Siatkówka
Z kim zagra GieKSa? – Espadon Szczecin
Kto chciałby sobie przypomnieć lub zapoznać się z historią klubu ze Szczecina, może to zrobić tutaj.
Drużyna Espadonu, podobnie jak nasz GKS, jest beniaminkiem tej ligi, ale w przeciwieństwie do GieKSy, nikt ze środowiska szczecińskiej siatkówki nie może być zadowolony z postawy ekipy ze Szczecina. Po 23 rozegranych kolejkach Espadon odniósł zaledwie 5 zwycięstw, a ściślej mówiąc to 4, bo przypomnijmy przecież, że zapisano im trzy punkty za zwycięstwo przy zielonym stoliku. Był to walkower w przegranym meczu ze Skrą, za udział jednego obcokrajowca za dużo w… jednej akcji seta. Nie licząc tego „zwycięstwa” to Espadon rozpoczął sezon od… 9 porażek z rzędu i mocno dzierżył w dłoni czerwoną latarnię. Pierwsza wygrana w 10 kolejce z Łuczniczką 3:2 zapoczątkowała najlepszy okres w grze szczecinian, kiedy to wygrali 3 mecze z rzędu na własnym parkiecie (plus z AZS-em Częstochowa 3:2 oraz z Effectorem 3:0). Co ciekawe właśnie w tym czasie nastąpiła zmiana szkoleniowca, gdy po meczu 13 kolejki z BBTS-em Bielsko-Biała, a przed spotkaniem z Effectorem, zwolniono serbskiego trenera Milana Simojlovicia zastępując go jego asystentem Michałem Gogolem. Wtedy też nastąpiła znaczna poprawa jakości gry Espadonu, ale mimo pochwał ze strony ekspertów, nie przełożyło się to większą ilość zwycięstw. Znów szczecinianie mieli pasmo 5 porażek z rzędu i po pokonaniu kielczan, udało im się wygrać jeszcze tylko raz, a miało to miejsce w 20 kolejce gdy sensacyjnie pokonali 3:1 LOTOS, przedłużając tym samym serię wygranych u siebie do czterech. Gdy gra Espadonu na własnym parkiecie wyglądała jeszcze w miarę przyzwoicie, to postawa w meczach wyjazdowych otarła się o śmieszność, no bo jak inaczej skomentować bilans przegranych wszystkich meczów na obcym terenie! Biorąc pod uwagę postawę szczecinian w tej części sezonu oraz to co się działo w całej lidze, to z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że pozostanie im walka na koniec sezonu o miejsca 15-16, a co za tym idzie o uniknięcie występu w barażu z drużyną pierwszoligową.
Dlaczego gra i wyniki Espadonu są właśnie takie? Przecież miano w Szczecinie ambitne plany, może nie na podbój tej ligi, ale spokojne usadowienie się w środkowej części tabeli. Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu duże grono „fachowców” siatkarskich było święcie przekonanych o większej sile i potencjale zespołu szczecińskiego w porównaniu do naszej GieKSy. Jakże się mocno pomylili. Bez dwóch zdań główną przyczyną były chybione transfery. Żaden klub w PlusLidze w trakcie sezonu tak mocno nie zmieniał swojej kadry. Już po pierwszym! meczu znaleziono kozła ofiarnego w postaci bułgarskiego rozgrywającego Georgi Bratojewa, którego nadzwyczaj szybko wyrzucono z drużyny. Na jego miejsce sprowadzono serbskiego „emeryta” Veljko Petkovicia, którego zaledwie po ośmiu rozegranych meczach też się pozbyto, sprowadzając i dając szansę na grę już czwartemu rozgrywającemu, tym razem Polakowi, Michałowi Kozłowskiemu z AS Cannes. Dodatkowo jeszcze po pierwszej rundzie odszedł niezadowolony ze zbyt małej ilości gry w lidze, serbski przyjmujący Ivan Borovnjak, a na jego miejsce wypożyczono z Resovii, Dominika Depowskiego. Jakby tego było mało kontuzje wykluczyły z gry na pewien okres czasu, bułgarskiego atakującego Danaiła Miłuszewa oraz polskich byłych reprezentantów kraju, Michała Ruciaka oraz Marcina Wikę. Tak więc jak widać kompletnie nie trafiono z transferami, gdzie z wątpliwej klasą sportową obcokrajowców oraz doświadczonych acz odcinających już kupony ze swojej kariery Polaków, próbowano stworzyć team, drużynę zgraną i zdolną do nawiązania walki w PlusLidze. W takich okolicznościach trudno było o wypracowanie odpowiedniej formy sportowej i takie są teraz tego efekty. Najmniej pretensji oraz na wyróżnienie wśród graczy Espadonu zasłużył tylko jeden siatkarz, ten na którego wcale nie liczono. Chodzi oczywiście o atakującego Bartłomieja Klutha, który przypomnijmy poprzedni sezon spędził na parkietach pierwszoligowych w przeciętnym klubie KPS-ie Kęty. Kluth zdobył dotychczas aż 334 punkty dla szczecinian, poza tym zanotował aż 32 bloki punktowe, te liczby mówią same za siebie, niejeden siatkarz chciałby mieć takie indywidualne statystyki.
BILANS MECZÓW „U SIEBIE”; 11 spotkań – 14 punktów – w setach 18:23 – małe punkty 859:963 – 5 zwycięstw (dwa po tie-breaku) i 6 porażek (jedna po tie-breaku)
BILANS MECZÓW „NA WYJEŹDZIE”; 12 spotkań – 0 punktów – w setach 5:36 – małe punkty 847:1035 – 0 zwycięstw i 12 porażek
ŁĄCZNE STATYSTYKI MECZOWE Espadonu Szczecin
Czas trwania spotkań – Espadon 2076;;
Ilość rozegranych setów – Espadon 82; Kluth 73, Ruciak 73, Wika 66, Perłowski 60, Sladecek 57, Gałązka 53, Mihułka 53, Murek 41, Zajder 40, Cedzyński 35, Wołosz 32, Miłuszew 31, Borovnjak 28, Petković 27, Kozłowski 24, Depowski 20, Bratojew 3, Kowalonek 0.
Punkty zdobyte z błędów przeciwnika – Espadon 524;
Ilość zdobytych punktów – Espadon 1182; Kluth 334, Wika 157, Ruciak 152, Perłowski 104, Gałązka 93, Zajder 74, Miłuszew 60, Cedzyński 60, Borovnjak 48, Depowski 44, Sladecek 26, Wołosz 23, Petković 5, Kozłowski 2.
Ilość zdobytych punktów w fazie zagrywki – Espadon 357; Kluth 103, Ruciak 50, Wika 46, Perłowski 30, Gałązka 25, Cedzyński 23, Miłuszew 22, Zajder 19, Sladecek 14, Borovnjak 9, Depowski 9, Wołosz 4, Petković 2, Kozłowski 1.
Ilość punktów zdobytych po przyjęciu zagrywki – Espadon 825; Kluth 231, Wika 111, Ruciak 102, Perłowski 74, Gałązka 68, Zajder 55, Borovnjak 39, Miłuszew 38, Cedzyński 37, Depowski 35, Wołosz 19, Sladecek 12, Petković 3, Kozłowski 1.
Bilans punktów zdobytych do straconych – Espadon 294; Kluth 134, Gałązka 53, Perłowski 47, Wika 47, Zajder 38, Ruciak 26, Cedzyński 17, Miłuszew 11, Borovnjak 0, Bratojew 0, Petković -2, Kozłowski -2, Wołosz -6, Depowski -7, Mihułka -18, Murek -22, Sladecek -22.
Ilość zagrywek – Espadon 1725; Ruciak 266, Kluth 225, Perłowski 206, Sladecek 179, Wika 173, Gałązka 138, Zajder 106, Cedzyński 79, Borovnjak 66, Miłuszew 65, Kozłowski 61, Petković 57, Depowski 53, Wołosz 46, Bratojew 4, Murek 1.
Ilość błędów na zagrywce – Espadon 350; Kluth 61, Ruciak 49, Sladecek 45, Perłowski 38, Wika 32, Cedzyński 31, Zajder 25, Gałązka 18, Depowski 16, Miłuszew 12, Borovnjak 10, Wołosz 6, Petković 4, Kozłowski 3.
Ilość asów serwisowych – Espadon 93; Ruciak 23, Perłowski 14, Sladecek 11, Kluth 10, Wika 9, Gałązka 5, Miłuszew 5, Zajder 4, Cedzyński 4, Borovnjak 3, Depowski 2, Wołosz 1, Petković 1, Kozłowski 1.
Ilość przyjęć – Espadon 1646; Wika 403, Ruciak 327, Mihułka 291, Murek 223, Depowski 139, Borovnjak 131, Wołosz 92, Gałązka 10, Perłowski 9, Zajder 7, Cedzyński 5, Sladecek 4, Kluth 2, Kozłowski 2, Petković 1.
Ilość błędów w przyjęciu – Espadon 131; Wika 29, Ruciak 26, Murek 22, Mihułka 18, Depowski 16, Wołosz 8, Borovnjak 6, Kluth 1, Perłowski 1, Sladecek 1, Petković 1, Cedzyński 1, Kozłowski 1.
Przyjęcie negatywne – Espadon 368; Wika 100, Murek 69, Ruciak 61, Mihułka 57, Depowski 29, Borovnjak 25, Wołosz 22, Gałązka 2, Sladecek 2, Zajder 1.
Przyjęcie perfekcyjne – Espadon 423; Ruciak 101, Wika 81, Mihułka 74, Murek 58, Borovnjak 40, Depowski 40, Wołosz 23, Zajder 4, Gałązka 1, Perłowski 1.
Procent przyjęcia perfekcyjnego – Espadon 26%; Zajder 57%, Borovnjak 31%, Ruciak 31%, Depowski 29%, Murek 26%, Wołosz 25%, Mihułka 25%, Wika 20%, Perłowski 11%, Gałązka 10%, Kluth 0%, Sladecek 0%, Petković 0%, Cedzyński 0%, Kozłowski 0%.
Ilość ataków – Espadon 2121; Kluth 604, Wika 312, Ruciak 296, Perłowski 147, Miłuszew 142, Gałązka 129, Borovnjak 119, Depowski 99, Zajder 91, Cedzyński 74, Wołosz 64, Sladecek 22, Petković 13, Kozłowski 8, Murek 1.
Ilość błędów w ataku – Espadon 168; Kluth 58, Wika 23, Miłuszew 18, Ruciak 16, Gałązka 12, Borovnjak 11, Depowski 8, Wołosz 6, Perłowski 5, Zajder 4, Cedzyński 4, Sladecek 2, Petković 1.
Ilość ataków zablokowanych – Espadon 239; Kluth 80, Ruciak 35, Wika 26, Borovnjak 21, Miłuszew 19, Perłowski 13, Depowski 11, Gałązka 10, Wołosz 9, Zajder 7, Cedzyński 7, Petković 1.
Ilość zdobytych punktów w ataku – Espadon 940; Kluth 292, Wika 135, Ruciak 120, Perłowski 72, Gałązka 68, Zajder 53, Miłuszew 50, Borovnjak 42, Cedzyński 38, Depowski 37, Wołosz 19, Sladecek 9, Petković 4, Kozłowski 1.
Procent punktów w stosunku do wszystkich ataków – Espadon 44%; Zajder 58%, Gałązka 53%, Cedzyński 51%, Perłowski 49%, Kluth 48%, Wika 43%, Ruciak 41%, Sladecek 41%, Depowski 37%, Borovnjak 35%, Miłuszew 35%, Petković 31%, Wołosz 30%, Kozłowski 13%, Murek 0%.
Ilość bloków punktowych – Espadon 149; Kluth 32, Gałązka 20, Perłowski 18, Cedzyński 18, Zajder 17, Wika 13, Ruciak 9, Sladecek 6, Depowski 5, Miłuszew 5, Borovnjak 3, Wołosz 3.
Ilość błędów dotknięcia siatki – Espadon 23; Kluth 5, Zajder 5, Gałązka 3, Perłowski 2, Sladecek 2, Petković 2, Borovnjak 1, Miłuszew 1, Wika 1, Cedzyński 1.
Ilość tie-breaków (wygrany do przegranego) – Espadon (2-1);
MVP meczów – Espadon 4; Kluth 2, Gałązka 1, Ruciak 1.
Klub Piłki Siatkowej Espadon Szczecin Spółka Akcyjna
barwy: niebiesko-biało-zielone
data założenia: 2014 (kontynuator klubów szczecińskich)
adres: ul Lipowa 5-6
71-734 Szczecin
hala: Azoty Arena
ul. Władysława Szafera 3/5/7
71-245 Szczecin
Właściciel klubu: Jakub Markiewicz
Prezes stowarzyszenia Espadon Szczecin: Radosław Rybak
Prezes spółki: Paweł Adamczak
wiceprezes spółki: Zdzisław Gogol
członkowie rady nadzorczej: Andrzej Mączka, Zygmunt Serafin
Piłka nożna
Losowanie PP: Koncert życzeń GieKSa.pl
Już jutro o godzinie 12:00 w siedzibie TVP Sport odbędzie się losowanie 1/8 finału Pucharu Polski. W stawce pozostało już tylko 16 drużyn: 10 ekip z ekstraklasy, 4 drużyny z I ligi, 1 z II ligi oraz 2 z III ligi. Postanowiliśmy podzielić się z Wami naszymi typami i marzeniami dotyczącymi rywala w nadchodzącej rundzie. A co przyniesie los? Zobaczymy już we wtorkowe południe.
Fonfara
Ciekawym pojedynkiem bez wątpienia byłby mecz z Polonią Bytom i możliwość spotkania Jakuba Araka, który właśnie w naszym klubie się przecież odblokował. Najgorszymi opcjami wydają się być Raków Częstochowa i Piast Gliwice, bowiem rywale o takim podejściu do piłki nożnej dodatkowo zabierają kibicom chęć przychodzenia na mecze w środku tygodnia.
Kosa
Na pewno chciałbym uniknąć (dokładnie w takiej kolejności): Górnika, Jagiellonii, Rakowa i Lecha. Z pozostałymi ekstraklasowiczami możemy zagrać, choć oczywiście preferowałbym wtedy domowe spotkanie.
Natomiast z pewnych wyjazdów, czyli wylosowania drużyn z niższych lig, to ciekawie wyglądałaby Avia (niedaleko, niska liga) oraz Polonia Bytom (lokalnie, dawno nie graliśmy). Wyjazdowicze nie obraziliby się zapewne także na Śląsk we Wrocławiu.
Ciekawostką jest to, że jeśli wylosujemy na wyjeździe Raków, Widzew, Jagiellonię lub Lechię, to… w 2025 roku zagralibyśmy aż trzy wyjazdowe spotkania z tymi rywalami.
Flifen
Najśmieszniej byłoby zagrać przeciwko Wiśle Kraków lub Pogoni Szczecin. W przypadku wygrania z jakimikolwiek kontrowersjami, z którymkolwiek z tych klubów, content na Twitterze Alexa Haditaghiego bądź Jarka Królewskiego byłby nieziemski. Natomiast pod względem poziomu sportowego i kibicowskiego dobrym losowaniem byłaby Polonia Bytom, która powinna być na spokojnie do ogrania, a i frekwencja w takim meczu nie powinna zawieść.
Misiek
Najbardziej chciałbym zagrać z Avią Świdnik lub Zawiszą Bydgoszcz lub Polonią Bytom, ponieważ to są stadiony, na których jeszcze nie byłem. Najbardziej nie chciałbym zagrać z Rakowem Częstochowa, ponieważ znów byłyby dwa mecze koło siebie w pucharze i w lidze, oraz nie widzi mi się wyjazd do Chojnic w środku tygodnia z powodu mało atrakcyjnego rywala i odległości.
Kazik
Z osobistych pobudek to Śląsk Wrocław, w zeszłym sezonie nie było mi dane tam pojechać, a teraz może się uda. Nie wiem, gdzie Polonia Bytom będzie grała ewentualnie ten mecz, ale jechać tam na ten orlik ze sztuczną trawą i granulatem niespecjalnie mi się uśmiecha… jeszcze Jakub Arak coś strzeli, a lubię go i nie chcę tego zmieniać 🙂
Marek
Przez tyle lat czekaliśmy na Puchar Polski jak na okno do Ekstraklasy z nadzieją, aby uchyliło się chociaż odrobinę i pozwoliło oddychać tym samym powietrzem co krajowa elita… Dzisiaj tuzy Ekstraklasy otwierają listę drużyn, z którymi nie chcemy grać na tym etapie. To najlepszy dowód na to, jaki skok wykonaliśmy przez ostatnie dwa lata: nomen omen lata świetlne! Z uwagi na zależności rodzinne (kuzyni z Dolnego Śląska kibicujący Śląskowi) najbardziej chciałbym trafić Śląsk na wyjeździe. U siebie zdążyliśmy zagrać i razem z kuzynami oglądaliśmy to „widowisko” na starej Bukowej. We Wrocławiu z uwagi na Święta nie mieliśmy szans się spotkać. Poza tym z uwagi na cykl „Okiem rywala” łapię kontakt z przedstawicielami innych klubów – z jednymi gorszy, z drugimi lepszy i czasem wbijamy sobie różne szpilki 😉 Tym kluczem chciałbym trafić na Widzew (pozdrawiam Michał) lub Koronę (piona Michał i marxokow). Górnik za to dopiero w finale, najlepiej na Śląskim, bo 3 maja córka ma komunię, więc logistyka byłaby łatwiejsza 😂 Rywali z niższych lig trochę się boję, z uwagi na stan boiska w grudniowe popołudnie, ale bytomski orlik powinien być wtedy jak najbardziej zdatny do użytku 😜 Tak czy inaczej, sam fakt, że w listopadzie rozmawiamy jeszcze o GieKSie w Pucharze Polski jest dla mnie powodem do uśmiechu. Czas na kolejny krok w stronę Narodowego.
Błażej
Przede wszystkim dla mnie zawsze liczy się awans, a będzie łatwiej o kolejną rundę, grając z niżej notowanym rywalem. By nie jeździć daleko, życzyłbym sobie Avię Świdnik. Polonia Bytom niby fajny rywal, ale chyba tylko jeśli mielibyśmy grać na Śląskim. Granie na Orliku w grudniu z rywalem, który dobrze się prezentuje, może nie być takie proste. Jak mamy grać z kimś z Ekstraklasy to najlepiej u siebie z Piastem. Widać po wywiadach, że trenerowi Górakowi zależy mocno by w tym roku grać w PP na wiosnę, pewnie taki cel postawili sobie przed drużyną i chcą go skutecznie realizować. Fajnie byłoby to zrealizować, bo granie na wiosnę w PP byłoby małą nowością dla nas.
Jaśka
Ja napiszę króciutko: wszyscy byle nie Górnik, mamy ostatnio złe wspomnienia z nimi odnośnie pucharu Polski.
Shellu
Na pewno nie chciałbym trafić na Wisłę Kraków. Nie dość, że mecz na wyjeździe, to jeszcze z piekielnie mocnym i rozpędzonym rywalem. Spokojnie – zmierzymy się z nimi w ekstraklasie. Zdecydowanie chciałbym też uniknąć Korony czy Górnika. Jeśli chodzi o zespoły z ekstraklasy, to nie pogardziłbym Widzewem, nawet jeśli byłby na wyjeździe. Musimy tę ekipę w końcu przełamać. Polonia Bytom i Śląsk Wrocław nie byłyby złe. Nie pogardziłbym także powrotem do Chojnic, z uwagi na ładnie położony stadion i dobre wspomnienia. A najbardziej kuriozalnym losowaniem będzie Raków na wyjeździe i dwa mecze przy Limanowskiego w grudniowym mrozie – na tym najzimniejszym stadionie w Polsce 😉
Felietony
I co, niedowiarki?
Mam satysfakcję, nie powiem. Może to i małostkowe, bo stwierdzenie „a nie mówiłem?”, często dotyczy jakichś utarczek, sporów, w których jedna strona chce coś udowodnić drugiej. Często jednak ta chęć „żeby było po mojemu” dotyczy pokazania, że coś poszło źle (tak jak przewidywałem), że ktoś nie dał rady (tak jak mówiłem). Tutaj jest inaczej. Mam satysfakcję, że zaraz po meczu z Lechem Poznań, kiedy wielu kibiców zmieszało drużynę i trenera z błotem – napisałem felieton przypominający, w jakim jeszcze niedawno byliśmy miejscu, jakie mieliśmy kryzysy i z jakiego bagna udawało nam się wygrzebać. I że teraz nie należy odtrąbiać sportowego upadku GieKSy i desperacko nawoływać do zmiany trenera. Kazimierz Greń mówił kiedyś „ruda małpo, ja jeszcze żyję”. Widziałem nie światełko, a duże światło. Widziałem, że GieKSa w końcu zaczęła grać swoje w Płocku, a i mecz z Lechem był dobry, choć przegrany. I poszło.
Oczywiście po felietonie czytałem standardowe opinie, że nie można żyć przeszłością, nie ma nic za zasługi i tak dalej. Że Górak słaby i należy go zmienić. Tyle, że ja nie pisałem o zasługach i obojętnym przechodzeniu obok porażek. Pisałem o tym, że ten trener, z tymi (niektórymi) zawodnikami był w kryzysie i potrafił z niego – nawet spektakularnie – wychodzić. I że słabszy początek sezonu, który i tak nie jest dramatyczny, bo jesteśmy „jedynie” na pograniczu strefy spadkowej, absolutnie nie jest momentem na zburzenie wszystkiego i drastyczne ruchy. Nie będę już przytaczał inwektyw w kierunku szkoleniowca i nazwijmy to – bezceremonialnego nawoływania, żeby opuścił nasz klub. Bo osoby, które wygłaszają takie tezy w taki sposób pokazują, że nie mają krzty szacunku. Nie wiem ile tych osób jest, bo mocno rozmija się to, co widzę na stadionie z tym, co w internecie. Może te moje artykuły są bezzasadne, bo może to są boty lub jakaś cyberwojna i podstawieni ludzie przez jakieś konkurujące kluby. Ale pisząc poważnie – skala tego, co w słabszym okresie GieKSy czytam w komentarzach i opiniach, jest porażająca. Na szczęście nie dotyczy to trybun.
O tym, że niektóre osoby są niereformowalne napiszę dalej. Większość kibiców bowiem się cieszy. Cieszy z tego, że od meczu z Lechem Poznań, GieKSa wskoczyła na jakieś niebywałe obroty i wygrała cztery kolejne mecze – trzy w lidze, jeden w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o ekstraklasę to pierwszy taki wyczyn od 22 lat. W poprzednim, tak radosnym przecież sezonie, katowiczanom nie udało się triumfować w trzech kolejnych meczach. I tu dochodzimy do pewnych mitów, powielanych przez wielu. Te mity obowiązywały już na wiosnę, obowiązują i teraz.
Otóż utarło się, jaka to jesień zeszłego roku była wspaniała. Banda zakapiorów i tak dalej. GieKSa grająca z polotem, bezkompromisowo i bez kompleksów. I przede wszystkim – wygrywająca w bardzo dobrym stylu z Jagiellonią i Pogonią. I to wystarczyło by na koniec roku cieszyć się z 23 punktów. Na wiosnę pojawiły się narzekania na słabszą grę GKS, że to już nie jest taka postawa jak jesienią. Tymczasem GKS punktował na tyle solidnie, że do końca sezonu zapewnił sobie jeszcze 26 oczek i to w mniejszej liczbie spotkań, bo przecież jesienią jedno było awansem. Szybkie utrzymanie na pięć kolejek przed końcem. Ale nie – trzeba było ponarzekać, że jest słabiej.
Od początku obecnego sezonu niepokoiliśmy się o nasz zespół. GieKSa punktowała bardzo słabo i po czterech kolejkach miała na koncie tylko jeden remis u siebie z Zagłębiem. Media i wszelkiej maści specjaliści ochrzciły nas głównym kandydatem do spadku. Uwierzyli też w to chyba niektórzy kibice. Będzie ciężko wygrać choćby jeden mecz i tak dalej, bo w ogóle zobaczcie na ten świetny Radomiak. Potem było nieco lepiej i nawet katowiczanie wygrali z Arką czy tymże Radomiakiem, ale na wyjazdach nasz zespół nadal grał fatalnie i przegrał cztery mecze. To jednak ciągle powodowało zaledwie balansowanie na granicy bezpiecznej strefy i dopiero w którymś momencie GKS znalazł się pod kreską. Nie poprawiło na długo nastrojów zwycięstwo w Pucharze Polski z Wisłą Płock (może dlatego, że tak mało ludzi to widziało) i remis z płocczanami. Po porażce z Lechem wiadro pomyj się wylało.
Minęły trzy kolejki. I teraz – po czternastej serii gier i tej kapitalnej… serii – warto odnotować, że GKS Katowice ma o jeden punkt więcej niż w analogicznym momencie poprzedniego sezonu! Tak – już byliśmy wówczas i po wspomnianych triumfach z Jagą i Portowcami, byliśmy również po rozgromieniu Puszczy 6:0. I nadal mieliśmy punkt mniej niż teraz. Więc ja się pytam – do czego my porównujemy i dlaczego mityzujemy poprzednią jesień. Tak – była pełna emocji i kapitalnych wrażeń. Ale patrzmy przede wszystkim na matematykę. I w żadnym wypadku nie chodzi mi o to, by teraz tamten okres zdewaluować. Chodzi o to, by się teraz otrząsnąć i spojrzeć na obecną sytuację bardziej rzetelnie. A wygląda to tak, że na początku sezonu było fatalnie, potem trochę lepiej, ale nadal źle, w końcu pojawiły się nadzieję na lepsze jutro w grze, choć jeszcze niekoniecznie w wynikach. Ale te też przyszły i wystarczyły dwa tygodnie od Motoru do Niecieczy, aby obecną sytuacją prześcignąć punktowo tamtą jesień. I dodać bonus w postaci Pucharu Polski.
Na całokształt wpływają poszczególne mecze, jak i cała runda. Ale wpływają także serie. I tak się składa, że rok temu w tym momencie byliśmy po remisie ze słabym Śląskiem oraz porażkach z Legią i Koroną Kielce, do tego po wtopie z Unią Skierniewice. To był najgorszy moment rundy, a pewnie i całego sezonu. Teraz wydaje się – miejmy nadzieję – że najgorszy punktowo okres mieliśmy we wrześniu. Ale te składowe rok temu i teraz sumują się na lekki plus obecnego sezonu. Oczywiście jest to dynamiczne – bo za kolejkę może się ten bilans zmienić. Rok temu w piętnastej serii wygraliśmy z Cracovią. Teraz gramy z Piastem.
Jednak wczoraj – o zgrozo – zobaczyłem kolejne komentarze. Halloween ma swoje przerażające prawa. I tu mi ręce i witki opadły już zupełnie. Może byłem naiwny, ale chyba jednak łudziłem się, że niektórych da się zadowolić. W trakcie meczu w Niecieczy, po pierwszej połowie, widziałem kolejne lamenty, jak to GKS nie ma pomysłu na grę i dał się zdominować. Boże… po trzech zwycięskich meczach, przy prowadzeniu do przerwy na wyjeździe z bezpośrednim rywalem do utrzymania, jeden czy drugi płacze w necie, że GKS dał się zdominować Termalice. Pamiętajcie panowie piłkarze i trenerzy – nie możecie się nisko bronić. Musicie ciągle bez ustanku atakować, być na połowie rywala, najlepiej mieć posiadanie piłki w okolicach 80 procent. Wtedy kibic GKS będzie zadowolony. A jeśli taka Termalica nas przyatakuje – bijmy na alarm. To nic, że niecieczanie mieli na tyle niewiele jakości, że jakoś szczególnie nie zagrozili bramce Strączka. Ważne, że okresowo mieli trochę więcej piłki na naszej połowie, oddali kilka strzałów z dystansu czy wątpliwej jakości strzały z pola karnego, które chyba z litości statystycy zsumowali do xG 1,70, bo nijak nie miało się to do obrazu tych uderzeń i rzeczywistego zagrożenia.
Utrata kontroli to była w Lublinie. Utrata była w końcówce w Łodzi. Tutaj – z perspektywy trybuny – nie miałem jakiejś wielkiej obawy o nasz zespół. Taką obawę miewam często, tym bardziej, że na stadionie dynamikę rywala odbiera się jakoś bardziej niż w telewizji. Więc bałem się jak cholera, że Korona w końcówce wyrówna, bałem się trochę, że do remisu doprowadzi ŁKS. W Niecieczy tego stresu nie miałem. Oczywiście różne rzeczy się w piłce dzieją i jak pisałem ostatnio – GKS lubi coś zmajstrować – ale widziałem dużo pewności w poczynaniach defensywnych naszych zawodników, którym najwidoczniej coś „kliknęło” i przestali robić głupie błędy. Za głowę złapałem się tylko raz – gdy Marcel Wędrychowski zrobił Marcela Wędrychowskiego, czyli poszedł bez głowy ze swojego pola karnego i stracił piłkę, po czym była groźna sytuacja. No dobra, kręciłem też głową przy Rafale Strączku, który musi trochę lepszym klejem smarować rękawice, bo ten obecnie używany jest chyba przeterminowany i nie ma właściwości klejących. Poza tym jednak golkiper swoje strzały wybronił, a obrona spisała się na tyle dobrze, że bez większych błędów zaliczyła drugie z rzędu czyste konto w lidze.
W porównaniu z tym co było na początku sezonu, obecnie jest ekstremalnie dobrze. Zróbmy eksperyment myślowy. Wyobraźmy sobie, że taka Legia wygrywa na wyjeździe z Motorem 5:2, u siebie z Koroną 1:0, na wyjeździe w Niecieczy 3:0 i z tym ŁKS w Pucharze Polski 2:1. Może nie byłoby wybitnych zachwytów, ale w Warszawie wszyscy byliby zadowoleni. Mateusz Borek z uznaniem mówiłby, że Legia w końcu złapała dobry, solidny rytm i temu czy tamtemu trenerowi przy Łazienkowskiej należy dać spokojnie pracować. A gdyby na przykład te wyniki osiągnął Piast, Radomiak czy Arka? Wtedy jestem pewien, że kibice GKS spoglądaliby z zazdrością i mówili – czemu u nas nie może się stworzyć taka efektowna i skuteczna ekipa?
Trener i drużyna po raz kolejny udowadniają, że można na nich liczyć i potrafią się wygrzebać z mniejszych czy większych tarapatów. Widać, że to extra ekipa ludzi wiedzących, co mają robić. Ale nie tylko chodzi tu o piłkarzy. Można odnieść wrażenie, że i trenerzy odnaleźli swoje miejsce na ziemi i ta ekipa to naprawdę Sztab przez duże „S”. Rafał Górak dobrał sobie tych ludzi i razem z nimi przechodził trudne czasy. Dariusz Mrózek, Dariusz Okoń, Marek Stepnowski czy Jarosław Salachna oraz cała reszta nie-piłkarzy w drużynie robią świetną robotę, która skutkuje tym, że – mimo że czasem jest ciężko – GKS wychodzi na prostą. To oni wyprowadzają GieKSę na prostą w naprawdę trudnych okolicznościach, w tych trudach ekstraklasy, w której poziom się podnosi permanentnie, a GKS – z tymi samymi ludźmi – jeszcze niedawno był w piłkarskiej otchłani.
Dalej mogę nawiązać do czasów pierwszej ligi i zapytać – czy jeszcze dwa lata temu spodziewalibyśmy się, że GKS rozegra dwa mecze z rzędu na wyjeździe wygrywając różnicą trzech bramek? Przecież w dwóch ostatnich sezonach w pierwszej lidze w sumie były tylko trzy takie mecze. Czy spodziewalibyśmy się, że w jakiejkolwiek konfiguracji (zaległe mecze, środek kolejki) będziemy w tabeli nad Legią? Przecież bralibyśmy to absolutnie w ciemno.
Trener mówił o tym, jaki mecz z Lechem był w jego oczach dobry. Wiadomo, że liczy się wynik, ale już w poprzednich sezonach w gorszych momentach twierdził, że widzi dobrą grę i to powinno zacząć przynosić punkty. Dokładnie to samo przerabiamy teraz. GKS we wcześniejszych meczach potracił punkty czasem tam, gdzie nie powinien. Teraz to się wszystko wyrównuje, choć każde ostatnie zwycięstwo jest zasłużone, no – może z Koroną z przebiegu bardziej adekwatny był remis, ale zawsze mówię, że jeśli w takim meczu któraś drużyna wygra jedną bramką – to jest to jednak zasłużone.
Tabela jest niebywale spłaszczona. GieKSa w trakcie kolejki podskoczyła aż o pięć miejsc. Wiadomo, że ktoś nas wyprzedzi, choć… nadal jeszcze my możemy też przeskoczyć Pogoń czy Raków, bo tam liczy się bilans bramkowy. Najważniejsze w tym momencie jest zyskiwać przewagę nad drużynami ze strefy spadkowej oraz nie dawać odskoczyć innym w pobliżu. W meczach o sześć punktów katowiczanie wygrali z Motorem i Termaliką, zdobyli też bonusowe trzy oczka z Koroną. Mamy już dużą przewagę nad Piastem i Termaliką, a jeśli w kolejnym spotkaniu nasz zespół wygra z ekipą z Gliwic – możemy mieć dwie drużyny odsadzone już tak daleko, że tylko kataklizm będzie mógł doprowadzić do tego, żeby GieKSę dogoniły.
Poświęcę jeszcze dwa słowa piłkarzom. Defensywa naprawdę zrobiła się solidna, nie robi już głupich błędów, piłkarze grają pewnie i odpowiedzialnie. Po raz kolejny chcę wyróżnić Lukasa Klemenza, nie tylko za gola, bo to oczywiście ważny dodatek, ale za postawę w defensywie. Zawodnik gra twardo, z poświęceniem i odpowiedzialnie. Dobrze się na to patrzy. Marten Kuusk też swoje robi. Obrona zrobiła progres i to jest kluczowe w osiąganiu dobrych wyników.
Walczy o to swoje miejsce Marcel i mam nadzieję, że w końcu strzeli swojego upragnionego gola. Kacper Łukasiak też próbuje, próbuje się wstrzelić od początku sezonu, ale jeszcze nie może. Natomiast patrząc na to, że dublet zaliczył Eman Marković, który w końcu dał efekt, myślę, że dwójka „szczecinian” wkrótce również trafi do siatki.
O Panu Piłkarzu Bartku Nowaku to za chwilę stanie się nudne, żeby pisać. Zawodnik po prostu co mecz daje takie piłki, że naprawdę można się zastanawiać od ilu lat to najlepszy piłkarz w barwach GKS Katowice. W poprzednim sezonie zawodnik miał trochę przebłysków, dawał już takie „ciasteczka”, ale często mieliśmy zastrzeżenia, że za rzadko. A teraz co mecz po prostu wiąże krawaty na ekstraklasowych boiskach. Teraz po prostu będzie dla mnie szokiem, jeśli trener Jan Urban nie powoła go do reprezentacji. Jestem pewien, że Bartek na najbliższe zgrupowanie kadry pojedzie!
Trochę błędów nasz sztab popełnił – nikt bezbłędny nie jest. Postawienie na początku sezonu i oparcie ataku na Macieju Rosołku i Aleksandrze Buksie to była fatalna decyzja. To jednak odróżnia nasz sztab od innych, że szybko reagują. O Macieju i Aleksandrze nikt już nie pamięta, choć wiadomo Rosołek zmaga się z urazami. Natomiast teraz jedyną i słuszną koncepcją w ataku jest Adam Zrelak i Ilja Szkurin. Na Adama trzeba chuchać i dmuchać, bo to świetny piłkarz i znów miał udział przy golu. A Ilja jako zmiennik i strzela bramki, i asystuje – tak jak przy drugim trafieniu Markovića. Do tego naprawdę miło widzieć, jak zawodnik się cieszy po golach i meczach – powtórzę to, co po ŁKS – mam nadzieję, że Białorusin znalazł swoje piłkarskie miejsce na ziemi.
Oczywiście sezon trwa i w piłce nic – w tym przede wszystkim forma – nie jest dana raz na zawsze. Poza tym to tylko i aż sport. Statystyka też robi swoje. Więc może się zdarzyć tak, że GKS z Piastem nie wygra. Bo zagra słabszy mecz, bo coś nie wyjdzie, bo dostaniemy czerwoną kartkę, czy właśnie zadziała statystyka, w której cztery zwycięstwa z rzędu w lidze to jakaś anomalia. Należy się z tym liczyć i nie wpadać znów w minorowe nastroje w przypadku braku wygranej. Przede wszystkim liczy się trend. Wiadomo, że wszystkiego się nie wygra, ale chodzi o to, by wygrywać dość często i przegrywać dość rzadko. Wtedy naprawdę wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Jednak to GieKSa jest w gazie, a Piast ma swoje potężne problemy. Piast gra o życie i o to, by nie stać się takim Śląskiem z zeszłego sezonu, który tak okopał się na ostatnim miejscu, że nawet bardzo dobre wyniki na wiosnę nie uchroniły wrocławian przed spadkiem. Nóż na gardle to jednak jedno, a drugie to po prostu obecna forma, mental i jakość piłkarska. Gliwiczanie grają po prostu bardzo źle i na ten moment piłkarsko to GKS jest o dwie klasy lepszy. Jeśli nasz zespół utrzyma swoją dyspozycję, będziemy faworytem w tym spotkaniu. Tylko ten ciężar trzeba unieść.
GKS wytrzymał fizycznie i piłkarsko tę siedmiodniówkę świetnie. Były zwycięstwa, była jakość, nie było słaniania się na nogach. Logistycznie, kadrowo i realizacyjnie – majstersztyk. Zadanie nie tylko piłkarzy, ale przede wszystkim trenerów i sztabu medycznego zostało wykonane celująco.
Doceniajmy więc cały czas to, co mamy, bo mamy ekipę fajnych ludzi, którzy walczą na tej piłkarskiej wojnie zarówno w pokojach trenerów, w szatni, jak i na boisku. Nie ma ani jednego powodu, by w przypadku słabszych meczów dokonywać gwałtownych ruchów i postponować zespół w komentarzach w internecie. Ta drużyna zasługuje na to, by ją wspierać. I rozwija się na naszych oczach, mimo że momenty są ciężkie. Grajmy. Kibicujmy. Projekt GKS Katowice Rafała Góraka trwa w najlepsze.
A zabawa kibiców i piłkarzy po wygranych meczach to coś, co jest jedną z kwintesencji i esencji piłki. Na trybunach, jak i na boisku – wzór. Piłkarze grają tak, jak kibice dopingują i odwrotnie. Dostroili się do siebie i pięknie to się odbywa z meczu na mecz.
Mamy dobry czas. Piękna jest ta ekstraklasa.
Galeria Piłka nożna
Coraz bliżej… Narodowy
Zapraszamy do galerii z wyjazdu do Łodzi. GieKSa po bramkach Jędrycha i Szkurina zapewniła sobie awans do 1/8 STS Pucharu Polski.



Najnowsze komentarze