. Jak wrażenia?
Jak wspominałem w naszej poprzedniej rozmowie, tylko raz miałem okazję być na starej Bukowej – załapałem się na ostatni wyjazd w ubiegłym roku. W tym sezonie wiedziałem, że z powodu narodzin dziecka będę musiał odpuścić część wyjazdów, dlatego ucieszyłem się, że do Katowic jechaliśmy na samym początku i zdążyłem się do was wybrać. Miałem podobne odczucia jak z meczu w Lublinie – imponujący stadion, wszyscy ubrani na żółto, mnóstwo ludzi i kapitalny doping. Wielokrotnie podkreślałem, że doping ekip ze Śląska, takich jak GieKSa czy Górnik, to ścisły top w Polsce. Co do samego meczu to nie powiem za wiele, bo nie należę do tych, którzy szczególnie skupiają się na analizie boiskowych wydarzeń, najważniejsze było zwycięstwo 1:0. Cały wyjazd wspominam więc bardzo dobrze, z wyjątkiem incydentu z rozpylonym gazem, który wprowadził trochę zamieszania.
Felietony Piłka nożna
Plusy i minusy po Rakowie
Po meczu z Rakowem można było odnieść wrażenie, że ktoś przewinął taśmę o kilka kolejek wstecz i z powrotem wrzucił GieKSę w tryb „mecz do ukłucia, ale nie do wygrania”. To nie był występ fatalny, ale zdecydowanie taki, który pozostawia po sobie uczucie niedosytu.
Kilka naprawdę obiecujących momentów w pierwszej połowie, trzy sytuacje, które aż prosiły się o lepsze ostatnie podanie lub dokładniejszy strzał, a jednocześnie za mało konsekwencji, by z Częstochowy wywieźć choćby punkt. Raków – drużyna w formie, w gazie, z szeroką kadrą – przycisnął po przerwie i to wystarczyło na jedno trafienie. Problem w tym, że my nie wykorzystaliśmy swoich szans wtedy, gdy mieliśmy ku temu przestrzeń. Zapraszam na plusy i minusy po meczu z Rakowem.
Plusy:
+ Pomysł na mecz w pierwszej połowie
Raków nie dominował od początku. GieKSa bardzo dobrze wyglądała w pressingu i w szybkim wyprowadzaniu piłki. Były momenty, w których to katowiczanie wyglądali dojrzalej – szczególnie do 30. minuty. Szkoda tylko, że z tego pomysłu nie udało się „wcisnąć” bramki.
+ Jędrych i Klemenz
W pierwszych 30 minutach GieKSa miała sytuacje… po stałych fragmentach i dobitkach właśnie środkowych obrońców. Jędrych dwa razy huknął z powietrza tak, że gdyby piłka zeszła, choć o pół metra, mielibyśmy kandydata do gola kolejki. Klemenz czyścił kluczowe akcje Rakowa – chociażby Makucha z 19. minuty. Solidny występ tej dwójki, szczególnie w pierwszej połowie.
Minusy:
– Niewykorzystane setki
To jest największy grzech tego meczu. Sytuacja 3 na 1 w 37. minucie – Zrel’ák mógł strzelić albo wystawić, a nie zrobił… niczego. W drugiej połowie Marković z pięciu metrów trafił w poprzeczkę, mając przed sobą pół bramki. W takim spotkaniu, jeśli masz 2-3 okazje, to musisz coś z nich zrobić, jeśli chcesz myśleć o wygranej.
– Statyczna reakcja przy straconej bramce
To był gol, którego można było uniknąć, bo sama akcja nie była wybitnie skomplikowana. Niestety Galan był spóźniony, a Brunes zupełnie niekryty. Raków przyspieszył w drugiej połowie, ale to nie był jakiś huragan – po prostu konsekwentna i cierpliwa gra.
– Głęboko i chaotycznie w drugiej połowie
Po 60. minucie w zasadzie przestaliśmy utrzymywać piłkę. Oderwane akcje, straty, chaos, brak wyjścia do pressingu. Raków to wykorzystał i zamknął GieKSę na długie minuty. Paradoksalnie – nie tworzyli sytuacji seryjnie, ale całkowicie przejęli inicjatywę. A my nie potrafiliśmy odpowiedzieć.
Podsumowanie:
GKS nie zagrał w Częstochowie meczu złego. Zagrał mecz… do wzięcia. I właśnie dlatego jest tyle rozczarowania.
To spotkanie nie zmienia obrazu całej jesieni. Wręcz przeciwnie – potwierdza, że ta drużyna gra dobrze. 6 zwycięstw w 7 ostatnich meczach przed Rakowem to nie przypadek. 20 punktów po jesieni w tak spłaszczonej tabeli to naprawdę solidny wynik. GieKSa po fatalnym starcie wróciła do ligi z jakością.
Ten mecz można było zremisować. Można było nawet wygrać. Nie udało się – ale też nie ma tu powodu, by bić na alarm. Przy takiej dyspozycji, jak z Motoru, Korony, Niecieczy, Jagiellonii, Pogoni czy w pierwszej połowie z Rakowem – GKS będzie punktował. Wiosna zacznie się praktycznie od zera, bo cała dolna połowa tabeli wciągnęła się w walkę o utrzymanie.
GieKSiarz
Piłka nożna
Nowa Bukowa pisze swoją historię
Gdy wydaje nam się, że i tak dużo przeżyliśmy w tym roku, GieKSa dokłada kolejną cegiełkę. Do wspomnień. Do historii. Do legendy. Rok 2025 to kolejny, który będziemy mogli wspominać z rozrzewnieniem i dumą. To nie jest jeszcze podsumowanie, bo czeka nas niedzielny mecz z Rakowem Częstochowa. Ale to, jak szybko Nowa Bukowa zaczęła pisać swoją historię, jest po prostu ewenementem. Ten stadion to już nie nowość i ciekawostka. To miejsce, w którym JUŻ przeżyliśmy piękne chwile, o których będziemy pamiętać na zawsze.
Wczorajsze późne popołudnie i wieczór było magiczne. Nie pamiętam tak głośnych i długich podziękowań i świętowania po meczu. Mimo mniejszej niż na meczach ligowych frekwencji było w tym tyle esencji, a euforia utrzymująca się po bramce Bartosza Nowaka była ciągle wyczuwalna. Nasz zespół osiągnął naprawdę wielki sukces ogrywając – nie waham się tego określenia użyć – obecnie najlepszą drużynę w Polsce. Tak, Jaga mimo chwilowego zawahania (które i tak nie jest naznaczone porażkami), jest w mojej opinii najlepiej i najrówniej grającą drużyną naszej ekstraklasy. I co najlepsze – GieKSa wygrała ten mecz zasłużenie. Znów żelaznym realizowaniem taktyki i przede wszystkim efektywnością w działaniu. Piłkarze Jagi dwoili się i troili próbując wejść w nasze pole karne, a wręcz bramkowe, ale zaraz mieli naprzeciw siebie gąszcz nóg i tułowi katowickich rywali. Nasi piłkarze byli jak smok, któremu w momencie obcięcia jednej nogi (czytaj minięciu jednego przeciwnika), wyrastały trzy nowe. Przez to Jaga nie stworzyła sobie bardzo klarownych sytuacji. Było kilka zamieszań, kilka strzałów z dystansu, kilka interwencji Strączka. Ale summa summarum, podobnie, jak w meczu z Pogonią, zagrożenia wielkiego z tej ofensywy Jagi nie było.
Pan Piłkarz Bartosz Nowak… Boże. Przecież to jest obecnie najlepszy piłkarz ekstraklasy. Inteligencja i efektywność tego zawodnika sprawia, że śmiało może on kandydować do najlepszego piłkarza GKS w ostatnim dwudziestoleciu. Przy czym nie mówimy tu o dorobku, długiej grze, tylko walorach czysto piłkarskich. Uważam, że od czasu Przemysława Pitrego nie mieliśmy tak dobrego zawodnika, tyle że Bartek i od tego zawodnika jest dużo lepszy. To inny poziom, inna liga. Cieszmy się, że mamy takiego piłkarza w swoich szeregach. W poprzednim sezonie trochę kręciliśmy nosem, bo choć zawodnik imponował swoimi niekonwencjonalnymi zagraniami i również był efektywny, zaliczał asysty, to jakoś mieliśmy wrażenie, że jest tego za mało, jak na jego potencjał. Teraz ten potencjał wybuchł ze zdwojoną siłą. Zawodnik jest to wprost doskonały i dla takich ludzi dzieci zaczynają się interesować piłką nożną i wieszają plakaty nad łóżkiem. Po prostu mistrz.
W wywiadzie dla GieKSaTV Bartek powiedział, że pierwsza bramka to w zdecydowanej większości zasługa Marcela Wędrychowskiego. Mam z tym stwierdzeniem problem, bo zgadzam się, ale nie do końca. To znaczy uważam, że większość zasługi w tym golu jest i Marcela, i Bartka. Wiem, że to wbrew logice, ale trudno. Zaraz się skupię na Marcelu, ale to co zrobił Bartosz tym minięcie na spokoju przeciwnika to też był majstersztyk. Przecież gdyby uderzył od razu, ryzykowałby trafieniem w blokujących przeciwników. A tak zamarkował strzał, nawinął i już nie miał żadnych przeszkód, by trafić do siatki. To był jego kunszt. Wielu piłkarzy stosuje nadmierne dryblingi, nawet w takich sytuacjach, ale często są one zupełnie bez sensu. Tutaj było to działanie w ściśle określonym celu – zwiększenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki. I to się udało perfekcyjnie.
W pierwszej połowie Bartek często stosował taki subtelny pressing, próbował przewidzieć błąd rywala, więc gdy Piekutowski miał piłkę, robił taki ruch, to w lewo, to w prawo, by ewentualnie przeciąć piłkę. Dosłownie pomyślałem sobie wtedy, że mało prawdopodobne jest, że coś takiego się uda, ale po chwili przyszła druga myśl: Pan Piłkarz Bartosz Nowak wie, co robi i skoro tak robi, to jest duża szansa, że w końcu będzie z tego efekt. I choć nie bezpośrednio, to jednak taki błąd przeciwnika wykorzystał właśnie Marcel Wędrychowski. To jak katowicki De Bruyne wyczuł i doskoczył do golkipera gości, to też była klasa. Liczyła się szybkość. I oczywiście geneza tego gola jest po stronie Marcela. A potem był już kunszt Nowego.
W ataku zagrał tym razem Ilja Szkurin. Zawodnik przepychał się z rywalami, walczył. Sytuacji przez sporą część meczu nie miał. Ale jak już przyszło do pokazania swoich umiejętności, to i tu Białorusin spisał się świetnie. Najpierw świetne przyjęcie klatką, potem asysta oczywiście od Nowaka, no i pozostało już pewne wykończenie. Choć przyznam, że bardziej niż ten gol, podobało mi się zachowanie Ilji, przy golu na 3:1. Poszedł jak ten dzik na Vitala i już sam nie wiem, czy nasz zawodnik dziubnął tę piłkę czy rywal, ale ta agresja to było coś wspaniałego i doprowadziła ona do tego, że piłka trafiła pod nogi Nowaka, a ten – znów w wybitny sposób – strzelił niczym bilą do łuzy. W ogóle mam wrażenie między Szkurinem, a Nowakiem jest jakaś chemia, to jak współpracują i cieszą się wspólnie po bramkach, ten uśmiech na ustach i radość – coś pięknego. A Ilja w ogóle jeszcze punktuje u mnie dodatkowo tym, że ma kota – ale to już prywata 😉
Około 80. minuty byłem też pod wrażeniem jednej rzeczy i bardzo ceniłem nasz zespół. Mianowicie za to, że nie cofnęliśmy się do głębokiej defensywy. Oczywiście kilka razy byliśmy bardzo głęboko, bo Jaga rzuciła na nas wszystkie siły, do Imaza dołączyli Pululu czy Pietuszewski i mając dwubramkową stratę, logicznym było, że ruszą na nas. I czasem zakotłuje się w polu karnym. Jednak GieKSa starała się jak tylko mogła oddalić grę i dość często to się udawało. Ceniłem to dlatego, bo nieraz w takiej sytuacji zespoły cofają się już na stałe w swoją szesnastkę i tylko czekają na wymiar kary. Zamiast po prostu grać swoje. Powiedziałem sobie wtedy w duchu – właśnie w tej 80. minucie – że jeśli GKS straci dwa gole, to nie będę miał żadnych pretensji za ten sposób gry, bo ostatecznie to zmniejsza ryzyko utraty bramek, a nie zwiększa. Ostatecznie Jagiellonia strzeliła gola z rzutu karnego, bo Rafał Strączek w drugim meczu z rzędu znokautował rywala (poprzednio Kuuska, teraz Pozo), ale to była jedyna bramka gości w tym spotkaniu. I Rafał się do tego przyczynił również, broniąc dobrze i pewnie.
Ten mecz miał kilka analogii ze spotkaniem z ekstraklasy z poprzedniego sezonu. Znów wygraliśmy 3:1. Znów gola strzelił Pululu. I znowu katowiczanie zdobyli bramkę po fatalnym błędzie rywali w wyprowadzaniu piłki. Wtedy Nowak odebrał piłkę Halitiemu i gola strzelił Adrian Błąd, tym razem to Nowy był egzekutorem po świetnym odebraniu od Piekutowskiego. I znów euforia.
Dodajmy, że to już druga bramka w tym sezonie, w której nasz piłkarz odbiera piłkę bramkarzowi przeciwnika. W Płocku Rafałowi Leszczyńskiemu futbolówkę sprzed nosa zgarnął Marcin Wasielewski. Pressing się opłaca!
Nie zapominajmy też o świetnej defensywie naszej drużyny. To była kontynuacja gry z meczu z Pogonią. Poświęcenie, żółty (w tym przypadku czarny) mur naszych piłkarzy, wślizgi, bloki i wybloki. To co było naszym mankamentem na początku sezonu, w dwóch ostatnich meczach stało się chlubą. Nasz zespół znakomicie gra w obronie. A jeśli dołożymy do tego fakt, że nie opieramy się tylko na kontrach, tylko budujemy ciekawie swoje akcje ofensywne, można powiedzieć, że rozwój tej drużyny trwa w najlepsze.
Kolejnym naszym problemem były tracone nałogowo bramki do szatni. Już o tym zapomnieliśmy, choć Pululu akurat trafił na kilka minut przed końcem. Ale ostatnio mamy mecze na zero z tyłu, tych goli do szatni też po prostu nie zaliczamy. A tymczasem trend się odwrócił. Gdy ja się cieszyłem, że mamy spokojne 0:0 do przerwy i jedna minuta doliczona, GieKSa przeprowadziła swoją skuteczną akcję. Dla mnie to był totalny bonus, bo mentalnie byłem przy remisie do przerwy. A potem w doliczonym czasie całego meczu Bartosz ponownie strzelił gola.
Euforia po tej bramce była niebywała. Z wszystkich spadło ciśnienie. Te okrzyki „GKS! GKS!” i „Loooo, lolo loooooooo” po bramce przypominały stare czasy, jeszcze z lat 90., kiedy właśnie tak celebrowało się bramki. Absolutnie piękna sprawa.
Trener oczywiście na konferencji jest „oficjalny”, więc gdy zapytałem go, czy ma satysfakcję, że utarli nosa Jagiellonii za ten mecz ligowy, który się nie odbył powiedział, że nie rozpatruje tego w takich kategoriach. Za to my, jako kibice możemy – bo to też jest kwintesencja kibicowania, takiego bym powiedział w stylu angielski, czyli takie prztyczki, docinki. Więc troszkę Jaga dostała za swoje za to, że nie przygotowali boiska i lekceważąco podeszli zarówno do naszej drużyny, jak i kibiców, którzy do Białegostoku przyjechali. Chytry traci. Więc nie było co kombinować, trzeba było w tamtą niedzielę zagrać. Choć może Jaga wiedziała, co ją czeka i po prostu się bała?…
Myślałem o takim performancie, żeby trenerowi Siemieńcowi wręczyć łopatę do odśnieżania po meczu, ale stwierdziłem, że nie będę takich cyrków robił, choć wydaje mi się to całkiem zabawne (ach, pamiętny Puchar Pepco). Jednak nawet gdybym już miał sprzęt przygotowany, to w ostatniej chwili bym zrezygnował. Widząc przybitego trenera gości, włączyłaby mi się empatia i po prostu bym mu już nie dowalał. Poza tym mógłbym z tej konfrontacji nie wyjść żywy 😉
Jesteśmy w ćwierćfinale. Po raz pierwszy od 21 lat. W końcu po latach upokorzeń, kompromitacji i pucharowych dramatów, przeszliśmy już trzy rundy i zagramy na wiosnę w tych rozgrywkach. Czy znów naszym przeciwnikiem będzie ekipa z ekstraklasy? A może jakaś drużyna z niższej ligi? W ósemce znalazły się Avia Świdnik, Zawisza Bydgoszcz i Chojniczanka. To byłyby bardzo ciekawe opcje. W każdym razie droga na Narodowy zrobiła się realna. Trzeba będzie walczyć o to ze wszystkich sił.
W niedzielę Raków. Na zakończenie roku. GKS Katowice ma obecnie sześć zwycięstw w siedmiu ostatnich meczach. Bilans to znakomity. Trochę osób wieszczyło, że po porażce z Piastem w pozostałych spotkaniach nie zdobędziemy już żadnych punktów, że wszystko przegramy. Tymczasem mecz w Białymstoku się nie odbył, a potem z Pogonią i Jagą GKS po bardzo dobrej grze odniósł zwycięstwa. Naprawdę – wierzmy w tę drużynę.
Oczywiście z Rakowem łatwo nie będzie, bo piłkarze Marka Papszuna złapali dobry rytm. Odprawili z kwitkiem Rapid Wiedeń i Arkę strzelając im po cztery gole, wyeliminowali także Śląsk Wrocław. Więc przeciwnik jest trudny, ale przecież w lutym pokonaliśmy go w Częstochowie. A GieKSa jest na tyle w dobrej dyspozycji, że nie ma powodów, by nie wierzyć, że przy Limanowskiego nasz zespół nie jest w stanie grać o zwycięstwo.


Mecza
22 czerwca 2017 at 16:43
Wszytsko fajnie ale wyjazd zagraniczny zimą powinien być zakazany. Przecież te sparingi trzeba rozgrywać w błocie po kostki z drużynami drwali bo tak będzie początek wiosny wyglądał a nie na dywaniku z jakimiś Gruzinami. Tu nawet o kasę nie chodzi a o wnioski.
psz
22 czerwca 2017 at 17:02
Prawy obrońca, stoper, środkowy pomocnik, a co ze skrzydłowymi?
kibic bce
22 czerwca 2017 at 17:51
Kurna nie kumam 2 druzyna kula u nogi? To skad mamy brac swoich graczy do 1 druzyny?
Mozs kierunek mlodziez z Banika, Gwarka lub stadionu slaskiego?
Sparing partnerzy powinni byc mocniejsi.
Mecza
22 czerwca 2017 at 20:06
@kibic bce, kwestia finansów. Gdyby była kasa to rezerwy potentata 1 ligowego powinny grać w 2, najgorzej 3 lidze. Ekstraklasa czyli w 1 lidze. W ekstraklasie widzę odchodzą od rezerw i je likwidują albo zupełnie zapuszczają (jak u nas) Kwestia oszczędności, łatwiej wypożyczyć ligę niżej zawodnika i w dodatku pensję ktoś mu płaci albo jej część niż utrzymywać ligową drużynę na poziomie 1,2 czy 3 ligi.
Mecza
22 czerwca 2017 at 20:08
Dodam że w rezerwach raczej powinno być miejsce max dla 23 latków a nie spotkanie weekendowe 30 latków którzy zostali skreśleni i czekają na koniec kontraktu.
Mecza
22 czerwca 2017 at 20:14
Co do transferów ciekawa 4 zawodników odchodzi z Cracovii: Polczak, Brzyski, Budziński a Cetnarskiego można wypożyczyć. Nie wiem jak finanse i ambicje zawodnika na najbliższy sezon ale Polczak mógłby wrócić…
Mecza
22 czerwca 2017 at 21:55
@Redakcja, caly wywiad ok dziękuję i Motała nie mógł o wszystkim powiedzieć albo o wszystkich ale jak już coś zaczął a nie dopowiedział to chciałbym aby redakcja sama doszła do tego. Jakich innych dwóch trenerów Motała rekomendował do objęcia stanowiska którzy już podjęli pracę w dobrych klubach i mieli sukcesy w postaci awansów? Nie jestem dziennikarzem aby śledziić to tak dokładnie ale ja nie znam takich chyba a jeśli takowa wypowiedź jest ściemą to natychmiast trzeba Panu podziękować chociaż mówi bardzo poprawnie ale My wszyscy mamy już dość bajkopisarzy. Kolejny wątek dla redakcji,
Kto zimą wybrał bytovię zamiast GKS?
Mecza
22 czerwca 2017 at 21:58
Na 90minut wyszło mi że jakiś małolat co grał ostatnio we Włoszech z co z trenerami?
kosa
23 czerwca 2017 at 00:49
@Mecza
Menedżer nie chciał zdradzić nazwisk, ale sądzę, że był to Ireneusz Mamrot (tego jestem pewny) i Mariusz Rumak. W trakcie wywiadu odniosłem wrażenie, że pierwszoligowe realia i sukces w postaci awansów niekoniecznie dotyczył całej trójki trenerów. Przy spisywaniu tak po prostu wyszło.
Co do gracza, który wybrał Bytovię, to rzeczywiście tego tematu nie pociągnęliśmy, ale jakoś był dla nas mało ważny (przy natłoku innych informacji). Był to Filip Modelski.
Mecza
23 czerwca 2017 at 06:35
Dzięki Kosa za odp. Co do trenera całe szczęście że nie Rumak bo nie widzę różnic większych z Brzęczkiem. O ile pamiętam dobrze to w całej tej jego „karierze” miał jedną rundę wiosenną dobrą z Zawiszą w ekstraklasie, paradoksalnie spadł wtedy.
Irishman
23 czerwca 2017 at 08:55
Dzięki dla Redakcji za fajny wywiad. W tej części już znacznie więcej konkretów niż w pierwszej ale… w sumie to nawet dobrze, bo już czas pomyśleć o przyszłości zamiast ciągle wracać do przeszłości i babrać się w tym syfie, który musieliśmy znów przeżywać.
Moim zdaniem:
1. Wyjazdy na zgrupowania
Latem oczywiście bez sensu. W Polsce infrastruktura sportowa jest coraz lepsza. Zastanowiłbym się natomiast nad obozem gdzieś w górach. I nie chodzi o to, żeby piłkarze mieli biegać na Giewont, bo się zajadą. Tylko kiedyś czytałem, że potem, po powrocie na niższe tereny w organizmie następują w sposób naturalny procesy poprawiające wydolność organizmu. Ale to musiałby się wypowiedzieć jakiś fachowiec.
Zimą natomiast jest sens, aby potrenować gdzieś w dobrych warunkach tylko trzeba odpowiednio wcześniej wrócić, żeby jeszcze pograć parę sparingów i zaaklimatyzować się oraz przyzwyczaić do naszych, zimowych warunków.
2. Drużyna rezerw
Tu chyba dyrektor miał na myśli nie to, że II drużyna to w ogóle jest kula u nogi, tylko, ze taką była i że trzeba to zmienić.
Tylko, że tutaj trener musi chcieć ją w jakiś sposób wykorzystać.
3. Transfery
Oczywiście trzeba wręcz przebudować całą defensywę – oby bez Prażnovskiego i Wisio.
Koniecznie potrzebna jest konkurencja dla Zejdlera i Kalinkowskiego, bo chłopaki osiedli na laurach.
Na skrzydła mamy Mandrysza i Cerimagicia (pod warunkiem, że będzie zdrowy, a Prokić otrzyma w końcu obywatelstwo) – uważam, że to zdecydowanie za mało, tym bardziej przy odejsciu Alana.
Środek, pod warunkiem, że Zejdler przypomni sobie jak grał na jesieni (co może być łatwiejsze gdy na swoją pozycję powróci Foszmańczyk) jest w miarę mocny.
W ataku sam Prokić, to także zdecydowanie za mało. Nie wiadomo bowiem, czy zostanie Lebedyński, natomiast forma Goncerza stoi pod ogromnym znakiem zapytania.
No i oczywiście trzeba koniecznie pozyskać młodzieżowca.
Tomek
23 czerwca 2017 at 10:48
Ten wywiad jest tak naprawdę potwierdzeniem tego całego marazmu decyzyjnego Cygana. Jak można tolerować cały czas sytuację z rezerwami. Jak można tolerować było brzęczka do konca pomimo tego że ewidentnie było widać że nic z tego nie będzie. Gdyby Cygan pozbył sie go po podbeskidziu coś by jeszcze z tego było. Swoją drogą widać że Cygan nie ma żadnego rozeznania co do kompetencji trenerskich skoro zatrudnił taką miernotę i nie reagował na nic. Dla mnie Cygan to pierwsza osoba do odstrzału i najsłabsze ogniwo GKS. No ale może spac spokojnie bo ma układy
stefan
23 czerwca 2017 at 13:36
Tomek , Cygan słucha od dawna swoich doradców , ale jako ze jego wiedza jest bardzo mała , wychodzi na ty, jak na twoim podsumowaniu.
Mecza
23 czerwca 2017 at 17:43
Nie bronię Cygana ale prezes nie musi się znać na piłce aby dobrze zarządzać klubem, mało tego nawet nie powinien zbyt zagłębiać się w szczegóły aby unikać kibicowskich emocji. Wypłaty są na czas, kartki żółte dobrze policzone itd, itp. Dobry prezes ma całościowo ogarniać funkcjonowanie klubu a nie odpowiadać za bzdety, od tego są specjaliści. OK prezes odpowiada za wybór tych specjalistów ale Motała (dział sportowy) tak naprawdę pracuje w Katowicach 18 miesięcy mniej więcej, czego oczekiwaliście na już? Przebudował znacznie drużynę która była blisko awansu ale nie wyszło. Czy są wtopy w innych działach funkcjonowania klubu? Nie słyszałem. Co do Motały, dlaczego nowy kontrakt z Mateuszem Abramowiczem nie został podpisany już zimą skoro odpalił pozytywnie? Jedyne usprawiedliwienie to że zawodnik nie chciał no chyba że po wejściu do Ex celowaliśmy w Szczęsnego.
Mecza
23 czerwca 2017 at 17:52
Zapomniałem dodać że w ekstraklasie nadal funkcjonują ciamajdy które kartki źle liczą, nie wysyłają wypłaty na czas chociaż mają środki, albo nadal korumpują innych i w dodatku dostają podwyżki i awans sportowy. To jest nasza piłka. Zostawcie Cygana w spokoju (na razie)bo od strony organizacyjnej daje radę a życie pokazuje że nawet jak się ma kasę na funkcjonowanie zapewnioną można nieudolnie działać w tematach poza sportowych.
tomek
23 czerwca 2017 at 21:47
Mecza podziwiam twoj brak rozsadku. Czlowieku jak jestes na czele organizacji to sukcesy ida na twoje konto tak samo jak porazki. Cygan ma same porazki i tego nie zmienisz. Tynie widisz ze to chlop bez jaj
Mecza
24 czerwca 2017 at 22:21
@Tomek, Cygan miał porażkę sportową przy piłce, nie można pisać że pasmo samych porażek.88